Od 2011 roku w NFL obserwujemy coraz wyraźniejszy trend. Z drużyn ubywa doświadczonych weteranów na kilkumilionowych kontraktach. Nawet jeśli się gdzieś zaczepią, najczęściej jest to roczna umowa na niewielkie pieniądze. Gracze po 30-tce stanowią zaledwie ok. 10% zawodników w składach drużyn NFL1. Mamy gwiazdy zarabiające dziesiątki milionów rocznie i weteranów usiłujących zahaczyć się byle gdzie za byle co. Winni? Debiutanci. A właściwie rookie wage scale, czyli system kontraktów debiutantów wprowadzony w CBA2 w 2011 r.
Ten tekst jest częścią wpisów przybliżających biznesową stronę NFL. Zobacz też:
Skąd się biorą wybory kompensacyjne w drafcie NFL | Haczyki, kruczki i sztuczki w kontraktach NFL
Kontrowersyjne umowy dla debiutantów w NFL
Przed 2011 r. debiutanci byli traktowani jak wolni agenci. No, może nie do końca. Mogli negocjować tylko z jedną drużyną, tą która wybrała ich w drafcie, ale nie było ograniczeń co do długości umowy, kwoty kontraktu i podziału tej kwoty między pensję i różne bonusy. Prowadziło to do męczących, przeciągających się negocjacji w przypadku najwyższych wyborów w drafcie.
Z jednej strony zawodnik, świadom swojej siły, bo przecież drużyna zużyła na niego bardzo wysoki wybór. To on ma być przyszłością drużyny. Z drugiej drużyna zdesperowana, bo chciałaby już mieć umowę z tak cennym „zasobem”. W efekcie mieliśmy doroczny spektakl, w którym debiutanci z wysokich pozycji draftu odmawiali dołączenia do drużyny, czasami nie pojawiali się nawet na obozach przygotowawczych. Ostatecznie dostawali gigantyczne umowy bez rozegrania jednego snapu w NFL. To doprowadzało do szału weteranów (bo się smarkacze panoszyli i dostawali większe umowy od nich), trenerów (bo nie mogli wkomponować nowych zawodników w drużynę) i właścicieli klubów (bo płacili ciężkie pieniądze kompletnie niesprawdzonym dzieciakom).
W efekcie wiele drużyn traktowało wysokie wybory w drafcie jako problem, a nie atut. Niektóre kluby rutynowo oddawały wybory z Top25 w draftach, by nie mieć problemów z roszczeniowymi debiutantami i ich agentami. Przykładem problemów z wieloma wysokimi wyborami stali się Detroit Lions. W czterech kolejnych draftach wybierali w Top2. W 2007 z #2 wzięli WR Calvina Johnsona, w 2009 z #1 QB Matta Stafforda, a w 2010 z #2 DT Ndamukonga Suha. Kontrakty całej trójki do dziś pozostają w Top5 najdroższych debiutanckich kontraktów w historii.
W efekcie drużyna wpadła w poważne kłopoty z salary cap. Limit płacowy, przejściowo obniżony po podpisaniu nowego CBA, po prostu nie chciał pomieścić trzech tak wysokich umów w jednej drużynie. Do tego w większości gwarantowanych. Lions zaczęli na potęgę restrukturyzować te trzy kontrakty, żeby mieć jak zapłacić pozostałym 50 zawodnikom w składzie. Siłą rzeczy niezbyt dobrym zawodnikom. W sezonie 2015 ta trójka obciążała niemal 37% limitu płacowego Detroit.
Po 2014 r. Lions nie mogli sobie pozwolić na zatrzymanie Suha, którego kontrakt wygasł, jednak i tak w 2015 r. 9,7 mln martwych dolarów Suha w salary cap Lions było trzecim największym obciążeniem w drużynie. W latach 2008-2014 w Detroit zanotowali bilans 40-72, nie wygrali ani razu dywizji i dwa razy przegrali w playoffach Wild Card Round. I zostali pierwszą w historii drużyną bez zwycięstwa w 16-meczowym sezonie.
Kiedy #1 w drafcie 2010, Sam Bradford, dostał sześcioletnią umowę na 76 mln dolarów, obie strony negocjujące CBA wiedziały, że trzeba to zmienić.
Nowe zasady dla debiutantów
Nowe CBA wprowadziło system kontraktów debiutantów. Wszyscy wybrani w drafcie zawodnicy otrzymują obecnie czteroletnie umowy o wartości zależnej od pozycji w drafcie. To też nowość, bo np. w 2008 r. najwyższą debiutancką umowę dostał QB Matt Ryan, wybrany „dopiero” z #3. Dodatkowo ci wybrani w pierwszej rundzie mają opcję piątego roku dla drużyny, a ci z rund 3-7 „podwyżkę za osiągnięcia”3.
W efekcie kluby dostały ultracenny zasób – zawodników o ogromnym potencjale, których kontrolują przez sześć lat na z góry określonym koszcie: cztery lata umowy + opcja piątego roku + franchise tag. Zastanówcie się, ile musieliby zapłacić Kansas City Chiefs, gdyby chcieli pozyskać usługi Patricka Mahomesa, aktualnego MVP, na wolnym rynku? A zapłacą mu niecałe 2 mln dolarów w gotówce, a ich limit płac zostanie obciążony kwotą niespełna 4,5 mln dolarów.
System płac debiutantów nie był specjalnie oprotestowany przez zawodników podczas negocjowania CBA. Wręcz przeciwnie, wydawało im się, że pieniądze niewydane na debiutantów trafią właśnie do weteranów. A przecież związek zawodowy reprezentował w negocjacjach właśnie weteranów, a nie dzieciaki z uczelni, które członkami związku dopiero zostaną. Szybko miało się okazać, że był to błąd NFLPA. Nie pierwszy w tych negocjacjach.
Jak debiutanci wypierają weteranów?
Popatrzcie na te dwa wykresy, które pochodzą z overthecap.com
Z jednej strony widać, że najwięcej graczy NFL ma 23-25 lat. To właśnie młodzi mężczyźni po uczelni na debiutanckich umowach. Im starszy weteran tym mniejsza szansa na angaż. Na drugim wykresie możecie zobaczyć, że to nie kwestia fizyczna. W latach 90-tych liczba graczy po 30-tce nawet wzrosła, a do nowego CBA utrzymywała się na stosunkowo równym poziomie. Od przełomu dekad liczba graczy powyżej 30-tki zaczęła spadać. W przypadku tych przekraczających 32 lata niemal o połowę.
Także w tym roku widzimy przykłady weteranów, którzy już nie są na absolutnym topie, ale nie mogą znaleźć nowej drużyny z zadowalającym kontraktem. Miesiąc po rozpoczęciu free agency wciąż do wzięcia są m.in. Ezekiel Ansah, Ndamukong Suh, Demaryius Thomas, Eric Berry, Jamie Collins, Timmy Jernigan. Żaden z tych zawodników nie jest już na absolutnym topie, ale mają cię czym pochwalić w CV. Najstarszy z tego grona (Suh) ma 32 lata.
Bradey Roby, Ronald Darby, Randall Cobb, Danny Amendola, Bruce Irwin, Eric Rowe, Jason Verrett, Mike Iupati, Carlos Hyde. To wszystko weterani o ugruntowanej pozycji, w wielu wypadkach z mistrzowskimi pierścieniami, w których mieli znaczący udział. Żaden nie znalazł nawet dwuletniego kontraktu i musieli się zgodzić na roczną umowę. Takich zawodników co roku jest mnóstwo. Część czeka na swoją szansę do pierwszych kontuzji na sierpniowym obozie przygotowawczym, część do września czy października, a niektórzy cały sezon trenują we własnym domu, a ich telefon milczy.
Ich miejsce zajmują debiutanci. Starter na debiutanckim kontrakcie zawsze zarabia poniżej wartości rynkowej. W lidze, gdzie kontuzje to nie kwestia „czy” tylko „kiedy”, stanowią tanie części zamienne. Wielkie gwiazdy wciąż dostają swoje miliony, ale po co wydawać na wspierających ich weteranów w roli zadaniowych zawodników, skoro można wziąć tańszych atletów o mniejszym „przebiegu”?
Swoje robi też system wyborów kompensacyjnych. Drużyny nie chcą zatrudniać wolnych agentów w obawie o utratę swoich wyborów. Będą ich mogli zatrudnić bez obaw po drafcie, ale wtedy będą już zapewne mieli pozyskanych debiutantów na te miejsca. I krąg się zamyka.
W efekcie klasa średnia weteranów jest wyciskana ze swoich miejsc pracy. Nie są o tyle lepsi od debiutantów, by opłacało się ich stosownie wynagradzać. Nawet jeśli trenerzy czasem narzekają, generalni managerowie wiedzą swoje.
NFL to przede wszystkim biznes, a w każdym biznesie podstawa to ograniczanie własnych kosztów operacyjnych. Zwłaszcza jeśli nie pogarsza to jakości produktu.
P.S. Miał być jeden tekst w tygodniu, ale w zeszłym na przeszkodzie stanęły ważne sprawy rodzinne. Mam nadzieję, że wracam już do normalnego publikowania 🙂
Zostań mecenasem bloga:
- Dane za overthecap.com
- Collective Bargaining Agreement, czyli zbiorowy układ pracy. Najważniejszy dokument ligi, negocjowany pomiędzy właścicielami klubów i NFLPA (związkiem zawodowym graczy). Obejmuje między innymi podział zysków (salary cap), ramowe warunki kontraktów, zasady draftu i wiele innych elementów
- Proven performance escalator – zawodnik dostaje podwyżkę w czwartym roku kontraktu, jeśli w trzech pierwszych latach rozegrał 35% snapów w ofensywie lub defensywie w dwóch z trzech pierwszych sezonów umowy lub zaliczył 35% snapów w ciągu trzech lat w sumie
3 komentarze
Pytanie czy da się to naprawić… bo moim zdaniem te mega kontrakty zwłaszcza dla QB powodują, że nie wystarcza pieniędzy na zbilansowanie zespołu i trzeba co roku szukać w drafcie tych, którzy załatają dziury, a każdy zespół po sezonie ma ich sporo.
Skrócenie 4 letniej umowy do 3 letniej, opcja czwartego roku oraz 2 franchise tagi. Wyjdzie tyle samo lat ale znacznie drozej. Z drugiej strony weterani kolo 30 biedni nie odchodza, w przeciagu 7-10 lat kariery zarobia wiecej niz kibic przez cztery pokolenia 🙂
Zapewne spowoduje to obniżenie pewnych kontraktów tych najwyższych, ale moim zdaniem największym problemem jest to ile zarabiają QB i jak to wpływa na jakość zespołu, który można zbudować.
Przykład zarobków TB12 w NE pokazuje, że wystarcza pieniędzy na więcej i zespół może walczyć o wygranie ligi cały czas. Wiele innych zespołów potrafi nagle obniżyć poziom z roku na rok, bo ktoś kto dostał za duży klontrakt nie gra na jego miarę i nie wystarczyło pieniędzy na kogoś innego, kto grał na miarę potrzeb.
Zespoły z przepłacanymi zawodnikami nie wygrywają. Wszystkie zespoły, w któych QB zarabia za dużo mają problem. Gdzieś był artykół o tym jak procent salary cap wpływa na poziom zespołu.
Niby salary cap rośnie, ale gwiazdy chcą więcej i więcej i dlatego draft ratuje wiele drużyn.