NFL Blog typuje – vol. 13

NFL LogoZaczyna się robić poważnie. koniec z wolnymi tygodniami, teraz już wszyscy grają co tydzień aż do końca. A w tym tygodniu kilka ciekawych starć, a rozpoczęły je tradycyjne mecze w czwartkowe Święto Dziękczynienia (które typowałem tutaj). Playoffy, praca sztabów trenerskich i „legacy” wisi na włosku. Grudzień zapowiada się wspaniale.

Pamiętajcie, że to tylko zabawa i nie mogę brać odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje związane z hazardem, które podejmiecie na podstawie tych tekstów.

Na modłę amerykańską gospodarz jako drugi, typowany przeze mnie zwycięzca jest wytłuszczony. Wszystkie godziny podanie w czasie środkowoeuropejskim (polskim). Niedziela 2:30 oznacza noc z niedzieli na poniedziałek, choć wiem, że taki zapis jest nieprawidłowy. Analogicznie dla poniedziałku.

W ubiegłym tygodniu: 12-2

Jak na razie w tym tygodniu: 2-1

W całym sezonie: 108-57-1

 

Mecz kolejki:

New England Patriots (9-2) @ Green Bay Packers (8-3) (niedziela, 22:25)

ESPN, CBS i NFL.com są zgodne: będzie to starcie dwóch najlepszych obecnie drużyn w lidze. Dla mnie będzie to mecz o dużym ładunku emocjonalnym, bo kibicuję obu tym drużynom i proszenie mnie, żebym wybrał ulubioną, to jak proszenie ojca, by wybrał ulubione dziecko. Packers to zwycięstwo będzie bardziej potrzebne, ale mam nadzieję na dużo fantastycznego futbolu i przede wszystkim brak poważnych urazów.

Łatwo sprowadzić wszystko do pojedynku dwóch quarterbacków. Aaron Rodgers i Tom Brady spotkają się na boisku jako podstawowi rozgrywający dopiero pierwszy raz w historii. Trudno w to uwierzyć, ale kiedy obie drużyny grały osiem lat temu, Rodgers był jeszcze zmiennikiem Bretta Favre’a (choć pojawił się na boisku, gdy Favre odniósł uraz), a cztery lata temu leczył wstrząśnienie mózgu. Oba te mecze zresztą Patriots wygrali. O ile zawodnicy odnoszą się do siebie z dużym szacunkiem, o tyle obaj trenerzy nie chcą ich porównywać.

Bill Belicheck, zapytany co wspólnego mają Rodgers i Brady, odpowiedział: „Obaj grają z dwunastką”. Mike McCarthy na to samo pytanie odpowiedział równie lakonicznie: „Obaj są z Kalifornii”.

Obaj są jednymi z najwybitniejszych quarterbacków w historii i znajdują się wśród trzech najwybitniejszych w XXI w. Jednak niedzielne starcie to znacznie więcej niż pojedynek rozgrywających. Jak Bill Belicheck ustawi Darelle Revisa i Brandona Brownera przeciwko Jordiemu Nelsonowi i Randallowi Cobbowi? Czy ktoś w Packers będzie w stanie pokryć Roba Gronkowskiego? Jak obie drużyny spróbują wykorzystać słabość przeciwnika w obronie biegowej? Czy Packers będą dokarmiać Eddiego Lacy’ego, a Patriots grać na sześciu o-linemenów?

Czy to zapowiedź lutowego Super Bowl? Za wcześnie, by koronować mistrza, zwłaszcza że Packers nie mogą być nawet pewni triumfu we własnej dywizji. Ale na pewno naprzeciw siebie staną dwa kapitalne, zwłaszcza w ofensywie, drużyny. Jest szansa na niezapomniane widowisko.

 

Pozostałe mecze:

San Diego Chargers (7-4) @ Baltimore Ravens (7-4) (niedziela, 19:00)

W AFC aż sześć drużyn ma bilans 7-4. Przynajmniej dwie z nich nie załapią się do tegorocznych playoffów. W ciężkiej sytuacji są zwłaszcza Ravens, którzy mają ujemny bilans meczów wewnątrz konferencji, który jest jednym z kluczowych tiebreakerów (czyli wskaźników do ustalania kolejności w przypadku równego bilansu). Dlatego tak istotny jest dla nich ten mecz z potencjalnymi konkurentami do miejsca w playoffach.

Baltimore mają w ogóle ciekawy sezon. Choć posiadają drugi najlepszy bilans małych punktów w konferencji, tylko za Patriots, to jednak gdyby sezon zakończył się dziś, mieliby już wakacje. Z kolei Chargers zaczęli fantastycznie, gdy wygrali pięć z pierwszych sześciu meczów (jedyna porażka jednym punktem w Arizonie) mówiło się o Philipie Riversie jako o potencjalnym MVP. Potem jednak przegrali trzy kolejne mecze (w tym łomot 37:0 w Miami), męczyli się z potencjalnie słabszymi Raiders i Rams i nikt tak naprawdę nie może być pewien ich realnej siły.

Oba zespoły mają spore problemy z obronią przeciwko podaniom, ale to Chargers chętniej grają górą. Czy to wystarczy by wygrać w Baltimore?

 

Cleveland Browns (7-4) @ Buffalo Bills (6-5) (niedziela, 19:00)

Browns to jeden z najbardziej nierówno grających zespołów w tym roku, a duża w tym zasługa ich nierównego rozgrywającego Briana Hoyera. Ostatnio zagrał katastrofalnie i tylko ciężki paraliż decyzyjny trenera Mike’a Smitha pozwolił Browns wygrać z Falcons, mimo trzech fatalnych strat ich rozgrywającego. Bills to jednak w tym roku lepsza drużyna niż Falcons i nie wypuszczą zwycięstwa z ręki w takiej sytuacji.

Czy wielogłowy biegowy atak Cleveland poradzi sobie w Buffalo? Prędzej rozbije się o skałę w postaci d-line Bills, a Mario Williams i spółka mogą dośc skutecznie wybić Hoyerowi futbol z głowy. Czy w tej sytuacji zobaczymy na boisku Johnny’ego Manziela? Nie wiem czy tak było lepiej, ale na pewno ciekawiej.

 

Tennessee Titans (2-9) @ Houston Texans (5-6) (niedziela, 19:00)

Gdyby nie to, że na konto Zacha Mettenbergera wpłynie w tym roku pół miliona dolarów, powiedziałbym, że facet ma naprawdę pecha. Dostał swoją życiową szansę jako QB w NFL w drużynie, w której nie bardzo ma z kim grać. Do tego o-line, jedyna formacja, którą w Titans można uznać za silną, została zdziesiątkowana kontuzjami i to tuż przed meczem przeciwko J.J. Wattowi.

W Houston Jadeveon Clowney wciąż nie przypomina gracza, którego wymarzyli sobie Texans, gdy brali go z #1 w tegorocznym drafcie. Wkrótce trzeba sobie będzie zadać pytanie na ile jego słaba gra to kwestia problemów zdrowotnych, a na ile problemów futbolowych i okołofutbolowych.

 

Washington Redskins (3-8) @ Indianapolis Colts (7-4) (niedziela, 19:00)

Było naprawdę blisko pierwszego spotkania dwóch quarterbacków wybranych w tym samym drafcie z dwoma pierwszymi numerami, odkąd Peyton Manning zmierzył się z Ryanem Leafem w 1998 r. Wydawało się, że Andrew Luck i Robert Griffin III są skazani na lata rywalizacji. Griffin wygrał Heismana, Luck został #1 w drafcie, Griffin został debiutantem roku… i na tym koniec rywalizacji. Luck zbliża się do grona elitarnych quarterbacków, a Griffin walczy ze zdrowiem, regresją formy i właśnie został posadzony na ławce na rzecz Colta McCoya. Tego samego McCoya, którego wyrzucili nawet spragnieni quarterbacka Cleveland Browns.

Griffin i Luck mieli walczyć o miano najlepszego z draftu 2012, jak na razie bezapelacyjnie pierwszy jest Luck, a drugi niejaki Russel Wilson. Między innymi dlatego Colts zmierzają do playoffów po raz trzeci od tego draftu, a Redskins po raz drugi kończą sezon pogrążeni w totalnym chaosie.

 

New York Giants (3-8) @ Jacksonville Jaguars (1-10) (niedziela, 19:00)

To jest ten czas w roku, kiedy kibice słabych drużyn zaczynają kibicować rywalom w nadziei na jak najwyższy wybór w drafcie. W tej rywalizacji jednak Giants są bez większych szans i raczej odniosą czwarte zwycięstwo w tym roku. Na pocieszenie kibicom G-men zostaje nadzieja, że zobaczą kolejne efektowne wyczyny Odella Beckhama.

 

Carolina Panthers (3-7-1) @ Minnesota Vikings (4-7) (niedziela, 19:00)

Niezależnie od tego, jak bardzo katastrofalnie ułożył się sezon Panthers, wciąż mają realne szanse na playoffy w tragicznie słabej NFC South. Miarą ich słabości niech będzie fakt, że nie wierzę w ich zwycięstwo z grającymi o pietruszkę Vikings.

 

New Orleans Saints (4-7) @ Pittsburgh Steelers (7-4) (niedziela, 19:00)

Wiecie czemu w AFC North wszystkie drużyny mają po siedem zwycięstw w 11 meczach? Bo grają przeciwko NFC South. Saints desperacko potrzebują zwycięstw, by wczołgać się do playoffów, ale choć Steelers ponieśli już w tym roku kilka żenujących porażek (w tym z Buccaneers i Jets), to jednak nie sądzę, by Saints nawiązali walkę.

 

Oakland Raiders (1-10) @ St. Louis Rams (4-7) (niedziela, 19:00)

Kolejny w tym tygodniu mecz z serii „właściwie chciałbym to przegrać, ale nie bardzo jest z kim”. Raiders ku uldze ich fanów wygrali jeden mecz i nie powtórzą „imperfect season” Lions z 2008 r. Jednak kolejne zwycięstwa są mało prawdopodobne, a wręcz niepożądane, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że i tak przegrywają walkę o #1 w drafcie z Jaguars ze względu na silniejszy kalendarz.

 

Cincinnati Bengals (7-3-1) @ Tampa Bay Buccaneers (2-9) (niedziela, 19:00)

Powiedzmy sobie szczerze, Bucs grają tak słabo, że nawet gdybym ja wszedł na boisko w miejsce Andy’ego Daltona, Bengals nie powinni mieć problemów z wygraną. No dobra, może ze mną w składzie problemy by mieli, ale nawet jeśli „Bad Dalton” zanotuje spektakularny powrót, Tampa Bay raczej nie powalczą o zwycięstwo.

Bucs pozostała już tylko rywalizacja o tytuł ofensywnego debiutanta roku dla Mike’a Evansa. Jak na razie potężny reciver jest jednym z faworytów, a że ostatnio odpowiada niemal za całą ofensywę Tampy, powinno mu być nieco łatwiej.

 

Arizona Cardinals (9-2) @ Atlanta Falcons (4-7) (niedziela, 22:05)

W NFC South każde zwycięstwo może być na wagę zwycięstwa w dywizji. Jednak Cardinals nie są łatwym przeciwnikiem, mimo słabego meczu przeciwko Seahawks. Wręcz przeciwnie. Ekipa z Phoenix bardzo potrzebuje zwycięstw, by utrzymać się na pierwszym meczu w NFC West i w całej NFC. Ponadto słaba defensywa Atlanty to idealny przeciwnik, by odbudować nadwątlone zaufanie do Drew Stantona na rozegraniu oraz możliwości ofensywy jako takiej.

Przed Mattem Ryanem ciężki wieczór. Front seven Cardinals będzie mógł poszaleć przeciwko słabej o-line Falcons, a Julio Jones i Roddy White nie będą mieli łatwego życia z Patrickiem Petersonem i Antonio Cromartie.

 

Denver Broncos (8-3) @ Kansas City Chiefs (7-4) (niedziela, 2:30)

Starcie o prymat w AFC West. Chiefs mają potężny kompleks Peytona Manninga. Odkąd ten trafił do Colorado, przegrali wszystkie pięć meczów z Broncos, aż czterokrotnie tracąc więcej niż 20 punktów. Wcześniej też nie szło im za dobrze. W sumie wygrali tylko jeden z jedenastu meczów przeciwko niemu. Ale kiedy jeśli nie teraz?

Ofensywa Broncos jest słabsza niż przed rokiem. Wes Welker jest tylko cieniem samego siebie, linia ofensywna ma spore problemy, a gra Juliusa Thomasa, który ma skręconą kostkę, wciąż stoi pod znakiem zapytania. Nie oznacza to oczywiście, że to słaba formacja, wręcz przeciwnie, ale nieco łatwiejsza do pokonania niż przed rokiem. A pass rush Chiefs ma wszelkie możliwości, by mocno utrudnić życie Peytonowi przy ogłuszającym hałasie publiczności na Arrowhead Stadium.

Defensywa Broncos również spuściła z tonu po świetnym początku. O ile utratę 43 punktów w Nowej Anglii można uznać za wypadek przy pracy, o tyle 22 punkty od słabej ofensywy Rams czy 36 punktów od przeciętnego ataku Dolphins to ciosy warte uwagi. Jasne, Chiefs to drużyna o wątpliwej sile ognia w ataku, ale nie zdziwiłbym się, gdyby było ich stać na podobny mecz jak dwa tygodnie temu Rams.

 

Miami Dolphins (6-5) @ New York Jets (2-9) (poniedziałek, 2:30)

Dolphins wciąż walczą o playoffy, choć szanse mają takie sobie. Jets walczą już tylko o jak najwyższe miejsce w drafcie i miotają się od Mike’a Vicka do Geno Smitha na rozegraniu. Myślicie, że Eric Decker tęskni za Peytonem? Cóż, zawsze może otrzeć łzy 10 mln dolarów, które zainkasuje w tym roku. Tak czy inaczej zapowiada się jeden z nudniejszych tegorocznych meczów transmitowanych na całe Stany. Przynajmniej do 18 grudnia, kiedy to w Thursday Night Football zmierzą się Titans i Jaguars. Auć.

Zobacz też

Brak komentarzy

  1. Dodam tylko, że kilka wygranych z sub-par ekipami mogłoby ocalić parę stołków trenerskich, a to jest ostatnia rzecz jakiej chcą dzisiaj kibice Big Blue.

    Co do Toma Coughlina zdania są podzielone. Ben McAdoo (OC) powinien być o posadę spokojny, chyba że przyjdzie nowy head coach i będzie chciał wprowadzić do klubu własną ekipę. A jeżeli zostanie Perry Fewell (DC) to w Nowym Jorku dojdzie chyba do zamieszek.

    No i na koniec został jeszcze Jerry Reese – GM. Co niektórzy mówią, że swoim chwytem Beckham załatwił mu jeszcze rok pracy. Pewnie za wcześnie by to oceniać, ale 2 ostatnie drafty wyglądają więcej niż przyzwoicie. Problem w tym że wcześniejsze (2008-12) to z powodów zarówno sportowych jak i losowych – prawdziwy „dizaster”.

    1. Patrząc czysto obiektywnie, to chyba Coughlin się wypalił, a mecz z Jags mógł być kroplą, która przeleje czarę. Chociaż z drugiej strony łatwo zwolnic, ale co potem (patrz Jaguars). Niektórzy koordynatorzy są niezatapialni. W Packers wciąż pracuje Dom Capers, mimo że kibice od trzech lat rytualnie żądają jego głowy. Defensywa Giants faktycznie cienko przędzie, ale na ile to wina DC, a na ile GM? Z g… i Salomon nie ulepi, a świetnie zapowiadająca się secondary została zdziesiątkowana przez kontuzje.

      1. Moim zdaniem problemem Giants może być podział władzy. W normalnym klubie head coach jeśli nie podlega to przynajmniej musi liczyć się ze zdaniem GM. W Giants Tom Coughlin odpowiada tylko przed właścicielem Johnem Marą i jak spekulują dziennikarze piszący o drużynie ma on głęboko w poważaniu Jerrego Reesa. W efekcie tego dochodzi do sytuacji, w której nowi gracze sprowadzani do klubu przez GM siedzą na ławce dopóki okoliczności (czytaj: kontuzje) nie zmuszą Coughlina by ich stamtąd odgrzebać (opisywany wcześniej przeze mnie casus Mathiasa Kiwanuki jest tu najdobitniejszym przykładem).

        Jerry Reese ma swoje za uszami. Z graczy których wydfraftował (od 2007) tylko LT Will Beatty podpisał drugi kontrakt z Giants (jasne, że jest jescze spora grupa graczy wybranych od 2011 roku grających w ramach swojego rookie-dealu). Ale dwa ostatnie roczniki, jak napisałem wcześniej, na dzisiaj wyglądają przynajmniej obiecująco.

        Gdybym miał obstawiać, powiedziałbym że w klubie zostanie Reese a odejdzie Coughlin. Kto miałby zostać nowym head cochem? Kilka nazwisk pojawia się „na giełdzie” np: Bill Cowher (mówi się, że od lat czeka no to, by Coughlin zwolnił stołek) albo Ben McAdoo (dla wielu to zbyt wcześnie dla niego – rok temu był „ledwie” trenerem QB).

        Najpopularniejszym zdecydowanie nazwiskiem wśród GiantsNation jest na dzisiaj obecny DC Cardinals Todd Bowles.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *