Jeden z dwóch kopaczy w historii NFL wybrany w pierwszej rundzie draftu. Nikt nie rozegrał więcej meczów w barwach Oakland Raiders niż on, nikt nie zdobył więcej punktów w czarno-srebrnych barwach. Okrągła, mało sportowa sylwetka, potężna lewa noga, niebanalna osobowość. I ponad 50 mln dolarów zarobionych w ciągu 19 lat. Sebastian Janikowski postanowił zakończyć bogatą sportową karierę. Czy jednak była to kariera na miarę Pro Football Hall of Fame?
Piłkarze z Wałbrzycha
Sebastian Janikowski urodził się 2 marca 1978 roku w Wałbrzychu na Dolnym Śląsku. Jego ojciec, Henryk, był piłkarzem. Wychowanek Górnika Wałbrzych zagrał 79 meczów (19 goli) w Stali Mielec, gdy ta regularnie grała w europejskich pucharach. W 1981 r. podczas tournée po Japonii zagrał trzy mecze w reprezentacji Polski i strzelił dwa gole. Miał szansę jechać na mistrzostwa świata w 1982 r, ale ostatecznie nigdy nie założył biało-czerwonego trykotu w meczu o punkty. Kiedy w połowie lat 80-tych jego kariera zamarła, wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie chciał wrócić do formy. W Polsce został Sebastian wraz ze swoją mamą, Haliną. Henryk Janikowski nigdy już nie grał na wysokim poziomie, ale i nie wrócił do Polski. Rozwiódł się z żoną i poślubił obywatelkę USA. Pracował jako konserwator w hospicjum.
Tymczasem Sebastian szedł w ślady ojca. Grał w piłkę nożną i szło mu na tyle dobrze, że w wieku 15 lat został powołany do reprezentacji Polski U-17. Początek lat 90-tych to kryzys ekonomiczny w Polsce. W Wałbrzychu było to szczególnie widoczne. 100-tysięczne miasto było co prawda stolicą województwa wałbrzyskiego do 1998 r., ale przemysł górniczy w okolicy upadł w III RP. Symbolem miasta stały się biedaszyby – małe, nielegalne, niebezpieczne sztolnie drążone chałupniczo przez bezrobotnych górników.
W tej sytuacji Sebastian skorzystał z okazji. Dzięki małżeństwu ojca mógł legalnie wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Zamieszkał z ojcem i macochą w Orlando na Florydzie. Praktycznie nie mówił po angielsku, uczył się na wieczorowych kursach i oglądając telewizję. Mocny polski akcent został mu do dziś.
W swojej pierwszej szkole, Orangewood Christian, strzelił 15 bramek w pięciu meczach. Następnie przeniósł się do Seabreeze High School w Daytona Beach, 60-tysięcznym mieście ok. 80 kilometrów na północny wschód od Orlando. Wciąż grał w piłkę nożną, ale trener futbolu amerykańskiego namówił go do dołączenia do jego drużyny. Podobno na treningu trafił z 82 jardów, a z 70 trafiał rutynowo. W meczach regularnie kopał z przeszło 50 jardów, raz trafił z przeszło 60 jardów, na poziomie licealnym rzadko spotykany wyczyn.
Imprezy na uczelni
Po liceum Sebastian trafił na Stanowy Uniwersytet Florydy (Florida State). Trener Bobby Bowden postanowił go ściągnąć, mimo że miał już kickera na stypendium. Na uczelni Janikowski szybko zasłynął atomowym wykopem. Potrafił trafić do bramki kickoffem. Operatorzy tablicy na stadionie Florida State pokazywali wówczas grafikę celnego trafienia z pola, choć oczywiście był to „tylko” touchback. Niemal 70% kickoffów Janikowskiego na uczelni zakończyła się touchbackami, rzecz ówcześnie niesłychana, a i dziś nieczęsta. W sezonach 1998 i 1999 zdobył nagrodę im. Lou Grozy, przyznawaną najlepszemu akademickiemu kickerowi w USA. Do dziś pozostaje jedynym, który zdobył ją dwa lata z rzędu. Sezon 1999 zakończył akademickim mistrzostwem kraju w barwach Florida State, a następnie zrezygnował z ostatniego roku gry na uczelni, by przystąpić do draftu NFL. Jednym z głównych motywów było zebranie pieniędzy na sprowadzenie do USA jego mamy.
Janikowski wyróżniał się jako zawodnik, ale nie tylko. Dużo jadł, grał do późna w bilard, a w piciu potrafiło mu dorównać tylko kilku największych i najstarszych ofensywnych liniowych. Jego imprezowanie było legendarne. Wciąż miał problemy z angielskim i niezbyt przykładał się do nauki, przez co miał problemy z zaliczeniem nawet ułatwionego programu, dzięki któremu sportowcy udają, że są studentami. Jednak koledzy go lubili. Guard Jason Whitaker wspominał w „Sports Illustrated”, że Janikowski ciągle mu wypominał, że trafił jako kicker do akademickiej drużyny gwiazd „Playboya” (All-American). Whitaker został wybrany do masy innych drużyn gwiazd, ale dla Sebastiana liczyła się tylko ta.
Na uczelni otrzymał również przydomek „Seabass”, który ciągnie się za nim do dziś. Koledzy po prostu skrócili jego imię, ale „sea bass” to też popularny w Stanach gatunek ryby oceanicznej1.
Uczelniani sportowcy imprezują niemal bez wyjątku. Jednak Janikowski przy okazji rozrabiał. Dwukrotnie trafiał przed sąd po bójkach w klubach, a jeszcze przed draftem został oskarżony o próbę wręczenia łapówki policjantowi. Po kolejnej zadymie przed klubem podszedł do policjanta, który aresztował jego kolegów i zapytał ile będzie kosztowało ich wypuszczenie. Janikowski twierdził później, że po prostu chciał wpłacić grzywnę za kolegów, policjant zinterpretował to jako próbę przekupstwa. Sąd uwierzył Sebastianowi i kopacz nie został skazany. W jego przypadku było to o tyle istotne, że jako obywatelowi innego państwa groziła mu deportacja bez prawa powrotu do USA.
Wybór Ala Davisa
Kontrowersji wokół polskiego kopacza nie przestraszył się Al Davis. Legendarny właściciel Oakland Raiders lubił trudne charaktery, sam zresztą należał do najbardziej barwnych i kontrowersyjnych postaci NFL. Jednak wzięcie kickera w pierwszej rundzie z #17 było kompletną sensacją. Po sezonie 1999 Davis stwierdził, że przynajmniej trzy z ośmiu przegranych meczów było winą kopaczy. W związku z tym wziął w drafcie Janikowskiego, a w piątej rundzie puntera Shane’a Lechlera. Obaj stali się filarami special teams Raiders na lata, choć to ten drugi osiągnął większe sukcesy – 7 Pro Bowl i 9 wyborów do All Pro, podczas gdy Janikowski obu zaszczytów dostąpił tylko po razie.
Janikowski podpisał pięcioletnią umowę na sześć milionów dolarów. Mogłoby się wydawać, że czasy młodzieńczych wybryków się skończyły, ale nic z tego. Już po drafcie, zaledwie tydzień po wyroku uniewinniającym w sprawie o łapówkę, został złapany z dwoma kolegami. W ich posiadaniu był GHB, używany jako środek dopingujący, ale też jako pigułka gwałtu. Janikowski znów został uniewinniony, choć w 2001 r. trafił do szpitala gdy stracił przytomność w barze w San Francisco – podobno właśnie po GHB.
Sebastian wciąż ostro imprezował, teraz razem z Lechlerem. Tymczasem na boisku mu nie szło. Jako pierwszorundowy wybór powinien być niezawodny. Tymczasem presja weszła mu do głowy. Przestrzelił siedem z pierwszych trzynastu kopnięć w NFL, a w całym sezonie trafił zaledwie 22 z 32 kopnięć z pola. Do tego stracił dwa mecze przez infekcję podskórną. Cała drużyna wiedziała o jego imprezach, więc nikt nie wątpił skąd problemy na boisku. Doprowadzało to trenera Jona Grudena do szału i pewnie gdyby nie status Janikowskiego jako wyboru w pierwszej rundzie, wyleciałby z NFL po roku.
W kolejnym sezonie znacznie się poprawił. Trafił ponad 82% kopnięć z pola, ale wciąż imprezował. W październiku 2002 r. został aresztowany za jazdę po alkoholu, ale wymigał się okresem próbnym. Do dziś mówi, że był to jego moment zwrotny. Pozostał jowialnym, wesołym, powszechnie lubianym facetem, ale mocno ograniczył imprezy. Przestał popadać w konflikty z prawem. W 2008 r. ożenił się i ma trójkę dzieci.
Symbol Oakland Raiders
W pierwszych trzech sezonach Janikowskiego Raiders grali w playoffach. W 2002 r. przegrali Super Bowl z Tampa Bay Buccaneers, których prowadził ich były trener Jon Gruden. Podobno Raiders nie zmienili systemu ofensywnego i sygnałów od czasów Grudena, dzięki czemu Bucs z łatwością ich rozbili. Janikowski otworzył tamten mecz celnym kopnięciem z 40 jardów, ale potem pozostało mu wykonywać kickoffy. Do dziś mówi, że tamten mecz to jedyne czego żałuje w karierze.
Po przegranym Super Bowl Raiders pogrążyli się w kryzysie, który trwa właściwie do dziś. Tylko raz – w 2016 r. – wygrali więcej niż 8 meczów i weszli do playofów, gdzie jednak przegrali w pierwszym meczu. Zmieniali się trenerzy i rozgrywający. W 2011 r. zmarł Al Davis, w 2013 r. Shane Lechler odszedł do Houston Texans. Janikowski trwał i pozostawał ostatnim zawodnikiem wybranym przez Ala Davisa. Odpowiada za ponadprzeciętnie wielu fanów Raiders w Polsce. Wielu krajowych miłośników futbolu amerykańskiego, gdy przychodziło wybrać ulubioną drużynę, wybierało tę z „naszym”.
Miał swoje dziwactwa. Na każdej swojej czapce musiał napisać 11 razy numer 11 – ten, który miał na koszulce. Przed każdym meczem beształ chłopców od piłek, choćby te były najlepiej przygotowane. Kiedy razem z Lechlerem jeździli na mecze domowe, Sebastian musiał prowadzić, a do tego w aucie musiało grać jego ulubione techno, którego punter Raiders nie znosił.
W Oakland spędził 18 sezonów, rozegrał 268 meczów i zdobył 1799 punktów. Oba wyniki to rekordy klubu. Ciągle pozostawał w czołówce najlepiej opłacanych kickerów i jest jedynym w historii, który zarobił ponad 50 mln dolarów w karierze (oczywiście brutto). Niemal cały sezon 2017 spędził na liście kontuzjowanych z problemami z plecami. Po tym sezonie Raiders postanowili nie przedłużać kontraktu z ikoną klubu. Sebastian spędził rok w Seattle, gdzie trafił 22 z 27 kopnięć z pola, w tym trzy decydujące o zwycięstwach Seahawks. Znów zagrał w playoffach, gdzie trafił dwa kopnięcia z pola, jednak uszkodził sobie podudzie. Porażka z Cowboys okazała się ostatnim meczem w jego karierze. Uznał, że jego organizm nie wytrzyma dłużej trudów gry w NFL.
I tak jest przedostatnim zawodnikiem z draftu 2000, który skończył karierę. Ostatni? Niejaki Thomas Patrick Edward Brady Jr., wybrany w tamtym drafcie z #199.
Janikowski Hall of Famer?
Barwna osobowość, długa kariera i legenda kickera wybranego w pierwszej rundzie draftu sprawiły, że Janikowski traktowany jest jako jeden z najlepszych w lidze. Czy rzeczywiście nim był? Bez wątpienia należał do czołówki. Jednak nigdy nie należał do najskuteczniejszych kopaczy. Tylko w 6 z 19 sezonów miał skuteczność powyżej 85%. Tylko raz – w 2011 r. trafił do Pro Bowl i został wybrany do All Pro. Faktem jest jednak, że tak w All Pro jak w Pro Bowl dla kickerów są tylko dwa miejsca, więc znacznie trudniej im tam trafić niż np. wide receiverom.
Janikowski nie ma na koncie tak wielu wyjątkowych akcji jak Adam Vinatieri. Jest autorem najdłuższego kopnięcia z pola w dogrywce – 57 jardów2. Ma na koncie 58 celnych kopnięć z ponad 50 jardów (rekord NFL) i 2 z ponad 60 jardów (rekord NFL ex-equo z Gregiem Zuerleinem). Przez pewien czas był posiadaczem rekordu najdłuższego kopnięcia z pola w NFL, gdy trafił z 63 jardów. Jednak żadne z tych kopnięć nie jest tak ikoniczne jak trafienia Vinatieriego w zamieci śnieżnej przeciwko, nomen omen, Oakland i Janikowskiemu w sezonie 2001 czy trafienia decydujące o tytułach dla Patriots. Jego liczba celnych kopnięć z pola (436) sytuuje go na 9. miejscu wszechczasów, 1913 punktów na 10.
Kickerom piekielnie trudno dostać się do Galerii Sław. Tylko dwóch „czystych” kickerów już jest w Pro Football Hall of Fame3, jednak obaj mają minimum sześć Pro Bowli. Adam Vinatieri, powszechnie uznawany za kandydata do Hall of Fame, ma na koncie trzy Pro Bowle i jest rekordzistą NFL pod względem trafień z pola i punktów w karierze.
Janikowski to mimo wszystko nieco słabsze CV. Ale Seabass od złotej marynarki pewnie wolałby wódkę nazwaną jego imieniem. MOże jakiś krajowy Polmos się skusi?
Zostań mecenasem bloga:
- Właściwie kilka gatunków, bo w różnych stanach pod tą nazwą znane są różne ryby. Łączy je jednak to, że często lądują na talerzach
- To najdłuższe kopnięcie w sezonie zasadniczym. W playoffach to osiągnięcie wyrównał Greg Zuerlein w finale NFC w sezonie 2018
- To Morten Andersen i Jan Stenerud – obaj zresztą urodzeni w Europie. Poza tym w Hall of Fame są Lou Groza, który grał jako kicker i OT oraz George Blanda, który grał jako kicker i QB
7 komentarzy
Niesamowicie ciekawy artykuł, nie wiedziałem, zero taka barwna postać. Cieszyłem się gdy przechodził do Seahawks, ale nie wiedziałem, że ma już średnie statystyki. Mimo wszystko fajnie, że spędził sezon w mojej drużynie.
Szkoda, że to już koniec jego kariery. Nietuzinkowy zawodnik z młotem w nodze. Z celnością jak widać w statystykach już tak super nie było ale na pewno na zawsze zapisał się w annałach tej ligi. Sądziłem, że jeszcze na ten sezon wróci ale już sam uznał, że to już czas. Gratulacje Sebastian za te wszystkie lata.
Typowy stereotypowy Polak w USA, przyglupi, leniwy, poczciwy…
Przyglupi to jest ten komentarz.
Uwazasz tak dlaczego drogi przedmowco? Jezeli ktos nie radzi sobie z poziomem programu uczelni dla sportowcow, to jest leniwy i/lub przyglupi. Nie ma innej opcji.
Nie rozumiem, skąd jest taki problem z kopaczami w NFL. Gdy patrzę na europejska piłkę nożną, wydaje mi się, że dość łatwo znaleźć tam piłkarza z rakietą w nodze: Roman Szewczyk, Ronald Koeman, Virgil Van Dijk, Roberto Carlos. Ci potrafili pewnie z dość dużym prawdopodobieństwoem trafić w słupejk czy poprzeczkę z połowy.
Wydaje mi się, że co drugi obrońca lub bramkarz spokojnie jest w stanie przekopać całe boisko. Skąd ten problem z trafieniem w NFL?
Spróbuj kiedyś kopnąć piłkę do futbolu 🙂 ta piłka jest zaprojektowana do rzucania i kopanie z ziemi jest zupełnie inne niż w przypadku piłki nożnej. Zwłaszcza nadanie właściwego kierunku może być problematyczne