W Teksasie spotkały się dwa zespoły z bilansem 5-1. Houston Texans podejmowali Baltimore Ravens.Jeszcze tydzień temu Houston było niepokonane, ale gdy przyjechali do nich Green Bay Packers, Texans polegli z kretesem.
Ravens chcieli podążyć śladem Packers i pokonać Texans poprzez obnażanie słabości ich obrony podaniowej. Okazało się jednak, że nie dla pasa kiełbasa. Joe Flacco jest solidnym podstawowym QB, ale od klasy Aarona Rodgersa dzielą go lata świetlne. Jednocześnie Ravens kompletnie zapomnieli o grze biegowej. A przecież ich najgroźniejszą bronią ofensywną jest właśnie RB Ray Rice. Tymczasem Flacco posyłał piłkę górą 43 razy, a Rice biegł z nią tylko 9. Było to zrozumiałe w drugiej połowie, gdy Ravens musieli gonić, więc podkręcali tempo gry. Ale pierwsza połowa wyglądała bardzo podobnie.
Joe Flacco w ogóle nie zaliczy niedzielnego spotkania do udanych. Już w pierwszej kwarcie został zsackowany we własnym polu punktowym na safety. Do końca meczu obrona rywali nie dawała mu spokoju. W sumie miał poniżej 50% celnych podań, dwa INT (jedno skończyło się akcją powrotną na TD) i dwukrotnie był sackowany przez rywali. Dołożył co prawda jeden TD, ale było to w chwili, gdy mecz był już właściwie rozstrzygnięty.
Texans wyciągnęli wnioski z porażki z Packers i pokazali, że wciąż są jednym z głównych kandydatów do wygrania słabiutkiej w tym roku AFC. Matt Schaub nie miał może rewelacyjnego dnia, ale i tak podał na ponad 250 jardów i dwa TD. Kolejne dwa dołem dołożył Arian Foster. O dobrej postawie defensywy już wspomniałem. Co prawda kandydat do nagrody MVP J.J. Watt po raz pierwszy w sezonie nie miał żadnego sacku, ale i tak wniósł spory wkład w zwycięstwo, bo to on zbił podanie, które przechwycił Jonathan Joseph i w akcji powrotnej zaliczył TD wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 16:3.
Słabo spisała się za to tak niewzruszona przez dekadę defensywa Ravens. Co prawda do drużyny wrócił zeszłoroczny Defensive Player of the Year Terrel Suggs (zaledwie pięć miesięcy po rekonstrukcji zerwanego ścięgna Achillesa!), ale utrata w zeszłym tygodniu serca drużyny Raya Lewisa i najlepszego obrońcy przeciwko podaniom Lardariusa Webba sprawiła, że Ravens stracili ponad 40 punktów po raz pierwszy od 9 grudnia 2007 r., kiedy to niesamowity mecz rozegrał przeciwko nim Payton Manning.
Przed sezonem prorokowałem, że Ravens mogą mieć kłopoty z wejściem do play-off. Mimo wciąż znakomitego bilansu kibice w Baltimore nie mogą spać spokojnie. Od połowy listopada Ravens zaczynają serię siedmiu morderczych meczy, z których wyjazdowe spotkanie z San Diego Chargers będzie zdecydowanie najłatwiejsze.
Za to w terminarzu Texans próżno szukać poważniejszych wyzwań poza wyjazdami do Bostonu (Patriots) i Chicago. Musiałoby się przydarzyć prawdziwe nieszczęście, żeby Houston nie było najwyżej rozstawionym zespołem AFC przed play-offami.
W skrócie:
1. Cam he do it? Najwyraźniej już nie. Cam Newton w wakacje stracił gdzieś całą magię. Ubiegłoroczny debiutant numer jeden, który zmiótł wszystkie debiutanckie rekordy Paytona Manninga, w tym roku regularnie zawodzi. Dodatkowo błędy, które w zeszłym sezonie można było złożyć na karb niedoświadczenia debiutanta, nie uchodzą już drugoroczniakowi. Newton nie potrafi ograniczyć ilości błędów, a przy tym nie potrafi wykrzesać z siebie tyle pozytywnej energii i udanych akcji co w zeszłym roku. Niektórzy kwestionują nawet jego charakter. Cam musi się sprężyć, żeby udowodnić, że nie był tylko gwiazdą jednego sezonu.
2. Newton jest pod ostrzałem krytyki tym bardziej, że jego rekordy może pobić Robert Griffin III. Wybrany w drafcie z dwójką QB ma jak na razie fenomenalny sezon, a jego Redskins z pariasa stali się nagle jedną z najbardziej atrakcyjnych ekip ligi. RG3 jako jedyny QB w lidze ma ponad 70% udanych podań, jest jednym z trzech rozgrywających z passer rating powyżej 100 (pozostali to Aaron Rodgers i Payton Manning). Jest na 12 miejscu w lidze pod względem jardów zdobytych dołem (pierwszy nie-RB na liście) i drugi (!) jeśli chodzi o ilość TD biegowych. Gdyby jeszcze obrona Redskins wytrzymała w końcówce i nie pozwoliła młodemu Manningowi na 77-jardowe podanie na TD, Gryffin miałby bilans 4-3 i niesamowity wygrywający drive w meczu z mistrzami NFL na ich terenie. Ale spokojnie, to jeszcze przyjdzie.
3. W meczu dwóch twardych ekip ze świetną obroną 49ers pokonali Seahawks 13:6. Nie było to wybitne widowisko, zwłaszcza w ofensywie, ale San Francisco zaliczyło bardzo ważne dla układu sił w NFC West zwycięstwo.
4. Adrian Peterson przebiegł 153 jardy i zaliczył TD w wygranej przeciwko Arizona Cardinals. RB Vikings nie wygląda na człowieka, który stracił poprzedni sezon i cały okres przygotowawczy z powodu kontuzji więzadeł. Tymczasem Arizona po czterech zwycięstwach w czterech pierwszych meczach przegrała trzecie spotkanie z rzędu i już nie wygląda na największą sensację ligi.
5. W niezwykle ważnym spotkaniu Pittsburgh Steelers pokonali na wyjeździe Cincinnati Bengals. QB Steelers Ben Roethlisberger wciąż nie najlepiej dogaduje się z nowym koordynatorem ofensywy, ale kluczem do zwycięstwa okazała się obrona, a konkretnie zatrzymanie podań Andy’ego Daltona do A.J. Greena. Green przez cały mecz złapał tylko 1 podanie na 8 jardów, przy średnich z całego sezonu, odpowiednio, 7,17 i 104,67. Oba te zespoły gonią w dywizji osłabionych Ravens.
O meczach Packers i Patriots tradycyjnie napiszę jutro.