Na początku trzeciej kwarty wydawało się, że Super Bowl XLVII przejdzie do historii jako jedno z najbardziej jednostronnych. Jednak późniejsze wydarzenia dowiodły, że w Nowym Orleanie mieliśmy widowisko, którego nietypowymi sytuacjami można by spokojnie obdzielić całe play-offy.
Pierwsza połowa należała stanowczo do Ravens. Właściwie trudno powiedzieć, by grali jakoś wybitnie. Nie przypominam sobie, by jakakolwiek ich akcja z pierwszej połowy sprawiła, że pomyślałem: „to są tegoroczni mistrzowie”. To raczej proste błędy techniczne 49ers i żelazna konsekwencja ekipy z Baltimore sprawiły, że Ravens wyszli na wysokie prowadzenie.
49ers spisywali się całkiem nieźle w obronie. Co z tego, kiedy Flacco i spółka robili dokładnie to co trzeba, by zdobywać kolejne pierwsze próby i maszerować w stronę ich pola punktowego. Co z tego, że ofensywa 49ers skutecznie przesuwała piłkę, skoro dwa proste błędy techniczne spowodowały straty. Najpierw LaMichael James usiłował zrobić coś z niczego i zgubił piłkę walcząc o kolejne jardy, zamiast mocno przytrzymać ją oboma rękami. Potem Colinowi Kaepernickowi po prostu uciekła piłka i przerzucił Randy’ego Mossa, posyłając podanie prosto w ręce obrońcy – Eda Reeda.
Jedyna akcja Ravens po której ręce składały się do oklasków, 56-jardowe przyłożenie Jacoby’ego Jonesa, też była raczej błędem obrony San Francisco, niż genialną akcją Ravens. Najpierw pozwolili Jonesowi uciec za plecy, choć cała liga wie, że Joe Flacco jest zabójczo skuteczny w długich podaniach, a następnie pozwolili mu się podnieść i właściwie nie niepokoili go podczas 9-jardowego biegu do pola punktowego. Choć trzeba przyznać, że Jones odwalił kawał dobrej roboty.
49ers byli przede wszystkim nieskuteczni. Dwukrotnie w pierwszej połowie zawędrowali na 10 jardów do pola punktowego rywali i dwukrotnie musieli zadowolić się field goalem. Dodatkowo zgubili piłkę na 25 jardzie rywali. Gdyby w przerwie wynik brzmiał 21:17, a nie 21:6, mielibyśmy zupełnie inny mecz.
Ciekawą decyzję podjął też John Harbough. W końcówce drugiej kwarty zaordynował pierwszy w historii Super Bowl udawany field goal. Kicker Ravens nie wykonał kopnięcia, tylko złapał piłkę i biegiem usiłował zdobyć pierwszą próbę. Poszło mu nawet nieźle, bo zdobył osiem jardów i mogłoby to być świetne zagranie. Ale nie w sytuacji 4&9, kiedy Ravens tracą piłkę. Gdyby do przejścia było 3-4 jardy decyzja trenera Ravens byłaby zrozumiała. Gdyby drużyna z Baltimore przegrała, Johna Harbaugh musiałby tłumaczyć się z tej decyzji przez najbliższe pół roku.
Tak więc mamy przerwę i 21:6 dla Ravens. W przerwie świetny show dała Beyonce. Nie jest to może mój typ muzyki, ale pod względem oprawy zaprezentowała najwyższy światowy poziom. Na pewno miłym akcentem było pojawienie się pozostałych 2/3 dawnego Destiny’s Child i wspólne wykonanie mieszanki kilku starych piosenek grupy.
Jednak wróćmy do footballu. Fani, którzy zajęli miejsca na płycie podczas koncertu w przerwie nie zdążyli jeszcze dobrze zająć miejsc, a już Ravens prowadzili 28:6. Jacoby Jones po prostu złapał kickoff i pognał w stronę pola punktowego 49ers. 108 jardów i jednego wściekłego Harbaugha później miał na koncie drugi TD w tym meczu, stając się pierwszym w historii graczem, który w jednym Super Bowl zdobył przyłożenie w akcji powrotnej i podaniowej.
A potem zgasło światło.
Superdome na pół godziny pogrążyło się w ciemnościach. Padły światła, windy, prąd w sektorze dla dziennikarzy, nawet terminale kart kredytowych. Oczywiście od razu pojawiła się teoria, jakoby to Beyonce zużyła w swoim show cały prąd w Luizjanie 🙂 Tak naprawdę zadziałały automatyczne systemy awaryjnego odłączania prądu, ale w chwili gdy pisze te słowa, sześć godzin po zakończeniu meczu, wciąż nie wiadomo co ten system uruchomiło.
Gdy po pół godzinie światło się pojawiło, na boisko wróciły dwie zupełnie inne drużyny. Zmotywowaniu 49ers zdobyli w cztery minuty 17 punktów i nagle zrobił nam się mecz, w którym można wyrównać w jednym posiadaniu piłki.
Na przełomie 3 i 4 kwarty Flacco i spółka zmontowali serię ofensywną jak w pierwszej połowie, spokojnie i konsekwentnie zmierzając ku polu punktowemu rywali. Jednak tym razem to defensywa 49ers stanęła na wysokości zadania, dwukrotnie obroniła sytuację, gdy piłka leżała 1 jard od ich pola punktowego i Ravens zakończyli serię 12 akcji jedynie field goalem.
Wówczas do akcji wkroczył Colin Kaepernick. Błyskawicznie poprowadził drużynę przez całe boisko i zaprezentował niewiarygodne przyspieszenie, zdobywając przyłożenie 15-jardowym biegiem. Przewaga Ravens zmniejszyła się do dwóch punktów i 49ers próbowali wyrównać dwupunktowym podwyższeniem, co moim zdaniem było dobrą decyzją, ale egzekucja okazała się fatalna i Ed Reed świetnie rozbił cała akcję.
Kolejna seria należała do reciverów Ravens. Najpierw Torey Smith w trudnej sytuacji w trzeciej próbie wymusił defensive pass interference, przedłużając serię Ravens, a potem Anquan Boldin wykonałnieprawdopodobnie trudny 15-jardowy chwyt przy 3&1, tym samym wprowadzając Ravens w zasięg skutecznego field goala. Obrona 49ers nie pozwoliła na przyłożenie, które rozstrzygnęłoby mecz, ale trzy punkty dla Ravens sprawiły, że 49ers potrzebowali przyłożenia.
Znów Kaepernick i spółka bez problemów przemaszerowali całe boisko, dotarli na siódmy jard przeciwnika i… odezwały się demony pierwszej połowy, gdy Ravens wreszcie przypomnieli sobie jak się gra w obronie. W kolejnych czterech próbach 49ers przeszli zaledwie dwa jardy i właściwie stracili szansę na zwycięstwo.
Czy Michael Crabtree był przytrzymywany w ostatniej akcji? Sędziowie nie popełniliby błędu, gdyby rzucili żółtą flagę. Piłka znalazłaby się wtedy na linii 1 jarda i 49ers mieliby cztery próby. Nie wyobrażam sobie, by w takiej sytuacji nie dali rady wejść do pola punktowego. Jednak trzeba też jasno powiedzieć, że to co widzimy w powtórkach na zwolnionym tempie nie jest tym, co widzą sędziowie. Ja też w normalnym tempie nie widziałem przewinienia. Kontaktu było dużo, ale często znacznie większe przewinienia uchodzą płazem. Tak naprawdę widać faul dopiero z jednego z ujęć kamery i to w zwolnionym tempie. Widać też, że tak naprawdę obaj gracze nie grali do końca czysto. Jakkolwiek nie cierpię Ravens i w tym meczu kibicowałem 49ers muszę powiedzieć, że nie mam do tej decyzji sędziów zastrzeżeń. Prędzej przyczepiłbym się do Jima Harbaugha, który zaordynował trzy akcje podaniowe z rzędu, choć wcześniej jego drużyna radziła sobie znacznie lepiej w akcjach biegowych.
Do tego chwilę później Ravens świadomie wzięli safety, tracąc co prawda dwa punkty, ale zużywającniemal cały czas na akcję. Zostały cztery sekundy. Nie było cudu i Ray Lewis może odejść w glorii mistrza NFL (choć akurat jego wkład w zwycięstwo był nieznaczny).
49ers będą jeszcze przez wiele lat mieli pretensję do sędziów o rzekome pass interference na Crabtreem. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że to nie ta jedna akcja zdecydowała o losach meczu. Winna była przede wszystkim nieskuteczność 49ers, którzy w czterech wycieczkach wewnątrz 10 jardowej linii Ravens uzbierali 13 punktów na 28 możliwych. Do tego proste indywidualne błędy. O stratach już pisałem. Z kolei reciverzy 49ers upuścili kilka trudnych piłek, które jednak można było złapać. Reciverzy Ravens byli w takich sytuacjach niemal bezbłędni.
MVP został Joe Flacco, który faktycznie zagrał wyśmienite spotkanie (22/33, 287 jardów, 3 TD, 0 strat), ale moim zdaniem bardziej zasłużył na ten tytuł Jacoby Jones. 233 jardy powrotne (rekord Super Bowl), 108 jardów powrotnych na TD (wyrównany rekord Super Bowl) i 56-jardowe złapane podanie na TD. Jeśli to nie jest mecz godny MVP, to jaki nim będzie? Na czerwoną kartkę zasłużyły special teams 49ers, choć Delaine Walker miał jedną nadzwyczaj efektowną akcję.
Na koniec muszę wrzucić kamyczek do naszego rodzimego ogródka, a konkretnie do ogródka Polsatu Sport. Przez cały czas oczekiwania na Super Bowl informowałem, że Polsat Sport w tym roku nie pokazuje tego meczu. Jeszcze na tydzień przed Super Bowl dokładnie w kilku miejscach sprawdzałem program tej stacji. Ani na Polsacie Sport, ani na Polsacie Sport Extra nie było zaplanowanych transmisji. Tymczasem wczoraj jeden z czytelników NAPISAŁ MI TAKIMI LITERAMI W KOMENTARZACH, że Polsat jednak mecz pokazuje. I miał rację. I tu moje pytanie do szefów stacji. Czy wykupiliście prawa do transmisji Super Bowl na tydzień przed meczem? Czy tak trudno zamieścić odpowiednią informację w programie TV? Czy dziwicie się słabej oglądalności, skoro nawet fani NFL szukający informacji o waszej transmisji nie mogą jej znaleźć?
Ciekawy sezon zwieńczyło naprawdę niezapomniane Super Bowl. niestety to koniec. Aż do września będziemy z utęsknieniem czekać na nowy sezon. Zaglądajcie jednak dalej na bloga, bo nie zamierzam zawiesić działalności. Co w najbliższym czasie?
– perspektywy na offseason dla Packers i Patriots
– najciekawsze ruchy na rynku free agents
– kwietniowy draft
– startująca 23 marca Polska Liga Footballu Amerykańskiego
– cykl wpisów przybliżający przepisy i taktyczne niuanse footballu w wydaniu NFL (poziom średniozaawansowany;)
Od kilku dni można się również dostać na bloga wpisując adres nflblog.pl. Tak więc wpisujcie go i do zobaczenia! Do nowego sezonu NFL już tylko siedem miesięcy 😉