NFL, tydzień 10: Wielkie przetasowania

Z tygodnia na tydzień rywalizacja w NFL robi się coraz bardziej zacięta. Trenerzy mają coraz więcej materiałów o rywalach, coraz trudniej zaskoczyć czymś nowym. Z drugiej strony łatwiej przygotować zespół, wykorzystać jedną słabość teoretycznie mocniejszego przeciwnika, nieobecność kontuzjowanych liderów.

W 10 tygodniu rozgrywek seria niespodziewanych wyników mocno zmieniła układ sił w lidze.

 

AFC: Zmartwychwstanie Raiders

Oakland Raiders są drużyną, która najbardziej w AFC skorzystała na wynikach minionego tygodnia. Jeszcze w czwartek po zaciętym meczu pokonali rywali z dywizji Los Angeles Chargers. Słaby sezon 2018, kontynuacja Wielkiej Wyprzedaży Garażowej Grudena. Mało kto spodziewał się, że Raiders będą walczyli o playoffy. Tymczasem oni są tylko o pół wygranej od prowadzenia w dywizji z takim samym bilansem jak Steelers, którzy zajmują ostatnie miejsce premiowane dziką kartą.

Wygrana Raiders nie była może pewna, ale trudno ją nazwać sensacją. Jon Gruden tchnął w tym roku nowe życie w Dereka Cara i ofensywę Oakland. Football Outsiders klasyfikują ich jako 5. najlepszy atak w NFL, Pro Football Reference 7. Derek Carr jest w Top10 wszystkich kluczowych statystyk rozgrywających. Rozgrywa zdecydowanie najlepszy sezon w karierze, również dlatego, że bierze mało sacków. Linia ofensywna dobrze chroni Carra i blokuje dla Josha Jacobsa, który jest jednym z kandydatów do nagrody debiutanta sezonu po 811 jardach w 9 meczach.

Trudno oczekiwać, by Raiders wygrali dywizję. Nie tylko mają pół zwycięstwa straty do Chiefs, ale i bolesną porażkę z Kansas City na własnym stadionie. Jednak dzika karta jest jak najbardziej realna, zwłaszcza że w kalendarzu pozostał tylko jeden mecz z zespołem z dodatnim bilansem (rewanż z KC). Jeśli w dwóch kolejnych tygodniach Raiders wygrają z Bengals i Jets, o co nietrudno, zameldują się w grudniu z bilansem 7-4.

Jedyną drużyną w AFC, która nie zagrała w tym tygodniu dla Raiders, są Steelers. Ekipa z Pittsburgha radzi sobie zaskakująco dobrze, mimo utraty Antonio Browna w offseason i Bena Roethlisbergera na samym początku sezonu. Dokonali tego, wracając do tradycyjnej siły drużyny – obrony. Są trzecią najlepszą defensywą ligi (po Patriots i 49ers) i wymuszają straty w 23,8% serii ofensywnych rywali, co jest najlepszym wskaźnikiem w NFL. W niedzielę ograniczyli Jareda Goffa i Los Angeles Rams do 12 punktów (z czego 2 zdobyła obrona Rams po safety).

Steelers mają taki sam bilans jak Raiders i jeszcze łatwiejszą końcówkę sezonu. Football Outsiders oceniają ich pozostały zestaw przeciwników jako trzeci najłatwiejszy w NFL (po Browns i Jets).

Drużyną, która spadła z miejsca dającego dziką kartę są Indianapolis Colts. Dokonali tego w niebywały sposób, przegrywając z Miami Dolphins1. Colts i tak w tym sezonie realizują plan maksimum. Nikt nie spodziewał się, że bez Andrew Lucka będą walczyli o wygraną w AFC South. Jednak porażka z Dolphins mocno odsuwa tę perspektywę.

Colts mają dwa podstawowe problemy. Pierwszym jest kontuzja Jacoby’ego Brisetta. Rozgrywający Colts spisuje się zaskakująco dobrze w roli pierwszego QB i doświadczony Brian Hoyer nie jest w stanie go zastąpić. Przeciwko fatalnym Delfinom Hoyer rzucił 3 INT i zaliczył fumble, choć odzyskane przez jego kolegów. Drugim problemem jest przyszły Hall of Famer, Adam Vinatieri. Legendarny kopacz spudłował już w tym roku 11 kopnięć, w tym sześć podwyższeń. Czyżby w wieku 47 lat przyszedł moment na sportowa emeryturę?

O dziką kartę walczą jeszcze dwie drużyny. Pierwszą są Buffalo Bills, którzy z bilansem 6-3 są na czele stawki. Tyle że ich porażka z Cleveland Browns daje powody do niepokoju. CB Tre’Davious White kompletnie zdominował Odella Beckhama, ofensywa Browns zaliczyła 12 akcji wewnątrz 5. jarda Bills (11 snapów + falstart) i nie zdołała zdobyć z tego ani jednego przyłożenia, a Baker Mayfield oddał Bills dwa punkty i piłkę biorąc safety, choć wystarczyło położyć się przed polem punktowym, by tego uniknąć.

Przy tych wszystkich pomyłkach rywali Bills wciąż okazali się słabsi. Jasne, można zwalić winę na Stephena Hauschkę, który w meczu przegranym trzema punktami spudłował dwa kopnięcia z pola. Jednak problem jest głębszy. Przede wszystkim to Josh Allen, który statystycznie jest jednym z najsłabszych rozgrywających w NFL. A statystyki tak naprawdę nie oddają głębi problemu. Allen jest po prostu fatalny, a jego zmiennikiem jest Matt Barkley, który również udowodnił, że na NFL jest po prostu za słaby. Jeśli obrona nie zdominuje rywali, to na atak nie ma co liczyć.

Bills wciąż mają spore szanse na playoffy, w końcu bilans 6-3 oraz mecze z Jets i Dolphins w kalendarzu to świetna pozycja wyjściowa. Ale przed nimi ta trudniejsza część sezonu, a 8-8 może nie wystarczyć.

Tym wszystkim drużynom na pięty następują Tennessee Titans. Tytani sensacyjnie pokonali Kansas City Chiefs i zepsuli powrót Patricka Mahomesa po kontuzji. Mahomes zagrał nieźle, choć uraz wciąż mu doskwiera. Tak naprawdę może mówić o sporym szczęściu, że ani jedno z jego podań nie padło łupem defensorów.

Tytani, jak zwykle, są za mocni żeby ich lekceważyć, a za słabi, żeby ugrać coś poza pojedynczymi zwycięstwami. Na pewno pomogła im wymiana Marcusa Marioty na Ryana Tannehilla na rozegraniu – wygrali trzy z czterech meczów od tego czasu, jednak motorem napędowym ofensywy pozostaje RB Derrick Henry. Titans mają ciężką końcówkę sezonu. Aż 5 z 6 pozostałych meczów grają przeciwko drużynom, które mają dodatni bilans.

Wróćmy jeszcze na moment do Chiefs. Drużyna ma spory problem z urazami – w niedzielę byli o krok od konieczności wystawienia tight enda w linii ofensywnej. Jednak podstawową słabością pozostaje obrona. Powrót DL Chrisa Jonesa pomógł pass rushowi, ale obrona biegowa pozostaje katastrofą. Trudno inaczej nazwać sytuację, w której Derrick Henry biega 8,2 jarda na próbę. Nawet w NCAA trenerzy byliby niezadowoleni. Tylko Jacksonville Jaguars skompromitowali się w tym sezonie bardziej, gdy oddali Panthers 10,6 jarda/próbę (minimum 20 prób w meczu). Chiefs pewnie się ogarną i wygrają dywizję, ale nie wyglądają na tak mocnych jak się wydawało we wrześniu.

 

NFC: Pierwsza porażka 49ers

Mecz San Francisco 49ers i Seattle Seahawks zapowiadał się na mecz kolejki i nie zawiódł. Masa błędów, efektownych zagrań, dramatycznych zwrotów akcji i wygrana Seahawks po kopnięciu w ostatniej sekundzie dogrywki. Obrona 49ers zagrała kolejny bardzo dobry mecz. Wymusili cztery straty rywala, w tym, rzadka sztuka, dwa fumble ofensywy w jednym snapie. Zdobyli defensywne przyłożenie. Przez 3,5 kwarty oddali tylko 7 punktów, a i to dopiero gdy ofensywa sprezentowała rywalowi piłkę we własnym endzone. W dogrywce przechwycili podanie Russella Wilsona, dając swojemu atakowi jeszcze jedną szansę.

Jednak nieważne ile szans dawali ofensywie, ta i tak zawaliła ten mecz. Kuszące byłoby zrzucenie winy na Jimmiego Garoppolo. Rozgrywający Niners popełnił w tym meczu trzy straty, a mogłoby być więcej, bo Seahawks upuścili przynajmniej trzy przechwyty. Garoppolo był mało zdecydowany w kieszeni, a jego podania nie trafiały dokładnie tam gdzie powinny.

Mimo wszystko wina jest szersza. Rozgrywający grał tak, jak cała jego formacja. Receiverzy upuszczali podania, linia ofensywna nie potrafiła poradzić sobie z Jadeveonem Clowneyem i Poona Fordem, a Matt Breida wybiegał 18 jadów w 10 próbach. Swoje dołożył też trener Kyle Shanahan, którego wątpliwe zarządzanie zegarem w końcówce dogrywki dało Seattle jeszcze jedną szansę na wygranie.

Porażka 49ers jest symptomatyczna dla ich sezonu. Świetna defensywa i odstająca ofensywa. W większości dotychczasowych spotkań atak był wystarczająco dobry, by dowieźć wygraną. W tym nie dał rady. To nie znaczy, że 49ers to leszcze, czy że nie zasługiwali na swoje wygrane. Ale zespoły wymuszające dużo strat, a tych w NFC nie brakuje, to dla Niners poważny problem.

Przegrana San Francisco to świetna wiadomość głównie dla Green Bay Packers. Aaron Rodgers i spółka wygrali na zaśnieżonym Lambeau Field z Carolina Panthers. Teraz mają wolne, a za dwa tygodnie grają na wyjeździe właśnie z 49ers. To oznacza, ze Packers kontrolują swój los. Mogą wygrać konferencję nie oglądając się na inne wyniki. Jednak najpierw muszą wygrać z SF, a o to nie będzie tak łatwo.

Wróćmy jeszcze na moment do Seahawks. Ich ofensywa obudziła się we właściwym momencie. Można mieć zastrzeżenia do gry Wilsona w wielu momentach tego meczu. Trzeba jednak pamiętać, że po kolejnych urazach podawał do debiutanta, który podobno nie ma za grosz techniki (DK Metcalf), odrzutów z Patriots (Josh Gordon i Jacob Hollister) oraz Chrisa Carsona, który jest zagrożeniem raczej dla własnej drużyny, niż dla przeciwnika. Przeciwko jednej z najlepszych defensyw ligi Wilson zagrał fantastyczną końcówkę i jasno pokazał, że jego drużyna jest gotowa do walki o najwyższe cele. Dywizja jest wciąż w ich zasięgu, a dzika karta jest niemal pewna.

Największą chyba sensacją w weekend wypełniony niespodziankami była wygrana Atlanty Falcons nad New Orleans Saints. Trener Dan Quinn walczący o swoją posadę zagrożoną fatalnym startem w sezon, opracował dobry plan gry. Przede wszystkim wyczarował skądś pass rush, który do tej pory oznaczony był jako zaginiony w akcji. Drew Brees został zsackowany sześciokrotnie, a uderzony aż 11 razy. Saints nie zdołali przekroczyć 10 punktów na własnym stadionie po raz pierwszy odkąd ich rozgrywającym został Brees.

Naturalnie dla Saints to tylko wypadek przy pracy. Ich prowadzenie w dywizji jest niezagrożone, tak jak udział w playoffach. Niemniej porażka poważnie skomplikowała ich sytuację w walce o wolne w pierwszej rundzie. Przy ciężkiej drugiej połowie sezonu Niners, Saints mogli realnie liczyć nawet na pierwsze miejsce w NFC, zwłaszcza że rywali z Kalifornii podejmą na własnym stadionie. Jednak teraz do walki włączają się Packers i sytuacja mocno się komplikuje.

Na koniec kilka słów o drużynie, która w lutym walczyła o Super Bowl, a w tym sezonie będzie miała poważne problemy z wejściem do playoffów. Los Angeles Rams przegrali w kiepskim stylu ze Steelers i maja dwa mecze straty do ostatniego miejsca dającego prawo gry w playoffach. A przed nimi wciąż mecze z Ravens, Seahawks i 49ers.

Podstawowym problemem Rams jest słaba ofensywa. Sean McVay pod wieloma względami zrewolucjonizował NFL. Ale w tej lidze nic nie pozostaje tajemnicą na długo. Tu pracują najwybitniejsi trenerzy i trzeba zmienić system gry, tak w ataku, jak w obronie, by nie dać się rozpracować. McVay tego nie zrobił. Czy może to zrobić? Oczywiście. Trudność polega na tym, ze w LA rozsypała się linia ofensywna, a bez linii ofensywnej rozsypuje się Jared Goff. Rozgrywający Rams to zawodnik w typie Andy’ego Daltona czy Kirka Cousinsa. Potrafi być szalenie efektywny, gdy da się mu czas i miejsce, ale nie potrafi sobie radzić pod dużą presją.

Według Football Outsiders szanse Rams na playoffy to jedynie 11,4%, a porażka ze Steelers zmniejszyła je o 23,5 pkt. proc.

 

To już szczyt (kasku)

W NFL jest masa bzdurnych, niezgrabnie sformułowanych przepisów, które utrudniają robotę zawodnikom i sędziom, a kibicom odbierają radość z oglądania ich ulubionej gry. Zakaz ataku szczytem kasku do nich nie należy.

Ten przepis to fundament ochrony graczy. Prawidłowe powalanie rywala (z głową z boku) chroni obie strony w takiej akcji. Najbardziej dramatycznego urazu po ataku szczytem kasku nabawił się przecież defensor – Ryan Shazier został niemal sparaliżowany, gdy niefortunnie uderzył w ten sposób rywala.

Niestety egzekwowanie tego przepisu to kompletna porażka. Jasne, nie da się pod tym kątem oceniać każdego kontaktu na linii. Nie da się wyłapać każdej sytuacji, gdy jeden zawodnik zaprawia drugiego „z byka” w bark gdzieś w tłoku. Ale w obecnej sytuacji sędziowie egzekwują karę za uderzenie szczytem kasku z dwóch sytuacjach: kiedy atakowanym jest rozgrywający lub „bezbronny gracz”, czyli receiver albo returner tuż po złapaniu podania.

Zobaczcie te dwie akcje z ostatniej kolejki. Niestety podobne sytuacje można znaleźć właściwie w każdym meczu. W żadnym z tych wypadków sędziowie nie orzekli przewinienia.

Oczywiście możemy mówić, że zawodnicy NFL to profesjonaliści, którzy znają ryzyko. Ale każde takie uderzenie to ryzyko końca kariery. Wolę oglądać futbol, w którym gracze pokroju Shaziera grają kilkanaście lat na najwyższym poziomie. Uderzenia kaskiem nie są niezbędne, by można było grać, a okradają nas z możliwości oglądania najlepszych zawodników.

Szkoda, że NFL przejmuje się tym tylko na pokaz.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika statystyka:

  • QB Lamar Jackson (Ravens) został drugim  w historii rozgrywającym z dwoma meczami z perfekcyjnym passer ratingiem (158,3) w jednym sezonie
  • WR Michael Thomas (Saints) potrzebował tylko 56 meczów, by złapać 400 piłek. To najlepszy wynik w historii

2. Z notatnika medyka:

  • LB Danny Trevathan (Bears) zaliczył poważne złamanie łokcia. Na razie nie ma oficjalnych informacji, ale wątpliwe, by wrócił do gry w tym sezonie
  • LB Emmanuel Ogbah (Chiefs) zerwał mięsień piersiowy i oznacza to koniec sezonu.
  • OL Martinas Rankin (Chiefs) uszkodził rzepkę na tyle poważnie, że nie zagra już w tym roku.
  • OG Brian Winters (Jets) wybił bark i będzie potrzebował operacji (to powtórny uraz tego samego barku). Już nie zagra w tym roku.
  • DL Ronald Blair (49ers) najprawdopodobniej zerwał więzadło ACL w kolanie, co oznacza koniec sezonu.
  • WR Tyler Lockett (Seahawks) doznał bolesnej, ale niegroźnej kontuzji nogi (stłuczenie). Utworzył się krwiak i doszło do opuchlizny, ale niewykluczone, że Lockett wróci do gry za dwa tygodnie (Seahawks mają teraz bye week)

3. W meczu Panthers – Packers naprzeciw siebie stanęli dwaj najlepiej punktujący z gry zawodnicy NFL. Górą był Aaron Jones, który zdobył trzy przyłożenia, a jego Packers wygrali. Christian McCaffrey zaliczył „tylko” jedno przyłożenie. W sumie obaj mają po 14 przyłożeń w sezonie.

4. Niedziela była generalnie kiepskim dniem dla biegaczy wybranych wysoko w drafcie i/lub zarabiających duże pieniądze. Saquon Barkley (Giants) zaliczył 1 jard w 13 biegach. Le’Veon Bell 34 jardy w 18 biegach, a Ezekiel Elliott 47 jardów w 20 biegach.

5. Zmiana rozgrywającego nie pomogła Bengals. Przegrali na własnym boisku z Ravens przeszło trzydziestoma punktami. W jednej z akcji Baltimore zaprezentowało formację, w której akcję obok siebie zaczęło trzech laureatów Nagrody Heismana: Lamar Jackson (2016), Mark Ingram (2009) i Robert Griffin III (2011).

 

Zostań mecenasem bloga:




  1. W Stanach żartują, że posada trenera Dolphins, Briana Floresa, jest mocno zagrożona. Dwoma kolejnymi wygranymi mocno oddalił drużynę od osiągnięcia założonego przed sezonem celu, czyli #1 w drafcie 2020

Zobacz też

9 komentarzy

  1. KC przez swój sposób budowania drużyny raczej nie mają czego szukać w playofach, choć z Ravens wygrali…

    W tym tygodniu wtopa Saints, Rans (kolejna), KC (ale tak jest jak jedna z formacji jest zaniedbana, bo jak inaczej można wytłumaczyć ruchy transferowe i w drafcie…).

  2. Mała poprawka: Packers grają z 49ers na wyjeździe czyli gdzieś w Kaliforni. Dodatkowo mecz przeniesiony na późny wieczór (SNF).

    Czy mi się wydaje, czy Russel Wilson robi się gruby?

    Poniedziałkowy komentarz jest fatalny. McFarlanda nie da się słuchac. Nie zna do końca przepisów, cały czas wali banałami. Aż się chce wyłączyc fonię.

    1. McFarland jest w tej chwili najgorszym komentatorem. A biorąc pod uwagę jakie banały plecie większość z nich, to spory wyczyn.

      1. Te banały są irytujące, ale mają jedną spora zaletę. Pozwalają nowym ludziom dość szybko zrozumieć to co się dzieje na boisku i szybciej polubić futbol amerykański.

        W rugby w Europie komentatorzy zakładają, że jak już ktoś to ogląda to wszystko wie. Przez to nigdy nie polubiłem tej gry, bo często nie wiedziałem co się dzieje, choć podstawowe przepisy znam.

        1. Tylko że oni komentują dla widza amerykańskiego, który futbol wyssał z mlekiem matki, obejrzał setkę meczów w swojej szkole/uczelni, a jeśli jest facetem to pewnie chociaż spróbował zagrać. To trochę jak nasi prawiący banały „szpece” od piłki nożnej w TV. Jasne, dla Polaka lepiej, ale chyba nie o to chodzi 😉

  3. Nie sądzę, żeby Derek Carr grał lepiej, niż w 2016, gdy Crabtree i Cooper przekroczyli 1,000 rec yds a komitet RBs ich uzupeniał. W OL zostało dwóch starterów z tamtego sezonu (Hudson, Jackson), a byli jeszcze Penn, Osemele i zapomniany A.Howard. Tamta ofensywa była dużo bardziej efektywna, choć teraz mają RB1 z prawdziwego zdarzenia, który bardzo pomaga odciążyć Carra, który de facto gra(ł) o swoją przyszłość w zespole. To, że Raiders w tym sezonie przekroczyli oczekiwania nie znaczy, że są lepsi niż w 2016, zwłaszcza w ofensywie.

    1. Porównanie ofensyw Raiders za Pro Football Reference i Football Outsiders:

      2016: 5,7 jarda/snap, 29 TD/7 INT (4,14 TD do INT), 6,6 NY/A, 7,2 ANY/A, 96,7 passer rating, 4,4 Y/A rush, 12,2% off DVOA

      2019: 6,1 jarda/snap, 15 TD/4 INT (3,75 TD do INT), 7,3 NY/A, 7,6 ANY/A, 104,4 passer rating, 4,7 Y/A rush, 17,2% off DVOA

      Statystycznie tegoroczna ofensywa jest lepsza, Carr ma lepsze statystyki, zarówno w liczbach bezwzględnych, jak i relatywnie do reszty ligi. Jasne, Jacobs pomaga, swoje robi też fakt, że Gruden kreuje mu sporo okazji do łatwych rzutów (trzecie najkrótsze średnie podania w NFL licząc tylko air yards za Next gen Stats), ale Carr gra nie gorzej, a pewni nawet lepiej niż w 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *