NFL, tydzień 14 – Cyrk w Jacksonville

Urban Meyer zwolniony. Szkoleniowiec Jacksonville Jaguars został pierwszym trenerem w historii NFL, któremu nie pozwolono dokończyć pierwszego sezonu. Miał być poskramiaczem dzikich kotów, który wprowadzi przedstawienie na Florydzie na nowe poziomy. Okazał się mało zabawnym i wysoce nieprofesjonalnym klaunem.

W podsumowaniu tygodnia o „NFL goes global”, efektownej wygranej Rams oraz o coraz bardziej nierównych Bills. Zaczynamy jednak od cyrku w Jacksonville, który po zwolnieniu głównego klauna musi znów zaczynać niemal od nowa.

 

Trenerów akademickich, którzy osiągnęli prawdziwy sukces w NFL można policzyć na palcach jednej ręki. Nie mówię tu o szkoleniowcach, którzy spędzili jakąś część kariery w NCAA, często jako asystenci. Raczej o takich, jak Urban Meyer, którzy zanotowali spore sukcesy prowadząc drużyny uniwersyteckie przez przynajmniej kilka lat, a następnie przeskoczyli do NFL. W XXI wieku to tak naprawdę tylko Pete Carroll, który spędził dziewięć lat na uczelni USC. Jednak w jego wypadku objęcie posady w Seattle było powrotem do ligi, w której pracował wcześniej piętnaście lat, z czego cztery w roli głównego trenera. Jim Harbaugh w imponującym stylu odbudował San Francisco 49ers, ale konflikty personalne spowodowały, że po zaledwie czterech latach wrócił do NCAA. Trend ma szansę przełamać Kliff Kingsbury, jednak w jego wypadku za wcześnie, by wyrokować. Cardinals grają w tym roku świetnie, ale w całej swojej przygodzie w NFL ich szkoleniowiec wypracował póki co bilans 23-21-1.

Znacznie więcej historii, w których utytułowany trener akademicki przychodzi z fanfarami do NFL po czym jego kadencja okazuje się mniej lub bardziej spektakularną klapą. Chip Kelly, Greg Schiano i najwybitniejszy z nich wszystkich, siedmiokrotny akademicki mistrz kraju, Nick Saban. Matt Rhule jest na dobrej drodze, by do tego grona dołączyć.

Skąd takie problemy tych trenerów, którzy przecież niejednokrotnie udowodnili, że na futbolu znają się znakomicie? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, ale możliwych powodów jest wiele. Pozycja trenera, który w NCAA sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem, a w NFL musi się liczyć z mocnymi GM-ami. Znacznie szersze składy drużyn uczelnianych. Mniej wyrównany i generalnie niższy poziom w rozgrywkach akademickich.

Tym co pogrążyło Meyera i niektórych innych szkoleniowców akademickich jest zupełnie inne podejście do zawodników. Na uczeni trener prowadzi zespół młodych ludzi, z których większość ma nie więcej niż 22-23 lata. A wielu jeszcze mniej. Razem mieszkają, jedzą, chodzą na zajęcia. To podejście bardziej ojcowsko-nauczycielskie. W NFL jest zupełnie inaczej. Zawodnicy są starsi. To wybitni specjaliści w swojej branży, zarabiający ogromne pieniądze. Mieszkają we własnych domach, często z partnerkami i rodzinami. Mają znacznie większe życiowe doświadczenie. Trener w NFL to bardziej lider i koordynator. Raczej menedżer w firmie niż nauczyciel. Jeśli szkoleniowiec tego nie rozumie i próbuje traktować profesjonalnych zawodników jak dzieci, wzbudzi w najlepszym razie niechęć. W najgorszym otwarty bunt.

Według raportów dochodzących z Jacksonville Meyer nikogo nie traktował jak partnera. Ani zawodników, ani asystentów. Według Toma Pelisario z NFL Network trener za niepowodzenia drużyny obwiniał wszystkich naokoło. Poza sobą oczywiście. Skonfliktował się z Marvinem Jonesem, jednym z najbardziej doświadczonych i szanowanych, a przy tym spokojnych graczy Jaguars. Na jednym ze spotkań miał „wywoływać do tablicy” swoich asystentów, którzy musieli bronić swoich CV. Zastanawia mnie tylko kto i dlaczego ich zatrudnił, skoro nic w życiu nie osiągnęli. W meczu z Rams posadził na ławce rezerwowych RB Jamesa Robinsona, choć publicznie twierdził, że chodzi o kontuzję. Dopiero interwencja QB Trevora Lawrence’a sprawiła, że Robinson wrócił na boisko.

Były kicker Jaguars Josh Lambo, zwolniony przez Meyersa, oskarżył trenera publicznie, że ten kopnął go podczas rozgrzewki przed meczem przedsezonowym. Klub stracił dwa dni OTA w sezonie 2022 z powodu łamania przez Meyera reguł dotyczących treningów. Do tego dochodzi jeszcze słynny październikowy incydent w Ohio, gdy trener zamiast wrócić do Jacksonville z drużyną, został. Oficjalnie by spotkać się z rodziną, ale w social media pojawił się film z trenerem w barze. Przed nim sugestywnie tańczyła młoda dama, która z rodziną nie miała nic wspólnego.

W efekcie Shad Khan, właściciel Jaguars miał dosyć. Bardzo długo namawiał Meyera do porzucenia emerytur i przyjścia do Jacksonville i dał mu jeden z najwyższych kontraktów dla trenera w NFL. Warto tu nadmienić, że umowy trenerów (w przeciwieństwie do zawodników) są z reguły w pełni gwarantowane. Klub będzie pewnie argumentował, że zwolnienie nastąpiło z winy szkoleniowca, który nie wywiązywał się z obowiązków – tak czy inaczej prawnicy będą mieli zajęcie. Wracając jednak do Khana, prawdopodobnie wytrzymałby wyskoki swojego trenera, gdyby ten miał wyniki na boisku. Niestety tych zabrakło.

Porażki to dla Jaguars nic nowego. Od 2008 roku tylko w jednym sezonie odnotowali więcej wygranych niż porażek. W ostatnich dwóch sezonach mają bilans 3-26. Jednak największym grzechem trenera jest Trevor Lawrence. To właśnie ten zawodnik ma być przyszłością Jaguars i to jego rozwój miał być priorytetem dla Meyera. Rozgrywający, powszechnie uważany za jeden z największych talentów XXI wieku, jak na razie zawodzi. Nikt nie wątpi w jego charakter i zaangażowanie. Wręcz przeciwnie, podobno to jego, a nie trenera, szatnia traktowała jako przywódcę. Ale na boisku spisuje się słabo.

Nie jest to dobry sezon dla debiutantów na rozegraniu. W większości wskaźników statystycznych stawkę zamyka trzech pierwszoroczniaków: Lawrence, Justin Fields z Bears i Zach Wilson z Jets. Marną pociechą jest fakt, że z tej trójki Lawrence spisuje się najlepiej. Rozgrywający Jaguar ma na koncie 14 INT, najwięcej w NFL, ex-equo z Joe Burrowem. Tyle że rozgrywający Bengals osładza to 25 podaniami na TD. Lawrnce ma ich tylko 9. Jego 1,9% podań na TD to najniższy wskaźnik ze wszystkich starterów w NFL.

Rozwój utalentowanego zawodnika w NFL to w dużej mierze kwestia otoczenia. Russell Wilson, Dak Prescott, Patrick Mahomes, Lamar Jackson – to zawodnicy którzy sukces zawdzięczają tak sobie, jak swojej drużynie. Dobra linia ofensywna, stabilna sytuacja w klubie i odpowiedni trener (przynajmniej pozycyjny lub koordynator) to kluczowe elementy. Obciążenie młodego QB zbyt wieloma obowiązkami, nieodpowiednim systemem ofensywnym i słabymi partnerami to prosta droga do zepsucia talentu. Nikt nie wie na ile za sukces odpowiada sam zawodnik, a na ile otoczenie. Jednak nawet w tym roku widać to wyraźnie. Mac Jones z Patriots to bez cienia wątpliwości gracz mniej uzdolniony od Lawrence’a. A jednak mądre (choć momentami frustrujące) wprowadzanie go do gry skutkuje znacznie lepszą postawą tego mniej cenionego z debiutantów.

Jeśli coś szybko nie zmieni się w Jaguars, Lawrence będzie kolejnym z etykietą „zmarnowanego talentu”. Nic dziwnego, że Khan postanowił zareagować. Jednak przy okazji ustanowił pewien rekord. Jeszcze żaden trener NFL nie został zwolniony po zaledwie 13 meczach w tej roli (nie licząc trenerów „pełniących obowiązki”). Równie szybko z NFL pożegnał się tylko Bobby Petrino, ale on z pracy zrezygnował sam, by wrócić do NCAA.

Wydawało nam się, że największą katastrofą w tym roku będą Texans. A jednak ktoś zdołał ich przebić. I tylko fanów na Florydzie szkoda.

 

NFL rusza w świat

Włodarzom NFL nic nie wychodzi tak dobrze, jak wyciskanie pieniędzy z kibiców. Na ich nieszczęście w USA powoli dochodzą pod tym względem do ściany. Trudno sobie wyobrazić, by futbol miał być bardziej popularny niż jest w tej chwili. Nic dziwnego, że liga planuje podążyć za sukcesem NBA z lat 90-tych XX wieku i stać się produktem globalnym. Naturalnie NBA miała dwa atuty niedostępne dla NFL – Dream Team na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie w 1992 r. i status koszykówki jako drużynowego sportu nr 2-3 w większości krajów świata. Futbol poza USA to wciąż gra niszowa, a nawet gdyby trafił na Olimpiadę (bardzo, bardzo mało prawdopodobne) trudno dopatrzeć się sensu w wystawianiu graczy NFL przeciwko amatorom z innych krajów – to jakby drużyna piłkarskiej Ligi Mistrzów rywalizowała z ekipą z polskiej okręgówki.

Dlatego NFL idzie nieco inną drogą, uderzając tam, gdzie z kolei NBA i innym amerykańskim ligom ciężko – rozgrywają mecze sezonu zasadniczego poza USA. Ligom grającym kilka razy w tygodniu, jak NBA, MLB czy NHL, trudno zorganizować mecz o stawkę w Europie. NFL może zapewnić drużynie dwa tygodnie odstępu między meczem na innym kontynencie a kolejnym spotkaniem. Dzięki temu fani mogą obejrzeć swoich ulubieńców na żywo w meczu o stawkę z udziałem największych gwiazd. A nie tylko na sparingach, gdzie gwiazdy zagrają 10 minut na 50% możliwości.

Od przyszłego roku dotychczasowy program, opierający się głównie na International Series, zyska nowe oblicze. 26 drużyn NFL otrzymało „marketingowe prawa” do określonych zagranicznych rynków. Co to oznacza? Jak pisze oficjalna strona ligi: „osobisty i cyfrowy marketing, pozyskiwanie sponsorów, wydarzenia dla fanów, futbol młodzieżowy, sprzedaż gadżetów oraz wspólne przedsięwzięcia marketingowe z innymi sportowymi i rozrywkowymi (entertainment) podmiotami”. Prawdopodobnie poziom zaangażowania i ilość tych działań będzie zależała od chęci i kreatywności poszczególnych drużyn.

W programie przydzielonych zostało osiem krajów na pięciu kontynentach. Z naszego punktu widzenia najważniejsze są drużyny, które będą działały w Europie, którą reprezentują trzy kraje. Licencję na Niemcy dostali Carolina Panthers, Kansas City Chiefs, New England Patriots i Tampa Bay Buccaneers. W Wielkiej Brytanii poza już intensywnie tam działającymi Jaguars (Shad Khan jest też właścicielem piłkarskiego Fulham) będą się promować Chicago Bears, Miami Dolphins, Minnesota Vikings, New York Jets i San Francisco 49ers. Bears i Dolphins będą też działać w Hiszpanii.

Ciekaw jestem zwłaszcza działań Patriots w Niemczech. Nie tylko z powodu osobistego zainteresowania. Ten klub od dawna poważnie podchodzi do międzynarodowej promocji. Tylko cztery drużyny częściej grały w International Series. Są też niezwykle popularni w Niemczech, w dużej mierze dzięki Sebastianowi Vollmerowi, który był podstawwym RT Patriots w latach 2010-2015 (zdarzało mu się też grać na LT). Obecnie Vollmer jest popularyzatorem i komentatorem futbolu w ojczyźnie. Wiadomo też, że przynajmniej jeden mecz International Series w przyszłym roku zostanie rozegrany w Niemczech. Jak na razie NFL nie rozpieszcza fanów w Europie, podrzucając nam raczej mało prestiżowe pojedynki, ale jakby tak Patriots mieli za rok zagrać z Chiefs na Allianz Arena w Monachium? Pojechałbym.

 

Zachód (jeszcze) nie dla Cardinals

Koronację mistrzów NFC West trzeba odłożyć przynajmniej o tydzień. Arizona Cardinals mogli sobie zapewnić pierwsze miejsce w dywizji, gdyby wygrali u siebie z Rams. Jednak rywale z Kalifornii zagrali znakomite spotkanie po obu stronach piłki i choć gospodarze nie wypadli najgorzej, to jednak popełnili więcej błędów i ostatecznie musieli uznać wyższość rywala. Ten mecz miał większe znaczenie dla Rams, niż dla Cardinals. Ekipa z Arizony wciąż ma 87,4% szans na wygranie dywizji wg Football Outsiders. Jeśli w nadchodzącej kolejce pokonają Lions, a Rams ulegną Seahawks, te szanse wzrosną do 100%. Za to szanse Rams na playoffy wzrosły o 6,1 pkt. proc. i z dużym prawdopodobieństwem będą najwyżej rozstawionym zespołem NFC z dziką kartą.

Po kryzysie i trzech kolejnych porażkach Rams zaczynają wyglądać coraz lepiej. Mimo braku kilku kluczowych graczy, na czele z Jalenem Ramseyem, których z gry wyeliminowały pozytywne testy COVID-owe, wyglądali lepiej przez większość meczu. Matt Stafford był bardzo skuteczny, Cooper Kup jak zwykle złapał masę piłek na trzycyfrową liczbę jardów (dokładnie 13/123), a Odell Beckham i Van Jefferson sprawili, że nie widać braku Roberta Woodsa. Jednak największą gwiazdą drużyny w poniedziałkowy wieczór był Aaron Donald.

Defensywny liniowy ma nieco słabszy sezon, co oznacza, że gra bardzo dobrze, a nie wybitnie. Ale ten występ przypomniał jego najbardziej dominujące. Donald zaliczył trzy sacki, ale jego gry nie oddadzą żadne statystyki. To po prostu trzeba było zobaczyć.

Cardinals przegrali trzeci z sześciu meczów na własnym stadionie. Co ciekawe w tym roku wygrywają wszystkie spotkania na wyjazdach. Tym razem sporo winy największych gwiazd drużyny. Kyler Murray popełnił dwie straty, przy czym drugie INT było błędem, który na tym poziomie nie powinien się przydarzyć. QB Cardinals próbował podać ponad rywalem, ale posłał piłkę zbyt niską parabolą. Kilkakrotnie jego podania rywale zbijali na linii wznowienia akcji, a jedno z takich odbić skończyło się przechwytem. Na domiar złego pierwszy raz w sezonie DeAndre Hopkins upuścił piłkę. Była to kluczowa czwarta próba w ostatniej odsłonie meczu, a chwyt w tej akcji dałby nową pierwszą próbę zamiast straty piłki.

Niestety pierwszy drop Hopkinsa w tym sezonie będzie również jego ostatnim. Czemu „niestety”? Bo czeka go operacja uszkodzonych (choć nie zerwanych) więzadeł w kolanie i nie zagra już w sezonie zasadniczym. Być może uda mu się wrócić na ewentualny finał konferencji i Super Bowl, ale nie ma co do tego pewności.

Tych błędów nie było tak dużo, a ogólnie drużyna zagrała dość dobre zawody i na większość rywali mogłoby starczyć. Ale nie na Rams w takiej formie. Mimo wszystko Cardinals mogliby się pokusić o wygraną, gdyby mądrzej zarządzali zegarem w końcówce. Czy powinni byli kopać z gry po 47-jardowym podaniu Murraya do Kirka an półtorej minuty przed końcem meczu? Mogliby wówczas zmniejszyć starty do 7 punktów i liczyć na udany onside kick. Z drugiej strony nawet dla Matta Pratera 57-jardowy FG nie jest czymś oczywistym. Niestety zmarnowali kolejną minutę, by przybliżyć się o 8 jardów, z czego bardzo bolesny był sack wzięty przez Murraya w trzeciej próbie. Tym bardziej bolesny, że QB Cardinals prawdopodobnie zdołałby pozbyć się piłki, gdyby zrobił to w porę.

Także po odzyskaniu onside kicku Cardinals nie popisali się. Dwie kary na 15 jardów i kolejny sack na Murrayu zakończyły mecz.

Rams ewidentnie zaczęli ponownie łapać rytm. Natomiast nie ma się co niepokoić postawą Cardinals. Ta drużyna wciąż pozostaje w gronie ścisłych faworytów NFC. A choć gracza klasy Hopkinsa nie sposób zastąpić, ekipa z Arizony ma sporo utalentowanych receiverów w składzie i ta kontuzja nie zaboli ich tak mocno jak (odpukać) utrata Adamsa w Green Bay czy Kuppa w LA.

 

Bills o krok od powrotu

Buffalo Bills to dobra drużyna. Jedna z najlepszych w AFC. Mają bilans 7-1 w meczach zakończonych różnicą wyższą niż jedno posiadanie. Ale jednocześnie 0-5 w meczach zakończonych mniejszą różnicą punktów. To najczęściej po prostu wynik pecha, jednak fakty są takie, że z bilansem 7-6 walczą o playoffy. W tej chwili aż pięć drużyn w AFC dysponuje tym samym bilansem, a tuż za nimi czają się Steelers z ich 6-6-1. To znaczy że zespołowi spod znaku bizona po prostu nie mogą przydarzać się kolejne nieplanowane porażki.

Ta w Tampie była raczej wliczona w koszty. Chyba mało kto, poza największymi optymistami, oczekiwał, że Bills wygrają z Tomem Bradym na jego terenie. W końcu TB12 wygrał 32 z 35 spotkań przeciwko Bills w barwach Patriots. A kiedy na start trzeciej kwarty, przy 21-punktowym prowadzeniu Bucs, Bills stracili piłkę w okolicy połowy boiska po nieudanym zmyłkowym puncie, chyba nawet najwięksi optymiści stracili nadzieję. A jednak Josh Allen i spółka wrócili z dalekiej podróży.

Jednym z najważniejszych czynników była lepsza gra przeciwko blitzowi. W pierwszej połowie ofensywa Buffalo nie potrafiła sobie poradzić z blitzującymi rywalami. W drugiej połowie Josh Allen zaczął sobie z tym radzić w najprostszy, najbardziej klasyczny sposób – szybkie slanty w strefę opuszczoną przez blitzującego zawodnika. Z drugiej strony trudno mi zrozumieć dlaczego Buccaneers próbowali go w dalszym ciągu bliztować w niemal ten sam sposób, podając mu na talerzu jedną pierwszą próbę za drugą.

Bills zdołali doprowadzić do dogrywki. A mogli wygrać w regulaminowym czasie gry. I nie chodzi nawet o ograniczenie się do FG w ostatniej serii czwartej kwarty (to kopnięcie w tamtej sytuacji było akurat słuszną decyzją). Większym problemem był punt pod koniec trzeciej kwarty z własnego 45. jarda w sytuacji 4&3. Bills, mając 14 punktów starty, oddali rywalowi piłkę. Brady i spółka potrzebowali tylko pięciu akcji, by wrócić w miejsce puntu, a w sumie spalili ponad 5 minut i zwiększyli prowadzenie do 17 punktów. Ten punt był niemal kapitulacją i to że goście zdołali się po tym podnieść i doprowadzić do dogrywki graniczy z cudem.

A jednak nie zdołali pokonać Toma Brady’ego. Brady’ego, który był ich nemezis przez całą swoją długą karierę w NFL. Który pobił rekord liczby celnych podań w karierze takim oto rzutem przeciwko Bills.

I który jako pierwszy w historii NFL zaliczył podanie na TD nr 700 w karierze. Oczywiście było to przyłożenie w dogrywce, które zakończyło mecz zwycięstwem jego drużyny.

Czwarta kwarta pokazała ogromny potencjał tkwiący w Bills. Jednak ten potencjał zbyt często pozostaje niezrealizowany. Trudno pogodzić obraz drużyny dominującej nad mistrzami NFL na ich terenie z drużyną, która nie potrafi zdobyć przyłożenia przeciwko Jaguars. Nie wiadomo która drużyna pojawi się na boisko w danym meczu, w danej kwarcie, a nawet w danym snapie. W Buffalo jest materiał na mistrzowską drużynę, ale mistrzowskiej drużyny na razie nie ma. A do stycznia coraz mniej czasu.

 

Tydzień w skrócie:

1. Z notatnika medyka:

  • WR DeAndre Hopkins (Cardinals) – operacja kolana, możliwy powrót pod koniec stycznia
  • OL Billy Turenr (Packers) – uraz kolana, możliwy powrót na playoffy
  • DL Leonard Williams (Giants) – uraz łokcia, prawdopodobnie koniec sezonu (mógłby wrócić na playoffy, ale Giants raczej w nich nie zagrają)

2. Z notatnika statystyka:

  • QB Justin Herbert (Chargers) został drugim najmłodszym graczem w historii NFL z 60 podaniami na TD i pierwszym w historii z minimum 30 podaniami na TD w dwóch pierwszych sezonach w NFL
  • TE George Kittle (49ers) został pierwszym TE w historii ze 150+ jardami i minimum jednym TD w dwóch meczach z rzędu

3. Po słabym początku sezonu San Francisco 49ers wygrali 4 z 5 ostatnich meczów i są już na pozycji dającej im dziką kartę w playoffach. W niedzielę po dramatycznym meczu pokonali Cincinnati Bengals. W dogrywce to Bengals zapunktowali jako pierwsi, trafiając z pola, ale 49ers odpowiedzieli serią na przyłożenie. Bengals stracili szansę na objęcie prowadzenia w dywizji, ale w drugi dzień Bożego Narodzenia podejmują Ravens w meczu, który prawdopodobnie zdecyduje o wygranym AFC North.

4. Tymczasem Ravens przegrali drugi z rzędu mecz w dywizji. Tym razem ulegli Cleveland Browns. Jednak najważniejsza informacja – kontuzja Lamara Jacksona nie okazała się bardzo poważna i rozgrywający najprawdopodobniej zagra w niedzielę przeciwko Packers.

5. Kansas City Chiefs kryzys z początku sezonu mają już za sobą. W niedzielę bezlitośnie zlali Las Vegas Raiders, a w nocy z czwartku na piątek grają na wyjeździe z Chargers. Dla ekipy z LA to ostatnia szansa by odzyskać dywizję z rąk Mahomesa i spółki.

6. Od poniedziałku do czwartku ponad 100 zawodników NFL otrzymało pozytywne wyniki testów na COVID. Według głównego medyka ligi głównym winowajcą jest wariant Omicron, a 2/3 osób z pozytywnym wynikiem testu nie ma żadnych objawów. Liga i związek zawodowy graczy dyskutują nad modyfikacją protokołów COVID-owych, by zawodnicy bezobjawowi mogli wracać szybciej do gry.

 

Zostań mecenasem bloga:




Zobacz też

17 komentarzy

  1. 1. ARI: tu alurat trener zaczynał od totalnej katastrofy i ich poukładanie w tym sezonie to duży sukces. Długi czas byli nr 1 w NFC. Po porażce z Rams raczej już nie odzyskają pierwszego miejsca w NFC, ale dywizja i szansa na Divisional Round spora.

    Mecz z Rams pokazał, że jeszcze im czegoś brakuje pod kątem ball security. 2 INT były naprawdę brzydkie i jeśli to poprawią będzie dobrze. Taką nonszalancję widziałem w meczu ARI – MIN, gdzie przestrzelony FG z bliskiej odległości dał im zwycięstwo. A Kingsbury jest całkiem poważnym kandydatem na trenera roku.
    Bez Hopkinsa ARI, to już nie ten faworyt, co z Hopkinsem.

    2. Rams wreszcie zagrali świetny mecz. Defensywa dała im wygraną. Do tego bardzo mądre zagranie Odella w końcówce, które urwało ok. 40 sekund. Ofensywa też całkiem nieźle, ale… Mają szansę jeszcze na dywizję, ale nie widzę ich wyżej niż w Divisional Round.

    3. JAX, to kolejna beznadziejna drużyna. Pytanie jak blisko im do Jets. Z drugiej strony jeśli QB nie ma wsparcie w trenerze i sposobie gry, a do tego oczekuje się od niego wygrywania, to próbuje grać supermana i rzucać trudne piłki. To co w NCAA by się udało, to w NFL już jest INT. Jakby Lawrence przypadkiem trafił do Pats, to Bill z McDanielsem by go nauczyli ball security. Tam by wykorzystali jego talent. A że trafił do najgorszej drużyny z beznadziejnym trenerem, to inaczej skończyć się nie mogło. Pewnie JAX będą chcieli skusić McDanielsa, który rozwinął Maca, ale McDaniels ma kontrakt na poziomie dolnej półki HC (bodajże 4M) i perspektywę za ok. 5 lat przejęcia NE po Billu. Szansę na HC dostanie, ale czy jest sens iść do słabej drużyny za duże pieniądze? Bill ma chyba coś koło 14-18M za sezon. Jak poczeka, to pieniądze dostanie, a i zespół będzie dużo lepszy.

    4. Co do Maca Jonesa, to mam dylemat, co ważniejsze. Jeśli oczekujesz od QB grania hero ball, co akcję, to Lawrence jest lepszy. Jeśli czytania defensywy i dokładności, to Mac wygrywa. Rozwój młodego QB, to solidna gra biegowa i defensywa. Nie można oczekiwać cudów. Zwłaszcza, że open WR w NFL a NCAA, to duża różnica. Mac gra już jak solidny starter. Może nie spektakularnie, ale unika błędów. Tom Brady też dochodził do swoich wyników kilka lat. Wg PFF przed meczem z Bills Mac był ok. 10-15 miejsca wg rankingu QB.
    Nieważne czy Twój QB będzie biegał jak Lamar czy rzuczał jak Brady, to musisz mieć solidną OL. Jak jej nie masz, to żadna strategia nie pomoże. Przykład to Wilson walczący o życie za linią. Wystarcza na PO, ale nie na wygraną w SB. Nawet Mahomes bez OL przegrał SB. A trzeba dodać, że to był Mahomes w granicach MVP, a nie tegoroczny grający przeciętnie.

    5. Podoba mi się, że Pats dostali rynek niemiecki. I jeśli zagrają mecz, to zamierzam się tam wybrać. Taka okazja nie może się zmarnować. Tak więc kto wie może będzie okazja poznać Autora bloga przed meczem w Monachium? Ja pojadę niezależnie od przeciwnika NE.

    6. Jeśli GB chcą poważnie myśleć o SB, to muszą się wziąć w garść. W tym tygodniu kopali FG tylko raz i z bliska, więc wpadek nie było, ale to co robią ich ST woła o pomstę do nieba. Przydałby im się dobry trener od tego. Z lepszym przeciwnikiem, który nie pozwoli sobie na 45 punktów będzie dużo trudniej. Szkoda niszczyć postawę ataku i obrony słabą grą w ST.

    7. Bills mieli pecha z Tampą. Przede wszystkim brak gry biegowej czyni z nich jednowymiarową drużynę, a to już łatwiej bronić. Jak Allen zaczął biegać, to odrobił 21 punktową stratę, ale … nie można dawać się tak zderzać z obrońcami. Na pewno była kontuzja stopy. Pytanie czy w końcu nie będzie czegoś poważniejszego. Biegi Allena pomogły, ale brakuje biegów RB. Mieli pecha też, bo nie było DPI na Tampie, a powinno być. Mają słabych przeciwkików i 3-1 na pewno będą. W PO zagrają. Ciekawi mnie ich mecz z Pats. Pewnie przeniosą na noc, ale 27 mam wolne 🙂 Moim zdaniem Bills potrzebują dużo lepszego coachingu niż ten, który mają jeśli chcą powalczyć o mistrzostwo.

    8. Co do Tampy, to pewnie blitzowaniem nadrabiają braki w secondary. Drugą połowę mieli też dużo słabszą ofensywnie. Pomogli też sędziowie.

    9. Ciekawy był mecz SF49 z Bengals. Obie drużyny powinny zagrać w PO. SF49 pewnie zapewnią sobie pozycję nr 6. Za to o pozycję 7 zapowiada się niezła walka.

    10. Jak patrzę na NFC i pierwsze 5 drużyn, to każda ma swoją słabość. I w zależności od dyspozycji dnia może być różnie. GB ma beznadziejne ST, w Tampie secondary, w ARI wypadł Hopkins i Murray czasem gra zbyt nonszalancko, Dallas i Rams są nierówni.

    11. Omicron może zmienić zasady gry. Swoją drogą może ta wersja wirusa zakończy pandemię doprowadzając jego zjadliwość do innych koronawirusów. Przekonamy się za jakiś czas.

    1. 1. Arizona cudem wygrała z Minnesotą, bo wcześniej Murry dwa razy głupio i niepotrzebnie stracił piłkę tym samym podając Vikings tlen. Z obecnej perspektywy Packers lepiej byłoby gdyby Minnesota wtedy wygrała 🙂

      2. Czemu dajesz Rams max jedną wygraną w play-offs?

      3. Ciekawe, o czym byłby tekst gdyby nie bagno w Jacksonville? 😉

      5. Ja też jadę, nieważne kto przyjedzie. W tym roku minął mnie mecz Miami – Jacksonville. bo nie dostałem powiadomienia o dostępności biletów, a byłem na urlopie i do internetu mnie nie ciągnęło. Ale dobrze wyszło, bo moje dziecko to kibic Delfinów i cięzki byłby powrót po porażce w ostatniej sekundzie. Do tego na kwarantannie wtedy bylismy więc i tak nie mogliśmy się ruszyć.

      6. GB muszą sie przed wszystki modlić o szczęscie, zdrowie i pie… Nie, pierwsze dwa wystarczą. Oby juz bez kontuzji. Jeśli chodzi o ST, to sa pomysły, żeby do puntów wystawiać Adamsa z obowiązkowym 'fair catch’. Nie bez powodu tuz przed kontuzja punty łapał Cobb.

      1. 1. ARI ma problem z Murrayem, który czasem za bardzo chce rzucać i stąd INT. Rodgers czasem odpuszcza, bo wie, że następne zagranie może być dobre. Nic na siłę.

        2. Rams są zdolni do wszystkiego. Mogą wygrać tak jak z Tampą i ARI albo przegrać z TEN i GB. Dużo zależy od INT, które Stafford rzucał w tych meczach. I tu wracam znowu do punktu 1. Rodgers czasem rzuca poza linie boczną, a Stafford czasem chce na siłę. No i pytanie na ile obrona będzie wstanie trzymać wynik.

        3. Może o tym, że uniwersytety stają się bardziej konkurencyjne płacowo niż NFL dla trenerów? Za to wiem, o czym będzie tekst za tydzień (4-te próby z meczu KC – LAC) 🙂

        5. To tak jak Rich Eissen opowiał, że jest kibicem Jets a jego dzieci kibicami Pats, bo jakby im kazał kibicować Jets, to by mu opieka społeczna zabrała prawa rodzicielskie. Albo przyśniłby Ci się egzamin, który byś oblał i profesorem byłby Urban Meyer.

        Jak pojedziesz, to może uda się na piwo gdzieś wyskoczyć. Monachium ma fajne piwiarnie pod tym względem.

        6. Tu nawet nie chodzi o łapanie puntów, ale też o poprawne tacklowanie przeciwnika po puncie. Za dużo big plays.

    2. 7, 8, 9. W ten weekend w ogóle nie było co oglądać. W pierwszej sesji, o dziwo, tylko Jaguars i Jest trzymali wynik w okolicach remisu. Reszta 10+. Ale po przerwie wszystko wróciło do normy jeśli chodzi o drużyny na 'j’. Jedynie Ravens troche emocji dostarczyli pod sam koniec. W drugiej sesji podobnie – wszędzie róznica dwóch posiadań. Powroty Bengals i Bills były tak mało prawdopodobne, że nie dotrwałem do nich.

      10. W Arizonie na play-offs ma wrócić nawet Watt. Ale też chyba nie na Wild Card. A bez Hopkinsa może im byc ciężko przejść do Divisional Round.

      1. 7.8.9. Dlatego sesję wieczorną oglądałem z Red Zone. Potem oba mecze leciały na split screenie.

        10. Biorąc pod uwagę, kto przejdzie na 6.7 miejscu, to mają sporą szansę na awans do Divisional. Pytanie co dalej 🙂

  2. Są pozakładane jakieś filtry, bo regularnie mi odrzuca fragment odnoszący się do punktu 11. czyli zahaczający o pandemię. Z tego powodu podzieliłem odpoweidź na dwie, a potem trzy części, bo myślałem, że chodzi o długość. Ale to nie to. Widocznie użyłem słów zabronionych w obecnych czasach.

    1. Co do c-19, to też tak raz miałem, że komentarz czekał na zatwierdzenie . Trzeba pisać tę część oddzielnie.

  3. Szacuje się, że w Niemczech jest około 19mln kibiców NFL a w UK 16. Gdy siadłem do rezerwacji biletów na londyńskie mecze w dniu i o czasie, gdy miała ruszyć sprzedaż, przede mną w kolejce było… 55tyś osób. Ja na swoją kolej czekałem około 2 godzin. Zostały już tylko pojedyncze miejsca na oba mecze, więc o zabraniu żony i córki mogłem zapomnieć (chociaż je akurat ucieszył ten fakt 😉 ). Do tego, jest dosyć ograniczony czas na zakup biletu od czasu wrzucenia go do koszyka. W czasie, gdy wybierałem bilet na mecz Jets-Atlanta „wygasł” mój bilet na Miami-Jacksonville, który wybierałem jako pierwszy. „Wyszły” też pozostałe miejsca, więc ten mecz przeszedł mi koło nosa.
    We wrześniu NFL podrzuciło do sprzedaży całkiem sporo biletów ze zwrotów, ale miałem już inna plany na dzień meczu Dolphins-Jaguars, więc odpuściłem, jednak dobrze wiedzieć, że jest możliwość kupna w drugiej turze. Chociaż i te znikały w oczach. W przyszłym roku, by uniknąć rozczarowania, pewnie kupię coś z puli Premium, która jest dostępna dużo wcześniej. Pamiętać też trzeba, że spora część biletów jest oferowana wcześniej posiadaczom karnetów na inne rozgrywki na stadionie „Kogutów”.
    Może i nie były to prestiżowe mecze, ale i tak wrażenia przywozi się niesamowite. To nie to samo, co oglądanie przed telewizorem. Od rana w Londynie czuło się atmosferę meczu. Na każdym rogu ktoś w koszulce swojej ulubionej drużyny. Postronni ludzie życzący udanego widowiska. Potem rzeka kibiców sunąca od stacji metra pod stadion, gdzie było sporo atrakcji dla kibiców. Wejście na stadion szybkie i bezproblemowe – sprawdzenie paszportów kowidowych, biletów i można było zapoznać się z infrastrukturą.
    Stadion robi ogromne wrażenie. Skonstruowany specjalnie na takie mecze, gdzie murawa dla zawodników „kopanej” przesuwana jest pod trybuny odsłaniając boisko do football’u.
    Na trybunach trudno się nudzić. Muzyka, różne statystyki, filmiki i wywiady na telebimach, zawodnicy rzucający się piłkami z kibicami na trybunach i angażujący ich w rozgrzewkę. Przedmeczowe show, hymny, przelot myśliwców, spikerzy komentujący akcje, zachęcający do wsparcia (w telewizorze czasem słychać w tle: „thiiird doooown”, ale tego, co się dzieje na to hasło to już nie tak), dźwięki po udanych akcjach (Falcon Cry), doping i reakcje kibiców. Wiadomo, to nie był typowy domowy mecz Atlanty, gdzie „pomagają ściany”, ale mogli liczyć na głośne wsparcie widowni w nie-czarnych i nie-czerwonych koszulkach (chociaż sam miałem na sobie czerwoną Buccaneers, a było i sporo fanów Raiders’ów 😉 ). Żeby nie było – Jets też mieli spory doping. Akurat lubię Falcons, więc ich wygrana mnie ucieszyła, niemniej tak, jak chciałem zobaczyć na żywo Ryan’a, Pitts’a i Patterson’a, tak i Zach’a Wilson’a.
    Niezapomniany dzień. Gorąco polecam takich wrażeń. Szkoda, że ośrodek promocji Buccaneers wypadł w Niemczech (czytałem gdzieś, że to spory ruch ze strony NFL, bo do tej pory drużyny mogły prowadzić akcje markentingowe tylko w promieniu 75 mil od swojego stadionu), i że na ich mecz będzie można liczyć też i w Londynie, ale nie wykluczam wyjazdu do Niemiec. Jeżeli oczywiście uda się kupić bilet, bo, jak pisałem, to nie musi być taka prosta sprawa, a tym bardziej w kraju, w którym jest jeszcze więcej kibiców NFL.

    1. Kilka ciekawych kwestii poruszyłeś:
      1. Zakup biletów. Ja rok temu odpaliłem 4 różne komputery i któryś się wbił. Ale ja chciałem 3 bileto obok siebie. W międzyczasie szefa pogoniłem z wyjasnieniem, że za godzinę do niego wrócę. Ale fakt, łatwo nie było. Też myślałem nad zakupem tzw. karnetu czyli biletów na oba mecze w Londynie w tym roku. Jeśli tak to wygląda jak opisujesz, za rok walę w ciemno jeden stadion w pełni.
      2. Paszporty zdrowotne. Miały byc na imprezy masowe ale koniec końców brytyjski rząd się z tego pomysłu wycofał. Jestem zdumiony. Czyżby naciski Amerykanów?
      3. Sam mecz. Mnóstwo ludzi w każdych barwach NFL. Tak mało tego jest, że każdy się pcha. Dwa lata temu po i przed meczem Panthers-Buccaneerse w pociągu do i z Manchesteru też wszelakie barwy NFL można było spotkac.
      4. Nie bez powodu w NFL Europe były trzy drużyny niemieckie i tylko dwie brytyjskie.
      Pozdrawiam i cieszę się, że się dobrze bawiłeś. Myśmy dwa lata temy ginili w pospiechu na metro, bo kolejki do niego mogą byc spore, a ja dzień później do pracy, a córka do szkoły.

  4. @Pawel i @Kapitanie „Cap” 🙂
    W jakiej cenie chodzą mniej więcej takie bilety?? I gdzie je próbowaliście zamówić??
    Od kilku lat oglądam Super Bowl a 2 lata temu zdecydowałem się oglądnąć play-offy, z magicznymi Come Back’ami Chiefs i się w nich zakochałem. Normalnie jak każdy powinienem uwielbiać Patriotów i TB12 ale jakoś zawsze byłem po stronie underdogów.
    Jako że Chiefs dostali rynek na Niemcy i sam Mahomes na konferencji po meczu z Chargersami mowil o możliwości i chęci zagrania w Monachium, krew mnie się w żyłach gotuje:) do Monachium nie mam daleko i mam kuzyna który tam mieszka, także logistyka no problem. Problem będzie pewnie z dostępnością biletów i ceną. Jako że mieszkam i pracuje z Niemczech powinienem finansowo to dźwignąć, ale lepiej zacząć se co nieco na ten cel odkładać.
    Byłbym wdzięczny za wskazówki gdzie jak kiedy najlepiej i ile mniej więcej taki Fun może wynieść. Na moje oko z 500 Jurków bilet pewnie będzie kosztował coś jak na F1.

    1. Nie pamiętam dokładnie. Dwa lata temu w Londynie na górnym poziomie na wysokości 10, 20 jarda od End Zone jeden bilet kosztował mnie w okolicach 80 funtów. Na środku na tej samej wysokości to było chyba jakieś 130. Im niżej i im bliżej środka tym drożej. Ja nisko nie lubię, bo gorzej widać odległe miejsca na boisku.

      Bilety kupowałem poprzez nfl.com. Od razu przekierowywało na ticketmastera, oficjalnego dystrybutora wejściówek ligi.

      Kiedy? Trzeba śledzić regularnie ogłoszenia. Teoretycznie można się zapisać na wiadomości, które liga wysyła na temat dostępności biletów ale ja się na tym zawiodłem. Zapisałem się, a mail z datami dostępności wejściówek nie przyszedł.

    2. @Vitoo
      Bilety nie były drogie. Za bramkami coś chyba pomiędzy 60-80 funtów, i drożej im bliżej środka. Ale chyba nie więcej jak 160 funtów. Ja zapłaciłem 110 za miejsce w górnym sektorze na wysokości pomiędzy „end zone” a 10 jardem. Widok miałem bardzo dobry.

      Wyzwaniem okazało się, jak pisałem, kupno biletów, i trochę stresu z tym było. Ale kilka tygodni przed uruchomieniem sprzedaży biletów pojedyńczych na wszystkie sektory, do kupienia były bilety Premium i z tego co pamiętam cena była od 250 do 800 funtów. Nie zwróciłem wtedy większej uwagi, co wliczone w kolejne pakiety. Niemniej, w przyszłym roku będę rozważał i taką opcję, by nie stracić szansy obejrzenia obu meczów. Zamawiałem przez stronę NFL, z oficjalnego źródła (wszystko chyba obsługiwał ticketmaster), dostałem wcześniej powiadomienia kiedy rusza sprzedaż, a także przed drugą turą sprzedaży.

      Ja wsiąkłem w NFL wraz z ostatnim Super Bowl – siedziałem w domu na lockdown’ie, nie musiałem rano wstawać, to i mnie mecz złapał, gdy siedziałem do późna. I pytanie: „dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, że to takie fajne?” 😀 Potem prześledziełem poprzedni sezon zwycięzców i tak sympatia do Bucs zakwitła. Ale generalnie to lubię całą ligę NFL – mam Game Pass i staram się obejrzeć kilka pełnych meczy w tygodniu – dobra szkoła z przepisów gry, a i sporo smaczków, których statystyki nigdy nie uwzględnią 🙂 Bardzo lubię oglądać Chiefs i Mahomes’a – idą ostro w zwycięstwo AFC, a mecz z Chargers był palce lizać. Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o wczorajszym meczu Bucs – katastrofa w ataku 🙁 . Może to głupie, ale kiedyś przeczytałem, że Patriots to ulubiona drużyna Trumpa i niechęć jakoś się przeniosła, niemniej lubię oglądać ich mecze – kciuków nie trzymam, ale dobrze się ich ogląda i myślę, że Mac Jones ma przed sobą wiele sukcesów z tą drużyną. Chociaż Colts rozjechali ich jak czołg 😀

      Powodzenia z biletami 🙂

      @Kapitan
      Ja wskoczyłem w kolejkę na smartfonie w pracy, a kontynuowałem na komputerze potem w domu – NFL dawał jakiś link, który po wklejeniu w przeglądarkę i zalogowaniu się na stronie NFL trzymał dalejmiejsce w kolejce. Jeżeli wybierzesz bilety, to od razu zapłać, bo mogą wygasnąć tak, jak mi. Szkoda rozczarowania. Monitoruj też drugą turę – we wrześniu gdzieś NFL sprzedaje bilety od osób, które zmieniły zdanie.

      Stadion Tottenham ma pojemność 62tyś, a w trakcie meczu było info na telebimach, że jest coś 65tyś – rekord frekwencji na tym stadionie 🙂

      Ja mieszkam może z godzinę jazdy autem od Londynu. Zazwyczaj jak tam jadę to parkuję przy ostatniej stacji metra (w moim przypadku to linia Northern Line) – w niedziele są tam darmowe parkingi. Do Tottenham jedzie Victoria Line (pewnie to wiesz, ale napiszę, gdyby ktoś potrzebował). Spod stacji Seven Sisters idzie się z pół godziny do stadionu. Nie było problemu z dotarciem metrem, ale byłem 2-3 godziny przed meczem (a w samym Londynie około 9 rano i poszedłem jeszcze z żoną i córą na spacer – one zostały na zwiedzanie, a ja wsiadłem do metra na stacji Green Park). Większy tłum szedł po meczu, już nie tylko chodnikami, ale całą ulicą. Trochę trzeba było odczekać przed wejściem na stację – bez tragedii jednak. Zawinąłem swoje dziewczyny z centrum, wróciliśmy po samochód i do domu ostatecznie i tak wróciłem z godzinę wcześniej niż zakładałem.

      Paszporty kowidowe to chyba bardziej wymóg organizatora był. Ja mam (w środę w ogóle biorę trzecią dawkę) więc nie było to dla mnie problemem. To chyba był pierwszy etap kontroli przed wejściem na ścisły obiekt. Wszystko jednak bez tłumów, kolejek, szybko i sprawnie 🙂

  5. Ze śledzeniem nie ma problemu, mam apke KC, także jakby było pewne że zagrają na Allianz Arenie to będę w porę wiedział.
    Cena wydaje się też całkiem przystępna, pomijając inflację, przelicznik kursu i to ze ok 20.000 miejsc mniej w Monachium co też pewnie się na cenie odbije.
    Pisałeś o drugiej turze biletów, o czym dobrze wiedzieć, ale rodzi mi się przy tym na myśl inne pytanie, mianowicie jak to wygląda z odsprzedażą biletów. Jest to jakoś przez NFL blokowane, co by oznaczało że każdy bilet jest przypisany do danej osoby i stąd druga tura sprzedaży. Czy może jednak można taki bilecik na jakimś eBayu wylicytować, a druga tura jest po prostu z tych biletów które w ciągu kilku dni nie zostały opłacone??

    1. @Vitoo
      Na zapłacenie za wybrane bilety są minuty a nie dni. Radzę na to zwrócić uwagę. Ja „przespałem” i bilet na mecz Miami-Jacs, który wrzuciłem do koszyka „wyszedł” mi z niego w czasie, gdy wybierałem bilet na drugi mecz.
      Na oficjalnej stronie NFL w FAQ dla biletów na mecze w Londynie jest takie coś:

      I’m no longer able to attend the games, can I return my tickets?

      Ticketmaster’s TicketExchange will be available in September for all fans to list their tickets for resale. This is the only official channel recommended and we would advise all ticket holders to avoid buying or selling from any unathourised sellers. When logged into your account at Ticketmaster, alongside your listed tickets you’ll see an option to sell them via TicketExchange when the window for resale opens.

      Pamiętam, że gdy zajrzałem z ciekawości na stronę, gdy ruszyła druga tura to po najechaniu myszką na dostępny bilet (wszystko w formie grafiki sektorów i konkretnych krzesełek) niektóre miały info „re-sale”, a niektóre nie, więc może NFL dorzuciło jeszcze coś swojego. Ale znowu, były to raczej pojedyncze miejsca, dosyć mało, i gdy zajrzałem później już nic nie było.
      Bilet rzeczywiście miałem wysłany na e-mail do pobrania na Google Pay (posiadacze iPhone’ów na Apple Pay) – istniał więc warunek posiadania tych appek, bo tylko tak można było je wyświetlić, co już samo w sobie jest pewną personalizacją, ale imienia i nazwiska na nim nie ma. Może rzeczywiście da się potem taki bilet komuś udostępnić, czy odsprzedać.

      Stadion Bayern’u ma coś koło 70-75tyś miejsc, byłoby pewnie z 10tyś więcej biletów niż na Tottenham’ie.
      A tutaj filmik, jak wygląda transformacja stadionu. Murawa górna zjeżdża na olbrzymich platformach (podono w 25 minut) odsłaniając murawę do football’u amerykańskiego – uzupełniane są trawą tylko miejsca gdzie toczą się koła od tych platform. Stawiają bramki, malują linie, loga dużyny w „end zone” i gotowe 😉 Ten stadion od razu był budowany z myślą o meczach NFL.
      https://youtu.be/ScPBxYAmNtg

  6. Thanks Cap, you can fly away now 😉

    Ps. Z pojemnością stadionu moja pomyłka, zapomniałem że Tottenham gral tylko na Wembley ze względu na budowę stadionu i cały czas miałem w głowie 90k miejsc.
    Filmik widziałem już, mega to wygląda, fajnie było se go znowu oglądnąć.
    Pozdrawiam i wesołych świąt życzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *