Wielu kibiców i fachowców podejrzewało, że ofensywa Chiefs jest za słaba, żeby doprowadzić ich na szczyt. Tymczasem w meczu na własnym stadionie przeciwko San Diego Chargers ofensywa zagrała najlepszy mecz w tym sezonie, za to defensywa kompletnie zawiodła.
Ten mecz może mieć dalekosiężne konsekwencje. Nie tylko dlatego, że wobec porażki Broncos w Nowej Anglii, Chiefs mogli wskoczyć na pozycję lidera AFC West, ale przede wszystkim z powodu urazów. Fundamentem świetnej defensywy Chiefs w tym roku było dwóch pass rusherów: Tamba Hali i Justin Houston, którzy w pierwszych ośmiu meczach sezonu zaliczyli wspólnie dwadzieścia sacków. W niedzielę obaj doznali urazów. Hali ma skręconą kostkę. Co prawda rezonans nie wykazał poważniejszych uszkodzeń, ale nawet lekkie skręcenia na pozycji, na której kluczem jest szybkość i zwrotność, stawia go w trudnej sytuacji. Z kolei Houston uszkodził sobie łokieć. On również miał przejść rezonans w poniedziałek, ale okazało się, że łokieć jest zbyt spuchnięty. Mało optymistyczne. Pierwsze raporty mówią, że jedna z kości wyskoczyła ze stawu i wskoczyła z powrotem na swoje miejsce.
Zresztą pass rush Chargers ma problemy od trzech meczy, a z nim cała drużyna. Przeciwko Bufflo, Denver i San Diego najlepiej sackująca drużyna ligi zanotowała tylko jeden sack, a jego autorem był Eric Berry, nominalny safety. O ile z Bufflo obrona przynajmniej wymusiła kluczowe straty, o tyle z Denver, a zwłaszcza z SD, była po prostu bezradna.
Chargers zdobyli w niedzielę 41 punktów. Przez cały sezon Chiefs tracili niespełna 14 na mecz. Ich defensywa pozwoliła przeciwnikom na 491 jardów, z czego 392 górą. Ich średnie sprzed meczu to odpowiednio 270 i niespełna 150. Przez cały mecz Chargers nie popełnili żadnej straty, a Philip Rivers podawał ze skutecznością niemal 70%.
Z drugiej strony ofensywa Chiefs zagrała najlepszy mecz w sezonie. Zdobyli rekordowe 38 punktów (wcześniej średnio 32/mecz), pięć ofensywnych przyłożeń, Jamaal Charles po raz pierwszy w tym roku przebiegł ponad sto jardów, a Alexowi Smithowi tylko sześciu jardów zabrakło do pierwszego 300-jardowego spotkania. Po prostu anomalia.
Pasjonujący był również przebieg meczu. Prowadzenie zmieniało się ośmiokrotnie. Na półtorej minuty przed końcem po podaniu Alexa Smitha do Dwayne’a Bowe’a Chiefs wyszli na prowadzenie, ale wówczas kapitalną serię zmontował Philip Rivers i na 24 sekundy przed końcem meczu podał na decydujące przyłożenie do niejakiego Seyi Ajirotutu. Nie wiecie o kim mowa? Nic dziwnego, facet złapał dopiero swoje siódme podanie i pierwsze przyłożenie od trzech lat.
Co ten wynik oznacza dla Chiefs? Właściwie niewiele. Wciąż muszą za tydzień wygra z Denver, jeśli chcą marzyć o pierwszym miejscu w dywizji. Gorzej, że jeśli ich obrona nie odnajdzie formy z pierwszej połowy sezonu, mają na to marne szanse. Ofensywa raczej nie zaliczy drugiego tak dobrego meczu jak przeciwko dziurawej obronie Chargers.
San Diego dzięki niespodziewanemu zwycięstwu wciąż pozostaje w walce o ostatnie miejsce premiowane awansem do playoffów w AFC.
Tydzień w skrócie:
1. Nie żeby ktoś się specjalnie pchał do playoffów w AFC. W tej chwili prawie pewni udziału są Broncos, Chiefs, Patriots, Bengals i Colts. O ostatnie miejsce rywalizuje aż sześć ekip z zabójczym bilansem 5-6, a są jeszcze trzy z czterema zwycięstwami.
2. Arizona Cardinals niespodziewanie zaczynają się rozkręcać. Tym razem dosłownie zmietli Andrew Lucka i jego Colts. Wciąż mają taki sam bilans jak San Francisco 49ers, a ostatni w tym sezonie mecz między tymi drużynami zostanie rozegrany w Phoenix.
3. Tymczasem 49ers chyba mają już za sobą kryzys ofensywy, do tego za tydzień ma wrócić Michael Crabtree. W poniedziałkowy wieczór przejechali się po słabiutkich Redskins. RG3 wciąż nie może odnaleźć formy ze świetnego debiutanckiego sezonu. W poniedziałek po raz pierwszy od szkoły średniej grał w meczu, w którym jego drużyna nie zdobyła przyłożenia. Poza tym jego dziurawa linia ofensywna zapewniła mu taki łomot ze strony pass ruchu 49ers, że na ich miejscu stawiałbym Griffinowi kolację przez cały tydzień w ramach przeprosin.
4. W NFC East walka o zwycięstwo rozegra się zapewne między Cowboys i Eagles. Ci pierwsi pokonali w niedzielę Giants po meczu pełnym błędów, niedokładności i dziwnych akcji, jak poniższe kuriozalne przyłożenie.
5. W NFC North wszyscy cierpliwie czekają na powrót Aarona Rodgersa. Żadna z drużyn profilaktycznie nie wygrała swojego meczu, żeby nie zostać oskarżoną o niesportowe zachowanie. Lions musieli stać się w tym celu trzecią z rzędu ofiarą Buccaneers, ale czego się nie robi, by nie zostać posądzonym o lekceważenie fair play.
6. Na dole ligi nie mniej ciekawie niż na górze. Po raz pierwszy w tym sezonie na dole nie tkwią Bucs i Jaguars. Tampa Bay przeskoczyła Falcons, a Jaguars wygrali w Houston i przeskoczyli w tabeli Texans. A teraz wyobraźcie sobie, że w Houston i Atlancie do zdrowia wracają wszyscy kontuzjowani, a dodatkowo te drużyny mają numer 1 i 2 w drafcie. Przerażająca myśl, brrr…
7. Panthers długo męczyli się w wyjazdowym meczu z Miami, ale ostatecznie przedłużyli serię zwycięstw do siedmiu. Już za dwa tygodnie Cam Newton i spółka jadą do Nowego Orleanu.
8. Jets po raz kolejny kompletnie implodowali w ataku. Jeśli formacja defensywna nowojorczyków nie jest wściekła na swoich kolegów, to znaczy, ze grają tam roboty. Chociaż sądząc po ich poczynaniach na boisku nie można tego wykluczyć.
9. W czwartek w Stanach Święto Dziękczynienia, co oznacza trzy mecze, z czego pierwszy (Packers@Lions) już o 18.30 naszego czasu. My również mamy za co być wdzięczni, bo skończyła się seria bye weeków. Aż do końca sezonu zasadniczego będziemy oglądali w każdy weekend komplet 32 drużyn.