NFL, tydzień 5: Czas traktować Falcons poważnie

Buccaneers, Raiders, Saints, Panthers. Wszystkie te drużyny mają w tym roku mniejsze i większe problemy w defensywie, więc na poczynania Falcons patrzyliśmy z przymrużeniem oka. Ale koniec z tym. Pewne zwycięstwo nad bardzo dobrą defensywą Broncos pokazuje, że ekipa z Georgii ma atuty pozwalające poważnie myśleć o zawojowaniu NFC.

Tym razem nie mieliśmy takich fajerwerków jak tydzień temu. Matt Ryan nie przekroczył 300 jardów, Julio Jones złapał tylko dwie piłki na 29 jardów, a najlepszym reciverem Atlanty był running back. Ale też nie sposób spodziewać się podobnych fajerwerków przeciwko defensywie Broncos, która wciąż pozostaje ścisłą ligową czołówką.

Von Miller pod nieobecność J.J. Watta stał się głównym kandydatem do nagrody Najlepszego Gracza Defensywy. W jednej z akcji zmasakrował RT Falcons tak bardzo, że ta akcja powinna dostać kategorię wiekową 18+. Wepchnął go kilka jardów w backfield i niemal powalił running backa, sięgając za plecy blokującego rywala. Z drugiej strony wtórował mu Shane Ray, najwyższy pick Broncos w zeszłorocznym drafcie. Solidnie grała również secondary.

Jednak Falcons pokazali, że w tym roku nie są tak jednowymiarową ofensywą, jak przez ostatnie lata. Ich plan na mecz z Denver był znakomity i myślę, że kolejne drużyny będą z niego czerpały pełnymi garściami. A trzeba jeszcze pamiętać, że Falcons nie grali na swoim stadionie pod dachem, tylko w Denver, na wysokości ponad 1,5 tys. metrów nad poziomem morza.

Atlanta, wiedząc jakim atutem Broncos jest obrona przeciwko klasycznej grze podaniowej, postanowiła zaatakować środek defensywy. To tam Denver poniosło największe straty w offseason, gdy odeszli Malik Jackson i Danny Treviathan. Kluczowi okazali się obaj RB. Tevin Coleman i Davonta Freeman zaliczyli w sumie 286 jardów biegiem i w odbiorze. Freeman klasycznie przebijał się po ziemi między tacklami, a Coleman łapał piłkę z głębi pola. Za każdym razem, gdy piłka trafiała w ich ręce, Falcons zdobywali średnio prawie 8 jardów. A główna w tym zasługa Colemana, który raz po raz zostawiał za plecami kryjących go LB Denver i wystarczyły mu cztery złapane piłki do zaliczenia 132 jardów!

Tym razem Broncos nie otrzymali wsparcia od swojej ofensywy. Paxton Lynch, #26 tegorocznego draftu, pokazał czemu to Trevor Siemian jest podstawowym rozgrywającym mistrzów NFL. Przez cały mecz był niepewny w kieszeni, reagował bardzo nerwowo, miał kompletnie rozregulowany celownik i podejmował złe decyzje. Kiedy warto było odrzucić piłkę, trzymał ją w rękach, a kiedy atakował go pass rush, wyrzucał ją na ślepo przed siebie. I jedno z takich odrzuceń skończyło się kluczowym przechwytem Falcons.

Trzeba uczciwie przyznać, że nie miał łatwej roboty. Ty Sambrailo zastąpił na RT kontuzjowanego Donalda Stephensona i zagrał katastrofalnie. Dość powiedzieć, że Vic Beasley, #8 draftu 2015, który w dotychczasowych 20 spotkaniach zanotował 5 sacków, zaliczył 3,5 przeciwko Sambrailo. Obrona Falcons spisała się bardzo dobrze, ale trudno oddzielić ich dobrą grę od katastrofalnej postawy ataku Denver. Jeśli najsłabszy pass rush w lidze wygląda nagle równie dobrze jak Von Miller i Shane Ray, to część „zasług” na pewno jest po stronie o-line.

Niezależnie od pytań o rzeczywistą siłę obrony, należy docenić atak Falcons. Pokazali, że potrafią grac z najlepszymi i zmieniać założenia taktyczne w zależności od przeciwnika. Wynik nie oddaje do końca przebiegu meczu, bo Falcons wyszli na prowadzenie 23:3, nim Broncos w końcówce zmniejszyli straty. A już w najbliższą niedzielę Matt Ryan i spółka przetestują kolejną mocną obronę i znowu na wyjeździe. Jak myślicie – Julio Jones czy Richard Sherman?

 

W Nowej Anglii stworzyli potwora?

Na pewno już słyszeliście, że Tom Brady wrócił po zawieszeniu. Raz, dwa czy milion (pewnie bliżej tej ostatniej liczby). Nie o jego 400 jardach będzie tu mowa, bo przeciwko Browns nie jest to aż takie osiągnięcie, choć trzeba zaznaczyć, że do tej pory żaden QB w tym sezonie 400 ekipie z Cleveland nie nawrzucał.

Nie, wolę zwrócić Waszą uwagę na otwarcie playbooka, które umożliwił powrót Brady’ego i zdrowego Roba Gronkowskiego. Z 80 snapów w ofensywie Patriots, Gronk był na boisku w 65, Martellus Bennett w 55. Paczka z tą dwójką jest po prostu zabójcza. Obaj to znakomici blokerzy i groźna broń w grze podaniowej. Byli wykorzystywani na różne sposoby, najczęściej jako klasyczni TE na końcu linii, zarówno po obu stronach, jak obaj po jednej, czasem jeden z nich służył jako H-back. Gronkowski zaliczył ponad 100 jardów, Bennett 3 TD.

W red zone ten personel jest właściwie nie do obrony. Przy drugim przyłożeniu Browns podwoili Gronkowskiego, więc Bennett spokojnie wygrał pojedynek 1 na 1. Przy trzecim Browns byli tak przekonani, że TE będą blokować, że obaj mieli wokół siebie kilka metrów trawy.

Te formacje i wszechstronność ostatni raz widzieliśmy w sezonie 2011, gdy w Patriots grali wspólnie Gronkowski i Aaron Hernandez. Teraz Gronk w duecie z Bennettem będą sprawiali problemy defensywom. Kto może ich wybronić? Panthers i ich atletyczni linebackerzy? Broncos i ich silni fizycznie CB?

Co więcej obecność tego duetu sprawia, że więcej miejsca ma reszta drużyny, co pokazuje 114 jardów w czterech złapanych podaniach Chrisa Hogana. A jest jeszcze Julian Edelman, który jak zwykle złapał kilka krótkich piłek na ważne pierwsze próby.

Browns nie stanowili żadnego wyzwania dla tej ofensywy. A już za trzy tygodnie rewanż przeciwko Bills, a po drodze mecz na szczycie AFC ze Steelers. Będzie się działo.

 

Historia dwóch trenerów

Czwarta kwarta meczu Browns – Patriots, 14:05 do końca meczu. Browns zdobywają przyłożenie i zmniejszają straty do 17 punktów (30:13). Trener Hue Jackson decyduje się grać za dwa. Komentatorzy CBS głośno komentują, że nie rozumieją tej decyzji, bo grając za jeden mieliby mecz na dwa posiadania, a po nieudanej konwersji 2-punktowej wciąż mamy trzy posiadania. Uwaga, Hue Jackson właśnie dlatego zagrał za dwa.

Rozłóżmy tę sytuację na czynniki pierwsze. Jeśli Browns chcą wyrównać minimalną ilością posiadań (a mamy czwartą kwartę) tak czy inaczej będą potrzebowali dwóch podwyższeń dwupunktowych. Jeśli nie powiedzie im się na początku czwartej kwarty, wiedzą, że potrzebują trzech posiadań i mogą dostosować playcalling. A gdyby odłożyli to „na później”? Jakie mieliby możliwości manewru, gdyby to dwupunktowe podwyższenie nie udało im się na 30 sek. przed końcem meczu?

Oczywiście w ostatecznym rozrachunku nie miało to żadnego znaczenia (mecz skończył się 33:13). Ale Hue Jackson wiedział, że podejmując mniejsze ryzyko teraz, może oszczędzić sobie konieczności desperackiej decyzji później. Szanse na konwertowanie dwupunktowego podwyższenia są zdecydowanie większe niż wyegzekwowanie onside kicku, a potem „Zdrowaśki”. Podejmując decyzję trener Browns dał swojemu zespołowi więcej szans na wygraną (co prawda wg Pro Football Focus szanse Brown wynosiły całe 0,2% w tym momencie, ale mówimy o zasadzie).

Jak na życzenie słuszność takiego podejścia w następnej serii meczów udowodnił Jeff Fisher. Oszczędzę Wam dogłębnej analizy pracy „Pana 7-9” i skupię się na dwóch jego decyzjach. LA Rams gonią Buffalo Bills. przegrywają 23:16. Przez 8 minut czwartej kwarty mozolnie budują serię ofensywną. Udaje im się uniknąć baboli Case’a Keenuma i dotrzeć do red zone w 12 próbach. Tam seria zacina się przed polem punktowym. W sytuacji 4&goal z czwartego jarda Bills, Fisher ordynuje kopnięcie z pola. Mając zaledwie niecałe sześć minut do końca meczu. Mając atak pod wodzą Case’a Keenuma, który jest sympatycznym gościem i ma bardzo sympatyczną żonę, ale jego zwyczaje boiskowe są bardzo niesympatyczne dla wskaźników skuteczności ofensywy. Potrzebował TD i dalej potrzebuje TD. Po nieudanej czwartej próbie miałby Bills przyciśniętych do ich endzone, tak ma ich na 25 jardzie.

Ale dobra, śledzimy mecz dalej. Rams udało się odzyskać piłkę. Jupi! Do końca mamy 3:47 i znów czwarta próba, tylko teraz na własnym 23 jardzie, 4&5. Pamiętacie jak mówiłem, że warto podjąć ryzyko w prostszej sytuacji, żeby uniknąć większego ryzyka później? Fisher wymyślił zmyłkowy punt, który poszedł dokładnie tak, jak można się było spodziewać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że cały stadion, z obroną Bills na czele, wiedział, że punt jest zmyłką.

Zapewne lepszą decyzją byłoby pozostawienie piłki w rękach Keenuma i liczenie, że oczaruje uśmiechem obronę Bills i zdobędzie nową pierwszą próbę. Niemniej szanse 4&5 na własnym 23 jardzie są kosmicznie małe, zwłaszcza w porównaniu z 4&goal na czwartym jardzie przeciwnika.

 

Tydzień w skrócie:

1. Oakland Raiders są na drugim miejscu w AFC. Jeszcze nie miałem okazji napisać tego na blogu 🙂 Ale grają tak, jakby za punkt honoru stawiali sobie przyprawienie o zawał najwierniejszych fanów (których pod znakiem #NFLpl całkiem sporo).

2. Dallas Cowboys niespodziewanie liderują w NFC East. Ezekiel Elliot uzbierał w tym roku więcej jardów po ziemi niż 22 drużyny NFL, a Dak Prescott gra tak dobrze, że poważni analitycy zastanawiają się, czy Tony Romo wróci do wyjściowego składu, gdy wyleczy pęknięte kości pleców. Za tydzień Cowboys jadą do Green Bay. Packers mają w tym sezonie najlepszą defensywę biegową w lidze (nie wierzę, że to napisałem). Z jej zderzenia z Elliotem powstanie energia zdolna ogrzać cały stan Wisconsin przynajmniej przez kilka godzin.

3. Jeśli już przy Packers jesteśmy, to ich ofensywa znów zaczęła z wysokiego „C” i stopniowo spuszczała z tonu przeciwko Giants. Aaron Rodgers ma katastrofalne wskaźniki efektywności, ale jak może być inaczej, skoro o-line kupowała mu cała wieczność w niektórych snapach, a jego reciverzy i tak nie potrafili się uwolnić. Nawet Jordiemu Nelsonowi naliczyłem trzy dropy, z czego jeden zakończył się przechwytem.

4. Carson Wentz wreszcie rzucił pierwsze INT w karierze, a Philly przegrali pierwszy mecz w tym sezonie. Z Lions. Any given Sunday.

5. Vikings znów sprawili, że rozgrywający wygląda źle. Fakt, że w przypadku Brocka Osweilera mieli jakby łatwiejsze zadanie niż z Camem Newtonem, Aaronem Rodgersem i Eli Manningiem. Jednak co ciekawsze Vikings sprawiają też, że Sam Bradford wygląda dobrze, a to już epokowy wyczyn. Następny w kolejce jest Carson Wentz, ale dopiero za dwa tygodnie, bo teraz w Minneapolis mają bye week. Rozgrywający NFC odetchnęli z ulgą. Przy okazji: Wikingowie są ostatnim niepokonanym zespołem w tym sezonie. Gdybym postawił na to miesiąc temu u buka, byłbym obrzydliwie bogaty.

6. Andrew Luck powinien zamówić jakieś nabożeństwo za zdrowie T.Y. Hiltona. Przeciwko Bears Hilton złapał 171 z 322 jardów podaniowych od Lucka. I to mimo że wszyscy wiedzą, że piłka musi iść do niego, bo nikt inny w Colts łapać nie umie. Luck i Hilton okazali się wystarczająco dobrzy na Bears i Hoyera. W perspektywie mają Texans i Osweilera oraz Titans i Mariotę. Przed tymi meczami NFL powinna wyświetlać ostrzeżenia o możliwości urazów psychicznych. ICYMI w piątek przeanalizowałem sytuację Colts: Indianapolis Colts, czyli jak elitarny QB uratuje twoją posadę

7. Big Ben 380 jardów i 4 TD, Le’Veon Bell 154 jardy biegowe i podaniowe. Jets rozjechani. Za tydzień Steelers jadą do Dolphins, którzy właśnie pozwolili Titans na 30 punktów i prawie 400 jardów. Titans! Spodziewam się paru ofensywnych rekordów, chyba że Mike Tomlin postanowi w drugiej połowie zdjąc nogę z gazu i da odpocząc starterom przed szlagierem z Pats.

8. Buffalo Bills to jednak dziwna drużyna. Liderem sacków w tym sezonie w całej NFL jest Lorenzo Alexander, 33-letni LB, który przez ostatnie 9 lat zaliczył 9 sacków i grał głównie w special teams (jeden sezon jako starter w Redskins, poza tym rezerwowy). Teraz ma ich na koncie siedem w pięciu meczach. Po dwóch meczach wywalili koordynatora ofensywy i nagle zaczęli wygrywać (w tej chwili są na pozycji dającej dziką kartę do playoffó)w. A jednak mam nieodparte wrażenie, że znajdą jakiś sposób, żeby zrobić sobie krzywdę. Może dlatego, że ich rozgrywający nie wie, który kolega snapuje piłkę?

9. Still better love story than Twilight

10. Jeśli twój zawodnik waży ponad 150 kg, to zderzanie się z nim klatami w powietrzu nie jest najlepszym pomysłem.

P.S. Lajki i retweety przytulam chętnie jak Odell siatkę.

P.S.2. Miało być krócej, a znowu wyszło 2 tys. słów…

Zobacz też

Brak komentarzy

      1. Cięzko się czyta gniota. Twoje teksty sa rewelacyjne. Wiedza plus umiejętność posługiwania sie językiem polskim dają genialne rezultaty.

        W internecie jest straszna ilość leni (i głupków) dla których długi tekst z założenia jest nieczytelny, niezależnie od treści. Nie ma co równac poziomem do takich. Ty tutaj nie masz przypadkowych internautów, a grono stałych czytelników. Takich większa ilość literek nie zniechęca.

        1. Szarlatan, to juz bądź konsekwentny: piszesz o posługiwaniu siē jēzykiem polskim a zaraz potem nie wiesz że lenie i głupki są policzalni… czyli liczba nie ilość! Taki drobny pstryczek w nos 😊

  1. Pora chyba zacząć doceniać Kyle Shanahanna. W Waszyngtonie jedyny dobry sezon miał RGIII, w Cleveland po dwunastu tygodniach miał bilans 7-4 z Bryanem Hoyerem za sterem! Teraz w Atlancie jest kosmos. Ten gość tak wyśmiewany, że robi karierę tylko dzięki pomocy ojca może niedługo być kandydatem na stanowisko HC.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *