Dla żadnego z kibiców NFL nie jest tajemnicą, że nie każdy wybór w drafcie będzie udany. Często dobrze zapowiadający się gracz nie pasuje do NFL, inni mają problemy zdrowotne lub pozaboiskowe. Jednak wśród licznych nieudanych wyborów zdarzają się klapy tak spektakularne, że przechodzą do legendy.
Przed każdym draftem setki ekspertów wymądrzają się kogo należy wziąć, ci sami eksperci oceniają czy dana drużyna wybrała „dobrze” czy „źle” zanim debiutanci zdążą choćby podpisać umowy z nowymi drużynami, nie mówiąc o zagraniu choćby jednego snapu w poważnym meczu. Tymczasem nie sposób rzetelnie ocenić nowowybranych debiutantów przed upływem dwóch-trzech sezonów.
Dlatego dziś proponuję wam zestawienie 10 najgorszych wyborów w drafcie, „bustów”, jak mawiają Amerykanie. Trudno jednoznacznie zdefiniować draftową klapę. Dlatego wszelkie tego typu zestawienia mają charakter bardzo subiektywny i nie inaczej jest z poniższym. Brałem pod uwagę graczy, którzy zostali wybrani wysoko w drafcie, a ich boiskowa kariera okazała się wyjątkowo nieudana w stosunku do poświęconego na nich kapitału. Dodatkowe punkty przyznawałem za „wyczyny” pozaboiskowe.
Pod uwagę biorę debiutantów od 2011 r. Po pierwsze to rok, gdy w życie weszło nowe CBA, które sprowadziło graczy na debiutanckich kontraktach do roli taniej siły roboczej, przez co zmarnowanie wyboru w drafcie stało się jeszcze bardziej bolesne. Po drugie, i nawet ważniejsze, dopiero w poprzedniej dekadzie zainteresowanie futbolem zaczęło w Polsce nabierać tempa. A w tym zestawieniu chcę pokazać graczy, których większość z nas pamięta z osobiście oglądanych meczów, a nie historyczne postacie znane najwyżej z highlightów na YouTubie.
Tyle tytułem przydługiego wstępu, czas na największe draftowe pomyłki ostatniej dekady.
Tuż za finalistami:
A.J. Jenkins, WR, #30 draftu 2012, San Francisco 49ers
Jako debiutant był celem jednego podania, które upuścił. Po swoim pierwszym sezonie został oddany do Kansas City. To oznacza, że nie złapał ani jednego podania dla drużyny, która poświęciła na niego wybór w pierwszej rundzie. Dla Chiefs złapał w sumie 17 piłek i przed sezonem 2015 nie było chętnych na jego usługi.
Roberto Aguayo, K, #59 draftu 2016, Tampa Bay Buccaneers
Jeśli wybierasz kickera w drugiej rundzie draftu, to lepiej żeby okazał się Justinem Tuckerem albo Adamem Vinatierim. Zwłaszcza jeśli oddajesz dodatkowy wybór, by przesunąć się w drafcie. Aguayo okazał się jednym z najgorszych kopaczy w historii klubu i po jednym sezonie stracił pracę. Od tej pory nie wystąpił w żadnym meczu NFL (poza preseason).
Paxton Lynch, QB, #26 draftu 2016, Denver Broncos
Wybrany w pierwszej rundzie jako następca Peytona Manninga. Zwolniony po dwóch latach i czterech startach, już nigdy nie pojawił się na boisku w meczu sezonu zasadniczego NFL.
Dwayne Haskins, QB, #15 draftu 2019, Washington Redskins
Jeden z najlepszych rozgrywających w historii Ohio State kompletnie nie potrafił się odnaleźć w NFL. Grał słabo, miał problemy z trenerami i kolegami. Gdy został posadzony na ławce trener Ron Rivera publicznie mówił, że pomogło to innym zawodnikom grać lepiej. W sezonie 2021 był trzecim QB w Pittsburghu, ale mimo kompletnej katastrofy na rozegraniu w tym klubie tylko raz znalazł się w składzie meczowym. Zginął w kwietniu 2022 w wypadku, gdy próbował na piechotę przejść przez autostradę. Czy zdołałby odwrócić swoją karierę? Raczej nie, ale ta wątpliwość utrzymała go poza listą.
10. Dee Milliner, CB, #9 draftu 2013, New York Jets
Jedną z najdłuższych okołodraftowych debat są gracze Uniwersytetu Alabamy. Czy trener Nick Saban zajeżdża swoich podopiecznych? Według krytyków „uczelnianego Belichicka” (obaj panowie zresztą blisko się przyjaźnią) obciążanie nad miarę młodych organizmów pozwala Alabamie na wygrywanie, ale rujnuje profesjonalne kariery.
Dee Milliner to jeden z koronnych argumentów za tą teorią. Jeden z liderów defensywy Alabamy, był typowany nawet do pierwszego numeru w drafcie 2013. Ostatecznie trafił do Nowego Jorku, gdzie miał zastąpić legendarnego Darrelle Revisa, który dosłownie cztery dni przed draftem został oddany do Tampy. Jeszcze przed swoim pierwszym sezonem w NFL Milliner przeszedł operację barku. Jako debiutant trzykrotnie był sadzany na ławce w trakcie meczu w związku ze słabą grą. Sezon 2014 zakończyło zerwanie ścięgna Achillesa, a większość sezonu 2015 stracił przez uraz nadgarstka.
Przed sezonem 2016 lekarze nie dopuścili go do gry i spędził cały rok na liście kontuzjowanych. Nigdy więcej nie dostał zaproszenia nawet na obóz przedsezonowy od żadnej z drużyn NFL.
9. Robert Griffin III, QB, #2 draftu 2012, Washington Redskins
Historia Grifina pokazuje, że zawodnik może stać się klapą nie do końca z własnej winy.
W 2011 r. przebił się do masowej świadomości, gdy po fenomenalnym sezonie na uczelni Baylor sięgnął po Nagrodę Heismana. Choć w powszechnej opinii #1 tamtego draftu był Andrew Luck, Griffin był uznawany za porównywalny talent. Fenomenalnie atletyczny, choć niekonwencjonalny, wyprzedził swoje czasy. W Redskins trener Mike Shanahan i jego syn, koordynator ofensywy Kyle Shanahan (dzisiaj trener 49ers), wprowadzili nową, skrojoną pod niego ofensywę, która zaskoczyła konserwatywną NFL. Wykorzystywali talenty biegowe Griffina, stosowali zone read, opcje i inne zagrywki „dla dzieciaków”. Okazały się niezwykle skuteczne. Griffin ustanowił rekordy passer ratingu debiutanta, zgarnął nagrodę dla debiutanta roku i poprowadził Redskins do playoffów.
W pierwszej rundzie playoffów zagrał, mimo że lekarze odradzali mu to po grudniowym urazie kolana. W pewnym momencie próbował zrobić zwrot i kolano się pod nim ugięło. Okazało się, że zerwał więzadła LCL i ACL.
Kontuzja pozbawiła Griffina sporej części atletyzmu, a kolejne urazy nie pomagały. Musiał na nowo odnaleźć własny styl gry. Szybko okazało się, że, jak wielu młodych rozgrywających, ma problemy z czytaniem defensyw NFL. Prawdopodobnie mógłby się tego nauczyć, ale w Waszyngtonie stracili cierpliwość i oddali ofensywę Kirkowi Cousinsowi. Kolejne lata Griffin spędził jako zmiennik w Cleveland i Baltimore. Nigdy nie zdołał osiągnąć poziomu z 2012 r., a od swojej kontuzji kolana nie wyglądał na gracza, za którego Redskins oddali wybory w pierwszych rundach trzech kolejnych draftów.
8. Rozgrywający z rocznika 2011
Jedyna zbiorowa nagroda na tej liście.
Przed draftem 2011 wydawało się, że to nabór wyjątkowo bogaty w obiecujących rozgrywających. Fachowcy debatowali czy najlepszy jest atletyczny Cam Newton, za którym ciągnęły się pozaboiskowe problemy, czy jeden z typowych pocket passerów. Ostatecznie z #1 poszedł Newton i była to dobra decyzja Panthers. Choć druga połowa dekady nie była dla tego zawodnika zbyt dobra, to w 2015 r. zdobył nagrodę MVP i doprowadził Pantery do Super Bowl. Poza nim pierwszorundowi rozgrywający z tego rocznika to niesamowite studium porażek.
Wybrany z ósemką przez Titans Jake Locker przeplatał fatalne występy kontuzjami, a przed sezonem 2015 zakończył karierę, mówiąc że stracił pasję do sportu.
Blaine Gabbert trafił do Jacksonville z dziesiątką. Football Outsiders uznali jego debiutancki sezon za piąty najgorszy w historii. Kolejne dwa kończył z mniej lub bardziej poważnymi urazami. Przed sezonem 2014 został oddany do San Francisco. W przeciwieństwie do wielu graczy na tej liście wciąż jest w lidze, ostatnio jako zmiennik Toma Brady’ego w Tampie.
Z dwunastką Vikings wybrali Christiana Pondera. Ten miał fatalny sezon debiutancki, słaby drugi rok, a w trzecim stracił miejsce w wyjściowym składzie na rzecz debiutanta, Teddy’ego Bridgewatera. Od 2017 r. poza NFL.
Całej trójce przepowiadano wielką karierę, żaden nie okazał się choćby solidnym starterem. Co ciekawe znacznie bardziej udane kariery mieli dwaj gracze wybrani na początku drugiej rundy: Andy Dalton i Clolin Kaepernick.
7. Kevin White, WR, #7 draftu 2015, Chicago Bears
Historia White’a mogłaby być fantastyczną opowieścią o dzieciaku, który wydoroślał i spełnił swoje marzenia. Po skończeniu liceum miał za słabe oceny, by kwalifikować się do którejś z uczelni I Dywizji NCAA. Trafił na malutki junior college (z grubsza odpowiednik polskiej szkoły policealnej), gdzie nie potrafił złożyć w terminie dokumentów dotyczących przedmiotów na kolejny semestr i zapomogi finansowej w związku ze złamanym obojczykiem. Jednak z dnia na dzień wydoroślał. Po dwóch latach zdołał przenieść się na uniwersytet West Virginia, a w swoim ostatnim sezonie w FBS zanotował 109 złapanych piłek, 1447 jardów i 10 TD (ok. 143/1892/13 w przeliczeniu na 17-meczowy sezon NFL). Powszechnie uznawany za jednego z dwóch najlepszych receiverów tamtego draftu (obok Amari Coopera), trafił do Bears z siódemką.
Jednak nie zdołał znieść trudów NFL. Przed swoim pierwszym sezonem doznał przeciążeniowego złamania piszczeli i opuścił cały rok. W kolejnym zagrał cztery mecze i złamał kość strzałkową w tej samej nodze, co zakończyło jego sezon. W meczu otwierającym trzeci sezon doznał pęknięcia łopatki. Już nigdy nie wrócił do fantastycznej dyspozycji z uczelni. Tuła się po rezerwach i practice squadach różnych drużyn. Przed rokiem złapał jedno podanie na 38 jardów w barwach Saints, co stanowi ponad 10% jardów zdobytych przez niego w całej karierze NFL. W nadchodzącym sezonie znów będzie walczył o miejsce w drużynie z Nowego Orleanu.
6. Justin Gilbert, CB, #8 draftu 2014, Cleveland Browns
10 najgorszych wyborów w drafcie w historii nowych Cleveland Browns (po 1999) stanowiłoby materiał na osobny tekst i wcale nie byłoby tak łatwo wybrać tę dziesiątkę. Jednak na pewno poczesne miejsce na tej liście zająłby Justin Gilbert.
Był relatywnie solidnym rezerwowym jako debiutant, jednak na tego typu graczy nie poświęca się wyboru w czołowej dziesiątce draftu. Po dwóch latach i trzech meczach w wyjściowym składzie Browns oddali go do Pittsburgha za wybór w szóstej rundzie. Steelers przetrzymali go w drużynie zaledwie rok. Po trzech latach Gilbert znalazł się poza NFL, by już nigdy do niej nie wrócić. Wybitny atleta, jeden z najlepszych sprinterów w Teksasie w czasach licealnych, okazał się zbyt słabym zawodnikiem. Na domiar złego na „do widzenia” został zawieszony przez ligę po oblaniu testu antynarkotykowego.
5. Greg Robinson, OT, #2 draftu 2014, St. Louis Rams
Liniowi to niezwykle wartościowi, a przy tym relatywnie długowieczni zawodnicy. Nic dziwnego, że odbudowujący się Rams postanowili sięgnąć po zawodnika, który zakończył sezon w pierwszej drużynie Konferencji SEC, uznawanej za najmocniejszą w NCAA. W NFL od samego początku wyróżniał się dwoma rzeczami – nie potrafił kontrolować swojej wagi (pojawiał się na obozach przedsezonowych z 5-10 kilogramami nadwagi) i łapał masę kar. Rams rozstali się z nim po trzech latach.
Wydawało się, że może odbudować swoją karierę w Cleveland. Jednak po dwóch relatywnie niezłych sezonach został złapany w Teksasie na posiadaniu marihuany. Generalnie nie byłoby w tym nic dziwnego, zwłaszcza wobec postępującej legalizacji tego narkotyku w Stanach. Tyle że Robinson i jeden z jego kolegów mieli przy sobie ponad 70 kilogramów suszu… W lutym 2022 ponownie trafił za kratki. Tym razem w jego samochodzie policja znalazła kokainę, crack i kilka innych nielegalnych środków wartych ponad 120 tys. dolarów.
Pikanterii całej historii dodaje fakt, że wybór w drafcie zużyty na Robinsona oryginalnie należał do Redskins. Rams dostali go jako część rekompensaty za prawo do innego #2, z którym dwa sezony wcześniej do NFL trafił Robert Griffin III. Możecie o nim przeczytać kilka akapitów wcześniej.
4. Trent Richardson, RB, #3 draftu 2012, Cleveland Browns
Wybór running backa z #3 w drafcie sam z siebie zasługuje na miejsce na liście najgłupszych decyzji. Jednak inni zawodnicy wybrani w top10 (Ezekiel Elliott, Saquon Barkley, Christian McCaffrey) okazali się solidnymi graczami. Browns byli tak pewni, że Richardson będzie gwiazdą, że za prawo do przesunięcia się o jedną pozycję w górę (oryginalnie dysponowali #4) oddali wybory w czwartej, piątej i siódmej rundzie draftu.
W debiutanckim sezonie wybiegał 950 jardów i zaliczył 11 przyłożeń. Świetne wartości, dopóki nie zwróci się uwagi na fakt, że Browns „karmili” go na siłę. W sumie zanotował fatalne 3,6 jarda na bieg i nie dawał niemal żadnej wartości dodanej jako receiver.
Browns szybko zrozumieli swój błąd. Jednak najciekawszy w tej historii jest fakt, że po jednym sezonie zdołali go oddać do Indianapolis za wybór w pierwszej rundzie draftu! Jestem w stanie zrozumieć danie drugiej szansy utalentowanemu zawodnikowi. Ale ta decyzja pokazuje, czemu Andrew Luck nigdy nie odniósł w NFL spodziewanych sukcesów i postanowił przedwcześnie zakończyć karierę.
Tymczasem Richardson spędził w Indianapolis dwa lata, gdzie grał jeszcze słabiej niż w Cleveland. W 2019 r. dołączył do Birmingham Iron z AAF, jednak nawet w lidze złożonej z odrzutów z NFL nie zdołał przekroczyć 3 jardów na próbę w sezonie.
3. Justin Blackmon, WR, #5 draftu 2012, Jacksonville Jaguars
Rocznik 2012 obfitował w graczy bardzo dobrych lub nawet wybitnych (Bobby Wagner, Russell Wilson, Justin Tucker). Tyle że żaden z nich nie poszedł w czołówce tamtego naboru.
Blackmon trafił do NFL jako dwukrotny zdobywca nagrody Freda Biletnikoffa, przyznawanej najlepszemu uczelnianemu receiverowi w USA. Rywale nie potrafili go zatrzymać, mimo że zatrzymanie Blackmona było w zasadzie całym defensywnym planem większości rywali. Wydawało się, że kariera NFL jest tylko formalnością przed dołączeniem go do Hall of Fame.
W pierwszym sezonie nie był może dominatorem na miarę Ja’Marra Chase’a z sezonu 2021, ale jak na debiutanta spisywał się zupełnie przyzwoicie. Zaliczył 865 jardów i 5 TD (oba wyniki najlepsze wśród debiutantów w tamtym roku), a listopadzie przeciwko Texans złapał 7 piłek na 236 jardów.
Jeszcze przed startem sezonu 2013 został aresztowany za prowadzenie pod wpływem alkoholu. W trakcie sezonu został dwukrotnie zawieszony za złamanie polityki antynarkotykowej NFL. W kolejnych latach jego uzależnienie od alkoholu i narkotyków raz po raz narażało go na konflikty z prawem. Swój ostatni mecz w NFL zagrał w październiku 2013.
2. Josh Rosen, QB, #10 draftu 2018, Arizona Cardinals
Po jednym sezonie Cardinals pozbyli się go i wybrali nowego rozgrywającego w drafcie. Trafił do Miami. Po roku Dolphins pozbyli się go i wybrali nowego rozgrywającego w drafcie. Przed rokiem jako zmiennik w Atlancie wykonał w sumie cztery złapane podania. Dwa do kolegów, dwa do rywali.
Na boisku Rosen okazał się kompletną katastrofą. Gdyby nie status w drafcie prawdopodobnie nigdy nie zostałby wpuszczony na boisko. Głównym powodem było małe zaangażowanie. NFL to liga, gdzie ciężka praca jest nieodzownym warunkiem by myśleć o jakimkolwiek pozytywnym efekcie. Rosen był zdecydowanie bardziej zainteresowany imprezami niż treningami czy oglądaniem rywali na wideo. Pojawiły się też zarzuty, że nie jest zbyt skory do słuchania trenerów i szukania sposobów na poprawę swojej gry.
1. Johnny Manziel, QB, #22 draftu 2014, Cleveland Browns
Manziel nie był największą klapą w kategorii czysto sportowej. Wybrany niżej niż inni gracze na tej liście. A jednak jego wzlot i upadek był tak spektakularny, że trudno na tej pozycji umieścić kogokolwiek innego.
W swoim pierwszym sezonie na uczelni Texas A&M stał się sensacją. Jego atletyzm, niezwykle efektowny styl gry i ryzykanctwo na granicy szaleństwa w połączeniu z masą zdobywanych jardów sprawiły, że jako pierwszy freshman (pierwszoroczniak) w historii NCAA sięgnął po Nagrodę Heismana. Szybko pojawiły się kontrowersje. Jeszcze przed pierwszym meczem na uczelni wdał się w bójkę, a następnie wylegitymował fałszywym dokumentem. Przed drugim sezonem został oskarżony o podpisywanie autografów za pieniądze (wówczas stanowiło to złamanie reguł NCAA) i choć ostatecznie został oczyszczony z zarzutów, uczelnia zawiesiła go na pół meczu otwierającego sezon. W międzyczasie został wyrzucony z obozu dla rozgrywających organizowanego przez Peytona Manninga po tym, jak zaspał na trening. Wiele osób uważało go za aroganckiego bufona.
W efekcie jego status przed draftem był wyjątkowo niejasny. Doceniano jego wielki potencjał, ale większość drużyn nie chciało mieć nic wspólnego z takim charakterem. Ostatecznie trafił do Browns. Na boisku był katastrofalny – popełniał masę strat, nie ogarniał systemu ofensywnego drużyny, a jedne z jego kolegów określił debiutancki sezon jako „żart”.
Przed drugim sezonem trafił na krótko na odwyk, ale to nie pomogło. W trakcie rozgrywek ostro imprezował, łącznie z wizytą w kasynie, gdy powinien leczyć wstrząśnienie mózgu. Na boisku wcale nie było lepiej, a gdy po raz kolejny okłamał drużynę co do swojego imprezowania, trafił do końca sezonu na ławkę rezerwowych. Przed rozgrywkami 2016 został zwolniony przez Browns. Odeszło od niego dwóch kolejnych agentów, agencja marketingowa i sponsorzy. Został oskarżony o przemoc domową, choć ostatecznie został ukarany za popełnienie wykroczenia, nie przestępstwa.
Kolejne raporty w social media przedstawiały coraz dziksze imprezy. Jego ojciec publicznie powiedział, że jego syn jest ćpunem („druggie”) i że ma nadzieję, że Johnny trafi do więzienia, bo może to pozwoli mu się otrząsnąć. W 2018 r. Manziel ogłosił, że cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową (znaną dawniej jako psychozę maniakalno-depresyjną). Próbował grać w CFL, AAF i ligach halowych, ale nigdzie nie zrobił kariery.
Był legendą jeszcze zanim trafił do NFL, a jego publiczny i niezwykle bolesny upadek dokłądnie dokumentowały media, tak tradycyjne jak społecznościowe. Z tego względu uważam go za największą draftową klapę poprzedniej dekady.
A kogo Wy uważacie za najgorszy wybór w drafcie w latach 2011-2019? Czy pominąłem kogoś, kto powinien znaleźć się na tej liście?
Grafika: RMTip21 na licencji CC BY-SA 2.0
Zostań mecenasem bloga: