Rywalizacja o czołowe miejsca przed playoffami NFL nabiera tempa. Na trzy kolejki przed końcem sezonu zasadniczego mamy nowego lidera AFC, a wyniki w czołówce sprawiły, że sytuacja w tabeli stała się jeszcze bardziej zagmatwana.
Ravens uratowali sezon
Ohio jest jednym z nielicznych stanów w USA, który pozwala na obecność fanów na meczach, choć w znacznie ograniczonej liczbie. Dzięki temu w spotkaniu Browns i Ravens mogliśmy poczuć choć cień prawdziwej stadionowej atmosfery. A było czym się emocjonować, bo obie drużyny stworzyły fantastyczne widowisko. Trzeba jednak przyznać, że emocje związane były nie tylko z fantastycznymi zagraniami, ale i z prostymi błędami, które podbiły stawkę.
Rok temu ekipa z Baltimore miała najlepszą drużynę w AFC kroczącą od wygranej do wygranej (12 z rzędu) w najlepszym sezonie zasadniczym w historii klubu. Lamar Jackson pewnie zmierzał po nagrodę MVP. Czy nieudane playoffy były zapowiedzią tego, co czeka ich w sezonie 2020?
Taka interpretacja sama się nasuwa, ale to przesada. Na słabszy sezon ekipy z stanu Maryland składa się masa czynników. Wśród nich pandemia COVID-u, która sprawiła że ich dwa poprzednie mecze były przekładane w sumie pięciokrotnie. Urazy i emerytury przetrzebiły ich linię ofensywną, a kolejni gracze lądujący na COVID-owej liście kontuzjowanych dopełnili obrazu katastrofy. Jakby tego było mało rywale, znacznie lepiej przygotowani na system ofensywny Ravens, nie pozwalali już Jacksonowi i spółce na takie swobodne zdobycze punktowe i jardowe.
Niezależnie od przyczyn w poniedziałkowy wieczór musieli walczyć o uratowanie sezonu. Porażka nie przekreślałaby jeszcze ich szans na udział w postseason, ale znacząco komplikowałaby sytuację (choć na ich korzyść działały wcześniejsze porażki Dolphins i Raiders).
Przez trzy kwarty oglądaliśmy osiem przyłożeń z obu stron, ale także przestrzelony 39-jardowy FG Browns, który miał się okazać kluczowy w końcowym rozrachunku oraz dwa nieudane podwyższenia: kolejne pudło Cody’ego Parkeya i prawdziwa rzadkość – zablokowane kopnięcie Justina Tuckera. Ravens wyszli na, wydawałoby się, dość spokojne 14-punktowe prowadzenie, jednak nikt nie był gotowy na dramatyzm czwartej kwarty.
Przede wszystkim brawa dla Browns za imponujący comeback. Kiedy przegrywali 14 punktami i zdobyli przyłożenie, zdecydowali się na dwupunktowe podwyższenie, co jest strategią zwiększającą znacząco szanse na wygraną, ale rzadko stosowaną w NFL1. Obie serie zakończone przyłożeniami liczyły sobie po 12 akcji i wymagały przejścia odpowiednio 75 i 70 jardów. To był kolejny pokaz możliwości ofensywy Kevina Stefańskiego, niezależnie od faktu, że Ravens mają spore problemy z defensywnym personelem z powodu fali kontuzji.
Jednak ostatecznie wszystko to na nic, bo bohaterem został Lamar Jackson. Wciąż jeszcze aktualny MVP musiał udać się do szatni w czwartej kwarcie z powodu serii bolesnych skurczów. Jego miejsce zajął Trace McSorley, jednak w kluczowym 3&5 w okolicy połowy boiska ugięła się pod nim noga. Diagnoza – skręcone kolano2. Przed najważniejszą czwartą próbą w tym sezonie wyglądało na to, że za centrem ustawi się WR Willie Snead, który w liceum grał jako QB3. Na szczęście dla Ravens nadeszło two minute warning, a kiedy wróciliśmy na boisko, na miejscu był już Jackson.
Browns wystarczyło obronić jedną akcję rozgrywaną przez wybitego z rytmu QB, by dowieźć bezcenną wygraną do końca. Niestety dla nich zgubili Marquise’a Browna, który zdobył decydujące przyłożenie po tym, jak dwóch defensorów Cleveland zderzyło się ze sobą. Brown wcześniej trzykrotnie upuszczał piłki, a każdy drop był gorszy od poprzedniego. Tym razem pewnie złapał piłkę.
Browns zdołali jeszcze wyrównać po efektownej 47-sekundowej serii, w której pokonali 75 jardów w 4 próbach. Jednak obrona znów nie stanęła na wysokości zadania i Justin Tucker dostał okazję by udowodnić, czemu jest uznawany za najlepszego kopacza w NFL. Trafił pewnie z 55 jardów na wygraną.
Mimo porażki to Browns są wciąż wyżej w tabeli niż Ravens. Gdyby playoffy zaczęły się dziś, Baltimore byliby tuż poza playoffami. Jednak ta wygrana pozwala trzymać Ravens kontakt z czołówką, a dodatkowo wygrali oba mecze z Browns, co będzie miało znaczenie, jeśli te drużyny skończą sezon z tym samym bilansem.
Do końca sezonu Ravens zostały relatywnie łatwe mecze – Jaguars, Giants i Bengals. Szans na wygranie dywizji już nie mają (przegrali oba mecze ze Steelers), ale komplet wygranych powinien dać im playoffy.
Browns po raz kolejny pokazali się z dobrej strony, mimo masy popełnionych błędów. Po raz pierwszy od lat jest to drużyna zdolna walczyć z najlepszymi i po raz pierwszy od lat to drużyna którą naprawdę dobrze się ogląda.
Steelers z poważną zadyszką
Kiedy przed tygodniem Steelers przegrali pierwszy mecz sezonu przeciwko Futbolowej Drużynie, można to było uznać za wypadek przy pracy. Jednak pewne niepokojące tendencje nie tylko nie zniknęły, ale wręcz się nasiliły. Trzeba jasno powiedzieć – we współczesnej NFL defensywa nie może ciągnąć zespołu przez cały sezon. Tymczasem atak Steelers z tygodnia na tydzień słabnie. Coraz bardziej prawdopodobny staje się scenariusz zeszłorocznych Patriots – świetna obrona ciągnąca kulawy atak, utrata wolnego w pierwszej rundzie playoffów na ostatniej prostej i porażka w pierwszym meczu postseason.
Kiedy Bills i Steelers przystępowali do niedzielnego meczu, legitymowali się w sumie bilansem 20-4 (.833). Nigdy w historii NFL nie zdarzyło się, by grudniowi rywale byli w sumie tak wysoko notowani. Jednak starcie tych dwóch czołowych ekip AFC nieco rozczarowało.
Oczywiście fani Bills powinni być szczęśliwi. To ich drużyna zasłużenie wygrała i jest o krok od wygrania dywizji po raz pierwszy od ćwierćwiecza. Ekipa z Buffalo pokazała charakter, a obrona udowodniła, ze potrafi pociągnąć grę gdy atak ma gorszy dzień.
W niedzielę gorszy dzień miały obie ofensywy, a niemały wpływ na to miała fatalna pogoda, dość typowa dla północnej części stanu Nowy Jork o tej porze roku. W pierwszej połowie obaj rozgrywający mieli skuteczność poniżej 50%, a kluczowym elementem stały się straty. Najpierw Steelers zdobyli pierwsze przyłożenie w meczu po fumble rywali na ich własnej połowie, a potem maszerujący po kolejne punkty Ben Roethlisberger podał fatalnie, wprost w ręce Tarona Johnsona, który zaliczył przechwyt i powrót na TD.
Bills rozstrzygnęli ten mecz na początku drugiej połowy. Josh Allen poprawił skuteczność, a Stefon Diggs łapał jedną piłkę za drugą. W połączeniu z defensywą nieustannie naciskającą na Roethlisbergera okazało się to wygrywającą formułą.
Ten mecz miał jeszcze jednego cichego bohatera – RT Bills Daryla Williamsa. Latem ten zawodnik nie był w stanie zapewnić sobie lepszej umowy niż roczny kontrakt z Bills z zaledwie 250 tys. dolarów gwarancji. W niedzielę mocno ograniczył T.J. Watta, będąc z nim często sam na sam. Nie był to może dominujący występ na miarę najlepszych na tej pozycji, ale gdyby Watt zdołał w swoim stylu zdominować spotkanie, to Allen w tych niełatwych warunkach miałby gigantyczne problemy.
Nowi liderzy w konferencjach
Z potknięć Steelers skorzystali Chiefs, którzy objęli prowadzenie w AFC. Dzięki wygranej z Dolphins zapewnili sobie piąty raz z rzędu pierwsze miejsce w AFC West, a już za tydzień mogą zapewnić sobie pierwsze miejsce przed playoffami – potrzebują wygranej (@NO) i porażek Bills (@DEN) i Steelers (@CIN). Takie wyniki są mało prawdopodobne, ale pierwsze miejsce przed playoffami wręcz przeciwnie. A w tym roku będzie jeszcze cenniejsze, bo przy siedmiu drużynach w postseason tylko jedna ekipa ma wolne w pierwszej rundzie.
Chiefs mieli spore problemy z Miami Dolphins. Brian Flores to mój kandydat na trenera roku. Kiedy startował sezon 2019 wiele osób uważało Dolphins za najgorszą drużynę w historii NFL. Nawet jeśli było w tym trochę przesady, to trudno znaleźć dalszą drogę niż ta przebyta przez ekipę z Florydy przez ostatnich kilkanaście miesięcy.
W niedzielę wymusili cztery straty Chiefs, w tym trzykrotnie przechwycili podania Patricka Mahomesa. Zdarzyło mu się to już raz, jednak wówczas do 3 INT dorzucił 6 TD. Tym razem zaliczył „tylko” dwa przyłożenia. A jednak to i tak było za mało, żeby zatrzymać Chiefs. W ciągu niespełna trzech minut na przełomie pierwszej i drugiej połowy zaliczyli trzy przyłożenia i wypracowali bezpieczną przewagę. To sytuacja świetnie znana zeszłorocznych playoffów – drużyna się męczyła, po czym na chwilę wrzucili czwarty bieg, a rywal był bezradny.
Mahomes może tylko żałować szansy na kolejny rekord. Przed tym meczem miał stosunek TD/INT na poziomie 15,5 (31/2) z szansą na rekord wszechczasów, wynoszący 14 (Tom Brady 28/2 w sezonie 2016). Jednak teraz potrzebowałby do tego 38 TD w trzech ostatnich meczach sezonu. W przypadku Mahomesa nie chcę używać słowa „niemożliwe”, ale jednak prawdopodobieństwo takiego wyczynu jest mniej więcej równe temu, że Królik Buggs zaprosi go na rewanżowy mecz z kosmitami, którzy tym razem zechcą grać w futbol.
W NFC również mamy nowego lidera – Green Bay Packers. Mają podobny bilans jak przed rokiem, ale grają znacznie lepiej. Aaron Rodgers przypomniał sobie, że na początku dekady był najlepszym QB w NFL i jest faworytem do nagrody MVP. Davante Adams jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym, receiverem w NFL. W drugim sezonie ofensywa Matta LeFleura wreszcie funkcjonuje tak jak należy.
Niepokoić może nierówna gra defensywy, która miewa momenty dominacji, zwłaszcza w pass rushu, ale jednocześnie oddaje masę jardów po screenach i popełnia sporo prostych błędów. O ile zeszłoroczni Packers wyglądali na słabszych niż wskazywałby ich bilans wygranych, to w obecnym sezonie są najmocniejszą ekipą w bardzo wyrównanej NFC.
Na czele konferencji zastąpili New Orleans Saints. Święci mocno odczuwają brak kontuzjowanego Drew Breesa. Przeciwko Falcons zdołali wygrać, bo drużyna z Atlanty jak zwykle znalazła sposób, by pokonać samą siebie, jednak przeciwko Eagles to nie starczyło. Debiutujący w wyjściowym składzie debiutant Jalen Hurts wypadł na tyle dobrze, że pozostanie rozgrywającym w Philly przynajmniej do końca sezonu, niezależnie od faktu, że Carsona Wentza nie da się pozbyć z klubu jeszcze przynajmniej przez rok. Oczywiście prawdziwą wartość Hurtsa zobaczymy dopiero kiedy przeciwnicy będą mieli na tyle materiału, by się na niego przygotować, ale początki są obiecujące.
Saints za tydzień grają z Chiefs. Wygrana zapewni im pierwsze miejsce w NFC South, ale jest mało prawdopodobna – Drew Brees prawdopodobnie wciąż nie będzie gotowy do gry. Za to mogą spaść na trzecie miejsce, jeśli Rams pokonają Jets.
Tydzeń w skrócie:
1. Z notatnika statystyka:
- TE Travis Kelce (Chiefs) został pierwszym TE w historii z trzema sezonami z minimum 1200 jardami po złapanych podaniach
- S Jamal Adams (Seahawks) ma na koncie 8,5 sacka w tym sezonie, co jest najlepszym wynikiem gracza secondary w historii (a przynajmniej od 1982 r., gdy zaczęto oficjalnie liczyć sacki)
- RB Derrick Henry (Titans) zaliczył czwarty mecz w karierze z minimum 200 jardami biegowymi i 2 TD. To rekord NFL.
- QB Patrick Mahomes (Chiefs) stracił 30 jardów podczas jednego sacku przeciwko Dolphins. To najdłuższy sack w bazie Pro Football Reference, pomijając akcje, w których QB gonił za zgubioną piłką.
2. Z notatnika medyka:
- S Rodney McLeod (Eagles) – zerwane więzadło ACL, koniec sezonu
- CB Duke Dawson (Broncos) – zerwane więzadło ACL, koniec sezonu
3. Minneapolis – gdzie umierają kariery kickerów
Reminder that the Vikings:
– Traded fifth-round pick for Kaare Vedvik to replace Dan Bailey last summer
– Cut Vedvik after camp
– Got a solid year out of Bailey, so …
– Signed Bailey to a three-year extension during the offseason
– it hasn’t gone well— Bill Barnwell (@billbarnwell) December 13, 2020
Przeciwko Buccaneers Bailey przestrzelił wszystkie 4 kopnięcia (3 FG i 1 XP)
4. Rigoberto Sanchez, punter Colts, wrócił do treningów 15 dni po zabiegu, podczas którego usunięto mu guza nowotworowego. Jak widać punterzy to też twardzi goście.
Zostań mecenasem bloga:
- Jak by powiedział Stefan „Siara” Siarzewski: „Jak ty mię zaimponowałeś w tej chwili, Stefański!”
- We wtorek został umieszczony na liście kontuzjowanych
- Oraz linebacker i safety.
2 komentarze
1. Apropo punterów, to McAffee, to był gość. Polecam kompilacje jego topowych zagrań.
2. Szkoda Vikings, bo te 10 punktów pozwoliłoby im być w meczu do końca. TB musi się mocno poprawić na PO.
3. Dobrze, że odpuściłem sobie TNF… bez komentarza.
4. Browns już w zeszłym tygodniu pokazali, że są w stanie roztrwonić kosmiczną przewagę. Tym razem, to atak gonił, ale bez obrony: one and done.
5. PIT – problemy ofensywne widziałem już od kilku meczów. Dziwi mnie, że podaniowo są ok i ich OL daje radę, za to pomimo tego, że mają taką OL, to gra biegowa nie istnieje.I tu jest problem moim zdaniem, bo są jednowymiarowi niestety.
6. Szkoda, że Ravens wygrali, to było by więcej ciekawych scenariuszy na PO.
7. AFC jest nudne, bo są KC i reszta i prawdopodobnie tak będzie w PO. Może TEN/IND są w stanie jeden mecz z nimi wygrać, ale jest w tych drużynach sporo niereguralności. Za to NFC jest strasznie wyrównane z finałem LAR – GB (chyba, że Saints odzyskają Breesa). Do tego są SEA (ale ta obrona, aż boli), TB (nadal nie ma chemii pomiędzy TB12 – Arians). Te PO będą ciekawe w NFC.
8. Po cichu liczę na PO z 16 drużynami i wtedy pewnie nie będzie bye weeku.
„Kosmiczny mecz 2” z Królikiem Bugsem i Mahomesem to byłby świetny film, szkoda, że w USA nikt na to nie wpadł