Historie z Super Bowl 2016 w tle

Zanim przejdziemy do samego meczu, warto przypomnieć sobie wszystkie „storylines”, czyli te historie, które narosły wokół Super Bowl 2016. Te wątki wszystkie amerykańskie media wałkują na bieżąco, a w niedzielę możecie spodziewać się, że każdy zostanie przynajmniej raz wspomniany podczas najważniejszego tegorocznego spotkania w futbolu amerykańskim.

ZOBACZ TEŻ: Wszystko o Super Bowl 2016

1. Zmiana warty w NFL

Super Bowl 50Może nie jest to klasyczny archetyp o uczniu, który przerósł mistrza, ale tegoroczny pojedynek może stać się symbolicznym przekazaniem władzy w NFL młodszemu pokoleniu. Z jednej strony niemal 40-letni Peyton Manning (czterdziestkę skończy w marcu), ideał „pocket passera” z dwóch minionych dekad, jeden z najlepszych rozgrywających początku XXI wieku.

Z drugiej strony 26-letni Cam Newton, #1 draftu 2011. Młody, pełen energii, wigoru, umiejący grać w kieszeni, ale najgroźniejszy poza nią. Co nie bez znaczenia dla przeczulonej na rasowym punkcie Ameryki, byłby trzecim czarnoskórym QB, który poprowadzi swoją drużynę do zwycięstwa (Doug Williams w sezonie 1987 i Russell Wilson w sezonie 2013 byli dwoma pierwszymi).

Czy zmiana pokoleń nie dokonała się dwa lata temu, gdy mistrzem został właśnie Wilson, wybrany w drafcie 2012? Nie do końca. Po pierwsze Wilson nie był niekwestionowanym liderem swojej drużyny. Większość komentatorów wskazywała raczej na defensywę Seahawks jako mistrzowski czynnik. I słusznie. Seattle A.D. 2013 bylli drużyną opartą na obronie i grze biegowej, a Wilson był tylko jej częścią, choć częścią kluczową.

Tymczasem Cam Newton jest zawodnikiem, wokół którego zbudowana jest cała drużyna i tożsamość Panthers. Można go nie lubić, ale nie można wątpić w to, że to właśnie on ich doprowadził do Super Bowl.

Tymczasem dla starego mistrza Manninga to najprawdopodobniej ostatnie spotkanie. Co prawda wysyłałem go już na emeryturę kilka razy na łamach tego bloga, ale tym razem to już chyba naprawdę koniec.

2. Ostatnia szarża Peytona Manninga

Czy się go lubi czy nie, nie sposób go nie szanować. Jeden z trzech najlepszych rozgrywających początku XXI wieku i najlepszy rozgrywający sezonu zasadniczego w historii NFL. Posiadacz niemal wszystkich najważniejszych rekordów na swojej pozycji. Odkąd w 1998 r. został wybrany w drafcie niemal nieprzerwanie wyznaczał standard dla rozgrywających w NFL.

Jego klasę potwierdza 5 tytułów MVP, 10 nominacji do All Pro i 14 nominacji do Pro Bowl. Brakuje mu tylko jednego: pierścieni mistrzowskich.

Zdobył jeden pierścień w barwach Colts w sezonie 2006, ale łatwo wytknąć mu brak sukcesów w playoffach. Tom Brady ma cztery pierścienie, Joe Montana i Terry Bradshaw też po cztery, Troy Aikman trzy, Ben Roethlisberger dwa. Dwa pierścienie ma nawet młodszy braciszek Eli.

Nie zawsze była to jego wina. Często front office nie potrafiło zbudować wokół niego odpowiednio silnej drużyny. Ale w 2013 r. był w życiowej formie, pobił większość sezonowych rekordów, w cuglach zdobył MVP, miał świetną drużynę, ale w Super Bowl rozbili go Seahawks. Dla Peytona będzie to czwarty występ w Super Bowl. Czy zakończy się trzecią porażką?

Ten sezon był dla niego ciężki. Katastrofalny początek sezonu, kontuzje, ławka rezerwowych za młokosem Brockiem Osweilerem. A potem triumfalny powrót w finale sezonu zasadniczego i ostatnia szansa na drugi mistrzowski pierścień.

Tym razem naprawdę niewiele od niego zależy. Najprawdopodobniej będzie musiał jedynie odpowiednio dyrygować ofensywą i unikać strat. Wygranie meczu spocznie na barkach defensywy. Jednak to Peyton po zwycięstwie będzie mógł odjechać w stronę zachodzącego słońca niczym podstarzały rewolwerowiec, który wygrał tą jedną, ostatnią bitwę. Wielu mu tego życzy.

 

3. Cam Newton – radość z gry czy bezczelność?

Jednym ze znaków firmowych Cama Newtona jest ogromna energia i szeroki uśmiech w każdej sytuacji. Po zdobyciu pierwszej próby biegiem Newton wykonuje zamaszysty gest „First down” (z uśmiechem), po zdobyciu biegowego przyłożenia udaje rozdzieranie koszulki na piersi niczym Clark Kent zamieniający się w Supermana (z uśmiechem), dobre zagrania świętuje „dabem„.

Niektórych to wkurza. Widzą w tym „nadmierną celebrację”, kpiny z rywali czy wręcz prowokację. Zwłaszcza że w gorszych momentach Newton ma zwyczaj znikać pod narzuconym na głowę ręcznikiem. Czasami tez zdarza mu się przeginać, jak wówczas kiedy zabrał kibicom Seahawks ich transparent.

Jednak inni zwracają uwagę, że Newton po prostu czerpie radość z gry. Z radością rozdaje miejscowym dzieciom piłki po zdobyciu przyłożenia i ma nadzieję, że stanie się to tradycją w Charlotte niczym Lambeau Leap w Green Bay. Faktycznie, kontrast z resztą „No Fun League” jest rażący, ale czy to takie złe?

Musze przyznać, że mnie jego wygłupy częściej wkurzają niż bawią, ale mogę uwierzyć, że to jedynie zabawa, a nie prowokacja.

 

4. Broncos 2015 = Ravens 2000?

Football Outsiders, strona zajmująca się zaawansowanymi statystykami futbolowymi, zwróciła uwagę (a moją uwagę zwrócił niezawodny @elimgrey), że tegoroczni Broncos pod względem DVOA to niemal kopia mistrzowskich Baltimore Ravens z sezonu 2000. Nie będę teraz wchodził w szczegóły DVOA, ważne, że ten indeks mierzy wartość relatywnie do innych zespołów w lidze z danego sezonu, czyli umożliwia porównania między dość odległymi futbolowo sezonami 2000 i 2015.

Tamci Ravens mieli kapitalną defensywę na czele z Rayem Lewisem. Ich atak miał zrobić tylko tyle , żeby dowieźć zwycięstwo do końca. „Po pierwsze nie spieprzyć”. Podobnie wyglądają tegoroczni Broncos, którzy równiez opierają się na obronie i grze biegowej.

Wymaga to trochę świętokradczego porównania Peytona Manninga do Trenta Dilfera, rozgrywającego Ravens 2000 i w opinii wielu specjalistów najsłabszego QB jaki kiedykolwiek wygrał Super Bowl. Tyle że Dilfer w sezonie 2000 pod względem passer rating był na 20 miejscu z 34 kwalifikujących się QB w NFL. W tym sezonie Manning zajął 34 lokatę na 35 zawodników. Czy Von Miller i spółka będą mieli jeszcze bardziej pod górkę niż Ray Lewis z kompanami?

 

5. Riverboat Ron i problemy Panthers z salary cap

Kiedy przed sezonem 2011 r. Carolina Panthers zatrudniali Ron Riverę, trudno było oczekiwać, że pięć lat później zagrają w Super Bowl. Jedna z najmłodszych drużyn w NFL, założona w 1995 r., skończyła właśnie katastrofalny sezon bilansem 2-14, a ich rozgrywającym był Jimmy Clausen. Dla Rivery Panthers byli dziewiątą rozmową o pracę. Mało kto chciał pracować w Charlotte, a mało która drużyna chciała Riverę.

W drafcie 2011 z #1 Panthers wzięli Cama Newtona, o którym wielu ekspertów mówiło, że jest niedojrzały i nie nadaje się do NFL. Ciągnął się też za nim incydent z kradzieżą laptopa, po której wyleciał z Uniwersytetu Florydy, na którym był zmiennikiem Tima Tebow.

Panthers długo szorowali po dnie. Wreszcie w 2013 r. Ron Rivera z jednego z bardziej konserwatywnych szkoleniowców stał się jednym z najbardziej agresywnych. Zaczął rozgrywać czwarte próby i Panthers wygrali 16 z 20 meczów w ostatnich trzech sezonach rozstrzygniętych różnicą siedmiu punktów lub mniej. Oczywiście nie wszystko można przypisać strategii Rivery, ale na pewno sporo tu jego zasługi.

Tyle że Panthers mieli problemy z kompletowaniem składu. W 2012 r. z drużyną pożegnał się GM Marty Hurney. jego dziedzictwo jest skomplikowane. Z jednej strony zatrudnił Riverę i wydraftował trzon obecnych Panthers: Newtona, Ryana Kalila, Luke’a Kuechly’ego, Thomasa Davisa, Josha Normana, oddał pick w trzeciej rundzie draftu za Grega Olsena.

Z drugiej podpisał cała masę fatalnych kontraktów z weteranami. Dave Gettleman, który zastąpił Hurneya, wciąż jeszcze czyści salary cap z tych fatalnych decyzji. Dopiero w sezonie 2016 będzie miał więcej swobody. Stąd skład Panthers to w dużej mierze mieszanina zawodników na debiutanckich kontraktach i tanich weteranów, których nikt inny nie chciał. Stworzenie w tej sytuacji czołowej drużyny NFL to niewątpliwie majstersztyk front office Caroliny.

 

6. Sztab trenerski odrzuconych w Denver

Tegoroczne oblicze Broncos to w dużej mierze zasługa dwóch szkoleniowców: trenera głównego Gary’ego Kubiaka i koordynatora defensywy Wade’a Philipsa.

W grudniu 2013 obaj pracowali na tych samych pozycjach w Houston Texans. Jednak już w styczniu znaleźli się na bezrobociu, po tym jak Texans skończyli z bilansem 2-14, najgorszym w NFL.

Kubiak ostatecznie wylądował w Ravens na pozycji koordynatora ofensywy, gdzie wycisnął całkiem niezły sezon z Joe Flacco i spółki. Philips przez cały sezon był bezrobotny, a w tym czasie aż 21 drużyn NFL zmieniło koordynatora defensywy. Tylko jedna, Washington Redskins, zaprosiła Philipsa na rozmowę kwalifikacyjną, choć ostatecznie go nie zatrudniła.

Kiedy rok temu John Fox został niespodziewanie zwolniony z Denver, John Elway postanowił zatrudnić Kubiaka. Zwolnienie Foxa, było ogromną niespodzianką, ale wcale nie mniejszą okazało się zatrudnienie Kubiaka, który dorobił się opinii nudnego, schematycznego i jednowymiarowego. Kubiak zatrudnił bezrobotnego od roku Philipsa.

Reszta jest (lub dopiero stanie się) historią.

 

7. Trzeci pierścień Johna Elwaya?

Generalny Manager Broncos, John Elway, dwie dekady temu przemierzał korytarze klubowej siedziby w zupełnie innej roli. Elway przez 16 lat (1983-1998) pełnił rolę pierwszego QB Broncos. Pięciokrotnie poprowadził drużynę do Super Bowl, ale wygrał dopiero dwa ostatnie, w latach 1997-1998. W tym drugim zgarnął również MVP. Teraz może stać się pierwszym w historii MVP Super Bowl, który stanie się architektem mistrzowskiej drużyny.

Elway przejął Broncos w sezonie 2011. Pozyskał 21 z 22 starterów z tegorocznej drużyny. Podjął ogromne ryzyko, pozyskując za wielkie pieniądze Peytona Manninga, który dopiero co stracił cały sezon z powodu kontuzji kręgosłupa na odcinku szyjnym. Jego agresywne ruchy sprawiły, że przez ostatnie cztery lata Broncos mają najlepsza sumę zwycięstw i porażek w całej lidze. Brakuje tylko tytułu.

Wybitni zawodnicy rzadko sprawdzają się w roli wybitnych pracowników front office. W Baltimore kawał dobrej roboty robi Ozzie Newsome, były TE Ceveland Browns, ale Newsome nigdy nie był mistrzem NFL, a co dopiero MVP.

Kogo można więc porównać do Elwaya? Chyba tylko Jerry’ego Westa, mistrza NBA i MVP finałów z LA Lakers, który następnie zbudował mistrzowską dynastię Showtime w latach 80-tych. Obecnie jest częścią front office również mistrzowskich Golden State Warriors.

Elwayowi jeszcze sporo brakuje do osiągnięć Westa w roli GM-a, ale w niedzielę może uczynić pierwszy krok. Krok bezprecedensowy w historiii NFL.

Zobacz też

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *