Dziś o dwóch niezwykle wyrównanych dywizjach, w których żadna drużyna nie stoi na straconej pozycji.
Najbardziej wyrównana dywizja w lidze. Absolutnie żadne rozstrzygnięcie mnie tu nie zdziwi. Tym bardziej pasjonująca powinna być rywalizacja. Poza swoją dywizją grają ze słabą AFC West (Broncos, Chiefs, Chargers, Raiders) i NFC South (Falcons, Saints, Panthers Buccaneers).
Dallas Cowboys
Tony Romo to najbardziej polaryzujący quarterback w lidze. Z jednej strony ma naprawdę wyśmienite statystyki, ale krytycy zarzucają mu słabą grę pod presją i w kluczowych momentach. Do tego ma nieprzyjemną tendencję do tracenia piłki w najmniej odpowiedniej chwili. Nie ulega jednak wątpliwości, że właściciel i GM Jerry Jones nie zrobił wystarczająco, by otoczyć swojego quarterbacka odpowiednim talentem.
Linia ofensywna jest dziurawa jak ser szwajcarski, a obrona, mimo obecności siejącego spustoszenie DeMarcusa Ware’a, odstaje od ligowych standardów. Sytuację ratuje nieco duet WR Miles Austin i Deaz Bryant oraz jeden z najlepszych TE w lidze, Jason Witten.
W drafcie wzięli w pierwszej rundzie centra Travisa Fredericka, który ma zapewnić Tony’emu Romo nieco lepszą osłonę. Jeśli linia ofensywna wytrzyma to ofensywa wygląda naprawdę obiecująco. Gorzej z defensywą, która jest wielką niewiadomą po zwolnieniu koordynatora Roba Ryana i zmianie systemu z 3-4 na 4-3 (zobacz więcej o różnicy między tymi systemami).
Washington Redskins
Kluczowe pytanie brzmi: czy QB Robert Griffin III wróci na wrzesień po kontuzji i operacji więzadeł w kolanie? A jeśli wróci to czy w takiej formie, która dała mu tytuł najlepszego ofensywnego debiutanta w sezonie, w którym nastąpił niewidziany od lat wysyp uzdolnionych debiutantów?
Z Griffinem Redskins mogą pokusić się o wygranie dywizji, tak jak w zeszłym roku. Bez niego wciąż pozostają dobrą drużyną. Jednak ze względu na błędne decyzje personalne i królewski okup, który zapłacili za możliwość wybrania w drafcie 2012 RG3, brakuje im nieco talentu i głębi składu. Na ich szczęście do gry wraca OLB Brian Orakpo, który stracił prawie cały zeszły sezon, co powinno znacząco wzmocnić defensywę.
New York Giants
Giants to naprawdę dziwna drużyna. W XXI wieku kwalifikowali się do playoffów zaledwie sześć razy na dwanaście możliwych. Tylko dwa razy mieli więcej niż 10 zwycięstw w sezonie zasadniczym. Cztery razy odpadali w pierwszej rundzie playoffów. Jednak jeśli już wygrywali pierwszą rundę, to wygrywali i Super Bowl. W ostatnich czterech latach jeśli już pojawiali się w playoffach to zgarniali wszystko.
Dopóki Giants prowadzi trener Tom Coughlin i nierówny, ale zdolny do naprawdę wielkich wyczynów QB Eli Manning, nie można spisywać ich na straty. Nawet jeśli ich linia defensywna nie dorównuje standardom, do jakich przyzwyczaili się kibice w Nowym Jorku, a ich secondary jest w totalnej rozsypce. Jedynym jasnym punktem jest produktywny duet WR-ów: Hakeem Nicks i Victor Cruz.
Philadelphia Eagles
Po kilku latach chudych w Phily zwolniono trenera Andy’ego Reeda. W jego miejsce przyszedł Chip Kelly, który stworzył kreatywną i ultraszybką ofensywę Uniwersytetu Oregon. Kelly zapowiedział, że dostosuje swoje koncepcje do NFL, ale i tak zamierza grać niezwykle szybko. W osobie Michaela Vicka ma quarterbacka idealnie pasującego do takich planów. Dla Vicka to chyba ostatnia szansa, by uratować resztki swojej kariery w lidze.
Wszyscy obserwatorzy są zafascynowani Kellym. Panuje przekonanie, że może on zupełnie zmienić NFL. Ja tak nie sądzę. Nawet genialny schemat nie jest w stanie zamaskować wielu dziur w składzie Eagles, zwłaszcza w defensywie, ani podatności na kontuzje Vicka. Niemniej jednak, zwłaszcza w pierwszym sezonie, defensywom może być trudno odpowiednio ustawić się przeciwko niemu.
Moja prognoza: NFC East to cztery drużyny, które mogą stać się czarnym koniem rozgrywek albo ich największym rozczarowaniem. Osobiście nie wierzę, żeby RG3 zdołał pozostać zdrowy, więc na zwycięzcę dywizji wybieram Eagles. Jednak, jak już wspominałem, żadne rozstrzygnięcia w tej grupie mnie nie zdziwią.
NFC NORTH
Dywizja, w której gra drugi z moich ulubionych klubów – Green Bay Packers. Pozostałe trzy ekipy są groźne, ale chyba nie zdołają wypracować lepszego bilansu niż Aaron Rodgers i spółka. Poza swoją dywizją grają z wymagającą AFC North (Steelers, Ravens, Bengals, Browns) i nieobliczalną NFC East (Cowboys, Giants, Eagles, Redskins).
Green Bay Packers
Mając Aarona Rodgersa w składzie nie mierzy się w nic innego niż wygranie Super Bowl. Packers nie będą może faworytem, ale na pewno nie można ich skreślać. Ekipa z Wisconsin nie przedłużyła kontraktu z drogim WR Gregiem Jenningsem, ale nie ma strachu – Randall Cobb, Jordy Nelson i James Jones to i tak jeden z najlepszych korpusów reciverów w NFL. Gra biegowa powinna wyglądać w tym sezonie dużo lepiej dzięki Eddiemu Lacy’emu, wybranemu w drugiej rundzie tegorocznego draftu.
Podstawowym problemem, tak jak przed rokiem, jest linia ofensywna. Bryan Bulaga, który miał przejąć kluczową rolę left tackle, doznał kontuzji i nie zagra w tym sezonie. Zastąpi go debiutant z czwartej rundy draftu, David Bakhtiari. W sparingach spisywał się nieźle, ale dopiero sezon zasadniczy pokaże, co naprawdę potrafi. Zwłaszcza, że już w pierwszej kolejce będzie musiał stawić czoła niezwykle groźnym pass rusherom z San Francisco.
W defensywie Packers mogą mieć jedną z lepszych secondary, o ile ominą ich urazy. Kluczem do sukcesu będzie rozwój dwóch graczy front seven wybranych w pierwszej rundzie draftu: zeszłorocznego – Nicka Perry’ego oraz tegorocznego – Datone Jonesa.
Chicago Bears
To od lat drużyna niespełnionych nadziei. Jay Cutler to dobry quarterback, ale podatny na urazy. Trudno zresztą nie być podatnym, jeśli gra się za tak dziurawą linią ofensywną. Dlatego Marc Trestman, który od tego roku jest szkoleniowcem Bears, poświęcił sporo czasu na naprawianie sytuacji w tej formacji.
Obrona może nie przypomina „nieblokowalnych” z 1985 r., ale DE Julius Peppers to wciąż klasa, a debiutant LB Jon Bostić wygląda na gotowego do zastąpienia legendy klubu, Briana Urlachera, który przeszedł na emeryturę.
Detroit Lions
Ich wyczyny przez ostatnie dwa lata wyrobiły im markę „bad boys”, jak niegdyś koszykarskim Pistons, ale nie można odmówić im talentu. WR Calvin Johnson pobił w zeszłym roku rekord Jerry’ego Rice’a w ilości złapanych jardów podaniowych w sezonie. Matt Stafford to jeden z najlepiej improwizujących, ale i najbardziej produktywnych młodych quarterbacków, choć jego wadą jest zbyt duża ilość strat. Do tej mieszanki doszedł jeszcze dynamiczny RB Reggie Bush.
W obronie linia defensywna pod wodzą Ndamukonga Suha wyrasta na jedną z najlepszych w NFL. Nie można jednak zapominać o licznych znakach zapytania w linii ofensywnej i secondary.
Lions to drużyna, po której można spodziewać się absolutnie wszystkiego, na boiskiem i poza nim.
Minnesota Vikings
Jedna z największych niespodzianek zeszłego sezonu. Vikings weszli do playoffów z mocnej NFC głównie dzięki fenomenalnemu sezonowi Adriana Petersona, który wybiegał 2097 jardów w zeszłym sezonie (drugi wynik wszechczasów) i zgarnął nagrody MVP oraz Ofensywnego Gracza Roku.
Wyczyny Petersona za niezłą linią ofensywną przesłoniły bolesną prawdę: Vikings to drużyna przeciętna. Słaby quarterback Christian Ponder nie potrafi pociągnąć drużyny. W tym roku będzie mu łatwiej, bo dodano mu produktywnego Grega Jenningsa, ale póki Vikings nie dodadzą lepszego rozgrywającego, będą musieli całkowicie polegać na nogach Petersona. A pisałem już czemu nie powinni spodziewać się drugiego tak fenomenalnego sezonu.
Warto zauważyć, że Vikings mieli w tym roku aż trzy wybory w pierwszej rundzie draftu. To dobrze rokuje na przyszłość, ale w tym roku raczej nie pomoże.
Moja prognoza: Packers na pierwszym miejscu, Lions powrócą do playoffów, Bears zaliczą kolejny rozczarowujący sezon, a Vikings znów spadną na koniec.
ZOBACZ TEŻ: