Philadelphia Eagles przez trzy kwarty nie zdołali zdobyć przyłożenia w Seattle i zakończyli na zachodnim wybrzeżu swoją serię dziewięciu wygranych z rzędu. Seahawks zaliczyli imponującą wygraną, ale wciąż są na drugim miejscu w swojej dywizji.
Najważniejsze w 13 tygodniu były oczywiście rozstrzygnięcia na szczycie NFC. Zajmiemy się jednak również ciężkim tygodniem New York Giants, fatalną kontuzją Ryana Shaziera, głupotą co niektórych zawodników oraz przejrzymy kilka kamieni milowych w karierach przyszłych członków Galerii Sław. Zaczynamy jednak od meczu, po którym Eagles spadli z pierwszego miejsca w NFC.
Nie było to może najefektowniejsze spotkanie w tym roku. Nie trzymało w napięciu od początku do końca. Ale był to kawał naprawdę solidnego widowiska. Przyjemnie było patrzeć, jak dwóch dobrych trenerów próbuje się przechytrzyć, a gdyby nie kilka błędów Eagles, goście mogliby nawiązać wyrównaną walkę. Przecież to oni zanotowali w tym meczu więcej jardów (425:310) na lepszej średniej (5,7:5,3).
Jednak w kluczowych momentach to obrona Seattle stawała na wysokości zadania. Tak było, kiedy na otwarcie drugiej połowy Eagles maszerowali po wyrównanie, gdy Carson Wentz zgubił piłkę na jeden jard od pola punktowego rywala. Tak było, gdy dwie dobre serie ofensywne Eagles kończyły się nieudanymi czwartymi próbami.
Seahawks udowodnili, że potrafią grać w obronie bez Kama Chancellora i Richarda Shermana. Ich brak było widać, ale nie tak dramatycznie. Dobrze zagrał ich pass rush, który aż 12 razy powalał Carsona Wentza na murawę (trzy sacki). Na linii wznowienia akcji tytaniczne pojedynki staczali DE Michael Bennett i RT Lane Johnson. Chwile słabości miał LT o niewymawialnym imieniu, czyli Halapoulivaati Vaitai, ale nie wypadł najgorzej, a zastępowanie Jasona Petersa to trudne zadanie.
Eagles zagrali poniżej swojego tegorocznego poziomu. W pierwszej połowie mieli ogromne problemy z grą górą. Mają również problemy z obsługą meczu. Każda drużyna ma człowieka, którego jedynym zadaniem jest szukanie sytuacji, gdzie potencjalnie można rzucić czerwoną flagę, czyli żądanie sprawdzenia wątpliwej decyzji sędziowskiej na powtórce. Jak w takim razie ten człowiek mógł przegapić to:
Whoa. 😱 #Seahawks https://t.co/aFihjtKGyw
— NFL (@NFL) December 4, 2017
Trudno mieć pretensje do sędziów. Gdy oglądałem tę akcję, nawet przez myśl mi nie przeszło, że jest to podanie do przodu. Ale na powtórce widać to wyraźnie. Gdyby Eagles zakwestionowali decyzję sędziów, Seahawks musieliby odkopywać. A tak cztery akcje później zdobyli przyłożenie, które właściwie rozstrzygnęło losy meczu.
Eagles spadli na drugie miejsce w NFC. W tym tygodniu zostają na zachodnim wybrzeżu, bo w najbliższą niedzielę grają w Los Angeles z Rams. Ewentualna porażka zepchnie ich poza miejsce dające wolne w pierwszej kolejce playoffów.
Seahawks wciąż walczą o playoffy. Jak na razie są na piątym miejscu w konferencji, ale tuż za nimi czają się Falcons, którzy mają kluczowy tiebreaker – wygrali bezpośredni mecz. W ofensywie wszystko zależy od Russella Wilsona. Trudno powiedzieć, by on prowadził tę ofensywę. On jest tą ofensywą. W niedzielę dostał kilka bolesnych ciosów od obrony Eagles. Seattle nie są w stanie ochronić swojego rozgrywającego, ale to niezły twardziel.
Saints znów na czele NFC South
Tylko przez tydzień Panthers towarzyszyli ekipie z Nowego Orleanu na czele dywizji. Saints przez cały mecz przeciwko Camowi Newtonowi i spółce kontrolowali sytuację. Alvin Kamara i Mark Ingram, czyli „Zoom & Boom”, jak sami o sobie mówią, znów niepodzielnie panowali w ofensywie Saints. Urwali 145 jardów i 3 TD w 23 biegach oraz złapali 11 piłek na 103 jardy. Kamara to nie tylko niemal stuprocentowy Rookie of the Year, ale i kandydat do All Pro.
Saints będą w styczniu piekielnie niebezpieczni właśnie przez tą wszechstronność. Przecież mają jeszcze w składzie Drew Breesa. Kandydat do Hall of Fame w tym roku jest w cieniu swoich running backów, ale nie ma wątpliwości, że w razie potrzeby będzie potrafił pociągnąć za sobą drużynę.
Dzięki wygranej w Superdome NO mają komplet wygranych przeciwko Panthers, co oznacza de facto dwa mecze przewagi w tabeli dywizji. To spora zaliczka, ale może być potrzebna, bo Saints mają jeszcze przed sobą oba mecze z Falcons.
Tymczasem Atlanta skomplikowała sobie sytuację, gdy nie dali rady Vikings na własnym boisku. Szczerze mówiąc spodziewałem się lepszego meczu. Tymczasem obie drużyny zagrały defensywnie, bojaźliwie, a największe gwiazdy, czyli Julio Jones i Adam Thielen, byli niemal niewidoczni. Niemal, bo Thielen popisał się kapitalną ścieżką w czwartej kwarcie, po której złapał podanie, które zakończyło szanse Falcons na zwycięski powrót.
DESTROYED on the release. Adam Thielen is legit pic.twitter.com/urT675x4YR
— Sam Monson (@SamMonsonNFL) December 3, 2017
Vikings nie dadzą już sobie wyrwać NFC North, ale teraz ich celem jest pierwsze miejsce w całej NFC. Zostały im jeszcze m.in. wyjazdy do Charlotte (Panthers) oraz do Green Bay, gdzie w Wigilię może już grać Aaron Rodgers, ale to i tak do zrobienia.
Z kolei Falcons są w ciężkiej sytuacji. Mają przegrany jeden mecz z Panthers, a przed nimi drugie spotkanie z Panthers i oba mecze z Saints. Seahawks są mecz do przodu i mają tiebreaker (wygrana bezpośrednia). Wiele wskazuje na to, że aktualni wicemistrzowie NFL w styczniu będą mogli jechać na wakacje, choć skreślać ich jeszcze nie można.
Jak potraktować ikonę drużyny
Można mieć wątpliwości, czy Eli Manning to materiał na Hall of Fame. Nie ulega jednak wątpliwości, że zapisał niejedną piękną kartę w historii New York Giants i jest najlepszym rozgrywającym w historii tej drużyny (sorry, Phill Simms). Tym bardziej dziwi galimatias, w jak drużynę wpakowali ex-HC Ben McAdoo i ex-GM Jerry Reese. Ex, bo obaj zostali zwolnieni w poniedziałek rano (czasu nowojorskiego).
Wcześniej zdążyli posadzić na ławkę Manninga po 210 startach z rzędu (od 2004 r.) co stanowiło drugą najdłuższą serię quarterbacka w historii NFL. Posadzić, bo rzekomo „chcieli sprawdzić inne opcje”. Tyle że sprawdzanie rozgrywającego z tak katastrofalną linią ofensywną nic nie pokaże. A fakt, że zamiast Manninga wystawili Geno Smitha… Jeśli ktoś w Nowym Jorku nie wie do czego jest zdolny Geno Smith, to może da mu się jeszcze opchnąć w pakiecie Marka Sancheza?
McAdoo i Reese już pożegnali się z drużyną. Co ciekawe wygląda to, jakby zostali wyrzuceni z pracy za złe potraktowanie Manninga, a nie za to jak żałosny widok przedstawiają Giants, których fani przed sezonem przebąkiwali nawet o mistrzostwie. Bez wątpienia w Nowym Jorku czas na zmiany, ale niesmak pozostał.
Czy Eli Manning będzie za rok rozgrywającym Giants? Prawdę mówiąc nie widać innego kandydata, choć NYG będą zapewne wybierać z dość wysokim numerem (nawet #2), więc może wezmą QB. Jednak nawet gdyby Eli był lepszy od swojego brata Peytona, to za taką linią ofensywną wiele nie zdziała. To nie jest Aaron Rodgers czy Russell Wilson, który może kupować czas atletyzmem i improwizować.
Wielcy QB rzadko kończą jak John Elway, który odjechał w stronę zachodzącego słońca z drugim pierścieniem mistrzowskim. Czy nawet tak jak Peyton, który fatalny sezon i posadzenie na ławce powetował sobie triumfalnym powrotem i mistrzostwem. Znacznie częściej jak Joe Montana, Dan Marino, Troy Aikman czy Brett Favre: kuśtykające cienie samego siebie, często niechciani w macierzystych klubach i żegnający się z nimi w atmosferze skandalu. W którą narrację wpisze się Eli? Jak na razie bliżej mu do tej drugiej.
Czy Ryan Shazier będzie chodził?
W drugiej akcji defensywnej poniedziałkowego meczu Pittsburgh Steelers – Cincinnati Bengals LB Stalowych, Ryan Shazier, wykonał tackle, jakich w każdym meczu wykonuje przynajmniej kilka.
Scary Ryan Shazier Injury, unable to move lower body. #Steelers vs #Bengals #NFL #MNF #PITvsCIN pic.twitter.com/GVuT8QnHmW
— The Spotting Board (@SpottingBoard) December 5, 2017
Jednak tym razem coś poszło nie tak. Technika nie była najlepsza. Shazier momentalnie złapał się za dolny odcinek pleców, a jego nogi wyglądały na sparaliżowane. Linebacker został od razu przewieziony do szpitala w Cincinnati i to mimo że stadion Bengals jako jedyny w NFL ma możliwość wykonania pełnej diagnostyki (rezonans) na miejscu. Shazier podobno rusza „trochę” kończynami, ale jak wyjaśnia dr David Chao, były klubowy lekarz Chargers, fakt, że nie odzyskał pełnego zakresu ruchu jest mocno niepokojący. Tu gra nie toczy się o powrót Shaziera na boisko w tym czy przyszłym sezonie, ale o normalne życie i możliwość samodzielnego chodzenia.
Takie sytuacje przypominają nam boleśnie, że sport, którym się ekscytujemy, naraża zdrowie i życie naszych ulubieńców. Zresztą każdy zawodowy sport to przeciążenia organizmu na granicy ludzkich możliwości przez lata, do tego (nie oszukujmy się) wspierane szkodliwą i podejrzaną farmakologią. Futbol amerykański jest niebezpiecznym sportem, zwłaszcza w NFL, gdzie zderzają się wielcy, szybcy i silni faceci w kwiecie wieku. Jednak i inne zawodowe sporty zbierają krwawe żniwo, tak w trakcie sportowych karier, jak i po ich zakończeniu.
Coraz głośniej mówi się o potencjalnym problemie CTE w piłce nożnej, gdzie zawodnicy wykonują po kilkaset „główek” w ciągu sezonu, co daje podobny efekt jak liczne zderzenia kaskami w futbolu amerykańskim. Neurologiczne skutki wciąż nie są dobrze poznane. Podobnie jak w sportach walki, a Muhammad Ali był tego najlepszym przykładem.
Ryan Shazier zarobił w ciągu czterech lat ponad 9,5 mln dolarów. Po odliczeniu podatków zostanie jakieś 5-6 mln. Czy to wystarczająca cena za lata poświęceń i częściowy paraliż w wieku 25 lat? Trudno mi żałować zawodnikom tych pieniędzy, choć sam nigdy takich nie zarobię. Wiem jednak, że właściciele klubów zarabiają setki milionów dolarów ryzykując cudzym zdrowiem i życiem. Mogą, a wręcz powinni się podzielić.
Tydzień w skrócie:
1. Wyścig do playoffów w AFC West to zawody żółwia, ślimaka i leniwca. Ktoś musi wygrać, ale aż żal patrzeć. LA Chargers wymęczyli zwycięstwo z Browns, a Oakland Raiders z sypiącymi się Giants. Chiefs kontynuują zapaść, tym razem przegrali z Jets. A Denver Broncos triumfalnie kroczą od jednego do drugiego rozgrywającego. Każdy gorszy od poprzedniego, ale każdy „osobiście wybrany” przez GM-a Johna Elwaya. Strach się bać.
2. Podobno głupich nie sieją. Rob Gronkowski zaliczył bardzo dobry mecz w Buffalo (9/147), ale skończył brutalnym uderzeniem w głowę leżącego rywala po akcji. Powinien za to wylecieć, zostanie zawieszony na jeden mecz. Rozumiem jego frustrację, bo sędziowie puszczają obrońcom każdy holding na Gronku, ale takie zachowanie nie przystoi weteranowi. Jeden mecz zawieszenia to w tej sytuacji za mało i piszę to jako kibic Patriots świadom, że dwumeczowe zawieszenie wyłączyłoby Gronka z kluczowego meczu ze Steelers. Takie zachowania muszą być ostro piętnowane, zwłaszcza w kontekście ryzyka dla zawodników, o którym pisałem wyżej. Gronk straci na skutek zawieszenia prawie 300 tys. dolarów z tegorocznej pensji.
3. Przebić próbował go Marcus Peters. Po tym jak sędziowie rzucili flagę na holding podczas dwupunktowego podwyższenia Jets, Peters podniósł flagę i cisną nią w trybuny. Po czym z głupawym uśmieszkiem zszedł do szatni, choć nie został wyrzucony z boiska. Wrócił po chwili, ale bez skarpetek. Szkoda słów.
4. Z notatnika statystyka:
- Tom Brady jako czwarty QB w historii dotarł do granicy 65 tys. jardów podaniowych. Przed nim dokonali tego Brett Favre, Peyton Manning i Drew Brees
- A jeśli przy Breesie jesteśmy, to wskoczył na drugie miejsce na liście celnych podań w karierze. Wyprzedził Peytona Manninga, przed nim już tylko Favre ze 173 celnymi podaniami przewagi
- Larry Fitzgerald Watch: już czwarte miejsce na liście rec yards w karierze. Dodatkowo został trzecim zawodnikiem w historii (po Tonym Gonzalezie i Jerrym Rice), który złapał 1200 piłek w karierze
- Frank Gore jest już na piątym miejscu na liście najlepszych biegaczy wszechczasów. Wyprzedził Jerome Bettisa i LaDaniana Tomlinsona. Jest jedynym zawodnikiem w TOP10 tej klasyfikacji, który nie zasiada jeszcze w Pro Football Hall of Fame
5. W NCAA rozstrzygnęła się walka o mistrzostwa poszczególnych konferencji i czas na playoffy. W półfinałach zmierzą się Clemson i Alabama oraz Oklahoma i Georgia. Spore kontrowersje wzbudziła obecność Alabamy, która nie grała w meczu o mistrzostwo konferencji SEC (wyeliminował ją Auburn). Pominięci zostali za to mistrzowie konferencji Big Ten, Ohio State. Co ciekawe Alabama jest uważana przez wielu ekspertów za faworyta playoffów, a jej porażka z Auburn uważana jest za wypadek przy pracy.