NFL przed sezonem 2015: AFC North

„Winter is coming”, jak mawiali Starkowie. W AFC North może być zimno i bardzo nieprzyjemnie. W zeszłym roku była to najlepsza dywizja NFL. Choć ich dobry bilans napompował nieco kalendarz, który dał im za rywali NFC South, to jednak aż trzy drużyny weszły do playoffów, a Cleveland Browns długo walczyli nawet o pierwsze miejsce w dywizji. Po 10 serii spotkań wszystkie ekipy z AFC North miały po sześć zwycięstw i dopiero fatalna końcówka sezonu Browns (1-6 po starcie 6-3) odebrała im szanse na postseason.

 

Pittsburgh Steelers

NFL AFC NorthZeszłorocznym zwycięzcom tej dywizji będzie bardzo trudno powtórzyć ten sukces. Steelers to jeden z modelowych, najstabilniejszych i najlepiej zarządzanych klubów w NFL (mają dopiero trzeciego trenera od 1969 r.!). Jednak w ostatnich latach zbytnie przywiązanie do weteranów i słabsze drafty wpędziły ich w kłopoty z salary cap. Z tego względu nie było ich stać na wzmocnienia na rynku, a z drużyną pożegnali się CB Ike Taylor i legenda klubowa, SS Troy Polamalu.

Zobacz: Troy Polamalu – cichy zabójca

Przed rokiem defensywa Steelers była dopiero 30. w lidze pod względem DVOA, choć jeśli chodzi o tracone punkty lokowali się na 18. miejscu. Słabo wyglądała zwłaszcza defensywa podaniowa, która cierpiała przez starzejącą się secondary i słaby pass rush. Steelers zanotowali tylko 33 sacki, co dało im 26. miejsce w lidze, a rozgrywający przeciwnika mieli przeciwko nim passer rating 98,3, co było piątym rezultatem od końca.

W Pensylwanii zdają sobie z tego sprawę i sześć z ośmiu wyborów w tegorocznym drafcie zużyli na obrońców, w tym trzy z pierwszych czterech. Pytanie tylko, czy młodzi zawodnicy będą potrafili wkomponować się w drużynę, która tradycyjnie nie daje zbyt wielu snapów debiutantom. Choć w tym roku mogą nie mieć innej możliwości, bo poza pozycją środkowego linebackera (Ryan Shazier i Lawrence Timmons) próżno szukać tam w miarę solidnych graczy. Za pass ruch zapewne odpowiadał będzie #17 draftu 2013 Jarvis Jones (3 sacki w 21 meczach w dwa lata) oraz debiutant Bud Dupree. Zadania defensywie nie ułatwi odejście legendarnego koordynatora Dicka LeBeau, który przeprowadził się do Tennessee.

Znacznie większy potencjał ma ofensywa, która przed rokiem była druga w ilości jardów, siódma w ilości punktów i druga w DVOA. Ben Roethlisberger pozostaje topowym rozgrywającym NFL, chroni go solidna linia ofensywna, a Antonio Brown i Le’Veon Bell należą do najlepszych graczy na swoich pozycjach. Zwłaszcza Bell, który w zeszłym roku wybiegał 1361 jardów, dołożył do tego 854 jardy po złapanych podaniach i w sumie 11 przyłożeń. Z kolei Brown w trzech z ostatnich czterech sezonów łapał piłki na przeszło tysiąc jardów.

I wszystko będzie dobrze, jeśli Steelers pozostaną zdrowi, tak jak w zeszłym roku, gdzie starterzy stracili tylko 7 ze 176 możliwych startów. Według Football Outsiders byli czwartą najzdrowszą drużyną w NFL. Znacznie gorzej, jeśli przydarzą się urazy, a trzeba pamiętać, że tak Roethlisberger, jak kilku jego liniowych, mają bogatą historię kontuzji. Zresztą w NFL kontuzje przydarzają się zawsze, a ich natężenie w poszczególnych sezonach jest w dużej mierze losowe (chyba że mówimy o niezmiennie przetrzebianych kontuzjami Giants). To oznacza, że drużyna nietypowo zdrowa, w kolejnych sezonach z dużym prawdopodobieństwem zbliży się w tym aspekcie do ligowej średniej.

Dla Steelers urazy Big Bena, Bella, Browna czy kogoś w o-line byłyby katastrofą, bo po prostu nie ma ich kto zastąpić. W jednym z nielicznych manewrów na wolnym rynku w Pittsburghu podpisali kontrakt z RB DeAngelo Williamsem, ale on też ma długą historię problemów zdrowotnych, a poza tym mimo bardzo wysokiej pensji nie błyszczał w składzie Carolina Panthers.

 

Cincinnati Bengals

Bengals to od lat zespół, który dobrze spisuje się w sezonie zasadniczym i więdnie w playoffach. Na pewno częścią problemu jest Andy Dalton, który po prostu nie radzi sobie z presją, tak presją pass rushu, jak ta psychiczną, jednak od kilku lat skład Bengals stopniowo słabnie. W tym roku mogą mieć spore problemy z awansem do playoffów.

W ataku rdzeń pozostaje niezmienny. Andy Dalton, WR A.J. Green, duet RB Jeremy Hill i Giovanni Bernard oraz solidna linia ofensywna. Problemy zaczną się w przypadku kontuzji Greena, bo Mohamed Sanu wciąż nie gra na takim poziomie, o jakim marzą fani Bengals, a Marvin Jones wraca po rocznym rozbracie z futbolem amerykańskim.

Jednym z filarów sukcesów Bengals jest ich o-line, co zresztą widać było w tegorocznym drafcie. Bengals poświęcili dwa pierwsze wybory z myślą o przyszłości. Cedric Ogbuehi i Jake Fisher to zawodnicy z pozycji OT, na której Bengals mają dwóch świetnych zawodników: Andre Smitha i Andrew Whitwortha. Problem polega na tym, że obu tym dżentelmenom po sezonie kończą się kontrakty, a dodatkowo Whitworth w grudniu skończy 34 lata. Wątpliwe by Ogbuehi i Fisher pomogli Bengals w tym roku, ale jeśli obaj się sprawdzą, księgowy będzie zachwycony zamieniając dwóch drogich weteranów na chłopaków na debiutanckich kontraktach.

Zeszłoroczna defensywa Cincinnati spisywała się grubo poniżej oczekiwań i standardów z poprzednich lat i to mimo pełnego sezonu rozegranego przez Geno Atkinsa. Choć liczba oddawanych punktów sytuowała ich w środku ligi, to jednak tracili sporo jardów, co utrudniało życie ofensywie, a pass rush spisywał się fatalnie. Cała drużyna zanotowała mniej sacków niż Justin Houston. Pomóc ma powrót DE Michaela Johnsona, który w 2012 r. zaliczył w barwach Bengals 11.5 sacka. Tyle tylko, że przez ostatnie dwa sezony w Cincinnati i Tampie zanotował ich w sumie 7.5.

Do drużyny dołączył też ILB A.J. Hawk, #5 draftu 2010. W zeszłym roku szkoleniowcy Packers woleli „zmarnować” Claya Matthewsa na środku, niż wypuścić Hawka na boisko. Wzmocnienie takie sobie, zwłaszcza że akurat korpus linebackerów w Bengals wygląda całkiem przyzwoicie, z Votanze Burfictem i Rayem Maualugą na czele. Choć trzeba zauważyć, że Burflict ma spore problemy zdrowotne, w styczniu przeszedł operację i wciąż nie wiadomo w jakiej będzie formie w tym sezonie i ile snapów zagra.

Bengals wyglądają na drużynę w stagnacji, a kto nie idzie do przodu, ten się cofa.

 

Baltimore Ravens

Choć Ravens przed rokiem zajęli dopiero trzecie miejsce w swojej dywizji, to dotarli najdalej ze wszystkich drużyn z AFC North. Odpadli w Divisional Round, gdzie napędzili sporego stracha późniejszym mistrzom NFL.

Zobacz: NFL playoffs: Patriots i Seahawks w finałach konferencji

Jednak oni także mają kłopoty z salary cap. Nie byli w stanie podpisać nowych kontraktów z WR Torreyem Smithem i pass rusherem Pernellem McPhee, a najlepszy NT w lidze, Haloi Ngata, został oddany za grosze do Detroit, żeby drużyna mogła zmieścić się pod czapką płacową. Te ruchy na pewno osłabią defensywę, a zwłaszcza pass rush, który w końcówce ubiegłego sezonu wyglądał naprawdę znakomicie. Tyle że GM Ravens, Ozzie Newsome na tyle dobrze zarządzał składem, że John Harbaugh wciąż ma kim grać. Courtney Upshaw i Terelle Suggs to wciąż bardzo mocny duet pass rusherów, a w drużynie jest sporo młodych graczy, na czele z LB C.J. Mosleyem, który zanotował debiutancki sezon na miarę legendarnego Raya Lewisa (choć oczywiście nie oznacza to, że będzie miał równie imponującą karierę).

Nieco słabiej sytuacja wygląda w ataku. W drużynie został Justin Forsett i linia ofensywna, która utorowała mu drogę do niespodziewanego 5,4 jarda/próbę w poprzednim sezonie. Pytanie tylko, kto będzie łapał piłki od Joego Flacco? Jest oczywiście Stevie Smith, dla którego wiek to tylko liczba, ale nie ma Torreya Smitha, a także TE Owena Danielsa, który w tym roku będzie łapał podania od Peytona Maninga. Zastąpić ich mają odpowiednio: debiutant Breshad Perriman i drugoroczniak Crockett Gillmore.

Ozzie Newsome ma dobrą rękę do debiutantów, a John Harbaugh już nie raz pokazał, że jest dobrym trenerem. Ravens mają przed sobą sporo wyzwań, ale wszystkie są do pokonania.

 

Cleveland Browns

Browns długo walczyli z pozostałymi ekipami AFC North jak równi z równymi, ale w tym sezonie raczej nie będzie tak różowo. Offseason był dla nich dość ciężki. Jeszcze dobrze się nie zaczął, a WR Josh Gordon został zawieszony na rok, Johnny Manziel poszedł na odwyk alkoholowy, a GM Ray Farmer został zawieszony na cztery mecze za niedozwolony kontakt podczas spotkań ze sztabem trenerskim. Do tego Kyle Shanahan odszedł z funkcji koordynatora ofensywy, a zastąpił go John DeFilippo, który nigdy na żadnym poziomie nie pełnił takiej roli, a ostatnie trzy lata spędził trenując quarterbacków w Oakland, co w CV wygląda… hmm… średnio.

Z drużyną pożegnał się Brian Hoyer, który będzie w tym sezonie pierwszym rozgrywającym w Houston Texans. O ile Hoyer nie należy do gwiazd ligi, o tyle ściąganie w jego miejsce Josha McCowna to nieporozumienie. Chyba że pierwszym QB miał byc Manziel, ale po pierwsze w swoim katastrofalnym pierwszym sezonie nie dał żadnego znaku, że nadaje się na rozgrywającego w NFL, a po drugie nabawił się stanu zapalnego w łokciu, który podobno nie wymaga operacji, ale nie wiadomo ile potrwa jego leczenie.

Browns mieli w tym offseason sporo pieniędzy, ale trudno powiedzieć, by zrobili furorę. Zresztą nie ma się co dziwić, Cleveland należy do najbardziej „przeklętych” sportowo miejsc w USA, a Browns są nawet jak na to miasto wyjątkowo dysfunkcyjni, więc muszą przepłacać, by ktoś chciał tam grać.

Udało im się podebrać z Packers ich podstawowego CB Tramona Williamsa, co powoduje, że ich secondary wygląda naprawdę solidnie. Z Kansas City przyszedł WR Dwayne Bowe, chociaż akurat reciverzy z Kansas City nie mają ostatnio najlepszej prasy. Drugim podstawowym WR ma być pozyskany z Miami Brian Hartline, ale i jego trudno uznać za gwiazdę.

Browns w tym roku wybierali w drafcie aż 12 razy, w tym dwa razy w pierwszej rundzie. Tym razem nie silili się na nic wymyślnego, poszli w „mięso” czyli liniowych. Co z reguły jest dobrą decyzją, ale to przecież Browns. Tam zawsze coś musi pójść źle. Chyba że mówimy o Joe Thomasie. Chociaż, jakby się zastanowić, to właśnie Joe Thomas poszedł najgorzej. Najlepszy ofensywny liniowy tego pokolenia, a marnuje się w Cleveland…

 

Mój typ: Dywizja dla Ravens, Steelers na drugim miejscu, ale bez playoffów. Bengals po raz pierwszy od 2010 r. nie skończą sezonu na plusie, a Browns są moimi kandydatami do Top5 w drafcie 2016.

 

Zobacz też:

Zobacz też

Brak komentarzy

  1. Dwie myśli.

    Oprócz NFC South te drużyny przed rokiem grały też z AFC South, która gdyby nie Colts, byłaby równie mierna. Z takim kalendarzem każda dywizja w lidze byłaby najlepsza.

    6 pierwszorundowych picków Browns (pomijam draft 2015) wybranych na przestrzeni ostatnich 4 lat to obcięty właśnie Phil Taylor (pozbyli się go raczej ze względu na kontuzje i wysoki kontrakt, niż to co dawał na boisku), Trent Richardson, Brandon Weeden, Barkevious Mingo, Johnny Manziel i Justin Gilbert. Nawet jeżeli tym dwóm ostatnim damy jeszcze jakiś kredyt zaufania, to i tak trudno się nie ciąć, będąc kibicem Cleveland…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *