Nie minęło dziesięć lat od powstania ligi, a Superfinał powoli staje się znaczącym punktem w sportowym kalendarzu Polski. W tym roku dwie najlepsze footballowe ekipy w Polsce znów spotkają się na Stadionie Narodowym w Warszawie.
W VIII Superfinale zagrają Giants Wrocław, którzy pokonali w półfinale obrońców tytułu, Gdynia Seahawks oraz Warsaw Eagles, którzy niespodziewanie wygrali swój wyjazdowy mecz półfinałowy z przetrzebionymi kontuzjami wrocławskimi Devils. Jak zwykle całej imprezie będzie towarzyszył piknik, bogata oprawa i liczne atrakcje pozaboiskowe, ale po szczegóły odsyłam na stronę internetową Superfinału, ja skupię się jedynie na aspekcie sportowym.
W zeszłym roku w finale zmierzyli się Eagles i Seahawks. Po ofensywnym, obfitującym w efektowne akcje spotkaniu wygrali ci drudzy. Spotkanie mogło zachwycić przygodnego kibica, ale mi brakowało dobrej gry w defensywie. W tym roku powinno być inaczej.
Tegoroczni Eagles i Giants to drużyny na pozór bardzo do siebie podobne. Dwie najlepsze defensywy ligi, obie ekipy opierają się na akcjach biegowych i mają wszechstronnych niebezpiecznych wide reciverów. Jednak po bliższym przyjrzeniu się widać wyraźne różnice, zwłaszcza w grze w ataku.
Giants to głównie Jamal Schulters, najlepszy obecnie running back w Polsce. To on biega z piłką w większości akcji wrocławian, odpowiada też często za akcje powrotne. FIlozofia ofensywna Giants polega na otwarciu ścieżek biegowych, które nieprawdopodobnie szybki i zwrotny Schulters mógłby zamienić na duże zyski jardowe w jednej akcji. Schulters biega zarówno przez środek, jak i do linii bocznej i ma gigantyczny repertuar zwodów.
Z drugiej strony mamy, jak to słusznie ujął na swoim blogu Dawid Biały. „pięciogłowego running backa z polskim paszportem o bardzo długim nazwisku, OsuchowskiSzpotańskiJuszczakKozdrójWięckowski.” Innymi słowy Eagles „biegają komitetem”, jak o takiej taktyce mawiają za oceanem. Do tego rozgrywający Eagles, Shane Gimzo, czasem lubi wziąć piłkę pod pachę i pobiec samemu. Zespół z Warszawy bardzo często ustawia się na dwóch lub nawet trzech running backów i korzysta z klasycznych fullbacków (tutaj więcej o pozycjach w ofensywie). Eagles są mistrzami zmylania rywali. Często nie wiadomo, który z licznych ustawionych za linią ofensywną graczy biegnie z piłką. W półfinale we Wrocławiu byli w tym tak skuteczni, że raz udało im się nawet zmylić sędziów. Z drugiej strony ich akcje najczęściej przechodzą przez środek, to typowy fizyczny football, w najbardziej klasycznym wydaniu „in your face”, ze stosunkowo małymi, ale konsekwentnymi zyskami jardowymi.
Takie podejście determinuje taktykę. Giants chcą się przesuwać do przodu jak najszybciej, Eagles wręcz przeciwnie. Drużynie z Warszawy wystarcza zdobywanie 3-4 jardów na próbę. To wystarczy, żeby dojść do pola punktowego rywala, a jednocześnie seria ofensywna składająca się z 12 prób po 30 sekund każda zużywa połowę kwarty, podczas której ofensywa rywala stoi niegroźna za linią boczną (przy akcjach biegowych nie zatrzymuje się zegara, jeśli zawodnik nie wychodzi za boisko). A serie Eagles potrafią być dłuższe niż 12 prób.
Oba zespoły będą musiały wziąć na to poprawkę w obronie. Eagles będą zapewne niemal w ciemno szli do Schultersa, przesuwając pod linię wznowienia akcji jednego safety lub wręcz z niego rezygnując na rzecz dodatkowego linebackera. Podobnie ustawią się zapewne Giants, ale tu nie ma mowy o pójściu w ciemno do jednego gracza. Zamiast tego wrocławianie będą musieli zatrzymywać biegi rywala na lub nawet przed linią wznowienia akcji. Kluczowym starciem w tym meczy będzie walka linii ofensywnej Eagles, która musi wygenerować te kilka jardów miejsca dla running backów i linią defensywną Giants, która nie może dać się odepchnąć do tyłu i przepuścić „pięciogłowego potwora”.
X-factorem w tym wszystkim może być dwóch wide reciverów. Po stronie Eagles jest to Clarence Anderson, który potrafi łapać dalekie podania, jeśli defensywa rywali za bardzo skupi się na powstrzymywaniu akcji biegowych. Z kolei Giants mają Marka Philmore’a, jednego z najlepszych reciverów w historii PLFA. Ja jednak zwróciłbym uwagę na dwóch smarkaczy w tym gronie, zaledwie 19-letnich braci Dziedziców z Wrocławia. Bartosz pełni odpowiedzialną funkcję rozgrywającego, a Tomasz jest jego drugim ulubionym (po Philmorze) celem. To właśnie oni, nieco zapomniani, ale mający ogromny potencjał, mogą stać się niespodziewanie bohaterami finału PLFA. No i czy nie byłoby pięknie, gdyby w tej amerykańskiej grze, gdzie kluczowe role odgrywają importowani ze Stanów gracze, na największej arenie w Polsce, bohaterami zostałoby dwóch tak młodych i uzdolnionych Polaków?
Na koniec wspomnę jeszcze o grze w akcjach powrotnych. Clarence Anderson jest w tym względzie najlepszy w Polsce. Najprawdopodobniej więc Giants poradzą sobie z tym tak, jak Devils w półfinale – będą ekspediować punty w aut i starali się generować touchbacki przy kickoffach.
Moim zdaniem faworytem w tym meczu są Giants, którzy posiadają mimo wszystko szerszy arsenał w ofensywie, jednak jeśli ofensywa Eagles zdominuje czas posiadania piłki, to właśnie stołeczny klub może się cieszyć z mistrzostwa.
Początek meczu w niedzielę 14 lipca o 17:00, transmisja na żywo w TVP Sport już od 16:20. Bilety wciąż można kupić na Eventim.pl oraz w kasie Stadionu Narodowego.