NCAA: Kaczki w potrzasku

stanford_cardinal_flagListopad to tradycyjnie miesiąc, kiedy dochodzi do największych wstrząsów w futbolu akademickim. W zeszłym roku to właśnie w listopadzie przegrali niemal wszyscy faworyci, a Johnny Manziel rozpoczął triumfalny marsz po Nagrodę Heismana. W tym roku jeszcze nie mamy połowy listopada, ale już w tym tygodniu doszło do kilku ciekawych rozstrzygnięć.

 

Kaczka po kalifornijsku

Oregon od kilku lat wyznacza ofensywne standardy w NCAA. Dzięki charakterystycznej szybkiej ofensywie no huddle trener Oregonu, Chip Kelly, dostał w tym roku posadę w Philadelphia Eagles. Mimo odejścia trenera nie zmieniła się filozofia drużyny, a Oregon powszechnie uważano za głównego kandydata do mistrzostwa konferencji Pac-12 i zdetronizowania Alabamy. Oregon w tym i w zeszłym sezonie przetaczał się po rywalach, aplikując im kosmiczne ilości punktów i jardów. W czwartek Kaczki przegrały po raz drugi w ciągu ostatnich dwóch lat. Po raz drugi ze Stanfordem.

Kalifornijska uczelnia znana była  dotąd głównie jako matecznik geeków. To stamtąd na świat wyszli m.in. założyciele Google. Jednak kilka lat temu na uczelnię przyszedł Jim Harbaugh (ten sam, który trzeci sezon prowadzi San Francisco 49ers) i Stanford nagle stał się krajową potęgą futbolową. To właśnie ta uczelnia wychowała m.in. obecnego QB Colts, Andrew Lucka, czy cornerbacka Seahawks Richarda Shermana.

Jaki patent na wysokooktanową ofensywą Kaczek mają Kardynały (Cardinals w nazwie  drużyny Stanfordu wzięło się od północnoamerykańskich ptaków, a nie dostojników Kościoła)? Oldschoolowy, siłowy futbol. Kalifornijczycy podawali przez cały mecz zaledwie 13 razy, ale wykonali aż 66 akcji biegowych, które przyniosły im 274 jardy. Byli w posiadaniu piłki przez 42,5 min. Najlepszy sposób na ofensywę Oregonu? Trzymać ją za linią boczną.

Stanford zbudował prowadzenie 26:0 w czwartej kwarcie. Wówczas zaczął się dramatyczny comeback Kaczek, który zaczął się od przyłożenia w akcji powrotnej po zablokowanym field goalu, po drodze był odzyskany onside kick, ale nie udało im się odzyskać drugiego onside kicku i zabrakło sześciu punktów.

Oregon spadł na szóste miejsce w rankingu BCS (Stanford awansował na czwarte). Co gorsza jednak dla Kaczek, spadli za Stanford w konferencji Pac-12. Żeby marzyć o mistrzostwie konferencji, muszą wygrać wszystkie mecze do końca sezonu (dość prawdopodobne) i liczyć na porażkę Stanfordu (znacznie mniej prawdopodobne). Jeśli zaś chcieliby zagrać o mistrzostwo kraju, to muszą liczyć nie tylko na wpadkę Stanfordu, ale i porażki Ohio State, Bayloru (o nich za chwilę), Florida State i Alabamy (przynajmniej trzech z tej czwórki).

 

Miśki atakują szczyty

Kiedy RG3 odszedł z drużyny Baylor Bears i poszedł do NFL wydawało się, że uniwersytet czeka los Auburn, który dopiero zaczyna się podnosić z przepaści, w którą spadł po odejściu Cama Newtona. Nic bardziej mylnego. Baylor jest piąty w najnowszym rankingu BCS, wciąż bez porażki i z szansami na grę o mistrzostwo kraju. Ofensywa trenera Arta Brilesa, choć mniej widoczna w mediach niż Oregonu, osiąga w wielu kategoriach wyniki lepsze od Kaczek.

W czwartek naprzeciwko nich stanął renomowany Uniwersytet Oklahomy, który musiał wygrać, żeby nie stracić szans na tytuł mistrzowski w konferencji Big 12. Walka trwała mniej więcej półtorej kwarty. Potem istniał już tylko Baylor, który znokautował Oklahomę 41:12. Sooners mają już tylko czysto teoretyczne szanse na mistrzostwo Big 12, a w rankingu BCS osunęli się z 10. na 18. miejsce.

Baylor są dopiero na drugim miejscu w Big 12. Prowadzą Texas Longhorns, najbogatszy program futbolowy w kraju, którzy w obrębie konferencji również nie ponieśli porażki, a tylko te mecze liczą się przy ustalaniu tabeli. Przegrali jednak dwa mecze poza konferencją, dlatego w rankingu BCS są dopiero na 24. pozycji. W sobotę długo męczyli się z przeciętną West Wirginią i potrzebowali dogrywki, by rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść.

Rywalizacja w Big 12 dopiero nabiera tempa. Baylor kończy sezon czterema meczami w ramach konferencji, a zamykający sezon zasadniczy mecz z Texasem 7 grudnia może się okazać de facto meczem o mistrzostwo Big 12.

 

Alabama wciąż na szczycie

W tym tygodniu zarwałem sobotnią noc, żeby obejrzeć kolejną odsłonę klasycznej rywalizacji w konferencji SEC, czyli Alabama – LSU. Zeszłoroczny mecz dostarczył nie lada emocji. W tym roku wszyscy mieli nadzieję na powtórkę, tyle że ze wskazaniem na LSU. W środowisku akademickiego futbolu wszyscy mają już dość dominacji Alabamy, która zmierza po swój trzeci z rzędu krajowy tytuł (i czwarty w ostatnich pięciu latach). Dość tej szczelnej obrony, fizycznej linii ofensywnej, skutecznej gry biegowej i QB A.J. McCarrona, który w ciągu trzech kat jako starter przegrał tylko dwa mecze. Ale Alabamy jak na złość wygrywa.

Przez pół meczu LSU walczyło z Alabamą jak równy z równym. Ba, na początku nawet dominowali. Ale w pierwszej kwarcie dwie straty LSU pomogły Alabamie zostać w grze. Najpierw running back gości zgubił piłkę niemal na linii pola punktowego, a potem QB i center LSU nie potrafili zsynchronizować snapu, co dało Alabamie pierwsze punkty. Jeszcze w trzeciej kwarcie był remis, jednak wówczas w sytuacji 4&2 na środku boiska Alabama zdobyła pierwszą próbę dzięki zmyłkowemu puntowi, chwilę później przyłożenie i już się za siebie nie oglądała.

Kto może zatrzymać Alabamę w drodze do krajowego finału? Chyba już tylko Auburn. Iron Bowl, czyli mecz Alabama – Auburn, który tradycyjnie kończy sezon zasadniczy dla obu drużyn, w tym roku rozgrywany jest 30 listopada w Auburn.

 

Z innych aren

Florida State jest uważana za jedną z najbardziej imponujących ekip w kraju. Jak na razie bez porażki pewnie przewodzą konferencji ACC. W rankingu BCS są drudzy i stanowią najpoważniejszych kandydatów do gry w BCS National Championship Game przeciwko Alabamie. Rozgrywający FSU, Jameis Winston, ma szansę zostać drugim z rzędu redshirt freshmanem, który sięgnie po Nagrodę Heismana.

Ohio State nie przegrało już od dwóch lat. Są trzeci w rankingu BCS i przewodzą konferencji Big 10, ale żeby zagrać w krajowym finale muszą liczyć na porażkę Florida State albo Alabamy.

Notre Dame, zeszłoroczny #1 rankingu BCS, przegrało na wyjeździe z Uniwersytetem Pittsburgha i wypadło poza czołową 25-tkę BCS.

 

Już jutro wracamy do NFL z podsumowaniem kolejnego tygodnia.

Zobacz też

Brak komentarzy

  1. Nie ma sprawy. Poza tym cały artykuł bardzo dobry!! Moim zdaniem finał będzie Alabama-Florida State przy czym decydującym meczem była tutaj demolka jaką zgotowali Noles Clemson na ich własnym boisku. Seminoles nie bardzo mają już z kim przegrać. Jedyny trudniejszy mecz to z Florida Gators ale oni są bez formy. Cóż. Można by dyskutować o sprawiedliwości systemu rozgrywek ale w przyszły sezonie będzie już play off co uważam za lepsze rozwiązanie niż te wszystkie mega-skomplikowane rankingi

    1. Z tego co wiem to kwalifikacje do playoffów będą na tych samych zasadach co teraz, tylko że na walkę o mistrzostwo będą miały nie dwie tylko cztery drużyny.

      1. Dzięki za info! Dokładnie się nie orientuję ale chyba Orange Bowl i Rose Bowl będą półfinałami do finału krajowego. No ale to już jest lepiej niż teraz kiedy takie Ohio, które nie przegrało od ponad dwóch lat w finale BSC raczej nie wystąpi