NFL ma swoje problemy: spadająca oglądalność, problemy z bezpieczeństwem graczy na boisku, głośne sprawy przemocy domowej. Ale za takie weekendy jak ostatni kochamy tę ligę. Jedna niespodzianka goniła drugą, a wiele z tego co, jak nam się wydawało, wiemy już o tegorocznej NFC, możemy wrzucić do kosza.
NFC East
Jeszcze niedawno była to najsłabsza dywizja w NFL. Teraz całkiem prawdopodobne, że stali się najmocniejszą. A na pewno jedyną, w której wszystkie cztery drużyny są na plusie.
Zaczęło się od drugiego remisu w tym roku. Tym razem w Londynie, który po raz pierwszy był świadkiem dogrywki w NFL, a także remisu w futbolu amerykańskim. Złośliwi oczywiście od razu zaczęli żartować, że londyńczycy pewnie do tej pory nie rozumieją, czemu nie było karnych.
Dwa remisy w jednym sezonie NFL przydarzyły się po raz pierwszy od 1997 r. Co ciekawe wówczas również w tym drugim meczu grali Washington Redkins. Ale żarty na bok. Redskins i Cincinnati Bengals stworzyli naprawdę ciekawe widowisko. Był to zdecydowanie najlepszy z tegorocznych spotkań NFL na brytyjskiej ziemi. I znów nawalili kickerzy. Tym razem kopacz Redskins spudłował w dogrywce z 34 jardów (czyli właściwie przestrzelił podwyższenie).
Obiegowa opinia głosi, że kickerzy w tym roku spisują się wyjątkowo słabo. Jaka jest prawda? Jak na razie w tym sezonie kopią ze skutecznością 83,7%, z czego trzech (Adam Vinatieri z Colts, Greg Zuerlein z Rams i Justin Tucker z Ravens) ma stuprocentową skuteczność tak z pola, jak z podwyższeń. Poprzednie lata?
2016 – 83,7%
2015 – 84,5%
2014 – 84%
2013 – 86,5%
2012 – 83,9%
2011 – 82,9%
Trudno tu mówić o jakiejś widocznej regresji. Rok może nieco słabszy, ale percepcja wynika głównie z dużej liczby pudeł w kluczowych momentach. Tak jak w niedzielę w Londynie czy nieco później w meczu Raiders – Buccaneers.
All together now: Kickers are like lawyers; never truly appreciated until you need a good one. #WASvsCIN
— Andrew Brandt (@AndrewBrandt) 30 października 2016
Warto jednak nadmienić, że i Bengals nie wydawali się specjalnie zainteresowani wygraną w dogrywce. Andy Dalton zaliczył rzadko spotykane fumble przy QB sneaku w okolicy środka boiska. Po czym Redskins przejęli piłkę i od razu zaliczyli OPI, żeby przypadkiem nie musieć się znowu stresować postawą własnego kickera.
W meczu na szczycie w dywizji spotkali się Philadelphia Eagles i Dallas Cowboys. Wydawało się, że Eagles zrobili wszystko, żeby zatrzymać rozpędzony atak Kowbojów. Utrzymali Ezekiela Elliotta poniżej 100 jardów biegowych i poniżej 4,5 jarda/próbę po raz pierwszy od pięciu spotkań. Dak Prescott wreszcie wyglądał jak debiutant, a nie doświadczony weteran. Rzucił fatalny INT w red zone, a byłby rzucił drugi, gdyby nie bardzo przytomne OPI Terrance’a Williamsa, który powalił na ziemię szykującego się do przechwytu obrońcę.
Tyle że, jak mawiał były premier Rzeczpospolitej, mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy. A Eagles skończyli fatalnie. Na siedem minut przed końcem mieli piłkę w zasięgu FG z siedmiopunktowym prowadzeniu. Wystarczyło kopnąć (a w tym meczu obaj kickerzy mieli 100%) i zwiększyć przewagę do dwóch posiadań. Tyle że Wentz zgubił snap, a kiedy go podniósł, podał do flatu Darrena Sprolesa na -6 jardów. Zamiast kopać z 54 jardów, Doug Pedersen postanowił puntować. Od 1994 r. kickerzy w NFL trafiają z 54 jardów ze skutecznością 53,4%. Pedersen postanowił zagrać na pozycję na boisku i złożyć mecz w ręce defensywy. Zrozumiałe, gdyby stawiał niedoświadczonego QB Dallas przed 2 min. drill bez timeoutów. Ale Cowboys mieli siedem minut. Wystarczyło im 3,5 minuty, a w dogrywce w pierwszym posiadaniu rozstrzygnęli mecz.
Czwartymi do brydża są New York Giants, którzy w ten weekend odpoczywali. W tej chwili faworytami dywizji są Cowboys, którzy mają dwa zwycięstwa przewagi nad Giants i Eagles oraz 2,5 nad Redskins.
Ale każda z tych drużyn ma poważne słabości. W przypadku Cowboys to krótka ławka i potencjalne zamieszanie, gdy wyzdrowieje Tony Romo (choć ostatnie komentarze Jerry’ego Jonesa sugerują, że Cowboys oficjalnie nie dadzą mu medycznego zielonego światła, by uniknąć kontrowersji). Giants mają problemy z o-line i nieskuteczny pass rush. Eagles grają nierówno i za mocno zależą od special teams. Z kolei Redskins mają stosunkowo wąski skład i Kirka Cousinsa, po któym nigdy nie wiadomo czego się spodziewać.
Zapowiada się pasjonująco.
NFC North
Kiedy wydawało się, że Vikings są faworytami nie tylko dywizji, ale wręcz konferencji, oni w tak fatalnym stylu przegrywają z dołującymi Bears. Porażka z Eagles tydzień temu nie stanowiła wielkiego powodu do niepokoju, co najwyżej sygnał ostrzegawczy. Ale klęska w Chicago obnaża wszystkie słabości Minnesoty, na czele z o-line. Sam Bradford nie należy do najbardziej odpornych na ciosy zawodników, a przez ostatnie dwa tygodnie zebrał koszmarny łomot. Ofensywa nie daje rady górą i nie daje rady dołem.
W mediach słychać narzekania na obronę. Ale tak naprawdę defensywa Vikings zagrała całkiem poprawnie. Jasne, było słabiej niż w poprzednich meczach, ale to dlatego, że Wikingowie przyzwyczaili nas do kosmicznego standardu. Stawiana w trudnej sytuacji przez słabą ofensywę, obrona kilka razy faktycznie pękła, ale nie było aż takiego dramatu. Jak ja bym chciał, żeby defensywa Packers grała takie „słabe” mecze co tydzień. Najbardziej może niepokoić dość anemiczny pass rush, mimo że Bears grali bez obu podstawowych OG.
Vikings mają przed sobą ciężki listopad (dwa razy Lions, Redskins i Cardinals). Jeśli nie wymyślą, jak naprawić o-line (czy to personelem czy schematem) mogą skończyć miesiąc w okolicy 50%.
Na to tylko czyhają Packers, którzy mieli wielką szansę odrobić część strat. Nadzieli się jednak na Matta Ryana, który w kluczowym momencie zmontował 3,5 min., 11-zagarniowy, 75-jardowy drive na 1-punktową wygraną. Dla kibiców Packers to oczywiście frustrujące, jak zawsze gdy przegrywa się jednym punktem. Jednak w sytuacji, gdy Serowym brakowało w tym meczu dwóch podstawowych WR, dwóch najlepszych RB, trzech najlepszych CB i Claya Matthewsa, większość fanów taki wynik przed meczem brałaby w ciemno.
Najbardziej pozytywny jest fakt, że przebudziła się ofensywa. Może obrona Falcons nie należy do najgroźniejszych w lidze, ale GB zostali zmuszeni do przebudowy konserwatywnego, skostniałego playbooka wobec problemów z personelem i wyszło im to na dobre. Aaron Rodgers zagrał prawie jak za dawnych dobrych czasów. Dzięki jego podaniom kluczowe role odgrywali zawodnicy, o których nawet w Green Bay mało kto słyszał, czyli Geronimo Allison oraz Trevor Davis (obaj złapali po TD). Co prawda 6,5 jarda/podanie to dalej nie powód do dumy, ale Rodgers podawał skutecznie, precyzyjnie i w trudnych sytuacjach umieszczał piłkę tam, gdzie tylko jego reciver mógł to złapać.
Packers mają przed sobą dwa potencjalnie lżejsze mecze (Colts i Titans), gdzie ofensywa powinna mieć trochę swobody. Ale kończą listopad spotkaniami z Redskins i Eagles, a tam będą już potrzebowali defensywy.
W podsumowaniu 7 tygodnia w NFL chwaliłem Matta Stafforda. Tymczasem jego Lions przegrali z Texans pod wodzą Brock Osweilera. Stafford zagrał najsłabszy mecz od dawna, ale trudno winę zwalać całkowicie na niego. Jak na razie każde zwycięstwo Lions to heroizm Stafforda w ostatnich minutach i game winning drive w czwartej kwarcie. Cztery wygrane w sumie 11 punktami i porażki z Titans, Texans i Bears wskazują, że może to być słabsza drużyna niż ich bilans.
No i wreszcie Bears, których niespodziewanie pobudził powrót Jaya Cutlera. Ale nie róbcie sobie zbytecznych nadziei, fani Chicago. Cutler powróci do swoich baboli, a każde zwycięstwo oddala Was od wysokiego wyboru w przyszłorocznym drafcie.
NFC South
Po zwycięskim podaniu Matta Ryana do Mohameda Sanu, fani Falcons odetchnęli z ulgą. Sezon Atlanty niepokojąco zaczynał przypominac zeszłoroczny: dobry start, cztery wygrane z rzędu, a potem upadek. Czy drużyna podniosłaby się mentalnie, gdyby osłabieni Packers zafundowali im trzecią porażkę z rzędu?
Najważniejsze dla drużyny ze stanu Georgia jest zdrowie Julio Jonesa, który podkręcił sobie kostkę i przez drugą połowę meczu z GB wyraźnie utykał i nie złapał ani jednej piłki. Falcons potrafią wygrywać, gdy Julio łapie mało piłek, ale nawet wtedy działa jak magnes na DB rywali, dając więcej miejsca kolegom. Jeśli będę musieli sobie radzić bez niego, będzie ciężko.
Na ile stać Buccaneers? Wygrali z Falcons, przegrali z Rams. Jameis Winston potrafi błysnąć nieprawdopodobnym podaniem, a potem ma problemy z precyzją rzutów. Właściwie wszystkie wskaźniki sytuują ich gdzieś w okolicy ligowej średniej.
Tymczasem zaskoczyli New Orleans Saints, którzy pokonali Seattle Seahawks. Co prawda drużyna, która ma w składzie Drew Breesa, jest zawsze niebezpieczna, ale mimo to mało kto stawiałby na nich przeciwko Rybołowom. Czy Saints mogą się jeszcze włączyć do walki o playoffy? Wątpię. Ich fatalna obrona przegra zbyt wiele meczów, w których Brees nie będzie idealny. Ale za to będzie się ich fajnie oglądało 🙂
No i zostają Panthers. Zeszłoroczni mistrzowie NFC, którzy dopiero co wygrali drugi mecz w sezonie. Co prawda przed dwoma laty też długo nie potrafili się rozpędzić, by wreszcie awansować do playoffów, ale tym razem bilans 7-9 może nie wystarczyć. Defensywa Panter nie może opierać się wyłącznie na dwójce środkowych linebackerów, zwłaszcza że secondary ulepiona jest z patyczków i śliny z przewagą tego drugiego.
A poza tym nie mogę znieść myśli, że będę musiał oglądać paskudne stylizacje Cama Newtona jeszcze w playoffach.
Were Cam Newton’s shoes made out of pepper jack cheese? pic.twitter.com/D7kO2kp02W
— SNF on NBC (@SNFonNBC) 31 października 2016
NFC West
Gdzie te czasy, kiedy NFC West była najlepszą dywizją w NFL? 49ers przykuwają uwagę jedynie dzięki swojemu rozgrywającemu, który zajmuje się swoją misją społeczna, a nie futbolem. Na LA Rams prowadzonych przez Jeffa „7-9” Fishera szkoda nawet strzępić język (klawiaturę?).
Pozostają dwie drużyny. Drużyny, które są w potężnym kryzysie, co najlepiej pokazał ich remis 6:6 tydzień temu, który stał się jednym z najdziwniejszych pokazów obustronnej ofensywnej impotencji w ostatnich latach w NFL.
W przypadku Seahawks nietrudno znaleźć przyczynę. Jest nią zdrowie Russela Wilsona, a właściwie jego brak. Rozgrywający Seattle ma kilka różnych urazów, które poważnie ograniczają jego mobilność. W połączeniu z fatalną grą o-line sprawia to, że po prostu nie ma w swojej dyspozycji tej magicznej improwizacji, która tyle razy wyciągała jego drużynę z kłopotów. No ale jeśli starterem na LT jest gość, który nie był starterem od podstawówki… Nie, nie starterem na LT. George Fant, bo o nim mowa, to ex-koszykarz, który postanowił spróbować futbolu na ostatnim roku studiów i zagrał kilka snapów jako… tight end i w special teams. Przed tym sezonem nigdy nie grał w o-line!
W tej sytuacji trudno się dziwić, że ofensywa Seahawks zdołała sprawić, że obrona Saints wyglądała na agresywną i niebezpieczną formację. Fakt, że w zwycięstwie nieco pomogli Świętym sędziowie, którzy przegapili ewidentne OPI Williego Sneada (#83)…
We don’t need more replay. We need a league that works hard on its officials and makes them full time. How do you miss this OPI? pic.twitter.com/jbjrLp6PkD
— Cian Fahey (@Cianaf) 31 października 2016
…i nie tylko to jedno. Ale akurat Seahawks mają najmniej powodów, żeby narzekać na sędziowanie.
Nieco bardziej złożony jest problem Cardinals. Przede wszystkim Carson Palmer gra zdecydowanie słabiej niż w ostatnich dwóch sezonach, a w ofensywie Bruce’a Ariansa bardzo dużo zależy od dyspozycji rozgrywającego, nawet biorąc poprawkę na wagę QB w futbolu amerykańskim jako takim. Jednak to nie tylko Palmer. Cała ofensywa ma problemy. Łącznie z tym, że Larry’emu Fitzgeraldowi zdarza się upuszczać podania.
Cardinals na powierzchni trzyma ich defensywa, czwarta w rankingu Football Outsiders (choć po uwzględnieniu niedzielnego meczu z Panthers pewnie osuną się w zestawieniu), ale to też nie jest tak agresywna, nieprzyjemna obrona z ostatnich lat. Na domiar złego znów urazu doznał Tyrann Mathieau.
W tej sytuacji NFC West stała się „brzydkim kaczątkiem” NFC. Ale pamiętajmy, co z brzydkiego kaczątka wyrosło. Wystarczy, żeby Wilson doszedł do siebie i Seahawks znów będą piekielnie niebezpieczni.
The Patriot Way
W 2003 r. po magicznym sezonie 2001 w Nowej Anglii pozostały już tylko wspomnienia. W 2002 r. Patriots nie wygrali nawet 10 spotkań i nie zagrali w playoffach. Na pięć dni przed startem sezonu 2003 Bill Belichick niespodziewanie zwolnił Lawyera Milloy, jednego z liderów defensywy. Na inaugurację sezonu Pats przegrali 31:0 z Buffalo Bills (do dziś najgorsza porażka w trenerskiej karierze Belichicka). Co gorsza w Buffalo grał Milloy, a ofensywę prowadził Drew Bledsoe, którego przed dwoma laty ze składu wygryzł wybrany w szóstej rundzie draftu chłopak nazwiskiem Brady. Po meczu media zgodnie orzekły, że drużyna zbuntowała się przeciwko trenerowi i przypomniano mu poprzedni nieudany epizod w roli trenera Browns. Co było dalej? Dwa tytuły mistrzowskie z rzędu, seria 21 meczów w sezonie zasadniczym bez porażki i masa innych sukcesów.
Dziś już nikt nie kwestionuje „The Patriot Way”, która mówi, że żaden zawodnik nie jest ważniejszy niż drużyna. Poza Milloyem na własnej skórze poczuli to tak zasłużeni gracze jak Willie McGinnest, Wes Welker, Richard Seymour, Randy Moss czy Vince Wilfork. Jednak poniedziałkowa wymiana, w której Pats oddali do Browns LB Jammiego Collinsa za wybór kompensacyjny z trzeciej rundy, wzbudziła niemałe zdumienie i niedowierzanie.
Collins to znakomity linebacker nowego typu: atletyczny, potrafiący kryć reciverów, ale też grać przeciwko biegowi i blitzować. Jeden z najlepszych na swojej pozycji w NFL. Dlaczego więc Pats go oddali?
Jak zwykle w przypadku Belichicka korzyści długoterminowe przeważają nad krótkoterminowymi. Collins był jedną z czterech młodych gwiazd defensywy, którym po sezonie kończą się kontrakty. Chandler Jones został wymieniony już przed sezonem. Zostali jeszcze Dont’a Hightower i Malcolm Butler i oni zapewne dostaną nowe umowy. Ale przecież oddanie Collinsa osłabia Pats, którzy są głównymi faworytami do Super Bowl. Czy nie lepiej byłoby poczekać, pozwolić mu odejść za darmo i tak czy inaczej wziąć kompensacyjny wybór z trzeciej rundy?
No cóż. Po pierwsze nie możemy zakładać, że byłby to wybór z trzeciej rundy. Według Overthecap.com na 2017 r. trzecia runda zostanie przyznana drużynom, które straciły wolnych agentów, którzy podpisali nowe umowy na co najmniej 9 mln/rok. W przypadku linebackerów, którzy nie są pass rusherami, są to absolutnie topowe pieniądze. Bobby Wagner, Luke Kuechly, Thomas Davis. Być może Collins wynegocjowałby pieniądze na tym poziomie. A być może Pats musieliby się zadowlić pickiem z czwartej rundy.
Po drugie, od Browns dostali pick z draftu 2017, a nie 2018, jak byłoby w przypadku wyboru kompensacyjnego za Collinsa.
Na decyzję NE na pewno wpływ miał też Elandon Roberts. Nie znacie? To poznacie. Tegoroczny pick Pats z czwartej rundy. Zawodnik o bardzo podobnym stylu gry i parametrach fizycznych co Collins. Wybrany zapewne jako jego potencjalny następca, dał się już w tym sezonie poznać z bardzo dobrej strony. Wydawało mi się, że Pats zrezygnują z Hightowera i Collins będzie grał w duecie z Robertsem. Okazuje się, że Roberts będzie zamiennikiem, a nie partnerem Collinsa.
Znacznie bardziej wątpliwa jest ta wymiana z punktu widzenia Browns. Dostają Collinsa na osiem meczów i tak straconego sezonu. Być może będą chcieli podpisać z nim długi kontrakt i uczynić filarem defensywy. Ale powiedzmy sobie szczerze, będą musieli przepłacić, bo z Cleveland futboliści raczej uciekają. Do tego GM Sashi Brown znany jest raczej z kumulowania wyborów, a nie oddawania w wymianach. Oczywiście, teraz mają prawo ekskluzywnych negocjacji z Collinsem, którego nie mieliby w marcu. Ale czy to naprawdę było warte picku z końcówki trzeciej rundy?
Niewątpliwie najgorzej wyszedł na tym Collins. Trafił z najlepszego zespołu NFL do najgorszego. Nawet jeśli trafi wiosną na rynek, to fakt, że Belichick tak bezceremonialnie się go pozbył, będzie odstraszał potencjalnych kupców. Trener Patriots pokazał już nie raz, że nawet gdy wszyscy uznają go za wariata, on wie co robi.
Ale co by nie mówić, Collinsa będzie mi w Pats brakowało.
Tydzień w skrócie:
1. Josh Norman, którego A.J. Green kilka razy ośmieszył, po meczu stwierdził, że sędzia był do bani. <sarkazm> A poza tym to mu się paznokieć złamał i on w ogóle nie wie czemu Green jest taki niedobry i na niego nie zaczekał. </sarkazm> Jak patrzę na gościa na boisku i słucham poza boiskiem, to rozumiem czemu Panthers woleli grzebać w odrzutach, niż dać mu 100 mln.
2. Problem z oglądalnością? Zaplanować mecz Raiders w prime time zamiast cyrku Titans-Jaguars. Tym razem Raiders potrzebowali dogrywki, żeby uporać się z Bucs. Ale czego tam nie było! 513 jardów Dereka Carra (rekord klubu). 23 kary przeciwko Raiders (rekord NFL). Niecelne FG, które mogłyby rozstrzygnąć mecz (z obu stron). I wreszcie Jack del Rio po raz kolejny pokazał jaja i wygrał mecz udaną konwersją 4&4.
GAME. OVER.
Seth Roberts finds the end zone for the WIN. @Raiders now sit atop AFC West. 👊 #OAKvsTB https://t.co/bk3A3oirJf
— NFL Network (@nflnetwork) 30 października 2016
W cztery lata Raiders przebyli drogę od drużyny z bagnem w składzie i salary cap po drużynę, która za tydzień gra mecz na szczycie AFC West przeciwko Broncos. Będzie się działo!
3. Rob Gronkowski złapał swoje podanie na TD numer 69 i został samodzielnym liderem drużyny w tej klasyfikacji. Przeciwko Bills zaliczył taż kilka innych kamieni milowych
On this drive @RobGronkowski became the 6th #Patriots player to reach 400 receptions & the 4th w/ 6,000 receiving yards. #NEvsBUF
— New England Patriots (@Patriots) 30 października 2016
4. Pozostając w temacie Patriots: ktoś ma wątpliwości jak bardzo wkurzony wrócił Tom Brady? Jeśli utrzyma obecne statystki, zanotuje najlepszy sezon w historii ligi właściwie w każdej kategorii: passer rating, QBR, ANY/A (adjusted net yards per attempt) i jeszcze paru innych. Tylko 9% wskaźnik TD byłby na drugim miejscu. Dobra, czas zejść na ziemię. Aż tak dobrego sezonu nie będzie miał. Już przeciwko Bills tylko przytomność umysłu Juliana Edelmana i Chrisa Hogana uratowała go przed dwoma INT. Ale jeśli utrzyma formę, to mimo opuszczenia czterech pierwszym meczów będzie poważnym kandydatem do MVP.
5. Andre Johnson postanowił przejść na emeryturę. Ten sezon w Titans i poprzedni w Colts miał mało udane, ale przez pierwszych 12 w barwach Texans należał do najlepszych WR w NFL. Jest posiadaczem wszystkich rekordów klubu na tej pozycji. I to z dużą przewagą nad konkurencją. Jest 10. w historii NFL w liczbie jardów po złapanych podaniach, 9. w liczbie złapanych podań, 15. w liczbie jardów na mecz. Za pięć lat będzie kandydatem do Hall of Fame, ale brak sukcesów w playoffach może go utrzymać poza tym elitarnym bractwem.
6. No Fun League
unsportsmanlike conduct hahaha pic.twitter.com/3v0RKlhmFI
— spooky hombre 👹 (@whoisjoserivera) 30 października 2016
Ale na poważnie to flaga za naruszenie nietykalności sędziego jak najbardziej się należała, niezależnie od polityki NFL na temat „cieszynek”. I to mimo że wszyscy, łącznie z sędzią, mieli ubaw z tej sytuacji.
P.S. Ja tak ściskam laptopa po każdym Waszym lajku i retweecie, więc do dzieła!
Brak komentarzy
Nie do końca zgodzę się z tym, że słabością Giants jest brak pass-rushu. Co prawda nie jest on taki na jaki liczyli kibice nowojorczyków przed sezonem (być może z powodu przeciągającej się kontuzji nadgarstka Vernona) jednak zarówno on, jak i JPP są (wg zaawansowanych metryk) w czołówce nfl jeśli chodzi o wywieranie presji (fakt, nie widać tego w kolumnie sacków).
Największym problemem Giants jest praktycznie nieistniejąca gra biegowa („dzięki” czemu nie może też ruszyć gra podaniowa) co, tak jak piszesz, po części związane jest ze słabością linii ofensywnej. Inny – to przewidywalny playcalling (polecam spojrzeć tutaj: http://bleacherreport.com/articles/2672366-simms-hidden-truth-breaking-down-new-york-giants-most-basic-offense-in-nfl). Wreszcie też brak TE godnego grać w nfl. W tym kontekście, kto wie czy najbardziej dewastującą stratą nie była kontuzja ściągniętego na wiosnę ze Steelers Willa Johnsona, nominalnie fullbacka (zatem jego głównym atutem jest stawianie bloków, czy to w pass-protection, czy w robieniu ścieżek dla biegaczy), dla którego jednak łapanie piłki nie jest problemem.
A z innej beczki… Ściągnięcie Collinsa to nie musi być taki kiepski ruch Browns, bo teraz to właśnie oni dostaną za niego pick kompensacyjny, jeżeli ten po sezonie zdecyduje się szukać szczęścia i większych pieniędzy gdzieś indziej.
Dzięki za wkład o Giants 🙂
Co do Collinsa – zamieniasz pick z trzeciej rundy 2017 na pick z trzeciej/czwartej rundy 2018 i osiem meczów Colinsa, które w tym sezonie są ci niepotrzebne, a właściwie nawet szkodliwe, bo każda wygrana pogarsza pozycję w drafcie 2017. Jedyny plus netto dla Browns to możliwość ekskluzywnych negocjacji z Collinsem w kwestii wieloletniej umowy.
Tak to widzę 😉
Kolejny mecz Raiders w tym sezonie nadaje się do archiwizacji. To co wyprawia ta drużyna to miód dla kibiców.
w ofensywie Cardinals działa jeszcze David Johnson, nie wiem jak długo jeszcze da radę ciągnąć grę, ale na razie na pewno jest najpewniejszym punktem tej drużyny
To prawda, Johnson to jedyny zawodnik Cards, który gra na miarę, a może nawet powyżej oczekiwań.