Prognoza na offseason: NFC East

NFL NFC EastW kolejnym odcinku offseasonowej kryształowej kuli NFC East, czyli jedna z najbardziej wyrównanych, choć wcale nie najlepszych dywizji ligi.

 

Philadelphia Eagles

Orły są w stosunkowo niezłej sytuacji, choć ich 20 mln wolnych dolarów wynika w 85% z zeszłorocznych oszczędności, a nie taniego składu. A to oznacza, że i tak możemy spodziewać się pewnych zwolnień, zwłaszcza z myślą o przyszłym sezonie.

Wolnym agentem w Eagles o najbardziej rozpoznawalnym nazwisku jest na pewno QB Michael Vick. Ekscytujący, dynamiczny, ale z problemami (wyrok za organizowanie walk psów), nigdy tak naprawdę nie spełnił nadziei, które pokładali w nim Falcons, gdy wybrali go z #1 w drafcie i zaliczył tylko jeden naprawdę dobry sezon. Wobec eksplozji talentu Nicka Folesa szanse na jego odejście w Filadelfii oceniam na 99,9%.

Inaczej sytuacja wygląda na dwóch pozycjach, które zostaną najbardziej przetrzebione, czyli safety i WR. Aż trzech safety Eagles kończą się w tym roku umowy. Pytanie czy i którym włodarze zdecydują się zaoferować nowe kontrakty. Z drużyną pewnie pożegna się też czwarty. Patrick Chung był koszmarnym niewypałem w Patriots i niewypałem pozostał w Eagles, a jego zwolnienie to oszczędność przeszło 3 mln. Z kolei na pozycji recivera kontrakty kończą się Rileyowi Cooperowi i Jeremy’emu Maclinowi. Ten pierwszy to klasyczny, wysoki WR grający na skrzydle, ten drugi to wciąż rozwijający się gracz slotu. Trudno powiedzieć którego zechcą zostawić Eagles, ale na obu raczej nie będzie ich stać.

Ofensywa Eagles spisywała się w zeszłym roku bardzo dobrze i raczej nie potrzebuje dużych wzmocnień „na już”, raczej graczy, którzy dadzą głębię składu. Co innego z obroną, która potrzebuje wsparcia na pozycji safety, w pass ruchu i na środku linii defensywnej. Zapewne tą pierwszą potrzebę zrealizują na późniejszym etapie free agency, ta druga będzie motywem przewodnim draftu.

 

Dallas Cowboys

Jeden z czytelników zadał pytanie: jakim cudem Cowboys są aż 10 milionów nad czapką. No cóż, po pierwsze nie 10, a 24 mln i to na tą chwilę, gdy liczy się tylko 51 najdroższych kontraktów, nie ma jeszcze podpisanych debiutantów, składu treningowego etc.

A jak to się stało? Po prostu Jerry Jones, niczym współczesne rządy, z radością wypycha zobowiązania na kolejne lata, nie martwiąc się o przyszłość, byle teraz bilans się zgadzał. Fachowo nazywa się to renegocjacją kontraktu. Jak to wygląda w praktyce? Przychodzi się do gracza, który ma wysoką pensję podstawową i mówi mu się: słuchaj, zamieńmy 8 mln z twojej pensji na signing bonus. Ty dostaniesz kasę z góry, a my będziemy mogli rozłożyć sobie tę kwotę na kolejne lata twojego kontratu, zgodnie z ogólnie obowiązującymi zasadami. Innymi słowy przepychamy zobowiązania wobec salary cap w przyszłość, żeby doznać bieżącej ulgi. W teorii układ korzystny dla obu stron, jednak nie do końca.  Po pierwsze system nie będzie działać w nieskończoność, kiedyś trzeba to wszystko „spłacić” i w kolejnych latach trzeba restrukturyzować dalej (powodując narastającą lawinę zobowiązań) albo ciąć. Problem polega na tym, że im większy signing bonus tym bardziej bolesne jest zwolnienie zawodnika i generuje więcej „martwych pieniędzy” (znów odsyłam do tekstu o salary cap). Cowboys już w tej chwili mają tych zmarnowanych dolarów ponad 11 mln. Wynika to także z tendencji Jonesa do przepłacania weteranów, których potem zwalnia, generując niepotrzebne dodatkowe koszty.

Co mogą zrobić Cowboys? Prawdę mówiąc nie mam pojęcia, ich sytuacja jest naprawdę fatalna, a muszą wykombinować jakieś 30 mln dolarów i to już. Jedynym ratunkiem są kolejne restrukturyzacje (Tony Romo, Brandon Carr), ale pewne decyzje wydają się nieuniknione. I tak wątpię, żebyśmy w przyszłym roku zobaczyli DeMarcusa Ware. Fenomenalny DE zmagał się w tym roku z urazami i ma już swoje lata, ale na pewno da się wykrzesać z niego kilka sezonów na bardzo wysokim poziomie. Tyle że jego zwolnienie jest w stanie wygenerować takie pieniądze, jak żadne inne: 7,5 mln w tym roku, 17 mln w przyszłym i 14 mln przez kolejne dwa lata.

Nieunikniona wydaje się jednak sytuacja, w której Cowboys zwolnią kilka gwiazd z największymi pensjami po 1 czerwca. Pozwoli im to zaabsorbować martwe pieniądze w dwa lata zamiast w jeden rok, ale wepchnie ich do tego rodzaju czyśćca finansowego, w jakim przez ostatnie dwa lata przebywali Oakland Raiders. Jednak w obecnej ich sytuacji po prostu nie widzę innego rozwiązania. I właśnie wyczyszczenie sytuacji finansowej jest w tej chwili największą potrzebą Cowboys.

 

New York Giants

Po fatalnym sezonie 2013 niedawni mistrzowie muszą się odbudować. Ich sytuacja płacowa jest dość przeciętna, są 12 mln pod kreską, ale mają kilku istotnych wolnych agentów. Jak mogą zorganizować więcej pieniędzy? Przede wszystkim z drużyną prawie na pewno pożegnają się gracze OL Chris Snee i David Baas, którzy nie grali za wiele w ubiegłym roku, a  ich zwolnienie da klubowi ok. 6,5 mln.

Problematyczny jest też kontrakt Eli Manninga, który liczy się w tym roku na kosmiczną kwotę 20 mln przeciwko salary cap i 19 mln w przyszłym roku. Maning to rozgrywający chimeryczny, zdolny do przebłysków geniuszu (o czym boleśnie przekonali się Pariots), ale i do długich okresów katastrofalnych błędów (o czym boleśnie przekonali się fani Giants w zeszłym sezonie). Giants pewnie chcieliby go skłonić do obniżenia zarobków, ale Eli raczej się na to nie zgodzi bez przedłużenia umowy, a  to z kolei może być nie za bardzo na rękę jego drużynie. Nie zdziwiłbym się, jeśli w tym roku Giants wzięliby w drafcie jego potencjalnego następcę i zwolnili go za rok, gdy będą mogli na tym ruchu zyskać 17,5 mln.

Jeśli chodzi o wolnych agentów to kluczowym jest WR Hakeem Nicks. Giants pewnie chcieliby go zatrzymać, problem polega ta tym, że na otwartym rynku ktoś będzie skłonny zapłacić za jego usługi kwotę, której Giants nie będą w stanie wyrównać. Ekipa z NY chciałaby też pewnie zatrzymać dwóch ważnych, młodych defensorów: DT Linvala Josepha i LB Jona Beasona. Na nową umowę czeka też podstawowy TE Brandon Myers, ale wobec ilości graczy z jego pozycji na rynku zapewne będzie skłonny wziąć kwotę pasującą Giants.

Wątpliwy jest za to powrót Justina Tucka. Kolejne urazy znacznie obniżyły wartość tego DE, ale ten rok stał się dla niego powrotem do formy, zwłaszcza jego druga połowa. Tuck zapowiedział, że chce sprawdzić jak wygląda rynek na jego usługi i możliwe, ze ktoś zaproponuje mu kwotę, której Giants nie będą chcieli przebijać.

Drużyna z Nowego Jorku potrzebuje wsparcia w wielu obszarach, poczynając od linii ofensywnej, przez kompletny bajzel na RB, po katastrofalną defensywę, która wymaga świeżego talentu właściwie na każdej pozycji, może poza d-line, jeśli zatrzymają Tucka i Josepha. Prawdopodobnie priorytetem będzie dla nich pozycja cornerbacka. Jak już wspominałem, Giants mogą też niespodziewanie ściągnąć konkurencję dla Eli Manninga.

 

Washington Redskins

Kiedy przed sezonem 2012 Redskins oddali do St. Louis królewski okup za prawo wyboru w drafcie Roberta Griffina III, wiadomo było, że ten manewr określi sytuację klubu na najlepsze lata. Rok temu wyglądał na genialny, teraz już nie bardzo. W stolicy USA nie ma w tej chwili ważniejszego problemu (futbolowo oczywiście) niż RG3. Młody rozgrywający zniknął z mediów, przestał być gwiazdą Twittera i ciężko pracuje, co po zeszłorocznym offseason jest pocieszającą odmianą. Griffin pokazał w swoim debiutanckim sezonie, że może pociągnąć za sobą słabą drużynę, jednak ubiegły rok, naznaczony kontuzjami, kontrowersjami i konfliktami udowodnił, że może być jeden z najgorszych transferów ostatnich lat.

W efekcie Redskins są drużyną z taką masą dziur że właściwe nie wiadomo od czego zacząć. Czy od dziurawej o-line, za którą RG3 może bać się o swoje życie? Żenująco słabej secondary, która specjalizuje się w rozdawaniu prezentów reciverom i quarterbackom przeciwnika? Braku kompetentnych reciverów poza Pierrem Garconem?

Co gorsza Redskins już drugi sezon z rzędu nie mają wyboru w pierwszej rundzie draftu, który trafił do St. Louis jako część zapłaty za RG3. Będą więc musieli zwrócić się ku wolnym agentom, na których na szczęście mają w tym roku całkiem dużo pieniędzy, bo prawie 24 mln, a dodatkowe 6-7 zaoszczędzą zwalniając część wyjątkowo niekompetentnej linii ofensywnej.

Najpierw będą musieli rozważyć swoich wolnych agentów, a kluczowych jest dwóch graczy. OLB Brian Orakpo to prawdziwy rodzynek w drużynie przepłacającej za wolnych agentów. Pass rusher to talent wydraftowany i wychowany w D.C. i priorytet Redskins na ten offseason, łącznie z franchise tagiem, jeśli okaże się to konieczne. Z kolei CB DeAngelo Hall był w zeszłym roku jedynym jasnym punktem secondary, ale on z kolei ma dobrze udokumentowane problemy z ustabilizowaniem formy.

Wobec głębokości tegorocznej grupy wolnych agentów w ofensywie, Redskins zapewne zwrócą się w tę stronę, żeby uzupełnić potrzeby ofensywne, a w drafcie będą próbowali wyłowić perełki defensywne w dalszych rundach.

 

ZOBACZ TEŻ:

Prognoza na offseason: AFC East

Prognoza na offseason: AFC North

Prognoza na offseason: AFC South

Prognoza na offseason: AFC West

Prognoza na offseason: NFC North

Prognoza na offseason: NFC South

Prognoza na offseason: NFC West

Zobacz też

5 komentarzy

  1. W Nowym Jorku nikt nie mówi o zwalnianiu młodszego Manninga (co niektórzy przebąkują jedynie o restrukturyzacji kontraktu). To o czym się mówi, to konieczność naprawy otocznia wokół niego.

    Pierwszy krok już zrobiono i zatrudniono nowego koordynatora ofensywy – Bena McAdoo – czyli człowieka, który przez dwa ostatnie lata pracował bezpośrednio z Aaronem Rodgersem.

    Co do ofensywy to się zgodzę. Najbardziej palącą potrzebą jest poprawienie linii (center i obaj „guardzi”) i uporządkowanie sytuacji z running backiem. Nicks „prawie napewno” odejdzie więc i na jego miejsce Eli dostanie nową zabawkę.

    „Prawie napewno” w Nowym Jorku zostanie Beason (on nie jest już wcale taki młody), który był najlepszym graczem defensywy w tamtym roku, a są i tacy co twierdzą, że sprowadzenie go, to był najlepszy ruch w całej menadżerskiej karierze Jerrego Reesa. Spekuluje sie nawet nad franchise tagiem ale moim zdaniem – jeżeli w ogóle – to dadzą go Josephowi.

    W defensywie nie ma generalnie tak wielu problemów jak po drugiej stronie piłki. Taki Will Hill – o ile skupi się na futbolu – może być już wkrótce drugim najlepszym safety w całej lidze. Jedyną wielką dziurą do zalepienia jest pozycja cornerbacka….

  2. Tępy młot jestem więc dalej proszę o rozjaśnienie problemu w Dallas. Zróbmy to na przykładzie jednego gracza.

    1. Załóżmy, że ma zarobić 40 milionów przez najbliższe 4 lata. Wychodzi zatem 10 na rok. Czy tyle liczy się do czapki płac na najbliższy sezon?

    2. Drużyna ma problemy ze zmieszczeniem się w limicie płacowym więc kombinuje z signing fee. Proponuje naszemu zawodnikowi 8 baniek signing fee. I tereaz:
    – do czapki w najbliższym sezonie liczą się 4 miliony (2 pozostałe z 10 po odjęciu 8 za signing fee plus 2 będące 1/4 signing fee);
    – do czapki na kolejne sezony będzie się wliczać 12 baniek (10 za kontrakt i 2 jako 1/4 signing fee).

    Dobrze to zrozumiałem?

    3. Ile wliczałoby się do czapki jeśli naszego grajka zwolnionoby po roku albo dwóch? 2 miliony?

    1. 1. Jeśli jest to zwykła pensja, liczy się 10 mln na rok przeciwko każdej czapce przez najbliższe 4 lata (tyle ile zarobi faktycznie co roku).

      2. Dobrze.

      3. Jeśli po skończeniu tego sezonu zwolnimy grajka, to przeciwko czapce w przyszłym roku liczy się 6 mln, czyli skumulowana „niezaliczona” jeszcze część signing bonus i jest to tzw. „dead money”. Jeśli zwolnimy go po dwóch latach będzie to 4 mln, jeśli po trzech to 2 mln. Zakładamy przy tym, że żadna część jego normalnej pensji nie była gwarantowana, bo jeśli była, to doliczamy jeszcze sumę gwarancji ze wszystkich lat, które pozostały do końca kontraktu.

      1. Dzięki wielkie.

        Czyli Dallas w ten sposób nabili przynajmniej 24 miliony. Ładnie… Już wiem czemu większość twierdzi, że głównym problemem Cowboys jest Jones, a mało kto domagał się zwolnienia Garreta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *