NFL Playoffs: Jednostronna Wild Card Round

Żeby znaleźć rundę playoffów, w której wszystkie mecze zakończyły się dwucyfrowymi zwycięstwami, trzeba sięgnąć aż 15 lat wstecz. Niedziela miała być lepsza od soboty. I była. Mecz Giants-Packers miał być najlepszy w rundzie. I był. Ale głównie dlatego, że od dna można iść tylko w górę.

 

Miami Dolphins – Pittsburgh Steelers 12:30

Mało kto oczekiwał, że Miami Dolphins z rezerwowym rozgrywającym dadzą radę ofensywnej machinie Pittsburgh Steelers. Ale czy można się było spodziewać, że Steelers zdobędą trzy przyłożenia w ciągu niespełna 18 minut? Że zrobią to z taką dziecinną łatwością ośmieszając obronę Dolphins?

Piąty snap meczu. Ben Roethlisberger podaje screen do Antonio Browna. 50-jardowe przyłożenie. Pięć minut później Big Ben podaje prosty slant do Browna. Ten przyspiesza na poziomie absolutnie niedostępnym dla defensorów Miami. 62-jardowe przyłożenie.

Przełom pierwszej i drugiej kwarty. Le’Veon Bell show. Running back Pittsburgha biega jak natchniony za swoją linią ofensywną. Ndamukong Suh, najlepiej opłacany DT w NFL i jego koledzy są bezradni. Bell „swoją” serię wykańcza nieco antyklimatycznie: 1-jardowym wbiciem do pola punktowego. Potrzeba był powtórki, by stwierdzić, że piłka przekroczyła linię o kilkadziesiąt centymetrów.

Steelers od pierwszego snapu ani na moment nie stracili kontroli nad spotkaniem. Bell i Brown wręcz zakpili z defensywy Dolphins. Le’Veon przebiegł 167 jardów na nieprawdopodobnej średniej 5,8 jarda/próbę. To nie były dwa długie biegi i seria krótkich. Bell regularnie urywał się na kilkanaście jardów, tak dzięki pracy kolegów z o-line, jak dzięki swojemu nietypowemu stylowi biegania. Brown dołożył 124 jardy po złapanych podaniach.

Znamienne, że słaby mecz rozegrał ostatni z wielkiej trójki, czyli Ben Roethlisberger. Większość jego jardów to jardy po złapanych podaniach. Z dwóch TD na 112 jardów jego podania zdobyły może 5 jardów, resztę zrobił Brown. Big Ben na spółkę z Brownem odpowiada za pierwsze INT, które dało cień nadziei Miami, drugie to w 100% wina rozgrywającego Steelers. Ale on w tym meczu nie musiał się wysilać.

Także w obronie Stalowi kompletnie dominowali. 38-letni James Harrison grał na poziomie niedostępnym dla większości graczy dekadę młodszych. Matt Moore został zsackowany pięciokrotnie, a obalony dziewięciokrotnie. Jay Ayaji ani na moment nie wymknął się spod kontroli i zdobył jedynie 33 jardy w 16 biegach.

Jedyne co się Steelers nie udało, to ochrona gwiazd. Na pomeczowej konferencji prasowej Roethlisberger pojawił się w bucie usztywniającym skręconą kostkę. Miało to miejsce w końcówce czwartej kwarty rozstrzygniętego meczu, gdy jego, Bella i Browna już dawno nie powinno być na boisku. trener Mike Tomlin niepotrzebnie szafował zdrowiem swoich gwiazd i się doigrał.

Oczywiście nie mam wątpliwości, że Big Ben zagra przeciwko Chiefs. To twardy skubaniec i grał ze znacznie gorszymi kontuzjami. Ale uciekanie przed Justinem Houstonem i spółką byłoby znacznie łatwiejsze na dwóch zdrowych nogach.

Dla Miami kończy się sezon, w którym plan wykonali w 110%. Dla nich sam udział w playoffach był sporym sukcesem, chyba trochę za dużym. Ta drużyna jeszcze nie była na to gotowa, ale przyszłość przed nimi wygląda znacznie bardziej kolorowo niż rok temu.

 

New York Giants – Green Bay Packers 13:38

Jest masa kiepskich filmów bokserskich, w których pojedynki na ringu mają jeden scenariusz: jeden z przeciwników spycha rywala do defensywy, ma go na linach, wiadomo, że jak trafi to zabije, ale ciosy mijają o centymetry szczękę. I wtedy ten drugi wyprowadza dwa piorunujące ciosy, które całkowicie odmieniają losy walki. Dokładnie tak wyglądał ten mecz.

Przez 26 minut Packers zwisali bezwładnie na linach, ale Giants nie potrafili zadać nokautującego ciosu. W pierwszych 11 seriach tego spotkania mieliśmy 9 puntów i dwa kopnięcia z pola. Oba Giants. Jednak nowojorczycy powinni w pierwszej połowie zdobyć kilka przyłożeń.

Na początku reciverzy NYG z łatwością uciekali DB Packers. Tylko że nie łapali piłek. Upuścili minimum dwa przyłożenia. Nie wszystkie te podania były idealnie wymierzone, ale obrońcy zostawali z tyłu i nie były to chwyty specjalnie ekwilibrystyczne czy pod presją. Trudne, ale zdecydowanie w zasięgu odbierających tej klasy, jakimi dysponują Giants.

GB byli kompletnie bezradni. Obrona mogła liczyć tylko na upuszczone podania oraz niezrozumiałą potrzebę trenera Bena McAdoo, żeby grać akcje biegowe, na które Packers byli gotowi. W ataku gospodarze byli kompletnie bezradni wobec prostej taktyki obronnej Giants: czteroosobowy pass rush i głęboka obrona strefowa. Nowojorscy DB po prostu nie angażowali się w streetballowe „zagrywki” Packers, a Aaron Rodgers, choć miał całą wieczność na podanie, nie mógł odnaleźć żadnego z kolegów.

Ten fragment gry całkowicie obnażył mizerię ofensywnego playbooka Green Bay. Co gorsza Packers stracili Jordiego Nelsona, który otrzymał cios kaskiem w żebra i już nie wrócił do gry. Pierwsze prognozy nie są pomyślne.

Jednak potem sprawy w swoje ręce wziął Aaron Rodgers. Tegorocznym MVP zostanie (zasłużenie) Matt Ryan. OPoY powędruje do Toma Brady’ego albo Ezekiella Elliota. Ale to Aaron Rodgers jest w tej chwili najlepszym zawodnikiem w NFL. Końcówkę drugiej kwarty w jego wykonaniu należy zachować i wysłać do Canton, Ohio. Będzie jak znalazł za kilkanaście lat.

Sygnał do ataku dały special teams. Słaby punt Giants i Packers dostali piłkę na 38 jardzie połowy ataku. Rodges wyszedł i puścił kapitalną 30-jardową bombę do Devante Adamsa. Chwilę później podał na pierwsze przyłożenie w tym meczu. Przez długi czas żaden z reciverów Packers nie mógł się uwolnić. I właściwie nie uwolnił się do końca tej akcji. Ale Rodgers nie zamierzał pozwolić, żeby ograniczały go takie drobiazgi.

Packers odzyskali piłkę na 1,5 min przed końcem bez timeoutów. Mike McCarthy uznał, że nie ma co szaleć i zaordynował draw przez środek. I tych kilkunastu zmarnowanych sekund powinno na koniec zabraknąć. Nie zabrakło.

Prawdę mówiąc więcej tu „zasługi” defensywy Giants niż Rodgersa czy Cobba, ale to był drugi cios, po którym właściwie Giants nie mieli się prawa podnieść.

Właściwie, bo mieli agenta w szeregach Packers. Tym agentem był Mike McCarthy. Strasznie mnie irytuje, jak po świetnej końcówce sezonu opierającej się wyłącznie na geniuszu Rodgersa, nagle okazało się, że McCarthy to jednak świetny trener. Nagłówek z dzisiejszego poranka na NFL.com: Mike McCarthy set tone for Packers’ turnaround. Jasne, McCarthy. Dopóki ma Rodgersa może sobie pozwolić na każde głupstwo, na granie zabytkowym playbookiem i podejmowanie dziwacznych decyzji w czasie meczu. Rodgers wyciągnie go za uszy z każdego gówna.

Ot, choćby decyzja, by grać czwartą próbę na własnym 40 jardzie. Trener, który nie potrafi się zdobyć na rozegranie czwartej próby na jard od pola punktowego rywali, nagle robi się agresywny w takiej sytuacji? No dobra, ma Aarona Rodgersa, w jego ręce można złożyć nawet 4&20. Tyle że McCarthy wyjmuje mu piłkę z rąk i wręcza ją Ty Montgomery’emu…

Giants zbliżyli się na jeden punkt (czemu nie grali za dwa?), ale Rodgers nie zamierzał pozwolić, by coś go zatrzymało. 362 jardy, 4 TD, zero strat, passer rating 125,2. Końcowy wynik jest nieco mylący. Aż takiej przewagi GB nie mieli, a Giants nie byli aż tacy słabi. Ale NYG swoich szans nie wykorzystali, Packers swoje aż nadto.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden czynnik: special teams. Packers regularnie notowali dobre powroty, które dawały Rodgersowi świetną pozycję startową. Giants wręcz przeciwnie. Swoistą kulminacją i posumowaniem wykazał się Bobby Rainey. Przy 8-punktowej przewadze Packers pod koniec trzeciej kwarty Rainey ustawił się do złapania kickoffu. Mógł puścić piłkę, która wypadłaby do endzone (touchback na 25 jardzie) albo na aut (piłka dla NYG na 40 jardzie). Zamiast tego złapał ją, upewnił się, że ma obie stopy w boisku i wyszedł na aut. Na własnym 3 jardzie.

Packers jadą do Dallas, gdzie nie będą faworytami mimo świetnej serii w ostatnich miesiącach. Dla Giants porażka w Wild Card Round to mimo wszystko zawód. A my musimy być gotowi na osiem miesięcy gadania o tej cholernej łódce.

 

Rozkład jazdy na Divisional Round

Seattle Seahawks@Atlanta Falcons, sobota 22:35 (polskiego czasu)

Jeśli o-line kupi czas Mattowi Ryanowi, powinien rozstrzelać secondary bez Earla Thomasa.

Houston Texans@New England Patriots, niedziela 2:15

Słyszeliście? Bill Belichick był na łodzi! Może jednak Texans mają jakąś szansę!

Pittsburgh Steelers@Kansas City Chiefs, niedziela 19:05

Bell, Brown i Roethlisberger kontra Houston, Berry i Peters? Palce lizać!

Green Bay Packers@Dallas Cowboys, niedziela 22:40

„Bro, this stuff is on fire!” Która ofensywa będzie bardziej na fali?

 

P.S. Nie wiem czemu mielibyście chcieć czytać o sobotnich meczach, ale jeśli już macie taka nieodpartą potrzebę -> NFL Playoffs: Złe miłego początki?

P.S.2 Dzięki wszystkim spod #NFLpl, dzięki Wam te nudne mecze okazały się znośne, a momentami nawet zabawne 🙂

P.S.3 Nie zapomnijcie dać lajka i/lub retweeta

Zobacz też

2 komentarze

  1. I o co ten cały raban z receiverami Giants? W Miami była też cała ekipa Dolphins, a nikt się ich nie czepia mimo, że zagrali fatalnie. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.

  2. Coś tak wsiadł na McCarthy’ego? Gość ma drugą najdłuższą serię awansów do play-off. W tej kategorii dorównuje mu jedynie cwaniak z Bostonu. Takiej serii nie miał nawet Bill Walsch.

    Rodgers ciągnie McCarthy’ego? Owszem, tak samo jak Belichicka ciągnie Brady. Jak szło Billowi w Cleveland? A jak ciągnie Paytona Brees? NFC South to supermocna dywizja, a NO w play-off rok w rok, zgadza się?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *