Emerytura Juliana Edelmana wywołała dyskusję o tym, czy powinien on w przyszłości zostać nominowanym do Pro Football Hall of Fame, czyli futbolowej Galerii Sław. Co roku do tego elitarnego grona wybieranych jest od czterech do ośmiu osób. Ale jak właściwie wybierani są ci ludzie i czym kieruje się decydujący o tym komitet?
Futbolowa nieśmiertelność
Przez AFL i NFL przez kilkadziesiąt lat przewinęło się kilkadziesiąt tysięcy osób: zawodników, trenerów, działaczy. Gdy doliczymy dziennikarzy i inne osoby związane z profesjonalnym futbolem w Stanach, ta liczba wzrośnie jeszcze bardziej. W chwili pisania tego tekstu swoje popiersia w Canton w stanie Ohio, gdzie znajduje się Pro Football Hall of Fame, ma 346 osób a osiem kolejnych dołączy do nich w sierpniu 2021 r. Bycie Hall of Famerem to prawo do noszenia słynnej złotej, szytej na miarę marynarki i absolutna futbolowa nieśmiertelność.
Co roku do futbolowej Galerii Sław wybieranych jest od czterech do ośmiu osób. Selekcji dokonuje komitet liczący 48 członków, głównie przedstawicieli mediów. Z każdego z miast posiadających drużynę NFL do komitetu trafia jeden dziennikarz, przy czym Los Angeles i Nowy Jork wysyłają dwóch przedstawicieli, po jednym na każdą „swoją” drużynę. Jednego reprezentanta desygnuje stowarzyszenie Pro Football Writers of America, a pozostałych 15 wybieranych jest za ogólne zasługi. Nikt z członków komitetu nie ma określonej kadencji, zamiast tego podlegają corocznej weryfikacji ze strony Rady Powierniczej (ang. Board of Trustees).
Żeby zostać nominowanym do Pro Football Hall of Fame trzeba być na futbolowej emeryturze od co najmniej pięciu lat. Wybór w pierwszym możliwym roku to ogromny i rzadki zaszczyt. W 2021 r. będziemy mieli aż trzech takich zawodników: Peytona Manninga, Calvina Johnsona i Charlesa Woodsona. Cała trójka zakończyła kariery po sezonie 2015.
Ta zasada dotyczy tylko zawodników i trenerów. Jerry Jones, właściciel i GM Dallas Cowboys został wybrany do Galerii Sław, choć wciąż jest bardzo aktywny w NFL.
Nominację do Hall of Fame może zgłosić praktycznie każdy, choćby pisząc list do Galerii. Co roku ten zaszczyt spotyka ponad 100 osób. Jedną kategorią są „nowożytni” (ang. modern era) zawodnicy i trenerzy. To ci, którzy skończyli kariery nie mniej niż pięć, ale nie więcej niż 25 lat temu. Ta grupa w korespondencyjnym głosowaniu jest redukowana najpierw do 25 półfinalistów, a następnie do 15 finalistów. Na ostatnim etapie komitet selekcyjny spotyka się już osobiście w Canton. Podczas zażartej debaty grupa finalistów okrajana jest najpierw do dziesięciu, a potem do pięciu osób. Ostateczną piątkę podaje się pod głosowanie, a każdy członek komitetu głosuje „tak” lub „nie”. 80% głosów na „tak” oznacza wybór do Galerii Sław.
Skąd w takim razie maksymalnie ośmiu nowych Hall of Famerów? Są jeszcze trzy kategorie nominowanych: trenerzy, seniorzy i „kontrybutorzy”. Podkomisje w ramach komitetu selekcyjnego wybierają po jednym finaliście z każdej z tych kategorii i każdy z tej trójki wchodzi do finałowego głosowania, w którym musi zgromadzić 80% poparcia. Dwie ostatnie kategorie wymagają nieco wyjaśnień.
Seniorzy to zawodnicy, którzy zakończyli kariery ponad 25 lat temu. Chodzi o uhonorowanie legend, które z jakiegoś względu nie zostały docenione wcześniej. Kontrybutorzy to kategoria bardzo szeroka i obejmuje pracowników ligi, dziennikarzy, właścicieli klubów i generalnych menedżerów.
Kryteria wyboru do Pro Football Hall of Fame
Formalnych kryteriów wyboru nie ma. Oficjalna strona Galerii Sław określa swoich członków jako „Najwspanialszych w historii tej gry” (ang. „the finest the game has produced”).
Futbol to jeden z najbardziej zespołowych sportów, jakie kiedykolwiek wymyślono. W koszykówce jeden wybitny zawodnik wystarczy, by drużyna regularnie grała w playoffach, dwóch by walczyła o mistrzostwo, a trzech by zbudować dynastię. W NFL żaden z zawodnik nie pojawia się na boisku nawet w połowie akcji (licząc razem ze special teams). W tej sytuacji indywidualne dokonania w ogromnej mierze zależą od otoczenia. Nawet w przypadku członków Galerii Sław.
Kurt Warner w jednych drużynach zdobywał MVP, w innych wyglądał na pracownika nocnej zmiany z marketu spożywczego. Jak oddzielić osiągnięcia indywidualne od drużynowych?
To oczywiście niemożliwe i wszystkie spory na ten temat dostarczają fanom mnóstwo rozrywki, a portalom internetowym kliknięć. Jednak nie ma co ukrywać: zawodnicy z wybitnych drużyn, takich jak Steelers z lat 70-tych, są nadreprezentowani w Hall of Fame.
Jak wspomniałem wyżej, w tym roku w Hall of Fame pojawią się popiersia trzech zawodników, którzy mogli zostać nominowani po raz pierwszy. Każdy reprezentuje nieco inny typ kariery.
Peyton Manning to jeden z tych, o których jeszcze w trakcie kariery mówiono, że wejdzie do Galerii Sław w pierwszym podejściu. Pięciokrotny MVP i jeden z najwybitniejszych rozgrywających w historii. Każdy zawodnik z dwoma tytułami MVP na koncie zasiada w tym gronie, więc Manning ma w CV przynajmniej dwie kariery na miarę tego zaszczytu.
Charles Woodson grał na pozycji (DB), która nie wywiera tak przemożnego wpływu na wyniki zespołu. Miał swoje wzloty i upadki, jednak przez długie lata grał na najwyższym poziomie w dwóch klubach.
Dla odmiany kariera Calvina Johnsona była stosunkowo krótka, ale kiedy grał, był prawdziwym dominatorem na pozycji receivera. 1964 jardy z sezonu 2012 do dziś pozostają rekordem NFL, choć po wydłużeniu rozgrywek do 17 meczów ten wynik może być zagrożony.
Jeszcze inny typ kariery docenionej w Hall of Fame reprezentowali Kurt Warner i Terrell Davis. Obaj mają na koncie zaledwie kilka lat na najwyższym poziomie, ale cóż to był za poziom!
Niewątpliwe pewną rolę w decyzji komitetu odgrywają statystyki, ale wiadomo, że nie można po prostu porównywać ich wprost między różnymi epokami. 1570 jardów i 15 przyłożeń po złapanych podaniach to dzisiaj świetny sezon. Kiedy Jarry Rice osiągnął to w 1985 r., był to sezon kompletnie z kosmosu i niewiele brakowało, by został jedynym w historii NFL wide receiverem z nagrodą MVP.
Innym kryterium są wybory do Pro Bowl i drużyn All Pro. Dla przykładu Woodson był dziewięciokrotnym probowlerem, a ponadto cztery razy w pierwszej i cztery razy w drugiej drużynie All-Pro. Można mieć wątpliwości co do procesu selekcji do Pro Bowl, ale te nominacje pokazują jak zawodnika postrzegają jemu współcześni. Te nominacje to również jedyny wymierny wskaźnik, na jakim mogą się oprzeć ofensywni liniowi – grupa wydanie niedoreprezentowana w Galerii Sław.
Gdzie jest miejsce Edelmana?
Julian Edelman to zawodnik pod wieloma względami wyjątkowy. Przede wszystkim świetna historia. Przeciętny rozgrywający, wybrany w siódmej rundzie draftu przez Patriots, przekwalifikowany na wide receivera w NFL. Utrzymał się w drużynie robiąc wszystko co konieczne, momentami grając nawet jako DB. W swoim drugim i trzecim sezonie w NFL złapał w sumie 11 piłek na 120 jardów. Kiedy wygasł jego debiutancki kontrakt, nikt go nie chciał. W końcu w Nowej Anglii zaproponowano mu roczną umowę na minimalnej pensji. W tamtym sezonie złapał 105 piłek na 1056 jardów i był najlepszym receiverem przetrzebionej kontuzjami i transferami ofensywy. Od tamtej pory był filarem drużyny.
Jednak nigdy nie byłby tak rozpoznawalny, gdyby grał w innym klubie. To jego występy w playoffach sprawiły, że kojarzy go niemal każdy fan NFL. W latach 2014-2018 zagrał w playoffach 13 meczów. W 11 z nich zanotował ponad 80 jardów. W tym czasie trzykrotnie grał w Super Bowl i w każdym był najbardziej produktywnym wide receiverem w obu drużynach, a w Super Bowl 2019 (kończącym sezon 2018) zdobył nagrodę MVP. Jeśli chodzi o liczbę złapanych piłek i jardów w playoffach jest drugi na liście wszechczasów, jedynie za legendarnym Jerrym Ricem.
Czy Edelman zasłużył na miejsce w Hall of Fame? Absolutnie nie. I piszę to jako fan Patriots i samego Edelmana. Receiver Patriots nigdy nie był wybrany do All Pro, nie zagrał w ani jednym Pro Bowl. Nawet w swoich najlepszych sezonach mieścił się gdzieś w Top 10 receiverów w NFL, nigdy na szczycie. Bez wątpienia miał w swojej karierze wiele pamiętnych chwil, a jego miejsce w drużynowym „ring of honor” jest pewne. Ale nie złota marynarka w Canton.
Czy ktoś o podobnej karierze znalazł się w Canton? Warto tu wspomnieć Lynna Swanna. WR Steelers z lat 70-tych ubiegłego wieku grał w NFL tylko osiem lat, nigdy nie złapał podań na 1000 jardów w sezonie, a miejsce w futbolowym panteonie zawdzięcza głównie fenomenalnej grze w playoffach, kiedy to był kluczowym elementem czterech mistrzowskich drużyn z Pittsburgha. Jednak dziś mamy inne czasy. Zbyt wielu wybitnych zawodników czeka w kolejce do Canton, by miał ich wyprzedzić Edelman. Choć jego występy zawsze będę wspominał z dużym sentymentem.
Zdjęcie w artykule:
Zostań mecenasem bloga:
5 komentarzy
I tu jest dylemat: czy ważniejsze jest świecić jak gwiazda cały sezon i zblaknąć w playoffach, czy odwrotnie. Zwłaszcza, że NE z tamtych czasów wrzesień traktowali jak przedłużenie obozu treningowego i prawdziwa gra zaczynała się w grudniu.
Jako fan/GM/HC chciałbym mieć zawodnika, który wygrywa mi mecze w playoffach i nie musi być gwiazdą sezonu zasadniczego. Gramy o trofea, a nie o statystyki.
Dla mnie Edelman powinien być HOF, za to jak dominował w playoffach i to dzięki niemu NE mają o 3 SB więcej (TB12 też).
Rodgers będzie HOF, ale ma tylko jeden pierścień.
W HOF sa zawodnicy wybitni, niezalznie czy w play-offs czy w sezonie. Z tego wzgledu Edelman sie nie nadaje zupelnie. Jardy w play-offs sa napompowane iloscia meczy granych przez NE.
A argument o ilosci pierscieni jest zupelnie z dupy. W tak zespolowym sporcie gdzie jeden z 40 graczy moze zawalic i zamienic zwyciestwo w porazke jedna gwiazda niewiele moze. Ja do dzis nie moge przebolec Andy Lucka. Gdy w koncu obudowano go kimkolwiek, musial zakonczyc kariere.
Oj tak, Luck to chyba największy zniszczony talent jaki pamiętam… Strasznie byłem wkurzony na Colts za to jak go zmarnowali.
Bengals w tym roku muszą się obudować, aby nie zmarnować Burrowa i dlatego Pene Sewell to must tego draftu. To samo muszą zrobić Chargers, bo mają największą perełkę z draftu 2020 a sporo sacków było w zeszłym sezonie. Seattle regularnie sabotują Wilsona przez brak linii ofensywnej. A przecież te sacki na Wilsonie przełożą się na krótszą karierę. Jakby Wilson miał taką linię jak TB12 w NE albo w zeszłym roku w TB, to działyby się cuda, a tak jest ciągła walka o życie.
Denerwuje mnie to branie QB przez słabe kluby, które biorą QB i nie mają za bardzo ani linii ani do kogo podawać. Tak wiem, że to najważniejsza pozycja, ale ilu zawodników w ten sposób zmarnowano. A nawet Mahomes jak mu zabrakło dobrych OL, to walczył o życie…
Ciekawe czy Jets wyciągną wnioski i czy wezmą jeszcze kogoś do OL. Podobnie Jaguars, też mają 2 picki w 1 rundzie. Sam Lawrence niczego nie zmieni bez dobrej linii. Najwięcej szczęścia będzie miał QB, który trafi do SF49, bo dostanie i wspaniałego guru ofensywy jak i kompletny skład i Garopollo jako bridge QB. Miami muszą dać szansę dla Tuy, bo inaczej zmarnują nr 5 draftu. Ech. szkoda czasem słów 🙂
To wszystko pięknie brzmi w teorii, ale pamiętaj, że większość tych wybierających gości jest o 1-2 lata od zwolnienia. A wzięcie QB to największa szansa na odmianę losów drużyny albo przynajmniej zyskanie kolejnego roku na stołku. Mało kto w NFL ma taki komfort pracy, żeby draftować z perspektywą 2-3 letnią