Po „sezonie bez wielkich drużyn” zapowiada nam się pierwsza runda playoffów bez wielkich emocji. Ale bądźmy dobrej myśli. Skoro już tylko jedna wygrana dzieli drużyny od zakończenia sezonu, to zawodnicy wejdą na najwyższy poziom umiejętności. Miejmy nadzieję.
Wszystkie godziny meczów wg polskiego czasu. Liczby w tabelach oznaczają miejsce drużyny w danej klasyfikacji po sezonie zasadniczym. Więcej o DVOA możecie poczytać tutaj.
Oakland Raiders @ Houston Texans
sobota, 22:35
W sezonie zasadniczym: HOU@OAK 20:27 (22 listopada)
Porównanie statystyczne:
W jakże odmienionych nastrojach przystępują do tych playoffów kibice Oakland Raiders. Jeszcze kilka tygodni temu Najeźdźcy byli drugą siła AFC i mogli realnie liczyć na wolne w pierwszej rundzie playoffów. Niestety kontuzja rozgrywającego Dereka Carra w spotkaniu przeciwko Colts kompletnie odmieniła oblicze drużyny. Przeciwko Broncos w ostatnim meczu sezonu zobaczyliśmy zespół kompletnie zagubiony na wszystkich etapach meczu.
Na domiar złego urazu doznał drugi QB, Matt McGloin. Oznacza to, że atak Oakland poprowadzi nieopierzony rookie Connor Cook, dla któego będzie to pierwszy start w meczu NFL.
W tej sytuacji Raiders muszą liczyć na swoją grę biegową i obronę. Do tej pory gra biegowa stanowiła raczej drugorzędną opcję w ataku, ale solidna o-line (choć lepsza w pass protection niż w run blocking) sprawia, że w sezonie zasadniczym RB Oakland biegali ze średnią 4,4 jara/próbę (10. miejsce w NFL).
Jeśli chodzi o defensywę to nie wygląda ona zbyt optymistycznie, a sytuację pogarsza fakt, że Raiders mają tendencję do strzelania sobie w stopę głupimi karami. Momentami Raiders wyglądają na dominującą formację obronną. Bruce Irvin i Khalil Mack są świetnymi pass rusherami, a środka obrony strzeże Malcolm Smith, MVP Super Bowl XLVII. Tyle że zdarzają im się niewytłumaczalne przestoje. Zwłaszcza Mackowi, który w jednej chwili wygląda na najbardziej dominującego defensora w NFL po tej stronie J.J. Watta, by w kolejnej kompletnie zniknąć.
Z drugiej strony Texans to jedna z najsłabszych drużyn w historii, które weszły do playoffów. Może nie najsłabsza (pamiętacie Seattle Seahawks 2010 z bilansem 7-9?), ale ich ofensywa to tragedia. Przed sezonem zapłacili Brockowi Osweilerowi 37 mln gwarantowanych dolarów, tylko po to, żeby posadzić go na ławce na rzecz Toma Savage’a. Tyle że Osweiler zagra przeciwko Oakland, bo Savage nie wyleczy na czas wstrząśnienia mózgu, którego doznał w ostatnim meczu sezonu zasadniczego.
W tej sytuacji Texans będą musieli liczyć na swoją obronę, która należy do czołowych w NFL. Nie widać tego na pierwszy rzut oka, bo oddają sporo punktów, ale trudno żeby było inaczej, jeśli fatalna ofensywa i special teams dają im piątą najgorszą pozycję startową w lidze. Jednak Texans pozwalają rywalom rozegrać zaledwie 5,34 akcji w każdej serii (najlepszy wynik w lidze), oddają 26,72 jarda na serię defensywną (drugi wynik w lidze) i wreszcie są defensywą nr 1 jeśli chodzi o oddawane jardy na mecz.
Liderem tej formacji jest Jadeveon Clowney. Niektórzy zdążyli już spisać #1 draftu 2014 na straty, ale w tym roku Clowney wreszcie jest tym dominującym defensorem, którego wymarzyli sobie w Houston. 6 sacków to może niezbyt dużo, ale Clowney sieje spustoszenie w szeregach rywala i kapitalnie gra przeciwko biegowi, co będzie bardzo istotne w tym meczu.
Na linii wtóruje mu Whitney Mercilus (7,5 sacka), a z tyłu czai się A.J. Bouye, który po cichu dołączył do grona najlepszych cornerbacków w NFL i gdyby grał w lepszej drużynie mówilibyśmy o nim dużo więcej.
Obawiam się, że czeka nas nudny mecz i pokaz indolencji ofensywnej. Ale defensywa Texans ostatecznie powinna załatwić sprawę.
Mój typ: Raiders 6 – 13 Texans
Detroit Lions @ Seattle Seahawks
niedziela, 2:15
W sezonie zasadniczym: Nie grali
Porównanie statystyczne:
Na początku grudnia Lions wydawali się pewniakiem do wygranej w NFC North, ale fatalna końcówka i trzy przegrane z rzędu zepchnęły ich na szóste miejsce w konferencji i skazała na wyjazd na trudny teren do Seattle.
Mogłoby się wydawać, że Lions są godnym rywalem dla Seahawks. W końcu mamy w pamięci ich efektowne wygrane, a Matt Stafford pobił rekord NFL w liczbie comebacków w czwartej kwarcie w jednym sezonie. No właśnie. Lions pewnie wygrali tylko jedno spotkanie (28:13 z Saints). Poza tym męczyli się do końca z tak słabymi drużynami jak Bears, Rams czy Jaguars. Przegrali wszystkie swoje spotkania z ekipami, które zagrają w playoffach (DAL, NYG, 2xGB). W ofensywie Matt Stafford, Golden Tate i Zach Zenner są zdolni do rzeczy wielkich, ale i do fatalnych baboli. A Seahawks, nawet bez Earla Thomasa, nie są obroną, przeciwko której można sobie pozwalać na babole.
Żeby wygrać w Seattle, trzeba zdominować Russella Wilsona. W tym roku, wobec słabości o-line Seahawks, jest to łatwe jak nigdy. Tyle że najlepszym sackującym Lions jest Kerry Hyder, wyciągnięty z practice squadu Jets, a żaden inny zawodnik Detroit nie ma na koncie nawet 5 sacków w tym sezonie. 26 sacków zespołowych to drugi najgorszy wynik w NFL (za Raiders).
Patrząc na statystyki Lions można się zacząć zastanawiać skąd taka różnica w ocenie ich obrony przez statystyki tradycyjne (jardy, punkty) i zaawansowane (DVOA). Otóż obrona Lions miała przeciwko sobie w tym roku tylko 155 serii ofensywnych. Średnia ligowa wyniosła 177, a żadna obrona w lidze nie broniła mniej niż 163 serie. Kiedy przeliczymy osiągnięcia obrony na pojedynczą serię, to sytuacja wygląda fatalnie. Lions oddają 36,5 jarda/serię (30. miejsce w lidze), 2,28 pkt/serię (26.), a rywale rozgrywają 6,34 akcji na serię (30.). Lwy wymuszają straty jedynie w 9% serii ofensywnych rywali (28.). W efekcie otrzymujemy jedną z najgorszych, o ile nie najgorszą obronę w NFL.
Tegorocznym Seahawks daleko do dominujących ekip ostatnich lat, ale póki mają Russella Wilsona, ich ofensywę stać na wszystko. Wilson potrafi dokonywać cudów nawet za tak dziurawą o-line, jaką ma w tym roku. Statystycznie miał najgorszy sezon w karierze, ale jeśli weźmiemy pod uwagę stan linii oraz fakt, że pierwszą połowę roku grał z kontuzją, to sytuacja nie wygląda tak źle. Jeśli anemiczny pass rush Lwów go nie przyciśnie, to będzie w stanie rozstrzelać secondary Detroit podaniami do Douga Baldwina i Jimmiego Grahama.
Większym znakiem zapytania jest obrona, która straciła kluczowego gracza w osobie safety Earla Thomasa. Było to wyraźnie widać przeciwko Green Bay, kiedy Aaron Rodgers dosłownie rozniósł obronę Seattle na strzępy. Strata 23 punktów przeciwko San Francosco 49ers też chwały nie przynosi. Z Thomasem w składzie Seahawks pozwalali rywalom na passer rating 77,8. odkąd wylądował na liście kontuzjowanych, ta wartość wzrosła do 99,5.
Największą szansą Detroit będzie uruchomienie szybkiej gry podaniowej, z dala od Richarda Shermana. Nie powinno to być trudne, bo poza ćwiartką krytą przez Shermana secondary Seattle jest niczym otwarta preria. Gorzej jeśli Detroit nie będzie grało szybko, bo wówczas do akcji wkroczy jednoosobowa firma niszczycielsko-remontowa pod nazwą Michael Bennett.
Ukrytym X-factorem mogą być special teams. Z jednej strony Seahawks podpisali kontrakt z Devinem Hesterem, jednym z najlepszych returnerów w historii NFL. Tyle że Hester najlepsze lata ma już dawno za sobą, a w tym roku w Baltimore był raczej słabością niż atutem. Po drugie Seattle zagrają bez swojego long snapeera. Oczywiście mają nowego, ale nowy gracz na tej pozycji to zwiększone ryzyko błędów przy puntach i kopnięciach.
Mój typ: Detroit 17 – 31 Seattle
Miami Dolphins – Pittsburgh Steelers
niedziela, 19:05
W sezonie zasadniczym: PIT@MIA 15:30 (17 października)
Porównanie statystyczne:
Miami Dolphins przystąpią do tego meczu bez podstawowego rozgrywającego, a Steelers są zdecydowanymi faworytami. Czyżby zespół z Florydy był zupełnie bez szans? Nie do końca.
Ekipa z Pittsburgha to doświadczona grupa, a mimo to szalenie nierówna. Według Football Outsiders Stelers to zespół o największej wariancji w NFL. Innymi słowy nigdy nie wiadomo jakich Steelers zobaczymy. W trzeciej kolejce zostali bezlitośnie obici przez Philadelphia Eagles 34:3, a tydzień później rozbili Kansas City Chiefs 43:14. „Big Ben” Roethlisberger potrafi w tym sezonie podać na pięć przyłożeń i 300 jardów w zaledwie 27 podaniach (Chiefs) albo na 3 INT i 220 jardów w 31 próbach (Bills). Le’Veon Bell jest słusznie uważany za jednego z najlepszych RB w lidze, ale i jemu przydarzają się mecze, gdy biega tylko na 2,3 jarda/próbę (Ravens), 3,3 jarda na próbę (Jets) albo 3,4 jarda/próbę (Cowboys). Na jego szczęście Dolphins pozwalają rywalom na bieganie średnio na 4,8 jarda na próbę, co jest najsłabszym wynikiem w lidze.
Dla Miami kluczowe będzie, by tą zabójczą ofensywną machinę Steelers zmusić do błędów. Obrona Dolphins niemal w całości polega na wymuszaniu strat. 13,4% serii ofensywnych rywali kończy się startami, co jest 11. wynikiem w lidze. Jedyną szansą Dolphins będą przechwyty na Big Benie i uruchomienie Jaya Ajayiego.
To ostatnie może być trudniejsze niż się wydaje, bo po fenomenalnej serii na przełomie października i listopada, gdy zdobył 529 jardów w trzech meczach, udało mu się przekroczyć 100 jardów tylko raz (206 jardów w Wigilię przeciwko Bills). W grudniu miał też trzy mecze, w których nie przekroczył 3 jardów/próbę. Ajayi potrafi zdominować mecz, ale to żadna gwarancja. A jeśli Miami będzie musiało polegać na Matcie Moorze to mają problem. Moore należy do najlepszych backupów w NFL. To idealny zawodnik, gdy trzeba na 1-2 mecze zastąpić podstawowego QB. Ale jako starter w playoffach? Niekoniecznie.
Jeśli Dolphins zdołają wymusić kilka szybkich strat i uruchomić grę biegową, może uda im się wygrać pierwszy mecz w playoffach od sezonu 2000. Ale stawiam raczej na Big Bena, Le’Veona i spółkę.
Mój typ: Dolphins 10 – 21 Steelers
New York Giants @ Green Bay Packers
niedziela, 22:40
W sezonie zasadniczym: NYG@GB 16:23 (10 października)
Porównanie statystyczne:
Na koniec NFL zostawia mecz, na który czekają wszyscy (poza kibicami sześciu wyżej wspomnianych drużyn). Tak Packers jak Giants to drużyny „gorące”, rozpędzone, z którymi nikt nie ma ochoty grać w styczniu. Dodatkowo ten pojedynek to cała masa smaczków.
W sezonie 2007, w jednym z najzimniejszym meczów w historii playoffów, Giants wygrali po dogrywce finał NFC na Lambeau Field, dzięki przechwytowi na Bretcie Favrze, który miał się okazać ostatnią akcją #4 w barwach Packers. W Super Bowl sprawili największą niespodziankę w dziejach ligi, pokonując Patriots i psując ich perfect season. Cztery lata później broniący tytułu Packers podejmowali Giants po jednym z najlepszych sezonów zasadniczych w historii (15-1, MVP Rodgersa z rekordowym passer ratingiem 122,5). Jednak po raz kolejny Giants okazali się lepsi, a potem… wygrali w Super Bowl z Patriots.
Kibice Giants liczą, że historia się powtórzy, a fani Packers chcą wreszcie przerwać fatalną serię.
Tyle historii, a co na boisku? Na boisku lekkimi faworytami będą gospodarze, którzy spełnili proroczą zapowiedź Aarona Rodgersa i weszli do playoffów po wygraniu sześciu ostatnich meczów. Rodgers był w nich genialny. Podał na 18 TD i 0 INT. Dzielił i rządził, mimo że jego reciverzy upuszczali podania, mimo nierównej gry biegowej i mimo że schemat ofensywny Packers pozostawia wiele do życzenia. Ale chroniony kapitalnie przez o-line improwizował i to niezwykle skutecznie. Wrażenie robi zwłaszcza ich wysokie zwycięstwo na Seahawks (38:10) i pewna wygrana w „finale NFC North” przed tygodniem.
Znacznie gorzej wygląda sytuacja w defensywie, która oddaje masę jardów. Clay Matthews jest cieniem samego siebie, a Nick Perry gra z jedną ręką, bo drugą spowija gipsowa osłona. Sytuację ratuje jedynie duża ilość wymuszanych strat. Packers przechwytują rywali w co dziesiątej serii ofensywnej i jest to drugi najlepszy wynik w lidze. Tylko kto ma przechwytywać, skoro secondary Packers znów podziurawiły kontuzje. Damarious Randall ma problemy z kolanem, a nawet zdrowy nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Quinten Rollins najprawdopodobniej nie dojdzie do siebie po wstrząśnieniu mózgu sprzed tygodnia.
Giants to negatyw drużyny z Green Bay. Ich największym atutem jest zmontowana latem za ogromne pieniądze defensywa. Olivier Vernon i Jason Pierre-Paul prowadzą niezwykle niebezpieczną d-line. Walka w okopach między nimi i o-line Packers to będzie prawdziwa uczta dla koneserów. Z tyłu kawał dobrej roboty robi rookie Eli Apple, a niespodziewanym kandydatem do nagrody Defensora Roku jest safety Landon Collins.
Z drugiej strony atak Giants to Odell Backham i długo, długo nic. O-line ma ogromne problemy z ochroną Eli Manninga. Młodszy z braci Manningów wciąż potrafi być zabójczy, jeśli linia kupi mu trochę czasu, ale w tym roku dzieje się to zdecydowanie zbyt rzadko. Na plus dla nowojorczyków należy zapisać powoli zmartwychwstającą grę biegową.
Jeśli Manning zdoła dostarczyć piłkę Beckhamowi, to przerzedzona secondary Packers może być w poważnych opałach. W tej sytuacji kluczowy będzie pass rush, tak po jednej, jak po drugiej stronie. Niemniej możemy się spodziewać prawdziwej strzelaniny.
Mój typ: Giants 27 – 34 Packers
P.S. Tradycyjnie będę wdzięczny za każdy lajk i udostępnienie tego tekstu na Facebooku lub Twitterze. W prawej kolumnie bloga na górze możecie zapisać się do Newlettera.
P.S.2. W playoffach tradycyjnie widzimy się na Twitterze pod hashtagiem #NFLpl
Brak komentarzy
Wejście do play off oraz przewaga swojego boiska w pierwszej rundzie drużyny z Houston to taki wyrzut sumienia dla władz NFL odnośnie systemu kwalifikacji do niego. Nie dość, że grali w najsłabszej dywizji, to jeszcze mimo gorszego bilansu grają u siebie z Oakland ktorzy osiągneli lepszy bilans w dywizji najsilniejszej.
W dodatku sprzyja im szczęscie w postaci kontuzji Carra. Będą jaja jak takie patałachy przejdą do rundy „division”.
No i mamy jaja. Najsłabsza drużyna PlayOff gra w Divisional.
Dla kogo jak kogo, ale dla Ciebie nie powinien być niespodzianką finisz Detroit. Wyjazdy do Nowego Jorku i do Dallas oraz potyczka z Green Bay na sam koniec sezonu zwiastowały całkiem prawopodobne 0-3, które stało się faktem. Na początku grudnia Minnesota ciągle nie była skreślona, a rozpędu nabierali już Packers.
Clay Matthews jest cieniem samego siebie, bo ma rozwalony bark, który trzeba będzie operować wiosną.