W piątkowym wpisie próbowałem odpowiedzieć na pytanie czy „defensywa zdobywa mistrzostwa”. Dziś druga z powtarzanych bezrefleksyjnie mądrości, czyli że „Seahawks wyznaczają nowy standard budowy defensywy”.
Z tym że „Seahawks staną się nową dynastią” jeszcze ewentualnie mogę się zgodzić, choć nie jest to takie oczywiste, jak wydaje sie to różnym gadającym głowom. Jednak defensywa Seahawks nie wyznaczy nowych standardów. To była po prostu defensywa jedyna w swoim rodzaju, której jeszcze długo nie zobaczymy, o ile w ogóle. To jest defensywa, którą postawimy w jednym rzędzie z Bears ’85, Ravens ’00 i Bucs ’02. A każda z tych drużyn dotarła na szczyt tylko raz.
Z czego to wynika? Moim zdaniem z faktu, że w Seattle udało się zgromadzić bezprecedensową grupę talentów, która w najbliższym czasie po prostu musi ulec rozbiciu.
Zacznijmy jednak z innej strony. Sukces Seattle jest niepodważalnym triumfem trenera Pete’a Carolla i jego defensywy. Jednak Caroll nie wymyślił niczego nowego. Jego Cover 3 jest defensywą od lat znaną i stosowaną. Jednak dzięki sile swojej secondary, Carroll mógł ją implementować niemal w każdej akcji. Jednocześnie zdolności gry 1-1 jego cornerbacków sprawiały, że mógł wyeliminować największą słabość klasycznej Cover 3, czyli podatność na krótką grę podaniową do skrzydeł (typu WR screen).
To nie przypadek, że w NFL stosuje się tak wiele różnych schematów defensywnych i spędza mnóstwo czasu, żeby opracować sposoby maskowania ustawienia graczy. Dlaczego? W erze salary cap nie da się stworzyć formacji bez słabych punktów. Zawsze znajdzie się jakieś słabe ogniwo, które spróbuje zaatakować obrona rywala.
Dominująca na początku tego stulecia obrona Steelers koordynatora Dicka LeBeau znana była właśnie z tego, że używa fire zone blitz. Kiedyś napiszę więcej na jego temat, na razie powiem tylko, że głównym celem fire zone blitz jest wywołanie jak największego zamieszania i niepewności poprzez masę symulowanych blitzów. Innymi słowy część obrońców udaje, że blitzuje, ale w momencie snapu schodzą do krycia strefą, inni udają, że będą kryli reciverów, ale blitzują. Chodzi o to, żeby o-line pogubiła się i przepuściła któregoś z blitzerów albo żeby QB podał w stronę gracza, który schodzi do krycia, choć wydawało się, że będzie bliztował. Jest to schemat, który ma być maksymalnie agresywny, ale jednocześnie umożliwić stworzenie przewagi liczebnej w jakimś sektorze boiska. Nie damy rady 1-1, to przygnieciemy was przewagą liczebną.
Nie myślcie, że tu nie trzeba dobrych zawodników. Oczywiście, że trzeba. Ale nie 11 ponadprzeciętnych. W wersji Cover 3 z Seattle liczymy, że pass rush poradzi sobie 1-1, czasem nawet przeciwko podwojeniu, linebackerzy wytrzymają pojedynki na krótki i średni dystans z TE i RB, a cornerbackowie pokryją skrajnych reciverów 1-1. I do tego fenomenalny Earl Thomas, który czyści wszystko na środku boiska.
Seattle zebrało wyjątkową grupę, której po prostu nie utrzymają. Dlaczego? Pieniądze. W Super Bowl grali głownie paczką nickel, więc poniżej macie 11 facetów, którzy najczęściej grali na boisku i kwotę, jaką obciążają salary cap.
DE Chris Clemmons – 8.17 mln
DT Michael Bennet – 4.8 mln
DE Cliff Avril – 3.75 mln
WLB Bruce Irvin – 1.93 mln
ILB Bobby Wagner – 0.98 mln
SLB Malcolm Smith – 0.56 mln
CB Richard Sherman – 0.6 mln
FS Earl Thomas – 2.9 mln
SS Kam Chancellor – 3.88 mln
CB Byron Maxwell – 0.58 mln
nickel Walter Thurmond – 0.6 mln
W sumie: 28.75 mln
Możemy też zamiast Chrisa Clemmonsa wstawić Benneta (który nominalnie jest DE), a na środek linii wstawić nominalnego DT Brandona Mebane i suma spadnie nam o kolejne 3 mln. Ale nie chodzi o konkretną kwotę, tylko o rząd wielkości. To tylko 6.35 mln więcej, niż będzie kosztował Lions Ndamukong Suh. Gracz owszem znakomity, ale czy naprawdę wart tyle co prawie cała defensywa Seattle? Na pewno nie.
Problem Seahawks polega na tym, że jest to grupa, której nie sposób utrzymać. Poza d-line i Chancellorem wszyscy wymienieni wyżej gracze grają na swoich debiutackich kontraktach. Oznacza to, że zarabiają dużo mniej niż zgarną na wolnym rynku, kiedy skończą się ich umowy, ale także, że zostali wybrani w trzech ostatnich draftach (wyjątek: Earl Thomas).
Tak więc żeby zbudować taką defensywę trzeba mieć sporo szczęścia. Wymaga to nagromadzenia udanych wyborów w kilku draftach z rzędu. No i nie zapominajmy, że ktoś musi też grać w ofensywie. A może Seattle po prostu mają tak genialnych skautów?
Bruce Irvin, Bobby Wagner i Earl Thomas zostali wybrani w pierwszych dwóch rundach draftów. Ale Richard Sherman, Byron Maxwell i Malcolm Smith zostali wybrani w 5., 6. i 7. rundzie draftu 2011. Każda drużyna zrezygnowała z ich usług przynajmniej czterokrotnie, łącznie z Seahawks. Z czterech graczy wybranych przed Shermanem dwóch nie było w tym roku w składzie Seattle. Kolejnych dwóch wybranych przed Smithem nie zagrało w barwach Seahawks ani jednego meczu. Trochę szczęścia też jest niezbędne.
Thomas ma przed sobą jeszcze rok ważnego kontraktu, ale zapewne zaczną już z nim rozmawiać o jego przedłużeniu. Kam Chancellor, wybrany w tym samym roku co Thomas, dostał już nową umowę (gracze wybrani w pierwszej rundzie draftu mają wbudowaną w kontrakt opcję pozwalającą go przedłużyć o rok ponad typowe cztery lata). Ostatni rok kontraktu mają też przed sobą Maxwell, Sherman i Smith. Za rok w tej samej sytuacji znajdą się Bobby Wagner i Russel Wilson (Irvin jest wybrany w pierwszej rundzie, więc można zastosować roczną opcję). A od tego sezonu zaczyna obowiązywać nowa umowa Percy’ego Harvina, który przez najbliższe pięć lat będzie obciążał budżet płacowy Seahawks ośmiocyfrową kwotą.
Zastanówmy się ile kosztowałaby defensywa, gdyby Thomas, Sherman, Irvin i Wagner dostali umowy w wysokości średniej pięciu najwyższych płac na ich pozycji (czyli franchise tag, ale pewnie na tyle mniej więcej wyceni ich rynek). Maxwellowi dam 75% (nie jest tak ceniony jak Sherman), a Thurmondowi 60%. Problem mam ze Smithem, bo został MVP Super Bowl co podbije jego wartość, ale tak naprawdę do tej pory był jedynie solidnym rezerwowym. Dajmy mu 50%.
DE Chris Clemmons – 8.17 mln
DT Michael Bennet – 4.8 mln
DE Cliff Avril – 3.75 mln
WLB Bruce Irvin – 11 mln
ILB Bobby Wagner – 11 mln
SLB Malcolm Smith – 5.5 mln
CB Richard Sherman – 11.3 mln
FS Earl Thomas – 8.1 mln
SS Kam Chancellor – 3.88 mln
CB Byron Maxwell – 8.48 mln
nickel Walter Thurmond – 5.65 mln
W sumie: 81.63 mln
Jeśli doliczymy do tego jakieś 15 mln, które kosztował będzie Russel Wilson i ok. 12 mln, które co roku pożera Percy Harvin, otrzymujemy nagle liczbę, która ledwo pozwala na zatrudnienie debiutantów. A reszta ofensywy i rezerwowi? Nawet jeśli byłem trochę za hojny dla „Legion of Boom” widzicie jak trudnym zadaniem będzie utrzymanie tej grupy razem.
Oczywiście możemy stwierdzić, że Pete Carroll ma rękę do cornerbacków i w kolejnych draftach z łatwością zastąpią Shermana czy Maxwella, przedłużą Thomasa, dadzą odejść Smithowi etc. Tak czy inaczej jednak ta defensywa będzie na pewno kosztowała więcej.
Jest jeszcze jeden czynnik: kontuzje. W NFL pytanie nie brzmi czy przydarzą się kontuzję tylko kiedy się przydarzą. Co jeśli Sherman skręciłby sobie kostkę nie w Super Bowl, a w finale NFC przy swojej fenomenalnej ostatniej akcji? Co jeśli Earl Thomas uległby urazowi? Myślicie, że ktoś w Seattle byłby w stanie ich zastąpić? Irvin, Wagner, K.J. Wright i Smith to właściwie jedyni wartościowi linebackerzy w składzie Seahawks. Wright doznał kontuzji i zastąpił go Smith. Ale co jeśli doznałby jej ktoś jeszcze? A płacenie więcej podstawowym graczom zawsze wpływa negatywnie na głębię składu. W tym roku defensywa Seahawks była jedną z najzdrowszych w NFL, ale nie można liczyć, że tak pozostanie zawsze.
Defensywa Seahawks dowiodła swojej wartości. na pewno będzie wnikliwie studiowana w offseason i we wrześniu pewnie zobaczymy pewne jej elementy w innych klubach. Ale powtórzenie tego, co dokonali w tym roku będzie moim zdaniem niemożliwe. Nawet dla samych Seahawks.
Seattle ma jeszcze rok względnego spokoju. W przyszłym sezonie ta defensywa zapewne pozostanie w z grubsza niezmienionym składzie. Demontaż zacznie się zapewne po sezonie 2014. Zapewniam was jednak, że trenerzy, zwłaszcza w NFC West, studiują już wnikliwie tę defensywę i wymyślają jak ją pokonać. NFL nigdy nie pozostaje długo w stagnacji i dlatego jest tak atrakcyjna. Defensywa Seattle pozostanie mocna jeszcze przynajmniej kilka lat, ale ta, którą mieliśmy okazję podziwiać w niedawno zakończonym sezonie już nie wróci.
Jeden komentarz
Z dzisiejszej perspektywy intrygujące wydaje się dlaczego żaden z dwójki Sherman/Baldwin nie trafili na Candlestick skoro obaj opuszczali Stanford w tym samym roku w którym do Niners przychodził Jim Harbough.
Sherman do dzisiaj ponoć potrafi wymienić każdego defensive backa wybranego przed nim i w charakterystyczny dla siebie sposób głośno mówi, że jest najlepszym dowodem na błędy w „systemie draftowym”.
Jego przypadek z punktu widzenia Niners dałoby się jeszcze jakoś wytłumaczyć (w trzeciej rundzie Harbaugh wziął Chrisa Cullivera) ale Baldwina już nie tak bardzo. Podpisany przez Seahawks jako niewydraftowany wolny agent, kiedy do San Francisco trafił jako piąty czy szósty wybór niejaki Ronald Johnson (wg wikipedii zwolniony jeszcze przed rozpoczęciem sezonu)…