Sean Lee, zdecydowanie najlepszy defensor Cowboys, na pierwszym wiosennym treningu zerwał ACL, czyli jedno z najważniejszych więzadeł w kolanie. Dobra wiadomość jest taka, że nie uszkodził niczego innego, co ułatwi rehabilitację. Zła – sezon NFL 2014 ma już na pewno z głowy.
Dallas Cowboys to jedna z drużyn z wielkimi tradycjami, która w ostatnich latach pogrążyła się w przeciętności. Trzy sezony z rzędu skończyli z bilansem 8-8. Właściciel Jerry Jones bawi się jednocześnie w GM-a i robi to dość nieudolnie. Cowboys wydawali ciężkie pieniądze na przedłużanie kontraktów zawodników, którzy się nie sprawdzali, a seria restrukturyzacji, czyli de facto rolowania długu, wreszcie ich dopadła. W tegorocznym offseason, kiedy po niespodziewanym wzroście salary cap w NFL cała liga wydawała jak szalona, Cowboys musieli zwalniać.
Z drużyną pożegnał się WR Miles Austin, który znalazł już nowy klub w Cleveland. Jednak co ważniejsze zwolniony został DeMarcus Ware, jeden z dwóch naprawdę elitarnych defensorów Cowboys. Ware szybko znalazł nowy dom w Denver. Jego zwolnienie oczywiście nie wynikało z powodów sportowych, tylko finansowych.
Cowboys ledwo mieszczą się pod salary cap, a i tak mają jedną z najsłabszych ławek w lidze. Kontrakty Brandona Carra, Tony’ego Romo czy Jasona Wittena obciążają budżet, a seria niezbyt udanych draftów wydrenowała rezerwy Cowboys. W tym świetle każdy uraz podstawowego zawodnika budzi pytania kto go właściwie zastąpi. A co dopiero Seana Lee.
Lee to jeden z najlepszych środkowych linebackerów w NFL. Ma niewiarygodny instynkt. Odkąd przyszedł do ligi w 2010 r. żaden linebacker nie ma więcej niż jego 11 przechwytów. Jest niewiarygodną machiną do tacklowania. Jego gra to nieprawdopodobna mieszanka instynktu, inteligencji i atletyzmu. Jest idealnym linebackerem na współczesną NFL, bo nie ma chyba lepiej kryjącego gracza z tej pozycji. Spisuje się w obronie przeciwko reciverom lepiej niż wielu jego kolegów z secondary. Kiedy jest zdrowy można stawiać go w jednym szeregu z Lukiem Kuechlym. Problem polega na tym, że zdrowy to on jedynie bywa.
Już dwa ostatnie lata na uczelni Penn State były naznaczone kontuzjami. W NFL nie zagrał ani jednego pełnego sezonu. W dwóch ostatnich latach stracił 15 z 32 meczów, a po sezonie 2014 będzie miał na koncie 17 z 48 rozegranych w ciągu trzech lat, czyli nieco ponad 35%. I to gracz, który rok temu otrzymał sześcioletni kontrakt na 42 mln dolarów.
Defensywa Dallas Cowboys
Kto może zastąpić Seana Lee? Szczerze mówiąc nie wiem, więc sięgnąłem do projekcji starterów na 2014 r. na NFL.com. Wymienieni tam Bruce Carter i Justin Durant to gracze z pewnym doświadczeniem, ale żaden nie może popisać się znaczącymi osiągnięciami. Poza tym Cowboys mają w składzie ubiegłoroczny pick z szóstej rundy DeVonte Hollomana i tegoroczny z czwartej, czyli Anthony’ego Hitchensa. Jeśli któryś z tych graczy nagle nie zagra absolutnie przełomowego sezonu, nie ma co marzyć o choćby nawiązaniu do poziomu Lee.
Co gorsza defensywa Cowboys już przed kontuzją Seana Lee wyglądała na jedną z najsłabszych w lidze. Następcami Ware’a mają być Anthony Spencer, solidny zawodnik, jednak po zeszłorocznym urazie może stracić też sporą część nadchodzącego sezonu, George Selvie i Jeremy Mincey, czyli dwóch gości, którzy przed dwoma sezonami nie potrafili wywalczyć sobie miejsca w podstawowym składzie Jacksonville Jaguars (!) i tegoroczny debiutant Demarcus Lawrence. Na środek linii defensywnej Cowboys ściągnęli Henry’ego Meltona, a choć trudno go uznać za słabego zawodnika, jednak on również leczy poważny uraz i nie wiadomo czy do września się wykuruje.
W secondary pozostał jedyny kompetentny gracz w obronie, czyli Brandon Carr, który jednak jest graczem klasę słabszym niż Lee czy Ware. W drafcie 2012 Cowboys oddali wybór z drugiej rundy, żeby przejść osiem miejsc w górę i wybrać z #6 Morrisa Claiborne’a, który wg większości analityków miał być najlepszym defensywnym graczem w drafcie. Gra Claiborne’a sytuuje się gdzieś między słabą i przeciętną. Na resztę secondary spuśćmy zasłonę milczenia.
Ogólnie rzecz biorąc Dallas jest na najlepszej drodze, by wystawić najsłabszą obronę w lidze.
Ofensywa Dallas Cowboys
O dziwo lepiej wygląda sytuacja po drugiej stronie piłki. Po kilku inwestycjach w linię ofensywną dawna pięta achillesowa zmieniła się w jeden z największych atutów. Ba, jeśli sprawdzi się wybrany w pierwszej rundzie Zack Martin, Cowboys mogą mieć jedną z najlepszych o-line w NFL.
Ofensywę prowadzi Tony Romo. Cokolwiek by o nim nie mówić, to mimo swojego talentu do popełniania błędów w najmniej odpowiednich momentach tylko dzięki Romo Cowboys w ogóle mogli myśleć o playoffach w ostatnich latach. Do łapania podań ma jednego z najlepszych WR-ów, Deza Bryanta oraz czołowego TE w osobie Jasona Wittena. Uzupełnieniem tej formacji jest wszechstronny RB DeMarco Murray.
Tyle że potem długo, długo nic. Także tu każda kontuzja będzie dla Cowboys dramatem.
W Dallas chcieliby nawiązać do mistrzowskiej dynastii z początku lat 90-tych. Jednak póki co solidna ofensywa i katastrofalna defensywa nie wróży nic lepszego niż osiem zwycięstw. A i to będzie sukcesem.
A w przyszłym roku Tony Romo zabierze 27 mln pod czapką, co będzie historycznym rekordem ligi. Pytanie co wówczas zrobi Jerry Jones, pozostaje otwarte.
Przypominam, że możecie być na bieżąco z wpisami zapisując się na newsletter (prawa kolumna bloga), lajkując fanpage na Facebboku lub śledząc konto na Twitterze.
2 komentarze
W meczach z Eagles padnie bariera 100 punktów. Dwa razy. A najczęściej powtarzanym tekstem komentatorów będzie: „nobody covers anybody”
Dallas sux!