NFL, tydzień 13: Tygrysie, błysku w gąszczach mroku

Drugie z rzędu zwycięstwo Cincinnati Bengals pokazuje, że z biegiem czasu ta drużyna się zgrywa i staje się coraz mocniejsza. I choć wielu skreśliło ją po słabym wrześniu, Tygrysy nabierają wiatru w żagle we właściwym momencie i są silniejsi niż przed rokiem. Jednak w NFL nie zawsze przekłada się to na lepszy wynik.

W podsumowaniu tygodnia o przewidywalnych Titans i trudnej sytuacji San Francisco 49ers. Zaczynamy jednak od imponującej postawy Bengals w ostatnich tygodniach.

 

Była połowa października. Cincinnati Bengals, aktualni mistrzowie AFC, mieli bilans 2-3. Poczynili spore inwestycje w linię ofensywną, ale nie wyglądało by te miały się zwrócić. Joe Burrow wciąż brał tonę sacków,1 a gra biegowa ciągnęła się w ogonie NFL. W pierwszej kolejce przegrali ze Steelers, głównie dzięki pięciu stratom w wykonaniu Burrowa. W kolejnym pokonali ich Cowboys. W piątej kolejce przegrali z Ravens.

Wiele wskazywało, że ubiegłoroczna cudowna końcówka sezonu pozostanie właśnie tym – cudownym finiszem w wykonaniu przeciętnej drużyny, która na dwóch młodych gwiazdach i masie szczęścia dojechała do Super Bowl. Co gorsza to właśnie atak, który miał być ich największym atutem, na start sezonu nie domagał. Generując jedynie -0,015 EPA na akcję lokowali się na 20. miejscu w NFL. Zaledwie trzy drużyny biegały gorzej. Tylko niezła obrona sprawiła, że nie doszło do katastrofy.

A jednak nawet w tym słabym początku można było znaleźć pozytywy (nie żebym ja wtedy w nich wierzył, analiza wsteczna zawsze skuteczna!). Po pierwsze wszystkie trzy porażki były minimalne, w sumie ośmioma punktami. Przegrana ze Steelers chwały nie przynosi, ale potrzeba było niesamowitego splotu wypadków i bezprecedensowej serii strat Burrowa, by Stalowi wygrali. Także przegrane z Cowboys i Ravens trudno uznać za kompromitacje. Za to pewne wygrane z Jets i Dolphins wyglądają zupełnie inaczej z perspektywy grudnia niż we wrześniu.

Warto też pamiętać, że zgranie drużyny zajmuje trochę czasu. Zwłaszcza linii, która wzmocniła się weteranami grającymi w różnych systemach ofensywnych i mających różne nawyki ze poprzednich klubów. A w sytuacji, gdy nie ma treningów w padach w offseason, ich liczba na obozie przedsezonowym jest mocno ograniczona, a w meczach przedsezonowych starterzy nie występują zbyt wiele, siłą rzeczy zgrywanie odbywa się już w ogniu prawdziwych meczów. Co nieuchronnie prowadzi do błędów i frustracji.

Od połowy października zobaczyliśmy diametralnie inną ofensywę Bengals. Linia ofensywna ciągle ma problemy z pass protection, gdy trzeba dłużej trzymać rywala, ale Burrow ma na to sposób. Jest trzecim najkrócej trzymającym piłkę w rękach QB w lidze, w efekcie jest pod presją znacznie rzadziej – jego liniowi są w stanie wytrzymać na tyle długo, by ten szybki rzut mu umożliwić. Od szóstego tygodnia rozgrywek Bengals są pierwsi w lidze pod względem EPA na akcję w ataku i success rate.[efn_noe]Definiowanej jako odsetek akcji z pozytywnym EPA[/efn_note] Tylko Chiefs mają skuteczniejszą ofensywę podaniową, a na korzyść linii defensywnej przemawia fakt, że są na czwartym miejscu pod względem EPA w grze biegowej i jednym z dziewięciu zespołów z pozytywnym EPA w tym elemencie ofensywy. Przed rokiem niemal całą ofensywę generowała gra górą, EPA na akcję w biegach mieli 22. w NFL.

Początkowo można było zlekceważyć nieco tę zmianę, zwłaszcza że wygrane z Falcons, Panthers czy Steelers nie są specjalnie imponujące. Dodatkowo przytrafiła im się wpadka z Browns. Ale nie można zlekceważyć faktu, że z Browns po raz pierwszy grali bez kontuzjowanego Ja’Marre’a Chase’a i atak nieco się pogubił. Ale trzy kolejne spotkania bez Chase’a wygrali, zdobywając średnio 33 punkty na mecz. Uraz ich najlepszego receivera mógł im paradoksalnie wyjść na zdrowie. Przeciwko Chiefs Chase wrócił i zanotował 97 jardów (choć odpowiadał też za kary na 25 jardów), jednak było widać, że drużyna jest mniej od niego zależna i ma inne skuteczne sposoby na zdobywanie jardów i punktów. Na dłuższa metę może im to wyjść jedynie na zdrowie.

Już wygrana z Titans była ważna, ale to pokonanie Chiefs udowadnia, że Bengals są faktycznie mocni. Mocniejsi niż przed rokiem. Zasłużyli na to zwycięstwo. Potrafili utrzymać się przy piłce, montowali długie konsekwentne serie (tylko jedna krótsza niż 8 snapów), co ograniczyło liczbę posiadań Patricka Mahomesa. Kiedy roztrwonili początkową przewagę nie spanikowali, a zdołali odzyskać prowadzenie i dowieźć wygraną.

Można mówić, że mieli szczęście, bo Chiefs przestrzelili wyrównujący FG. Ale to właśnie ekipa z Kansas City miała sporo szczęścia, że to kopnięcie miało jeszcze jakieś znaczenie. Bengals zostawili na boisku przynajmniej 11 punktów. Najpierw pod koniec pierwszej połowy Carlos Dunlap kapitalnie wyczuł, że w sytuacji 4&1 nie będzie QB sneaku, tylko jet sweep. Cała drużyna Chiefs rzuciła się na Burrowa, Dunlap jako jedyny zaatakował Trenta Taylora, który bez tego spokojnie zdobyłby przyłożenie. Cztery punkty oddał Tyler Boyd, który kompletnie nieatakowany upuścił w polu punktowym idealne podanie Burowa. Trudno to wyjaśnić, chyba po prostu myślami był już przy jakiejś wyrafinowanej cieszynce.

Świetną robotę zrobiła linia ofensywna. Burow został uderzony tylko raz przez cały mecz, a gra biegowa dała 152 jardy, z czego Samaje Perine wybiegał 106 przy 5 jardach na próbę.

Warto też docenić defensywę. Skupili się całkowicie na powstrzymywaniu gry podaniowej rywala i to było widać. W pierwszej połowie Travis Kelce nie złapał ani jednej piłki. Co prawda w drugiej miał 4 chwyty na 56 jardów, ale Bengals wymusili na nim kluczowe fumble, po którym wyszli na prowadzenie, którego nie oddali do końca. Co więcej Chiefs mieli w tym meczu lepsze EPA na akcję i success rate biegając niż podając! To bardzo rzadka sytuacja w ogóle w NFL, a u drużyny z tak klasowym rozgrywającym kompletnie niesłychana.

Bengals zgłaszają swój akces do czołówki AFC. Bez wątpienia już tam są, przynajmniej jeśli chodzi o poziom gry. Ale, paradoksalnie, może się okazać że choć w tym roku grają lepiej, nie zajdą tak daleko jak rok temu. Spotkania z Titans i Chiefs to początek bardzo trudnej drugiej połowy sezonu. W trzech kolejnych spotkaniach będą faworytami, ale Browns, a zwłaszcza wyjazdy do Tampy i Nowej Anglii będą trudnymi testami. A sezon kończą meczami, które mogą ustawić ich dywizję i konferencję: podejmują Bills i Ravens. Wygrane z Chiefs i Titans to nie tylko „W” w tabeli, ale też niezwykle ważne tiebreakery.

 

Zamieszanie w Tennessee

Od kilku lat Titans mają bardzo konsekwentną filozofię gry. Oldshoolową, by nie powiedzieć przestarzałą. Inwestują bardzo dużo w obie linie, a ich ofensywa opiera się na niezwykle często biegającym Derricku Henrym.

Filozofię drużyny można poznać po tym, jak często decydują się biegać w neutralnych sytuacjach, czyli kiedy ani próba ani wynik nie skłaniają do konkretnej taktyki. Jeśli weźmiemy pierwsze i drugie próby w sytuacjach gdy prawdopodobieństwo wygranej wynosi 20-80%, to Titans od 2019 r. są zdecydowanie najrzadziej podającą drużyną w NFL. Tylko sześć zespołów podaje w tych sytuacjach rzadziej niż 50%: Titans, 49ers, Lions, Broncos, Patriots, Comanders i Colts. Nie jest to lista największych sukcesów w ostatnich sezonach. Te co podają najczęściej? Chiefs, Bills, Dolphins, Buccaneers, Rams i Bengals.

Zasadnym jest zastanowić się, czy Titans nie robią tak, bo ich gra biegowa jest dużo lepsza od podaniowej. W końcu Henry jest super, prawda? Niestety nie. To znaczy jest super, ale nie wystarczająco super. Podania w tych sytuacjach dają drużynie 0,226 EPA na akcję, podczas gdy w biegach notują -0,070 EPA na akcję. To oznacza, ze w ostatnich czterech sezonach Titans mają drugą najlepszą ofensywę podaniową w lidze, jeśli postanowią to robić w pierwszych próbach! Co więcej różnica między grą podaniową, a biegową w tych sytuacjach jest największa ze wszystkich drużyn ligi. Innymi słowy, gdy Titans biegają w pierwszej lub drugiej próbie w wyrównanym meczu, statystycznie robią sobie ogromną krzywdę.

Naturalnie nie jest to pełny obraz sytuacji. To co w grze Titans jest najgorsze, to przewidywalność. Po prostu rywale wiedzą, że Henry będzie dostawał piłkę za piłką, niezależnie od okoliczności, w efekcie przykładają się do bronienia podań mniej niż przeciwko innym rywalom. Świetnie było to widać w ostatnich dwóch meczach, gdy Bengals, a zwłaszcza Eagles, tak skupili się na kryciu Henry’ego, że ten nie był w stanie za wiele zdziałać w grze biegowej. Był znacznie skuteczniejszy w grze po screenach, a play-action wchodziło jak w masło, ale nie dało to za wiele do myślenia szkoleniowcom. Co gorsza rywale to wiedzą. W żadnym z czterech ostatnich meczów Henry nie przekroczył 3,2 jarda na próbę. I chociaż w tym sezonie zanotował znakomity październik, to we wrześniu był równie bezradny jak w ostatnich tygodniach.

Niejednokrotnie wyrażałem na blogu i na Twitterze moje wątpliwości co do takiej a nie innej filozofii budowy drużyny. Ale pozwalała ona konsekwentnie wygrywać ze słabymi rywalami, co dawało rokrocznie playoffy, a tam wszystko może się zdarzyć. Na pewno nie jest to formuła mistrzowska, ale była to formuła zaakceptowana przez całą organizację. Przynajmniej tak się mogło wydawać.

Tym większym zaskoczeniem było zwolnienie generalnego menadżera Jona Robinsona, który pełnił tę rolę od 2016 r. Okoliczności tego zwolnienia są co najmniej zastanawiające: Robinson stracił pracę po meczu, w którym WR A.J. Brown, gracz którego pozbył się w tym offseason, zanotował przeciwko byłej drużynie 119 jardów i 2 TD, absolutnie dominując nad konkurencją.

Oddanie Browna nie było najlepszym pomysłem. Oddanie topowego receivera rzadko jest dobrym pomysłem, nawet jeśli twoim rozgrywającym jest aktualny dwukrotny z rzędu MVP NFL. No, chyba że twoim rozgrywającym jest Patrick Mahomes, masz jednego z najlepszych ofensywnych trenerów NFL i jednego z najlepszych tight endów w historii – ale Titans żadnego z tych warunków nie spełniali. Niemniej był to ruch bardzo w ich stylu. Jeśli zakładamy, że główną bronią jest gra biegowa, to trzeba inwestować w „mięso na liniach”, a nie receiverów. Jak wspomniałem jest to filozofia mocno wątpliwa, ale absolutnie nie nowa. Jeśli właścicielka klubu chciała zmienić podejście drużyny, czas na zwolnienie był przed sezonem, a nie w jego trakcie.

Póki co wygląda to bardziej na zagrywkę nafochanego dziecka: „oddałeś moją zabawkę, inne dziecko się nią bawią, widzę że jest fajna, nie bawię się z tobą”. Prawdopodobnie było w tym coś więcej, bo mimo wszystko właścicielka, Amy Adams Strunk, chyba nie jest aż tak małostkowa. Niemniej w pełni akceptowała kierunek w jakim zmierza klub jeszcze w lutym, gdy Robinson i trener Mike Vrabel otrzymali nowe umowy.

Tak, kierunek w którym zmierzają Titans nie jest perspektywiczny. Tak, właściciel ma prawo wymagać od swoich ludzi zmiany strategii lub wymienić ludzi. Ale robienie tego w tym stylu i na tym etapie wygląda na ruch w stylu Jaguars albo Texans, a nie drużyny, która chce budować długoterminowy sukces.

 

Jimmy G, how much there is to see?

Czy 49ers mieli w tym roku formułę, która mogła dać mistrzostwo? Wiele na to wskazywało. Bardzo dobra defensywa i skuteczny atak. Mimo kontuzji Trey’a Lance’a pokazywali się z bardzo dobrej strony. Ograniczenia Jimmiego Garoppolo są wszystkim świetnie znane – to solidny starter, który może produkować fantastyczne wskaźniki w odpowiednim otoczeniu. Jednak nie ktoś, w czyje ręce z zaufaniem możesz złożyć sezon. 49ers na pewno woleliby mieć do dyspozycji Patricka Mahomesa, ale odpowiednio ułożona drużyna z Garoppolo już raz dotarła do Super Bowl i mogła to zrobić ponownie.

Jednak wszystko do góry nogami wywróciła kontuzja drugiego rozgrywającego Niners. Garoppolo ma złamaną stopę i choć teoretycznie może się wykurować na playoffy, Kyle Shanahan publicznie powiedział, żeby specjalnie na to nie liczyć. Niektóre zespoły, zwłaszcza z młodymi rozgrywającymi, mają plan B na rozegraniu. W San Francisco tym planem B był właśnie Jimmy G. Planu C nie ma nikt. W takim razie co dalej z drużyną?

Na ten moment pierwszym rozgrywającym jest Brock Purdy, Mr. Irrelevant, czyli ostatni wybór tegorocznego draftu. Przeciwko Dolphins musiał wejść na boisko bardzo szybko i pokazał się z niezłej strony. Zagrał niemal idealnie na zero EPA, czyli robił dokładnie to, czego można oczekiwać od przeciętnego rozgrywającego NFL. Jak na debiutanta, którego pominięto w drafcie ponad 250 razy to i tak niezły wynik. Jednak na dłuższą metę wątpliwe, by zapewnił drużynie odpowiedni poziom, zwłaszcza gdy skończy się jego przydział magii rezerwowego quarterbacka.

Purdy jest w idealnej sytuacji. Ma grono fantastycznych receiverów, jednego z najbardziej cenionych trenerów w lidze, elitarną obronę, a jego linię ofensywną prowadzi Trent Williams, aktualny All Pro i facet który od 2012 r. nieprzerwanie jest wybierany do Pro Bowl.2 Prawdopodobnie Shanahan będzie w stanie wykrzesać z niego statystycznie poprawny sezon. Ale czy to wystarczy? Mimo wszystko tegoroczni defensorzy Niners to nie Broncos 2015.

Niestety drużyna nie ma zbyt wielkiego pola manewru. Jesteśmy już po trade deadline, co znaczy że SF są ograniczeni do zawodników w practice squadach lub z takiego czy innego powodu poza ligą. W tej sytuacji bardzo ciekawy i sprytny ruch wykonali Carolina Panthers, którzy zwolnili Bakera Mayfielda. Mayfield miał w pełni gwarantowaną opcję piątego roku, więc nawet po zwolnieniu Panthers musieliby mu wypłacić jeszcze prawie 5 mln dolarów. Jednak taki zawodnik podlega systemowi roszczeń (waivers), co znaczy że każda z drużyn może zgłosić się na ochotnika do przejęcia reszty umowy i wynikających z niej zobowiązań. Innymi słowy Panthers wysłali do Kalifornii komunikat: dajemy wam opcję na rozegraniu, zabierajcie go sobie, ale musicie mu płacić. Jednak system roszczeń zawiera określoną kolejność: pierwszeństwo mają zespoły z gorszym bilansem. I tak, zaskakująco, Mayfielda podebrali im rywala ze stanu, czyli LA Rams, również mający problemy z rozgrywającym.

W tej sytuacji Niners mają Purdy’ego i Jacoba Easona, którego trzy tygodnie temu ściągnęli do practice squadu. Jego dotychczasowym dorobkiem w NFL jest 10 podań, z czego 5 trafiło w ręce kolegów, 2 w ręce rywali. W akcie desperacji sięgnęli po 36-letniego Josha Johnsona, który w CV ma 14 klubów NFL i po jednym w UFL, AAF i XFL. W San Francisco też już był – na campach w 2012 i 2014 roku oraz w practice squadzie w 2020. W sumie wykonał 353 podania na 13 TD i 16 INT.

Żadna z tych opcji nie jest szczególnie kusząca. Paradoksalnie Mayfield mógłby być bardzo ciekawym rozwiązaniem, bo trudno wątpić w jego fizyczny talent, a w takim otoczeniu mógłby pokazać się na poziomie najlepszych meczów z Cleveland. Niestety o ile Purdy nie okaże się ukrytym diamentem, marzenia o mistrzostwie muszą odłożyć przynajmniej do następnego sezonu.

Co dalej z Garoppolo? Jego zrestrukturyzowany kontrakt zabrania użycia franchise tagu, zresztą wątpliwe by Niners byli gotowi tyle mu zapłacić (choć jakaś forma sign and trade mogłaby wchodzić w grę). Prawdopodobnie trafi gdzieś jako wysokiej klasy zmiennik typu Andy Dalton lub zostanie zatrudniony jako przejściowy QB w drużynie która wybrała młodego, nieoszlifowanego rozgrywającego. Jak 49ers przed rokiem.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

  • QB Justin Fields (Bears) zaliczył trzeci bieg na przyłożenie na ponad 50 jardów w tym sezonie. To rekord NFL dla tej pozycji.

2. Z notatnika medyka:

  • CB Anthony Brown (Cowboys) – zerwane ścięgno Achillesa, koniec sezonu, początek następnego pod znakiem zapytania.
  • LB Sione Takitaki (Bronws) – zerwane więzadło ACL, koniec sezonu, początek następnego pod znakiem zapytania.
  • OT Austin Jackson (Dolphins) – skręcona kostka, ok. czterech tygodni przerwy.
  • QB Lamar Jackson (Ravens) – uraz kolana. Nie doszło do poważnych uszkodzeń, ale data powrotu na razie nie znana.

3. Po niemal dwóch latach rozbratu z poważnym futbolem QB Dashaun Watson zadebiutował w barwach Cleveland Browns. Debiut przeciwko słabiutkim Houston Texans wypadł tak fatalnie, jak można spodziewać się po zawodniku, który nie grał przez dwa lata: 12/22, 131 jardów, 0 TD, 1 INT, 1 sack. Browns uratowała gra biegowa, defensywa i special teams: punktowali w akcjach powrotnych po puncie, fumble i przechwycie. Gra biegowa przynosiła średnio -0,52 EPA na akcję. W latach 2016-17, gdy zaliczyli bilans 1-31, tylko w jednym meczu gra podaniowa wypadła gorzej. Jednak dla klubu na tym etapie sezonu liczy się tylko rozruszanie swojego kosztownego i moralnie wątpliwego QB na tyle, by był gotowy na start kolejnych rozgrywek.

4. Myślicie że Bobby Wagner ma żal do Seahawks o zwolnienie? W niedzielę w barwach Rams był wszędzie. Na swoich byłych kolegach zaliczył 2 sacki, 3 obalenia na stratę jardów i przechwyt.

5. Dallas Cowboys zaliczyli najlepszą czwartą kwartę w tym sezonie i jedną z najlepszych w historii. W ciągu 14 minut zdobyli 33 punkty nie tracąc ani jednego.

6. Tom Brady zaliczył kolejny magiczny comeback w czwartej kwarcie. Na 5,5 minuty przed końcem meczy Saints mieli sytuację 3&1 na połowie Buccaneers przy 13-punktowym prowadzeniu, a jednak Brady zdołał poprowadzić swój zespół do dwóch przyłożeń, zdobywając decydujące na trzy sekundy przed końcem meczu.

 

P.S. Tytuł wpisu to początek poematu „Tygrys” Williama Blake’a w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka

 

Zostań mecenasem bloga:




  1. Warto jednak zauważyć, że zaczął sezon przeciwko T.J. Wattowi i Micah Parsonsowi, co trochę zmienia optykę z perspektywy czasu.
  2. Wyjątkiem był sezon 2019, w którym nie grał, domagając się wymiany, bo według niego sztab medyczny ówczesnych Redskins zlekceważył objawy świadczące o jego chorobie nowotworowej

Zobacz też

3 komentarze

  1. Ani słowa o tym, że Packers przegonili Bears w ilości zwycięstw w całej historii NFL? Chicago było liderem w tym prestiżowym zestawienkiu ponad 100 lat.

  2. Tak jak pisałem tu wcześniej, Bengals się rozkręcili na dobre, kolejne wygrane stały się faktem i oby tak dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *