Site icon NFL Blog

NFL, tydzień 17 – Potknięcie Chiefs

Gdyby sezon wciąż liczył sobie 17 kolejek, Tennessee Titans rzutem na taśmę wywalczyliby pierwsze miejsce w AFC przed playoffami. W ostatnim tygodniu wiele może się zdarzyć, ale najprawdopodobniej taki układ tabeli pozostanie niezmieniony. A to oznacza, że porażka Chiefs z Bengals będzie miała ogromne konsekwencje.

W podsumowaniu tygodnia najwięcej miejsca poświęcę walce o pozostałe miejsca w playoffach. Ale będzie też trochę o trenerach na gorących stołkach oraz o przesadnym ryzykanctwie.

 

Końcówka meczu Kansas City Chiefs i Cincinnati Bengals była fascynująca na wielu poziomach. Na 2:10 przed końcem czwartej kwarty przy remisie Bengals mieli 3&1 na dwa jardy od pola punktowego rywali. Andy Reid wciąż miał do dyspozycji dwie przerwy na żądanie. Zac Taylor i jego sztab stanęli przed trudną decyzją. Oczywiście Bengals musieli w tej sytuacji zdobyć jakieś punkty. Ale jednocześnie nie chcieli zostawić KC za dużo czasu na zegarze. Oddanie Patrickowi Mahomesowi piłki na dwie minuty przed końcem z dwoma przerwami na żądanie to proszenie się o kłopoty. I to mimo że w drugiej połowie w trzech posiadaniach piłki atak KC zdołał wywalczyć tylko trzy punkty – jeden FG i dwa punty.

Bengals zdobyli jeden jard i nową pierwszą próbę. I tu zaczęło się robić jeszcze ciekawiej. Czy priorytetem jest spalenie zegara i wykorzystanie wszystkich czterech prób, czy może jednak zdobycie przyłożenia? Czy lepiej dać Mahomesowi dwie minuty, ale z koniecznością przejścia całego boiska, czy może trochę ponad minutę, ale z mniejszym dystansem do przejścia, bo wystarczy FG?

Ekipa z Cincinnati dwukrotnie próbowała nieudanego QB sneaka. To zagrywka o bardzo dużych szansach powodzenia, jeśli do celu brakuje zaledwie jednego jarda. A jednak Bengals dwukrotnie się nie udało. Joe Burrow nie jest najlepszy w tego typu zagraniach, ale czy to faktycznie były próby zdobycia punktów, czy raczej spalenia zegara? Tony Romo w transmisji sugerował, że to drugie, ale trudno mieć pewność.

W trzeciej próbie na pewno mieliśmy próbę zdobycia przyłożenia, ale Joe Mixon został zatrzymany. I wówczas nadeszła czwarta próba na 0:58 przed końcem meczu. Chiefs bez timeoutów. Kopać czy rozgrywać czwartą próbę?

„Na oko” wydawało mi się, że matematycznie lepszą decyzją byłoby pójście po siedem punktów. Ale to nieprawda. Modele Ben Baldwina i EdjSports sugerowały, że znacznie większą szansę na wygranie dawało Bengals kopniecie z pola. Warto przy tym zauważyć, że oba te modele uwzględniają kim są rywale, czyli „efekt Mahomesa”. Nawet niezwykle produktywna ofensywa KC nie miała zbyt wielu szans, by choćby doprowadzić do wyrównania po skutecznym kopnięciu z pola. Uwzględniając, że obrona Cincy nie należy do najlepszych w NFL (choć nie należy też do najgorszych).

Także model ESPN mówił „nie wygłupiajcie się, kopcie”. Jedynie model Next Gen Stats faworyzował rozgrywanie czwartej próby.

Tymczasem Bengals rozegrali czwartą próbę. I to dwa razy, bo przy pierwszym podejściu mieliśmy wzajemnie znoszące się kary przeciwko obu drużynom i powtórkę próby. Za drugim razem sędziowie rzucili flagę za defensywny holding, co dało nową pierwszą próbę atakowi i pozwoliło zużyć cały pozostały czas przed decydującym kopnięciem z pola.

Czyli dobra decyzja? W końcu Bengals dzięki temu wygrali, a gdyby kopnęli wcześniej, Chiefs mogliby jeszcze wyrównać, a nawet zdobyć zwycięskie przyłożenie. Nie. Jak wielokrotnie pisałem, kryterium podjęcia decyzji nie może być znajomość jej efektów („Analiza wsteczna zawsze skuteczna”). Z reguły bycie agresywnym się opłaca. Tym razem Taylor i Bengals przesadzili z ryzykiem. Udało im się, ale rozgrywanie tej czwartej próby nie było racjonalną decyzją w oparciu o rzeczowe przesłanki a raczej panicznym strachem przed oddaniem piłki Mahomesowi. Przy czym w drugiej połowie meczu Mahomes miał dwie akcje powyżej 10 jardów: 17-jardowy solowy bieg, gdy nie mógł znaleźć niekrytego kolegi i 11-jardowy checkdown do running backa.

Jak w ogóle doszło do tego, że Chiefs, prowadzący 28:17 do przerwy, znaleźli się w takiej sytuacji? Wielu fanów KC wskaże na sędziów, którzy faktycznie rzucili kilka wątpliwych flag przeciwko drużynie z Missouri1. Jednak to nie sędziów, a wątpliwe decyzje w defensywie należy winić w tej sytuacji.

Ja’Marr Chase zaliczył w niedzielę 266 jardów po złapanych podaniach. To 15. najbardziej produktywny mecz receivera w historii NFL, 6. najlepszy w XXI wieku i najlepszy w wykonaniu debiutanta. Na nieco ponad 3 minuty przed końcem meczu Bengals stanęli w obliczu 3&27 na 41. jardzie połowy KC. Jak w tej sytuacji można było pozostawić Chase’a w sytuacji jeden na jednego? To praktycznie jedyny człowiek na boisku, który mógł to konwertować. A jednak Chiefs nie uznali za stosowne, by go podwoić, czy choćby przesunąć safety w jego stronę. Tak jak przez większość meczu receiver Begnals mógł się cieszyć pojedynczym kryciem.

Sam Joe Burrow na pomeczowej konferencji prasowej, zapytany o tę akcję, odpowiedział: „Pomyślałem jeb… to (ef it), Ja’Marr gdzieś tam jest i rzuciłem w jego stronę”. Oczywiście to nie do końca była „zdrowaśka” na ślepo, ale sens jest prosty – to nie była jakaś cudownie rozrysowana akcja, a absolutnie wszyscy, poza defensywnym playcallerem Chefs, zdawali sobie sprawę, że piłka pójdzie w tym kierunku.

To nie ta jedna akcja zdecydowała o porażce. Krycie Chase’a wołało o pomstę do nieba cały mecz, a Danny Sorensen tradycyjnie kompletnie pogubił się w kryciu dając jedno z przyłożeń rywalom praktycznie za darmo. To bardzo niepokojące sygnały, bo w ostatnich tygodniach defensywa Chiefs wreszcie sprawowała się znacznie lepiej niż na początku sezonu. A rewanż z Bengals może nastąpić już za trzy tygodnie, bo niewykluczone, że te drużyny spotkają się w Divisional Round, choć prawdopodobnie to Chiefs będą gospodarzami tego spotkania.

Zwycięstwo zapewniło Bengals wygraną w AFC North po raz pierwszy od sezonu 2015. Czy przełoży się to na pierwszą wygraną w playoffach od sezonu 1990?

 

Kto wchodzi, kto wypada

Z porażki Chiefs skorzystali Titans. Wygrali z Dolphins w świetnym stylu i weszli na pierwsze miejsce w AFC. O ile ich wygrana nie jest specjalnym zaskoczeniem, o tyle styl i rozmiar jak najbardziej. Dolphins wygrali siedem ostatnich meczów i choć trudno uznać ich rywali podczas tej serii za śmietankę NFL, to jednak taka seria zawsze budzi szacunek. Tymczasem Titans kompletnie ich rozbili w każdym elemencie gry. Co gorsza dla Miami, po raz kolejny w ważnym meczu kompletnie zawiódł Tua Tagovailoa i klub w offseason będzie musiał poważnie zastanowić się nad pozycją rozgrywającego na kolejne lata.

Na razie w AFC znamy pięciu uczestników playoffów i trzech zwycięzców dywizji. Teoretycznie Patriots mogą jeszcze wyprzedzić Bills, jeśli ci drudzy przegrają w ostatniej kolejce z Jets. Już przeciwko Falcons było blisko – zakończyli mecz z passer ratingiem 17.0. Wcześniej drużyny NFL przegrały 22 mecze z rzędu, kończąc z passer ratingiem 17 albo słabszym. Buffalo uratowała dobra gra biegowa i umiejętność podtrzymywania serii ofensywnych – konwertowali 7 z 13 trzecich i czwartych prób, podczas gdy Falcons tylko 1 z 8.

O dwa pozostałe miejsca w playoffach AFC walczy w teorii pięć drużyn. Ravens, poza wygraną, potrzebują jeszcze odpowiedniego układu trzech innych meczów i są na najgorszej pozycji z tej grupy. Najprawdopodobniej jedno z miejsc zajmą Colts, którym potrzeba tylko wygranej z fatalnymi Jaguars. Taki wynik eliminuje od razu Ravens i Steelers. Drugie z miejsc zajmie zwycięzca quasi-playoffowego pojedynku między Raiders i Chargers.

Tymczasem w NFC pierwsze miejsce przed playoffami zapewnili sobie Green Bay Packers. Wygrali w imponującym stylu z Vikings, a sukcesu nie umniejsza nawet fakt, że rywale musieli wystawić rezerwowego rozgrywającego po pozytywnym teście Kirka Cousinsa na COVID. W nagrodę mogą dać odpocząć starterom w ostatniej kolejce. Od odpoczynku nawet ważniejsze może być uniknięcie kontuzji.

W NFC do rozdania pozostało już tylko jedno miejsce. Najważniejszy będzie wyjazdowy mecz 49ers w Los Angeles. W przypadku zwycięstwa Rams, to Barany zapewnią sobie pierwsze miejsce w dywizji i rozstawienie z dwójką przed playoffami. Ten scenariusz otwiera też drogę do playoffów Saints, którzy będą wówczas musieli pokonać Falcons. Jeśli wygrają 49ers, to ekipa z San Francisco zapewni sobie dziką kartę w playoffach, a Cardinals otrzymają szansę na przeskoczenie Rams w tabeli. W takim scenariuszu Saints są poza playoffami.

Tak czy inaczej do postseason wejdą Eagles, którzy mieli świetną końcówkę sezonu, wygrywając 6 z 7 kolejnych meczów. Ostatni mecz grają przeciwko Cowboys. Drużyna z Dallas po porażce u siebie z Cardinals praktycznie straciła szansę na rozstawienie z numerem wyższym niż 4 – teoretycznie mogą być nawet rozstawieni z dwójką, ale w praktyce szanse są znikome. Czy zagrają na 100%? Orły mogą liczyć jeszcze na 6. lokatę w NFC, ale nie wydaje się, by miała ona być znacząco lepsza niż 7. Pytanie czy oni również nie będą starali się ochronić starterów.

 

Trenerzy na gorących krzesłach

Przed nami czarny poniedziałek. Co roku w pierwszy poniedziałek po zakończeniu sezonu zasadniczego dochodzi do zwolnień trenerów i generalnych managerów, którzy nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Jak na razie pracę stracili Jon Gruden w Las Vegas i Urban Meier w Jacksonville. Kto jeszcze może/powinien do niego dołączyć (kolejność przypadkowa)?

Joe Judge (New York Giants)

Po dwóch sezonach na stanowisku szkoleniowca NYG Judge może „pochwalić się” bilansem 10-22. Co gorsza drużyna kompletnie się nie rozwija, a Daniela Jonesa tylko najbardziej niepoprawni optymiści mogą uważać za wartościowego QB. Zarząd klubu zdążył już publicznie ogłosić, ze Judge zostaje, ale ten plecie publicznie takie banialuki, jakby chciał dać swojemu szefostwu pretekst do rozwiązania z nim umowy. Na konferencji prasowej wyjawił, że widać w drużynie wiele pozytywów (które widzi tylko on), że byli gracze Giants, którzy w innych drużynach zarabiają więcej dzwonią do niego i mówią, że chcieliby grać w Giants (tę bzdurę pięknie obalił Bill Barnwell), a także wspomniał, że w 2018 r. sztab, w którym pracował chcieli zwolnić w połowie sezonu (był wówczas koordynatorem special teams w Patriots, którzy w połowie sezonu mieli bilans 6-2, na pewno Robert Kraft chciał wówczas zwolnić Belichicka).

Vic Fangio (Denver Broncos)

Kończy się trzeci rok pod wodzą Fangio w Denver. Ten sezon to ewidentny postęp w stosunku do sezonu 2020, ale i tak drużyna szósty sezon z rzędu przegapi playoffy, a Fangio jeszcze ani razu nie wypracował dodatniego bilansu. Sytuacja na rozegraniu jest kiepska, bo trudno uznać Teddy’ego Bridgewatera za długoterminową opcję. Czy dobra postawa defensywy w tym roku kupi szkoleniowcowi jeszcze jeden sezon?

Kyle Shanahan (San Francisco 49ers)

Zwolnienie Shanahana, trenera, który zaledwie dwa sezony temu doprowadził drużynę do Super Bowl, może się wydawać szalone. Jednak jeśli Niners przegapią playoffy, może do tego dojść. To piąty sezon trenera z klubem, a jak na razie tylko raz miał na koncie pozytywny bilans (ten sezon będzie takim drugim) i tylko raz awansował do playoffów. Jasne, był to spektakularny sezon, ale przez pięć lat wypracował bilans 38-42 (i 2-1 w playoffach). Czy szefostwo klubu będzie zadowolone z jednego dobrego sezonu i czterech w najlepszym razie kiepskich?

Pete Carroll (Seattle Seahawks)

Przez 12 lat Carroll zanotował 9 sezonów na plusie, 9 awansów do playoffów, dwa razy wygrał NFC i raz Super Bowl. Czy takiego trenera można zwolnić po jednym nieudanym sezonie? Problem polega na tym, że od kilku lat Seattle stopniowo się osuwają. Jak na razie Russell Wilson maskował niedostatki drużyny, ale w tym roku stracił kilka meczów z powodu urazu, a nawet gdy grał nie był do końca sobą. Nie jest specjalną tajemnicą, że rozgrywającemu nie podobają się porządki w klubie. Carroll ma szersze uprawnienia dotyczące budowy składu niż większość szkoleniowców w NFL. Tymczasem z roku na rok ten skład jest coraz słabszy. Albo do drużyny trafiają niewłaściwi gracze albo sztab trenerski nie potrafi ich odpowiednio wyszkolić i wykorzystać. Tak czy inaczej czas na decyzję: albo zmieniamy trenera i próbujemy budować mistrzowską ekipę wokół Wilsona albo sprzedajemy Wilsona za królewski okup i przystępujemy do pełnowymiarowej przebudowy.

Matt Rhule (Carolina Panthers)

Gdyby nie potworne zamieszanie w Jaguars, to Panthers mogliby się ubiegać o zaszczytne miano najbardziej dysfunkcyjnej organizacji w tegorocznej NFL. Chaotyczne ruchy Rhule’a nie pomagają. Ciągłe zmiany na rozegraniu, brak pomysłów na naprawę sytuacji i rzucenie w kiepskim stylu swojego koordynatora ofensywy pod pociąg w roli kozła ofiarnego. Trudno mi znaleźć jeden argument, by dać temu szkoleniowcowi jeszcze jedną szansę.

Matt Nagy (Chicago Bears)

Nie udało się z Trubiskim, nie udało się z Fieldsem. Nagy został sprowadzony, by zbudować silną ofensywę i wychować młodych rozgrywających. Ani jedno ani drugie mu się nie udało. Najwyraźniej nie spakował magicznej różdżki Andy’ego Reida, gdy po 10 latach opuszczał jego sztab trenerski.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika medyka:

2. Z notatnika statystyka

3. Początkowo chciałem napisać coś więcej o Antonio Brownie, ale w gruncie rzeczy szkoda czasu. Zawodnik w trakcie meczu zdjął koszulkę i pady, rzucił je w trybuny, półnagi pomaszerował do szatni, po czym zażądał od policji eskorty na lotnisko i poleciał do domu. Chciałbym wierzyć, że otrzyma niezbędną pomoc psychiatryczną, ale w takich sytuacjach niezbędna jest współpraca osoby leczonej, a na tą chyba nie ma co liczyć.

4. W poniedziałkowy wieczór kibice mieli okazję obejrzeć pokaz indolencji ofensywnej z obu stron. Steelers zaliczyli 2,27 jarda netto na próbę podaniową, a Browns 2,96.

5. W tym samym meczu kibice w Pittsburghu owacyjnie pożegnali Bena Roethlisbergera, który prawdopodobnie zagrał ostatni domowy mecz w barwach Steelers. Big Ben miał ciekawą karierę na boisku, znacznie mniej poza nim. Ma na koncie sporo sukcesów, ale jego ostatnie lata to spadek z klifu i powolne zagrzebywanie się w mule gdzieś na dnie. Czas najwyższy skończyć karierę, ale na podsumowanie jeszcze przyjdzie czas po sezonie.

6. Ravens przegrali pięć meczów z rzędu i niemal pewne playoffy zmieniły się w niemal pewny koniec sezonu. Aż cztery z tych porażek ponieśli różnicą jednego lub dwóch punktów. Trzeba jednak zauważyć, że we wcześniejszej części sezonu wygrali cztery mecze z rzędu zakończone różnicą trzech lub mniej punktów, więc trudno tu mówić o jakimś wyjątkowym pechu.

7. Tydzień po Super Bowl Washington Football Team, znani niegdyś jako Redskins, a obecnie także WTF Team mają ujawnić nową, stałą nazwę. Wśród finałowych propozycji podobno jest również znane i lubiane Washington Football Team. Ciekawe czy ten wiekopomny event przykryje fakt, że ten Team nie jest za dobry w Football?

 

Zostań mecenasem bloga:




  1. Kansas City, jak sama nazwa wskazuje, leży w stanie Missouri. Nikt nie obiecywał, że będzie logicznie
Exit mobile version