NFL PLayoffs: Zapowiedź Divisional Round

Wielu kibiców uznaje nadchodzący weekend za najlepszy w całym sezonie. Z jednej strony w szranki staje osiem najlepszych ekip w sezonie, z drugiej wciąż jeszcze jest całkiem sporo meczów. Sobotnio-niedzielne starcia zapowiadają się wyśmienicie, nawet to teoretycznie najsłabsze może nas zaskoczyć.

 

Baltimore Ravens @ New England Patriots (sobota, 22:35)

NFL PlayoffsWielu kibiców Patriots obawia się tego meczu. Fakt, w pamięci fanów Pats najbardziej zapisała się niespodziewana porażka w finale AFC dwa lata temu oraz ciężka przeprawa w finale AFC rok wcześniej, wygrana trzema punktami po zablokowanym field goalu w ostatnich sekundach meczu. Jednak to wyciąganie wniosków z bardzo małej próbki spotkań. Dlaczego nie mielibyśmy uznać za reprezentacyjny wyniku z zeszłego sezonu, gdy Ravens wyjechali z Foxborough z bagażem 34 punktów (41:7)? W finale AFC 2012 zagrały dwie zupełnie inne drużyny. Jasne, quarterbackowie i trenerzy będą ci sami, ale wystarczy powiedzieć, że w barwach Ravens w pierwszym składzie wyszli Anquan Boldin, Ray Rice, Ed Reed i Ray Lewis, a w Patriots Aaron Hernandez, Wes Welker, Brandon Spikes czy Jerrod Mayo. Z kolei Pats nie mieli wówczas do dyspozycji Darelle Revisa, Roba Gronkowskiego czy Chandlera Jonesa.

Inni (w tym Bill Simmons), wskazują na niesamowitą właściwość QB Ravens, Joego Flacco. W sezonie zasadniczym Joe Flaccid (wiotki, zwiotczały, oklapły, tego słowa używa się też na określenie męskiego członka w stanie spoczynku), w playoffach zamienia się w superbohatera. Jednak to znowu opinia oparta jedynie na magicznym postseason 2012, gdy Ravens zdobyli Superbowl, a Flacco w czterech meczach zaliczył 11 TD i tylko jedną stratę (zgubione fumble). Wcześniej jego wyczyny w postseason wcale magiczne nie były, a i mecz ze Steelers, choć udany, nie był tak wspaniały jak pokazują statystyki. Zwłaszcza na początku Flacco czuł się dość niekomfortowo, choć faktycznie grał coraz lepiej w miarę postępu spotkania.

Nie znaczy to wcale, że fani Pats nie mają powodu do niepokojów. Wręcz przeciwnie. Ale powinni się niepokoić nie jakimiś historycznymi zaszłościami czy magicznymi właściwościami QB rywali, a raczej faktem, że Ravens to po prostu cholernie mocna drużyna.

Kluczem do sukcesów Ravens jest pass rush. A konkretnie Terrell Suggs i Elvis Dumervil, którzy są jedną z najlepszych par pass rusherów w NFL. Do tego są jeszcze Haloi Ngata i Brandon Williams generujący presję na środku i Pernell McPhee, joker w talii Ravens, który ustawiany jest właściwie na każdym miejscu w d-line, w zależności od aktualnych potrzeb. Jest to o tyle niepokojące dla Patriots, że ich linię ofensywną wciąż trudno uznać za pewny punkt, choć oczywiście są znacznie lepsi od rozbitej i niepewnej grupy, która chroniła Toma Brady’ego na początku sezonu.

Na ich szczęście Ravens raczej nie będą dużo blitzować. Po pierwsze Patriots to drużyna wręcz stworzona do pokonywania blitzów. Nie grają dużo długich piłek, opierają się raczej na krótkich i średnich podaniach do Roba Gronkowskiego, Juliana Edelmana i Brandona LaFella. Ponadto Tom Brady nie ma już tak silnego ramienia jak kiedyś, ale wciąż pozostaje mistrzem czytania gry i zawsze potrafi zidentyfikować wolnego recivera. Brady blitzowany ma paradoksalnie lepsze statystyki, niż kiedy rywale nie blitzują (podaję za Billem Barnwellem).

Po drugie Ravens naprawdę nie mogą sobie pozwolić na zabranie któregokolwiek gracza kryjącego reciverów. Jako cornerbacka mają Lardariusa Webba (który nie zachwyca) i grupę noname’ów, którzy dostali swoją szansę po pladze kontuzji nękających Baltimore. Ich obrona przeciwko podaniu niemal całkowicie zależy od sukcesów pass rushu, dlatego właśnie postawa o-line Pats będzie kluczem.

Co po drugiej stronie? Paradoksalnie świetna secondary Patriots może mieć w tym meczu kłopoty, a to dlatego, że w Ravens brakuje wysokiego fizycznego recivera nr 1, którego z reguły krył Brandon Browner. Każdy z reciverów Baltimore ma nad Brownerem przewagę szybkości i zwrotności, a to po prostu proszenie się o kary typu DPI, illegall contact czy defensive holding. Browner uzbierał ich aż 15 w 12 meczach. Jednak nie mam cienia wątpliwości, że Bill Belichick i DC Matt Patricia wymyślą coś, żeby utrudnić życie ofensywie Ravens. Zwłaszcza że Baltimore wciąż mają problemy ze zdrowiem w o-line i bardziej skomplikowane blitze, które uwielbiają Bellichick i Patricia mogą niektórym młodszym graczom po prostu namieszać w głowach. Przy dobrym ustawieniu defensywy i grze o-line Pats może się okazać, że to Chandler Jones będzie miał bardziej imponujący wieczór niż Suggs i Dumerville.

Mój typ: Ravens 17 – 27 Patriots

 

Carolina Panthers @ Seattle Seahawks (sobota, 2:15)

Pozornie najsłabszy mecz tej rundy. Panthers z problemami przepchnęli się przez komicznie słabą ofensywę Cardinals, a bukmaherzy przewidują 11-punktowe zwycięstwo Seattle.

Jednak i tu zwolennicy argumentacji historycznej znajdą dla siebie amunicję. W ciągu ostatnich trzech sezonów Seahawks trzykrotnie grali z Panthers. Wygrali trzy razy, ale nigdy nie była to przewaga wyższa niż jedno przyłożenie (najwięcej: 5 punktów) i ani razu nie udało im się zdobyć więcej niż 16 oczek.

Tyle że znów łatwo tu znaleźć pewne luki w rozumowaniu. Po pierwsze wszystkie te mecze rozegrano w Charlotte, dziś w nocy Panthers będą gościli w Seattle, na jednym z najtrudniejszych terenów w lidze. Po drugie, choć Panthers mają imponującą końcówkę sezonu, to jednak wygrali w tym sezonie tylko dwa mecze z drużynami, które nie skończyły sezonu na minusie. Jeden we wrześniu z Lions, drugi tydzień temu z Cardinals.

Wcześniejsze zacięte mecze z Seahawks umożliwiła głównie świetna obrona Panthers. W tym roku ta defensywa niedomaga, zwłaszcza w secondary. Także linia defensywna nie jest tak niebezpieczna bez Grega Hardy’ego. Na domiar złego we wtorek na treningu Star Lotulelei, ich najlepszy DT, złamał stopę i nie zagra w tym meczu.

To oznacza, że na środku będzie ziała dziura, przez którą Seahawks mogą puścić Marshawna Lyncha, zwłaszcza że na centrze znów zagra wracający po kontuzji Max Unger. Te dziury będą musieli łatać Luke Kuechly i Thomas Davis, świetna para linebackerów, ale konieczność przesunięcia ich bliżej linii wznowienia akcji czyni ich bardziej podatnymi na podania play-action czy biegi Wilsona po zone-read. Wilson zdobył w tym roku niemal tyle samo jardów po ziemi co Joique Bell, RB Detroit, a jego 7,2 jarda na próbę jest najlepszą średnią wśród graczy, którzy biegają częściej niż sześć razy na mecz.

Panthers muszą liczyć na rewelacyjny mecz swojej defensywy, bo trudno im będzie cokolwiek zdziałać w ataku. Cam Newton wciąż nie jest w pełni zdrowia, a po kilku uderzeniach w końcówce meczu z Cardinals poruszał się bardzo sztywno i krzywił się z bólu. Bieganie przeciwko Seahawks należy do ekstremalnie nieprzyjemnych doznań, zwłaszcza odkąd wyzdrowieli Bobby Wagner i Kam Chancellor, a żeby grać górą przeciwko Legion of Boom trzeba mieć w składzie nieco więcej kompetentnych reciverów, niż debiutant Kelvin Benjamin i tight end Greg Olsen.

Mój typ: Panthers 6 – 23 Seahawks

 

Dallas Cowboys @ Green Bay Packers (niedziela, 19:05)

Czy facet, który ma złamane dwa kręgi w plecach może być bardziej zdrowym quarterbackiem w tym meczu? Jak w żadnym innym starciu, losy tego spotkania zależeć będą od zdrowia obu rozgrywających.

Tony Romo pokazał, że potrafi być „clutch” prowadząc swój zespół do zwycięstwa w emocjonującym i kontrowersyjnym starciu z Lions. Jednak można było przypuszczać, że nie jest w pełni sił. Choć nieźle poruszał się w kieszeni, wyraźnie miał problemy z rzucaniem w swoje lewo. Piłki lecące w tamtym kierunku były często niedorzucone i brakowało im precyzji. Nie wiem czy był to przypadek, czy wynikało to z problemów z plecami Romo, ale możecie być pewni, że Packers też to zauważyli i bardzo się z tego cieszą, zwłaszcza że to po ich lewej (prawej z punktu widzenia ataku) ich obrona podaniowa spisuje się znacznie lepiej, bo czai się tam Tramon Williams.

Tymczasem Aaron Rodgers pogłębił uraz lewej łydki w wygranym finale sezonu zasadniczego z… Lions. Media donoszą, że to naciągnięcie lub naderwanie mięśnia. Na pewno nie powstrzyma to Rodgersa od zagrania przeciwko Cowboys. Pytanie tylko, czy nie doprowadzi to do pogorszenia jego stanu zdrowia i na ile Rodgers będzie sprawny. Na tego typu urazy jedynym sposobem jest odpoczynek, na co akurat Packers nie mogą Rodgersowi pozwolić. Na pewno ograniczy to nieco jego fenomenalną mobilność.

Dla fanów ciekawostek niewątpliwym smaczkiem jest fakt, że spotykają się: drużyna niepokonana w tym roku na wyjazdach (Cowboys) i niepokonana w tym roku u siebie (Packers). Czyjaś seria będzie musiała się skończyć.

Dla Cowboys największą nadzieją jest złożenie meczu w ręce DeMarco Murraya i o-line. Packers zdecydowanie gorszej bronią bieg niż podanie i nawet okazjonalne przesuwanie Claya Matthewsa na środkowego linebackera niewiele pomaga. Dla Cowboys długie serie w ataku i trzymanie znakomitej ofensywy Packers za linią boczną byłyby rozwiązaniem idealnym.

I tu dochodzimy do kluczowego aspektu, czyli strat. Packers słabo bronią pole. Oddają prawie 350 jardów/mecz, co stawia ich mniej więcej na ligowej medianie. Z drugiej strony wymuszają mnóstwo strat. 27 przejętych przez nich piłek to ósmy wynik w lidze. Tymczasem Cowboys popełnili w tym roku aż 25 strat, co stawia ich na 20. miejscu w lidze.

Defensywa Cowboys miała być w tym roku historycznie słaba. Nie była, głównie dlatego, że wymusili aż 31 strat, co jest 2. najlepszym wynikiem w NFL po Texans. Tyle że Packers po prostu nie zwykli tracić piłek. W całym sezonie mieli jedynie 13 strat, co daje im najlepszy w lidze stosunek strat popełnianych do wymuszanych. Na Lambeau Field popełnili ich zaledwie 5, a Aaron Rodgers nie rzucił INT na własnym boisku od 2012 r.

Dla Dallas problemem są tez kolejne kontuzje. Rolando McClain i Jeremy Mincey leczą wstrząśnienia mózgu i ich występ stoi pod znakiem zapytania, a Anthony Hitchens walczy ze skręconą kostką. Cowbys i tak nie mają za szerokiego składu, a jeśli McClain i Hitchens nie będą mogli zagrać, zostaną bez nominalnych środkowych linebackerów. To byłaby świetna wiadomość dla Packers, którzy woleliby oprzeć się na Eddiem Lacym i grze biegowej, by nie obciążać zbytnio Rodgersa i nie narażać go na uderzenia obrony rywali.

Czy możemy spodziewać się oldschoolowej batalii gry biegowej? Raczej nie, bo drużyna która jako pierwsza zacznie tracić dystans, będzie musiała uruchomić grę podaniową. Nie wyobrażam sobie też, żeby nie skorzystać z Rodgersa, Nelsona i Cobba po jednej stronie oraz z Romo, Bryanta i Wittena po drugiej. Pytanie tylko czy na lodowatym Lambeau Field gra podaniowa będzie tak skuteczna jak zawsze?

Mój typ: Cowboys 21 – Packers 31

 

Indianapolis Colts @ Denver Broncos (niedziela, 22:40)

Czy Peyton Manning jest zdrowy? To podstawowe pytanie, które zadają sobie fani w Colorado przed pierwszym meczem Broncos w tym roku. Ostatnie sześć meczów sezonu zasadniczego Denver grali niczym Dallas Cowboys: po pierwsze biegamy. Samo w sobie nie jest to nic dziwnego. Peyton wciąż należy do absolutnego topu rozgrywających w NFL, ale ma już 38 lat, więc odciążenie go przed playoffami jest ze wszech miar rozsądne. Problem polega na tym, że nawet kiedy drużyna go potrzebowała, Manning nie grał najlepiej. W meczu przeciwko Bengals, kiedy to Broncos zaprzepaścili szanse na pierwsze miejsce w AFC, Manning rzucił aż 4 INT, w tym pick-six do Dre Kirkpatricka, który rozstrzygnął losy meczu. Czy to spadek formy, kontuzja, a może Peyton wróci wypoczęty i zagra na miarę zeszłorocznego, rekordowego sezonu? Przekonamy się w niedzielę.

Ten mecz ma duży ciężar gatunkowy. Przed sezonem 2012 Indianapolis Colts zwolnili Peytona Manninga, legendę i ikonę klubu, człowieka który sprawił, że w stanie Indiana futbol stał się równie popularny jak koszykówka. To tak jakby Pacers zwolnili Larry’ego Birda albo Reggiego Millera. Po prostu nie do pomyślenia. Manning stracił cały sezon 2011 po operacji nerwów na odcinku szyjnym kręgosłupa, a Colts grali tak słabo, że załapali się na #1 w drafcie 2012. Postanowili, że przyszłością ich klubu będzie Andrew Luck, a żeby nie wywoływać kontrowersji, wyczyścili mu drogę do tronu, zwalniając Peytona.

Peyton w Broncos zaliczył trzy świetne sezony, ale nie sądzę, by Colts żałowali swojego ruchu. Andrew Luck wyrasta na czołowego QB ligi i jest moim zdaniem lepszy, niż był Peyton na tym etapie kariery. Można to porównać do sytuacji w San Francisco 49ers, którzy zwolnili Joe Montanę, by zrobić miejsce Steviemu Youngowi. I choć Montana zaliczył jeszcze kilka niezłych sezonów w Chiefs i do dziś jest uważany za najwybitniejszego QB w historii, to 49ers nie żałowali tej zmiany, a popiersie Steviego Younga ozdabia dziś Hall of Fame.

Od odejścia Manninga, Colts z Broncos grali dwa razy w sezonie zasadniczym, raz w Denver, raz w Indianapolis. Dwa razy wygrywali gospodarze różnicą jednego przyłożenia, a oba spotkania obfitowały w punkty. Jak będzie tym razem?

Przede wszystkim Broncos będą znacznie trudniejszym przeciwnikiem niż Bengals i Colts absolutnie nie mogą sobie pozwolić na marnowanie okazji, a zwłaszcza na upuszczanie podań, które było prawdziwą plagą w pierwszej rundzie playoffów. Obrona Broncos może nie dać drugiej szansy T.Y. Hiltonowi, Coby’emu Fleenerowi czy innym reciverom Colts, co nagminnie robili obrońcy Begals.

W Broncos niezwykle istotną kwestią jest kostka Juliusa Thomasa. Przed urazem TE Denver był jednym z najgroźniejszych graczy w lidze w red zone, czyli obszarze 20 jardów od atakowanego pola punktowego. Bez niego efektywność ofensywy Denver w tym rejonie dramatycznie spadła. Thomas wrócił jeszcze przed końcem sezonu zasadniczego, ale wyraźnie brakowało mu siły i dynamiki. Czy dwa tygodnie odpoczynku pozwolą mu zapomnieć o urazie?

Jeśli Colts marzą o zwycięstwie, nie wystarczy im dobry mecz w ataku. Muszą także zrobić swoje w obronie, a o to niełatwo. Myślę, że Broncos będą chcieli uruchomić grę biegową, przynajmniej na początku. Colts mają całkiem niezłą defensywę, a ich linebackerzy, a zwłaszcza secondary, należą do najbardziej niedocenianych w lidze. Problemem jest jednak linia defensywna. Jeśli d-line da się odepchnąć od linii wznowienia akcji, to nawet D’Qwell Jackson i Jerrell Freeman nie dadzą rady odpowiednio szybko powstrzymać biegnącego C.J. Andersona.

Ja jednak ostrzę sobie zęby na pojedynek reciverów Broncos z secondary Colts. Vontae Davis był naprawdę imponujący przeciwko Bengals, a jego koledzy niewiele mu ustępowali. Jednak Cincinnati grali bez swoich czołowych reciverów, więc prawdziwy test nadejdzie dopiero w tym meczu. Davis kontra Demaryius Thomas? Miodzio.

Jeśli Peyton Manning jest zdrowy, Broncos są zdecydowanymi faworytami. Ja jednak stawiam, że będzie to popis secondary Colts. Jedną niespodziankę muszę wytypować 😉

Mój typ: Colts 31 – 28 Broncos

 

P.S. Przypominam, że mecze oglądamy wspólnie na Twitterze pod hashtagiem #NFLpl

Zobacz też

Brak komentarzy

  1. Joego Flacco? w jakim to języku?
    Powoływanie się na Simmonsa? Tego samego człowieka który życie spędza w Bostonie i żadnego drawn faulu Rondo nie widział? Świetnie świetnie… Może coś od serce, zamiast przepisywać kleptomanów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *