Dynastia Denver Broncos?

Denver BroncosNa fali euforii po wygranym przez Denver Super Bowl 50 w sieci pojawiły się opinie, jakoby Denver Broncos 2015 mieli stać się zaczątkiem nowej dynastii u stóp Gór Skalistych. Bo młodzi, perspektywiczni i w ogóle tacy fajni.

Jak mawiał ś.p. ksiądz Tischner, mamy trzy rodzaje prawdy: święta prawda, też prawda i g… prawda. Stwierdzenie o dynastii w Kolorado nie należy może do tej trzeciej kategorii, ale podpada raczej pod drugą niż pod pierwszą. Innymi słowy można wskazać na pewne elementy, które mogłyby wskazywać na przyszłe sukcesy Denver, ale jeszcze więcej takich, które stawiają je pod znakiem zapytania.

 

Przede wszystkim faktycznie rdzeń Broncos to gracze względnie młodzi, którzy mają przed sobą jeszcze minimum kilka lat gry na wysokim poziomie (pomijając oczywiście względy zdrowotne). Derek Wolfe ma 25 lat, Von Miller i Chris Harris po 26, a Demaryius Thomas i Emmanuel Sanders wyglądają w tym gronie na nestorów ze swoimi 28 latami.

Po drugie Broncos mają całkiem niezłą sytuację z salary cap. Żadnych fatalnych kontraktów, z których trudno się wyłgać, prawie 17 mln wolnego miejsca, do którego dojdzie 19 mln po zwolnieniu lub odejściu na emeryturę Peytona Manninga oraz 10 mln po zwolnieniu LT Ryana Clady’ego, który z powodu urazów stracił dwa z trzech ostatnich sezonów. W sumie 46 mln dolarów wolnego miejsca pod czapką.

 

Tyle że moim zdaniem znacznie więcej argumentów przemawia za Broncos 2015 jako jednorazowym wyskokiem niż jako wstępem do dynastii.

 

1. Brak quarterbacka

Nie będę Wam robił wykładu o roli rozgrywającego we współczesnej NFL. Wszyscy to wiecie (a jeśli nie wiecie to zapraszam tutaj: Dlaczego quarterback jest taki ważny?). Tymczasem Broncos nie mają żadnego.

Peyton Manning, czy to się komuś podoba czy nie, powinien przejść na emeryturę. Dla własnego dobra, bo jego zniszczony organizm już za wiele nie wytrzyma. A jeśli sam nie przejdzie, to Broncos mu z tym pomogą, bo nie ma opcji, żeby płacili mu w przyszłym roku 19 mln dolarów.

Brock Osweiler ma za sobą debiutancki kontrakt. Pokazał, że może być użytecznym backupem, ale raczej nie starterem. Mimo to jakaś zdesperowana drużyna da mu szansę powalczenia o pozycję startera (Texans, Browns, Eagles, Rams?) z pensją w okolicy 10 mln/2 lata. Broncos raczej tyle nie zapłacą, a poza tym po bezceremonialnym potraktowaniu Osweilera w tym roku, Denver będzie zapewne ostatnim miejscem, w którym młody QB będzie chciał podpisać nową umowę.

Rynek wolnych agentów? Colin Kaepernick? RG3? Sam Bradford? Każda z tych opcji obarczona jest ogromnym ryzykiem.

Draft? W 2011 r. w drafcie poszło 12 rozgrywających, z czego sześciu w dwóch pierwszych rundach. Obecnie starterami są tylko Cam Newton, Andy Dalton i Tyrod Taylor, z czego ten trzeci dość nieoczekiwanie. W kolejnym roku poszło 11 rozgrywających, pięciu w pierwszych dwóch rundach. Starterzy: Andrew Luck, Russell Wilson, Ryan Tannehill, Kirk Cousins, Nick Folk. A draft 2012 był jednym z najlepszych w ostatnich latach, jeśli chodzi o QB.

Znalezienie dobrego rozgrywającego w drafcie wymaga poświęcenia wysokiego picku, duuużo szczęścia i raczej nie przyniesie mistrzostwa w debiutanckim sezonie. Tymczasem Broncos mają siedem wyborów, z czego cztery w trzech ostatnich rundach i sporo luk do zapełnienia (o tym za chwilę). Czy znajdą swojego QB z #31 albo #63?

 

2. Tegoroczna defensywa Broncos była naprawdę historyczna

Myślę, że nie do końca jeszcze zdajemy sobie sprawę czego byliśmy świadkami. Tegoroczna defensywa Broncos pozwoliła im wygrać AFC mimo jednej z najsłabszych ofensyw w lidze (25. miejsce wg DVOA). Rozgrywający Broncos mieli sumarycznie drugi najsłabszy passer rating w lidze (gorsi byli tylko Rams). Byli trzeci od końca w metryce Adjusted Net Yards per Attempt (jardy podaniowe – jardy przy sackach + (20*TD) – (45*INT)) / (liczba podań + liczba przyjętych sacków).

Defensywa Denver miała DVOA na poziomie -25,8%. To oznacza, że była o ponad 25% lepsza niż przeciętna tegoroczna defensywa NFL. O jedną czwartą! Tymczasem żadna ofensywa nie miała w tym roku DVOA powyżej 20%. Różnica między defensywą Broncos a defensywą drugich Panthers była większa niż między Panthers i siódmymi Rams.

DVOA ma to do siebie, że porównuje do przeciętnej w danym sezonie. To pozwala na porównania między różnymi latami. Fenomenalna defensywa Ravens 2000 miała DVOA -23,8%. Seattle Seahawks -25,9%. Wyraźnie lepsza była tylko defensywa Tampa Bay Buccaneers, która w 2002 r. zanotowała nieprawdopodobne DVOA na poziomie -31,8%.

Wiecie co jeszcze wspólnego mają te defensywy? Żadna już nigdy nie zbliżyła się do tego poziomu, choć oczywiście pozostały w czołówce przez kolejne lata. Ale taka kompletna dominacja nie trwała dłużej niż jeden sezon. Dlatego właśnie nazywamy te sezony „historycznymi” 🙂

W NFL na wynik składa się sporo czynników, a część jest poza zasięgiem drużyny. Broncos mieli w tym roku sporo szczęścia, co zresztą można zarzucić każdemu mistrzowi NFL. Wygrali aż 10 z 11 spotkań zakończonych różnicą 7 punktów lub niższą (w długim okresie wartość ta zmierza do 50%). Byli relatywnie zdrowi w defensywie. Czterech starterów zaczęło komplet meczów, a wszyscy rozegrali minimum 11 spotkań. Gdyby nie fatalna końcówka sezonu Patriots, Broncos graliby finał AFC na wyjeździe. Wygrali go 2 punktami, a wartość własnego boiska wyceniana jest w NFL na ok. 3 punkty. Mówienie, że na Gilette Stadium Pats by wygrali to oczywiście spore nadużycie, ale byłoby to bardziej prawdopodobne. Nawet w Super Bowl uśmiechnęło się do nich szczęście, bo odzyskali 5 z 7 fumbli w meczu. O ile wymuszanie fumbli to umiejętność, ich odzyskiwanie to niemal wyłącznie kwestia szczęścia.

To wszystko wskazuje, że kolejny aż tak dobry sezon Broncos jest bardzo mało prawdopodobny. Podkreślę jeszcze raz: nie chcę nic ujmować formacji Wade’a Philipsa. To właśnie ich fenomenalna gra i dyspozycja, połączone z odrobiną szczęścia sprawiają, że trudno będzie powtórzyć takie osiągnięcie.

W playoffach Peyton Manning zagrał przyzwoicie. Może nie dobrze, ale przyzwoicie. Oczywiście od razu pojawiły się głosy, że nie zagrał słabiej niż Trent Dilfer w 2000 r. czy Tom Brady w 2001 r., więc defensywa wystarczy do mistrzostwa. Na pozór wydaje się, że te analogie mają oparcie w statystykach. Domyślacie się jednak, że mam jakieś „ale”.

Po pierwsze Dilfer jest kompletnie chybioną analogią, bo Ravens potrzebowali ponad dekady, żeby wrócić do Super Bowl. Być może i Broncos wrócą do finału w ostatnim sezonie Vona Millera, ale chyba nie o to chodzi piewcom „dynastii”. Z kolei Tom Brady faktycznie miał słabe statystycznie playoffy 2001, ale był młodym graczem, który z roku na rok się poprawiał, by w 2007 r. zostać uznanym za MVP sezonu. Poza tym w Super Bowl XXXVI w końcówce Patriots złożyli mecz w rękach Brady’ego, który doprowadził ich do zwycięskiego FG, gdy nawet John Madden mówił, że pozostało tylko grać na dogrywkę. Co zrobili Broncos w końcówce Super Bowl 50? Pobiegli trzy razy i złożyli mecz w ręce defensywy, byle tylko nie w ręce Manninga.

Tak więc nie wyobrażam sobie dynastii opartej tylko o defensywę. Jest jeszcze druga kwestia. W sezonie 2001 przeciętny QB podawał ze skutecznością 59%, miał passer rating 76,6, a liczba jardów na próbę podaniową (po uwzględnieniu sacków) wynosiła 5,87. W sezonie 2015 skuteczność podań wynosiła 63%, passer rating 88,4, a jardy na próbę 6,41. Innymi słowy to co uchodziło na początku stulecia, nie uchodzi teraz i defensywy mają coraz trudniejsze zadanie.

Patrząc na te dane aż trudno uwierzyć, że Broncos wygrali z tak słabym atakiem, a wprost nie sposób uwierzyć w powtórkę.

 

3. Sytuacja ze składem i salary cap wcale nie jest taka dobra

Broncos mają mnóstwo miejsca pod salary cap, to prawda, ale ważne kontrakty ma tylko 41 graczy (39 bez Manninga i Clady’ego). Odliczając graczy z kontraktami pod hasłem reserve/future, z których zdecydowana większość będzie mięsem armatnim podczas campu, zostajemy z 32 mniej lub bardziej wartościowymi zawodnikami.

John Elway zbudował drużynę tak, by w sezonie 2016 zacząć wielką przebudowę. Jego wielkie akcje we free agency zmierzały do tego, by w sezonie 2016 w miarę bezkarnie pozbyć się Manninga, DeMarcusa Ware, Aquiba Taliba i T.J. Warda. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że Broncos zwolnią tych zawodników, ale celem ostatecznym w planie Elwaya od początku był sezon 2015. I choć nie wszystko ułożyło się po jego myśli, to jednak cel zrealizował 🙂

Wracając do składu Broncos, mają cała masę dziur . Począwszy oczywiście od QB, ale w fatalnym stanie jest też o-line. LG Evan Mathis skończył kontrakt i 34 lata. Clady raczej nie wróci na kolejny sezon, a Ryan Harris, który go zastępował, ma 30 lat i jest wolnym agentem. Center Matt Paradis był najsłabszym punktem linii. Względnie stabilna jest prawa strona linii, ale zmienników jak na lekarstwo.

Najważniejszym wolnym agentem jest oczywiście Von Miller. Broncos mają do dyspozycji franchise tag, który będzie ich kosztował ok. 11,7 mln dolarów (120% tegorocznej pensji Millera). Długoterminowy kontrakt może być nawet droższy, bo po Super Bowl Miller ma ogromną przewagę w negocjacjach. To oznacza, że MVP Supr Bowl pożre całe oszczędności na Cladym. Miller był tym skuteczniejszy, że z drugiej strony miał DeMarcusa Ware’a. Tyle że ten wybitny gracz ma już 33 lata i 11 sezonów w nogach. W każdej chwili może uderzyć w ścianę, niczym Peyton Manning czy Jared Allen.

Do listy wolnych agentów trzeba dopisać obu RB – Ronniego Hillmana i CJ Andersona oraz obu środkowych LB – Danny’ego Treviathana i Brandona Marshalla. Obaj linebackerzy na pewno szybko znajdą chętnych na swoje usługi. Pytanie czy John Elway będzie chciał zapłacić im tyle ile zażądają.

Przypomnę, że Broncos mają tylko siedem picków w drafcie. Elway był dość agresywny we free agency, więc raczej nie mają co liczyć na dodatkowe wybory kompensacyjne, a trzy z tych siedmiu picków to wybory w ostatniej rundzie, niezbyt przydatne w ewentualnych wymianach. To oznacza, że Broncos będą musieli agresywnie podpisywać kontrakty z własnymi wolnymi agentami lub zaatakować wolnych agentów z innych klubów. Jedno i drugie szybko zredukuje wolną kwotę w salary cap.

 

Broncos na pewno nie znikną z dnia na dzień z grona silnych drużyn w AFC. Jednak mocno wątpię, by udało im się zbudowac dynastię. Bardziej prawdopodobny wydaje mi się scenariusz z przełomu wieków. Kiedy Elway zakończył karierę po dwóch wygranych Super Bowl, Broncos w ciągu dekady tylko czterokrotnie awansowali do playoffów i wygrali w nich tylko jeden mecz. Stali się dość przeciętną drużyną, nim w 2012 r. dołączył do nich Peyton Manning.

Zobacz też

Brak komentarzy

  1. Zdaje się, że muszą trafić w drafcie dobrego QB co nie będzie łatwe biorąc pod uwagę,że nie będą wybierać w pierwszej kolejności (ani w drugiej:) ).Ja tu dynastii nie widzę a raczej kłopoty w kolejnym sezonie i powtórkę z Ravens, którzy po wygraniu SB zgaśli za rok mimo teoretycznie lepszego roostera niż mają teraz Broncos

  2. Prędzej niż dynastia czeka ich, moim zdaniem, powtórka z Texasu – jeden elitarny obrońca i nie za wiele talentu wokół niego.

  3. Brock Osweiler to moim zdaniem wciaz niewiadoma, a nie material maksymalnie na backupa. On dopiero zaczal grac. Mial okresy w trakcie meczow, ze gral rewelacyjnie zeby zaraz zgasnac. Typowe dla nowicjusza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *