Zgodnie z przedsezonowymi przewidywaniami w Toplidze liczą się w tym roku tylko trzy zespoły. Jednak mało kto mógł podejrzewać, że rywalizacja czołowej trójki będzie tak zacięta, a o kolejności na koniec sezonu będą decydowały małe punkty w bezpośrednich meczach. W oczekiwaniu na półfinały i sierpniowy Superfinał zapraszam na krótkie podsumowanie topligowego sezonu.
1. Panthers Wrocław (8 zwycięstw – 2 porażki)
Pierwsze miejsce po sezonie zasadniczym zajęli zgodnie z przewidywaniami Panthers Wrocław. Jednak mało kto spodziewał się, że nie tylko będą o to walczyli do ostatniego meczu, ale jeszcze będą potrzebowali korzystnego rozstrzygnięcia innego spotkania. Po pierwszej połowie sezonu Pantery zajmowały dopiero trzecie miejsce w topligowej tabeli i miały na koncie dwie porażki: z Seahawks i Eagles.
Początek sezonu pokazał, że nawet przy takim potencjale jakim dysponował połączony klub z Wrocławia, zgranie dwóch ekip nie przychodzi łatwo. Defensywa zaczęła kiepsko, oddając 399 jardów i 30 punktów Seahawks, ale potem zasłużenie szczyciła się mianem obrony #1 w Polsce. Poza pierwszym meczem Panthers stracili zaledwie 49 punktów, w tym dwa safety i dwa przyłożenia po błędach special teams.
Znacznie dłużej zgrywanie szło ofensywie. Podobnie jak zeszłoroczni Giants, Panthers starali się grać głównie biegiem przez Jamala Schultersa, ale MVP ostatniego Superfinału nie jest tak dominującym zawodnikiem jak jeszcze rok temu. Trudno powiedzieć na ile to kwestia pozbawionej Babatunde Ayegbusiego linii ofensywnej, a na ile po prostu przewidywalności wrocławskiej ofensywy. Zwłaszcza w niespodziewanie przegranym we Wrocławiu meczu z Eagles Pantery zostały zdominowane na linii wznowienia akcji przez świetnie dysponowane front seven Orłów. Czasami aż się prosi, żeby Mark Philmore częściej złożył mecz w ręce nieźle spisującego się Bartka Dziedzica, kiedy obrona rywali koncentruje się na Schultersie.
Warto jednak zauważyć, że Dziedzic miał i wciąż ma pewne problemy z komunikacją z reciverami. O ile bracia Dziedzicowie to chyba najbardziej produktywna para QB-WR w lidze, to Bartek miał pewne problemy z wykorzystaniem reszty swoich odbierających. W miarę upływu sezonu zaczął się coraz lepiej rozumieć z Grzegorzem Mazurem, ale wrocławskich fanów może martwić słabsza forma Dawida Tarczyńskiego.
Warto zwrócić uwagę, że choć punty są chyba najsłabszym punktem wrocławian, to po akcjach powrotnych Grzegorz Mazur zaliczył w tym roku cztery przyłożenia, co jest najlepszym wynikiem w tym sezonie.
2. Seahawks Gdynia (8-2)
Ekipa z Pomorza po zeszłorocznej klęsce ma dodatkową motywację, żeby walczyć o tegoroczny Superfinał, który będzie rozgrywany właśnie w Gdyni.
Zaczęli fenomenalnie, bo zasłużenie i zdecydowanie pokonali u siebie Panthers, a potem jeszcze efektowniej wygrali w Warszawie z Eagles. O ile jednak wrocławianie zakończyli sezon pięcioma zwycięstwami z rzędu, Seahawks na koniec rozgrywek zanotowali dwie porażki z dwoma najważniejszymi rywalami do tegorocznego złota. Bolesna była zwłaszcza druga, gdy Jastrzębie przed własną widownią przegrały z Eagles grającymi o pietruszkę i stracili tym samym pierwsze miejsce po sezonie zasadniczym.
Gdynianie długo mogli się pochwalić najlepszą ofensywą w lidze. Tylko raz, w drugim meczu z Panthers, nie udało im się osiągnąć granicy 20 punktów w meczu, a średnio zdobywali ich 37,1 na mecz.
Siła napędową ich ofensywy stanowił duet Amerykanów. QB Lance Kriesen to prawdziwy dual-threat quarterback, równie groźny w akcjach biegowych jak w podaniowych. W sumie zaliczył w tym sezonie 34 przyłożenia, z czego 24 razy podawał na TD, a 10 razy sam wbiegał do pola punktowego. Bez wątpienia to jeden z głównych kandydatów do miana MVP sezonu. Był tym groźniejszy, bo defensywy nie mogły skupić na nim całej uwagi. Drugim kluczowym graczem tej ofensywy okazał się RB Tunde Ogun, który jest graczem podobnym do Jamala Schultersa – silnym fizycznie, trudnym do powalenia, a przy tym zwodniczo szybkim.
Znacznie słabiej prezentowała się defensywa Jastrzębi. Seahawks potrafili stracić 20 punktów nawet z Sharks czy Steelers. W spotkaniach, gdy ofensywa sunęła naprzód jak czołg nie stanowiło to problemu, ale kiedy napotykała silniejszą obronę, jak w meczach z Panthers i Eagles, zaczynały się poważne kłopoty.
Seahawks długo wydawali się pewniakiem do gry w Superfinale, ale ich ostatnia porażka z Eagles, słaba defensywa i ogólna zniżka formy sprawiają, że nic nie jest przesądzone.
3. Warsaw Eagles (8-2)
Zespół ze stolicy ma za sobą niezwykle ciężki sezon. Można wręcz powiedzieć, że jak na ilość pecha, który spotkał w tym roku Orły, końcowy efekt okazał się zaskakująco dobry.
Jeszcze w offseason za jazdę pod wpływem alkoholu policja aresztowała trenera Dale’a Hefrona, który miał poprowadzić Eagles w sezonie 2014. Amerykański trener wyjechał z Polski, a z nim ściągnięty przez niego rozgrywający. To jednak dopiero początek karuzeli na pozycji quarterbacka w Warszawie. Blake Wayne już w trzecim meczu sezonu zerwał więzadła w kolanie. Andrew Bettencourt spisywał się poniżej oczekiwań i ostatecznie zastąpił go Kevin Vye, który jeszcze kilka tygodni temu grał w Berlinie. W międzyczasie trener Jacek Wallusch próbował łatać dziury Filipem Mościckim, ale i ten uległ urazowi. W efekcie Eagles w czasie sezonu wystawili czterech QB z minimum jednym podaniem na przyłożenie, a żaden nie jest tym, który początkowo miał ich poprowadzić w tym sezonie.
Na tym nie koniec problemów. Więzadła zerwał również LB Andrew Whyte, który spisywał się znakomicie i był jednym z głównych architektów niespodziewanego zwycięstwa we Wrocławiu. Zastąpił go Enrique Williams.
Przez większość sezonu Eagles miały problemy w ofensywie. Sytuacji nie poprawiały problemy z rozegraniem, ale często oglądając tę ekipę miałem wrażenie, że jedynym pomysłem na ich grę ofensywną było wręczenie piłki Clarence’owi Andersonowi. Brakowało mi zwłaszcza tak świetnie w zeszłym sezonie funkcjonującego komitetu polskich biegaczy. Warszawianie często próbowali grać spreadem, ale niewiele dobrego z tego wynikało. Wygląda jednak na to, że wiele zmieniło dołączenie do składu Orłów Vye’a, a także nowego running backa, Charlesa Colby Goodwyna.
Z drugiej strony Orły dysponowały jedną z najlepszych defensyw w kraju, zwłaszcza jeśli chodzi o linię defensywną, która w Polsce wyznacza standardy. Stracili co prawda więcej punktów od Panthers, ale warto przypomnieć, że słabość ich ofensywy stawiała ich często w trudnej sytuacji i wchodzili na boisko znacznie częściej niż ich koledzy z Wrocławia.
Eagles zasługują na ogromny szacunek, bo w tak trudnej sytuacji zdołali wygrać osiem spotkań. A przede wszystkim za ich wygraną w meczu ostatniej kolejki w Gdyni, gdy sami grali o pietruszkę i mogliby dać odpocząć liderom. A tymczasem przyjechali i pozbawili Seahawks pierwszego miejsca po sezonie zasadniczym. To się nazywa wola walki!
4. Kozły Poznań (4-6)
Niestety żadnemu z zespołów dolnej trójki nie udało się sprawić sensacji i wygrać, co nie znaczy, że nie próbowali. Najbliżej były właśnie Kozły, które większość meczu prowadziły w Gdyni z Seahawks w swoim drugim spotkaniu w sezonie, jednak ostatecznie ulegli.
Kozły znów wystawiły drużynę, która jest zdecydowanie słabsza od ścisłej czołówki, ale mocniejsza od pozostałych topligowych ekip. W tym roku wygrali wszystkie spotkania ze Steelers oraz Sharks i w nagrodę jadą do Wrocławia na półfinał Topligi. Jednak jeśli zdołają tam nawiązać walkę z Panthers będzie to spora niespodzianka.
W tym roku liderami Kozłów byli QB Taylor Latham, który dziesięciokrotnie podawał na przyłożenie, RB Boshe Watkins (4 TD biegowe, 2 podaniowe), a także Jakub Kłoskowski, który złapał 8 podań na TD (drugi wynik w lidze po Tomaszu Dziedzicu z Panthers).
5. Zagłębie Steelers Interpromex (2-8)
Po wycofaniu AZS Silesia Rebels z Topligi Steelers pozostali jedyną drużyną z województwa śląskiego. Przejęli część zawodników lokalnego rywala, ale to wystarczyło tylko na pokonanie Sharks. Zdołali nawiązać walkę z Kozłami, Eagles czy Seahawks, ale ostatecznie okazali się za słabi na choćby jedno zwycięstwo z wyżej notowanymi rywalami.
6. Warsaw Sharks (0-10)
Część dawnych Spartans połączyła się z Królewskimi, niestety w tym sezonie byli ewidentnie za słabi na Topligę, choć udało im się napędzić stracha Kozłom czy zdobyć 20 punktów przeciwko Seahawks. Chwała im jednak za to, że zdecydowali się do niej dołączyć, bo i sześciozespołowa liga to zdecydowanie za mało, a pięciozespołową trudno mi sobie wyobrazić.
W półfinałach w weekend 19-20 lipca Panthers Wrocław podejmą Kozły Poznań, a Seahawks Gdynia gościć będą Warsaw Eagles.
Brak komentarzy
Colby Goodwyn a nie Charles Goodwyn 🙂
Racja, nie wiem skąd mi się ten Charles wziął 🙂