Do niedawna wydawało się, że w NFC North mamy dwóch wyraźnych faworytów i dwie słabsze drużyny. Niestety od wtorku faworyt jest już tylko jeden.
Minnesota Vikings
Kiedy twój podstawowy rozgrywający ma zerwane więzadła ACL i przemieszczenia w stawie kolanowym, nie powinieneś reagować westchnieniem ulgi, prawda? Kiedy Teddy Bridgewater padł na treningu we wtorek, pierwsze, pesymistyczne prognozy mówiły wręcz o końcu kariery obiecującego QB Wikingów. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że Bridgewater straci „tylko” sezon 2017.
Bridwater nie jest jeszcze w ścisłej czołówce rozgrywających NFL, ale robi stałe postępy. W tym preseason pokazywał naprawdę solidną grę (na ile można coś powiedzieć po preseason). Stanowił zagrożenie jako podający, potrafił pobiec w razie potrzeby, a także zaimprowizować, kiedy zagrywka się rozpadała. Sam nie dałby rady zaprowadzić Minnesoty do Super Bowl, ale przecież nie był sam.
Adrian Peterson pozostaje najlepszym biegaczem NFL. Biegaczem, ale nie running backiem. Peterson za słabo łapie podania i blokuje, by być kompletnym zawodnikiem. Jego umiejętności jako biegacza i tak sprawiają, że należy do ścisłej czołówki na swojej pozycji, ale jeśli RB nie dostarcza wartości dodanej w grze podaniowej, mocno ogranicza ofensywny playbook, gdy jest na boisku.
Bez wątpienia zobaczymy to w tym sezonie. Bez Bridgewatera rywale będą stawiali na 7-8 osobowe fronty, gdy tylko za quarterbackiem zobaczą Petersona. Nawet dla ostatniego RB, który zdobył nagrodę MVP, takie zasieki mogą być nie do przejścia.
Kto zastąpi Bridgewatera? Na „giełdzie nazwisk” można usłyszeć najdziksze koncepcje, łącznie z Brandonem Weedenem i transferem Colina Kaepernika. Najprawdopodobniej jednak będzie to dotychczasowy backup, 36-letni Shaun Hill. Po prostu on zna playbook, co w sytuacji, gdy do rozpoczęcia sezonu pozostał niewiele ponad tydzień, ma niebagatelne znaczenie. Hill to solidny backup, ale będzie musiał przekonać DC rywali, że jego podania stanowią realne zagrożenie. W przeciwnym wypadku Peterson zostanie kompletnie zdławiony na backfieldzie.
Brak Bridgewatera będzie tym boleśniejszy, że Wikingowie bardzo wzmocnili ofensywę. Do o-line dołączyli weterani Alex Boone i Andre Smith, a ich pierwszym wyborem w tegorocznym drafcie był WR Laquon Treadwell, który miał wesprzeć nieco osamotnionego przed rokiem Stefona Diggsa.
Solidnie wygląda defensywa, ale to norma u Mike’a Zimmera. Linval Joseph i Shariff Floyd to najlepszy środek d-line na wschód od Los Angeles, a Everson Griffen dokłada do tego solidny pass rush. W drugiej linii bryluje Anthony Barr. W secondary dzieli i rządzi safety Harrison Smith, a Terrance Newman, Captain Munnerlyn i Xavier Rhodes tworzą grupę cornerbacków może niezbyt spektakularną, ale bez widocznych słabych punktów.
Jeszcze w poniedziałek ta drużyna wyglądała na czarnego konia NFC. Dziś szczytem ich możliwości jest walka o playoffy.
Green Bay Packers
Jeśli ma się w składzie Aarona Rodgersa, każdy sezon bez Super Bowl to porażka. Jednak zeszły rok był wyjątkowo nieudany. Packers co prawda weszli do playoffów i wygrali w nich jeden mecz, ale zwycięstwa nad Redskins nikt do sukcesów nie zaliczy, a w drugiej rundzie potrzebowali „zdrowaśki”, by doprowadzić do dogrywki, którą przegrali.
Zawiodło przede wszystkim zdrowie, więc GM Ted Thompson nie robił rewolucji i pozostał wierny swojemu modus operandi: draft, szkolenie i baaaardzo rzadkie wycieczki na rynek wolnych agentów.
Najważniejszym kontuzjowanym był WR Jordy Nelson, jeden z najlepszych w lidze na swojej pozycji. W 2015 r. zerwał więzadła w kolanie jeszcze w preseason. Teraz podobno jest zdrowy, bierze udział w treningach, ale wszystkie mecze przedsezonowe oglądał „w cywilu” zza linii bocznej. Jeśli jest zdrowy, da Rodgersowi cel na dalekich ścieżkach, którego tak bardzo brakowało przed rokiem i uwolni Randalla Cobba w slocie.
Zdrowie było też kluczowym czynnikiem, przez który problemy miała o-line. Teraz zdrowi są wszyscy poza centrem Corym Linsleyem, ale ma on dobrego backupa w postaci J.C. Trettera. Jeśli linia przypomni sobie dobre czasy sprzed dwóch lat, a Nelson zapomni o urazie, to ta ofensywa znów będzie zabójcza. Zwłaszcza, że Eddy Lacy zaczął przypominać sportowca, a nie fanatycznego miłośnika McDonald’s, co powinno wzmocnić grę biegową ekipy z Wisconsin.
Jedynym zakupem Teda Thompsona na wolnym rynku był TE Jarde Cook. Jeśli okaże się on takim dobrym celem dla Rodgersa jak reklamują Packers, to secondary rywali mogą już drżeć ze strachu na samą myśl o meczu z Green Bay.
Zauważyliście, ile razy użyłem w trzech ostatnich akapitach słowa „jeśli”?
Defensywa Packers to młoda, mega obiecująca secondary, bardzo solidna d-line i słaba, niesprawdzona grupa linebackerów. Clay Matthews ma wrócić do pass rushu na pełny etat i wesprzeć nieśmiertelnego Juliusa Peppersa. Tyle że w drugiej linii są niespektakularni Jake Ryan i Sam Barrington oraz rookie z czwartej rundy draftu Blake Martinez. Wygląda na to, że starterem będzie Martinez, co obrazuje mizerię tej formacji.
Packers są murowanym kandydatem do wygrania dywizji, ale prawdziwy sezon zacznie się dla nich w styczniu.
Detroit Lions
W NFL z reguły to kluby zwalniają zdruzgotanych zawodników i wyjaśniają z uśmiechem na ustach „sorry, taki to biznes”. Muszę przyznać, że z pewną dozą satysfakcji obserwuję, jak działa to w drugą stronę.
Dwa lata temu Lions nie mogli sobie pozwolić na zatrzymanie całej trójki swoich największych gwiazd. Zdecydowali się pozbyć DT Ndamukonga Suha, zakładając (słusznie), że najłatwiej go zastąpić. QB Matt Stafford i WR Calvin Johnson zostali. Tyle że Johnson niespodziewanie zakończył karierę i w Detroit zostali bez Suha, bez Johnsona, a jedynie z najsłabszym z całej trójki Staffordem. A do tego Johnson i tak liczy się na 12,9 mln dolarów przeciwko tegorocznej czapce płacowej Lwów.
O karierze Johnsona i jej zakończeniu więcej przeczytasz w tekście Hall of Fame, class 2021?
Trudno wskazać jakiś mocny punkt w ofensywie Lions. Paradoksalnie mogą to być wide reciverzy, gdzie Golden Tate i świeżo pozyskany Marvin Johnson tworzą solidny tandem. Problem polega na tym, że obaj to raczej reciverzy #2. Czy dwa i dwa da w tym równaniu #1? Zobaczymy.
Dwa z trzech pierwszych picków w tegorocznym drafcie to wsparcie dla niedomagającej o-line, ale w ostatnich latach liniowi ze uniwersyteckich ofensyw spread potrzebują więcej czasu niż kilka lat temu na przystosowanie się do realiów NFL, więc poprawa raczej nie będzie natychmiastowa.
Najmocniejszym punktem całej drużyny jest front seven, choć daleko mu do formacji prowadzonej przez Suha. Niemniej Haloi Ngata tez sroce spod ogona nie wypadł, choć nie jest już tą niszczycielską siła co jeszcze kilka lat temu. Ziggy Ansah wyrasta na czołowego pass rushera w NFL, a DeAndre Levy to bardzo solidny, nowoczesny linebacker, skuteczny w kryciu i obronie przeciwko biegowi.
Znacznie gorzej wygląda secondary. Darius Slay nie jest złym graczem, ale jeśli to właśnie on jest najmocniejszym punktem formacji, to coś jest tu mocno nie tak.
Prawdę mówiąc powtórzenie ubiegłorocznego bilansu 7-9 będzie dla Lwów szczytem marzeń, a trzeci sezon Jima Caldwella w roli szkoleniowca może być jego ostatnim.
Chicago Bears
Jeśli miałbym wybrać jedną drużynę, której potencjał najtrudniej mi określić, to postawiłbym właśnie na Miśki. Playoffów nie oczekuję, ale czy będą spektakularnie słabi, po prostu słabi, przeciętni czy może raczej nierówni? Czas pokaże.
Przed rokiem jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy, sezon w karierze zaliczył Jay Cutler. Miał najlepszy passer rating (92,3 – co dziś nie jest specjalnym powodem do chwały, ale nigdy wcześniej nie przekroczył 90), po raz pierwszy w życiu rzucił dwa razy tyle TD co INT i miał więcej momentów, gdy wyglądał jak czołowy QB w NFL niż jak Ryan Leaf. Tyle że człowiek odpowiedzialny za ten renesans, OC Adam Gase, jest teraz głównym trenerem Miami Dolphins. Jak to wpłynie na grę Cutlera?
Jak zwykle wszystko zaczyna się na o-line. Najlepszy liniowy w Chicago, Kyle Long, walczy z kontuzją ramienia. Bears próbowali się wzmocnić na tej pozycji w drafcie i we free agency, ale póki co linia stanowi wielki znak zapytania.
Na szczęście dla Cutlera zdrowy pozostaje najlepszy gracz Bears, czyli WR Alshon Jeffery. W zeszłym sezonie zagrał tylko dziewięć spotkań, a Kevin White nie zagrał ani jednego meczu jako rookie. Jeśli zdrowie pozwoli, mogą sformować naprawdę solidny duet. Niestety nie zobaczymy już TE Martellusa Bennetta, który został oddany do Patriots za #127 w drafcie (safety Deiondre Hall).
Obszarem, na którym Bears szczególnie skupili się w offseason, był front seven. Z #9 w drafcie wzięli Leonarda Floyda, który ma stanowić o sile ich pass rushu. LB Jerrell Freeman i DT Akiem Hicks mają za sobą bardzo solidny sezon w Nowej Anglii, a LB Danny Trevathan był jednym z filarów mistrzowskiej defensywy Broncos. Dołączą do Pernella McPhee, tworząc bardzo ciekawy i niebezpieczny front.
Pass rush będzie kluczowy, bo secondary nie napawa optymizmem. Kluczowe role mają w niej odgrywać debiutanci, co nigdy nie wróży dobrze.
Stawiam, że Bears zakończą sezon w okolicy 50%, ale będzie to sezon niczym gra Jaya Cutlera – pełen wzlotów i upadków.
Mój typ: Dywizja dla Packers, o drugie miejsce powalczą Vikings i Bears, a Lions będą szorowali po dnie, nie tylko dywizji, ale i konferencji.
P.S. Panda lajka 🙂 Pani też 😉
ZOBACZ TEŻ:
Jeden komentarz
Sam Bradford wylądował w Minnesocie za #1 z 2017 i #4 z 2018