Titans wykonali jeden z najbardziej spektakularnych ruchów tej wiosny w ataku, ale to defensywa przede wszystkim wymaga poprawy. Colts mają bardzo ciekawy rdzeń drużyny, ale brak klasowego rozgrywającego będzie im dokuczał cały rok. Texans zapowiadają się na jedną z najgorszych drużyn sezonu. A W Jacksonville istotne jest tylko jedno: czy Trevor Lawrence to faktycznie zbawca, który był obiecany?
Tennessee Titans
Pozostałe dywizje: |
Przed rokiem Titans dysponowali jedną z najlepszych ofensyw i jedną z najgorszych defensyw NFL. Gdyby ta obrona była choć przeciętna, mogliby śmiało myśleć o Super Bowl. Dzięki efektywności gry podaniowej pod wodzą Ryana Tannehilla i ósmemu w historii NFL sezonowi na 2 tys. jardów biegowych Derricka Henry’ego ich atak był trudny do zatrzymania. Ostatecznie zatrzymali się sami, gdy nie potrafili złożyć meczu w ręce Tannehilla przy gorszym dniu Henry’ego, ale jasne było, że to przede wszystkim obrona potrzebuje wzmocnień.
Faktycznie, w defensywie doszło do wielu przetasowań. Z drużyną pożegnali się rozpoznawali, choć niekoniecznie przydatni zawodnicy, jak EDGE Jadeveon Clowney, CB Malcolm Butler, CB Adoree Jackson i S Kenny Vaccaro. Niestety sytuacja w secondary wciąż wygląda nie najlepiej, pomijając znakomitego safety, Kevina Byarda. Kontrakty z klubem podpisali wolni agenci: Kevin Johnson i Janoris Jenkins. Choć obaj mają na koncie bardzo udane sezony, to jednak są po niewłaściwej stronie trzydziestki i wątpliwe, by dali drużynie więcej niż ci, których zastąpili. W tej sytuacji dużo będzie zależało od drugoroczniaka Kristiana Fultona i wybranego w pierwszej rundzie tegorocznego draftu Caleba Farleya.
Najważniejszym nowym zawodnikiem defensywy jest EDGE Bud Dupree. W Pittsburghu miał znakomite ostatnie sezony i na pewno jest klasowym zawodnikiem. Są jednak dwie wątpliwości: na ile będzie skuteczny bez T.J. Watta absorbującego rywali po drugiej stronie linii i kiedy wróci do formy po zerwaniu więzadeł w kolanie w grudniu 2020 r. Dopiero na początku sierpnia lekarze pozwolili mu na treningi w pełnym obciążeniu, więc dojście do optymalnej formy zapewne jeszcze potrwa.
Wszystkie zmiany w defensywie przesłonił jeden z najbardziej spektakularnych ruchów transferowych tego offseason: do drużyny trafił WR Julio Jones, siedmiokrotny probowler, pięciokrotnie nominowany do All Pro, jedne z najlepszych receverów ostatniego dziesięciolecia. Jeśli od września na boisku zobaczymy tego Jonesa co choćby w 2018 r., to Titans będą piekielnie trudni do zatrzymania. Ale Jones ma już ponad 32 lata, za sobą kilka urazów i wątpliwe, by mógł wrócić do tak totalnej dominacji. Najlepsze czego mogą oczekiwać Titans, to odnalezienie się Jonesa w roli zbliżonej do późnego Larry’ego Fitzgeralda – piekielnie efektywnego, pewnego punktu ofensywy, choć bez nominacji do All Pro.
Aklimatyzacja Jonesa będzie bardzo istotna z dwóch powodów, które mogą negatywnie wpłynąć na cały atak klubu. Po pierwsze Derrick Henry nie powtórzy tak fantastycznego sezonu jak przed rokiem. Żaden zawodnik w historii NFL nie zdołał przekroczyć 2 tys. jardów w sezonie dwa razy. Henry ma pod tym względem lekką przewagę nad konkurencją – 17-meczowy sezon, ale żaden z trzech innych RB1, którzy osiągnęli w XXI wieku tę magiczną granicę, już nigdy nie miał sezonu nawet na 1500 jardów. 27-letni Henry to niewątpliwie znakomity RB wciąż u szczytu fizycznej dyspozycji i jeśli ktoś miałby jako pierwszy osiągnąć 2 tys. jardów dwa razy w karierze to on, ale szanse na to są znikome.
Dodatkowo Titans mogą mieć problemy w linii ofensywnej. Stracili startowego RT, którego zapewne zastąpi debiutant Dillon Rodriguez. Z kolei po lewej stronie wraca Tylor Lewan, zawodnik bez wątpienia bardzo dobry, ale po ciężkiej kontuzji.
Na domiar złego drużyna straciła koordynatora ofensywy, Arthura Smitha, który przyjął posadę głównego trenera w Falcons. Zobaczymy jak to wpłynie na postawę całej formacji.
Wszystko to sprowadza się do prostego problemu: czy Julio Jones zdoła przesłonić regres w innych miejscach ofensywy i czy obrona zdoła zagrać choćby na przeciętnym poziomie. Jeśli odpowiedź na oba te pytania brzmi „tak”, to Titans mogą powalczyć nawet o mistrzostwo.
Indianapolis Colts
Jeśli w NFL można znaleźć drużynę, której tylko rozgrywającego brakuje, by znaleźć się w gronie faworytów, są to właśnie Colts. Odkąd GM Chris Ballard (w 2017 r.) i HC Frank Reich (2018) zastąpili w Indianapolis Ryana Grigsona i Chucka Pagano, udało im się zbudować naprawdę imponującą, zrównoważoną i głęboką drużynę. Niestety pojawili się za późno, by uratować karierę Andrew Lucka. Gdyby ten utalentowany rozgrywający nie został zmuszony do przedwczesnego zakończenia kariery, ta drużyna byłaby jednym z głównych faworytów do Super Bowl.
To jedna z nielicznych drużyn w NFL, która może się pochwalić naprawdę dobrą linią ofensywną. Jedyną niewiadomą jest pozycja LT po przejściu Anthony’ego Costanzo na sportową emeryturę. Ma go zastąpić pozyskany z Chiefs Eric Fisher, ale może nie być gotowy na start sezonu po urazie ścięgna Achillesa, którego doznał w ubiegłorocznych playoffach. Problemy ze zdrowiem ma też fantastyczny OG Quenton Nelson, który przeszedł operację stopy. Ma być gotowy we wrześniu, ale czy od razu w odpowiedniej formie?
W ataku T.Y. Hilton, Michael Pittman Jr. i Parris Campbell tworzą trio utalentowanych receiverów. Choć nikt nie uzna ich za topową grupę w lidze, to jednak rozgrywający Colts ma do kogo podawać. Tylko kto będzie tym rozgrywającym?
Po umiarkowanie udanym sezonie 2020 Philip Rivers przeszedł na emeryturę. Jacoby Brissett zamienił stan Indiana na ciepłą Florydę (i brak stanowego podatku dochodowego). Colts nie zdecydowali się sięgnąć po rozgrywającego z #21 w tegorocznym drafcie (wcześniej poszło pięciu QB) ani dokonać wymiany, by móc wybierać wyżej. Zamiast tego pozyskali z Eagles Carsona Wentza. Wentz był kandydatem do MVP w sezonie 2017, gdy jego koordynatorem ofensywy był Frank Reich, a potem doszło do regresu jego gry. Wątpię jednak, by ponowne spotkanie z Reichem miało nagle odbudować karierę tego rozgrywającego, choć annały NFL nie tak dziwne rzeczy widziały, by wspomnieć choćby o nagłym renesansie Alexa Smitha pod wodzą Jima Harbaugh w San Francisco.
Jeśli nie Wentz to kto? Brett Hundley w sezonie 2017 zastępował w Packers kontuzjowanego Aarona Rodgersa i był katastrofą, a przez ostatnie dwa lata wykonał w sumie 11 podań jako zmiennik w Arizonie. Sam Ehlinger to debiutant z szóstej rundy draftu, a Jacob Eason drugoroczniak z ubiegłorocznej czwartej rundy który ani razu nie pojawił się na boisku w meczu NFL. W tej sytuacji fanom pozostaje się modlić, by Wentz i Reich odnaleźli dawną magię i by Wentz szybko doszedł do siebie po operacji stopy, która może go wyłączyć z gry jeszcze we wrześniu.
Obrona nie należy może do spektakularnych, ale przed rokiem byli siódmą najlepszą defensywą wg DVOA. W drafcie wzmocnili jeszcze linię defensywą, a lider tej formacji, LB Darius Leonard, został przed sezonem najlepiej opłacanym LB w historii NFL z pięcioletnią umową na 98,5 mln dolarów. Większość starterów z ubiegłego roku wróci w sezonie 2021, co jest dobrą wiadomością. Nie ma tam gwiazd, ale ta grupa jako całość gwarantowała solidną defensywę, więc podobnie powinno być w tym roku. Największym znakiem zapytania jest pass rush, co tłumaczy inwestycję w linię defensywną w drafcie. Warto jednak wspomnieć, że wybrany z #54 Dayo Odeyingbo zerwał w styczniu ścięgno Achillesa, więc może w ogóle nie być gotowy do gry w tym roku.
W Indianapolis bez wątpienia patrzą na budowę drużyny długoterminowo, co potwierdza przedłużenie umów Reicha i Ballarda do 2026 r. To na pewno słuszne podejście, jednak przydałby się większy nacisk na pozyskanie odpowiedniego rozgrywającego już teraz. W przeciwnym razie utalentowana grupa zebrana w drużynie może nigdy nie powalczyć o najwyższe cele.
Houston Texans
W Houston wreszcie pozbyli się Billa O’Briena, ale i tak krajobraz w drużynie przypomina pustynię po wojnie nuklearnej. Niestety kluczową postacią w klubie wciąż pozostaje Jack Easterby. Facet, który w kilka miesięcy z kapelana stał się super-GMem i prawdopodobnie stoi za wieloma fatalnymi decyzjami i niszczącą klub walką o władzę.
Wiele mówi fakt, że nikt nie chciał posady głównego trenera w Houston. Ostatecznie na podpisanie umowy zdecydował się David Culley. Jeśli to nazwisko nic Wam nie mówi, to nic dziwnego. To 65-letni szkoleniowiec, który tylko raz w swojej karierze pełnił funkcję koordynatora ofensywy i było to w latach 1989-1990 na niezbyt silnej uczelni University of Texas at El Paso (UTEP). Ostatnio pełnił funkcję trenera wide receiverów i koordynatora gry podaniowej w Baltimore. Jest to dla niego zapewne jedyna szansa w karierze na zostanie HC w NFL, więc nic dziwnego, że się na to zdecydował, jednak fakt, że nikt z lepszym CV nie był zainteresowany posadą nie wróży dobrze na przyszłość.
Na szczęście posadę GM-a objął Nick Caserio, wieloletni czołowy pracownik front office Patriots. Pytanie ile będzie miał do powiedzenia on, a ile Easterby.
Atmosfera wokół drużyny jest na tyle fatalna, że o zwolnienie z kontraktu poprosił nawet J.J. Watt. Jeden z najlepszych graczy w historii klubu wielokrotnie dawał upust swojej frustracji w zeszłym sezonie, choć to jeden z zawodników, którzy wolą robić swoje, zamiast narzekać. W efekcie jedynym czołowym zawodnikiem na swojej pozycji, który pozostał w Houston, jest QB Deshaun Watson.
Tyle że Watson też chce się wynieść z drużyny. Texans nie zamierzają go oddawać, bo świetnie wiedzą, że trudno będzie znaleźć im lepszy filar do odbudowy drużyny i sytuacja jest patowa. Co gorsza za Watsonem ciągną się liczne oskarżenia o molestowanie seksualne. Na razie są to pozwy cywilne, co w amerykańskiej rzeczywistości oznacza, że najgorszym co może go spotkać jest uszczuplenie stanu konta, ale jeśli we wszystko włączy się prokurator, można oczekiwać nawet wyroku więzienia. Wciąż nie wiadomo jakie konsekwencje spotkają go ze strony ligi. Komisarz Rodger Goodell swoje kary dyscyplinarne przydziela nieco losowo i dopóki nie wiadomo czy i na ile zawiesi Watsona, potencjalni kupcy będą raczej trzymali się z daleka.
Texans są drużyną kompletnie wypraną z talentu, po tym jak poprzednie kierownictwo hojnie rozdawało wybory w drafcie, w tym #3 w tym roku. Pozyskali całą masę wolnych agentów, ale choć w tym naborze jest kilka nazwisk potencjalnych starterów (Mark Ingram, Philip Linsley, Marcus Cannon, Lane Taylor, Shaq Lawson) to większość jest jedynie zapchajdziurą w składzie. Tak naprawdę dopiero w przyszłym roku można myśleć o poważnej odbudowie i to pod warunkiem, że Texans uporają się z organizacyjnym nieładem. Sezon 2021 należy spisać na straty. Tyle dobrze że O’Brien z Easterbym nie zdążyli nikomu sprzedać wysokiego wyboru w pierwszej rundzie draftu 2022.
Jacksonville Jaguars
Przed rokiem Jags wygrali pierwszy mecz sezonu, po czym przegrali kolejnych piętnaście. Wygrali za to wyścig po #1 w drafcie i zgodnie z przewidywaniami sięgnęli po QB Trevora Lawrence’a, który według analityków ma być najlepszym kandydatem do NFL od czasu Andrew Lucka.
Lawrence, Urban Meyer w roli nowego szkoleniowca i Trent Baalke awansowany na stałe na GM-a sygnalizują początek nowej ery (znowu) i odbudowy (znowu). Jaguars trzykrotnie grali w finałach konferencji w krótkiej, 25-letniej historii klubu, ale poza krótkim okresem pod koniec lat 90-tych nigdy nie zdołali zbudować trwałej, silnej ekipy. Od 2008 r. tylko raz skończyli sezon zasadniczy na plusie.
Jedną z przyczyn jest brak prawdziwego rozgrywającego, franchise QB, jak mawiają Amerykanie. Ani Blain Gabbert, ani Blake Bortles, wybrani w pierwszych rundach, ani żaden inny rozgrywający drużyny nie zagrzał miejsca w ligowej czołówce. Dlatego tym ważniejsze jest, by Lawrence zrealizował swój długoterminowy potencjał.
Każdy rozgrywający lubi mieć dobrą linię ofensywną, ale jest to szczególnie ważne w przypadku młodego QB. U Jaguars środek linii wygląda bardzo solidnie, jednak obie pozycje OT to wielkie znaki zapytania. Czy wybrany w drugiej rundzie Walker Little będzie w stanie to zmienić?
Linia ofensywna to jedno, ale Lawrence raczej nie będzie miał powodów, by narzekać na swoich receiverów. DJ Chark i Laviska Shenault stanowili znakomity młody duet już przed rokiem, a w tym sezonie wesprze ich jeszcze weteran Marvin Jones, który przez ostatnie sześć sezonów regularnie daje swojej drużynie 50-60 jardów na mecz.
Defensywa była siłą napędową drużyny, która w sezonie 2017 była sensacyjnie o krok od Super Bowl, ale nikogo istotnego z tej formacji nie ma już w klubie. W tym roku największe wzmocnienia nastąpiły w secondary. Klub podpisał umowy z solidnymi weteranami: Shaqiem Griffinem i Rayshawnem Jenkinsem, a w drugiej i trzeciej rundzie draftu sięgnął po graczy z tej tych pozycji. Także linia defensywna wzmocniona Malcolmem Brownem i wracającym po kontuzji Joshem Allenem może pokazać się z dobrej strony. Problemem będą jednak linebackerzy i brak głębi w składzie.
Sezon 2021 może stać się zaczątkiem nowej ery, jeśli Lawrence faktycznie okaże się tak dobry, jak mówiły przeddraftowe analizy, a Urban Meyer poradzi sobie z przeskokiem z NCAA do NFL. Liczba wygranych meczów jest w tym momencie mniej istotna.
Mój typ: Dywizja dla Titans. Colts na drugim miejscu, ale bez playoffów. Jaguars tuż za Colts, a Texans mogą być pierwszą drużyną w historii z 17 porażkami w sezonie zasadniczym.
Zostań mecenasem bloga: