Haczyki, kruczki i sztuczki w kontraktach NFL

Fala szaleństw na rynku wolnych agentów opadła, teraz czekają nas nieskończone mock drafty, nim wreszcie doczekamy się tego właściwego. A jako że mamy czas, to warto spojrzeć na nowo podpisane kontrakty, bo są one bardziej złożone, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Przyjrzyjmy się, jakie sztuczki stosują drużyny, by ograniczyć ryzyko wynikające z kontraktów i jak zawodnicy i agenci starają się temu przeciwdziałać.

Do zrozumienia tekstu niezbędna będzie podstawowa wiedza o funkcjonowaniu salary cap w NFL. Jeśli jej nie posiadasz, zajrzyj najpierw do tekstu Salary Cap w NFL, czyli kontrakty i limity płacowe

 

Gwarancje pełne i praktyczne

Jak zapewne kojarzycie, kontrakty w NFL nie są automatycznie gwarantowane. Zresztą „automatycznie” nie są gwarantowane w żadnym amerykańskim sporcie, ale w NBA i MLB przytłaczająca większość umów jest w pełni gwarantowana, co oznacza, że zawodnik w chwili podpisania umowy może być pewny, że otrzyma całość kwoty. W NFL taki kontrakt dłuższy niż rok podpisał tylko Kirk Cousins, który rok temu dostał trzyletnią, w pełni gwarantowaną umowę od Minnesoty na 84 mln dolarów.

W przypadku innych gracz mamy dwie kwoty: kwotę umowy, którą zawodnik otrzyma, jeśli dogra kontrakt do końca, co się rzadko zdarza oraz kwotę gwarantowaną, którą dostanie… na pewno? Czy jednak niekoniecznie?

Zacznijmy od tego, że gwarancja gwarancji nierówna. Jednym z rodzajów gwarancji jest gwarancja od kontuzji. Oznacza to, że jeśli zawodnik dozna poważnego urazu, który uniemożliwi mu, w opinii akredytowanego lekarza, grę w NFL, pensja wciąż jest mu wypłacana. Takim przypadkiem jest Alex Smith z Redskins, którego pensja na 2020 r. była zagwarantowana jedynie od kontuzji, gdy doznał paskudnego złamania nogi. Warto jednak wspomnieć, że 17 marca ta pensja stałą się w pełni gwarantowana. Tak naprawdę te gwarancje rzadko wchodzą w życie, a jeśli już, najczęściej dochodzi do jakiegoś rodzaju ugody, tzn. klub wypłaca z góry część tych pieniędzy, a zawodnik zgadza się na rozwiązanie umowy.

Najważniejsze są pełne gwarancje. To pieniądze, które klub i tak musi wypłacić, choćby nawet zwolnił zawodnika. Tradycyjnie gwarantowany był tylko bonus za podpisanie umowy, ale powoli to się zmienia. Coraz częściej kluby gwarantują pożądanym wolnym agentom pensję na pierwszy, a nawet drugi sezon. De facto nic ich to nie kosztuje. I tak nie zwolnią takiego zawodnika przed upływem drugiego sezonu, a gracz czuje się lepiej, mając większe gwarancje.

Możemy też mówić o „praktycznych gwarancjach”. To kwoty, które nie są gwarantowane w momencie podpisania kontraktu, ale warunki umowy jasno wskazują, że zostaną wypłacone. Czasami mówimy tak o niegwarantowanej pensji, jeśli koszt zwolnienia zawodnika byłby większy niż wypłacenie mu tej pensji. Jednak częściej ten termin używany jest w stosunku do gwarancji, które wchodzą w życie z opóźnieniem.

Przykładem może być tegoroczna umowa Rodgera Saffolda z Titans. W momencie podpisania umowy Saffold ma zagwarantowane 19 mln dolarów (signing bonus + pensja na 2019 + 6 z 9,5 mln pensji na 2020). Jednak piątego dnia sezonu ligowego 20201 pozostałe 3,5 mln pensji staje się w pełni gwarantowane. Titans oczywiście mogą zwolnić Saffolda przed tym dniem, ale wówczas będą musieli się pogodzić z 13,1 mln martwych dolarów w salary cap, a jeśli liniowy zostanie w drużynie będzie kosztował „tylko” 12,4 mln. Jako że zwolnienie go przed wejściem w życie gwarancji jest nieopłacalne, mówimy, że praktyczne gwarancje w umowie to 22,5 mln. Warto jednak pamiętać, że gdyby Titans bardzo chcieli go zwolnić, to mogą się wymigać od tych 3,5 mln i zaoszczędzić, nawet jeśli nie miejsce pod czapką, to chociaż gotówkę.

 

Gwarancje kaskadowe

Innym zabiegiem mającym chronić interesy zawodników, jest struktura gwarancji kaskadowych.2 Chodzi o gwarancje, które wchodzą w życie w trakcie trwania kontraktu. Z reguły to duże bonusy wypłacane w marcu albo gwarancje dotyczące pensji na dany sezon zapadające w marcu.

W jaki sposób chroni to interesy zawodników? Normalnie kluby NFL mogą trzymać weteranów w składzie bez żadnych konsekwencji aż do pierwszego meczu sezonu. Wówczas tzw. „vested veterans”, czyli zawodnicy z minimum czterema sezonami doświadczenia w NFL3 otrzymują gwarancję pensji na dany rok i ich zwolnienie przestaje być opłacalne4. Wszelkie gwarancje i bonusy marcowe mówią jasno – jeśli chcecie mnie zwolnić, zwalniajcie na początku marca.

Czemu zwolnienie w marcu, a nie we wrześniu miałoby być korzystne dla zawodnika? Po pierwsze i najważniejsze, w marcu zaczyna się free agency. Drużyny mają dużo potrzeb i wolnych pieniędzy, więc weteranom łatwiej znaleźć pracę. Po drafcie jedyną szansą jest kontuzja innego zawodnika, która stwarza potrzebę na danej pozycji. Poza tym graczowi dużo łatwiej wkomponować się w nową drużynę i zaliczyć dobry sezon, jeśli przepracuje z nową ekipą cały okres przygotowawczy.

Typowym przykładem takich gwarancji jest umowa Landona Collinsa z Redskins. Ma w pełni gwarantowane pierwsze dwa lata, a pensja na trzeci sezon staje się gwarantowana piątego dnia nowego ligowego sezonu.

W tym kontekście umowę z Jets można postrzegać jako sporą porażkę obozu Le’Veona Bella. Bell ma co prawda zapisane w kontrakcie gwarancje kaskadowe w formie bonusów za 2021 i 2022 r., ale będą one wypłacane nie w marcu, a na start obozu przygotowawczego. To oznacza, że Jets mogą podjąć decyzję o zwolnieniu Bella (od 2021 r.) już po drafcie, gdy będą wiedzieli, czy mają jego następcę, a Bellowi trudniej będzie wtedy znaleźć nową lukratywną umowę.

 

Gwarancje offsetowe

Nie chodzi tu o mityczny offset za F-15, a o gwarancje, które ulegają wygaszeniu pod pewnymi warunkami. Najczęściej jest nim podpisanie umowy z nowym klubem.

Przykładem może być Blake Bortles, który miał na 2019 r. zagwarantowane 6,5 mln dolarów pensji. Jaguars go zwolnili, a rozgrywający podpisał nową umowę na 1 mln z Rams. W umowie z Jags był offset, a to oznacza, że Jaguars wypłacą mu tylko tą część pensji, której nie wypłacą Rams. Innymi słowy Bortles w tym roku dostanie 1 mln od Rams i 5,5 mln od Jaguars, w sumie dostanie całość gwarantowanych pieniędzy.

 

Signing bonus czy roster bonus?

Tradycyjnym narzędziem zarządzania salary cap były duże bonusy za podpisanie umowy (signing bonus). Duże signing bonusy są korzystne dla zawodników. Dostają pieniądze od razu do ręki, a przed zwolnieniem chroni ich instytucja martwych pieniędzy. Signing bonus uderza w salary cap po równo przez cały czas trwania kontraktu. Dla przykładu jeśli w pięcioletniej umowie mamy 20 mln signing bonusu, to w każdym z lat umowy dodaje on do obciążenia salary cap 4 mln, choć cała gotówka wypłacana jest w pierwszym roku. Jeśli jednak zawodnik jest oddawany w wymianie (tak jak OBJ) lub zwalniany, cały nierozliczony z salary cap bonus „przyspiesza” i uderza w czapkę jednorazowo, tworząc „martwe pieniądze”. To sprawia, że zwalnianie zawodnika jest tym bardziej bolesne, im więcej czasu zostało do końca umowy. Z drugiej strony pozwalało wypłacić zawodnikom duże pieniądze bez obciążania bieżącej czapki. Stanowiło niejako pożyczkę w salary cap.

Jednak przy szybko rosnącej czapce płac część klubów zaczęło stosować inną strategię. Wypłacają na początku umowy roster bonusy, czyli bonusy za bycie w składzie. Zawodnik i tak dostaje pieniądze do ręki, ale salary cap jest obciążane tylko w roku wypłaty tego bonusu, bez „zapożyczania się” na przyszłość. Takie rozwiązanie często stosują kluby, które mają w danym offseason dużo wolnych środków pod czapką. Daje im to większą elastyczność w kolejnych latach – z jednej strony przy mniejszej ilości ewentualnych martwych dolarów łatwiej zwolnić lub wymienić zawodnika, z drugiej „uwalania się” środki w salary cap w kolejnych latach.

Ekstremalnym przykładem są 49ers i Jimmy Garoppolo, który przed sezonem 2018 dostał aż 28,8 mln dolarów roster bonusu, liczył się na 41,95 mln dolarów przeciwko salary cap (rekord wszechczasów), ale dzięki temu w kolejnych latach nie będzie aż tak mocno obciążał bilansu drużyny, a dodatkowo po sezonie 2019 będzie mógł być zwolniony lub wymieniony z symbolicznymi „martwymi dolarami”.

W tym roku podobne umowy podpisali Trent Brown z Oakland (roster bonus 10 mln, żadnych martwych dolarów po sezonie 2020) i C.J. Mosley z Jets (dwa bonusy po 10 mln w 2019 i 2020 r.).

Warto zwrócić uwagę, że Tampa Bay Buccaneers to drużyna, która w ogóle nie daje signing bonusów weteranom, co daje im niezwykłą elastyczność płacową. To na razie jedyna drużyna, która posunęła się tak daleko, ale zapewne znajdzie naśladowców.

 

Restrukturyzacje

Restrukturyzacja to manewr, w którym część pensji zawodnika jest konwertowana na signing bonus i wypłacana. Pozwala to klubowi uwolnić nieco miejsca w salary cap w bieżącym roku kosztem następnych lat. Ryzyko? Potężne martwe pieniądze.

W całej okazałości mogliśmy to zobaczyć przy okazji transferu Antonio Browna. Steelers restrukturyzowali jego umowę dwukrotnie: przed sezonem 2016 i 2018. Efektem jest 21,12 mln martwych pieniędzy pod czapką Steelers w tym sezonie, z czego za 9,72 mln odpowiadają właśnie restrukturyzacje. Brown pożera w tym roku ponad 10% salary cap Steelers i ma drugie najwyższe uderzenie w czapkę w drużynie. I to wszystko w sezonie, który spędzi w Raiders.

 

Bonusy za osiągnięcia

Czasami drużyna chce docenić zawodnika i „osłodzić” mu umowę, ale nie naruszając struktury salary cap. Najlepszym sposobem są incentives, czyli bonusy za osiągnięcia. Takie bonusy dzielą się na prawdopodobne (LTBE – Likely To Be Earned) i nieprawdopodobne (NLTBE – Not Likely To Be Earned). Kryterium jest proste – bonus jest prawdopodobny, jeśli w poprzednim sezonie zawodnik go osiągnął. Np. jeśli RB ma w kontrakcie bonus za wybieganie 1 tys. jardów w 2019 r., a wybiegał 1001 jardów w sezonie 2018, to bonus jest LTBE. Jeśli jednak miałby 999 jardów w 2018 r., bonus jest NLTBE.

Po co to rozróżnienie? Bonusy LTBE liczą się przeciwko salary cap, NLTBE nie. A co jeśli zawodnik osiągnie bonus NLTBE? Jest on odliczany od salary cap w kolejnym roku.

Drużyna może więc dać zawodnikowi bonus, który jest do osiągnięcia, ale NLTBE z punktu widzenia salary cap. Przykładem jest Rob Gronkowski w 2018 r. Patriots dopisali mu do umowy bonusy za 70 złapanych piłek, 9 TD i 1085 jardów. Wiecie ile miał w 2017 r.? 69/8/1084. Tak więc wszystkie bonusy były NLTBE. Zasadniczo Patriots powiedzieli: „Jeśli zaliczysz równie dobry sezon, dostaniesz podwyżkę”.

 

Bonusy meczowe

Ostatnią sztuczką klubów jest wypłacanie części pensji w formie bonusów meczowych. Drużyną, która korzysta z tego najchętniej są Green Bay Packers, ale obecnie niemal każdy klub ma w swoim portfolio kilka takich kontraktów. W takim zapisie zawodnik otrzymuje bonus tylko jeśli jest w 46-osobowym składzie meczowym lub w 53-osobowym aktywnym składzie. Najczęściej jest to zabezpieczanie przed kontuzją. Kontuzjowanemu zawodnikowi, który nie gra w meczu, trzeba wypłacić normalną pensję. Bonusu nie.

Największe bonusy meczowe „otrzymują” zawodnicy podatni na kontuzje lub wracający po poważnych urazach do gry.

 

Zostań mecenasem bloga:

  1. Sezon ligowy co roku rusza na początku marca, choć dokładna data może się przesunąć o kilka dni. To też dzień, w którym rusza free agency
  2. To moje tłumaczenie angielskiego terminu „rolling guarantees”
  3. Sezony są liczone, jeśli zawodnik był w składzie drużyny w danym sezonie przez przynajmniej trzy mecze sezonu zasadniczego. Nie liczy się udział w practice squadzie ani pobyt cały sezon na liście kontuzjowanych
  4. Każdy weteran może skorzystać z takiej gwarancji pensji po zwolnieniu tylko raz w karierze, ale dla naszych rozważań w tym punkcie nie ma to znaczenia, liczy się możliwość

Zobacz też

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *