W Green Bay szukają wzmocnień, by sięgnąć po jeszcze jeden tytuł w epoce Aarona Rodgersa. W Chicago ciągle szukają rozgrywającego. W Minnesocie liczą, że powrót kontuzjowanych graczy wystarczy, by zapomnieć o słabym sezonie 2020. W Detroit wchodzą w offseason z nowym trenerem i rozgrywającym.
Wartości salary cap za Spotrac.com na 2 marca 2021 przy założeniu, że salary cap na sezon 2021 wyniesie 185 mln dolarów. Wybory w drafcie oznaczają rundy, w których drużyna ma prawo wybierać. Wybory kompensacyjne uwzględnione zgodnie z szacunkami Overthecap.com
Green Bay Packers
Miejsce pod salary cap: -5,8 mln dolarów
Kluczowi wolni agenci: C Corey Linsley, OG Lane Taylor, RB Aaron Jones, TE Robert Tonyan (RFA), CB Kevin King, RB Jamaal Williams, WR Allen Lazard (ERFA)
Wybory w drafcie 2021: 1,2,3,4,4(comp),5,5(comp),6,6(comp),7
Zobacz inne dywizje: |
Przed rokiem Packers byli o krok od Super Bowl. W swojej karierze Aaron Rodgers pięciokrotnie grał w finale NFC, ale wygrał o tylko raz. Trzykrotny MVP zbliża się do końca kariery, Packers wydraftowali nawet jego następcę, ale przed rokiem pokazał, że nie zamierza składać broni, gdy w bardzo dobrym stylu zdobył kolejną nagrodę MVP. Wydawałoby się, że wystarczy kilka wzmocnień w kluczowych punktach, by sięgnąć po wymarzony tytuł, ale klub będzie się raczej musiał postarać, by nie wystawić słabszego składu.
Jak na razie uwolnili 18 mln, restrukturyzując umowę LT Davida Bakhtiariego oraz zwalniając RT Ricka Wagnera i LB Christiana Kirkseya. Jednak wciąż są niemal 6 mln powyżej limitu płac, a ta kwota nie uwzględnia tagów dla Roberta Tonyana i Allena Lazarda (ok. 4 mln) ani kosztu umów dla tegorocznych debiutantów (ok. 8 mln). W efekcie klub musi zrobić jeszcze ok. 20 mln wolnego miejsca by w ogóle przystąpić do sezonu, nie mówiąc o wzmocnieniach.
8 mln powinno dać zwolnienie pass rushera Prescotta Smitha (12 mln jeśli desygnują go do zwolnienia po 1 czerwca). Smith to przydatny zawodnik, ale nie gra na miarę swojego wysokiego kontraktu. Gdyby nie salary cap pewnie można by go zostawić, ale w tej sytuacji lepiej będzie pozbyć się tego zawodnika z klubowych rachunków. Klika milionów można uwolnić nową umową z WR Davante Adamsem, który wchodzi w ostatni sezon obecnej umowy, ale to mogą być długie i ciężkie negocjacje. Na koniec pozostają restrukturyzacje, a tu głównym kandydatem jest pass rusher Za’Darius Smith. Spore oszczędności mogłaby dać restrukturyzacja umowy Aarona Rodgersa, ale to by znaczyło, że Packers porzucili myśl o zastąpieniu Rodgersa Jordanem Love po sezonie 2021.
Fundamentem ofensywy Packers od lat jest świetna linia ofensywna, ale w tym roku tracą aż trzech starterów. Warto byłoby zatrzymać Corey’a Linsley’a, który należy do najlepszych centrów w NFL, ale jego cena może okazać się dla klubu za wysoka. W tej sytuacji wzmocnienie linii ofensywnej w drafcie byłoby absolutnym priorytetem, bo to jednak atak jest siła drużyny i w Green Bay nie mogą sobie pozwolić, by Rodgers miał takie problemy jak Mahomes w ostatnim Super Bowl.
W defensywie najważniejsza zmiana już nastąpiła: Joe Barry zastąpił na stanowisku koordynatora Mike’a Pettine’a, do którego było sporo zastrzeżeń, zwłaszcza po nieudanych playoffach.
Jeśli chodzi o zawodników, to priorytetem powinni być CB, bo poza znakomitym Jairem Alexandrem sytuacja na tej pozycji wygląda kiepsko. Od lat niezmiennym problemem jest obsada pozycji linebackera, a brak klasycznego, potężnego NT powoduje słabość biegowej defensywy. W Green Bay mają długą tradycję wynajdowania ciekawych graczy poza pierwszą rundą draftu, choć raczej w ataku (Bakhtiari, Linsley, Adams, Marquez Valdes-Scantling, wcześniej Jordy Nelson czy Randall Cobb), więc powinni dobrze spożytkować aż siedem wyborów w czwartej rundzie lub niżej.
Chicago Bears
Miejsce pod salary cap: 0,8 mln dolarów
Kluczowi wolni agenci: QB Mitchell Trubisky, WR Allen Robinson, S Tashaun Gipson
Wybory w drafcie 2021: 1,2,3,5,6,6(comp),6(comp),7
Nie ulega już wątpliwości, że Mitch Trubisky nie będzie rozgrywającym na lata, mimo znaczących inwestycji, jakie poczynił klub, by go pozyskać w drafcie. Na pewno nie będzie nim też Nick Folk. Jako playoffowa drużyna, Bears będą wybierali dopiero z #20, a miejsca w salary cap nie ma za dużo. A to oznacza, że klub może myśleć tylko o wymianie za Russella Wilsona (pod warunkiem że wcześniej zrobią miejsce w limicie płac) lub czekać, aż jakiś ciekawy rozgrywający „obsunie się” w drafcie.
Klub nie będzie miał specjalnych problemów ze zmieszczeniem się pod salary cap. Wystarczy zwolnić przepłaconego 34-letniego TE Jimmiego Garahama (7 mln oszczędności) i restrukturyzować umowę Khalila Macka (ok. 12 mln przesuniętych na kolejne lata). Jednak wątpliwe, by wystarczyło na jakieś spektakularne wzmocnienia na wolnym rynku, zwłaszcza że Allen Robinson jest graczem na tyle wartościowym, że przy lepszej sytuacji finansowej można by nawet rozważyć franchise tag (w sezonie 2021 ok. 16,5 mln dla WR). Tashaun Gipson to również wartościowy starter w defensywie i jeśli cena nie będzie zbyt wygórowana, powinien zostać w Chicago.
Rozgrywający to oczywiście najważniejsza potrzeba, ale wzmocnienia przydadzą się też w korpusie receiverów, zwłaszcza jeśli Robinson jednak odejdzie. Nowemu rozgrywającemu przyda się też tight end z prawdziwego zdarzenia, chyba że okaże się nim zeszłoroczny debiutant, Cole Kmet. Powrót kontuzjowanego Bobby’ego Massie powinien wzmocnić słabą przed rokiem linię ofensywną, ale mimo to klub musi tam szukać wzmocnień.
W defensywie starterzy wyglądają bardzo solidnie, ale brakuje głębi składu. Przez ostatnie dwa lata Miśki nie dysponowały wyborem w pierwszej rundzie draftu i tylko dwoma w pierwszej pięćdziesiątce. Przez to z konieczności uzupełniali skład weteranami na pensji minimalnej i niewydraftowanymi wolnymi agentami, a to nie jest dobra droga do stworzenia silnej ławki.
Minnesota Vikings
Miejsce pod salary cap: -7,1 mln dolarów
Kluczowi wolni agenci: S Anthony Harris, LB Eric Wilson
Wybory w drafcie 2021: 1,3,3,4,4,4,4(comp),5,5,6,6(comp),7
Ambicje w sezonie 2020 sięgały znacznie wyżej, jednak cała seria urazów, zwłaszcza w defensywie, zmusiła klub do rewizji planów. W Minneapolis mają jednak przynajmniej kilka powodów do optymizmu. Po pierwsze sam powrót kontuzjowanych graczy znacząco wzmocni drużynę. Po drugie w osobie Justina Jeffersona odkryli godnego następcę Stefona Diggsa. Po trzecie mają do dyspozycji najwięcej, bo aż 12 wyborów w nadchodzącym drafcie. Co prawda 9 z nich przypadają na czwartą rundę lub niższą, ale mogą być częścią paczek w wymianach lub posłużyć do wybrania graczy niekoniecznie topowych, ale perspektywicznych.
Ofensywa będzie miała nowego koordynatora. Co prawda będzie nim dalej Kubiak, ale nie Gary, który przeszedł na emeryturę, a jego syn Klint, dotychczasowy trener QB. Dla dobra drużyny należy mieć nadzieję, że będzie mniej konserwatywnym playcallerem niż jego ojciec.
Personalnie atak jest w całkiem niezłej sytuacji. Klub zapewne pozbędzie się TE Kyle’a Rudolpha, który od dwóch lat nie jest na tyle produktywny, by usprawiedliwić wydanie 8 mln dolarów w gotówce i 9,5 mln w limicie płac.
Oczywiście można się zastanawiać, czy Kirk Cousins jest najlepszym rozwiązaniem na rozegraniu. Jak pokazał przykład Jareda Goffa czy Carsona Wentza nawet nieciekawa sytuacja z salary cap nie stanowi obecnie przeszkody, by pozbyć się niechcianego QB. Jednak wątpliwe czy znajdą się jacyś chętni na wysoką umowę Cousinsa, a dodatkowo Vikings raczej nie mają planu „B”.
Linia ofensywna jest w relatywnie dobrym stanie, zwłaszcza jeśli udałoby się dodać jeszcze jednego guarda. Na pewno przyda się kilku młodych rezerwowych, ale o to można zadbać w dalszych rundach draftu.
W obronie kluczową potrzebą jest linia defensywna, która w ostatnich kilku latach mocno podupadła. Przed rokiem Football Outsiders sklasyfikowali DL Vikings na ostatnim miejscu w NFL w obronie przeciwko biegowi. Nawet jeśli rzeczywistość nie była aż taka dramatyczna, nie ulega wątpliwości, że potrzebne są tam wzmocnienia, tak na środku, jak na zewnątrz.
Przed rokiem Anthony Harris grał na franchise tagu. Spisywał się słabiej niż w poprzednich latach, ale to samo można powiedzieć o całej obronie. Jeśli obie strony dogadają się co do ceny, to powinien zostać w klubie, jeśli nie, zabezpieczenie tyłów stanie się kolejną palącą potrzebą. Zwłaszcza że drugi safety, Harrison Smith, wchodzi w ostatni rok kontraktu, a na wiosnę skończy 33 lata.
Detroit Lions
Miejsce pod salary cap: -3,9 mln dolarów
Kluczowi wolni agenci: WR Kenny Golladay, WR Marvin Jones, RB Adrian Peterson, S Duron Harmon, EDGE Everson Griffn, WR Danny Amendola
Wybory w drafcie 2021: 1,2,3,3,4,5
Detroit Lions to drużyna, która nie wygrała meczu w playoffach od sezonu 1991, swojej dywizji od 1993, a w XXI w. zaliczyli tylko trzy awanse do playoffów i dwa sezony z dwucyfrową liczbą wygranych. Po wybitnie nieudanym pomyśle z Mattem Patricią w roli głównego szkoleniowca, klub czeka kolejna przebudowa. Matt Stafford, rozgrywający drużyny od 2009 r., nie wytrzymał. I trudno mu się dziwić. Ma 33 lata, w dotychczasowej karierze zarobił już ponad 226 mln dolarów i chciałby coś wreszcie powygrywać.
W efekcie Lions zgodzili się oddać swojego wieloletniego startera w wymianie. Kupcem okazali się LA Rams, którzy w zamian wysłali nad Jezioro Erie Jareda Goffa, wybór w trzeciej rundzie draftu 2021 oraz w pierwszych rundach w latach 2022 i 2023 (pierwszą rundę w 2021 zdążyli oddać już wcześniej). Goff zjada w tym sezonie 27,8 mln dolarów z salary cap, a Staford, choć zagra gdzie indziej, 19 mln. W efekcie nie ulega wątpliwości, że ten sezon w Detroit będzie służył raczej uporządkowaniu spraw i długoterminowemu rozwojowi, a na walkę o playoffy nie ma wielkich szans.
Nad kolejną w ostatnich latach przebudową Lions pieczę sprawować będą nowy GM Brad Holmes i trener Dan Campbell. Ten pierwszy przez 18 lat wspiął się w Rams ze stanowiska asystenta skauta do dyrektora skautingu uczelnianego. Ten drugi ma za sobą epizod w roli p.o. głównego trenera w Miami, ale większość swojej 10-letniej kariery spędził trenując tight endów (sam grał na tej pozycji 11 sezonów w czterech klubach NFL).
Podstawową potrzebą Lions jest oczywiście rozgrywający, bo nikt nie wierzy, by odpowiedzią na dłuższą metę miał być Goff. Pytanie tylko czy Lions wezmą rozgrywającego z #7 w tym roku, czy raczej poczekają i użyją jednego z dwóch wyborów z pierwszej rundy za rok. Oczywiście mogą też poczekać rok w nadziei, że jednak wykrzesają z Goffa coś nadzwyczajnego.
Najlepszy sezon Goffa w NFL to 2018 r., kiedy był bardzo produktywny w systemie Seana McVaya. Poza systemem kluczowe były świetna linia ofensywna i korpus receiverów. W Detroit może nie mieć ani jednego ani drugiego.
Przed rokiem Lions mieli drugą najsłabszą linię w NFC (wg Football Outsiders) i choć kontuzje na pewno odegrały w tym rolę, to jednak wzmocnienie środka linii jest potrzebne na wczoraj. Z kolei trzech najbardziej produktywnych wide receiverów z zeszłego sezonu (licząc jardy na mecz) jest obecnie wolnymi agentami, a klub nie ma na tyle miejsca pod salary cap, by pozwolić sobie na ich zatrzymanie. T.J. Hockenson wyrasta na bardzo dobrego tight enda, ale poza nim próżno szukać pewnych punktów w ofensywie Lwów.
W defensywie nie brakuje wysoko opłacanych wolnych agentów, jednak duża ich część spisuje się poniżej oczekiwań. Właściwie na każdej pozycji w obronie potrzebne są wzmocnienia, a najbardziej w pass rushu i secondary.
Lions nie mają zbyt wielkich środków i zaledwie pięć wyborów w drafcie. Prawdopodobnie dobrym pomysłem w długim terminie byłoby oddanie #7 w tym roku za kilka wyborów w niższych rundach i zapolowanie na rozgrywającego dopiero za rok. To pozwoliłoby zadbać o kilka z kulejących pozycji. Zobaczymy czy włodarzom klubu wystarczy do tego cierpliwości.
Zostań mecenasem bloga: