NFL, tydzień 4: Pierwsza ćwiartka za nami

Dotarliśmy do końca pierwszej ćwiartki sezonu zasadniczego. Wiadomo, że ćwiartka raczej nikogo nie zaspokoi, zwłaszcza po dłuższej abstynencji, ale od czegoś trzeba zacząć 🙂 Dla mnie to okazja, by rozdać kilka mniej lub bardziej poważnych nagród.

I pamiętajcie, szansa, że te same nagrody przypadną tym samym zwycięzcom na koniec sezonu jest minimalna. Tak to bywa, gdy wróży się z ćwiartki 😉

 

MVP – Matt Ryan (Atlanta Falcons)

Rzadko zdarza się, by rozgrywający, który ma najwięcej jardów podaniowych był również tym, który przewodzi w passer ratingu. Liczby Ryana są obłędne i oczywiście nie utrzymają się do końca sezonu. A gdyby? No cóż, przekładając statystyki z pierwszych czterech spotkań 2016 r. na pełny 16-meczowy sezon otrzymujemy 5892 jardów (rekord NFL), 44 TD, 8 INT. Passer rating 126,3 również byłby rekordem NFL, bijąc wynik 122,5 Aarona Rodgersa z 2011 r. Obecne QBR 89,5 poprawiłoby wynik 88,2 Toma Brady’ego z 2007 r. Ryan osiąga 10,52 jarda/próbę podaniową. Żaden rozgrywający po 1970 r. nie osiągnął wyniku 10 lub lepszego, a najbliżej (9,88) był Kurt Warner i „Greatest Show on Turf”. Tylko indeks DVOA nie przyznawałby mu pierwszego miejsca w historii, ale DVOA porównuje do średniej z danego sezonu, więc sporo mówi nam to o wzroście ogólnego poziomu rozgrywających w NFL.

Jeśli Matt Ryan dogra rok na podobnym poziomie, będzie to najlepszy sezon quarterbacka w historii NFL. Tyle że już wiemy, że nie dogra. Po pierwsze wyciąganie wniosków z małej próby i przekładanie jej na cały sezon obarczone jest dużym błędem poznawczym. Po drugie mocno zaburza ją ostatni 503-jardowy mecz przeciwko Panthers. W historii NFL mieliśmy 18 500-jardowych występów rozgrywającego. Tylko dwóch (Ben Roethlisberger i Drew Brees) dokonało tego dwukrotnie w karierze, a żaden z nich w jednym sezonie. Po trzecie wreszcie, po serii meczów przeciwko słabiej spisującym się defensywom, Sokoły czekają wyjazdowe starcia z Broncos i Seahawks.

Ryan gra jak na razie fantastycznie i to niezależnie od Julio Jonesa. Oczywiście świetny skrzydłowy pomaga, ale nawet przeciwko Saints, gdy Jones złapał tylko jedno podanie na 16 jardów, Ryan zanotował passer rating 113,2. Tyle że Falcons w ostatnich latach dobrze startują i gasną w miarę jak zbliżają się playoffy. Atlanta jest na prowadzeniu w wyścigu do zwycięstwa w NFC South, a Ryan w wyścigu do MVP. Zobaczymy jak będą bronili pozycji lidera.

 

Najlepszy debiutant – Carson Wentz (Philadelphia Eagles)

Niezależnie od małej próby, trzeba docenić rozgrywającego Eagles. #2 tegorocznego draftu nie jest stawiany pod ścianą jak Andrew Luck, trenerzy ułatwiają mu życie, ale świetna egzekucja to już zasługa Wentza. Carson nie wygląda na debiutanta i jestem pewny, że kiedy drużyny obejrzą więcej filmu z nim w roli głównej, gdy DC zaczną planować głownie przeciwko niemu, a zimno i wiatry na wschodnim wybrzeżu utrudnią grę (choć czy facetowi z Dakoty będzie kiedykolwiek zimno nad oceanem?), zobaczymy kilka słabszych meczów Wentza. Jednak póki co to Carson jest na czele najlepszych debiutantów.

Konkurencja? Rozkręca się Ezekiel Elliott z Cowboys, który z 412 jardami po ziemi przewodzi całej lidze i jest jedynym RB notującym średnio ponad 100 jardów/mecz na całkiem sensownej średniej 4,4 jarda/próbę. Na pewno pomaga bieganie za świetną o-line Cowboys, ale Elliott po niepewnym początku wyraźnie się rozkręca i dodaje coś od siebie do tej ofensywy.

W defensywie? Jak na razie nie widać specjalnych kandydatów. Może CB Jalen Ramsey z Jags? Świetny mecz na Wembley rozegrał Yannick Ngakoue (sack, przechwyt i wymuszone fumble), a w sezonie ma już trzy sacki. Ale póki co żaden debiutant w obronie nie zachwyca.

 

Najlepszy trener – Mike Zimmer (Minnesota Vikings)

Znów – dużo może się jeszcze zmienić, ale to co Mike Zimmer i jego Wikingowie zrobili z MVP 2014, MVP 2015 i dwukrotnym MVP Super Bowl zasługuje na szacunek. Tym bardziej dziwi mnie, że po każdym z tych meczów narracja kręci się wokół „Co się dzieje z Rodgersem/Newtonem?” i „No tak, bad Eli”.

Zimmer od początku swojej pracy w Minnesocie pokazuje, że wie co robi i idzie mu świetnie. Jednak samo zbudowanie dobrej defensywy to nie wszystko. Vikings przed sezonem stracili podstawowego QB, a na samym początku rozgrywek najlepszego biegacza ligi. Wydawało się, że ofensywa jest ugotowana. A jednak nagle okazało się, że Sam Bradford jest całkiem sensownym rozgrywającym, a Stefon Diggs wyrasta na prawdziwą gwiazdę. Historia Bradforda przypomina historię Alexa Smitha, a cali Vikings przywołują wspomnienia 49ers z sezonu 2011.

 

Największe zaskoczenie na plus – Rozgrywający Denver Broncos

W tej kategorii mamy sporo nominacji. Począwszy od omawianych chwilę temu Vikings, przez Daka Prescotta (Cowboys), Patriots radzących sobie nadspodziewanie dobrze bez Toma Brady’ego, Roba Ninkovicha i Roba Gronkowskiego po LA Rams, którzy jakimś cudem mają bilans 3-1, mimo że grają niczym Browns.

Jednak palmę pierwszeństwa przyznaję rozgrywającym Denver Broncos. Zeszłoroczna obrona Denver była historycznie dobra i powtarzałem to do znudzenia, podobnie jak to, że historyczne sezony są dlatego historyczne, że się nie powtarzają. I faktycznie. Najważniejsze wskaźniki sytuują obronę Broncos w ścisłej czołówce ligi, ale już nie na szczycie z absurdalną przewagą nad resztą. Mimo to Denver jest jedyną niepokonaną drużyną w AFC.

Myślę, że nie zdajemy sobie sprawy jak fatalna była zeszłoroczna ofensywa Broncos. Jak podaje Bill Barnwell z ESPN w zeszłym sezonie przeciwnicy Denver dostawali piłkę średnio na własnym 30 jardzie, czyli mieli 70 jardów do przejścia. To było trzecie najkrótsze boisko w NFL. W tym roku ofensywa nie stawia ich w tak ciężkiej sytuacji. Rywale zaczynają na swoim 26 jardzie, co może nie wyglądać na dużo, ale jest już dziesiątym najdłuższym boiskiem w lidze. W NFL o zwycięstwach decydują szczegóły.

Trevor Siemian i Paxton Lynch są zdecydowanie lepsi od Peytona Manninga (matko, jakie ja herezje głoszę) i Brocka Osweilera z 2015 r. W zeszłym roku duet QB Broncos miał passer rating 76,3, w tym roku nowy duet notuje passer rating 98,6. Ten duet byłby krokiem w przód w stosunku do zeszłorocznego nawet przy takich samych statystykach, ze względu na to, jak mało salary cap pożerają ich kontrakty. Jednak ich dobra gra pozwala Broncos na wygrywanie nawet przy nieznacznym regresie obrony w stosunku do zeszłorocznego, absurdalnie wysokiego poziomu.

Nikt nie pomyli Siemiana i Lyncha z Manningiem edycja 2014. Nie należą do rozgrywających, którzy testują obronę dalekimi piłkami. Ale ich postawa niespodziewanie zdejmuje ciężar z defensywy, któa w 2016 r. miała być jeszcze bardziej obciążona niż w mistrzowskim sezonie 2015.

 

Największa niespodzianka na minus – Arizona Cardinals

Długo zastanawiałem się, czy nie umieścić tu Carolina Panthers. Ale Cam Newton i spółka to drużyna pełna wad, które umiejętnie zamaskowali w zeszłym roku. W tym sezonie okazało się, że nie da się wykrzesać dwóch „sezonów życia” z OT wyciągniętych ze szrotu, a funkcjonalna secondary z części zamiennych co roku to trochę za dużo.

Tymczasem Cardinals mieli być drużyną, która równym i głębokim składem zawędruje do Super Bowl po raz pierwszy od czasów Kurta Warnera. Mieli być, bo jak na razie przegrali trzy z czterech meczów, a najbardziej bolesna była niedzielna porażka u siebie z rywalem z dywizji – Rams.

Właściwie żaden element nie funkcjonuje tak jak powinien, a przede wszystkim Carson Palmer, który przez ostatnie dwa sezony przeżywał drugą młodość pod wodzą Bruce’a Ariansa. W tym roku widać regres do formy, którą prezentował przez dwa sezony w Raiders. Nie pomaga dziurawa o-line, przez którą Palmer nie mógł poprowadzić ostatniej serii ofensywnej przeciwko Rams, bo musiał zejść ze wstrząśnieniem mózgu. Jego czwartkowy występ przeciwko 49ers też stoi pod znakiem zapytania.

 

Flaga, 15 jardów kary, druga kara dyskwalifikacja – NFL Concussion Protocol

Czy się to nam podoba czy nie, futbol amerykański jest kontaktowym i urazowym sportem, a do najbardziej niebezpiecznych należą urazy głowy. NFL długo udawała, że problemu nie ma. Teraz teoretycznie dbają o bezpieczeństwo zawodników, ale często tylko teoretycznie. Mamy na boisku sędziego głównego, którego jednym z głównych obowiązków jest dbanie o bezpieczeństwo rozgrywającego. Na koronie stadionu siedzi człowiek, którego jedynym obowiązkiem jest wyszukiwanie na boisku zawodników z symptomami wstrząśnienia mózgu. Na ławkach obu drużyn znajdują się niezależni neurolodzy, którzy muszą zezwolić na powrót zawodnika po uderzeniu.

W takim razie jak to możliwe, że zawodnicy po potężnych ciosach w głowę wciąż pozostają na boisku? Sztandarowym przykładem jest Cam Newton, któy oberwał w głowę w meczu otwarcia tyle razy, że pewnie nie wiedział jak się nazywa. Mniejsza o to, że nie wszystkie uderzenia były karane flagami. Ale naprawdę nikt ich nie zauważył? Nikt nie poinformował sędziego, że Newtona należy zbadać? A już moment, kiedy MVP sezonu 2015 leżał kilkanaście sekund oszołomiony i niepewnie wstał powinien stanowić automatyczny przyczynek do wysłania go za linię boczną. Nie stanowił.

Przykłady można mnożyć, więc podam jeszcze tylko jeden. Ostatnia niedziela, mecz Bills – Patriots. Jacoby Brissett nurkuje na ziemię i otrzymuje potężny cios barkiem w głowę. Dodatkowo uderza potylicą w murawę. Uderzenie było przypadkowe i raczej nie zasługiwało na flagę (zwłaszcza że Brissett nie był podającym tylko biegaczem w tej chwili), ale młody QB Pats powinien zostać wysłany za linię boczną, zwłaszcza że w kolejnej akcji wyraźnie się zatoczył. Czyżby sędziowie zwlekali, bo Pats nie mieli rezerwowego QB?

Jasne, futbol to fantastyczny sport i na pewno mniej niebezpieczny niż wszystkie dyscypliny polegające na okładaniu rywala po głowie, aż padnie nieprzytomny. Ale tu stawką są losy tysięcy młodych ludzi, którzy mogą stać się warzywkami przed 40-tką. Miałem do czynienia z futbolistami po wstrząśnieniu mózgu. Najczęściej są kompletnie skołowani i chcą jak najszybciej wracać do gry. Trzeba ich chronić przed nimi samymi, a przykład powinien iść z góry. Z NFL.

 

Jak z tymi Kickoffami?

Przed sezonem NFL wprowadziła modyfikację. Touchback po kickoffie powoduje, że ofensywa zaczyna z 25, a nie z 20 jarda. W założeniu miało to zredukować liczbę akcji powrotnych, najbardziej niebezpiecznych w czasie meczu. Wielu trenerów uznało jednak, że nie odda 5 jardów gratis i zaczęło kopać w okolice linii rozpoczynającej endzone, wymuszając na przeciwnikach akcję powrotną. Na oko wygląda, że nowe przepisy zwiększyły liczbę akcji powrotnych, zamiast ją zmniejszyć. NFL miała dokonać pierwszej oceny nowych przepisów po czterech kolejkach.

Jak na razie, wg Petera Kinga ze Sports Illustrated, w sezonie 2016 mamy 37,5% kickoffów kończących się akcjami powrotnymi, w porównaniu z 41,1% w sezonie 2015.

Z jednej strony liczba akcji powrotnych może wzrosnąć, bo w gorszych warunkach pogodowych trudniej przekopać boisko. Jednak z drugiej strony drużyny wykorzystają bye week na dostosowanie taktyki. Widać wyraźnie, że kickoffy łapane gdzieś płytko w polu punktowym mają małą szansę na dotarcie do 25 jarda, częściej kończą się w okolicy 20. To, co opłacało się w starych przepisach, teraz już się nie opłaca i drużyny się do tego dostosują.

Jak na razie NFL osiągnęła swój efekt. powrotów jest mniej, zobaczymy jak będzie to wyglądało po całym sezonie.

 

Tydzień w skrócie:

1. Jak już wspomniałem Matt Ryan jest 18. QB w historii NFL z 500-jardowym meczem. Julio Jones jest dopiero czwartym reciverem w historii i drugim w tym stuleciu z 300-jardowym meczem. Jones i Ryan są też pierwszym duetem QB-WR, który osiągnął 500/300 w jednym meczu.

2. Na Wembley po raz kolejny drużyny zawiodły poziomem, ale przynajmniej były emocje. Ostatecznie Jacksonville Jaguars obronili posadę swojego trenera i wygrali pierwszy raz w tym sezonie. Colts wciąż bez pomysłu.

3. Po kolejnym dreszczowcu Oakland Raiders zafundowali pierwszą porażkę Baltimore Ravens. Bohaterem był weteran Michael Crabtree, który złapał trzy podania na TD. To pierwszy taki wyczyn gracza Najeźdźców, odkąd Jerry Porter dokonał tego dwukrotnie w sezonie 2004.

4. Buffalo Bills niespodziewanie rozbili na wyjeździe New England Patriots 16:0. To pierwszy raz w historii, gdy Pats nie zdołali zdobyć punktów na Gilette Stadium, otwartym w 2002 r. Ostatnie „jajo” na własnym stadionie zanotowali w 1993 r., czyli zanim drużynę kupił Robert Kraft. Bill nie był zachwycony:

W niedzielę wraca Tom Brady i na dzień dobry dostanie Cleveland Browns, którzy jeszcze nie wygrali meczu. Nawet trochę mi ich szkoda.

5. Można śmiać się z Rams, można śmiać się z Case’a Keenuma, ale trzeba powiedzieć, że jego podanie na TD, które dało Rams wygraną nad Cardinals było wysokiej klasy.

6. Le’Veon Bell wrócił do ofensywy Steelers i ta zafundowała 43 punkty defensywie Chiefs. Defensywie, którą jeszcze w tygodniu Football Outsiders uznawali za 4 najlepszą w NFL. Defensywie, któa w trzych poprzednich meczach straciła w sumie 42 punkty. Bell zaliczył 144 jardy po ziemi z kosmiczną średnią 8 jardów/bieg oraz dołożył 5 złapanych podań na 34 jardy. Jeśli uda mu się utrzymać z dala od kłopotów poza boiskiem, to atak Stalowych będzie naprawdę trudny do zatrzymania.

7. Drew Brees wrócił do San Diego, miasta, które kiedyś bezlitośnie go odrzuciło, gdy doznał kontuzji barku. W Nowym Orleanie zdobył mistrzowski pierścień i bilet do Hall of Fame, ale na pewno z przyjemnością pokonał dawną drużynę. Która zresztą pomogła mu jak mogła, dwoma fumblami w samej końcówce meczu.

8.

9. Colts nie zaliczą meczu na Wembley do udanych, ale Frank Gore wskoczył do pierwszej dziesiątki w liczbie jardów biegowych w karierze. W niedzielę przeskoczył aż trzy pozycje, w tym Marshalla Faulka. Do legendarnego Jima Browna, trzykrotnego MVP ligi, brakuje mu już tylko 19 jardów. Z graczy przed nim na tej liście w Hall of Fame nie ma tylko LaDainiana Tomlinsona, który dopiero w tym roku będzie mógł zostać wybrany po raz pierwszy. Gore ma na koncie 12 293 jardy i poza Brownem może jeszcze przeskoczyć w tym roku Tony’ego Dorsetta, który może się pochwalić ósmym miejscem na liście wszech czasów i 12 739 jardami. Lider Emmitt Smith i jego 18 355 jardów są raczej poza zasięgiem.

10. Bengals dramatycznie potrzebują jakiejś opcji ofensywnej poza A.J. Greenem. Wszyscy wiedzą, że tylko on jest zagrożeniem, a mimo to wykręca takie statystyki:

11. LB NaVorro Bowman z Niners doznał kolejnej kontuzji. Tym razem to zerwany Achilles. Na początku dekady należał do najlepszych na swojej pozycji, ale stracił cały 2014 r. po zerwaniu więzadeł w kolanie. Dla jego dobra mam nadzieję, że da sobie spokój z profesjonalnym sportem. Zarobił do tej pory ponad 33 mln dolarów, więc głodem raczej nie będzie przymierał.

 

P.S. Dzięki wszystkim, którzy wyrazili zatroskanie wczorajszym brakiem tekstu. Takie życie, że nie zawsze uda mi się napisać na czas. Ale możecie mnie mobilizować lajkami i retweetami 😉

Zobacz też

Jeden komentarz

  1. na poczytanie o kłopotach Cardinals zapraszam na azcardinalspl.blox.pl

    po weekendzie pojawi się analiza ich gry w pierwszych pięciu meczach

    nie zgadzam się, że nic nie działa, David Johnson poza fumble z Rams gra co najmniej dobrze

    zdziwił mnie brak wzmianki (i komentarza) o QB bez rzuconego INT, Prescott, Bradford, Wentz – kto stawiał na taki zestaw

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *