NFL, tydzień 9: Pierwsza porażka LA Rams

Miniona niedziela była jedną z tych, za które kochamy NFL. Pojedynki w dywizjach, międzykonferencyjne starcia i dwa hity, na które czekaliśmy z niecierpliwością cały tydzień. W podsumowaniu tygodnia zajmiemy się głównie nimi, czyli meczem na szczycie NFC i pojedynkiem dwóch spośród absolutnie najlepszych rozgrywających XXI wieku.

Jeszcze raz wielkie dzięki dla wszystkich 52 osób wspierających mnie na Patronite. Jesteście wielcy! Jeśli nie możesz/nie chcesz dołączyć do Patronów, możesz wesprzeć NFLBlog.pl zostawiając lajka na Facebooku, Twitterze lub udostępniając posty w social media. Dzięki za każdą pomoc!

 

Rams zatrzymani w Nowym Orleanie

Kiedy Saints podejmowali Rams, wszyscy wiedzieliśmy, że należy spodziewać się ofensywnych fajerwerków. I to mimo wielkich inwestycji w obronę, poczynionych przez ekipę z Miasta Aniołów w tym offseason. I tak było faktycznie. Jeśli ktoś lubi kreatywny atak na najwyższym poziomie, niech koniecznie obejrzy ten mecz.

Niemal każdą akcję można oglądać wielokrotnie. Obaj rozgrywający wykonali masę idealnych podań. Reciverzy i running backowie wyrywali kolejne jardy. Linie ofensywne nie pozwoliły na ani jeden sack w całym meczu. I tylko obrony brak.

No, może nie do końca brak. Jedną z najważniejszych akcji meczu był fantastyczny przechwyt Alexandra Anzalone.

Oczywiście był to błąd Jareda Goffa, który nie zauważył linebackera w swojej strefie. Tyle że mało który linebacker byłby w stanie to złapać. To był kapitalny chwyt. Zbicie piłki? Jasne, większość linebackerów w NFL by to zbiła. Ale złapanie? To było coś!

Po drugiej stronie Aaron Donald czterokrotnie obalił Drew Breesa, choć bez sacka i zaliczył niewiarygodną akcję rodem z gry komputerowej.

Przecież to powalenie wygląda jak akcja z gry komputerowej z lat 90-tych, w której zabrakło budżetu na realistyczną fizykę tacklowania. Jak jakiś bug w Maddenie. Jasne, Donald jest cięższy o 30 kilo od Alvina Kamary. Ale Kamara to jednak elitarny atleta, który spędza wiele godzin w tygodniu na siłowni. To nie powinno wyglądać jak wujaszek karcący siostrzeńca – przedszkolaka.

A jeśli już jesteśmy przy karceniu, to Michael Tomas cały wieczór bezlitośnie karcił Marcusa Petersa. Peters, jak większość cornerbacków, ma niewyparzony język. Tym większą satysfakcję musieli mieć fani Saints, obserwując jak Thomas raz po raz bezlitośnie obnaża słabości byłego defensywnego debiutanta roku. Reciver Saints złapał 12 piłek na 211 jardów (rekord drużyny) i 1 TD.

Thomas był fenomenalny, Peters słaby, ale widać też jak bardzo uwiera go defensywny schemat Rams. W Chiefs Peters pełnił głównie rolę defensora strefowego, który grał dalej od linii wznowienia akcji. To pozwalało maskować jego relatywnie słabe przyspieszenie i zwrotność. Nadrabiał instynktem i świetnymi rękami, co pozwalało mu łapać wiele przechwytów i z nawiązką wynagradzało ewentualne błędy. Właśnie dlatego Rams oddali za niego latem wybory z 2 i 4 rundy draftu.

Tymczasem w LA Peters częściej gra swego i zaczyna krycie na linii wznowienia akcji. Tam nie ma tyle miejsca na spryt i czytanie gry, a więcej jest bezpośredniego starcia z reciverem. Starcia, w którym Peters wypada słabo. Cornerback Rams musi wcielać się w cudzą rolę. bo kontuzjowany jest Aquib Talib, który miał pełnić rolę typowego „press cornera”. Niestety obnaża to wszystkie słabości Petersa. Jak widać Andy Reid pozbył się go z Kansas City nie tylko z powodu problemów wychowawczych.

Thomas to jedno, ale drugim świetnym zawodnikiem ze „skill positions” (zbiorcza nazwa na WR, TE i RB) był Alvin Kamara. RB Saints zaliczył 116 jardów i 3 TD z akcji. Bardzo dobrze biegał, ale najbardziej zabójczy był przy „option routes”. Ścieżki opcyjne to coś, co widujemy głównie u slot reciverów, a jednym z pionierów był Wes Welker w Patriots. Przy tego typu zagraniu reciver wybiera kierunek, w którym pobiegnie, na podstawie zachowania obrońcy. Obrońcę czyta też rozgrywający. Jeśli obaj przeczytają tak samo, akcja jest właściwie nie do zatrzymania. Dlatego wymaga to dużej inteligencji i zaufania u obu graczy. Kamara grał to w niedzielę jak z nut. Brees izolował go na biednym linebackerze, który był na straconej pozycji. Kamara biegł kilka jardów w głąb pola, wybijał rywala z postawy obronnej i robił zwrot o 90 stopni do środka lub na zewnątrz (to właśnie ta opcja). Rams byli bezradni.

Chwalę głównie Saints, bo to oni wygrali, ale to nie znaczy, że Rams byli beznadziejni. Wręcz przeciwnie. Poza przechwytem Jared Goff grał kolejny mecz na miarę All Pro. Trio reciverów Cooks – Kupp – Woods znów było w pełnym składzie i złapali 16 piłek na 274 jardy i 2 TD. Udało im się odrobić 21 punktów straty.  Kiedy dostali piłkę na 26 sekund przed końcem pierwszej połowy, skuteczny playcalling i mądre zarządzanie zegarem pozwoliło im na zdobycie trzech punktów. Tę serię powinni sobie puszczać wszyscy trenerzy, którzy w takiej sytuacji wzięliby kolanko albo co gorsza pobiegli środkiem na 2 jardy i zeszli do szatni.

Jednak to w dużej mierze ofensywa nie potrafiła dotrzymać tempa w pierwszej połowie. To trzy serie bez punktów pozwoliły Saints na odskoczenie. Najpierw po fumble Marka Ingrama LA przejęli piłkę na skraju red zone rywala. Nie zdołali zdobyć pierwszej próby, a bieg Johnny’ego Hekkera po zmyłkowym field goalu zakończył się, zdaniem sędziów, za wcześnie na nową pierwszą próbę. Na powtórkach wyglądało, jakby Hekker zdołał sięgnąć znacznika pierwszej próby, nim został powalony, co tylko potwierdza, że NFL powinno wreszcie zamontować chipy w piłkach i sprząc je z systemem powtórek, by w każdej chwili można było sprawdzić na powtórce gdzie dokładnie w danej chwili jest piłka.

W kolejnej serii Rams zatrzymali się w okolicy 30 jarda Saints, a Greg Zuerlein przestrzelił 51-jardowe kopnięcie. I wreszcie wspomniany przechwyt Anzalone.

Ekipa Seana McVaya zdołała jeszcze wyrównać w drugiej połowie, ale na więcej zabrakło sił. Mimo to zobaczyliśmy znakomity, ofensywny mecz. Wielce prawdopodobne, że w finale NFC będziemy mieli powtórkę. Nie mam nic przeciwko.

 

Kozły dwa?

Nie przypominam sobie równie szumnie zapowiadanego meczu sezonu zasadniczego, jak niedzielny pojedynek Patriots z Packers, a właściwie Toma Brady’ego i Aarona Rodgersa, do czego próbowali to starcie sprowadzić dziennikarze, a nawet oficjalne konto NFL.

Dla tych co nie rozumieją żartu – GOAT to akronim od Greatest of All Time (najwybitniejszy w historii), ale też po prostu… koza lub kozioł. Na marginesie Rodgers i Brady są w moim absolutnym Top4 rozgrywających XXI wieku, razem z Drew Breesem i Peytonem Maningiem.

Dla mnie osobiście ten mecz miał spory ładunek emocjonalny. Jak świetnie wiedzą stali czytelnicy mojego bloga, Patriots i Packers to moje dwie ulubione drużyny w NFL.

Jeśli ktoś chciał sprowadzić ten mecz tylko do pojedynku rozgrywających, to zapewne srodze się zawiódł. W przeciwieństwie do ultraofensywnego meczu Saints i Rams, tu żaden z rozgrywających nie przekroczył 300 jardów. To nie znaczy, że było nudno.

Z reguły określenia „mecz dla koneserów” używamy z przekąsem dla wyjątkowo nudnego spotkania. Jednak tym razem mecz faktycznie był dla koneserów. Obie drużyny starały się wyprowadzić w pole wielkiego quarterbacka rywali. Stąd masa ciekawych rozwiązań w obronie. Defensywy starały się maksymalnie maskować swoje zamiary, stosowały egzotyczne ustawienia przed snapem i ciekawe blitze.

Dobrym przykładem jest sack Mike’a Danielsa na Tomie Bradym w pierwszej kwarcie. Daniels sam w sobie jest świetnym zawodnikiem, ale tutaj bardzo pomógł mu playcall. (chodzi o ten drugi filmik, nijak nie chciał mi się wkleić bez poprzedniego posta)

Przed snapem Packers pokazują sześcioosobowy blitz z potencjalnym siódmym (choć mało prawdopodobnym) blitzerem ustawionym naprzeciw Dwayne’a Allena (#83). Jednak po snapie atakuje tylko trzech obrońców, reszta odpada do krycia. W efekcie center David Andrews blokuje powietrze, a Mike Daniels zostaje 1 na 1 z rezerwowym OG Tedem Karrasem, którego z łatwością pokonuje.

Od samego początku było widać, że Patriots mają przygotowane masę specjałów na niedoświadczoną obronę (bardzo młoda secondary) Packers. Już w pierwszej serii ofensywnej osiągnęli prędkość ponaddźwiękową. 10 snapów rozegrali w 3:20 czasu meczowego. 20 sekund od snapu do snapu! W meczu Rams i Saints wszystkie serie z dwucyfrową liczbą snapów trwały ponad 5:20, a to też ofensywy, które nie zwykły opóźniać wznowienia akcji.

Przez cały mecz Pats umiejętnie manipulowali tempem. Kiedy widzieli naprzeciw siebie sprzyjający personel defensywy, podkręcali tempo, by nie pozwolić na zmiany. Duże znacznie miał tu RB James White, który wielokrotnie ustawiał się jako slot reciver lub nawet pod linią boczną. Dzięki jego wszechstronności Pats nie musieli przeprowadzać zmian. W drugiej kwarcie musiał zejść z boiska z urazem (wrócił w drugiej połowie). A wówczas zastąpił go Cordarrelle Patterson, który wybiegał 61 jardów w 11 próbach.

Niby wszyscy znają mantrę Billa Belchika „Next man up”. Niby wszyscy wiedzą, że każdy zawodnik w NFL przeszedł przez tak gęste sito, że jest elitarnym atletą. A jednak nikt nie potrafi tak jak Patriots – rok po roku sięgać po odrzuty z innych klubów i nadawać im kluczowej roli we własnej drużynie. Do tej pory Patterson był wybitnie nieudanym reciverem i bardzo dobrym returnerem. W Pats jest wartościowym reciverem i dobrym running backiem. Najlepszym reciverem niedzielnego meczu był Josh Gordon. Złapał piłki na 130 jardów, a NE pozyskali go w trakcie sezonu za orzeszki, po trzech latach naznaczonych problemami z narkotykami i chorobami psychicznymi.

Przez trzy kwarty Packers trzymali się blisko. I nie była to tylko kwestia słabszej postawy Brady’ego, choć niewątpliwie miała ona swój udział. To też bardzo solidna gra obrony Packers. Młodzi DB z meczu na mecz się rozkręcają. Zobaczcie tę akcję z fantastycznego goal line stand w trzeciej kwarcie, gdy Packers wybronili cztery snapy z rzędu z własnego 1 jarda.

Przed snapem Packers zatykają linię wznowienia akcji, by wybronić słynny QB sneak Brady’ego (czai się tam Blake Martinez #50). To jednak powoduje, że wszędzie indziej mamy jeden na jeden i Brady to widzi. Przesuwa Edelmana do slotu obok Hogana (#11 i #15). Ta ścieżka to typowa kombinacja obliczona na pokonanie obrony jeden na jeden. Brady rzucił z tego dziesiątki, jak nie setkę przyłożeń. Jednak DBs Packers bronią to wzorowo. Wierzcie mi, to znacznie trudniejsza niż wygląda na tym krótkim filmie.

Jeśli czegoś w obronie Packers brakowało, to pass rushu. Mike Daniels jest jedynym zawodnikiem Packers, który regularnie wygrywał jeden na jeden, a jednak na środku łatwiej udzielić pomocy. To dlatego z reguły DT mają za zadanie zawalać kieszeń, a sacki zbierają atakujący z zewnątrz pass rusherzy (no, chyba że DT to Aaron Donald, wtedy nie pomogą żadne podwojenia). Tymczasem Patriots wyrzucają masę pieniędzy na pass rusherów z mizernym efektem. Clay Matthews i Nick Perry obciążają czapkę Green Bay na przeszło 22 mln dolarów, ale żaden z nich nie potrafi wygrywać regularnie jeden na jednego na zewnątrz. Matthews został wręcz w upokarzający sposób rzucony na ziemię przez blok running backa (!) Kenyona Barnera.

Z drugiej strony pass rush Patriots zaliczył tylko jeden sack, ale znacznie częściej wywierał presję i to często ze zwykłego, czteroosobowego pas rushu. Wybijało to Rodgersa z rytmu.

Zresztą Rodgers cały czas gra nieco poniżej swoich możliwości. Wciąż na bardzo wysokim poziomie, ale już nie na kosmicznym. Czy to kwestia kontuzji? Dwa z trzech ostatnich sezonów skończył przedwcześnie, a w tym ma kłopoty z kolanem, choć w niedzielę grał już bez stabilizatora. W tym kontekście rzuca się w oczy jego lekceważenie własnego zdrowia. Znamienna była sytuacja z czwartej kwarty, gdy Packers mieli „darmową” akcję, bo złapali Pats z 12 zawodnikami na boisku i Rodgers o tym wiedział. Niegdyś z automatu poszłaby daleka piłka i niech się dzieje wola nieba (ewentualna strata i tak się nie liczy z powodu przewinienia obrony) albo piłka w aut. Tymczasem w tej akcji Rodgers trzymał piłkę tak długo, że obrońcy Patriots zdołali go dopaść i bardzo niebezpiecznie powalić. Niestety to nie pierwsza i pewnie nie ostatnia taka sytuacja w tym roku.

W Green Bay warto też pochwalić Marqueza Valdesa-Scantlinga. Poza nazwiskiem, na którym można sobie połamać język, wyróżnia się też jako zagrożenia na dalekich ścieżkach. W niedzielę złapał tylko trzy piłki, ale zrobił z tego aż 101 jardów i był to jego drugi 100-jardowy mecz w NFL. Nieźle jak na debiutanta z piątej rundy.

Ostatecznie w czwartej kwarcie Patriots odjechali. Wyciągnęli z playbooka więcej ciekawych zagrywek (double pass Edelmana do White’a – zwróćcie uwagę jak o-line czeka, żeby nie ruszyć za wcześnie do przodu, co byłoby przewinieniem), wymusili kluczową stratę (Lawrence Guy wybił piłkę Aaronowi Jonesowi) wywierali skutecznie presję na Rodgersa, a kluczowym momencie geniuszem błysnął Tom Brady, który jednym spojrzeniem wyprowadził w pole dwóch DB Packers.

Patriots mają bilans 7-2. Normalka. Co by się nie działo i jak źle by nie wyglądała sytuacja we wrześniu, w listopadzie jest 7-2. Myślę, że fani Patriots (w tym ja) są tak tym rozpieszczeni, że nie doceniają tego luksusu.

Tymczasem Packers są na minusie w bardzo ciasnej NFC North (i NFC jako takiej). Coraz realniejszy staje się drugi rok z rzędu bez playoffów. Czy to wystarczy, by Mike McCarthy wreszcie ustąpił jakiemuś bardziej kreatywnemu trenerowi?

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

– QB Philip Rivers (Chargers) zaliczył 200 mecz jako starter z rzędu. Tylko Brett Favre, Eli Manning i Peyton Manning zdołali tego dokonać. Rekordzista Favre ma na koncie 297 startów z rzędu, co daje mu przewagę przeszło 6 sezonów nad Riversem

– seria 100-jardowych meczów WR Adama Thielena (Vikings) z rzędu zakończyła się na ośmiu. To wyrównanie rekordu NFL

– RB James Conner (Steelers) zaliczył czwarty mecz w sezonie ze 100+ jardami po ziemi, 50+ jardami po złapanych podaniach i 1+ TD. To rekord NFL

– Vikings zaliczyli 10 sacków przeciwko Lions, co jest klubowym rekordem

2. Bezcenne zwycięstwo w dywizji odnieśli Pittsburgh Steelers, którzy wygrali na wyjeździe z Baltimore Ravens. Steelers nie zagrali jakiegoś wybitnego meczu, ale nie musieli specjalnie się wysilać. Gdyby nie masa DPI przeciwko obronie Pittsburgha, ten mecz rozstrzygnąłby się jeszcze przed czwartą kwartą. Joe Flacco ewidentnie nie ma większej ochoty na granie i po sezonie powinien pożegnać się z Baltimore. Jego znakiem firmowym w tym sezonie są fatalne pudła do otwartych zawodników w polu punktowym rywala.

3. Washington Redskins pokazali, że dobry bilans wygranych nie wystarczy, by dołączyć do czołowych drużyn NFL. Na własnym boisku zostali rozbici przez Atlanta Falcons. Mistrzowie NFC sprzed dwóch lat nie mogą zaliczyć tegorocznego sezonu do udanych, ale w niedzielę wyglądali jak ekipa z 2016 r. Julio Jones złapał podania na 121 jardów i po niemal rocznej przerwie wreszcie zaliczył przyłożenie. Dobra w tym roku obrona Redskins zrobiła wyraźny krok w tył. Duży w tym udział safety Ha-Ha Clinton-Dixa, pozyskanego na trade deadline z Packers, który zaliczał jeden nieudany tackle za drugim i łatwo dawał się blokować w akcjach biegowych. Kibice Packers znają to aż za dobrze.

4. Nick Mullens, niewydraftowany debiutant z San Francisco, zaliczył 262 jardy, 3 TD i passer rating 151,9. Jednak zanim ogłosimy go nowym Tonym Romo poczekajmy aż zagra przeciwko lepszej drużynie niż tankujący Raiders w wersji z 2018 r.

5. Ryana Fitzparicka trzeba kochać z dobrodziejstwem inwentarza. Przeciwko Panthers rzucił 4 TD i prawie poprowadził kolejny magiczny comeback. Jednak nie byłoby to potrzebne, gdyby nie jego wcześniejsze błędy. Z Fitzmagią bywa dobrze, bywa katastrofalnie, ale przynajmniej zawsze jest ciekawie.

6. Nieco w cieniu pojedynku Saints – Rams wygraną na trudnym terenie w Seattle zanotowali LA Chargers. Philip Rivers i spółka mają bilans 6-2 i wygrali pięć meczów z rzędu. Mecz był nerwowy do ostatniej akcji, bo kicker Chargers przestrzelił dwa podwyższenia i jedno kopnięcie z pola. Oczywiście.

7. Wiecie kto ma najdłuższą serię wygranych meczów w AFC? Jeśli odpowiedzieliście „Patriots” to zgadliście. Ale nie oni jedni. Sześć wygranych z rzędu zaliczyli również Houston Texans. Co prawda w czasie tej serii pokonali tylko jedną drużynę z dodatnim bilansem (Dolphins), ale do końca sezonu również mają już tylko jedną drużynę z dodatnim bilansem w kalendarzu (Redskins). Odkąd NFL przeszła na obecny układ playoffów – 12 drużyn (1990) tylko 3 ze 137 zespołów, które zaczęły sezon 0-3 zagrało w postseason (2,2%). Nie udało się to nikomu, odkąd w 2002 r. NFL przyjęła obecny podział na dywizje.

8. Czy Nathan Peterman jest najgorszym rozgrywający w historii NFL? W niedzielę posłał trzy piłki w ręce rywali, co pozwoliło mu poprawić (tak, to nie pomyłka, poprawić) zarówno passer rating jak QBR w całej karierze. Jeśli weźmiemy pod uwagę rozgrywających z minimum 130 podaniami w karierze we współczesnej NFL (po 1970 r.), to Petherman ma trzeci najgorszy passer rating. Warto zwrócić uwagę, że dwaj słabsi od niego rozgrywający grali w latach 70-tych XX w., czyli jednak zupełnie innej epoce. Muszę jednak przyznać, że 29 INT w 272 próbach Kima McQuilikena wygląda imponująco niezależnie od epoki. Passer ratng Petermana w karierze to 32,5. Gdyby wyrzucał każdą piłkę w trybuny, miałby passer rating 39,6.

9. Mamy szczęście oglądać NFL w epoce rozkwitu kreatywności w ofensywach. Przynajmniej większości.

 

Zostań mecenasem bloga:

fot. Mike Morbeck, Flickr, na licencji CC BY-SA 2.0

Zobacz też

6 komentarzy

  1. Rams prześlizgnęli się w meczach z Seahawks i Packers ale już Brees i Kamara okazali się za mocni. Wszyscy typują Rams jako pewnych mistrzów NFC ale jeszcze wiele może się zmienić zwłaszcza jeśli nie zdobędą #1 i będą musieli grać na wyjeździe. Peters to na pewno ogromne rozczarowanie. Nie licząc Taliba to i tak drugi sezon z rzędu Rams praktycznie unikają kontuzji a tymczasem Patriots odjechali Packers nawet bez Gronkowskiego i Michela.

  2. Pats wreszcie zaczęli grać w defensywie. Ciekawe czy w ten sam sposób zagrają z KC w finale AFC, jeśli do niego dojdzie… bo może to być wreszcie sposób na powstrzymanie Mahomesa.

    Mam wrażenie, że BB dostosował wreszcie obronę do zawodników, a nie na siłę grał nimi pewne schematy. I okazało się, że wychodzi im to całkiem nieźle. Może w erze dominacji ataku, to jest sposób… lekka obrona… trzymanie QB w kieszeni…

    Szkoda mi GB, bo powinni mieć o jedno zwycięstwo więcej (z RAMS), ale takie życie. NIe wiadomo czy Rodgers poprowadziłby zwycięski drive czy może obrona by go zatrzymała.

    1. Jeśli już, GB powinni mieć dwa zwycięstwa więcej: Rams i Vikings. I prędzej należy im sie to z Vikings, bo z Rams polegli jednak przez błąd swojego zawodnika, nie sędziego.

      Nie rozumiem tej podniety obroną Baranów. Owszem, jest ok ale bez fajerwerków. Dali sobie nastukać ponad 30 punktów dość przeciętnym atakom Vikings, Seahawks. Packers byli blisko. Nie wspominam nawet o autostradzie stworzonej w niedzielę dla Saints.

      I po raz setny zadam to samo pytanie: czemu wszyscy sie czepiają McCarthy’ego gdy po raz pierwszy od ponad nie wejdzie do play-off (zeszłego sezonu nie liczę, bo nie miał QB), a nikt nie powiedział złego słowa o Seanie Paytonie, HC Saints, gdy posiadając HoF QB cały czas regularnie notował 7-9 na koniec sezonu (2014, 2015, 2016). Bardzo podobnie jak strasznie poniewierany Jeff Fisher. Hę?

      1. Co do GB, to pewnie czepiają się, że tylko jedno SB ma na koncie. Mając kogoś jak AR12 tego się wymaga… choć wiem, że Saints również mają rozgrywającego podobnego formatu i też tylko jedno SB.

        Rams stawiają na ofensywę i liczą, że nastrzelają więcej punktów niż stracą.Taki schemat współczesnej NFL. Za to Pats poprawili wyraźnie obronę. Możesz albo dostosować schemat do zawodników, albo zawodników do schematu. BB zdaje się robić to pierwsze od lat i dlatego jest tam, gdzie jest z tymi sukcesami.

        1. Bez Rodgersa McCarthy nie przetrwa dwóch sezonów w NFL. Taka prawda. Gość wozi się na plecach Favre’a i AR całą karierę trenerską.
          Saints mieli praktycznie najgorszą obronę w 2014-16 a w 2016 to już zdecydowanie najgorszą w całej lidze. Właśnie katastrofalna obrona powoduje, że Packers i Steelers nie mogą przebić się do SB od prawie dekady niezależnie od talentu QB.

          1. Packers w ogóle nie mają opcji, żeby powalczyli o coś więcej. Tam rok w rok zespół jest jakby słabszy a Rodgers tego sam nie pociągnie. Saints mają duże szanse, obudzili się po latach dziwnej stagnacji, są w gazie i też pytanie co jeszcze może dać im Dez. W ofensywie to jest hegemon. Rams jadą na plecach Gurleya, podoba mi się ich gra w tym sezonie dodając tych trzech skrzydłowych ale w defensywie to nie jest monolit. Steelers po słabym początku idą w górę, złapali formę ale tradycyjnie w play off zatrzymają ich Patriots. Zostają jeszcze Chiefs i tu zagadka jak będzie wyglądała ich postawa w play off. Na chwilę obecną to wygląda na Patriots-Chiefs (lub Steelers) w AFC i Saints-Rams w NFC. Jak wiadomo z reguły to defensywa wygrywa mistrzostwo, czyżby to właśnie New England znowu zgarną puchar?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *