NFL – tydzień 11

Niedziela obfitowała w porażki najwyżej notowanych ekip. Swoje spotkania przegrały cztery drużyny, które jeszcze w sobotę miały w sumie bilans 27-9. Przynajmniej w jednym wypadku było to spore zaskoczenie.

 

Barany ubodły Peytona

Co prawda pisałem, że Rams w tym sezonie potrafią napsuć krwi faworytom, ale nie spodziewałem się, że będą potrafili zatrzymać Peytona Manninga i jego Broncos. Tym bardziej, że niezadowoleni z marazmu ofensywy postanowili zmienić quarterbacka i w pierwszym składzie wyszedł Shaun Hill. Jednak Rams przygotowali perfekcyjny plan i znakomicie go wyegzekwowali.

Po pierwsze trzymali jak najdłużej piłkę. Czas posiadania to często przeceniana statystyka, zwłaszcza w przypadku drużyn, które grają szybko i wieloma „big plays”. Jednak trzymanie Petytona za linią boczną to najlepszy sposób. Rams byli przy piłce 36 minut, a niemała w tym zasługa Tre Masona, który wybiegał 113 jardów w 29 próbach.

Po drugie wywarli presję na Manninga. Może nie widać tego w statystykach, bo dwa sacki i cztery QB hity to nie są liczby utożsamiane z dominacją linii defensywnej, ale Peyton nader często czuł się niekomfortowo w kieszeni i podawał wcześniej niż by chciał. W efekcie defensorom St. Louis udało się przechwycić dwa jego podania i przeciąć tor lotu aż dwunastu kolejnym. Czyli w sumie co czwarte podanie było zakłócane w taki sposób.

Po trzecie tacklowanie. To bardzo niedoceniany element w grze przeciwko Broncos. Peyton lubi klasyczną West Coast Offence z krótkimi podaniami i jardami, które reciverzy zaliczają po złapaniu piłki. Zwłaszcza że atletyczni liniowi Denver świetnie sprawdzają się we wszelkiego typu screenach. Jednak Rams, podobnie jak Seahawks w zeszłorocznym Super Bowl, błyskawicznie i skutecznie tacklowali reciverów, nie pozwalając na te dodatkowe jardy i ograniczając ofensywę Broncos.

Manning zdobył swoje jardy, podobnie zresztą jak w Super Bowl, ale siedem punktów to najsłabszy wynik ofensywy Broncos za jego kadencji. O jeden mniej niż tego fatalnego lutowego wieczoru w Nowym Jorku. Momentami miałem wrażenie, że widzę właśnie tę defensywę i nie mam cienia wątpliwości, że to Super Bowl zainspirowało defensywny plan Rams na niedzielę.

Na wyróżnienie zasługuje też kicker Rams, Greg Zuerlein, który trafił wszystkie pięć kopnięć z gry, z czego dwa z ponad 50 jardów. Broncos mocno skomplikowali sobie życie tą porażką i coraz bardziej prawdopodobne staje się, że żeby zagrać w Super Bowl, będą musieli pojechać do Nowej Anglii, którego to doświadczenia pewnie woleliby nie powtarzać.

 

In ya face

W zeszłorocznych playoffach Patriots pokonali Colts dzięki 166 jardom i 4 TD LeGarette Blounta. W niedzielę wyszli na boisko dokładnie z tym samym planem przebiegnięcia się po Andrew Lucku i spółce. Efekt? Jonas Grey, który jeszcze miesiąc temu nie był w aktywnym składzie, wybiegał 201 jardów i 4 TD.

Patriots nie ukrywali specjalnie swoich zamiarów. Jak policzył Mike Reiss z ESPN, w 37 z 73 ofensywnych snapów Patriots grali na sześciu ofensywnych liniowych, gdzie rolę nominalnego tight enda pełnił ofensywny tackle Cameron Fleming. Bill Belichick powiedział Colts: „Będę biegał, sprawdzacie?”, po czym sześciu ofensywnych liniowych przy niemałym wsparciu Rob Gronkowskiego, dosłownie zmiatało d-line Colts.

Zresztą Gronk jest jednym z cichych bohaterów tego meczu. O ile można tak powiedzieć o facecie, który rzucił przeciwnikiem o stojak telewizyjny (potem powiedział: „Pyskował bez przerwy, więc wyrzuciłem go z lokalu”), tańczył za linią boczną, a potem zaliczył klasyczny Gronk TD.

Jednak najważniejsza była ta część, której większość fanów nie zauważa: blokowanie. Gronk zamiatał liniowymi Colts nie gorzej niż jego koledzy z linii ofensywnej. Kluby NFL mają z reguły blokującego tight enda i łapiącego tight enda. Gronkowski jako jeden z nielicznych jest rewelacyjny w obu tych elementach i dlatego jest najlepszym graczem na tej pozycji w lidze (póki jest zdrowy).

Paradoksalnie jednak długi czas Indianapolis trzymali się na odległość 1-2 posiadań. Głównie dzięki słabszemu dniowi Toma Brady’ego, który rzucił dwa fatalne INT (zupełnie jak nie on). Dla fanów Patriots to jednak paradoksalnie świetna wiadomość: mogą wygrywać z silnymi rywalami na wyjazdach nawet kiedy Brady nie gra najlepiej.

Jeśli tak dalej pójdzie, w playoffach będą grali u siebie aż do Super Bowl. Tymczasem Colts stracili już chyba szanse na wolne w pierwszej rundzie. Musza raczej się skupić na odparciu ataku Texans, którym brakuje już tylko jednego zwycięstwa, by ich dogonić.

 

Starcie defensyw

W tym roku to Detroit Lions dysponują najlepszą obroną. Tylko że w pierwszej kwarcie niedzielnego meczu ktoś zapomniał powiedzieć o tym Drew Stantonowi i jego kolegom z Arizona Cardinals. Drużyna z najlepszym bilansem w tegorocznej NFL spokojnie zapunktowała w dwóch pierwszych posiadaniach, wykorzystując największą słabość Lwów, czyli secondary. Długie podania Stantona pozwoliły Cardinals wyjść na szybkie prowadzenie. I mało brakowało, by mecz skończył się na początku drugiej kwarty, ale najwyraźniej w przerwie ktoś szepnął Stantonowi przeciwko komu gra. W efekcie ten rzucił fatalne INT w red zone rywala, do której Cardinals nawet nie zbliżyli się przez resztę meczu.

Na ich szczęście dysponują defensywą niewiele ustępującą tej z Detroit, która kompletnie zdominowała w niedzielę Lions, których było tylko stać na dwa field goale przez cały mecz. Patrick Peterson praktycznie wyłączył z gry Calvina Johnsona, a Matt Stafford dostał cztery sacki i dziewięć QB hitów. W efekcie cała ofensywa Lions wymęczyła jedynie 262 jardy przez cały mecz.

Trzeba przyznać, że od drugiej kwarty także obrona Lions stanęła na wysokości zadania. Była to twarda defensywna batalia z obu stron. Cardinals nie zrezygnowali z dalekich podań, ale Stanton nie zdołał się już więcej wstrzelić.

W czwartej kwarcie Arizona zaufała swojej obronie nieco za bardzo. Dwukrotnie dotarli w okolice 35 jarda Detroit i mieli szanse na field goal, który pozwoliłby im uciec na dwa posiadania piłki (prowadzili ośmioma punktami). I dwa razy trener Bruce Arians zaordynował punt. Rozumiem, że ich kicker Chandler Catanzaro to debiutant i przestrzelił tydzień wcześniej z 53 jardów, czyli mniej więcej takiej odległości, ale gdy gra się przeciwko Calvinowi Johnsonowi to nawet najlepsza obrona może w pewnym momencie pęknąć, zwłaszcza wobec przewagi jaką daje ofensywie nacisk kładziony w tym sezonie na kary przeciwko secondary. Ostatecznie Cardinals wytrzymali, ale na miejscu Ariansa kazałbym kopać. No i na pewno nie wpłynął pozytywnie na pewność siebie swojego młodego kopacza, którego może potrzebować w końcówce jakiegoś ważnego meczu.

 

Orły sprowadzone na ziemię

Eagles przyjechali na Lambeau Field z najlepszymi special teams w lidze, szybkim atakiem i punktującą defensywą. Wyjechali z ponad 50 punktami bagażu i jedną z najsłabszych połów w ostatnich latach.

Po pierwszej połowie Packers prowadzili 30:6 i było już po meczu. To się w tym roku staje małą świecką tradycją, bo to już czwarty z rzędu mecz w Green Bay, w którym Packers zdobyli w pierwszej połowie 28 lub więcej punktów. W ostatnich czterech meczach u siebie GB wygrali pierwsze kwarty w sumie 66:0, a pierwsze połowy w sumie 128:9. O ile można powiedzieć, że Bears, Vikings i Panthers nie są drużynami, które mogłyby stawić Packers większy opór, o tyle Eagles grają naprawdę świetny sezon i jeszcze w sobotę byli drugą drużyną NFC.

Aaron Rodgers nie rzucił INT w domu od 13 kolejki sezonu 2012. W tym czasie zaliczył 29 przyłożeń i wykonał 322 podania, co jest rekordem NFL. A seria trwa. Aż strach pomyśleć co będzie za dwa tygodnie, gdy do Green Bay przyjeżdżają równie rozpędzeni Patriots. Jako fan obu tych ekip czekam na ten mecz z mieszaniną przerażenia i fascynacji.

Wróćmy jednak do spotkania Packers – Eagles. Już w trzeciej akcji meczu Rodgers podał na 64 jardy do Jordiego Nelsona. Dla Jordiego było to już piąte złapane podanie na ponad 50 jardów w tym sezonie i jest w tym najlepszy w lidze ex-equo z DeSeanem Jacksonem (Redskins) i Jeremym Maclinem (Eagles). To nadało ton całemu meczowi. Packers szybko zdobyli field goal, przyłożenie, a potem najlepsze special teams w lidze mogły tylko pomachać odjeżdżającemu Micah Hyde’owi.

W defensywie Packers po raz kolejny zaskoczyli rywali ustawieniem Claya Matthewsa. Co prawda grał większość snapów jako środkowy linebacker, podobnie jak tydzień temu, ale w kilkunastu akcjach ustawił się jako trzeci zewnętrzny linebacker zupełnie na zewnątrz linii wznowienia akcji, w miejscu częściej zajmowanym przez nickelbacka. Outside-outside linebacker?

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że ofensywa Eagles bardzo ułatwiła Packers robotę. A zwłaszcza Mark Sanchez, który pokazał, że nie zapomniał o dawnych dobrych dniach w Nowym Jorku. Najpierw podał prosto do Juliusa Peppersa. Ja rozumiem, że czasami przez gigantów z obu linii trudno dostrzec czającego się DB. Ale Peppers ma 2 metry, waży 130 kilo i stał w tamtym miejscu właściwie całą akcję. Sanchez nie podałby mu lepszej piłki, nawet gdyby bardzo się starał. A w czwartej kwarcie dobił kibiców Eagles fatalnym zachowaniem przy snapie. Zepsuty snap obciąża w równej mierze jego co centra, bo choć piłka była trudna, to spokojnie do złapania. Ale potem próbował jakiegoś dziwnego podnoszenia, zamiast po prostu upaść na piłkę i zachować posiadanie. W efekcie wylądował na twarzy, a Casey Hayward potruchtał sobie z dwoma kolegami i piłką 50 jardów do pola punktowego Eagles.

Wątpię czy ktokolwiek byłby w stanie dotrzymać kroku tak grającym Packers, ale fatalna postawa Sancheza to sygnał ostrzegawczy dla Philly. Mają przed sobą jeszcze dwa mecze z Cowboys i nie mogą sobie pozwolić na tak głupie błędy.

 

Galimatias na północy

AFC North nie przestaje bawić i zadziwiać. Totalnie nieprzewidywalne ekipy, które jednego dnia dominują, by chwilę później spaść na ostatnie miejsce w dywizji. Jeszcze w sobotę Browns byli pierwsi, dziś są ostatni. Z bilansem 6-4. O pół meczu za liderem. Zabawa będzie trwała do końca, bo każda drużyna w tej dywizji wygląda jak ekipa z gry komputerowej, której program losowo przydziela atrybuty przed każdym meczem.

W niedzielę Browns nadziali się na J.J. Watta. To właśnie on jako TE złapał pierwsze podanie na TD, jakie w swojej karierze rzucił Ryan Mallett. Nowy starter Texans na pozycji QB spisał się wystarczająco dobrze, by zostać na rozegraniu. Tymczasem Watt ma już na koncie cztery przyłożenie w tym sezonie, co jest najlepszym wynikiem defensywnego liniowego od lat 40-tych. Browns wyglądali na kompletnie pogubionych, ale od poniedziałku znów trenuje z nimi WR Josh Gordon, lider reciving yards w zeszłym sezonie, który od początku roku był zawieszony. Będzie lepiej?

W poniedziałek Steelers koszmarnie męczyli się ze słabiutkimi Titans, a Ben Roethlisberger już zapomniał, że niedawno rzucił 12 przyłożeń w ciągu tygodnia. Skórę uratował im Le’Veon Bell, który przebiegł 204 jardy w 33 próbach. Big Ben podał na 207 jardów w 32 próbach.

Ravens mieli wolne, więc ostatnią drużyną w tej dywizji, która grała, są nowi liderzy z Cincinnati. Bengals z łatwością rozbili Saints w Nowym Orleanie 27:10. Tydzień temu Andy Dalton zagrał najsłabszy mecz w karierze, tym razem zanotował jeden z najlepszych. Podał na 220 jardów i 3 TD przy niemal 73% skuteczności. Do tego Jeremy Hill przebiegł 152 jardy w zaledwie 27 próbach.

Nie podejmuję się typować, kto wyjdzie z tego zwycięsko. Usiądę wygodnie w fotelu i będę się dobrze bawił. W przeciwieństwie do kibiców tych czterech ekip, którzy koniecznie powinni odwiedzić kardiologa.

 

Wyścig ślimaków na południu

Co roku w NFL trafia się jakaś dywizja, w której najwyraźniej nikt nie chce awansować do playoffów. W tym roku jest to NFC South. Dwa tygodnie temu wydawało się, że New Orleans Saints mają prostą drogę do wygrania dywizji, więc oczywiście przegrali dwa mecze z rzędu w niezdobytym od 2012 r. Superdome. O ile o przegranej po zaciętym meczu z 49ers zdecydowały szczegóły, o tyle niedzielna klęska z Bengals była zupełna. Drew Brees rozgrywa najsłabszy sezon od wielu lat. Bengals zatrzymali Jimmiego Grahama na 29 jardach, a Mark Ingram wybiegał przeciwko najsłabszej ligowej obronie biegowej zaledwie 2,9 jarda/próbę. A teraz prawdziwa załamka: Saints wciąż są faworytami dywizji.

Liderami od wczoraj są Falcons, którzy mają taki sam bilans jak Saints, ale wygrali bezpośredni mecz (wyjazd do Nowego Orleanu jeszcze przed nimi). W ich meczu z Panthers żadna drużyna nie zasłużyła na zwycięstwo. Zdecydowali kickerzy. Matt Bryant z Falcons trafił wszystkie cztery field goale, jego odpowiednik Graham Gano przestrzelił dwa razy przy dwupunktowym prowadzeniu Falcons. O ile zablokowane kopnięcie rozpaczy z 63 jardów nie dziwi, o tyle spudłował też z 46 jardów. W tym sezonie kickerzy w NFL trafiają z 45-50 jardów ze skutecznością 69,8%.

Zwycięstwo odnotowali też Tampa Bay Buccaneers. W meczu dwóch outsiderów zdecydowanie pokonali Washington Redskins. W ofensywie po obu stronach grał właściwie tylko rookie WR Mike Evans z Tampy. Złapał 7 piłek na 209 jardów i 2 TD, wszyscy jego koledzy z drużyny 8 piłek na 79 jardów. Po meczu Robert Griffin III, QB Redskins, stwierdził, że grał słabo, ale nawet Aaron Rodgers i Peyton Manning nie grają dobrze, kiedy ich koledzy zawodzą. O ile trudno odmówić racji jego stwierdzeniu, o tyle sporo mu jeszcze brakuje do poziomu tych dwóch dżentelmenów i nie powinien krytykować kolegów, kiedy sam gra na co najwyżej średnim poziomie. Wracając jednak do Bucs było to ich drugie zwycięstwo w dziesięciu meczach. I wciąż mają szanse na playoffy…

 

P.S. Tymczasem po raz dziesiąty w tym sezonie i szesnasty z rzędu polegli Oakland Raiders. Tym samym stali się pierwszą drużyną w tym sezonie, która straciła matematyczne szanse na postseason.

Zobacz też

Brak komentarzy

  1. Szkoda, że to nie jest przynajmniej połowa grudnia.
    Packers i Patriots nie mają litości dla rywali, ale niestety jeszcze daleko do końca. Za 2 tygodnie w Green Bay mecz sezonu dla mnie przynajmniej.

    Polecam dzisiejszy BS Report Billa Simmonsa, który oprócz zgadywania kursów na mecze week 12 mówi o Patriots. Wg niego wszystko zalezy od Gronka. Jeśli zdrowy – NE sa zdecydowanie najlepsi. Niech tylko wytrzyma jeszcze te 2 miesiące. Dobrze zauważył, że przy tym TD Gronkowski wrecz skoczył na obrońcę Colts, bojąc się, że ten rzuci sie na jego kolana. To jest duzy problem. Wszyscy poluja na jego kolana.

    Czy jestem szalony, myśląc, że lepiej byłoby albo a) zmniejszyć ilość snapów Gronka w ostatnich kilku meczach sezonu b) po prostu schować go do lodowki i nie nim nie grac, nawet kosztem gorszego bilansu i gorszego seedu? Nie wydaje mi sie. Jest tak istotny
    BS Report: http://espn.go.com/espnradio/play?id=11897845

    1. To nie jest kwestia polowania na kolana. Po prostu inaczej go nie zatrzymasz. Gronk niech gra. Jak będzie miał pecha to sobie nogę w kiblu złamie.

  2. I znowu mnie zaskoczyłeś: ani słowa o 5 pickach młodszego Manninga?

    Po tym co wyrabiał w niedzielę rezerwowy T Giants, CHARLIE Brown, postanowiłem porzucić moje dawne tutejsze alter ego i zacząć używać tożsamego z moim kontem twitterowym. Muszę dbać o markę 😀

    I jeszcze pytanie. Bynajmniej nie retoryczne. Komu będziesz kibicował, jeżeli w pierwszą niedzielę lutego, w Glendale, staną naprzeciwko siebie Patriots i Packers?

    1. Manning już mi się nie zmieścił. I tak było ponad 2 tys. słów. A poza tym co ja się jeszcze będę nad nim znęcał 😉 Bardziej przerażające jest to, że Giants mieli do końca szanse na zwycięstwo. nie świadczy to dobrze o Niners.
      Co do ewentualnego SB to spokojnie, już w 2011 myślałem że tak będzie. Pats zagrali w SB, ale Packers po sezonie zasadniczym 15-1 padli w pierwszym meczu playoffów z Giants. Za dwa tygodnie będę kibicował Packers, bo będą bardziej potrzebowali zwycięstwa i trzymał kciuki, żeby nie było kontuzji.

  3. @Elimgrey Pozwól, że ja tez odpowiem na to pytanie, bo jestem w takiej samej sytuacji jak właściciel tej strony. Już za 2 tyg jest ten mecz, a w lutym ewentualny rewanż.
    To będzie pierwszy mecz pomiędzy NE i GB od 2010, roku. Nie wiem, ja będę sie cieszyl tym meczem i liczył na swietny wystep obudywu QB. W Super Bowl bylbym chyba jednak za Patriots dlatego, że to będzie ważniejszy mecz dla legacy Toma Brady’ego. Przegrał poprzednie 2 SB sensacyjnie z Giants, nie wygrał tytułu od 2004 roku. To długo. A Rodgers jest młody, będzie miał jeszcze dużo szans.

  4. Heja,

    czy ktoś mógłby wyjaśnić co się stało przy tym TD Colts, gdzie nominalny LT złapał podanie, a potem odstawił dosyć charakterystyczny taniec? 😉
    był wystawiony jako TE i Patriots się nie zorientowali? w tv tłumaczyli to chwilę, ale jakoś nie do końca przyjąłem.

    1. Dokładnie. Taki trick play, bo Colts zagrali na sześciu liniowych, tylko że tym dodatkowym był nie ten, którego można się spodziewać po ustawieniu linii. Sędzia ogłasza który jest dodatkowy przed akcją, ale najwyraźniej Pats nie słuchali.

  5. Dzięki za info.

    Z podwórka Patriotów cd.
    powrót Blounta vs życiówka Gray’a?
    Osobiście preferuję Vareena z całej trójki, ale nie opierał bym sezonu na Gray’u i jeśli Blount chce znowu przyjść się zrehabilitować i podbić swoje akcje w górę to teraz bez Ridley’a ma w NE do tego idealną okazję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *