Linia defensywna Giants Wrocław oraz Jamal Schulters zdominowali VIII Superfinał PLFA, co oznacza, że tytuł po rocznej banicji nad morzem wraca do Wrocławia. Szkoda tylko, że nie do Devils 😉
Od początku stało się jasne, że tak jak zeszłoroczny finał był meczem ofensywny, tak w tegorocznym spotkaniu będą dominowały defensywy. Obie linie defensywne bardzo dobrze penetrowały i nie pozwalały na rozwinięcie skrzydeł running backom. Długo utrzymywał się wynik 0:0, a ofensywy obu drużyn nie były w stanie nic wygenerować, nawet gdy po przechwycie Eagles znaleźli się 30 jardów od pola punktowego rywali.
Przełamanie nastąpiło oczywiście za sprawą defensywy. gracze Giants zsackowali Shane’a Gimzo w jego własnym polu punktowym na safety. Chwilę później ofensywa Giants przemaszerowała boisko, a całość wykończył 1-jardowym biegiem Jamal Schulters. Szkoda tylko, że, jak pokazały powtórki, do pola punktowego zabrakło mu kilkudziesięciu centymetrów. Nie mam tu pretensji do sędziów, bo akcja faktycznie była piekielnie trudna do oceny, ale może na przyszły rok warto pomyśleć nad jakimś systemem sprawdzania akcji na powtórkach na wzór NCAA, skoro mamy takie możliwości techniczne?
Eagles mogli zdobyć pierwsze punkty jeszcze przed przerwą, tylko najpierw nerwowa końcówka i kiepskie zarządzanie zegarem pozbawiło ich szansy na przyłożenie, a potem nie trafili field goala, więc na przerwę schodzili przegrywając 9:0.
Po przerwie szybko zrobiło się 16:0. Giants pokazali, że są bardziej wszechstronni w ataku. Linia ofensywna zaczęła lepiej torować drogę Schultersowi, który skrzętnie wykorzystywał szanse, a Bartosz Dziedzic, mimo zaledwie 19 lat na karku, grał lepiej niż jego vis a vis, Shane Gimzo. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że reciverzy Dziedzica maskowali jego drobne niedokładności, podczas gdy reciverzy Gimzo upuścili kilka naprawdę niezłych podań.
Eagles w drugiej połowie nieco zmienili sposób gry. Zaczęli biegać bardziej do linii bocznej, stosować podania typu screen, w samej końcówce udało im się nawet uruchomić klasyczną grę podaniową. Jednak obrona Giants szybko się w tym wszystkim połapała.
MVP zasłużenie zdobył Schulters, jednak ja przyznałbym tą nagrodę zbiorowo defensywie Giants. Dawno już nie widziałem tylu zatrzymań na linii wznowienia akcji lub wręcz na ujemne jardy. Shane Gimzo grał bardzo słabo, ale ogromna w tym zasługa linii defensywnej Giants, która znęcała się nad nim bezlitośnie i sackowała raz po raz.
Oba zespoły udowodniły, że faktycznie mają najlepsze defensywy w Polsce. Jednak to Giants potrafili lepiej dostosować się do sytuacji na boisku i mieli bardziej wszechstronną ofensywę. To oni potrafili uruchomić grę podaniową, która może nie stanowiła gigantycznego (nomen omen) zagrożenia, ale rozciągnęła obronę na tyle, żeby zrobić miejsce Schultersowi. Wrocławianie wygrali w pełni zasłużenie. Może i defensywa wygrywa mistrzostwa, ale bez zdobywania punktów nie sposób osiągnąć końcowego sukcesu.
Po meczu przyznano nagrody indywidualne za cały sezon. Poniżej lista i moje komentarze.
Najlepszy QB i MVP – Sedrick Harris (Devils Wrocław)
Nawet jako fan Devils mam wrażenie, że MVP należało się Schultersowi. Co do nagroda dla najlepszego QB pełna zgoda.
Najlepszy WR – Dawid Tarczyński (Devils Wrocław)
Hmmm… Clarence Anderson wyróżniał sie bardziej jako special teamer. MP3 (Mark Philmore) był w cieniu Schultersa. Więc chyba jednak Tarczyński.
Najlepszy RB – Jamal Schulters (Giants Wrocław)
Najlepszy OL – Babatunde Aiyegbusi (Giants Wrocław)
W tych dwóch przypadkach nie ma o czym gadać.
Najlepszy DL – Konrad Paszkiewicz (Warsaw Eagles)
Przyznaję bez bicia, że nie mam swojego kandydata, choć w finale Paszkiewicz nie imponował.
Najlepszy LB – Marc Avery-Erckhart (Warsaw Eagles)
Nie mam zastrzeżeń.
Najlepszy DB – Adam Lary (Devils Wrocław)
Tak. W kluczowych momentach najważniejszych meczów to on wykonywał najważniejsze akcje w obronie.
Najlepszy kicker – Krzysztof Wis (Devils Wrocław)
Wobec ogólnej degrengolady w ligowej kicking game Wis zdobył tę nagrodę chyba przez zasiedzenie. Może jednak Dawid Pańczyszyn? Wisa należałoby raczej docenić za dokonania w defensywie, choć Lary faktycznie miał lepszy sezon.
Na Stadion Narodowy przyszło tym razem tylko 16,5 tys. kibiców. To ponad 6 tys. mniej niż w zeszłym roku. Taka sytuacja musi być dzwonkiem alarmowym dla władz PLFA, ale więcej o moich obserwacjach z punktu widzenia kibica napiszę jeszcze w tym tygodniu.
Póki co gratulacje dla obu zespołów, które stworzyły naprawdę niezłe widowisko, a zwłaszcza dla nowych mistrzów Polski. Zawodnicy mają zasłużone wakacje. Na boiska PLFA wracamy w marcu 2014, a już za niespełna 2 miesiące kickoff w NFL, więc zaglądajcie na bloga i lajkujcie jego profil na Facebooku!