W pierwszej części pisałem o systemie szkolenia w USA na poziomie szkół średnich i uniwersytetów. W części drugiej przedstawiłem wszystkie wydarzenia i decyzje przed draftem. Teraz czas na sam draft, a następnie walkę o miejsce w składzie, aż do upragnionego debiutu w najlepszej footballowej lidze świata.
Zobacz: Droga do NFL. Część 1: szkoła i uniwersytet | Droga do NFL. Część druga: Przed draftem
Draft
Draft, czyli coroczny nabór do NFL ma długą historię. Zaczęło się w 1936 r. i od tego czasu ta impreza wielokrotnie zmieniała formułę. Zawsze jednak chodziło o to, żeby kluby w lidze mogły „zaklepać” najlepszych graczy z uczelni bez konieczności licytowania się między sobą. Obecnie wybór w drafcie oznacza zarezerwowanie sobie danego zawodnika na rok. Jeśli w tym czasie klub nie podpisze z nim kontraktu (lub go zwolni) inne kluby mogą z nim negocjować. Jednak wcześniej wszelkie kontakty są zakazane.
Draft to największe wydarzenie medialne offseason, transmitowane na żywo przez telewizję i odbywające się w hali (ostatnio w Nowym Jorku) w obecności kibiców i tłumu dziennikarzy. Obecnie trwa trzy dni. Pierwszego dnia pierwsza runda, drugiego druga i trzecia runda, a trzeciego wszystkie pozostałe. W tym roku będzie miał miejsce w dniach 25-27 kwietnia w Nowym Jorku.
Skąd się biorą wybory w drafcie?
Teoretycznie mamy siedem rund, a każda drużyna ma jeden wybór w każdej rundzie. W sumie powinno to dawać 7 wyborów x 32 drużyny = 224 zawodników wziętych w drafcie. Jednak to nie takie proste, a rzeczywista liczba sięga z reguły trochę ponad 250. Skąd się to bierze?
Po pierwsze każda drużyna ma wybór w każdej rundzie draftu. Kolejność jest w każdej taka sama (z małym wyjątkiem o którym zaraz). Ustala się ją na podstawie dokonań w poprzednim sezonie. Najpierw wybierają drużyny, które nie weszły do play-offów (te z najsłabszym bilansem zwycięstw i porażek na początku), potem te które odpadły w pierwszej, drugiej i trzeciej rundzie, wicemistrz i na końcu zwycięzca Super Bowl. Jeśli dwie lub więcej drużyny mają taki sam bilans zwycięstw i porażek, pierwszy wybiera ten klub, który miał słabszy terminarz, tzn. jego przeciwnicy mieli gorszy bilans zwycięstw i porażek. Jednak jeśli bilans jest równy, np. pomiędzy dwoma najsłabszymi drużynami w lidze, to w pierwszej rundzie jako pierwsza wybiera drużyna ze słabszym terminarzem, ale w każdej kolejnej zamieniają się miejscami. Cały mechanizm ma umożliwić wybranie lepszych graczy słabszym drużynom i wyrównanie poziomu rywalizacji.
Do tego dochodzą 32 wybory na końcu dalszych rund draftu (od trzeciej), które przyznawane są drużynom, które pozyskały słabszych wolnych agentów niż straciły. Dokładny podział odbywa się według skomplikowanego algorytmu.
W sumie daje to 256 wyborów w drafcie, jednak drużyny mogą też stracić możliwość wyboru. Jedną z możliwości jest łamanie reguł ligowych, kiedy to NFL może ukarać zabraniem pewnej ilości wyborów w drafcie (np. New Orleans Saints za aferę z płaceniem obrońcom za uszkadzanie rywali stracili wybory w drugich rundach draftu 2012 i 2013). Drugą możliwością jest wzięcie udziału w drafcie uzupełniającym, o którym za chwilę.
Oczywiście wybory w drafcie mogą stać się przedmiotem handlu między drużynami, czy to w zamian za zawodników czy w zamian za wybory w drafcie. Handlować można do momentu zużycia danego wyboru, więc w dniu draftu właścicieli zmienia całe mnóstwo wyborów, w zależności od rozwoju sytuacji.
Przebieg draftu
W swojej siedzibie każda drużyna ma swój „war room” czyli w wolnym tłumaczeniu „pokój sztabowy”. Siedzą tam najważniejsi ludzie w klubie, najczęściej właściciel, trener, Generalny Manager i ich asystenci. To oni na bieżąco podejmują decyzję, którego gracza wybrać z dostępnej puli na podstawie przygotowanych wcześniej tabel określających ich przydatność dla danej drużyny. Następnie przekazują decyzję przedstawicielowi w Nowym Jorku, a ten z kolei komisarzowi.
Każda drużyna ma określony czas na wybranie gracza. W pierwszej rundzie jest to dziesięć minut, w drugiej siedem, w kolejnych pięć. Swoją decyzję przekazują komisarzowi ligi, który wychodzi na podium i wygłasza sakramentalną formułę: „Z numerem 1 w drafcie 2012 Indianapolis Colts wybrali Andrew Lucka, quarterbacka Uniwersytetu Stanforda”. Oczywiście numery, drużyny i zawodnicy się zmieniają 😉
Jeśli klub się spóźni, wciąż może wybierać, jednak następny klub również ma już prawo przekazać swoją decyzję, więc może się okazać, że spóźnialscy wybiorą z niższym numerem niż im się należał.
Draft pokazywany jest na żywo w telewizji, a każdy wybór szeroko komentowany. W pierwszej rundzie większość graczy siedzi w „green roomie” czyli specjalnym pokoju dla zawodników i ich bliskich. Liga zaprasza do niego najbardziej obiecujących graczy biorących udział w drafcie, którzy najprawdopodobniej zostaną wybrani w pierwszej rundzie. Tacy gracze wybrani najpierw przed kamerami ściskają mamę/tatę/dziewczynę/trenera, potem dostają czapeczkę nowej drużyny, wychodzą na scenę, gdzie w blasku świateł robią „misiaczka” z komisarzem ligi i dostają symboliczną koszulkę nowego klubu z numerem „1” (od pierwszej rundy draftu).
Draft uzupełniający
Gdzieś pomiędzy draftem a startem nowego sezonu odbywa się draft uzupełniający. Zgłaszają się do niego gracze, którzy z przyczyn formalnych lub dyscyplinarnych nie mogli wziąć udziału w normalnym drafcie. Jeśli któraś z drużyn jest zainteresowana jakimś graczem, może złożyć na niego ofertę, w ramach której deklarują rundę draftu. Zwycięzcą zostaje ten, kto zaproponuje najwyższą, a w zamian za tego zawodnika traci wybór w zadeklarowanej rundzie w przyszłorocznym drafcie (choć może w niej wybierać na skutek transferów lub wyborów uzupełniających). W praktyce rzadko kiedy więcej niż 1-2 zawodników jest w ten sposób wybieranych. W zeszłym roku do Browns trafił Josh Gordon, w zamian za którego Cleveland zrezygnowało ze swojego wyboru w drugiej rundzie tegorocznego draftu (byłby to numer 39).
Czytaj więcej o drafcie uzupełniającym
Walka o miejsce w składzie
Nawet jeśli zawodnik został wybrany w drafcie nie oznacza to, że zagra w NFL. Najpierw musi sobie wywalczyć miejsce w składzie, a o to niełatwo, bo każda drużyna NFL może mieć jednocześnie tylko 53 graczy. Dodatkowo może mieć 8 graczy w drużynie treningowej [EDIT: Od sezonu 2014 zwiększono ich liczbę do dziesięciu], którzy trenują z normalną drużyną, ale nie mogą brać udziału w meczach.
Walka o miejsce w składzie trwa przez cały okres przedsezonowy, przez różne obozy treningowe aż po cztery mecze przedsezonowe w sierpniu, po których kluby muszą odchudzić kadrę do przepisowych 53 graczy. W tym czasie debiutanci rywalizują nie tylko z weteranami i innymi wyborami z draftu, ale i z debiutantami, którzy w drafcie się nie znaleźli. Zawodnicy, którzy nie zostali wybrani w drafcie, stają się automatycznie wolnymi agentami, z którymi każdy klub może podpisać kontrakt na ogólnych zasadach.
O swoje kontrakty najczęściej mogą być spokojni gracze z pierwszej i drugiej rundy. Są to tak cenne wybory, że kluby niemal zawsze skłonne są dać szanse takim graczom na wykazanie się. Gorzej mają ci z dalszych rund, bo skoro „kosztowali” mniej cenne wybory to łatwiej się ich pozbyć.
Wysokość płac debiutantów reguluje CBA, czyli porozumienie między ligą a związkiem zawodowym zawodników NFL (NFLPA). Poprzednie CBA było pod tym względem tak skrzywione, że wybierani z jedynką Matt Stafford i Sam Bradford (odpowiednio 2009 i 2010 r.) od razu stawali się najlepiej opłacanymi graczami w historii ligi bez spędzania sekundy na boisku! Obecnie algorytm został zmieniony i debiutancie z pierwszej rundy draftu zarabiają znacznie mniej, choć nadal sporo więcej od kolegów z niższych rund. Minimum wynosi 390 tys. USD za sezon, więc całkiem ładny grosz.
Młody chłopak z małego amerykańskiego miasteczka poszedł do szkoły średniej w swojej okolicy. Tam się wyróżnił i dostał stypendium na renomowanej uczelni. Został gwiazdą i wybrano go w drafcie, po którym przekonał do siebie trenerów i podpisał kontrakt. Teraz będzie mógł po raz pierwszy wyjść na boisko w najlepszej lidze swiata, ale do bycia gwiazdą NFL jeszcze daleka droga.
Zobacz też:
Jeden komentarz
Pięknie wszystko wytłumaczone, interesowałem się nfl od czasów transmisji na screensporcie wieki temu, świetna robota, pozdrawiam