Kiedy zamknie się mistrzowskie okno Los Angeles Rams?

Przyszłość Los Angeles Rams

Nie jest łatwo dotrzeć do Super Bowl. Potrzeba mądrze zbudowanej drużyny, dobrego trenera i łutu szczęścia, by uniknąć kontuzji. We współczesnej NFL, nastawionej na wyrównywanie szans, większość drużyn nie ma co marzyć o zbudowaniu dynastii. Najlepsze na co mogą liczyć to kilkuletnie „okno”, w czasie którego mogą rywalizować o najwyższe cele nim kontuzje, salary cap i odwrotny draft wyniosą inne ekipy na szczyt.

Czy Super Bowl 2019 było ostatnią szansą tej drużyny Rams na mistrzowski tytuł?

 

Czym jest mistrzowskie okno w NFL?

W epoce salary cap większość drużyn będzie miało jedną, góra dwie szanse na mistrzostwo. Przez „drużynę” rozumiem tu nie jeden klub, ale cała grupę zawodników i sztabu trenerskiego. St. Louis Rams z 2001 r. i Los Angeles Rams z sezonu 2018 stanowią jeden byt w rozumieniu prawnym i tradycji sportowych, ale zawodnicy, front office, sztab trenerski, a nawet właściciel są inni.

Odkąd w sezonie 1994 NFL wprowadziła salary cap i instytucję wolnych agentów jedyną prawdziwą dynastią, czyli drużyną będącą na szczycie przez długi czas, pozostają New England Patriots z sześcioma tytułami mistrzowskimi i dziewięcioma występami w Super Bowl w latach 2001-2018. To znaczy, że co drugi Super Bowl w tym czasie odbył się z udziałem Patriotów.

Co z resztą drużyn? Pittsburgh Steelers grali w trzech finałach (dwa wygrane) w ciągu sześciu lat (2005-2010). Inne to maksymalnie dwa finały, najczęściej w czasie dwóch-trzech lat. To właśnie jest to mistrzowskie okno, czyli krótki czas, kiedy drużyna musi wykorzystać swoją szansę na mistrzostwo. Green Bay Packers (1996-97) Denver Broncos (1997-98 i 2013-15), St. Louis Rams (1999-2001) i Seattle Seahawks (2013-14) to jedyne drużyny, poza wspomnianymi Patriots i Steelers, które dostały drugą szansę. Z pewnym naciąganiem można doliczyć jeszcze New York Giants (2007 i 2011), gdzie obie drużyny łączył trener i rozgrywający.

Tylko Patriots i Broncos zdołali po przegranym Super Bowl wrócić do wielkiego finału w ciągu następnych pięciu lat. Pięć lat to czas, kiedy w większości drużyn następuje już zmiana na stanowisku trenera i generalnego menedżera, a większość graczy kończy karierę albo gra gdzieś indziej.

 

Skąd się biorą mistrzowskie okna?

Najkrócej: ze świadomej polityki NFL. Liga świetnie wie, że lepiej sprzedaje się jej towar, gdy wyniki są trudne do przewidzenia, wygrywają różne drużyny, a każdy kibic wierzy, że 2-3 dobre drafty dzielą jego drużynę od mistrzostwa. Dlatego, wbrew podejrzeniom miłośników teorii spiskowych, długa dominacja Patriots jest lidze nie na rękę.

Kiedy drużyna wygrywa następuje jej naturalny rozpad. Zawodnicy zostają docenieni i żądają wyższych kontraktów. Macierzysty klub nie wszystkim może je zapewnić, więc odchodzą gdzieś indziej. Niektórzy weterani mają dość trudów i kończą kariery. Asystenci trenera i GM-a są notorycznie podbierani przez inne drużyny, które chcą skopiować „receptę na sukces”. Dobre wyniki w kolejnych sezonach dają niskie wybory w drafcie i utrudniony dostęp do taniego talentu z najwyższej półki.

Jako że draft jest loterią, po serii dobrych draftów, które wynoszą drużynę na szczyt, przychodzi często seria kiepskich. Drafty Seattle Seahawks w latach 2010-2012 zbudowały mistrzowskie okno, ale słabsze nabory w latach 2013-2016 (tylko jeden Pro Bowler i to w special teams, łącznie z sezonem 2018) sprowadziły Seahawks do roli niewygodnego przeciwnika, ale na pewno nie faworyta do mistrzostwa.

Jak do tej pory tylko Patriots potrafili pokonać system i pozostać na topie dłużej niż kilka lat. Wątpię, by akurat Rams mieli być drugą drużyną, które tego dokona. Jeśli będą trzecią drużyną po Patriots i Broncos, która zdoła wrócić do Super Bowl po porażce, i tak będzie to wielki sukces. Ale ich okno powoli się zamyka.

 

Jak zbudowani są Los Angeles Rams?

Rams to drużyna zbudowana w bardzo przemyślany sposób. Mówiąc wprost to ekipa stworzona, by zmaksymalizować lata debiutanckiego kontraktu Jareda Goffa z pełną świadomością ryzyka, jakie się z tym wiąże.

Goff, rozgrywający Rams, jako pierwszy wybór w drafcie 2016 zarabia niemałe pieniądze. Myślę, że każdy z nas weźmie 28 mln płatnych w cztery lata w ciemno. Jednak kiedy zrozumiemy, że Kirk Cousins zarabia tyle w rok, widzimy jaką fenomenalną zniżkę dostali Rams. Notowania Goffa nie są może najwyższe, zwłaszcza po fatalnej drugiej połowie sezonu, ale myślę że nawet kibice Viking woleliby Goffa za 7 mln niż Cousinsa za 28 mln. A co dopiero Goffa i wszystkich zawodników, których można mieć za pozostałe 21 mln!

Dzięki tak korzystnej stawce dla rozgrywającego, Rams mogą sobie pozwolić na posiadanie aż 10 zawodników obciążających salary cap w sezonie 2019 kwotą 8 mln dolarów lub większą. Dla porównania Patriots mają ich zaledwie pięciu, ale sam Tom Brady to 27 mln, co i tak jest sporą zniżką dla mistrzów NFL. Gdyby Goff miał dostać rynkową kwotę (powiedzmy na poziomie Cousinsa), Rams zapewne nie byłoby stać na zatrzymanie Brandina Cooksa i Aquiba Taliba.

W efekcie Rams mają drużynę, w której znajdziemy sporo wysoko opłacanych weteranów. Są świadomi, że większość z nich to krótkoterminowe „wypożyczenie”. Agresywnie atakują zawodników, którzy mogą pomóc im już teraz, często kosztem długoterminowych aktywów, jak miało to miejsce w przypadku wymian za Cooksa czy Marcusa Petersa, gdy oddawali stosunkowo wysokie wybory w drafcie. Jako powszechnie uznawany kandydat do mistrzostwa mają też możliwość ściągania na krótkie kontrakty weteranów, których głównym celem jest mistrzowski pierścień, tak jak było w tym roku z Ndamukongiem Suhem.

 

Co czeka Rams w najbliższej przyszłości?

Najważniejsza decyzja jaką czeka szefostwo Rams to nowy kontrakt Goffa. Rozgrywający w tym roku może negocjować już nową umowę. Rams kontrolują go jeszcze przez minimum trzy lata – ostatni rok debiutanckiego kontraktu (2019), opcja piątego roku i ewentualny franchise tag. Dopiero w 2022 Goff może liczyć na prawdziwą wolność. Dzięki temu Rams mają silniejszą pozycję negocjacyjną – jako jedyni mogą dać Goffowi pieniądze wcześniej, wymuszając w zamian ustępstwa. W 2022 będą musieli rywalizować o niego z całą ligą.

Co więcej ekipa z Los Angeles lubi „rezerwować” swoje gwiazdy w najwcześniejszych możliwych terminach. Przed ostatnim sezonem Todd Gurley, wybrany rok przed Goffem, był w analogicznej sytuacji, a jednak dostał nowy i to bardzo korzystny kontrakt. Podobnie jak Brandin Cooks, który podpisał nową umowę przed sezonem 2018, choć mógł grać na ważnej opcji piątego roku.

Tyle że podpisanie Goffa za rynkowe stawki zniszczy przewagę konkurencyjną wynikającą z jego stosunkowo niskiej umowy. Rams mają ok. 32 mln dolarów wolnego miejsca w salary cap w sezonie 2019 (za Spotrac.com). Ok. 5,5 mln będą potrzebowali na debiutantów (za Overthecap.com), więc zostaje 26,5 mln. Oczywiście nową umowę można skonstruować tak, by w 2019 uderzenie w czapkę nie było zbyt bolesne – mała pensja podstawowa, tłusty signing bonus rozłożony na 5 lat i duży bonus płatny w 2020 r.

Powstaje pytanie czy warto. Czy faktycznie Goff jest zawodnikiem na tyle unikalnym, żeby Sean McVay nie był w stanie zreplikować jego wyników z innym młodym rozgrywającym? Tylko skąd go wziąć, skoro Rams wybierają z #31 w drafcie, gdy wszyscy najbardziej obiecujący QB będą już zajęci?

Załóżmy jednak, dość optymistycznie, że cap hit Goffa w 2019 r. pozostanie na obecnym poziomie ok. 8,9 mln dolarów. Rams mają 26,5 mln, ale zaledwie 39 zawodników z aktywnymi umowami. Wśród kluczowych weteranów, którym skończyły się umowy, są Suh, OG Roger Saffold i S Lamarcus Joyner. Zapewne pod topór pójdzie DL Michael Brockers, uwalniając kolejne 10 mln. Kolejne 10 mln można uwolnić obcinając LT Andrew Whitwortha, ale to akurat byłby bardzo krótkowzroczny ruch, zwłaszcza że Saffold zostanie zapewne przez kogoś podkupiony1. Znacznie bardziej prawdopodobne jest pozbycie się Marcusa Petersa i zyskanie 9 mln dolarów.

Zakładając, że Whitworth jednak zostanie, a Peters i Brockers zostaną ucięci, Rams będą mieli ok. 45 mln dolarów, 37 aktywnych kontraktów, dramatyczną potrzebę wzmocnienia secondary, linii defensywnej i ofensywnej. Przy siedmiu wyborach w drafcie i tylko jednym (#31) w dwóch pierwszych rundach, znalezienie wartościowych starterów w drafcie może być ciężkie.

Co gorsza, w składzie Rams nie widać specjalnie wartościowych zmienników. W 2017 r. Rams byli najzdrowszą drużyną NFL. Football Outsiders nie policzyli jeszcze wskaźników za 2018 r., ale poza kontuzją Kuppa nie było w tej drużynie poważniejszych urazów. Rams mają podejście ekstremalnie „top heavy”, czyli inwestują dużo w największe gwiazdy, jednocześnie mając potężną rzeszę bezimiennych rezerwowych na tanich, często wręcz minimalnych umowach. Urazy, zwłąszcza te poważne, jak zerwania więzadeł, to w dużej mierze kwestia szczęścia. Czy dalej będzie się ono uśmiechało do Baranów?

Niemniej rok 2019 będzie ostatnią szansą na mistrzostwo dla Rams w obecnym kształcie. Na 2020 mają zaledwie 26 aktywnych kontraktów, ale same umowy Donalda, Gurleya i Cooksa to 59 mln, a jeśli nową umowę podpisze Goff, to dołoży kolejne 25-30 mln. O nowe umowy będą zabiegali Samson Ebukam i Cooper Kupp. Będzie to można mitygować, np. restrukturyzacjami, czyli zamianą podstawowej pensji na bonus rozłożony w salary cap na kolejne lata, ale nie da się tego robić w nieskończoność, jak boleśnie przekonali się m.in. Cowboys czy Saints.

Oczywiście, Rams mogą fenomenalnie trafić z talentem w draftach i zbudować drużynę wokół wspomnianych wyżej weteranów. Być może system Seana McVaya jest na tyle uniwersalny, że nie potrzebuje elitarnych wykonawców2. Jednak liczne przykłady z najnowszej historii NFL pokazują, że nikt, poza Patriots, nie jest odporny na walec wyrównywania szans w NFL.

2019 rok może być ostatnią szansą Rams. A czasem nawet dobre drużyny nie dostają drugiej szansy. Zapytajcie Falcons i Panthers.

 

Zostań mecenasem bloga:

  1. Trzeba brać jeszcze pod uwagę, że 37-letni Whitworth ma w kościach już 13 sezonów i może mieć po prostu dość dalszego grania. Na potrzeby analizy załóżmy jednak, że będzie chciał grać dalej
  2. Fakt, że Todd Gurley grający na najłatwiej zastępowalnej pozycji w NFL (running back) dostał najwyższą obecnie umowę na tej pozycji wskazuje, że sami Rams nie wierzą w ten wariant

Zobacz też

18 komentarzy

  1. Draft draftem wybory wyborami ale wysokie numery jeszcze nie gwarantują tego że drużyna pójdzie po mistrzostwo jak po swoje . Rams mogą śmiało pozostawić jakiś trzon drużyny i wkoło tego zbudować potęgę nawet z niższymi numerami , byle nie spierdo… tego co już mają , co jak historia nie raz już pokazała jak można wszystko zjeba… Patriots są na to dobitnym przykładem jak można mądrze kierować zespołem przez lata a TB12 potwierdzeniem tego że 1 draftu to tylko numer , bo kto w drafcie w którym był wybrany z 199 numerem dawał mu chociaż cień szansy na to co osiągnął ba nawet na jeden mistrzowski pierścień . Inny przykład z NHL i król Henrik Zetterberg wybrany w 7 rundzie z 210 numerem przez Detroit Red Wings w 1999 to co gość robił na lodowisku to wszyscy kibice hokeja wiedzą inne przykłady też można podać ale za długo by to trwało . Patriots mieli jedynkę draftu w postaci Drew Bledsoe w 1993 i choć poprowadził ich do SB XXXI przegranego z Green Bay w sezonie 1996/97 to dalej w nim włodarze klubu widzieli jednak tego który miał ich poprowadzić do sukcesów a dowodem na to był chociażby jego wysoki podpisany w marcu 2001 roku 10 letni kontrakt na 103 miliony , przecież nie daje się komuś umowy na tyle lat za taką kasę jeżeli nie mam zamiaru budować swojego projektu wokół tej osoby , a jednak przy zrządzeniu losu czyli jego kontuzji sprawy przybrały inny obrót bo można się tylko teraz zastanowić jakby to było gdyby tej kontuzji nie odniósł jak potoczyła by się historia Pats…i kariera samego TB12 czy byłby tylko backupem zmieniającym drużyny czy może w innej ekipie również odniósł by sukces.Patriots mogli wtedy przecież posadzić Bradyego zpowrotem na ławie gdy Bledsoe wrócił a jednak tego nie zrobili , dopiero gdy on sam się popsuł Bledsoe wskoczył na jeden mecz z Pittsburgiem no a w finale znowu zmiana na Toma B. jak to wszystko się potoczyło i toczy dalej to wszyscy wiemy . Widocznie włodarze Pats.. widzieli w nim trzon tego co mogą z nim osiągnąć bo to że powierzyli mu grę w finale było chyba jasnym dowodem na kogo stawiają , mogli przecież powiedzieć ok Tom zrobiłeś dobrą robotę jesteśmy w play off ale wiesz Drew wrócił a to nasz numer jeden ma kontrakt na lata kupe kasy mu płacimy i takie tam . To że Goff jest teraz na fali nie oznacza że trzeba wyłącznie jemu dać dużo forsy i trzymać się go jak kogoś nie do zastąpienia . trzeba mieć jakiś trzon żeby coś konkretnego można było zbudować ale to nie koniecznie musi być właśnie Goff bo jak pokazał wł przykład Patriots może być inaczej . Jaki kibic New England w marcu 2001 roku postawił by choć jednego dolara że nie minie rok a będą mieli nowego bożyszcza i to na pozycji rozgrywajacego . każdy popukał by sie chyba w czoło i powiedział co ty pierdo….. pojeb… ci się we łbie .

    1. Do tego potrzebny jest trener z jajami. Bilicic ma je jak mało kto. Podobny numer odwalił McCarthy w Green Bay. Gdy Favre się rozymyślił i próbował wrócić z emerytury, były HC Packers powiedział, że go nie potrzebuje, bo ma już nowego człowieka na rozegraniu. Cała liga pukała się w łeb, a on postawił na swoim i potem długo mógł spijać smietankę. A Favre po odejściu z Green Bay rozegrał jeszcze dwa doskonałe sezony.

  2. To co napisałeś jak i cała historia z TB12 murowany materiał na film. W Hollywoodzkim stylu ale i sportowym. Jestem kibicem Patsow od czasu Gronka. Tj. oglądam NFL od dawna, tyle że przez ostatnie 10lat coraz bardziej. Rozumiem hejt na Patsow, to samo było na 49ers kiedy Montana z Rice zdominowali lige. NFL ma to do siebie, że jest bardzo lokalna. Sam gdybym nie był z okolic Bostonu miałbym dosyć tej dominacji. Ale tak długo jak gra i będzie grał Gronk, jestem za Patriots.

    1. Różnica pomiędzy 49ers z lat 80tych czy Cowboys z początku 90tych jest taka, że oni nie próbowali bezczelnie wydymać innych niezgodnie z przepisami. Za Patriots ciągną się dwa olbrzymie smrody i jeszcze długo będzie im to wypominane.

      Trzbe oczywiście oddać cesarzowi, co cesarskie. Bilicić czuje grę jak nikt i do tego miał odwagę postawić na Brady’ego.

      Poza tym hejt na permanentnych zwycięzców jest wszędzie. Red Wings w hokeju, Bulls i Lakers w kosza to dwie dynastie, które ja pamiętam. Zawsze byli wielbicieli mistrzów i reszta wołająca „każdy, byle nie oni”.

  3. Może będę odrobinę nieobiektywny, bo kibicuję Pats i uwielbiam jak wszyscy starają się zakończyć ich dynastię i wysłać TB12 na emeryturę.

    Swoją krótką szansę mieli Broncos i całkiem nieźle im szło przez 2 lata. Potem popadli w przeciętność. I właśnie to, jak NE nie popada w nią, jak zaczyna grać od grudnia przy tylu roszadach to zasługa sztabu NE.

    W zeszłym roku odszedł Patricia i Flores zmienił tę defensywę…
    W tym roku odszedł Flores (zabrał trenerów WR-ów i CB-ów). Do tego ciekawe free agency, ale za to duża liczba picków w drafcie. I pytanie czy to koniec czy znowu BB pokona system.

    Dlaczego BB/TB12 i NE są na topie: pisałem kilka razy ze swojej perspektywy, ale dodam jeszcze jedno… jest o krok przed wszystkimi…jak choćby gra biegowa w erze podań… która wymusiła lekkie defensywy, a on zaczął grać fizyczny football… ciekawe, co wymyśli tym razem.

    A co do odwrotnego draftu, to strasznie mnie wkurza tankowanie i już wiele razy odpuszczałem mecze na game pass, bo w zasadzie byłem pewien wyniku… musi to być strasznie frustrujące dla kibiców, że patrzą jak ich drużyna przegrywa, żeby dostać wyższy pick w drafcie, który da im szansę za rok…ale bez gwarancji… tu przydałoby się inne rozwiązanie…

    1. Dzień w którym TB12 jak i BB zakończą karierę dla wielu kibiców NFL będzie dniem , kiedy powiedzą – nareszcie. Najwięcej takich kibiców będzie chyba w Miami , New York oraz Buffalo z oczywistych względów , i choć wiadomo że na jedną gwiazdę ligi znajdzie się inna bo nic nie trwa wiecznie i kiedyś w końcu muszą zrezygnować to jednak jak dla mnie choć sam nie jestem miłośnikiem Patriots , będzie to wielka strata bo można ich nie lubić można nawet nie nawidzić ale trzeba docenić za to co robią co robili i na jakim poziomie i nie rok dwa trzy tylko dwie dekady. Rokrocznie przed startem sezonu można ich brać nie jako z urzędu do wygrania SB ,tak jak chociaż by Yankees czy Red Sox do wygrania MLB , i choć ktoś powie że to nudne co roku to samo to przecież muszą to sobie wypracować na boisku bo nikt im tytułu nie przyzna za to że się nazywają New England Patriots . Tak jak tu kolega wyżej napisał o hejcie na Montane i SF póżniej był jeszcze większy hejt gdy poszedł do Kansas City i to również ze strony kibiców 49ers ale to już inny temat , tak było też w przypadku Troya Aikmana i Dallas Cowboys czy Johna Elwaya i Denver Broncos tak teraz jest na Patriots a w dobie dzisiejszego dostępu do informacji gdzie wystarczy tylko włączyć internet to aż razi to wszystko po oczach . Wiadomo że każdy kibic chciałby by to jego drużyna odnosiła sukcesy i miała najlepszych zawodników w swoich szeregach , ale trzeba umieć docenić przeciwnika jego talent jakim jest człowiekiem i co sobą reprezentuje a nie życzyć mu wszystkiego co najgorsze bo oni pracują nie tylko dla swojego klubu ale i całej dyscypliny , przecież choćby dzięki Patriots ilu nowych fanów zyskała liga , i za to również należy im się szacunek. Jako kibic Cowboys długo już czekam na chociaż by finał konferencji nie wspominając już o SB ale nie psioczę po innych bo im się udało a moim nie , tylko doceniam to co robią robili zrobili i co osiągnęli i wieżę że w końcu się doczekam i finału i zwycięstwa w SB choć wiem że to jeszcze potrwa.

    2. A za Saints jakoś Bountygate się nie ciągnie bo jakoś wszyscy im współczują z powodu błędu sędziów? Ciekawe dlaczego?

    3. Deflegate… sorry, ale jak dla mnie to słabe… tamten mecz był bodajże 45 – 7… może jakby wynik był w granicach jednego posiadania, ale IND w tamtym meczu nie istniało…

      Do tego podsłuchiwanie Rams… sorry, ale Rams ten pierwszy finał z NE przegrali na własne życzenie… bo jak można być w takim gazie o przegrać przy bodajże +14 punktach dawanych przez bukmacherów…

      1. Rams to w ogóle mieli szczęście, że w 1999 wygrali bo z Tampą ledwo się przecisnęli 11-6 i całkowicie zapomnianej kontrowersji ze złapanym podaniem w końcówce meczu przez TB. A tak wszyscy się podniecają „Greatest Show on Turf” i tym tacklem Jonesa w SB.

      2. Zapewne sympatie większości z Nas maja decydujący wpływ na ocenę poczynań Patrios. Kibice wspomnianej ekipy ich bronią, podważają i pokazują braki raportu w sprawie Deflegate itd…maja do tego prawo. Jednak, pisanie iż deflgate nie ma znaczenia bo Colts przegrali wysoko… aż ręce opadają. Chyba najgłupsza forma tłumaczenia Patriots z jakim można się spotkać, a wiele osób stawia na ta kartę. Patriots przed meczem chcieli oszukiwać, ale w trakcie spotkania byli lepsi wiec tylko trochę oszukiwali, a po meczu okazało się ze nie musieli oszukiwać, wiec wszystko jest ok…i jeszcze Patriots podsłuchiwali Rams, ale to Ci drudzy przegrali na własne życzenie, a przede wszystkim Rams mieli szczęście w ogóle ze grali w super bowl, wiec wszystko jest ok.

  4. Moje zdanie nie zmienia się nie tylko w kontekście Rams, ich okno jest otwarte dopóki Goff gra na rookie kontrakcie. Jak mu zapłacą po tym jak już to zrobili z Donaldem i Gurleyem to będzie koniec. Zresztą Rams już pożegnają się z kilkoma wolnymi agentami z wysokiej półki po tym sezonie a nowych nie pomieści salary cap gdy Goff dostanie swoją umowę. RB to nie jest pozycja, którą opłaca się przepłacać a Goff nie będzie samodzielnie ciągnął drużyny jako talent dekady QB. Dodatkowo nie grają w AFC East gdzie trzech niesie lektykę dominatora. Seattle i 49ers nie można skreślać a ponadto NFC tradycyjnie bardziej wyrównana, niż AFC. Myślę, że 2019 będzie ich ostatnią szansą na SB gdy będą jechali w roli faworyta (o ile nie dostaną tradycyjnego kaca po przegranym SB).

    1. Moim zdaniem Rams trochę zmarnowało swoją szansę… choćby ten kontrakt dla Gurleya… za wysoki… i to nie oni będą w finale NFC… dywizja ciężka a i inni konkurenci…

    2. Ja lubię ten wyścig jak wszyscy chcą pokazać NE, że to już koniec, a potem bywa różnie… właśnie ta rywalizacja napędza AFC… a że NE potrafią grać ofensywny football, to jest ciekawie…

      Mam nadzieję,że wróci Gordon i do tego pojawi się ciekawy WR…

  5. Przykłady Panthers i Falcons bardzo dobre. Dodałbym jeszcze 49’ers. Mieli swoje 2 czy 3 lata gdzie wymiatali jako zespół. Byli w Red Zone w końcówce SB z Ravens. Trochę szczęścia i to nie Flacco, a Kaepernick by się cieszył. Starasz się, a potem jakiś mały błąd i po sprawie. Jeden mecz, to wszystko zmienia. Spytajcie Saints. Musisz mieć kilkudziesięciu dobrych graczy. W NBA grasz do 4 wygranych. Przegrywasz, ale grasz dalej. Możesz się odkuć w 2… 3 spotkaniu. W NFL upuszczasz piłkę i po pierścieniu. Na boisku w kosza tylko 5 ludzi. LeBron po nieudanym rzucie może zaraz w obronie coś zrobić. Brady pudłuje rzut i musi przyglądać się z ławki. Kto wygrał Patsom SB z Seattle? Mało znany Butler, który miał ten łut szczęścia i złapał przechwyt. A wygrane Giants? Helmet catch Tyree? Fart w czystej postaci… Nie wierzę w powtórkę Rams w SB.

  6. Moim zdaniem najważniejszą zagadką w Rams jest to czy Goff to materiał na franchise qb. Jeśli tak, to będą mieli okno otwarte jeszcze przez 10-15 lat pod warunkiem, że nie będzie kontuzji. Jeśli nie, to jeszcze rok, dwa i koniec.

  7. Jak wyzdrowieje Gurley i wróci Kupp to znowu będą mocni w ofensywie. Zastanawiające co się stało z tym pierwszym, co mu dolegało. Robił niesamowite wyniki aż do grudnia. W zeszłym roku też byli mocni w sezonie regularnym a potem wpadka w play off. W tym roku męczyli się już z Cowboys i kto wie co by było gdyby nie Anderson. W Nowym Orleanie tylko błędna decyzja sędziów zdecydowała o ich wygranej. Może do trzech razy sztuka ale ja bym raczej już na nich nie stawiał. Na pewno będą nieco słabsi niż teraz, obudzą się inne zespoły.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *