NFL, tydzień 4 – Bills potwierdzają mistrzowskie aspiracje

Buffalo Bills rozegrali kompletny mecz we wszystkich formacjach i udowodnili, że póki co to oni, a nie Miami Dolphins, są klasą w AFC East.

W podsumowaniu tygodnia trochę o matematyce i o tym kto może być trzecią siłą NFC. Zaczynamy jednak od świetnego meczu Bills, którzy potwierdzają, że wciąż celują w mistrzostwo.

 

Przed tygodniem chwaliłem atak Miami i wspominałem, że według kilku miar mieli najlepszy ofensywny start w historii NFL. Okazało się jednak, że nie są aż tak niepowstrzymani na jakich wyglądali. Zwłaszcza kiedy defensywa Broncos sprawiła nagle, że Justin Fields wyglądał jak kompetentny rozgrywający, co dodało trochę kontekstu 70 punktom, jakie nawrzucali im Dolphins tydzień wcześniej.

Oczywiście to nie znaczy, że Delfiny są jakąś wydmuszką. Bears wyglądali na kompetentną ofensywę, Dolphins na jedną z najlepszych w dziejach NFL. To wciąż spora różnica. Zresztą w meczu przeciwko Buffalo też pokazali, że sroce spod ogona nie wypadli. Do połowy drugiej kwarty szli cios za cios, a w pierwszych 15 minutach meczu żaden z rozgrywających nie miał na koncie niecelnego podania, przez co wyglądało, że obie drużyny zdobędą w sumie jakieś 80-90 punktów. Ostatecznie do tego nie doszło, z kilku przyczyn.

Po pierwsze potwierdziło się to, na co część komentatorów zwracała uwagę już w poprzednim tygodniu. Dolphins mieli i wciąż mają jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy atak w lidze, ale ich obrona i special teams pozostawiają nieco do życzenia. Warto zwrócić uwagę, że z tego względu byli na drugim miejscu w DVOA po trzech kolejkach, za Buffalo, mimo najlepszej w historii tego wskaźnika ofensywy.

Z siedmiu serii ofensywnych Bills, które zostały rozpoczęte, gdy ich szanse na wygraną wynosiły poniżej 90%, punktami zakończyło się sześć z nich (nie liczę tu „kolanka” na koniec pierwszej połowy), z czego cztery przyłożeniami, a dwie kopnięciami z gry. Josh Allen zakończył mecz z najwyższym możliwym passer ratingiem – 158,3. Był to pierwszy taki mecz w jego karierze, 79. w historii NFL i pierwszy od 2020 r. Jego akcje były warte 25,9 EPA, 0,84 EPA na akcję, a jego odsetek celnych podań był o 19,3 pkt. proc. wyższy od oczekiwanego. Wszystkie te wyniki mieszczą się wśród 2% najlepszych meczów ostatniej dekady.

Allen podał na 320 jardów i cztery przyłożenia. 120 jardów i trzy przyłożenia trafiły do Stefona Diggsa, który robił co chciał. I choć obu tym graczom trudno odmówić klasy, to jednak widać było wyraźnie jak bardzo nie domagała obrona przeciwko nim. Nie była to jednak tylko historia silnej ofensywy, która rozniosła słabą obronę.

Po drugiej stronie defensywa Bills przegrupowała się i zdołała spowolnić Tuę Tagovailoę i resztę ataku Miami. Co prawda dopiero od drugiej kwarty, ale to wtedy właśnie rozstrzygnęły się losy tego spotkania. W czterech kolejnych seriach Dolphins schodzili z boiska po zaledwie trzech zagraniach, z czego raz skończyło się to zgubionym fumble. Najbardziej brzemienna w skutki była jednak druga, zakończona pogłębieniem jednego z licznych urazów LT Terrona Armsteada. Linia ofensywna Miami, która już wcześniej miała pełne ręce roboty, od tego momentu zdecydowanie przegrywała rywalizację z pass rushem Bills, który dość skutecznie uprzykrzał życie rozgrywającemu rywala. Kontuzja Armsteada podobno nie kończy jego sezonu, ale jego powrót to kwestia „tygodni, nie dni”, co poważnie komplikuje sytuację w Miami.

Wróćmy jednak do Bills. Ich pass rush i ogólnie defensywa dały prawdziwy pokaz siły. Nie w każdym meczu będą tak skuteczni. Ich szybkie wyjście na wysokie prowadzenie zmusiło Miami do bardziej agresywnej gry i ograniczyło ich grę biegową, z którą obrona Buffalo nie radziła sobie aż tak dobrze. Niemniej w Buffalo mają ciekawą, dobrze zbilansowaną drużynę, a fakt, że mogą liczyć tak na atak, jak obronę dobrze wróży na grudzień i styczeń. Warto pamiętać, że do powrotu szykuje się Von Miller. Trudno powiedzieć ile dawnej formy odzyska po niemal rocznej przerwie i poważnej kontuzji, ale nawet jeśli będzie tylko rotacyjnym pass rusherem to będzie spore wzmocnienie dla defensywy, która i tak radzi sobie w tym elemencie całkiem dobrze.

Bills zaliczyli bardzo ważne zwycięstwo, ale rywalizacja o wygraną w AFC East jeszcze się nie skończyła. Rewanż w Miami w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego i niewykluczone, że będzie to pojedynek o dywizję.

 

Lions trzecią siłą NFC?

Przyznam, że byłem dość sceptycznie nastawiony do Detroit Lions. Przed rokiem byli zespołem z bardzo skuteczną ofensywą, ale i słabą obroną. Ich świetna seria na koniec sezonu wydawała się czymś jednorazowym, a Jared Goff w roli pierwszego rozgrywającego nie pasował do drużyny mającej duże aspiracje. Jednak najwyraźniej Lwy są jedną z tych drużyn, które w tegorocznej NFC mogą sprawić niespodziankę.

W większości amerykańskich sportów w playoffach mamy serie. Kiedy trzeba wygrać cztery z siedmiu spotkań, z reguły lepsza drużyna jest górą. Można zaskoczyć rywala raz czy drugi, trafić na jego gorszy dzień, ale ciężko to zrobić kilka razy w przeciągu dwóch tygodni. W NFL o wszystkim decyduje jeden mecz, więc nietrudno sobie wyobrazić, żę zespół teoretycznie słabszy zachodzi wysoko. Zresztą nie trzeba sobie wyobrażać. Giants’07, Cardinals ’08, Packers ’10, Giants ’11, Ravens ’12, Bengals ’21. To drużyny, które grały w Super Bowl w ostatnich 15 latach (a niektóre z nich wygrały), mimo że w sezonie zasadniczym wygrały 10 lub mniej spotkań. Fakt, że na przełomie pierwszych dwóch dekad obecnego stulecia zdarzało się to częściej niż ostatnio, jednak nietrudno sobie wyobrazić, że jedna z teoretycznie słabszych drużyn łapie formę we właściwym momencie.

W tegorocznej NFC mamy dwóch niekwestionowanych faworytów: Philadelphię Eagles i San Francisco 49ers – tylko te dwie drużyny pozostają bez porażki w tym roku. Ale NFC w playoffach musi wystawić jeszcze pięć drużyn. Cowboys, Lions, Seahawks i Rams to na ten moment ekipy, które w odpowiednich warunkach stać by było na sprawienie sensacji. Dużo jeszcze grania przed nami i drużyna, która tydzień temu wyglądała na fatalną, w tym tygodniu może wyglądać na niepowstrzymaną i nigdy nie wiadomo na co ich stać (na Was patrzę, Cowboys).

W niezmiernie ciekawej sytuacji z tego grona są Lions. Pewna wygrana na Lambeau Field z Packers oddała im kontrolę nad dywizją. Bears spisują się fatalnie, Vikings mają potencjał, ale w tym roku przegrywają to, co przed rokiem wygrywali, a młodzi Packers mają lepsze i gorsze momenty. Jeśli Detroit będą wygrywali to, co wygrać powinni, mają sporą szansę na pierwsze miejsce w dywizji.

Czy mają szansę nawiązać walkę z najlepszymi? Jak najbardziej. To oczywiście nie znaczy, że w starciach z Eagles/49ers będą faworytami, ale mają swoje atuty, które w pełni pokazali podczas triumfu na Lambeau.

Po pierwsze i najważniejsze mają znakomite linie. Ich pass rush napędzany przez drugoroczniaka Aidana Hutchinsona kompletnie rozbił plan ofensywny Packers na to spotkanie i sprawił masę problemów Jordanowi Love. Z drugiej strony linia ofensywna świetnie torowała drogę Davidowi Montgomery’emu i innym biegaczom, a Jared Goff ma luksus gry z relatywnie czystej kieszeni. To ostatnie jest niezmiernie ważne, bo w czasie swojej kariery miał większe problemy z grą pod presją niż większość jego kolegów. Już w Rams udowodnił, że może napędzać skuteczny atak, choć tam pojawiły się problemy, gdy jakość gry OL się pogorszyła. Póki co w Detroit nie ma z tym problemów i w tych warunkach Goff może być efektywny. Nie jest i nigdy nie będzie Patrickiem Mahomesem, ale spokojnie może być Mattem Ryanem – rozgrywającym, który w odpowiednich warunkach i w odpowiednim systemie może pokusić się o sezon na miarę All Pro/MVP.

Lions nie są faworytem NFC. W normalnym roku byliby się o dziką kartę. Jednak NFC w tym roku jest wyjątkowo słaba, a to znaczy, że takie drużyny trzeba bacznie obserwować. O sensację będzie łatwiej niż zwykle.

A co z Packers, których przed tygodniem tak chwaliłem? Tu była druga strona medalu. Takie mecze w tym roku będą się przydarzać i jest to cena zbierania doświadczenia. Co więcej nie ustają problemy ze zdrowiem. Bardzo brakuje LT Davida Bakhtiariego, który od startu sezonu 2021 opuścił 25 z 38 możliwych spotkań. Linia nie zachwyca, a przy presji nie zachwyca też Love. Coraz wyraźniej dają też o sobie znać jego problemy z celnością podań. W tym sezonie Love jest piątym najsłabszym rozgrywającym jeśli chodzi o CPOE (Completion Percentage Above Expected), choć warto zwrócić uwagę, że oczekiwana skuteczność jego podań należy do najniższych w NFL, a to m.in. dlatego, że wykonuje najdłuższe podania w lidze. Jest jedynym rozgrywającym w tym roku, którego przeciętne podanie leci dalej niż na 10 jardów od linii wznowienia akcji. Matt LeFleur potrafi zaplanować akcję tak, by uwolnić receiverów od krycia, ale czy nie powinien dać swojemu rozgrywającemu okazji do krótszych podań? Póki co ten atak opiera się raczej na „big plays” niż na powtarzalności. Niemniej wciąż wierzę, że „Bratt Pack” pokaże nam sporo fajnego futbolu.

 

Analityka kazała?

Wielu komentatorów, zwłaszcza tych ze „starej szkoły”, z nieufnością podchodzi do modelowania matematycznego, znanego zbiorowo pod nazwą „analityki”. Potoczne wyobrażenie tych modeli każe im wierzyć, że zawsze premiują one agresywne rozwiązania kosztem tych zachowawczych. I często jest to prawdą, ale nie wynika to z jakiegoś spisku nerdów, którzy nigdy w futbol nie grali. Modele oceniające szansę na wygraną powstają na podstawie tysięcy akcji NFL. W pewnym uproszczeniu model przeszukuje bazę danych w odpowiedzi na pytanie „jakie efekty dała podobna decyzja w podobnej sytuacji w przeszłości”. I nie zawsze zaleceniem jest większa agresja.

Kiedy Chicago Bears w końcówce meczu (2:52 do końca 4. kwarty) z Denver Broncos mieli 4&1 z 18. jarda zdecydowali się na rozegranie akcji zamiast kopnięcia z pola. Nie udało im się to, a chwilę potem oddali niemal 50-jardowe podanie i FG, który dał Broncos zwycięstwo. Wiele osób chciało winić analitykę za tę decyzję, ale model ESPN wskazywał, że to kopnięcie dawało w tej sytuacji większe szanse na zwycięstwo. Dlaczego?

Po pierwsze odległość od bramki. Kiedy rozważamy kopać/nie kopać często zapominamy, że kopnięcie to nie są pewne 3 punkty, a im dalej od bramki, tym prawdopodobieństwo jest niższe. Na 18 jardzie to niemal podwyższenie, które kopane jest ze skutecznością ok. 95%. Z drugiej strony jest to na tyle daleko od pola punktowego, że przyłożenie wcale nie jest takie pewne, a przy tym na tyle blisko końca meczu, że prowadzenie staje się bardziej wartościowe. I ostatni czynnik: takie modele uwzględniają kto gra. Czyli fatalny atak Bears przeciwko katastrofalnej obronie Broncos.

Analityka służy poprawie procesu decyzyjnego i z reguły opiera się na dość złożonych modelach. W niedzielę mieliśmy jednak decyzję równie ciekawą z matematycznego punktu widzenia,a  znacznie prostszą do oceny, bo wystarczy matematyka na poziomie podstawówki.

W ostatniej akcji meczu Washington Commanders z Philadelphia Eagles drużyna ze stolicy zdobyła przyłożenie, zmniejszając straty do 1 punktu z zerami na zegarze. Trener Ron Rivera staną przed decyzją: kopać podwyższenie czy próbować podwyższać za dwa punkty? Właściwą decyzję można tu policzyć ze wzoru:

[szansa na udane podwyższenie za dwa] ? 0,95 * [prawdopodobieństwo wygrania w dogrywce]

Zamiast znaku zapytania pojawiłby się znak „<„, „>” lub „=”. Innymi słowy należało wybrać to rozwiązanie, gdzie prawdopodobieństwo jest wyższe.

Można zapytać skąd 0,95. Otóż jest to przybliżona szansa na trafienie podwyższenia, które, o czym często zapominamy, nie jest pewnym i automatycznym punktem. W 95% przypadków będzie celne i gramy dogrywkę, ale w 5% będzie niecelne i przegrywamy mecz.

Jaką decyzję powinien podjąć Rivera? Cóż, Commanders nie byli faworytami tego spotkania, więc ich szanse na wygraną w dogrywce należy oceniać na niższe niż 50%. Przed meczem model ESPN dawał im 21,6% szans na wygraną. Dogrywka rządzi się swoimi prawami, również dlatego, że jest krótsza, a drużyna, która pierwsza dostanie piłkę może ją zakończyć w pierwszym posiadaniu, więc więcej tu czynnika losowego. Załóżmy, że w dogrywce szanse Rivery rosną dwukrotnie, czyli do 43,2%. Po przemnożeniu przez 0,95 otrzymujemy 41%. Takie szanse na wygraną daje kopnięcie za jeden.

Jakie były szanse na udane podwyższenie dwupunktowe? Tu duża rola trenera, by wiedział jakie zagrywki ma do dyspozycji, z czym jego rywal sobie radzi, a z czym nie. W sezonie 2022 Commanders mieli skuteczność 2/7 (28,6%). To jednak wyjątkowo mała próba. W długim terminie dla całej ligi jest to ok. 45% na wygranie meczu, czyli więcej niż w przypadku wspomnianego wyżej scenariusza.

Czy Rivera podjął dobrą decyzję? Jeśli uznał, że nie ma dobrej zagrywki za dwa przeciwko tej obronie to tak. Jednak generalnie w takiej sytuacji drużyna, która nie jest faworytem, a zwłaszcza w sytuacji gdy to przeciwnik jest tak znacząco faworyzowany, powinna podjąć ryzyko. Model Bena Baldwina sugeruje, że oba rozwiązania dawały zbliżoną szansę na wygraną, bo szanse na dwupunktową konwersję Commanders ocenia dość nisko (41%). Jednak nawet gdyby szanse były zbliżone, grałbym za dwa. Dlaczego? Kontuzje. Dogrywka to kilka-kilkanaście dodatkowych akcji. Nawet jeśli nie dojdzie do żadnego poważnego urazu, to drobne uderzenia lubią się nawarstwiać i odbijać na zawodnikach w późniejszym etapie sezonu. Jeśli wystawienie graczy na dodatkowe uderzenia nie zwiększa szans na wygraną, to po prostu bym tego nie robił.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika medyka:

  • CB Christian Gonzalez (Patriots) – kontuzja barku, koniec sezonu
  • CB Tre’Davios White (Bills) – zerwane ścięgno Achillesa, koniec sezonu
  • EDGE Matt Judon (Patriots) – zerwany biceps, minimum dwa miesiące przerwy
  • QB Kenny Pickett (Steelers) – naciągnięte więzadło MCL, kilka tygodni przerwy
  • WR Tee Higgins (Bengals) – pęknięte żebro, powrót do gry zależny od tolerancji na ból, z zastrzykiem przeciwbólowym możliwy już w następnym meczu
  • QB Justin Herbert (Chargers) – złamany palec lewej ręki, będzie grał, bo jest praworęczny

2. Z notatnika statystyka:

  • WR Puka Nacua (Rams) nie zwalnia. Ma najwięcej złapanych piłek w historii po pierwszych czterech meczach kariery. Nawet jeśli w nadchodzącym tygodniu nic nie złapie, to rekord po pięciu meczach też będzie jego.
  • San Francisco 49ers są pierwszą drużyną od sezonu 2012, która zdobyła 30 lub więcej punktów w siedmiu kolejnych meczach.
  • EDGE Khalil Mack (Chargers) zanotował sześć sacków przeciwko Raiders, co jest drugim wynikiem w historii NFL. Został też drugim zawodnikiem w historii, który ma więcej niż jeden mecz z 5+ sackami na koncie.

3. Czy Houston Texans są dobrzy? To chyba zbyt mocno powiedziane, ale C.J. Stroud póki co wygląda zdecydowanie najlepiej ze wszystkich pierwszorocznych rozgrywających. Notuje 0,102 EPA na akcję, co sytuuje go na 13. miejscu w lidze, pomiędzy Mattem Staffordem i Lamarem Jacksonem.

4. Defensywa Broncos oddała 70 punktów Miami, a w kolejnym meczu nie potrafiła zmusić Justina Fieldsa do niecelnego podania całą pierwszą połowę. Fakt, że koordynator Vance Joseph ma jeszcze pracę to kpina. Delikatnie mówiąc.

5. Przy okazji pierwszego w tym roku meczu w Londynie Disney+ zaproponował młodszym widzom alternatywną transmisję: zawodnicy w czasie rzeczywistym byli przetwarzani na zabawki, a cały mecz odbywał się w pokoju Andy’ego z „Toy Story”. Przy takich możliwościach techniki trudno uwierzyć, że o pierwszej próbie i przekroczeniu linii wciąż decyduje łańcuch rozciągnięty między dwoma tyczkami i ustawiany „na oko”.

6. Bengals przegrali wysoko z Titans, Joe Burrow nie może się ruszać, a jego linia ofensywna nie potrafi nikogo zablokować. Czas posadzić go na ławce i nie ryzykować przyszłości klubu.

 

Zostań mecenasem bloga:

Zobacz też

6 komentarzy

  1. Sorry, Krzysztofie, ale z GB nic nie będzie. Wklepali im Lions, tydzień wcześniej powinni im wklepać Saints. A gdzie są Saints, właśnie boleśnie się przekonałem…

  2. Dodam tylko, że trener Rivera tłumaczył się rezygnacja z 2pt Conversion zmęczeniem swoich zawodników. Ja jestem pewien że gdyby to zagrali to mecz by wygrali. A tak dali szansę nam a my tej szansy nie wypuściliśmy z rąk.

    Nie był to dobry mecz naszej defensywy która zbyt wiele pozwalała. Kolejny raz przekonaliśmy się że mecze wewnątrz dywizji są zawsze ciężkie a zespoły walczą w niej do ostatnich minut.

    Na pewno cieszy lepsza gra podaniami która będzie na pewno ważna w starciu z Rams

    1. Skoro byli zmęczeni to chyba tym lepiej było skończyć mecz? Tzn. domyślam się, że Riverze chodziło o zadyszkę po całej serii ofensywnej, ale mimo wszystko nie do końca mnie przekonuje to tłumaczenie. Już wolałbym usłyszeć „personel, który Eagles mieli na boisku był dobrym matchupem dla naszych zagrywek za 2, więc uznaliśmy, że dogrywka daje nam większe szanse na wygraną”. Ale wtedy pośrednio obwinia siebie i sztab szkoleniowy (nie przygotowali się dobrze do meczu), a nie bohaterskich zmęczonych graczy.

  3. I stało się. Jawaan Taylor ochraniający „widną” stronę Patricka
    Mahomesa po czterech spotkaniach został sklasyfikowany w PFF na
    przedostatniej pozycji / 69 startujących OT z mało imponującą notą.
    Czy na to liczyli mistrzowie z KC angażując tego gracza przed sezonem
    we FA za 80 $/4 lata? A może te statystyki nowej generacji są do kitu,
    albo Jawaan jest po prostu lepszy niż jego statystyki ?

    Nick Bosa, defensywny gracz sezonu ’22, na początku września br
    przedłużył kontrakt i został najlepiej zarabiającym graczem poza QB.
    Jego tradycyjne osiągnięcia po 4 meczach (4 s.tackles, 2 TFL,1 sack)
    są słabsze od kolegów z linii def.: Hargrave’a i Jacksona, a już znacząco
    odbiegają od innych najlepszych graczy krawędziowych. Można by uznać,
    że trochę spoczął na laurach, wzgl. odbija się na nim nie przepracowany
    okres przygotowawczy. PFF widzi to zupełnie inaczej. Bosa jest tam
    zdecydowanym liderem na pozycji Edge Defenders, wyprzedzając takich
    asów jak DM.Lawrence, M.Garrett i M.Parsons, czy TJ; zresztą od 1 kolejki
    tylko raz nie był tam na pierwszym miejscu.

    Brock Purdy w 4 weekend rozegrał bodaj najlepsze zawody w swojej
    krótkiej karierze w NFL. Miał zdumiewającą skuteczność podań- 20/21,
    TD, O INT, wbrew dot. zwyczajom rzucił parę razy skuteczne, długie
    lagi do B. Aiyuka na odległość 30-40 ys. Nota za występ w PFF nie
    zwalił jednak z nóg, a po 4 meczach Brock jest w środku stawki i to
    imimo czystego konta w INT i 5 pas.TD. Za to w obu tradycyjnych
    ratingach rozgrywających (QBR i RTG ) zajmuje 1 miejsca.
    Jego starsi koledzy Trevor Lawrence i wspominany Mahomes są w PFF
    na podium pomimo sknocenia kilku meczów i częstego rzucania kilofem.

    Ciekawe zatem jak skalibrowano ten rating i co tak naprawdę liczy?

    Tak na marginesie – nie przeceniałbym Billsów. Na tę chwilę faktycznie
    wyglądają dobrze na tle innych w AFC, ale mają bardzo trudny kalendarz,
    tracą ciągle graczy w wyniku kontuzji, a poza tym mają w składzie J. Allena,
    który jest graczem tyleż znakomitym, co potykającym się ciągle o swoje
    sznurowadła. Nikt tak jak on, nie potrafi przegrać wygranego meczu.

  4. 1. Oglądałem mecz Bils z Dolphins do końca trzeciej kwarty. Generalnie Bills zagrali ciekawie i pokazali jak mając atak można wygrać z tą ofensywą.

    Na minus to kontuzje w secondary i to może ograniczyć Bills w PO.
    Co do Miami, to nie rozumiem czemu w połowie drugiej kwarty jak przegrywasz 10 punktami, to musisz grać agresywnie podaniami. Rozumiem, to pod koniec 3 kwarty, ale na tak wczesnym etapie meczu. Przecież jak atak biegowy działa, to

    2. Warto wspomnieć o tym, że Mahomes w meczu z Jets wywalczył tylko 3 punkty w drugiej połowie. Generalnie Chiefs mają problem, ale sporo czasu na jego rozwiązanie. Czy Wilson tym meczem uratował karierę? Poczekamy zobaczymy, ale wyglądało ciekawie,

    3, Coraz bardziej podoba mi się Purdy. Prawie 300 jardów i pewna gra pod presją. Do tego świetny supporting case. Jeszcze jak się rozwinie, to może być ciekawa kariera. Schemat SF49 jest dla niego bardzo przyjazny. No i warto wspomnieć, że średnia głębokość podań (prób) to bodajże ok 10 yardów i to czołówka ligii. Nie pamiętam dokładnie czy bliżej 8 czy 5. Naprawdę fajnie się SF49 ogląda. No i to co robi McAffrey 🙂 poezje.

    4. W Seattle po pierwszym przegranym meczu wzięli się w garść i jednak pokazują, że zespół jest ciekawy. Za to Giants tragedia. Pats też póki, co.

    5. Mam nadzieję, że Lions nadal będą tak grać. Świetne linie i to się sprawdza. Pytanie jak będzie jak trzeba będzie gonić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *