Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 3: Czy Bills to już waga ciężka?

Buffalo Bills to jedna z największych pozytywnych niespodzianek tego sezonu. Jak na razie mają komplet zwycięstw, ale to nie same wygrane, a styl w jakim je odnoszą, każe niektórym widzieć w nich jedną z najlepszych ekip w NFL. Czy słusznie?

W podsumowaniu kolejki zastanawiam się nad problemami New Orleans Saints, przyglądam się starciu o prymat w AFC oraz wybuchowi COVID-19 w Tennessee. Jednak zaczynamy od Bills i ich nadspodziewanie dobrze spisującego się rozgrywającego.

 

Jak bardzo imponujące są pierwsze wygrane Bills? No cóż, zwycięstwa nad Dolphins i Jets są dla drużyny z playoffowymi ambicjami po prostu obowiązkiem. Trzeba jednak zauważyć, że Bills oba mecze wygrali dość pewnie, a wynik nie do końca oddaje przebieg gry – ekipa z Buffalo w obu meczach oddawała punkty w rozstrzygniętej końcówce. Z kolei z meczu z Rams można wyciągnąć całkiem sporo przemyśleń. Niestety nie układają się w spójny obraz.

Bills ten mecz wygrali. Pokonali drużynę, która miała mocny początek sezonu, wielu znakomitych zawodników i daleko idące ambicje. Która w dość zbliżonym składzie jeszcze dwa sezony temu grała w Super Bowl. Przez dwie i pół kwarty dominowali. Obrona Rams bezradnie patrzyła na kolejne skuteczne akcje rywali, a koordynator Brian Daboll raz po raz uwalniał swoich receiverów dając Joshowi Allenowi proste podania. A w tych momentach, kiedy defensywa Rams stawała na wysokości zadania, Allen wykonał kilka naprawdę znakomitych podań.

Tylko że potem niemal nastąpiła katastrofa. Zaprzepaszczenie prowadzenia 28:3? Skądś to znamy. Bills kompletnie stanęli. Czy to rozkojarzenie, czy jakaś inna przyczyna? Gdyby Buffalo ten mecz przegrali czy moglibyśmy mówić o nich jako kandydatach do walki o najwyższe cele w tym sezonie?

Ostatnia seria ofensywna, w której Bills zdołali zdobyć zwycięskie punkty, to cały ten mecz w miniaturze. Gospodarze ostatecznie dotarli do pola punktowego, ale poza fenomenalnymi akcjami widzieliśmy kilka słabych zagrań. Josh Allen znów, jak przez pierwsze dwa lata swojej kariery, brał głupie sacki stawiając siebie i kolegów w trudnej sytuacji. Rams mogą mieć pretensje tylko do siebie. Jasne, gdyby nie wydumane DPI w końcówce, które dało dodatkową szansę Bills, zdołaliby dowieźć comeback do końca. Jednak ekipa z LA pozwoliła rywalom konwertować 3&22, a potem wyjść z sytuacji 3&25. Na tym poziomie rywalizacji nie masz prawa narzekać na sędziowanie, jeśli pozwalasz przeciwnikowi na wyjście z 3&25. Rams zawiedli.

Powraca pytanie jaka jest realna siła Bills. I czy Josh Allen nagle w trzecim sezonie zrozumiał na czym polega gra w NFL?

Rzadko zdarza się, by rozgrywający po dwóch słabych sezonach nagle wskoczył na wyższy poziom i pozostał na nim na dłużej. Jeśli już, to taki skok zdarza się najczęściej między pierwszym, a drugim rokiem. Jednak wiele wskazuje na to, że Allen zrobił bardzo duży postęp. W ostatnich latach był bardzo atletycznym zawodnikiem o silnym ramieniu, ale co do jego decyzji i precyzji rzutów można było mieć masę zastrzeżeń. W przedsezonowym rankingu QB umieściłem go na 31. miejscu z 32 starterów.

Widać wyraźnie, że trenerzy bardzo dobrze popracowali z Allenem. Rozgrywający Bills popełnia mniej głupich błędów, choć takie straty jak w pierwszym tygodniu rozgrywek czy głupie sacki, jakie widzieliśmy w czwartej kwarcie przeciwko Rams pozostaną już chyba w jego grze na stałe. Jednak tu chodzi o proporcje – Brett Favre popełniał masę start, a jednak ma zasłużone miejsce w Pro Football Hall of Fame. Przede wszystkim Allen radykalnie poprawił skuteczność. I nie chodzi o to, że podaje celnie do niekrytych receiverów (choć i z tym w poprzednich latach różnie bywało).

W pierwszych dwóch sezonach Allen wlókł się w ogonie wskaźnika CPOE (Completed Passes Over Expectation) Next Gen Stats, który mierzy różnicę pomiędzy rzeczywistą skutecznością podań rozgrywającego, a prognozowaną na podstawie trudności podań (gdzie bierze pod uwagę odległość, bliskość obrońców, presję na QB itd). W 2018 Allen ze wskaźnikiem -7,7 pkt proc. uplasował się na drugim miejscu od końca. W 2019 był piątym najgorszym pod tym względem rozgrywającym w NFL. W tym roku? Do czołówki wciąż nieco mu brakuje, ale jego skuteczność podań jest o 3,7 pkt. proc. wyższa od prognozowanej. To lepszy wynik niż Matta Ryana, Deshauna Watsona czy Toma Brady’ego. Pro Football Reference ma wskaźnik „Bad throws”. Oczywiście, jak każdy podobny, jest on nieco subiektywny, ale w poprzednich dwóch sezonach ponad 20% rzutów Allena było klasyfikowanych jako „złe”. W tym sezonie jest to poniżej 10%. Dla porównania dwaj ostatni MVP, Lamar Jackson i Patrick Mahomes, mieli te wskaźniki odpowiednio w sezonach 2019 i 2018 w okolicy 17%.

Jeśli Allen będzie grał tak dalej, to okaże się nie tylko wieloletnim starterem dla Bills, ale wręcz kandydatem do MVP. Z tym że zapewne nie będzie grał aż tak dobrze. Przy jego stylu gry nie da się na dłuższą metę utrzymać INT% poniżej 1%, a i ponad 3 podania na TD na mecz to wynik mało prawdopodobny do realizacji w perspektywie całego sezonu. Jednak ważniejsza jest odpowiedź na pytanie czy trzy ostatnie mecze to wynik losowej wariancji, czy zwiastun faktycznego, długoterminowego przełomu.

W tabeli powyżej zgromadziłem statystyki czterech rozgrywających. Jak pewnie się domyślacie, rozgrywający A to Josh Allen na start tego sezonu. Pozostali?

Pod literą B ukrywa się Mitch Trubisky i jego seria meczów w tygodniach 4-9 w sezonie 2018. C to Blake Bortles w tygodniach 12-14 sezonu 2017. Jak widać nawet najsłabszym przydarzają się serie meczów na bardzo wysokim poziomie. Powód jest prosty – gracze NFL to absolutna elita spośród milionów dzieciaków grających w USA w futbol. Każdy z nich jest fenomenalnie utalentowany. Jednak przy tak niebotycznym poziomie relatywnie drobne niedoskonałości na dłuższą metę muszą przeważyć szalę.

Uważny czytelnik zapewne zauważył, że nie ujawniłem jeszcze litery D. Tutaj znajduje się gracz, który moim zdaniem jest najlepszą analogią do tego co widzimy u Allena. To Jared Goff i tygodnie 2-4 w sezonie 2018. Jeśli w ostatnich dwóch sezonach Allen był słaby, to Goff w swoim debiutanckim sezonie 2017 był katastrofą. A jednak wzmocnienie zespołu i zmiana trenera sprawiły, że stał się solidnym starterem. Nigdy nie będzie na poziomie All-Pro, ale potrafi być efektywnym graczem.

Nie wiem jakie będą dalsze losy Allena. Może okaże się kolejnym Bortlesem – utalentowanym atletą, który w każdym sezonie zaliczy kilka dobrych meczów, wzbudzając na nowo nadzieję w klubie i wśród fanów. A może jego talent eksploduje i na stałe zagości w czołówce najlepszych rozgrywających NFL. Jednak najbardziej prawdopodobna wydaje mi się droga Jareda Goffa. Gdy obrony przyzwyczają się do nowego Allena i tegorocznej ofensywy Bills, rozgrywający Buffalo pozostanie sensownym starterem z lepszymi i gorszymi dniami. Co i tak będzie radykalnym ulepszeniem w stosunku do Allena, którego oglądaliśmy w dwóch poprzednich sezonach.

A Bills? To solidna drużyna bez wyraźnych słabości – poza pozycją QB. Jeśli poprawa Allena to coś stałego, Bills mogą sporo namieszać w tym sezonie.

 

Czy Saints się przeliczyli?

YOLO. Tak najkrócej można opisać filozofię budowania drużyny przez Saints w sezonie 2020. Ekipa z Nowego Orleanu wydaje pieniądze bez opamiętania, czasami kompletnie bez sensu (Tysom Hill) i to mimo że było wiadomo, że w przyszłym roku salary cap radykalnie spadnie. Saints w tej chwili mają 45 graczy z ważnymi umowami na przyszły sezon, czyli będą potrzebowali jeszcze przynajmniej kilkunastu. Tymczasem tych 45 już o 81 mln (!) przekracza przyszłoroczne salary cap.1

Wiadomo, czemu Saints tak postąpili – próbują po raz kolejny zaatakować mistrzowski pierścień, póki Drew Brees wciąż gra na wysokim poziomie.

Paradoksalnie najlepszym ich meczem była niedzielna przegrana z Packers. To było starcie dwóch bardzo dobrych ekip, z których jedna (Packers), okazała się nieco lepsza. Tymczasem przeciwko Bucs i Raiders zobaczyliśmy drużynę znacznie słabszą, która może co najwyżej powalczyć o playoffy, ale na pewno nie o mistrzostwo NFL.

Część tych problemów to zapewne kontuzje, ale nie wszystkie. Niewątpliwie uraz Michaela Thomasa stanowi poważne osłabienie, ale brak sensownych opcji poza receiverem #1 to już kamyczek do ogródka GMa Mickeya Loomisa. Wydał spore pieniądze na pozyskanie Emmanuela Sandersa, ale ten jak na razie nie spisuje się na miarę 12 mln dolarów rocznie. Jared Cook nawet w najlepszych latach nie był równomiernie produktywnym zawodnikiem, a raczej graczem, który tu eksplodował, a tam przespał kilka meczów. Alvin Kamara może być najlepszym RB w NFL, ale produktywność graczy z tej pozycji na dłuższą metę jest ograniczona. Tysom Hill jak na razie służy głownie do wybijania własnej ofensywy z rytmu.

Jednak największym problemem jest Drew Brees. Oczywiście żarty z jego umierającego ramienia nie oddają całej prawdy. Rozgrywający Saints już od kilku lat nie jest bombardierem, a zabójczo precyzyjnym i powtarzalnym królem krótkiego dystansu. Trzy najlepsze lata w historii NFL jeśli chodzi o skuteczność podań? Trzy ostatnie lata Breesa. Jednak w tym roku celność go zawodzi. W tym roku Brees jest dopiero 8. jeśli chodzi o skuteczność podań w NFL przy zdecydowanie najkrótszych rzutach w NFL. Jego przeciętne podanie leci 4,8 jarda za linię wznowienia akcji, a u wszystkich innych QB w NFL przekracza 6 jardów. To sprawia, że jego CPOE to -2,9 pkt. proc., co stanowi 7. najgorszy wynik w lidze. Wszystkie te wskaźniki i tak znacząco polepszyły się po meczu z Packers.

Jeśli rozgrywający gra niemal wyłącznie krótkie piłki, a jego skuteczność nie jest wyjątkowa, to mamy do czynienia z… Teddym Bridgewaterem? Z pewnością nie z graczem, który jeszcze przed rokiem należał do absolutnej elity ligi.

Tu trzeba poczynić podobne zastrzeżenie jak w przypadku Josha Allena – to może być tylko efekt losowości i małej próby. Jednak o ile w przypadku Allena trajektoria formy jest rosnąca, u Breesa wyraźnie spada. I to Brees będzie miał większe problemy, by zagrać resztę sezonu na właściwym poziomie.

 

Chiefs klasą AFC

Minął niemal rok odkąd Ravens przegrali w sezonie zasadniczym. Gdyby wygrali w niedzielę, ich seria przedłużyłaby się do ponad roku (poprzednia porażka 29 września 2019). Ale na ich drodze stanęli Chiefs i kompletnie zdominowali rywala.

Lamar Jackson przyznał po meczu, że Chiefs zrobili właściwie to samo, co Titans w niespodziewanym zwycięstwie w zeszłorocznych playoffach. Byli gotowi na zone read i blitzowali na potęgę. Jackson nie miał czasu, by wykonać dalsze podania, a na krótkie już czekali dobrze tacklujący defensorzy Chiefs. Także receiverzy Ravens nie pomogli swojemu rozgrywającemu, upuszczając kilka piłek.

Chiefs, jak zwykle we wrześniu, wydają się nie do zatrzymania. Prędzej czy później ktoś znajdzie sposób, ale czy to wystarczy, by powstrzymać drużynę od pierwszej skutecznej obrony mistrzostwa od 16 lat?

Choć wydawało się to niemożliwe, Patrick Mahomes wrócił jeszcze lepszy. To nie tak, że Ravens nie wywierali presji. Ale on sobie z niej nic kompletnie nie robił. W tym roku dołożył do swojego repertuaru te subtelne ruchy w kieszeni, które pozwalają przepuścić szarżującego pas rushera, jednocześnie utrzymując platformę do rzutu. Te z których słyną ci najlepsi pocket passerzy: Brady, Brees, Peyton Manning. Ale dodatkowo Mahomes potraf po prostu uciec z kieszeni i wykonać rzut, po którym defensorom opadają ręce.

Styl, w jakim Chiefs pokonali najgroźniejszego rywala mówi jedno: to wciąż oni są największym faworytem, nie tylko AFC, ale całej NFL.

 

COVID w Nashville

Sobotni test na obecność wirusa SARS-COV-2 dał pozytywny wynik u Shane’a Bowena, trenera linebackerów Tennessee Titans. Szkoleniowiec nie pojechał do Minnesoty z drużyną. Jednak poniedziałkowe testy dały pozytywne wyniki u trzech zawodników i pięciu trenerów, choć żaden nie ma objawów. Klubowe obiekty są zamknięte przynajmniej do soboty. Póki co nie trenują również Vikings, choć oni mogą wrócić wcześniej, jeśli nowe testy nie pokażą żadnych zachorowań. Mecze obu drużyn stoją pod znakiem zapytania, bo czy sprawiedliwie jest zmuszać do gry drużyny, które nie mogły trenować i szykować się do meczu pod kątem konkretnego rywala?

Czy stawia to pod znakiem zapytania sezon? Na razie nie. Nie sposób kontrolować rozprzestrzeniania się choroby w 100% przy tak dużej grupie zaangażowanych osób. Było wiadomo, że prędzej czy później do tego dojdzie i NFL jest gotowa. Teraz najważniejsze to ograniczyć szkody, jakie wybuch epidemii poczyni w zapewnieniu drużynom równych szans do rywalizacji. Oczywiście zakładając, że choroba nie spowoduje trwałego paraliżu drużyny Titans i/lub Vikings. Wówczas problem byłby dużo poważniejszy.

Zarażenie SARS-COV-2 może nie wychodzić w testach nawet do 7 dni. Wygląda na to, że włodarzy NFL czeka nerwowy tydzień.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

2. Z notatnika medyka:

3. Jak ocenić Raiders? Tydzień temu w niezłym stylu pokonali Saints, w niedzielę w kiepskim stylu ulegli Patriots. Jedno jest pewne – bycie fanem Raiders to szalona jazda bez trzymanki.

4. Philadelphia Eagles sięgnęli w tym tygodniu nowego dna. Nie tylko zremisowali z Bengals, ale dodatkowo trener Doug Pederson zrezygnował z możliwości kopania z 62 jardów na 18 sekund przed końcem dogrywki. Zamiast tego Orły puntowały. I pomyśleć, że kilka lat temu ta drużyna na agresywnym playcallingu zbudowała mistrzowski sezon.

5. Po pierwszym spotkaniu trzech braci w jednym meczu NFL od 1927 r. najlepszy humor ma niewątpliwie TJ Watt. Jego Steelers wygrali, a najmłodszy z braci zaliczył sack i cztery QB hity. Derek również znalazł się po wygrywającej stronie, ale nie zapisał się w statystykach, a na domiar złego doznał urazu. Jednak najgorzej skończył się dzień JJ-a, którego niemal kompletnie zneutralizowała linia Steelers, a jego Texans zeszli z boiska pokonani.

6. Rezerwy przetrzebionych przez kontuzje 49ers kompletnie zdominowały New York Giants. I pomyśleć, że ktoś w Nowym Jorku dalej uważa, że GM Dave Gettleman zna się na swojej robocie.

7. Atlanta Falcons drugi tydzień z rzędu roztrwonili wysoką przewagę. Tym razem Chicago Bears odrobili 16 punktów w czwartej kwarcie. Napisałbym coś więcej, ale nie chcę kopać leżącego.

8. A jeśli przy Bears jesteśmy, to Matt Nagy podjął decyzję, która od początku była dla mnie oczywista, i posadził Mitcha Trubiskiego na ławce. Comeback poprowadził Nick Foles. Wygląda na to, że Trubisky zagrał swój ostatni mecz w Chicago (pomijając ewentualne kontuzje Folesa).

 

Zostań mecenasem bloga:




  1. Przy założeniu, że salary cap w 2021 r. wyniesie 175 mln, a Saints nie wydadzą ani nie zaoszczędzą już żadnych pieniędzy w tym roku.
Exit mobile version