NFL, tydzień 3: Nowa era w Nowym Jorku

Od 15 lat Eli Manning był jednym z nielicznych stałych elementów dla niebieskiej części Nowego Jorku. W niedzielę oficjalnie zakończyła się jego epoka, a zaczął czas Daniela Jonesa. Zaczął się nader efektownie, choć dużo jeszcze wody w rzece Hudson upłynie, nim będziemy mogli powiedzieć na pewno, czy „Danny Dimes” jest rozgrywającym przyszłości Giants.

W podsumowaniu tygodnia przyjrzymy się historycznemu startowi defensywy Patriots, zastanowimy się czego zabrakło Ravens do zwycięstwa w Kansas City oraz czy wśród drużyn bez zwycięstwa i bez porażki są jakieś, które mogą odwrócić losy sezonu. Ale zaczynamy od debiutu Daniela Jonesa w roli pierwszego rozgrywającego New York Giants.

 

Daniel między Korsarzami

Starotestamentowy prorok Daniel trafił do jamy z głodnymi lwami, a jednak przeżył. Daniel Jones otrzymał niewiele łatwiejsze zadanie. Korsarze z Florydy urządzili sobie na niego prawdziwe polowanie. 5 sacków (z czego 4 Shaqua Baretta), 13 QB Hitów. Jones na pewno w poniedziałkowy poranek obudził się porządnie posiniaczony, ale zadowolony. Mimo trudnych warunków zagrał dobre spotkanie. Co najważniejsze, poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa, choć do przerwy przegrywali 18 punktami.

Kiedy Giants sięgnęli po Daniela Jonesa z #6 w tegorocznym drafcie, wzbudzili głównie pełny politowania śmiech. Bez wątpienia mogli wziąć kogoś bardziej pożądanego, a Jones zapewne czekałby na nich w drugiej rundzie. Jednak NYG nie chcieli ryzykować. Jeśli niedzielny mecz był reprezentatywną próbką umiejętności absolwenta Duke, to zapewne mieli rację.

Już samo wejście w buty Eli Manninga, zawodnika który zdobył z Giants dwa mistrzowskie pierścienie, zagrał 232 mecze w wyjściowym składzie w sezonie zasadniczym i 12 w playoffach oraz podał na ponad 56,5 tys. jardów i 362 TD w karierze, byłoby wystarczająco trudne. Jednak sytuacja w Giants nie napawa optymizmem. Ofensywa przerzedzona kontuzjami. Defensywa w rozsypce, a zawodnicy obwiniają się nawzajem za niepowodzenia. W tej sytuacji trzeba ocenić debiut Jonesa jeszcze wyżej.

Debiutant zagrał bez kompleksów. Mimo nieustannej presji podawał w większości dobrze i celnie. Ogromną różnicę robiło też zagrożenie biegiem. Decydujące przyłożenie zdobył po ziemi, gdy obrona Tampy kompletnie otworzyła środek boiska. Manning, niemal od początku kariery grający w korkach z betonu, nie zdołałby wykorzystać takiego prezentu. Jones nie miał z tym problemu. W efekcie Jones został pierwszym debiutantem po 1970 r., który w jednym meczu podał na 300 jardów i 2 TD oraz pobiegł na kolejne 2 TD.

Warto zwrócić uwagę, że wiele dobrych akcji rozegrał, gdy Saquon Barkley zszedł ze skręconą kostką. Nie można więc tego zrzucić na karb skupienia obrony Bucs na running backu Giants.

Jones zagrał dobry mecz jak na debiutanta, co nie znaczy, że nie ma się do czego przyczepić. Popełnił kilka błędów mentalnych. Rzuciła mi się w oczy akcja z pierwszej kwarty, gdy Giants mieli przygotowaną package play, czyli zagrywkę, która mogła być zarówno podaniem, jak biegiem. Jones miał na skrzydle przewagę trzech na dwóch przy WR screenie. Zamiast tego wręczył piłkę Barkleyowi do biegu przeciwko 7-osobowemu tackle box. W drugiej kwarcie nie potrafił zorganizować kolegów i przyjął karę za opóźnianie gry. Dwa razy zgubił piłkę. O ile druga strata była głównie winą linii ofensywnej, o tyle pierwsza w dużej mierze obciąża Jonesa, który nie powinien tak długo trzymać piłki.

Jedak najważniejszy błąd miał miejsce w połowie drugiej kwarty. Takie podanie nie ma prawa trafić do celu w NFL, a Jones nie powinien był go wykonywać. Na jego szczęście defensorzy Bucs nie zdołali złapać piłki.

W samym zwycięstwie sporo było szczęścia. Kopacz TB przestrzelił w ostatniej sekundzie z 34 jardów, choć na tym poziomie jest to zagranie o przeszło 90% skuteczności. Jednak postawa Jonesa to potrzebny powiew optymizmu dla kibiców Giants, którzy w ostatnich latach nie mieli wielu powodów do radości.

Naturalnie jeden mecz niczego nie przesądza. Jones wciąż może okazać się niewypałem. Z tą linią i bez Barkleya czeka go kilka ciężkich tygodni. Jednak niedzielny mecz był pierwszym krokiem i to w odpowiednim kierunku. Na tym etapie nie można od debiutanta wymagać więcej.

 

Historyczna defensywa Patriots?

W ostatnich czterech meczach obrona New England Patriots oddała tylko sześć punktów po dwóch kopnięciach z pola.1 To dopiero wrzesień i sporo grania przed nami, ale to jeden z najlepszych defensywnych startów sezonu w historii NFL.

3 punkty oddane przez obronę w trzech pierwszych meczach sezonu to najlepszy wynik we współczesnej NFL (tj. po 1970 r.), ale jeśli chodzi o oddane jardy, 597 to dopiero 23. wynik w historii. Pozwalają na passer rating 44,5, co wygląda fenomenalnie, ale jest dopiero 70. startem po 1970 r.

Naturalnie to wyniki nie biorące poprawki na epokę. Jeśli weźmiemy pod uwagę XXI wiek, to tylko cztery defensywy pozwoliły rozgrywającym przeciwnika na mniej (TB 2003, CIN 2005, CLE 2001 i BAL 2008), a w oddanych jardach Pats są na 6. miejscu w XXI wieku (za SD 2006, BAL 2008, CHI 2019, BAL 2006 i GB 2001).

Wiadomo jednak, że najważniejsze w futbolu są punkty. Tymczasem obrona Bila Belichicka oddała ostatnie przyłożenie w finale AFC 2018. Cztery mecze z rzędu bez TD oddanego przez defensywę? Od 1970 r. zdarzyło się to tylko osiem razy, ostatni raz w 2000 r., gdy Steelers zaliczyli serię pięciu takich meczów. Patriots tracą zaledwie 0,27 punktu na serię ofensywną rywali. Dla porównania – Broncos 2015 oddawali 1,43 pkt./serię, a Seahawks 2013 1,22. Naturalnie 0,27 jest nie do utrzymania w przekroju całego sezonu, ale pokazuje skalę.

Z drugiej strony tegoroczni oponenci Patriots póki co nie zachwycają. Pittsburgh Steelers, Miami Dolphins i New York Jets nie wygrali jak na razie żadnego meczu. Czy w takim razie można brać osiągnięcia obrony Pats na poważnie?

Weźmy dla porównania najlepszą defensywę zeszłego sezonu, czyli Chicago Bears. Mieli okazję zmierzyć się z kilkoma kiepskimi ofensywami: Bills, Jets, Dolphins, Cardinals, Giants, Buccaneers czy Lions (dwa razy). Trzy najlepsze mecze tamtego sezonu według oczekiwanych punktów dodanych (EXP) w modelu Pro Football Reference wygenerowały 65,02 oczekiwanego punktu dodanego. Innymi słowy gra obrony Bears w trzech ich najlepszych meczach sezonu 20182 wygenerowała 65 punktów ponad to, czego można było oczekiwać po akcjach w danych warunkach (liczy się próba, ilość jardów do przejścia i pozycja na boisku, natomiast model nie bierze poprawki na przeciwnika).

Obrona Patriots w trzech pierwszych meczach sezonu 2019 wygenerowała 125,81 EXP. Prawie dwukrotnie więcej niż najlepsza obrona NFL sezonu 2018 w trzech najlepszych meczach tamtego sezonu. Robi wrażenie.

Póki co nie możemy mówić o historycznie dobrej obronie. Jednak na pewno jest to jeden z najlepszych defensywnych startów w historii NFL. Biorąc pod uwagę, że po drugiej stronie piłki Patriots mają Toma Brady’ego, reszta ligi ma się czego obawiać.

 

Ravens za słabi na Chiefs

Po świetnym starcie Baltimore Ravens jechali na Arrowhead Stadium, by powalczyć o niespodziewaną wygraną. Trener John Harbough miał świadomość, że jego drużyna nie jest faworytem tego starcia, a meczów przeciwko Patrickowi Mahomesowi nie wygrywa się ostrożnością i kunktatorstwem. Ravens od początku odważnie próbowali konwertować czwarte próby i grali za dwa po przyłożeniach. Nie było w tym nic z przypadku, co wyjaśnił Harbaugh na poniedziałkowej konferencji prasowej.

Ravens wiedzieli, ze muszą zmaksymalizować efekty każdego posiadania piłki. Najwyżej przegrają nieco wyżej. Porażka w Kansas City jest wliczona w koszty, wygrana to czysty zysk.

Tyle że ryzyko nie wystarczyło. Patrickowi Mahomesowi znów wystarczyła jedna kwarta, by rozstrzygnąć spotkanie. Swój najlepszy mecz w krótkiej karierze rozegrał debiutant Mecole Hardman, który złapał dwie piłki na 97 jardów i TD. Andy Reid wydaje się wyciągać kolejnych szybkich skrzydłowych z kapelusza, a Mahomesowi najwyraźniej nie robi różnicy do kogo podaje.

Ofensywa Ravens przez większość meczu nie funkcjonowała najlepiej. Nie miałem czasu dokładnie przeanalizować All-22, ale na pierwszy rzut oka wygląda na to, że Chiefs dokładnie przeanalizowali atak Baltimore i skutecznie odcięli od piłek skrzydłowych. Słabszy mecz zagrał Lamar Jackson, któremu nieco brakowało skuteczności. Podjął fatalną decyzję w czwartej kwarcie, gdy rzucił w poprzek ciała i boiska, w kierunku przeciwnym do swojego ruchu. Każda z tych trzech rzeczy jest ryzykowna, a wszystkie trzy na raz to poważny błąd. Jednak Willie Snead zrehabilitował się za wcześniejsze upuszczane podania i zamienił potencjalny przechwyt na fantastyczny chwyt.

W końcówce Ravens mieli szansę przejąć piłkę przy pięciopunktowej stracie, ale nie potrafili wybronić sytuacji 3&10. Chiefs konwertowali screenem. W większości drużyn screeny to akcje typu „przerywnik”, które mają urozmaicić ofensywę i zmusić obronę rywala do większej ostrożności. U Andy’ego Reida to ważny i groźny element playbooka. Nikt inny w NFL nie potrafi tak skutecznie wykorzystywać podań do running backów.

Jedyne, co może niepokoić kibiców Chiefs to wciąż fatalna postawa ich obrony biegowej. Kiedy Ravens nie kombinowali, tylko po prostu wbijali się Markiem Ingramem w linię Chiefs, ich ofensywa osiągała najlepsze efekty.

Tak jak pisałem wyżej, porażka Ravens w Kansas City była wpisana w koszty. Tylko że po tym meczu nie widać drużyny, która mogłaby zapobiec powtórce meczu Patriots – Chiefs w finale AFC. Oczywiście dużo jeszcze grania przed nami. Na pewno zdarzą się jakieś kontuzje i wpadki w pojedynczych meczach. Ale po odejściu Andrew Lucka na emeryturę, pladze kontuzji w Chargers i fatalnym początku Steelers to właśnie Ravens byli ostatnią nadzieją na „trzecią siłę” w AFC. Póki co nadzieją niespełnioną.

 

3-0 i 0-3

Drugi tydzień to jeszcze nie czas na panikę. Trzeci? Jak najbardziej. Odkąd w 1990 r. NFL wprowadziła obecny system playoffów tyko 4 ze 140 drużyn, które zaczęły sezon od trzech porażek, weszły do playoffów. Przy czym tylko San Diego Chargers w sezonie 1992 wygrali jeden mecz w postseason, reszta kończyła przygodę na pierwszym meczu. Warto odnotować, że ostatnią drużyną, która zaczęła sezon 0-3 i weszła do playoffów, byli zeszłoroczni Houston Texans.

Na drugim końcu skali są drużyny, które zaczęły rozgrywki od trzech zwycięstw. To jednak mniej pewny prognostyk. Od 1990 r. „zaledwie” 73,4% zespołów, które tak wystartowały, wchodzi do playoffów. Czyli w przybliżeniu 1 na 4 nie kwalifikuje się do gry w styczniu. W zeszłym roku Miami Dolphins zaczęli od 3-0, a jednak playoffy oglądali w telewizji.  Ciekawy pod tym względem był sezon 2016, gdzie z pięciu drużyn tylko jedna zakwalifikowała się do playoffów. Byli to Patriots, którzy ostatecznie zdobyli mistrzostwo. Natomiast Broncos, Vikings, Ravens i Eagles ostatecznie musieli zmienić plany na styczeń i pojechać na wakacje.

W tym roku sześć drużyn zaczęło od kompletu porażek, najwięcej od 2013 r.: Dolphins, Jets, Steelers, Bengals, Broncos i Redskins. Dodatkowo Cardinals są bez wygranej, ale za to z remisem. Czy któraś z tych drużyn może jeszcze uratować sezon, czy raczej powinni się skupić na zdobyciu jak najwyższego numery w drafcie?

Dolphins nawet nie próbują udawać, że chodzi im o wygrywanie, więc ich z miejsca skreślamy. Redskins są fascynującym przykładem bałaganu. Bengals mają problemy zdrowotne, podobnie jak Steelers. Jets poczynili wielkie zakupy w offseason, mają 5. najdroższą drużynę w lidze i najdroższą defensywę (licząc wg uderzenia w tegoroczne salary cap), jednak nie przekłada się to zupełnie na grę. Cardinals ogrywają młodego rozgrywającego bez wielkich oczekiwań.

Zostają Broncos. Wydawać by się mogło, że kulejącą ofensywę będzie ciągnęła defensywa o dużym potencjale, z Vonem Millerem na czele. Tyle że na razie to niedomagające obrona pogrąża Broncos. O ile ofensywa spisuje się gdzieś w okolicach ligowej średniej, o tyle obrona w trzech meczach nie wymusiła ani jednej straty i nie zanotowała choćby jednego sacka. To jedyny taki przypadek w NFL w obu kategoriach. W tym upatrywałbym ewentualnej szansy Denver, bo to za dobra grupa zawodników, by tak kompletnie zawodzić przez cały sezon. W tegorocznej AFC, gdzie „klasa średnia” jest dość słaba, nawet 9-7 może wystarczyć do dzikiej karty.

Z drugiej strony siedem drużyn w NFL zaczęło od kompletu wygranych: Patriots, Bills, Chiefs, Cowboys, Packers, Rams, 49ers. Dodatkowo Lions mają na koncie dwie wygrane i remis bez porażki. Statystycznie dwie z tych ekip powinny opuścić playoffy.

Jednym z kandydatów są na pewno Bills, którzy grali dotąd z dość słabymi ekipami. Tyle że i reszta ich kalendarza, poza dwoma meczami z Patriots, nie wygląda szczególnie wymagająco. Defensywa znów, tak jak przed rokiem, spisuje się bardzo dobrze. W ataku przestali wymagać, by Josh Allen posyłał piłkę na 20 jardów w każdej akcji, co wpłynęło pozytywnie na jego efektywność, choć znacznie gorzej na liczbę efektownych akcji. 10 wygranych jest absolutnie w zasięgu Buffalo.

49ers są jak na razie ciągnięci za uszy przez obronę, która wymusiła siedem strat, co jest drugim najlepszym wynikiem w NFL. W 2018 r. zanotowali zaledwie dwa przechwyty przez cały sezon, po trzech meczach sezonu 2019 mają ich już pięć. Muszą jednak nadrabiać za swojego rozgrywającego, bo Jimmy Garoppolo posyła w ręce przeciwnika niemal co 20 podanie (4,8%). Gorsi pod tym względem są tylko Matt Ryan (4,9%) i Ryan Fitzpatrick (7,7%). Dalsze losy drużyny zależą od tego który trend okaże się trwały.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

– QB Tom Brady (Patriots) przesunął się na drugie miejsce w liczbie podań na przyłożenie w karierze. Korzysta z kontuzji Drew Breesa, bo od pewnego czasu panowie szli łeb w łeb

– QB Patrick Mahomes (Chiefs) jako pierwszy w historii zanotował trzy mecze z rzędu z 350+ jardów podaniowych, 3+ TD podaniowych i 0 INT.

2. Z notatnika medyka:

– S Keanu Neal (Falcons) zerwał ścięgno Achillesa, co oznacza dla niego koniec sezonu. W zeszłym roku w pierwszym meczu sezonu doznał kontuzji więzadeł w kolanie.

– RB Saquon Barkley (Giants) skręcił sobie kostkę, co oznacza 4-8 tygodni rehabilitacji. W takiej samej sytuacji jest DL Derek Wolfe (Broncos)

– Plaga kontuzji w Patriots. FB James Develin trafił na listę kontuzjowanych z urazem szyi. WR Julian Edelman ma problem z żebrami, choć to podobno „nic poważnego”, a WR Josh Gordon uszkodził palec w wygranej przeciwko Jets.

3. Czy to już koniec sagi Antonio Browna? Zaledwie kilka dni po pierwszym meczu w barwach Patriots wide receiver został zwolniony. Powodem były doniesienia „Sports Illustrated”, zgodnie z którymi Brown, już jako zawodnik Patriots, miał zastraszać jedną z kobiet oskarżających go o gwałt. Zawodnik wysłał kilka wściekłych tweetów, które następnie skasował, po czym stwierdził, że nie będzie już grał w NFL, skoro właściciele mogą rozwiązywać umowy i anulować jego gwarancje bez powodu. Mogę się zgodzić, że rozwiązywanie umów bez powodu jest nie w porządku, ale jeśli Brown uważa, że nie było powodu rozwiązywać jego umowy, to mamy zupełnie odmienne definicje „powodu”.

4. WR Keenan Allen złapał 13 piłek na 183 jardy i 2 TD. To jednak nie wystarczyło, bo żaden z jego kolegów z Chargers nie potrafił łapać dobrych podań od Philipa Riversa. Deshaun Watson znów dokonywał cudów zręczności i Texans wywieźli z Kalifornii arcyważną wygraną.

5. Kyle Allen w swoim debiucie w roli rozgrywającego Carolina Panthers podał na 261 jardów i 4 TD. Tymczasem Cam Newton na pewno nie wróci na czwarty tydzień, a data jego powrotu wciąż jest nieznana. To jeszcze nie czas na ogłaszanie zmiany na pozycji rozgrywającego w Charlotte, ale jeśli Allen utrzyma poziom, kluby NFL powinny się poważnie zastanowić nad skautingiem. Rok temu żadna drużyna nie chciała go w drafcie.

6. Legenda Gardnera Minshew trwa. W czwartek poprowadził Jaguars do pierwszej wygranej w sezonie, a firma zajmująca się dystrybucją wideo z „pornokamerek” zaproponowała mu milion dolarów za program, w którym prowadziłby ćwiczenia fitness bez ciuchów albo jedynie w slipach. Nawet jeśli Minshew nie spisze się sportowo, jego image przejdzie do historii.

7. Pozostając przy Jaguars – na razie nie doszło do transferu CB Jalena Ramseya i wszystko wskazuje na to, że nic z tego nie wyjdzie. Podobno Jaguars chcieliby dostać więcej niż inne kluby NFL są skłonne oddać.

 

Zostań mecenasem bloga:




  1. Przeciwko Jets Patriots stracili 14 punktów, ale jedno TD zdobyły special teams Jets, a drugi to pick-six Jamala Adamsa. Obrona nie straciła nawet punktu
  2. Były to w kolejności od najlepszego: wyjazd do Buffalo, u siebie z Rams (!), wyjazd do Minnesoty

Zobacz też

4 komentarze

  1. Kto by nie grał w Indy, daje radę. Czy to Reich czy Pederson stanowili o sile Philadelphii w mistrzowskim sezonie?

    Rodgers dalej gra piach, już dla drugiego HC. Czy to on jest primadonną czy LaFleur to taki trener jak z koziej dupy trąba?

    Dywizja NFC North jest nipokonana. Jedyne porażki zostały wyłapane wewnątrz dywizyjnych potyczek. Trzy drużyny stąd w play-off?

    Gdzie w przyszłym sezonie HC będzie Mike Pettine? Atlanta, Carolina, Washington, Dallas, LA Chargers?

  2. Ciekawe czy Dolphins dalej będą jechać na zero z przodu. Nie ulega wątpliwości, że jest to teraz najsłabsza drużyna ligi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *