W nadchodzącym Super Bowl spotkają się 43-letni rozgrywający, który grał w 10 z ostatnich 20 Super Bowl (licząc z tegorocznym) oraz 25-latek, który ma ogromne szanse, by zastąpić starszego kolegę na topie. Ten pierwszy na pewno znajdzie się w Hal of Fame tuż po zakończeniu kariery, ten drugi jest na dobrej drodze. A jednak obaj trafili do NFL otoczeni wątpliwościami, a bardzo wiele zawdzięczają temu, że trafili do odpowiedniej drużyny pod skrzydła odpowiedniego trenera.
Szóstka Brady’ego
Każdy kto choć trochę interesuje się NFL wie, że Tom Brady trafił do New England Patriots z #199, czyli pod koniec szóstej rundy draftu 2000. Przed nim zostało wybranych sześciu innych rozgrywających, ale żaden z nich nie zrobił choć w przybliżeniu takiej kariery. Jedynie Chad Pennington, #18 i pierwszy rozgrywający tamtego draftu, miał szansę na zostanie gwiazdą. W sezonie 2002 miał najlepszy passer rating w całej NFL. Niestety liczne kontuzje zniszczyły bardzo obiecującą karierę. Marc Bulger miał kilka dobrych sezonów w barwach Rams, ale ostatecznie skończyło się na jednym Pro Bowl. Pozostali okazali się kompletnymi niewypałami.
Dlaczego Brady cieszył się tak małym zainteresowaniem wśród drużyn NFL? Kluczowe znaczeni miał fakt, że jego Alma Mater spędziła dwa sezony usiłując za wszelką cenę posadzić go na ławce rezerwowych.
Brady był bardzo obiecującym baseballistą, został nawet wybrany w drafcie MLB zaraz po ukończeniu liceum. On jednak chciał grać w futbol i trafił do renomowanego Uniwersytetu Michigan. Zaczął od bycia siódmym rozgrywającym w drużynie, jednak na trzecim roku miał zostać starterem. Był tylko jeden problem. Drew Hanson. Megagwiazda stanowych rozgrywek licealnych w futbolu i baseballu. Lokalny bohater, którego wielu fanów, dziennikarzy i ważnych osobistości Uniwersytetu Michigan chciało widzieć na czele drużyny.
Brady spędził dwa sezony walcząc o miejsce w pierwszym składzie z Hansonem. W sezonie 1999 senior Brady i drugoroczniak Hanson wymieniali się na boisku. Brady grał pierwszą kwartę, Hanson drugą, a potem trener decydował, kto zagra w drugiej połowie. Takie podejście trenera odstręczyło wiele osób z NFL. „Co to za facet, skoro własny trener zrobił wszystko, żeby utrzymać go poza boiskiem” zastanawiano się.
Na domiar złego zaliczył fatalne NFL Combine. Tak fatalne, że przeszło do legendy. Chudy chłopak, bez śladu mięśni i cienia atletyzmu. Ówczesne Combine było zupełnie inne niż współczesne, a zawodnicy nie spędzali pół roku, trenując stricte pod atletyczne testy na tym wydarzeniu. Jednak 5,28 s. na 40 jardów i 2,5 m. w skoku w dal to dla młodzieńca mającego zostać profesjonalnym sportowcem kompletna kompromitacja. Nic dziwnego, że długo nikt nie chciał Brady’ego. W końcu zawodnik wyszedł na spacer, by odreagować stres i przegapił ogłoszenie #199. Gdy wrócił do domu z radością dowiedział się, że nie będzie musiał sprzedawać ubezpieczeń. Gdy po kilku tygodniach spotkał na korytarzu Roberta Krafta, który kilka lat wcześniej kupił drużynę oznajmił buńczucznie, że jest „najlepszą decyzją, jaką ta organizacja kiedykolwiek podjęła”. Miał rację, ale w 2000 r. mało kto by mu uwierzył. Czy on sam w to wierzył?
Jego gra nie przełoży się na NFL
Brady’ego pogrążyło słabe Combine. Tymczasem u Patricka Mahomesa to właśnie niesamowity atletyzm sprawił, że jego akcje szły mocno w górę przed draftem 2017. Ale nie wszystkich przekonał.
Mahomes był dość typowym produktem swoich czasów – ultraproduktywnym uczelnianym QB grającym w ofensywnym systemie wywodzącym się z Air Raid: rozgrywający ciągle w shotgunie, z prostymi zagrywkami przeciwko relatywnie mało wyrafinowanym defensywom NCAA. NFL widziało już niejednego quarterbacka tego typu: z fatalną techniką, nieumiejącego czytać defensyw i panikujących, gdy ich pierwsza opcja w ataku zostanie pokryta. A koronnym argumentem przeciwko takim graczom był #1 draftu 2016 Jared Goff, który właśnie ukończył jeden z najgorszych debiutanckich sezonów w historii NFL.
Sam Mahomes przyznawał, że w pierwszych latach na uczelni nie przechodził metodycznie przez kolejne opcje w zagrywkach, a po prostu biegał i rzucał. A rzucać umiał, bo od wczesnego dzieciństwa przebywał na boiskach baseballowej MLB, bawiąc się z ojcem, Patem seniorem, profesjonalnym miotaczem. Mógł zrobić wielką karierę w baseballu, ale wybrał futbol. W 2016 r. jego ówczesny trener Kliff Kingsbury (dziś szkoleniowiec Arizona Cardinals) zwrócił mu uwagę, że musi znacznie więcej czasu poświęcić na studiowanie filmu, jeśli chce trafić do NFL. Patrick zrezygnował z baseballu i poświęcił się pracy.
Przed draftem 2017 był jednym z bardziej kontrowersyjnych zawodników. Nikt nie wątpił w jego potencjał, ani to że pójdzie najpóźniej w drugiej rundzie. Jednak wszyscy zgadzali się co do ogromnych braków w jego technice i futbolowej edukacji. Tylko wnioski wyciągano skrajnie odmienne. Chris Burke ze „Sports Illustratded” pisał, że „ma problemy z mechaniką, przez co wykonuje wspaniały rzut w jednej akcji, by kompletnie spudłować w kolejnej”. Charlie Campbell z Walter Football dodawał: „jego uczelniana ofensywa […] nie przekłada się na NFL.” Wątpliwości miał Mel Kiper z ESPN: „Ten wybór może równie dobrze wyglądać świetnie jak i głupio w perspektywie pięciu – sześciu lat”. Kiedy Chiefs już go wybrali Vinny Iyer ze Sporting News lamentował, że ten wybór „nadał zły ton całemu draftowi”.
Powszechnie oceniano, że Mitchell Trubisky i Deshaun Watson to znacznie lepsze wybory.
A jednak Chiefs nie mieli wątpliwości. Oddali do Buffalo swój wybór w trzeciej rundzie oraz w pierwszej rundzie draftu 2018 za prawo do wybrania Mahomesa z #10.
Systemowy quarterback
Tom Brady zaczął sezon 2000 jako czwarty rozgrywający Patriots. Bill Belichick w swoim pierwszym sezonie w klubie postanowił poświęcić bezcenne miejsce w składzie na niezbyt imponującego QB zamiast na jakiegoś bardziej wartościowego gracza. I to mimo że na tej pozycji miał Drew Bledsoe, #1 draftu 1993. Dzisiaj Twitter by go zjadł, wtedy jakoś udało się przetrwać sezon. Patriots skończyli sezon z bilansem 5-11. Dla Belichicka był to piąty sezon na minusie z sześciu, w jakich pełnił rolę głównego trenera w klubie NFL.
Na początku sezonu 2001 Bledsoe trafił do szpitala po uderzeniu, które uszkodziło mu płuco. Brady go zastąpił i poprowadził drużynę do trzech tytułów mistrzowskich w cztery lata. Poprowadził? Jasne, miał sporo magicznych momentów zwłaszcza w playoffach, ale nie należał do najlepszych rozgrywających NFL. Choć trzy razy został wybrany do Pro Bowl, to jednak statystycznie był ok. 10% lepszy od ówczesnej średniej NFL. Zauważalnie ponadprzeciętny, ale w żadnym razie nie wybitny.
Tamtejsi Patriots byli konserwatywną ofensywą, która stanowiła wsparcie dla bardzo dobrej defensywy. Sezon 2004 był najlepszy dla ataku Pats zespołowo i Brady’ego indywidualnie, ale nawet wtedy to defensywa była tą formacją, która ciągnęła drużynę.Dyskusja Manning vs. Brady sprowadzała się do pytania „wolisz statystyki czy mistrzostwa?” Oczywiście pytania bardzo głupiego, ale nie wszystkie sportowe debaty są mądre.
Dopiero w 2007 r. Brady eksplodował. Zdobył swoje pierwsze MVP, choć Patriots przegrali Super Bowl. Od tego roku nikt już nie miał wątpliwości co do klasy TB12. Ale czy w innej drużynie dostałby swoją szansę? Czy może zawsze pozostałby skromnym zmiennikiem, wybranym gdzieś pod koniec draftu? Czy bez świetnej gry biegowej i defensywy zdołałby okrzepnąć na tyle, by ujawnić swój nieprzeciętny talent, wsparty niewiarygodną wręcz pracowitością? Czy gdyby Cleveland Browns sięgnęliby po niego z #183 ktoś poza zagorzałymi fanami z Ohio pamiętałby w ogóle o Tomie Bradym?
Czas na dojrzewanie
Przez cały sezon 2017 Patrick Mahomes siedział na ławce, przyglądając się jak Chiefs do akcji prowadzi Alex Smith. Niegdyś młodzi rozgrywający rutynowo notowali „odsiadkę” za bardziej doświadczonymi kolegami, ale w ostatnich latach to wyjątkowa sytuacja. Relatywnie tani rozgrywający na debiutanckim kontrakcie to cenny zasób, którego nie warto marnować. Z drugiej strony ogromna presja fanów, mediów i zarządu, by udowodnić, że to właśnie „ten jedyny”. Od 2011 tylko dwóch rozgrywających wybranych w pierwszej rundzie draftu nie dostało szansy w meczu o stawkę w debiutanckim sezonie: Mahomes i Jordan Love w sezonie 2020.
W opinii Andy’ego Reida i innych osób związanych z klubem młody rozgrywający po prostu nie był gotowy na NFL. Zamiast tego uczył się progresji, czytania defensyw, odpowiedniego przygotowania filmowego i wielu innych rzeczy niezbędnych na tym poziomie. Jednak to nie uciszyło krytyków: po co Chiefs wydawali taki kapitał w drafcie, skoro pozwalają grać Smithowi, który nigdy nie będzie wybitnym rozgrywającym? Co jest nie tak z Mahomesem? Czy Chiefs już wiedzą, że wybrali źle? Oczywiście oficjalnie Chiefs mówili, że Mahomes rozwija się wspaniale, ale każdy klub tak mówi o swoim młodym rozgrywającym, niezależnie od rzeczywistej sytuacji.
Jednak w styczniu 2018 r. Chiefs ogłosili, że oddają Smitha do ówczesnych Washington Redskins. Komunikat był jasny: stawiamy wszystko na Mahomesa. Andy Reaid i świeżo awansowany koordynator ofensywy Eric Bieniemy skroili nową ofensywę pod możliwości swojego QB. Zamiast wtłaczać go w sztywne ramy klasycznej pro style offense, stworzyli system na bazie tego co Mahomes znał najlepiej – dużo ruchu, zmylania rywala, shotgunu, prostych decyzji. Kreatywne zagrywki, mądry playcalling i powolne rozszerzanie zakresu obowiązków. To wydaje się oczywiste, ale niewielu trenerów, zwłaszcza starej daty jak Reid, byłoby skłonnych tak się dostosować do smarkacza.
W 2018 r. Mahomes i nowi Chiefs spadli znienacka na niczego nie podejrzewającą NFL. W dwóch pierwszych meczach Patrick zaliczył 10 podań na przyłożenie. Zakończył sezon z 50 i w swoim de facto debiutanckim sezonie zdobył nagrodę MVP. Jednak to nie był koniec dojrzewania. W finale konferencji czekali Bill Belichick i Tom Brady. Brady udowodnił, że w ofensywie jest nie mniej produktywny niż młody gwiazdor. A defensywa Belichicka zmiennym ustawieniem i blitzami zdołała namieszać Mahomesowi w głowie. Magiczny sezon skończył się przedwcześnie, a dwa tygodnie później to Tom Brady wygrał swoje szóste mistrzostwo w karierze.
Co się odwlecze, to nie uciecze. Przed rokiem to Chiefs byli górą. Mahomes nie zdobył kolejnej nagrody MVP, ale Lombardi Trophy powędrowało do Kansas City, a ich QB został uznany MVP Super Bowl. Miał przy tym masę szczęścia, bo w trakcie sezonu doznał zwichnięcia rzepki. Cudem nie doszło do poważniejszego urazu, który zakończyłby jego sezon.
Talent czy organizacja?
Trudno o dwóch zawodników, którzy bardziej różniliby się w stylu gry. Atletyczny, nieco szalony Mahomes, dokonujący cudów przy wielce nieortodoksyjnej technice. I powolny, klasyczny Brady, który sukces zawdzięcza głównie fenomenalnej inteligencji boiskowej i nienagannej mechanice. Jednak obaj to dowód, że ciężka praca może dać sukces w NFL i że znaki zapytania na starcie potrafią przemienić się w wykrzykniki.
Nieżyjący już Jerry Krause, generalny menedżer Chicago Bulls w latach 90-tych XX wieku miał niegdyś powiedzieć, że „to nie zawodnicy zdobywają mistrzostwa, tylko organizacje”, czym bardzo wkurzył Michaela Jordana i Scottiego Pippena. Sam Krause twierdził później, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu, ale jest w nich sporo prawdy.
Tak Brady jak Mahomes trafili w idealne dla siebie warunki. Znaleźli się w sprzyjającym systemie, w którym mogli się rozwijać. Otoczeni dobrą drużyną, która potrafiła ich wspomóc. Jak wiele wybitnych talentów przepadło, bo ich kluby nie potrafiły zapewnić im odpowiedniej infrastruktury? Gdyby w 2017 r. Chicago Bears sięgnęli po Mahomesa zamiast Mitchella Trubiskiego i rzucili go od razu w ogień, to czy mówilibyśmy dziś o 25-latku jako niemal pewnym członku Pro Football Hall of Fame? Ile brakowało, by świat nigdy nie usłyszał o Tomie Bradym?
W tegorocznym Super Bowl zmierzy się historia z przyszłością. Ale obaj stanowią żywy dowód na to, że jeśli szukasz rozgrywającego na lata, zapewnienie mu odpowiedniego otoczenia to połowa sukcesu.
Zostań mecenasem bloga:
21 komentarzy
1. Dyskusja o tym kto odpowiada za dynastię pojawia się ostatnio po wpisie Amendoli, że to Brady a nie trenerzy… Jednak BB zapewnił defensywę, która wielokrotnie była w TOP10 ligi. BB odkrył TB12 i mu zaufał. Do tego zarządzał salary cap i dzięki zniżkom w NE była zawsze klasa średnia, która pomagała wygrywać.
Stehen A., Max Kellerman trochę zjechali Amendolę, bo jednak bez tego zarządzania, defensywy, special teams (kopnięcia Viniateriego choćby), planu na mecze (ta drużyna się zmieniała i wyznaczała trendy), to TB12 nie wygrałby 6 SB. Podobnie BB bez TB12 też prawdopodobnie nie wygrałby 6 SB.
Dla porównania Stafford tylko raz miał świetną defensywę i wtedy był 11-5. Jak wygląda kariera świetnego QB bez trenera, to przykładów jest sporo:
– Aaron R. – most talented QB – tylko 1 SB
– Peyton M. – najlepszy QB – tylko 2 SB, z czego to drugie dostał dzięki… defensywie
– Stafford – 0 SB
– Luck – 0 SB i przedwcześnie zakończona kariera
– Rivers – 0 SB
Tak więc bez mądrego trenera, który wykorzysta silne strony QB (zamiast zmuszać do gry w konkretnym systemie) szansę spadają. Ilu to rozgrywających zmarnowano w Browns 🙂
2. Kontuzje Mahomesa – tu mimo wszystko winę ponosi Andy Reid. W zeszłym roku Mahomes miał problem, a on mu kazał grać QB sneak. W tym roku konwersja z 3&1 i wstrząs mózgu. Mimo wszystko po to ma się RB, aby Twój QB nie musiał się zderzać z liniowymi / linebackerami.
3. TB12 w tym roku trafił do kompletnego zespołu. W zeszłym roku Winoston miał 30+ TD, 30+ INT, 5000 yardów i bilans 7-9 bodajże. W tym roku połowa mniej turnoverów i bilans 11-5. Widać ball security z NE. Tam to była podstawa do utrzymania się w składzie.
4. Co by było jakby Mahomesa wybrali w Chicago… to za chwilę.
ad 4. Mój ulubiony kanał o NFL to Mikerophone. I tam powstał film, który jest taką analizą what if…
https://www.youtube.com/watch?v=qwwjWs6k9nQ
Ad. 1 – Zgadzam się w pełni. BB to szef konstruktorów samochodu wyścigowego, a TB to tylko kierowca. Żaden nie wygra sam, potrzebuje drugiego do sukcesu. QB dużo łatwiej odnaleźć się w innej dobrej ekipie, a HC dużo trudniej skonstruować nową drużynę. Dlatego drażnią mnie krzyki, że Patriots to w 75% był Brady. Za to teraz wiadomo, kogo nie słuchać.
W odniesieniu do innych QB zrobiłem listę z komentarzami, jescze raz przeczytałem twój wpis i skasowałem swój akapit, bo wniosek był jeden wspólny – brak konkretnego HC. Zresztą inny wielki mag: Shawn Payton w Nowym Orleanie też ma (miał?) genialnego QB i wygrał tylko raz. Z drugiej strony Andy Ried też się bujał długo bez sukcesu dopóki nie dostał kierowcy z najwyższej półki.
Jestem w stanie przypomnieć sobie tylko jedego HC, który potrafił ulepić bat z gówna czyli w dwóch miejscach osiągnąć sukces. Mike Holmgren wygrał w Green Bay SB (miał genialną ekipę, ale sam ją ulepił z układanki Rona Wolfa) i potem będąc jednocześnie GM i HC dotarł w Seattle do SB i grał w play-offs 5 razy z rzędu.
Ad. 3 – Kolejna zgoda. Mało kto zauważa, że Buccaneers przypominali trochę obecnych Colts – było wszystko prócz QB. TB z Winstonem potrafili wygrać z każdym gdy ich QB miał dobry dzień i nie rzucał on do rywali.
Kim jest Bill Belichick przekonamy się dopiero teraz. Będzie miał miejsce w salary cap i wolną rękę w wyborze zawodników. Moim zdaniem wróci do poziomu sprzed czasów, kiedy grał dla niego Brady, czyli niezła defensywa, z której nic nie wynika.
Wszyscy jego byli asystenci, którzy w nowych klubach próbowali kopiować system NE, nie dali rady. Tylko że Belichick też nie dawał rady bez TB12. Tak jak mówi Colin Herd: 'Tom Brady is the system’.
Nie do końca, bo trzeba znaleźć QB. Jeśli w drafcie, to pierwszy sezon raczej stracony. Nawet Mahomes grzał ławę.
Jeśli Andy Reid wygra kilka SB, to też będzie, że to Mahomes. Ale to on go stworzył i pozwolił grać tak, aby się rozwijał. Zobacz jakie ma atuty w ofensywie – Kielce, Hill i inni. To zasługa Reida, że ma to do dyspozycji.
Zobacz ile bardziej utalentowani QB wygrali. TB12 nie jest most ralented, on jest the greatest, bo poświęcił siebie dla sukcesów. Wszyscy inni QB maksymalizują wypłatę w drugim kontrakcie. Jak to jeden youtuber się śmiał, że receptą na sukces jest poślubić kogoś bogatszego i dawać zniżki w wynagrodzeniu 🙂
Jak QB konsumuje za dużo, to potem trzeba bardziej polegać na drafcie. A tak można 1-2 ciekawe nazwiska mieć we free agency.
Dla mnie najlepszym QB jest Watson. Wykręcił kosmiczne liczby w Texans bez trenera, Wr-ów. Ale nikt o tym nie będzie pamiętał, bo byli trzeci najgorsi.
Wychodząc z założenia, że dopiero teraz przekonoamy się kim jest BB, można stwierdzić, że każdy trener jest do dupy, bo mistrzostwo wygrywał mu QB.
Gdzie jest Bill Walsh bez Montany?
Jeszcze jeden argument w obronie BB jeden sezon był bez TB i miał bilans 11-5. Innym razem zaczynał sezon grając drugim i trzecim QB i miał bilans 3-1.
Znajdź mi zatem trenera, który wygrał SB z dwoma różnymi QB i z wieloma QB odnosił sukcesy.
A kim jest Tom Brady, już wiadomo. Facet ma klucze do tej gry, wie dokładnie co i kiedy zrobić, żeby wygrać. Dzięki inteligencji boiskowej i precyzji pokonuje dużo lepszych od siebie atletów. Myślę, że uzależnił się od tego i będzie grał, dopóki się nie rozsypie, jak Drew Brees w tym roku.
Trener nie gra na boisku. Musi mieć kogoś, kto wykona, to co zaplanuje, albo zmieni zagrywkę, bo coś zauważy. Nie na darom mówią komentatorzy: great play design 🙂
Do tego QB musi mieć kogoś, kto złapie i kto go ochroni. Przykłady:
– TB12 sezon wcześniej był 12-4 i przegrał z TEN w Wild Card, bo atak zawodził. Sam nie był w stanie pociągnąć ataku. Za to teraz ma Evansa, Browna (wreszcie zmądrzał, bo zrozumiał, że NFL nie pokona), Godwina, Gronka. Do tego jest Fournette. Istny gwiazdozbiór.
– co do ochrony przez OL, to zapytajcie Andrew Lucka, gdzie teraz jest i ile kontuzji leczył przez słabą OL
To jest sport zespołowy i w pojedynkę nie wygra się SB. Potrzeba kolektywu.
TB12 i BB tworzyli idealny duet. Zobaczcie sobie statystyki ilu trenerów wygrało więcej niż 2 SB. Podobnie z QB. Po prostu pasowali do siebie razem. Jak odchodzi QB, to jest problem.
Kansas grali już dobrze, że Smithem. W tych wszystkich dywagacjach uwzględnijci proszę szczęście. Tuck Rule z Raiders. Przechwyt Malcolma Butlera dał SB Patsom, gdy TB był za linią boczną. Do dzisiaj nie mogę sobie wytłumaczyć jak Atlanta nie dowiozła +25. A jeszcze losowanie w dogrywce, gdyby wygrali Hawks, może Ryan dałby radę, a tak nie pojawił się nawet na boisku. Z drugiej strony dwie porażki New England mieli z Giants. Dyspozycja dnia, psychika, kontuzje i właśnie to szczęście. Payton po fenomenalnym roku dostaje w pierwszym snapie SB piłkę za siebie i cała drużyna siada. Potem z Panthers nie gra nic, a tytuł dostaje. I można by tak bez końca… W tym roku stawiam ponownie na Chiefs. Zgrana ekipa, może ze swoimi wadami, ale ktoś w końcu ten tytuł musi obronić.
Bo w tym sporcie jak w żadnym innym liczy się pojedyncze zagranie:
– przechwyt Butlera vs helmet catch (suma szczęścia równa się 0 ?)
– tak jak losowanie z Atlantą tak było losowanie z KC w finale AFC
– swoje też przegrali jak nieudany finał AFC z Broncos w 2015 po nieudanej konwersji i serii nieudanych czwartych prób zamiast kopania, albo z Jets po losowaniu w PO też było, albo sezon 11-5 bez PO
– postseason to one match tournament i to różni ten sport od innych, w których miewasz czasem 2 mecze, czasem 3 albo 4. Tu trzeba grać do końca nieważne ile przegrywasz, bo można. Tu trzeba mieć psychikę i skupiać się na jednym kolejnym zagraniu, a nie na tym co w kolejnym drivie. Tu trzeba być tu i teraz a niewielu o tym pamięta. I to właśnie była ta mentalność.
– wiele zespołów i zawodników w PO bywało, a Pats byli tam ciągle i mieli doświadczenie.
Panowie, oczywiście sam QB nic nie zrobi, a trener nie wyjdzie na boisko. Próbuję ocenić wagę elementów sukcesu. BB jest dość specyficznym gościem z trudnym charakterem. Może mieć problem z przekonaniem do siebie zawodników, zwłaszcza młodych. Moim zdaniem jest spora szansa, że bez TB okaże się dziwakiem z niezłym warsztatem, zwłaszcza w defensywie, i ujemnym bilansem.
@M, jasne, masz rację. Jedno lepsze zagranie Rodgersa i nie mówilibyśmy o Tampie 😉 I pewnie suma pecha i szczęścia na długim dystansie to zero. W przypadku Pats na pewno po tych pierwszych 3 tytułach w 4 lata psychika przeciwnikom siadała. To nie były jakieś pogromy, wszędzie mecze wyrównane. O takich się mówi, że szansa na wygraną to 50%, a New England wygrali je wszystkie. Potem ciągle chyba masz w głowie, że to przecież Brady, że zawsze coś znajdzie, aby wygrać. I nie ważne czy prowadzisz jednym posiadaniem czy czterema.
To jest bilans z Wiki BB:
Regular season: 279–136 (.672)
Postseason: 31–12 (.721)
Career: 310–147 (.678)
I to są bardzo dobre statystyki. Biorąc pod uwagę ten przedział czasu (ok. 20+ lat), to jest to raczej takie górne ograniczenie tego, co jest możliwe w erze salary cap i odwróconego draftu.
W SB było 6/9 SB jako HC, to niecałe 67%. Po prostu próbka staje się coraz bardziej odpowiednia statystycznie.
Super Bowl live w TVP Sport – start niedziela 23.30. LOL.
Czy ktoś się moze orientuje kto będzie ten mecz w TVP komentował.
I kto komentuje na CBS (Romo?)
Niejako przy okazji dodam jeszcze, ze nie zgadzam się z komentarzami jakoby Tom Brady był pod mniejszą presją w tym meczu niż Pat Mahomes. I walczył o mniej, bo tylko o tytuł nie tyle dla siebie co dla Tampy. Moim zdaniem jest wprost odwrotnie. Tom jest pod wielką presją bo i stawka dla niego jest olbrzymia jak nigdy dotychczas. Stawką nie jest kolejny SB, ale walka z Michaelem Jordanem o tytuł „Greatest”.
Michael Jordan w play-offs nie wygrał żadnego meczu z Larry Birdem 🤪
Ty tak serio? Jordan to Jordan. Sam wygrywał mecze. Potrafił powiedzieć przed meczem z Pacers decydującym o awansie do finału (przy stanie 3:3), że wygrają, że gwarantuje wygraną 🙂 nie porównuj koszykówki do NFL. Tam taki Jordan z gorączką ponad 38 stopni sam wygrywał mecze 🙂 Moim zdaniem jest inne pytanie: czy Mahomes zakończy karierę Bradyego piorąc Tampę na kwaśne jabłko 🙂 oczywiście może być inaczej bo sędziowie bo obrona bo coś tam..ale Mahomes ma to czego nie ma Rodgers (którego uwielbiam) czy Brees- psychikę odpowiednią do tego by pokonać Tomka. PS. Nie rozumiem czemu autor postawił znak równości oceniając QB jako brak przewagi…oceniamy zasługi czy obecną dyspozycję? Mahomes jest lepszy, jest mistrzem.
Kolejny raz trafiasz kulą w płot. Rozumiem, że masz fioła na punkcie Jordana a wypisujesz farmazony na temat Toma bo „go nie lubię”. Brady już teraz dokonał więcej niż Jordan a jeszcze wszystko przed nim. Wiesz kto tak naprawdę wybudował Twojego bohatera? Detroit Pistons – tyle razy zlali mu tyłek, że wziął się do prawdziwej pracy i złapał w tryby całą ekipę Bulls. I to jest zwycięstwo. Statystycznie Isiah Thomas ma więcej wygranych niż Mike w meczach Chicago-Detroit. Pistons toczyli wojny z Celtics, Lakers a potem z Bulls. A z kim grali Bulls jak już ograli Tłoki…z nikim. The Bad Boys danced with the stars The Bulls had the dance floor to themselves.
O rany.” Brady dokonał więcej niż Jordan”. Jordan to największy sportowiec ever. Kibicujesz boiskowym chamom bo tacy byli Pistons z przełomu lat 80-90 a czepiasz się że Jordan bo miał gen zwycięzcy?. Magic Jonhson czy Larry Bird twierdza że Jordan jest najlepszy ale Ty wiesz lepiej…a Brady to z kim grał?z Montana albo Marino? co to za manipulacja?? Takie gadki to sobie daruj. Brady’ego nie lubię bo nie jest GOAT.oceniamy jego wielkość po ilośćci tytułów?to może Rusell z Celtics powinien być uznany za najlepszego w historii sportowca bo ma 16 tytułów na koncie?? Nie odpisuje więcej na Twoje posty.
PS. A Ty widzę taki Bad Boy jesteś:-)oni ręki nie podali Jordanowi jak ich wreszcie wysłał na emeryturę. Brady też wielki gwiazdor ręki nie podaje. Jordan może i miał charakterek ale rękę podał zawsze. Bo szacunek musi być o którym tyle trabisz a prowokujesz w co drugim wpisie. Jeszcze jedno-Jordan był lany w latach 80 bo miał słaba drużynę którą to ciągnął daleko o czym doskonale wiesz ,tylko to niewygodny fakt. A Brady od początku miał poukładanea drużynę..gdzie Rzym A gdzie Krym.I Amerykanie dobrze wiedzą że w futbolu cała drużyna pracuje na wynik jak nigdzie indziej. Żaden QB nie osiągnie tyle sam więc nie może być uznany za jakiegoś GOAT wszechczasow wszystkich dyscyplin .absurd.
Cała klasa powtarza: „Maniek to… fan Jordana i nie ma co z nim dyskutować, bo można dostać w ryj”