NFL, tydzień 6: Ofensywa Packers wciąż w kryzysie

Przed rokiem wyglądało na to, że nic w ofensywie Packers nie idzie jak należy. Kontuzjowany Jordy Nelson stracił cały sezon. Eddie Lacy z nadwagą biegał znacznie słabiej niż w swoich dwóch pierwszych sezonach w NFL. Seria kontuzji poszatkowała o-line, która nie potrafiła chronić Aarona Rodgersa, ani torować drogi running backom.

Tylko cuda, których dokonywał będący pod presją Aaron Rodgers utrzymywały ten statek na powierzchni. Statystycznie był to jego najsłabszy sezon w karierze, ale żaden inny QB w lidze nie miał w zeszłym roku tylu dropów, a jego reciverzy po prostu nie potrafili uwolnić się od krycia.

Wydawało się, że sezon 2016 będzie odwróceniem tego trendu. Zdrowa linia miała nawiązać do świetnego sezonu 2014. Lacy wrócił odchudzony i w lepszej formie niż kiedykolwiek wcześniej. Jordy Nelson był gotowy od pierwszego spotkania sezonu zasadniczego. To w Packers wielu upatrywało faworyta do mistrzostwa. Tyle że ofensywa jak nie funkcjonowała, tak nie funkcjonuje. Dlaczego?

Zacznijmy od tego co w tej ofensywie dobre. Przede wszystkim faktycznie świetnie działa o-line i to mimo, że przed sezonem w Green Bay sensacyjnie zwolnili długoletniego OG Josha Sittona. Według Football Outsiders są na dziesiątym miejscu w run blocking i czternastym w pass protection (wskaźniki nie uwzględniają jeszcze ostatniej kolejki). Ich lokata w pass protection jest mocno myląca, bo FO opracowują swój wskaźnik na podstawie liczby sacków. Rodgers faktycznie często ląduje na ziemi, ale nie jest to wina o-line. Ta kupuje mu mnóstwo czasu, wręcz absurdalnie dużo. QB Packers może sobie czasem pozwolić nawet na 5-6 sekund w kieszeni bez presji. Biorąc pod uwagę, że Tom Brady czy Andy Dalton często pozbywają się piłki z rąk w czasie poniżej 2 sekund, to prawdziwa wieczność.

Do formy wrócił również Eddie Lacy. Zdobywa średnio ponad 5 jardów na bieg i pięciu spotkaniach ma już na koncie 360 jardów. Jedyny mankament – brak TD. Tyle że Lacy jest kontuzjowany. Przeciwko Cowboys ewidentnie utykał, krzywił się z bólu, ale gdy piłka trafiała w jego ręce przeskakiwał (dosłownie) nad kolejnymi defensorami Dallas i wyrywał trudne jardy. Ale nie może tak w nieskończoność.

 

O-line spisuje się znakomicie, jest skuteczna gra biegowa. W takim razie problemem musi być gra podaniowa, co wydawałoby się niemożliwe w drużynie dowodzonej przez Aarona Rodgersa. Oto trzy czynniki, które moim zdaniem najbardziej rujnują grę GB w ofensywie.

1. Playcalling.

Mike McCarthy ma ogromne zasługi w Green Bay. Fakt, że nowi, wybierani w drafcie zawodnicy są w stanie regularnie zastępować weteranów to nie tylko zasługa skautów Teda Thompsona, ale i sztabu trenerskiego McCarthy’ego, który z tych dzieciaków potrafi wydobyć potencjał. Pod tym względem sztab Packers może się równać nawet z ekipą Billa Belichicka.

Jednak kiedy przychodzi do planowania meczu i zarządzania drużyną, a zwłaszcza ofensywą, McCarthy nie daje rady. Jest to o tyle bolesne, że przecież ten sam szkoleniowiec zdobył na początku dekady sławę elitarnego playcallera, który zawsze potrafił Rodgersowi dobrać odpowiednią zagrywkę. Co prawda ja od dawna miałem zastrzeżenia do jego konserwatyzmu, ale póki miało to miejsce w ramach działającego systemu, można było na to przymknąć oko.

Teraz wygląda na to, że McCarthy kompletnie nie ma pomysłu na konstruowanie kolejnych serii ofensywnych Packers. W ich grze brakuje rytmu, nie ma big playów ani żadnych schematycznych pomysłów, które ułatwiałyby życie zawodnikom. Trudno wytłumaczyć skąd biorą się pomysły na bieganie, gdy aż prosi się o grę górą i odwrotnie. Jasne, można uznać, że chodzi o zaskoczenie rywala, ale równie często na zaskoczonych wyglądają podopieczni McCarthy’ego.

Weźmy przykład z zeszłego tygodnia. Packers są w red zone. Mają piłkę na jard od pola punktowego Cowboys i pierwszą próbę. Aż się prosi, żeby ten brakujący jard zdobył Lacy. Albo o twardą play action na Lacy’ego z przemyceniem TE gdzieś do narożnika. Albo wyizolowanie któregoś WR w corner route. Jaką zagrywkę ordynuje McCarthy? Zaplanowany bieg Rodgersa. Ja rozumiem, że Rodgers potrafi biegać. Ale to nie Cam Newton, żeby wbijać się do pola punktowego w goal line situation. Nie można wystawiać na takie ryzyko najważniejszego zawodnika w klubie wartego 20 mln rocznie. Nie wspominając nawet o fakcie, że zagrywka raczej nie wyglądała na dobrze zaplanowaną, bo kompletnie zagubiony Rodgers zgubił piłkę.

Do tego dwa razy w sytuacji 4&1 McCarthy zaordynował Field Goale. Co zrobił mając później sytuację 4&5? Zagrał czwartą próbę, co oczywiście się nie udało.

 

2. Reciverzy.

Jordy Nelson nie jest do końca sobą. Wciąż potrafi złapać trudną piłkę, a podanie Rodgersa do Nelsona w połowie czwartej kwarty wyglądało jak wyciągnięte żywcem z 2014 r. Ale poza tym reciverów Packers prześladuje plaga dropów, W niedzielę mieli trzy fumble (jeden Nelson, dwa Mongomery), z czego dwa padły łupem rywali.

Jednak co gorsza kompletnie nie mogą się uwolnić od krycia. Wiele razy w meczu z Dallas Rodgers stał w kieszeni 5-6 sekund kapitalnie kryty przez o-line i bezradnie patrzył z prawej na lewą w poszukiwaniu wolnego recivera. Tymczasem jego partnerzy sprawiali, że secondary Cowboys wyglądała, jakby grali w niej Richard Sherman, Deion Sanders, Darelle Revis i Troy Polamalu w swoich najlepszych latach.

Bez kamery All-22 trudno powiedzieć na pewno czemu reciverzy Packers nie potrafią się uwolnić, ale to problem, który było widać już w zeszłym roku. Miał to zmienić powrót Nelsona. Nie zmienił.

 

3. Aaron Rodgers.

W zeszłym roku jego słabe statystyki były pochodną słabej gry drużyny. W tym roku dokłada pełnoprawną cegiełką do problemów Packers. Oczywiście trudno podawać do reciverów, którzy nie potrafią się uwolnić od krycia, ale nie można zwolnić Rodgersa od odpowiedzialności za jego błędy. Wiele jego podań jest po prostu niecelnych.

W niedzielę miał trzy bardzo kosztowne błędy, co ciekawe wszystkie przy podaniach do Randalla Cobba. Zacznijmy od początku czwartej kwarty. Morgan Burnett przechwycił podanie Daka Prescotta jako pierwszy w NFL i Packers dostali piłkę w red zone z szansą na zmniejszenie strat do jednego kopnięcia z pola. W drugiej próbie Aaron Rodgers ma w endzone zupełnie otwartego Cobba i pudłuje o prawie pół metra.

Na tym filmiku nie widać jak bardzo otwarty był Cobb, ale miał kilka ładnych metrów wolnego miejsca. Widać natomiast świetnie, czemu Rodgers przerzucił. Zwróćcie uwagę na pass rush z prawej, który widać w ostatniej chwili. Rodgers, zamiast przenieść ciężar ciała do przodu, rzuca odchylony, żeby uniknąć pass rushera. To sprawia, że piłka szybuje poza zasięgiem Cobba. Prosty błąd techniczny.

Z kolei we wspomnianej sytuacji 4&5 na 2,5 min. przed końcem pierwszej połowy Cobb pokonał swojego obrońcę i wystarczyło wrzucić DB piłkę „za kołnierz”, by Cobb zdobył pierwszą próbę, a może nawet TD. Rodgers niedorzucił i obrońca zdołał zbić piłkę.

Trzecia sytuacja to INT Dallas. Przechwyty się zdarzają, to normalne. Ale Rodgersowi, który zawsze bardzo dbał o piłkę, nie zdarzają się takie babole. Ten przechwyt to szkolny przykład kompletnie mylnego odczytania obrony strefowej. Rodgers po prostu nie wziął pod uwagę, że ten obrońca zajmie taką, a nie inną pozycję. To błąd, którego można się spodziewać po debiutancie, a nie po dwukrotnym MVP NFL.

 

Trzeba jasno powiedzieć, że problemy Packers nie są przejściowe. Tu już nie wystarczy R-E-L-A-X. Oczywiście nic tu się nie zepsuło bezpowrotnie, to raczej kwestia kalibracji. Tyle że nie wygląda, by Mike McCarthy miał pomysł jak się za to zabrać.

 

Kto zatrzyma Cowboys?

Skupiłem się całkowicie na ofensywie Packers, ale na wielkie brawa zasługuje ofensywa Dallas. W czterech pierwszych meczach Packers nie pozwolili żadnemu rywalowi nawet na 50 jardów po ziemi. Zatrzymywali rywali średnio po dwóch jardach/próbę. Ezekiel Elliott zaliczył 157 jardów ze średnią 5,6 jarda/próbę.

Mnóstwo w tym zasługi o-line Cowboys, która otwierała mu dziury, ale kiedy już Elliott mija pierwszą linię, musi radzić sobie sam. Radzi sobie i to jeszcze jak. To już jego czwarty z rzędu mecz, w którym przebiegł ponad 130 jardów. Trzeci z rzędu ze średnią ponad 5 jardów na próbę. Jeśli utrzyma to tempo, zaliczy ponad 1800 jardów w całym sezonie. Jeśli utrzyma tempo z czterech ostatnich meczów, zaliczy ponad 2100 jardów w sezonie.

To oczywiście mało prawdopodobne, przydarzą mu się na pewno słabsze mecze, pytanie jak wytrzyma trudy dłuższego niż w NCAA sezonu, zwłaszcza że Cowboys go nie oszczędzają i dają mu średnio prawie 23 biegi na mecz. Żaden inny RB w NFL nie jest eksploatowany tak intensywnie.

Cowboys zdobyli 30 punktów na wyjeździe, na trudnym Lambeau Field, a Packers wcale nie postawili łatwych warunków. Dak Prescott zanotował dwie straty, posłał swoje pierwsze INT w NFL i defensywa Packers zrobiła swoje. Nie był to może wielki występ, ale trudno powiedzieć, by pozwolili Cowboys bezkarnie szaleć. To raczej ofensywa Dallas była tak dobra i to bez kontuzjowanego Deza Bryanta.

Jednym z cichych bohaterów był Cole Beasley, jeden z tych, o których się mówi zdecydowanie za mało. To klasowy slot reciver, gracz w typie Wesa Welkera czy Juliana Edelmana. Jego przyłożenie przeciwko LaDariusowi Gunterowi było niemal kopią przyłożenia Edelmana z SB49. Beasley nigdy nie będzie łapał efektownych piłek na „trzecim piętrze” po 40-jardowym rzucie, co potrafi Bryant. Ale jeśli potrzeba szybkiego podania o wysokiej skuteczności na pierwszą próbę, to Beasley i Jason Witten są najpewniejszymi punktami Cowboys.

Do tej pory traktowałem pytanie „czy zdrowy Romo wyląduje na ławce?” jako typowy temat dla dziennikarzy, którzy muszą czymś wypełnić czas antenowy. Teraz już nie jestem taki pewien. Dobrą analizę problemu przedstawił Bill Barnwell z ESPN, warto tylko pamiętać, że napisał to przed meczem z Packers.

Cowboys wyglądają na równie trudnych do zatrzymania jak Patriots w AFC. Ich pojedynek z Vikings na początku grudnia zapowiada się palce lizać. Pamiętajmy tylko, żeby ich przedwcześnie nie koronować. Wielu mistrzów października dopadał kryzys w grudniu.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

  • Eli Manning (Giants) miał dzień jubileuszy. Przeciwko Ravens zaliczył start nr 200 w karierze (licząc w sumie sezon zasadniczy i playoffy). Podał na TD nr 300 w karierze (tu liczymy tylko sezon zasadniczy). Nie był to pierwszy jubileusz młodszego Manninga w tym sezonie – miesiąc temu na inaugurację rzucił swoje INT nr 200. Warto też zauważyć, że ma na swoim koncie 3846 celnych podań w karierze, a w niedzielę wskoczył na ósme miejsce na liście wszechczasów w tej kategorii, wyprzedzając Drew Bledsoe.
  • Jego kolega z drużyny, Odell Beckham Jr złapał podania na 222 jardy. To drugi najlepszy wynik w historii Giants i najlepszy od 1962 r. To trzeci w tym sezonie przypadek, że reciver przekracza 200 jardów w meczu.
  • Wracamy na listę celnych podań. Tu na czwartej lokacie znajduje się Tom Brady (Patriots), który przeciwko Bengals zaliczył celne podanie nr 5000 w karierze. To czwarty zawodnik w historii ligi, który tego dokonał, wcześniej udało się to Brettowi Farve’owi, Peytonowi Manningowi i Drew Breesowi. Z wciąż grających QB najbliżej tego progu jest… Eli Manning.
  • Jeśli już przy Drew Bresie (Saints) jesteśmy, to przeciwko Panthers zaliczył swój piętnasty 400-jardowy mecz w karierze i został samodzielnym liderem w tej kategorii. 14 takich spotkań ma na koncie Peyton Manning.
  • Jay Ajayi z Dolphins zaliczył 204 jardy biegowe przeciwko Steelers. To najlepszy wynik w tym sezonie, ale na liście wszechczasów nie mieści się nawet w pierwszej setce.
  • Rob Gronkowski (Patriots) przeciwko Bengals złapał podania na 162 jardy. To jego rekord życiowy. Od 1999 r. zaledwie dwunastu TE zanotowało 160 jardów w meczu lub więcej. Tylko Gronk dokonał tego dwukrotnie. Rekordzistą na tej pozycji jest Shannon Sharpe, który złapał 12 piłek na 214 jardów w barwach Broncos przeciwko Chiefs w sezonie 2002.
  • Po raz pierwszy od 2012 r. zawodnik Indianapolis Colts wybiegał 100 jardów w meczu. Po czym pobiegł na minus i stracił ten wynik. Po czym znów go odzyskał w dogrywce. Pełna historia

2. Kibice Steelers mogą być wściekli na postawę defensywy, która pozwoliła na 200 jardów Ajayiemu i na swoją drużynę, która niespodziewanie uległa słabym w tym roku Dolphins. Ale przede wszystkim na Big Bena, który znów się połamał. Rozgrywający Steelers przeszedł w poniedziałek artroskopowy zabieg kolana i nie zagra za tydzień w szlagierze przeciwko Patriots. Potem Stalowi mają bye week. O tym czy Roethlisberger wróci za trzy tygodnie dowiemy się w tym tygodniu. To już trzynasty sezon Big Bena jako startera w Pittsburghu. Tylko w trzech zagrał wszystkie 16 spotkań.

3. W barwach Broncos do gry wrócił Trevor Siemian, ale nie wyglądał lepiej, niż Paxton Lynch przed tygodniem. Mistrzowie NFL przegrali z Chargers. To dobitnie pokazuje, że tegoroczna defensywa Brocnos nie zdoła udźwignąć całej drużyny bez pomocy ofensywy.

4. LeSean McCoy może mieć sporo żalu do Chipa Kelly’ego, jeszcze z czasów wspólnej pracy obu panów w Filadelfii. Tym razem McCoy stanął w barwach Buffalo naprzeciwko prowadzonych przez Kelly’ego 49ers. Zaliczył 140 jardów po ziemi i 3 TD, a jego drużyna wygrała 45:16. 49ers grają najbardziej żałosny futbol w NFC. Po raz pierwszy w tym sezonie w ich barwach zobaczyliśmy Colina Kaepernicka. Złośliwi mówili, że Bills powinni grać hymn USA, Kaepernick na pewno weźmie wtedy „kolanko”. A na poważnie to Kaepernick był minimalnie lepszy od Gabberta. Rzucił nawet 53-jardowe TD, chociaż więcej tu zasług Torreya Smitha, który wrócił po fatalnie niedorzuconą piłkę, a potem przedarł się do endzone.

5. Carolina Panthers wygrali tylko jeden z sześciu pierwszych meczów. Po porażce z Saints w dogrywce Cam Newton wytrzymał na konferencji prasowej tylko półtorej minuty, po czym wyszedł obrażony. Tegoroczni Panthers wyglądają jak drużyna z 2014 r., tyle że tym razem mają w dywizji drużynę, która zapewne będzie miała bilans powyżej 50%.

6. Tą drużyną są Falcons, którzy po zaciekłej walce przegrali w Seatlle, co wstydu nie przynosi. Szkoda tylko, że gospodarzom pomogli sędziowie, którzy przegapili w końcówce ewidentne DPI Richarda Shermana na Julio Jonesie.

7. Jednak najbardziej żenująca decyzja wieczoru (a nawet sezonu) należała bezwzględnie do ekipy sędziującej spotkanie Giants – Ravens, którzy dopatrzyli się w tej sytuacji DPI. Dla jasności, gość w niebieskim jest tu w obronie i to rzekomo on fauluje.


8. Jacksonville Jaguars przegrywali już 0:16 w czwartej kwarcie, a jednak zdołali wrócić i wygrać przeciwko Bears. To sporo nam mówi o ekipie z Chicago. Powszechnie krytykowane Jaguary mają bilans 2-3 i jest to ich najlepszy start od 2010 roku. To z kolei sporo nam mówi o ekipie z Jacksonville.

9. Case Keenum miał statystyki 27/31, 321 yds, 3 TD, 0 INT. Grał jak natchniony, najlepszy mecz w karierze, na miarę tego jak przedstawiano go w tegorocznych „Hard Knocks”. A potem rzucił INT i Lions jednak wygrali. Dzięki temu drużyna Jeffa Fishera znalazła się na znajomej pozycji z 50% wygranych. Obronę Lions, która pozwoliła na te wyczyny Keenuma, pominę milczeniem.

10. Koniec miesiąca miodowego Carsona Wentza i NFL? Bezlitośnie blitzowany debiutant bez swojego RT nie mógł rozwinąć skrzydeł. Przeciwko Redskins posłał do celu tylko 11/22 podania na 179 jardów, a Eagles przegrali ważny mecz w ramach NFC East.

11. Vontaze Burfict to bardzo dobry linebacker, ale ze względu na wątpliwości co do jego charakteru nie został w ogóle wybrany w drafcie. W NFL zebrał już w sumie ok. 200 tys. dolarów różnych kar. Ten sezon zaczął od trzech meczów zawieszenia po brutalnym ataku na Antonio Browna z zeszłorocznych playoffów. Wygląda na to, że nic mu to nie dało do myślenia. Przeciwko Patriots najpierw niebezpiecznie zaatakował bez piłki Martellusa Bennetta („potknąłem się”, tłumaczył po spotkaniu):

a potem wygląda na to, że nadepnął na leżącego na ziemi LeGarette Blounta:

Burfict nie został ukarany za żadne z tych zagrań. Nadepnięty Blount zareagował ostro i został ukarany za niesportowe zachowanie.

12. NFLPudelek.pl: Burzliwy romans Odella Beckhama z siatką dla kickerów trwa. Najpierw wykorzystał ją publicznie za linią boczną, ale potem się oświadczył. Czyżby ciąża? Sądząc po reakcji, powiedziała „tak”.

A już na poważnie: mógłby już sobie darować, trochę się to zaczyna robić męczące.

 

P.S. Jeśli dotarliście do tego miejsca, to mam nadzieję, że zechcecie wesprzeć mnie lajkiem albo retweetem. Dzięki!

Zobacz też

Jeden komentarz

  1. Rodgers miał zaskakująco wysoki procent celnych podań: 31/41, który powinien być nawet wyższy gdyby nie koszmarne upuszczenia piłki. Jardy w powietrzu w Green Bay nigdy nie były kosmiczne, raczej celność podań.

    Secondary Green Bay to nie był nawet drugi, a trzeci garnitur.

    Teraz Chicago a potem coś a’la bye week..

    Nadzieja umiera ostatnia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *