O mały palec od zwycięstwa

Meczem kolejki bez wątpienia było spotkanie NY Giants, którzy pojechali do Dallas na mecz  tamtejszymi Cowboys. To spotkanie miało kolosalne znaczenie dla układu sił w NFC East, zwłaszcza że pierwszą w tym sezonie konfrontację tych dwóch ekip niespodziewanie wygrali Cowboys.

Dez Bryant FingerPierwsza kwarta wyglądała, jakby gospodarze nie bardzo rozumieli, że mecz już się zaczął. Przynajmniej ich ofensywa. Tony Romo trzykrotnie podał piłkę w ręce rywali, na domiar złego Dez Bryant zgubił piłkę podczas akcji powrotnej po puncie NYG. Kiedy w drugiej minucie drugiej kwarty Jason Pierre-Paul przechwycił podanie Tony’ego Romo i doniósł je do pola punktowego Cowboys, wyprowadzając swoją ekipę na prowadzenie 23:0, wydawało się, że jest już po meczu. Ale to tylko wrażenie.

Przede wszystkim Cowboys muszą podziękować defensywie. Formacja ta, stawiana raz za razem w fatalnej sytuacji przez gubiącą piłki ofensywę i formacje specjalne, zdołała utrzymać rywali z dala od pola punktowego 3 z 4 razy. W ten sposób gościom uciekło 12 punktów (field goale zamiast przyłożeń) i dystans, choć duży, był do odrobienia przy trzech posiadaniach piłki.

W połowie drugiej kwarty nagle ożyła ofensywa Cowboys. Tony Romo zaczął podawać celnie i na naprawdę duże odległości. W całym meczu zaliczył ponad 400 jardów górą, a rójka reciverów – Jason Witten, Miles Austin i Dez Bryant zanotowała ponad 100 jardów złapanych podań każdy. Przełomem stało się biegowe przyłożenie Felixa Jonesa. W końcówce pierwszej połowy Romo w ciągu półtorej minuty doprowadził jeszcze zespół w zasięg skutecznego field goala i na przerwę gospodarze schodzili przegrywając już tylko 13 punktami.

Na samym początku trzeciej kwarty goście mogli znowu podciąć skrzydła ekipie z Dallas i praktycznie rozstrzygnąć ten mecz. Romo poprowadził Cowboys z własnego 14 jarda na 1 jard od pola punktowego rywali. Trzykrotnie gospodarze próbowali zdobyć przyłożenie i za każdym razem defensywa Giants odrzucała ich na poprzednią pozycję. W czwartej próbie Romo zatrzymał piłkę i sam wbiegł do pola punktowego, zmniejszając stratę do 6 oczek. Gdyby i ta akcja została zatrzymana, Giants przejęliby piłkę, a Cowboys pewnie nie podnieśli się już po takim ciosie.

Pięć i pół minuty później Romo podał na TD i nagle zrobiło się 24:23 dla Cowboys. Jednak w czwartej kwarcie Giants zdobyli kolejne dwa field goale, wychodząc na pięciopunktowe prowadzenie. Kiedy na 1:14 przed końcem meczu kolejne podanie Tony’ego Romo przechwycili rywale, wydawało się, że jest po meczu. Jednak umiejętne zarządzanie czasami i dobra obrona pozwoliło Cowboys na przejęcie piłki i ostatnią desperacką próbę. W 30 sekund Romo przeprowadził swoją drużynę 33 jardy, a na 10 sekund przed końcem meczu posłał podanie do pola punktowego rywali, które złapał Dez Bryant. Cowboys wygrywają, dwóch winowajców wcześniejszej straty odkupiło swoje winy, historia jak z Hollywood. Prawda?

No, nie do końca. Powtórki wykazały, że Bryant chwycił piłką w powietrzu. Najpierw ziemi dotknęła jego dłoń. Żeby podanie było zaliczone, cała dłoń musi się znaleźć w boisku. Niestety jego mały palec (dosłownie!) znalazł się na aucie, co możecie zobaczyć na zdjęciu. Podanie nieudane, Giants wygrywają.

Cowboys po raz kolejny zawodzą. Tony Romo to maszyna do robienia statystyk, ale nie sprawdza się w  kluczowych meczach. Kiedy wreszcie właściciel Jerry Jones zdecyduje się na przebudowę drużyny? Cowboys mają trzy zwycięstwa mniej niż prowadzący w dywizji Giants, a przed sobą trudne wyjazdy do Philadelphii i Atlanty. Nie wróżę im większych sukcesów w tym roku. Z kolei Giants mają bezpieczną przewagę w tabeli, której raczej nie powinni oddać już do końca.

 

W skrócie:

1. W niedzielę na Wembley znów zmierzyły się drużyny NFL. Tym razem byli to Patriots i Rams. Stadion jak zwykle pełny, kibice pełni entuzjazmu, atmosfera święta. Od przyszłego sezonu na Wembley rozgrywane będą dwa mecze rocznie, a nie jak teraz jeden. Jeden we wrześniu, drugi w październiku. W październikowych trzy lata z rzędu grać będą Jacksonville Jaguars. Dla władz ligi jest to sprawdzian, który ma pokazać czy londyńczycy zechcą chodzić regularnie na mecze, gdy nie będzie już to aż tak rzadkie wydarzenie oraz czy zechcą kibicować jednej drużynie. Jeśli wypadnie pozytywnie, być może w ciągu najbliższych 10 lat doczekamy się w Londynie klubu NFL. O samym meczu więcej napiszę jutro.

2. Czas trenera Norva Turnera w San Diego chyba dobiega końca. Co prawda wydawało się tak już kilka razy, ale kolejny nieudany sezon i na domiar złego porażka z Cleveland Browns chyba przelewają czarę goryczy. Dla Browns było to dopiero drugie zwycięstwo w ośmiu meczach. Porażka jest tym bardziej kompromitująca, że przez całe spotkanie Browns potrafili zdobyć punkty tylko raz. Wynik? 7:6.

3. Arizona Cardinals wygrali pierwsze cztery mecze w tym sezonie. Sam ogłosiłem ich największą niespodzianką pierwszej ćwiartki sezonu, ale napisałem też, że awans do play-offów wcale nie jest taki pewny. I jakby chcąc potwierdzić moje słowa, Cardinals w fatalnym stylu przegrali kolejne cztery mecze z rzędu. Co z tego, ze mają Larry’ego Fitzgeralda, jednego z najlepszych reciverów w footballu, skoro nie ma mu kto dogrywać piłek?

4. Atlanta Falcons dalej niepokonani. Tym razem z łatwością rozmontowali na wyjeździe ekipę Philadelphia Eagles. Mają stosunkowo łatwy kalendarz i sporą szansę na najlepszy bilans w lidze. Co nie zmienia faktu, że nikt w nich nie uwierzy, póki Matt Ryan nie udowodni, ze jest w stanie wygrać choć jeden mecz w play-offach.

5. Pittsburgh Steelers zaczynają powoli nabierać rozpędu. Po kiepskim początku sezonu tym razem jako pierwsi zdołali sprawić, że RG3 wyglądał jak niepewny debiutant. Trzeba przyznać, że pomogli im w tym reciverzy Redskins, którzy upuścili aż 10 podań swojego rozgrywającego.

6. Chicago Bears uratowali zwycięstwo ze słabymi w tym roku Carolina Panthers dosłownie w ostatniej sekundzie. Jak na razie mają drugi najlepszy bilans w NFC, ale poza przyszłotygodniowym wyjazdem do Nashville na mecz z  Tennessee Titans nie widać w ich kalendarzu łatwiejszych spotkań. Dopiero ta druga połowa sezonu pokaże czy Jay Cutler i spółka faktycznie są tak mocni.

7. New York Jets znowu się sypią. Po dwóch względnie udanych choć przegranych meczach (z Texans iPatriots) wróciły stare koszmary. Jets byli bezradni i to w meczu z wcale nie najlepszymi Miami Dolphins. Dolphins stracili w tym meczu z powodu kontuzji Ryana Tannehilla, swojego debiutanta na pozycji QB, ale nie zatrzymało ich to i zmiażdżyli Jets 30:9 i to na wyjeździe! Czyżby nadchodził Tebow Time?

Zobacz też

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *