Oj działo się w ten weekend i poniedziałek. Po mało strawnej przystawce, jaką był mecz Titans – Jaguars w czwartkową noc, dostaliśmy kolejkę obfitującą w zacięte mecze i niespodzianki. W NFC znamy już pięciu z sześciu uczestników playoffów, ale nikt jeszcze nie może być pewny rozstawienia. W AFC znamy już najlepszą drużynę sezonu zasadniczego, a o ostatnie miejsce w playoffach wciąz walczą jeszcze cztery drużyny. Zapraszam na podsumowanie przedostatniej serii sezonu zasadniczego w NFL.
Powtórka w Seattle?
Mistrzowie NFL, spisani już na straty przez wielu (w tym przeze mnie), mają piorunującą końcówkę sezonu i zaczynają wyglądać równie strasznie, jak zwycięski skład z zeszłego roku. W ostatnich pięciu meczach stracili w sumie 33 punkty, czyli 6,6 na mecz. Znów są najlepszą defensywą ligi tak pod względem punktów, jak jardów. Wskaźnik DVOA sytuuje ich na czwartym miejscu, ale z wyraźną tendencją wzrostową. Legion of Boom znów sieje postrach (i pyskuje), Bobby Wagner gra najlepszy sezon w życiu, a Michael Bennett wychodzi chyba na boisko z zapasowym akumulatorem, bo żaden inny defensywny liniowy w lidze nie byłby w stanie grać 90% snapów i być tak efektywny (nie biorąc pod uwagę nadludzi nadludzi, a konkretnie J.J. Watta).
Jednak niepokój reszty ligi powinny wywołać dwie inne rzeczy. Po pierwsze ich ofensywa znalazła sposób na zdobywanie punktów i to przeciwko bardzo dobrej defensywie Cardinals. 35 punktów nie oddaje rzeczywistego przebiegu meczu, bo aż tak dobra ta ofensywa nie była. Defensywa nie raz oddawała im piłkę w dobrej pozycji, ponadto obrońcy Cardinals przez dużą część meczu trzymali swoją drużynę w grze. Jednak ostatecznie okazało się, że nawet bardzo dobra drużyna nie da rady na najwyższym poziomie, jeśli kontuzje zmusza ją do wystawienia trzeciego QB.
Ofensywa Seattle zagrała jednak naprawdę przyzwoite zawody. Wciąż widać brak talentu na skrzydłach, choć w meczu z Cardinals błysnął Doug Baldwin, a rookie Paul Richardson rozwija się bardzo dobrze. Największą niespodzianką był jednak TE Luke Wilson, który zagrał mecz życia z trzema złapanymi piłkami na 139 jardów, w tym 80-jardowe przyłożenie.
Jednak atak Seattle wciąż opiera się na biegach Marshawna Lyncha. W meczu z Arizoną biegł tylko 10 razy, bo podobno się czymś zatruł. Panie i Panowie, tak biega Marshawn Lynch cierpiący na zatrucie pokarmowe:
Jednak kluczem do ofensywy Seattle jest Russell Wilson, który idealnie pasuje do tej drużyny. Przy problemach linii ofensywnej i reciverów, jego szybkość, zwrotność, silne ramię i talent do improwizacji są nieocenione. A poza tym on też potrafi pobiec.
Co jednak dla reszty NFC najgorsze, po zwycięstwie nad Cardinals, Seattle brakuje już tylko wygranej u siebie z Rams, by droga do Super Bowl wiodła przez Seattle. Aaron Rodgers i Packers może daliby radę Seahawks w Green Bay. Jednak na Zachodnim Wybrzeżu to zupełnie inna para kaloszy.
Patriots na szczycie AFC
Żaden trener nie sprawiał Patriots tylu problemów w ostatnich latach co Rex Ryan i jego Jets. Jednak ostatecznie to Bill Belichick wychodził zwycięsko, w tym siedem razy w ostatnich ośmiu meczach. W tym sezonie stan rywalizacji Jets – Patriots w małych punktach to tylko +3 na korzyść NE, ale stan zwycięstw to 2:0.
W niedzielę Pats długo męczyli się ze słabiutkimi w tym roku Jets. Ofensywa miała ogromne problemy z przesuwaniem piłki, bo po wstrząśnieniu mózgu nie mógł zagrać Julian Edelman, a Rob Gronkowski był świetnie kryty. Możecie być pewni, że tą taśmę szczególnie dokładnie będzie studiował koordynator defensywy tej drużyny, która z Patriotami spotka się w playoffach. Ponownie pojawiły się problemy w o-line Patriots, której brakowało OG Dana Connolly’ego i od razu było to widać, bo Tom Brady niemal cały mecz był pod presją.
Ostatecznie Pats dowieźli jednopunktowe zwycięstwo dzięki dobrej postawie defensywy i special teams. Jedną z najważniejszych akcji wykonał Vince Wilfork, który wyskoczył bardzo wysoko jak na 150-kilowego faceta i zablokował field goal Jets. Zainspirowało to jego kolegę z defensywy, Devina McCourty’ego do nadania mu przydomku Air Wilfork i stworzenia okolicznościowej grafiki.
Po ciężkiej przeprawie z Jets Patriots niecierpliwie czekali na wynik poniedziałkowego starcia Bengals – Broncos. I nie zawiedli się. Po dużo bardziej zaciętym meczu niż sugerowałby wynik, to drużyna z Cincinnati wyszła z tej rywalizacji zwycięsko, a Patriots zapewnili sobie najwyższe rozstawienie w AFC i przewagę własnego boiska aż do Super Bowl.
Bengals zagrali bardzo mądrze. Wiedząc jak fatalnie spisuje się Andy Dalton w najważniejszych meczach, zrobili wszystko, żeby go ukryć. Odkąd w jednej z pierwszych akcji meczu urazu bicepsu doznał A.J. Green (w czym zresztą sporo winy Daltona, który wyprowadził go podaniem prosto na szarżującego obrońcę), rudowłosy QB Bengals rzucał już niemal wyłącznie screeny, a jego najlepsze akcje to kilka biegów po tym jak zatrzymał piłkę w zagrywkach typu zone read.
Cincinnati wygrało ten mecz głównie dzięki grze biegowej. Rookie Jeremy Hill zaliczył 147 jardów w 22 próbach (6,7 jarda/próbę), a Giovanni Bernard dołożył 36 jardów po ziemi i 45 jardów po screenach. Duża w tym zasługa o-line Bengals, która wygrała walkę na froncie.
Swoje dołożyła też słaba postawa ofensywy Broncos, która grała swoje właściwie tylko w trzeciej kwarcie, kiedy to Denver na moment wyszło na 1-punktowe prowadzenie. Peyton Manning nie wygląda na zdrowego. W ostatnich czterech meczach ma skuteczność 73/118 (61,9%) na 896 jardów (7,59 jarda/próbę), 5 TD, 6 INT i passer rating 78,2. To wskaźniki gdzieś w okolicach Drew Stantona, Dereka Carra i Andy’ego Daltona.
W poprzednich meczach można było mówić, że Broncos oszczędzają Manninga, ale kiedy w starcie z Bengals był potrzebny, nie dał rady. Wydaje mi się, że jest kontuzjowany poważniej niż się mówi. Większość jego złych podań nie wynikała ze złych decyzji, a z braku precyzji, siły rzutu i odpowiedniej spirali, która ma wpływ na oba poprzednie czynniki. Po raz pierwszy od 2009 r. Peyton Manning może skończyć sezon z większą ilością INT niż jego młodszy brat. W przekroju całego sezonu Peyton był bardzo dobry. Ale ostatni miesiac powinien przyprawiać kibiców Broncos o niepokój.
Bengals grają za tydzień ze Steelers o wygraną w AFC North. Przegrany wejdzie do playoffów z piątego miejsca, wygrany najprawdopodobniej z trzeciego. Tymczasem Broncos muszą za tydzień wygrać z Raiders, inaczej mogą stracić nawet drugie miejsce w AFC.
Romo – Mr December?
Przez lata do Tony’ego Romo przylgnęła (słusznie czy nie) opinia zawodnika, który spala się w najważniejszych momentach. I choć grudzień w jego wykonaniu nie wypadał statystycznie tak źle, wszyscy pamiętali mu porażki w kluczowych meczach. Jakże słodki musi być dla niego ten sezon. Po chwilowym kryzysie w listopadzie jego Cowboys wrócili na grudzień z nową energią i w tym tygodniu zapewnili sobie pierwsze zwycięstwo w NFC East i awans do playoffów od 2009 r. Tony Romo jest obecnie najlepszym quarterbackiem w lidze pod względem passer rating (114,4), QBR (82,3), skuteczności podań (nieziemskie 70,3%), ilości jardów na próbę (8.49) i poważnie należy rozważyć jego kandydaturę na MVP, zwłaszcza wobec zadyszki, jaką ostatnio złapali Aaron Rodgers i Tom Brady.
Pamiętacie, że napisałem, że krytykowano go za grę w grudniu? Oto Tony Romo, model grudzień 2014 (3 mecze): 61/77 (79,2%), 688 jardów (8,94 jarda/próbę), 10 TD, 0 INT, passer rating 143,5.
Jasne, Romo korzysta z najlepszej linii ofensywnej w futbolu amerykańskim, ma też do dyspozycji klasycznego „konia pociągowego” na pozycji RB, jakich dziś w NFL już się właściwie nie spotyka. Ale nie da się zaprzeczyć, że jest zabójczo efektywny. W niedzielnym blowoucie z Colts w dwudziestu próbach miał więcej podań na TD (trzy) niż niecelnych (dwa).
Twarde lądowanie Orłów
Znacznie gorzej wiedzie się jego rywalom z dywizji. Eagles w sobotę zaprzepaścili ostatnią szansę na tegoroczne playoffy. Zagrali zdecydowanie poniżej swoich możliwości, a w kluczowym momencie zgubił ich brak QB. Wydawało się, że z Markiem Sanchezem Chip Kelly udowodni, że jego system działa niezależnie od tego czy na rozegraniu ma fachowca czy łamagę. Okazało się, że niekoniecznie. Sanchez w decydującym momencie meczu z Redskins rzucił fatalne, załamujące INT, które pozwoliło Waszyngtonowi wygrać ten mecz.
Jednak to nie tylko Sanchez winny jest porażki. Co z tego, że Eagles grają świetny futbol we front seven, a Fletcher Cox i Connor Barwin rozgrywają wielki sezon (tylko czemu Coxa nie ma w tegorocznym Pro Bowl?). Wszystko na nic, jeśli za plecami ma się ziejąca dziurę, która udaje secondary na poziomie NFL. W sobotę dwukrotnie sparzył ich był Orzeł, DeSean Jackson, który złapał podania kolejno na 51 i 55 jardów.
Eagles mieli w tym roku zdominować ligę, a nie zdołali nawet wejść do playoffów. System Kelly’ego jest dobry, ciekawy i pozwala wygrywać, ale na tym poziomie sam system nie wystarczy.
Z innych aren:
1. Nie wiem kto w biurze NFL odpowiada za terminarz, ale powinien dostać tłustą premię świąteczną. W niedzielę będziemy świadkami aż trzech bezpośrednich pojedynków o wygraną w dywizji: AFC North (Steelers – Bengals), NFC North (Packers – Lions) i NFC South (Falcons – Panthers).
2. Jeśli już przy NFC South jesteśmy, to ciekawi mnie co w offseason zrobią Saints. Mają fatalną sytuację finansową i są po tragicznie słabym sezonie. Mogą przewegetować w ten sposób następny sezon, a mogą zwolnić kilku wysoko opłacanych weteranów (w tym Drew Breesa) i próbować zbudować drużynę od nowa od 2016 po roku czyszczenia salary cap. Nie sądzę, żeby poszli tą drugą drogą, ale to będzie ciekawy offseason w Luizjanie.
3. W najprawdopodobniej ostatnim meczu Jima Harbaugh w San Francisco w roli trenera 49ers jego ekipa roztrwoniła 21-punktową przewagę do przerwy i poległa z San Diego Chargers. Philip Rivers i spółka mistrzowsko nawigują przez trudny kalendarz końcówki sezonu i jeśli wygrają w niedzielę w Kansas City to awansują do playoffów.
4. Chargers wykorzystali potknięcie Baltimore Ravens. Po fatalnym meczu Joego Flacco, który w pewnym momencie miał skuteczność 4/22 z 3 INT, Ravens polegli na wyjeździe z Texans. Wciąż mogą awansować do playoffów, ale muszą wygrać z Browns i liczyć na porażkę Chargers. Texans w ostatniej kolejce podejmują Jaguars i jeśli Chargers i Ravens przegrają, to Houston wciąz może liczyć na playoffy. Biorąc pod uwagę, że ich rozgrywającym jest zatrudniony na początku ubiegłego tygodnia Case Keenum to niezły wyczyn. Acha, no i jest tam taki gość, J.J. Watt, któremu już tylko 3 sacków brakuje do magicznej dwudziestki. O-line Jaguars pozwoliła zsackować Blake’a Bortlesa już 66 razy w tym roku. Czwartym do brydża w walce o to ostatnie miejsce w playoffach są Chiefs, którzy nie tylko muszą pokonać Chargers, ale i liczyć na porażki Ravens i Texans (z Jaguars? Come On, Man!)
5. W Mariotta Derby pozostało już tylko dwóch uczestników: Tennessee Titans i Tampa Bay Buccaneers. Dwie drużyny z najsłabszym bilansem w NFL grają w dwóch najsłabszych dywizjach. Ciekawe jak wyglądałby bilans Bucs w NFC West?
6. Nawet grając w meczu o pietruszkę Odell Beckham Jr. potrafi ściągnąc na siebie oczy całych Stanów. Nawet nie 8 złapanymi piłkami na 148 jardów i 2 TD, bo to u niego normalka (jeśli nie dostanie Rookie of the Year to będzie skandal, podobny jak pominięcie go przy Pro Bowl). Tym razem zarobił late hit od Aleca Ogletree sporo za linią boczną i zaczęła się zadyma, która skończyła się czterema dyskwalifikacjami. A przed meczem zgłosił swoją kandydaturę do „Tańca z Gwiazdami”. Jako kibic Pats obowiązkowo nie lubię Giants, ale muszę przyznać, że to najbardziej ekscytujący gracz młodego pokolenia. Drodzy kibice Bills, pomyślcie, że mogliście go mieć, nie oddając w zamian pierwszej rundy w przyszłym roku. No już, już, nie płaczcie.
7. Wszystkim Czytelnikom i Czytelniczkom NFL Bloga życzę wszystkiego najlepszego na Boże Narodzenie! A zawodnikom PLFA życzę stałych postępów i żebyście sobie radzili z kontuzjami równie sprawnie jak Marshawn Lynch z tacklującymi go obrońcami.
P.S. Jeśli chcesz zrobić mi prezent świąteczny, kopsnij like’a na Facebooku, dodaj do obserwowanych na Twitterze albo zapisz się na Newsletter (prawa kolumna bloga na górze)