Trudno znaleźć ofensywny rekord, którego Miami Dolphins w niedzielę nie poprawili, poza jednym, który oszczędzili na własne życzenie. Jednak nie koronujmy ich jeszcze na mistrzów. Dobra gra we wrześniu może prowadzić do Super Bowl, ale to wciąż daleka droga.
W dzisiejszym podsumowaniu kolejki o obiecującym starcie Bandy Bachorów oraz moich wrażeniach z nowego Game Passa (spoiler alert: nie będą dobre). Zaczynamy jednak od historycznego lania, jakie Miami Dolphins sprawili Denver Broncos.
Zacznijmy od najważniejszego: 70 zdobytych przez Miami punktów oraz 726 jardów to najlepsze wyniki w historii współczesnej NFL. Przez współczesną NFL rozumiem ligę, która powstała w 1970 r. ze zjednoczenia dwóch rywalizujących organizacji: AFL i NFL. W 1951 r. LA Rams zdobyli 735 jardów przeciwko nieistniejącym już New York Yanks. Jeśli chodzi o punkty to lepszymi wynikami mogą się pochwalić Chicago Bears, którzy zdobyli 73 punkty przeciwko Washington Redskins w 1940 r. i Redskins, którzy zdobyli 72 przeciwko New York Giants w 1966 r.
To jednak były diametralnie odmienne ligi i sporty. Seria zmian przepisów, zarówno boiskowych jak pozaboiskowych, radykalnie odmieniła obraz gry. Z kolei salary cap, draft, podział przychodów i inne narzędzia służące wyrównywaniu poziomu sprawiają, że we współczesnej NFL niełatwo o kolosalną różnicę poziomów, niezbędną do tak wysokich wyników.
Warto też pamiętać, że w NFL małe punkty mają minimalne znaczenie. Są jednym z tiebreakerów, czyli czynników decydujących o rozstawieniu, jeśli dwie lub więcej drużyn mają taki sam bilans zwycięstw i porażek, ale bierze się je pod uwagę dopiero, gdy zawiedzie cały szereg innych tiebreakerów. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek zostało to wykorzystane w praktyce. To sprawia, że przy wysokim prowadzeniu trenerzy ściągają starterów, by nie ryzykować zdrowiem najważniejszych zawodników. I choć zmiennicy bez wątpienia chcą się wykazać, to jednak nieuchronnie wpływa to na spadek poziomu gry i utrudnia śrubowanie wyniku.
Tymczasem Dolphins zdobyli 70 punktów, choć w czwartej kwarcie Mike McDaniel posadził na ławce Tuę Tagovailoę, Tyreeka Hilla i obu podstawowych running backów. Nie miało to większego znaczenia, bez tych graczy Dolphins i tak wybiegali ponad 140 jardów i byli o trafione kopnięcie z gry od wyrównania prehistorycznego rekordu NFL. Mieli piłkę w odpowiedniej odległości, jednak McDaniel postanowił wziąć „kolanko”, oszczędzając Seanowi Peytonowi i jego Broncos dodatkowych upokorzeń.
Jakimi jeszcze rekordami mogą się pochwalić Miami po tym meczu? Są pierwszą drużyną, która uzbierała 350+ jardów biegowych i 350+ jardów podaniowych w jednym meczu. Ich 1651 jardów po trzech meczach to rekord NFL, a 130 punktów po trzech meczach to rekord współczesnej NFL (Dallas Cowboys mieli 132 punkty w 1968 r.). Z kolei para RB De’Von Achane i Raheem Mostert to drugi duet w historii ligi z czterema przyłożeniami na głowę w jednym meczu.
Zdobycie 70 punktów w jednym meczu oznacza, że wiele rzeczy ułożyło się bardzo dobrze. Potrzeba wielu bardzo krótkich serii ofensywnych i to z obu stron. Niewątpliwie czynnikiem ułatwiającym Miami bicie rekordu był brak kilku kluczowych graczy defensywy po stronie Denver. Nie powinniśmy się spodziewać 70 czy nawet 60 punktów w kolejnych spotkaniach. Jednak to nie znaczy, że osiągnięcie Dolphins było przypadkowe, a do tego w składzie zabrakło kontuzjowanego Jaylena Waddle’a, nominalnie drugiego receivera zespołu.
Schematycznie Dolphins nie robią niczego rewolucyjnego. McDaniel to jeden z członków legendarnego sztabu szkoleniowego Redskins z początku ubiegłej dekady, gdzie pod wodzą Mike’a Shanahana pracowali m.in. Kyle Shanahan, Matt LeFleur, Sean McVay i właśnie McDaniel. To grono od kilku lat odciska mocne piętno na filozofii ofensywnej NFL. Każdy z nich ma nieco inne podejście, ale fundamenty są niezmienne: biegi outside zone, dużo ruchu przed snapem, dużo misdirection, czyli akcji, których celem jest zmylenie rywala co do kierunku, w którym pójdzie piłka, play action i ułatwianie życia rozgrywającemu i innym zawodnikom ofensywy.
McDaniel położył nacisk na dwa elementy. Po pierwsze szybkość. Tyreek Hill należy do najszybszych graczy całej NFL, a i pozostali zawodnicy dobierani są pod kątem tej umiejętności. Do tego ruch przed snapem w ilości na granicy absurdu. Według ESPN Stats and Info w niedzielę Dolphins użyli go w 49 akcjach, które przyniosły w sumie 553 jardy i siedem przyłożeń. Co prawda takie statystyki są rejestrowane dopiero od 2017 r., ale i tak poprzedni rekord wynosił 39 snapów. Ruch przed snapem w wykonaniu jednego z demonów prędkości wprowadzał popłoch w szeregach obrony Broncos, a często jego głównym zadaniem było zmylenie rywala co do właściwego kierunku akcji. W efekcie doświadczeni obrońcy drużyny NFL mieli problem ze zorientowaniem się, w którą stronę należy się obrócić. Przypomnę, to nie jest nowa rzecz, którą zobaczyli pierwszy raz w tym roku. To trend obowiązujący od ładnych kilku lat. A jednak Broncos byli bezradni.
Tak, Dolphins są i będą mocni. Tak, Dolphins będą się liczyli w walce o Super Bowl. Ale przestrzegam przed koronowaniem ich po trzech meczach. Przede wszystkim to tylko trzy mecze i już najtęższe głowy NFL dumają, jak ograniczyć tę ofensywę, a plan podsunął im Bill Belichick, który utrzymał ich na 21 punktach, a Hilla na 40 jardach w drugim meczu sezonu. Po meczu jego obrona była krytykowana za pasywność, ale to właśnie może być sposób. Nie ryzykować, nie pozwalać na big plays, oddawać krótsze zyski i liczyć na błędy. Patriots nie mieli ofensywy, która mogłaby to wykorzystać, ale jest kilka drużyn, które mogłyby to połączyć.
Nie ma schematów i zawodników nie do zatrzymania. Pytanie czy uda się znaleźć właściwe kontruderzenie i (co czasem nawet ważniejsze) właściwych zawodników do jego przeprowadzenia.
Pamiętajmy jeszcze o jednej zmorze: kontuzjach. Tua Tagovailoa jak do tej pory nie pokazał, że może pozostawać na boisku przed dłuższy czas. Życzę mu dużo zdrowia, ale jego kartoteka medyczna jest przebogata, a seria wstrząśnień mózgu przed rokiem budzi obawy, bo każde kolejne może być tym ostatnim w karierze. Co więcej każde kolejne wstrząśnienie mózgu zwiększa podatność na tego typu urazy w przyszłości. Dolphins są o jedno mocne uderzenie na ich rozgrywającym od katastrofy, bo choć Mike White to solidny zmiennik, jednak nikt nie ma wątpliwości, że nie poprowadzi tego ataku na takim samym poziomie.
Na ten moment Miami mają najlepsze ofensywne DVOA po trzech meczach w historii i najlepsze ofenywne EPA na akcję po trzech meczach w historii. Różnica w EPA na akcję między Dolphins a drugimi 49ers jest większa niż między 49ers i 19. w tej klasyfikacji Raiders. Ta różnica się zmniejszy, nawet jeśli drużyna McDaniela nie odda prowadzenia w tej klasyfikacji. Na dziś są najlepszą drużyną w NFL. Jednak w tej lidze musisz być najlepszym w lutym, a nie we wrześniu.
Bachory nadzieją Wisconsin
Kiedy pod koniec sierpnia zakończyło się cięcie składów do 53 osób, okazało się, że Green Bay Packers mają najniższą średnią wieku spośród wszystkich drużyn NFL.1 Lokalne media błyskawicznie ochrzciły ten zespół „Brat Pack”. „Brat” to według oksfordzkiego słownika języka angielskiego nieformalne, pejoratywne określenie osoby, zwłaszcza dziecka, która źle się zachowuje. Najbliższy tego znaczeniu jest polski wyraz „bachor”. Z kolei „Pack” to grupa, paczka, banda, ale też nawiązanie do nazwy klubu. Stąd tegoroczną drużynę trenera Matta LeFleura można po polsku określić mianem Bandy Bachorów.
To faktycznie młoda drużyna, zwłaszcza w ataku, jeszcze młodsza, gdy weźmiemy pod uwagę rzeczywiste doświadczenie meczowe. Jordan Love pełni funkcję startowego rozgrywającego pierwszy sezon w karierze i często łapię się na tym, że patrzę na niego jak na debiutanta. Tymczasem on rozgrywa już czwarty sezon w lidze, a w listopadzie skończy 25 lat. Jego grono receiverów to głownie debiutanci i drugoroczniacy. Także defensywa dość mocno odmłodziła się w ostatnich latach.
Banda Bachorów raczej nie ma szans na Super Bowl, choć przy ogólnej słabości NFC kilka łutów szczęścia w decydującej fazie sezonu wystarczy do niespodzianki. Jednak to drużyna, której losy związane są z odpowiedzią na pytanie: czy po dwóch wybitnych rozgrywających z rzędu uda się trafić trzeciego? Kilka razy pisałem o paralelach między początkiem kariery Jordana Love i Aarona Rodgersa. I to właśnie od postawy Love’a zależy sufit tej ekipy.
Jak na razie wygląda to dobrze. Love gra w lidze czwarty rok, jednak przez trzy lata był zmiennikiem Rodgersa. To sprawia, że momentami na boisku zachowuje jak debiutant, ale to kwestia rozegrania odpowiedniej liczby snapów. Ma też pewne techniczne mankamenty, co jest o tyle niepokojące, że przez trzy lata był czas wyczyścić niedoskonałości z uczelni. Chodzi głownie o pracę nóg w akcjach skierowanych w lewą stronę (zainteresowanych szczegółami zachęcam do obejrzenia tego filmu) i być może to kwestia doszlifowania pewnych elementów w sytuacjach meczowych.
Niemniej początki są bardzo dobre. Love jest trzecim najlepszym QB w NFL pod względem EPA na akcję, cała ofensywa Packers w tej samej klasyfikacji jest szósta, a ofensywa podaniowa trzecia. Tutaj istotne zastrzeżenie: trzej najwyżej sklasyfikowani rozgrywający to produkty wspomnianego wcześniej drzewka rodziny Shanahanów: Tua Tagovailoa (Miami), Brock Purdy (49ers) i Love. Z kolei jedną z wad EPA jest fakt, że znacznie lepiej sprawdza się przy ocenie postawy drużyny niż poszczególnych zawodników. Od kilku lat można zauważyć, że rozgrywający z tego systemu mają bardzo dobre indywidualne statystyki.
Nie ma w tym oczywiście nic złego. Wręcz przeciwnie, trener, który ułatwia życie swoim zawodnikom i pomaga im schematem ofensywnym to prawdziwy skarb, a jeśli rozgrywający nie musi robić trudnych rzeczy, bo ma do dyspozycji proste, tym lepiej. Jednak jak wiemy po Jimmim Garoppolo i 49ers w pewnym momencie przychodzi moment, gdy oczekujesz od swojego pierwszego QB walczącego o mistrzostwo błysku geniuszu. Czy Love ma „to coś” czy jest tylko produktem LeFleura?
Bez wątpienia playcalling pomaga młodemu QB Packers wejść dobrze w sezon. LeFleur wie jak dzięki schematowi otworzyć skrzydłowych, a Love czuje się w tym dość komfortowo, co jest dość miłą odmianą po poprzednim rozgrywającym, który głównie narzekał jacy to jego skrzydłowi są beznadziejni i próbował grać po swojemu. Pro Football Focus to serwis, który wystawia zawodnikom oceny na podstawie analizy wideo i stara się wyizolować ich grę od schematu i postawy kolegów. W środowisku futbolowym od lat trwają dyskusje na temat wiarygodności tych ocen, ale są one ważnym punktem odniesienia. I tu Love nie wypada tak dobrze – jest oceniany poniżej ligowej średniej, słabiej niż np. Joshua Dobbs, Deshaun Watson czy Daniel Jones.
Faktycznie Love ma nieco do poprawy. Celność kilku jego rzutów w niedzielnym spotkaniu z Saints pozostawiała wiele do życzenia. Jednak należy też wziąć pod uwagę, że musi sobie radzić bez podstawowego WR, RB i LT. W kilku akcjach widać było brak zrozumienia i doświadczenia, tak rozgrywającego, jak jego partnerów. Sam LeFleur mówił o tym na konferencji prasowej, wspominając, że czasem chciałby podkręcić tempo ofensywy, ale musi dozować to oszczędnie ze względu na ogólny brak doświadczenia w drużynie.
Jednak warto pamiętać, że Love i Packers wrócili z dalekiej podróży. Na początku czwartej kwarty przegrywali 17:0, a jednak zdołali wygrać, w czym wydatnie pomogła im decyzja o grze za dwa po pierwszym przyłożeniu (tutaj znajdziecie proste wytłumaczenie czemu to dobry pomysł, nie trzeba mieć obycia w matematyce, by zrozumieć ten koncept). Odrobili straty, mimo że rywal wiedział, że Packers muszą podawać. A 30-jardowe podanie do Jaydena Reeda w drugiej serii po przyłożenie było zagraniem najwyższej próby. Ważnym elementem były również biegi i atletyzm Love’a. Przy czym, co szalenie istotne, był to dodatkowy, a nie podstawowy wymiar jego gry. To ogromna różnica między nim, a Justinem Fieldsem z Bears. Love jest rozgrywającym, który grozi biegiem, Fields bardziej przypomina licealnego atletę prowadzącego ofensywę Wildcat.
Jasne, Packers potrzebowali jeszcze przestrzelonego FG, ale mimo wszystko to wygrana, która powinna budzić ostrożny optymizm w sercach fanów Green Bay.
Muszę powiedzieć, że podoba mi się ta Banda Bachorów, a już w nocy z czwartek na piątek ich pojedynek z Lions, który sporo powie o ich faktycznej sile. Trzymam za nich kciuki.
Game Pass się popsuł
No dobra, nie całkiem się popsuł, ale widzę wyraźny spadek jakości produktu, który otrzymujemy.2
W tym roku nastąpiła spora zmiana. Dotychczas Game Pass był dostępny bezpośrednio na stronie ligi. Od nowego sezonu europejskim dystrybutorem tej usługi jest DAZN, sportowa platforma streamingowa wywodząca się z Wielkiej Brytanii (tam zarejestrowana jest spółka). Nie mam pojęcia kto w tym partnerstwie odpowiada za jaki element, ale jako klienta nie powinno mnie to obchodzić. Dlatego tego co piszę dalej nie odnoście wyłączenie do DAZN czy NFL, ale do NFL Game Pass Europe jako całościowego produktu, z którego korzystam od ładnych kilku lat.
Zacznijmy od plusu. Zamawiając Game Passa w DAZN zapłacicie stałą cenę w polskich złotych. Nie jest to cena najniższa (879 PLN), ale odpowiadająca mniej więcej 205 dolarom, które trzeba było zapłacić przed rokiem. Nie trzeba się przy tym martwić o wymianę waluty czy marże narzucane za walutowe transakcje przez bank. Usługa wciąż działa i da się oglądać mecze z oryginalnym amerykańskim komentarzem. Tyle z plusów.
Z wad zacznijmy od subiektywnej: nie podoba mi się nowe ułożenie menu. O ile relatywnie łatwo dostać się do meczów na żywo, o tyle trudniej znaleźć mecze archiwalne. Oczywiście „trudniej” nie znaczy „trudno”, ale brakuje mi takiej opcji jak w „starym” Game Passie, gdzie mogłem wybrać konkretną kolejkę w interesującym mnie sezonie i dostawałem listę meczów. Być może taka opcja jest, ale fakt, że jej nie znalazłem nie świadczył by dobrze o usability serwisu.
Zauważalne jest duże obciążenie komputera przy stremowaniu. Z reguły gdy oglądam mecz, na drugim ekranie komputera mam odpalonego X (czyli dawnego Twittera) i kilka serwisów ze statystykami. Wczytanie jakiejkolwiek strony albo odtworzenie jakiegokolwiek wideo powoduje rwanie obrazu na Game Passie. Być może to kwestia słabości mojego komputera (nie pierwszej młodości), ale ze streamem na YouTube, TVP Sport czy Netflixie nie mam podobnych problemów, co świadczy że jednak Game Pass nie jest zoptymalizowany równie dobrze jak te platformy.
Dla mnie osobiście bardzo frustrujące są zmiany wprowadzone w oglądaniu meczów z odtworzenia. Nim napiszę wpis na bloga, oglądam przynajmniej kilka spotkań spośród tych, których nie zdołałem złapać na żywo. W poprzednich latach korzystałem najczęściej z retransmisji pełnego meczu. Dzięki temu, że pod strzałką na klawiaturze miałem opcję szybkiego przewinięcia o 5 sekund mogłem obejrzeć spotkanie w ok. godzinę, jednocześnie nie tracąc powtórek ciekawszych akcji. W nowym Game Pasie można przewinąć transmisję o 30 sekund, co jest zbyt dużą wartością (często przegapia się następny snap), a dodatkowo dostępna jest tylko przy użyciu myszki. Co więcej w tym roku nikt nie zadaje sobie trudu wycięcia reklam i innych przerw, co rutynowo robiono w poprzednich latach. W efekcie zamiast przewijać przez ok. 2-godzinną transmisję trzeba przewijać mniej wygodnym narzędziem przez 4 godziny.
W efekcie zwróciłem się ku „Game in 40”, które do tej pory było opcją obejrzenia meczu „od snapu do gwizdka” – wszystko inne było wycinane. Minusem był fakt, że dla zdecydowanej większości akcji nie było powtórek, które często pokazują ciekawy kąt czy dodatkowe elementy akcji, nie do uchwycenia na głównej kamerze. Niestety i ten element się popsuł.
W tym roku „Game in 40” stało się de facto „Game in 50”. Dodanie ok. 10 minut byłoby w porządku, gdyby chodziło o powtórki kluczowych akcji. I faktycznie, tych powtórek jest więcej i to jest akurat krok w dobrą stronę. Niestety mam wrażenie, że w tym roku montażem zajmują się stażyści o znikomej wiedzy o futbolu. Mamy sporo zbędnych fragmentów między akcjami, gdzie realizator pokazuje zawodników czy trenerów. Z drugiej strony brakuje wielu istotnych elementów. Rutynowo wycinana jest większość komunikatów sędziów o flagach. Po prostu kolejna zagrywka zaczyna się z innego miejsca, niż poprzednia się skończyła i widzowie sami muszą odgadnąć za co to była kara.
To co niewybaczalne: wycinana jest część akcji. W meczu Packers i Saints nie miałem okazji obejrzeć czterech akcji w czwartej kwarcie (ok. 8:30-8:00 do końca meczu), w tym dwóch długich DPI przeciwko Saints, które były kluczowe dla powodzenia tamtej serii, która zainicjowała comeback Packers. Z kolei w meczu Miami i Denver została wycięta trzecia próba na 10:38 przed końcem meczu. Takie sytuacje zdarzały się w niemal wszystkich meczach, które w tym roku oglądałem w tej formule. Dodanie kilku dodatkowych minut z powtórkami to krok w dobrym kierunku dla tego formatu. Ale całość montażu woła o pomstę do nieba i mam nadzieję, że osoby za to odpowiedzialne wezmą się w garść.
Jeszcze przed rokiem gdy ktoś mnie pytał jak najlepiej oglądać NFL, mówiłem, że NFL Game Pass to opcja najlepsza, choć dość droga. W tym roku nie mogę go polecić z czystym sumieniem. DAZN zaproponowało mi współpracę przy promocji Game Passa w modelu afiliacyjnym (czyli prowizja za każdego płacącego klienta, którego przyprowadzę), ale odmówiłem, bo nie chcę namawiać ludzi do wydania prawie 900 zł na rok za taki produkt. Zwłaszcza, że nie jest on tani i za tę kwotę (a z reguły za mniejszą) można mieć przez rok dostęp do każdego większego serwisu stremingowego.
Tydzień w skrócie:
1. Z notatnika statystyka:
- K Matt Gay (Colts) trafił pięć kopnięć z gry, z czego cztery z ponad 50 jardów. Ta druga wartość to rekord NFL.
- QB Patrick Mahomes (Chiefs) potrzebował tylko 83 meczów, by przekroczyć 25 tys. jardów podaniowych. To rekord NFL, Matt Stafford potrzebował 90 meczów.
- Trener Andy Reid (Chiefs) odniósł 271. zwycięstwo w NFL (sezon zasadniczy i playoffy) i na liście wszechczasów awansował na czwarte miejsce. Jeśli bierzemy pod uwagę tylko sezon zasadniczy, potrzebuje jeszcze dwóch wygranych, by zameldować się na czwartej lokacie.
- QB Lamar Jackson (Ravens) zaliczył 13. mecz z minimum 100 jardami biegowymi oraz trzeci z 100+jardami i dwoma przyłożeniami biegowymi. Obie te wartości to rekordy NFL dla rozgrywających.
2. Z notatnika medyka:
- WR Mike Williams (Chargers) – zerwane więzadła w kolanie, koniec sezonu
- CB Trevon Diggs (Cowboys) – zerwane więzadła w kolanie na treningu w czwartek, koniec sezonu
- QB Derek Carr (Saints) – naderwanie więzadeł w barku. Jego występ w kolejnych meczach pod znakiem zapytania, choć możliwy z zastrzykiem przeciwbólowym.
- QB Patrcik Mahomes (Chiefs) – skręcona kostka. Przed rokiem w playoffach miał ten sam uraz i nie opuścił ani jednego meczu, ale noga wyraźnie mu doskwierała.
3. Jak zwykle mieliśmy kilka niespodzianek. Jedną z największych był fakt, że Justin Tucker spudłował kopnięcie, które dałoby zwycięstwo Ravens. Jednak gdy przyjrzeć się bliżej, to kopnięcie z 61 jardów w jego wykonaniu nie było wcale takie pewne. W ostatniej dekadzie trafił tylko jedno z ośmiu kopnięć z ponad 60 jardów – pamiętny 66-jardowy, rekordowy FG przeciwko Lions w 2021 r.
4. Dallas Cowboys byli dramatycznie nieskuteczni w red zone, co przyczyniło się do ich sensacyjnej porażki z Arizona Cardinals. Ich kibiców powinno pocieszyć, że w długim terminie gra drużyny w red zone odpowiada grze na całej reszcie boiska. A poza red zone Cowboys wciąż są bardzo skuteczni.
5. Minnesota Vikings postanowili blitzować do upadłego. Przeciwko Justinowi Herbertowi wysłali pięciu lub więcej pass rusherów w 40 z 50 akcji podaniowych. W tych akcjach Herbert posłał do celu 32 z 38 podań na 307 jardów i 3 TD, więc chyba nie był to najlepszy pomysł. Poza tym mecz Chargers i Vikings, jak można się spodziewać po tych dwóch drużynach, obfitował w dziwne sytuacje i nagłe zwroty akcji, ale ostatecznie to Wikingowie przegrali po raz trzeci w tym roku i „ostatni taniec” Kirka Cousinsa może dość szybko dobiec końca.
6. Ważący ponad 115 kg fullback Andrew Beck z Houston Texans został najcięższym zawodnikiem w historii NFL, który zaliczył powrót po kickoffie na przyłożenie. Texans mają sposób na Jaguars. Wygrali 16 z ostatnich 19 spotkań tych drużyn, w tym pięć z rzędu w Jacksonville.
7. Cincinnati Bengals wygrali pierwszy mecz w sezonie, choć spora w tym zasługa defensywy. Joe Burrow i prowadzony przez niego atak ciągle jeszcze łapią rytm.
8. Zach Wilson i Justin Fields stoczyli w niedzielę pasjonujący pojedynek o miano najbardziej nieudolnego rozgrywającego w lidze. Ostatecznie obaj zaliczyli po jednej solidnej serii, dzięki czemu ich występy znalazł się „tylko” wśród 10% najgorszych w ostatniej dekadzie pod względem EPA. Jednak przez większość meczu celowali w najgorszy 1%.
9. Aczkolwiek, żarty na bok, Bears to kolejna drużyna, która wykazała się skrajną nieodpowiedzialnością. W ostatniej kwarcie Fields miał wyraźne oznaki wstrząśnienia mózgu, mecz był już dawno rozstrzygnięty, a trenerzy pozwolili mu wrócić na boisko.
10. Najważniejszym wydarzeniem meczu Chiefs z Bears była wizyta na Arrowhead Stadium Taylor Swift, która usiadła w loży obok Donny Kelce. Amerykańskie media od trzech dni żyją rzekomym związkiem Travisa Kelce z gwiazdą pop, ale jeśli chcecie poczytać o tym coś więcej, to trafiliście w niewłaściwe miejsce 🙂
Zostań mecenasem bloga:
- Mała uwaga metodologiczna: mówimy o średniej arytmetycznej. Jeśli wziąć pod uwagę średnią ważoną liczbą snapów Packers już nie są najmłodsi, choć wciąż w czołówce
- Dla osób, któe nie kojarzą czym jest Game Pass. To usługa stremingowa NFL dostępna za granicami USA. Pozwala oglądać mecze NFL na żywo oraz z odtworzenia i daje dostęp do programów NFL Network. Do niedawna była to jedyna legalna opcja na regularne oglądanie NFL w Polsce.
12 komentarzy
Jeśli chodzi o punkty to lepszymi wynikami mogą się pochwalić Chicago Bears, którzy zdobyli 73 punkty przeciwko Chicago Bears w 1940 r. Bears przeciwko Bears? Czy to błąd?
Faktycznie, Bears nawrzucali 73 punkty Redskins. Dzięki za zwrócenie uwagi.
Czy game passie można oglądać cały mecz z wybranej kamery? Przyznam, że z chęcią spojrzałbym na wszystko z za pleców QB, a nie klasycznie z bocznej linii boiska. Szczególnie biegi z tego kąta wyglądają jak loteria.
Nie, masz tylko obraz telewizyjny. Następnego dnia można włączyć coaches film, gdzie jest ten widok
Autor od dawna pokazuje, że Eagles nie są w orbicie jego zainteresowań, dlatego dodam akapit o najlepszej drużynie ligi. (no one likes us we don’t care)
Przed meczem z Bucks wiele mówiono, że Eagles po słabych rywalach (Patriots i Vikings) w starciu z Tampa Bay polegną. Że nie mają szans, bo przecież kryzys przegranego Super Bowl, musi ich dopaść. I jakże wielu pseudo ekspertów się pomyliło (nie pierwszy raz).
Od początku do końca meczu Eagles kontrolowali przebieg wydarzeń. Ostatnich 9 minut starcia, w których Bucks nie byli w stanie zatrzymać ofensywy Eagles było pokazem hegemoni i obrazem rozpaczy graczy z Florydy. Jakież to musi być demotywujące, gdy przez prawie całą kwartę, defensywa nie może zatrzymać rywali!
Przez cały mecz Bucks nie istnieli w ofensywie, nie mogli rozwinąć skrzydeł, bo nie pozwalała im na to linia obrony Eagles.
Defensywa Orłów to bez wątpienia najlepsza formacja w lidze. Rookie Jalen Carter już po trzech kolejkach jest faworytem do DROY. Wyobraźcie sobie, że pierwszoroczniak jest dublowany przez OL, co oczywiście stwarza ogromne pole do destrukcji pozostałym graczom z defensywy.
Ofensywa jeszcze nie klika jak powinna, ale Win is Win. Jalen Hurts rzucił 2 INT, ale jedno było celowe, aby po nim, defensywa zdobyła Safety;) Plan się powiódł!
Nadal świetnie wygląda D’Andre Swift, który już dziś jest RB numer dwa w lidze. Jego akcje pokazują, że ściągnięcie go z Lions, było strzałem w 10.
Przed nami mecz z Waszyngtonem, który… oczywiście wygramy;)
Gdzieś ty to czytał/słyszał, że Eagles mieli polec? To dotychczasowe wygrane Bucs były mocno deprecjonowane. Philadelphia była zdecydowanym faworytem.
Swoją drogą dwie porażki Patriots były z elitą ligi. Nie zdziwię się jeśli wygrają z Cowboys.
Już pod tekstem po pierwszej kolejce napisałem, że DAZN to gówno!
Zgadzam się ze wszystkimi zarzutami powyżej:
– niepowycinane reklamy;
– ciężko przełączać między meczami;
– internet w domu zapchany gdy mecz NFL leci;
Dodam jeszcze, że przewijanie o 30 sekund do przodu w końcu zawsze zawiesi transmisję, najczęściej w trakcie połowy. „Dzięki” temu po drugiej kwarcie wiedziałem, że Jets i Bills grali dogrywkę zanim tam transmisja dojechała, bo trzeba było ją zrestartować i przewinąć do trzeciej kwarty.
Da się coś z tym zrobić? Nawet bojkot nie pomoże jeśli nie będzie skoordynowany. A nawet to raczej nikogo nie ruszy za oceanem. Poza tym nie wierzę, że jest szansa na globalną rezygnację z DAZNa. Ba, sam nie wiem czy bym chciał. Ale spróbuję streamów w niedzielę i jeśli będzie ok, to się zastanowię co dalej.
Co do DAZN, to to najlepsze nie jest. Aczkolwiek ja tego nie czuję tak, bo mam 1Gbps światłowód i WiFi ustawione na 5 GHz z agregacją nośnych, więc tragedii nie ma. Ale te kwestie związane z przewijaniem, to wkurza. Do tego menu nieintuicyjne. Sam się zastanawiam jak oglądać 2 mecze na raz.
Co do alternatyw… streamy w necie odpadają, bo się zacinają i nie mam ochoty wędrować po randomowych i nieznanych stronach. Reklamują na YT, może to jakaś alternatywa, ale nie wiem czy to tylko nie dotyczy niedzieli.
Faktycznie w czasie MNF transmisja była bardzo okrojona w przerwy reklamowe, ile można patrzeć na stadion w Cincinnati (chociaż widok w ala Bengal White dobry). Sam mecz wymęczony, zrobiła go defensywa i rewelacyjny Logan Wilson (2 int). Ofensywa mocno zawodzi, widać że Burrow gra z bólem, jest ograniczony ruchowo, miał dużo niecelnych prostych podań i złych decyzji w tych pierwszych trzech meczach. Trzeba jakoś to przetrwać i iść po swoje od października. Dolphins narobili wstydu dla całego Colorado. wynik niesamowity, zawodnicy Broncos powinni wracać na piechotę po takim blamażu.
No i wykrakałem. Bez OL Carr się posypał, i wynik też. Ten mecz to nie powód do optymizmu dla GB tylko do depresji dla Who Dat Nation. Gdyby Carr dokończył mecz, Saints zdobyliby co najmniej 3 punkty więcej. Ma w miarę szybko wrócić, tylko że OL pozostanie dramatyczna…
Z tym DAZN to jeszcze tragiczna apka telewizyjna. Wodę uruchamiają się same nie wiadomo skąd, freeze to już miałem z parę razy, odtwarzania to lepiej nie ruszać, bo czasami po przewijaniu to nawet wyrzucało m je z apki, katastrofa… GP przez apke NFL w poprzednich latach działał jak programy w TV, wszystko co kliknąłes to płynnie działało
Co do Miami, to w niedzielę sprawdzian z Bills. Natomiast na tego typu ofensywy, to zdaje się Fangio wymyślił 2 deep safties i niech grają metodycznie długie drive-y. Jak nie dadzą rady, to ok. Każdy FG zamiast TD, to sukces Szkoda, że NE tego nie wykorzystali, ale w grze byli do końca.
Co do zdrowia, to zobaczymy czy Tua wytrzyma, bo ponoć brał jakieś lekcje związane z updkami. Nie pamiętam z jakiej sztuki walki. Teraz ponoć robi, to raz w tygodniu. Ma też ponoć inny kask. Zobaczymy. Przynajmniej, to dla niego zrobili.
Co do Travisa, to najlepszy komentarz był od Billa B., że Travis miał w życiu wiele ważnych „catches”, ale ten może być najważniejszy 🙂 Polecam
Podoba mi się SF49 i to co Purdy robi 🙂 Idealny schemat. Jeśli ktokolwiek może być nowym TB12 z ostatnich rund draftu, to jak nie Purdy, to kto. Natomiast trzeba przyznać, że mnóstwo yardów jest po złapaniej piłce. Natomiast głębia targetu, też jest w czołówce ligi, więc nie są to checkdowny. Zobaczymy. Z Cardinals pewnie kolejne W.
No a jedna kontuzja od katastrofy… to chyba wszystkie zespoły tak mają. Dopadło już Jets… pytanie, kto następny. Jedyny zespół, który przetrwał 2 kontuzje QB, to SF49, ale z trzecim już nie dało się. Czyżby schematem dało się wygrywać? Czyżby QB nie był potrzebny? A może jednak coś przeoczono z Purdym?