NFL przed sezonem 2022 – AFC South

NFL AFC South

W Tennessee najwyraźniej całkowicie rezygnują z gry podaniowej. W Indianapolis wreszcie znaleźli rozgrywającego – może nie na lata, ale najbliższy rok powinien wystarczyć. W Jacksonville będą ratowali karierę Trevora Lawrence’a, a w Houston będą próbowali ratować cokolwiek.

 

Tennessee Titans

Pozostałe dywizje:

AFC East

AFC North

AFC West

NFC East

NFC North

NFC South

NFC West

Przed rokiem Titans skończyli na pierwszym miejscu w AFC. Jednak nie pomogło im to zbyt wiele, bo już po jednym meczu zakończyli swój udział w playoffach. Choć defensywa zrobiła tam fantastyczną robotę, kompletna impotencja ataku skazała Titans na przedwczesne wakacje. Problem ofensywy wydaje się prosty: uporczywa gra biegowa. Zdrowy Derrick Henry jest bez wątpienia najlepszym obecnie running backiem w NFL. Jednak na tym poziomie efektywność gry biegowej jako takiej jest niższa od podaniowej, a dodatkowo większość analiz pokazuje, że wpływ linii ofensywnej na skuteczność biegów jest większy niż wpływ running backa. To nie znaczy, że gra biegowa jest zbędna. Wręcz przeciwnie, jeśli stosuje się ją w odpowiednich sytuacjach i mądrze wykorzystuje przeciwko tendencjom defensywnym, może być zabójcza bronią. Niestety Titans wręczają piłkę Henry’emu w każdej sytuacji, a rywale to wiedzą. Taka gra na dłuższą metę nie może być skuteczna, a sam Henry, eksploatowany nad miarę, będzie miał problemy ze zdrowiem, czego symptomem był uraz, który wyłączył go z gry na połowę poprzedniego sezonu.

Ryan Tannehill to rozgrywający bardzo skuteczny w grze play action. Wydawałoby się, że Titans powinni czerpać pełnymi garściami z dorobku Kyla Shanahana i Seana McVaya, by dzięki odpowiedniemu ustawieniu ataku robić więcej miejsca na linii wznowienia akcji dla Henry’ego. Jednak w nadchodzącym sezonie mogą się spodziewać ośmiu rywali w tackle boksie, przynajmniej dopóki nie pokażą, że mają kogoś kto potrafi łapać podania z jakąś przyzwoitą powtarzalnością.

Z drużyną pożegnał się jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy WR w historii klubu. Titans nie doszli do porozumienia z A.J. Brownem w kwestii nowej umowy, więc wysłali go do Philadelphii. Otrzymali w zamian wybór w pierwszej rundzie draftu, który zużyli na WR Treylona Burksa, ale nawet jeśli Burks stanie się graczem o porównywalnej klasie co Brown, na pewno nie nastąpi to już w tym roku. Tymczasem Titans zwolnili również Julio Jonesa, co oznacza że w ich składzie nie ma już graczy odpowiedzialnych za niemal 93% jardów podaniowych ze wspomnianej już playoffowej porażki przeciwko Bengals.

Co w zamian? TE Austin Hooper, który nie sprawdził się w Cleveland oraz WR Robert Woods. Ten drugi był co prawda bardzo dobrym receiverem w Rams, ale ma za sobą zerwanie więzadeł w kolanie w zeszłym roku, co dla WR jest zawsze bardzo ciężkim urazem. Dodatkowo nie wiemy jak sprawdzi się jako oczywista opcja #1 w dość przewidywalnym schemacie ofensywnym, zamiast jeden z kilku równorzędnych celów w systemie zaprojektowanym, by jak najbardziej ułatwić życie zawodnikom.

To jednak nie koniec problemów. Drużynę opuścili dwaj starterzy z linii ofensywnej: OT David Quessenberry i G Rodger Saffold. Ich następcami mają się stać Jamarco Jones i rookie Nick Petit-Frere, ale póki co wygląda, ze linia będzie słabsza niż przed rokiem.

Na szczęście po defensywnej stronie piłki nie ma aż takich problemów. Odszedł LB Jayon Brown, co nie stanowi wielkiego problemu, bo na tej pozycji Titans mają sporo klasowych graczy. Większym problemem może być brak Janorisa Jenkinsa, choć ten ma już 35 lat, więc jest zrozumiałe, że klub niekoniecznie chciał go ściągać na kolejny sezon.

Sytuacja na pozycji cornerbacka to jedyny znak zapytania, bo pozostałe pozycje są obsadzone całkiem solidnie. Nie ma tam może wielkich gwiazd, których nazwiska każdy fan NFL rozpozna w mgnieniu oka, ale ta grupa nie ma wielu słabych punktów. Niestety w tym sezonie będą mocno niedocenieni, bo stawiani w ciężkiej sytuacji przez atak będą oddawali nieproporcjonalnie wiele punktów.

 

Indianapolis Colts

Odkąd bezlitośnie obijany Andrew Luck zakończył karierę, Colts brakuje klasowego rozgrywającego. W tym roku po raz trzeci sięgną po weterana. Philip Rivers w 2020 r. zamknął swoją karierę w NFL solidnym sezonem, jednak w playoffach Colts minimalnie ulegli Bills. Przed rokiem klub wykosztował się na Carsona Wentza, który w tradycyjnych statystykach wypadł całkiem dobrze, jednak ani wideo ani zaawansowane wskaźniki statystyczne nie pozostawiały wątpliwości, że to nie był udany eksperyment.

W tym roku do Indianapolis trafił najlepszy z nich – Matt Ryan. MVP NFL z 2016 r. ma już 37 lat, ale to wciąż klasowy zawodnik. Na tym etapie kariery nie miał ochoty brać w kompletnej przebudowie szykowanej w Atlancie, więc Colts, drużyna która może realnie myśleć o playoffach, pozyskali go stosunkowo tanio. Ryan może liczyć na solidną linię ofensywną na czele z Quentonem Nelsonem, jednym z najlepszych OG w NFL. Odciążyć powinien go również RB Jonathan Taylor, ubiegłoroczny All-Pro, choć w przypadku RB powtarzalność produkcji z roku na rok jest znikoma.

Nieco gorzej prezentuje się sytuacja w gronie receiverów. Michael Pittman to jedyny sprawdzony zawodnik w tym gronie, choć będzie miał towarzystwo grupy utalentowanych młodych graczy i któryś z nich może mieć przełomowy rok.

W defensywie Colts mieli drugi najgorszy w NFL współczynnik presji wywieranej na rozgrywających rywali. W efekcie postanowili poświęcić startowego cornerbacka Rock Ya-Sina, którego wymienili z Raiders na Yannicka Ngakoue. Ten zawodnik odbudował się nieco przed rokiem po nieudanym sezonie 2020 i będzie klasowym pass rusherem jakiego desperacko było tu trzeba. Miejsce Ya-Singa zajmie Stephon Gilmore. Defensywny gracz roku 2019 ma już za sobą zmagania z kontuzjami. Co prawda do formy sprzed kilku lat, gdy krył jeden na jednego praktycznie każdego w NFL, sporo brakuje, ale wciąż to klasowy starter, może nawet lepszy od Ya-Singa oddanego do Las Vegas. Pytanie czy w wieku 32 lat nie czeka go regres formy.

Niepokój może budzić też sytuacja w drugiej linii. LB Darious Leonard przeszedł w czerwcu operację i nie wiadomo czy zdoła wrócić do zdrowia na start sezonu, a nawet jeśli wróci to nie wiadomo w jakiej dyspozycji. To jeden z najlepszych linebackerów w lidze i jego brak spowodowałby ogromne problemy w całej obronie.

W Colts jest wiele potencjału, ale jeszcze więcej znaków zapytania: jak Ryan odnajdzie się w nowym otoczeniu, kto będzie receiverem #2, czy pass rush wreszcie zadziała, jak zdrowie Leonarda wpłynie na defensywę. W idealnych warunkach mogą być czarnym koniem sezonu, ale równie dobrze może skończyć się spektakularną klapą.

 

Houston Texans

W Houston w dalszym ciągu rządzi Jack Easterby, czyli facet, który w ciągu jednego sezonu awansował z kapelana Patriots na de facto GM-a Texans. Bilans jego rządów w Houston jest katastrofalny, a jednak pozostaje nietykalny. Przynajmniej w tym roku dobrał sobie kogoś kompetentnego do pomocy, bo nowym (oficjalnym) GM-em w drużynie został został Nick Casserio, który przez kilkanaście ostatnich lat był zastępcą Bila Belichicka w kwestiach dotyczących składu Patriots.

Do nowego GM-a dołączył również stary-nowy trener. David Culley dostał tylko rok. Choć miał przed rokiem jedną z najgorszych drużyn, zdołał zbudować w miarę kompetentny skład i wykrzesać zaskakująco solidny sezon z debiutanta Davisa Millsa na rozegraniu. W nagrodę został zwolniony, a jego miejsce zajął Lovie Smith, dotychczasowy koordynator defensywy. Smith to bardzo doświadczony szkoleniowiec. Ma za sobą udane dziewięć lat w roli HC Bears i niezbyt udane dwa lata jako główny trener Buccanneers. Ostatnio przez pięć lat prowadził drużynę Uniwersytetu Illinois, ale w żadnym sezonie nie zdołał osiągnąć bilansu na plusie.

Skupiam się na trenerze i front office, bo po latach ekscesów Billa O’Briena i Easterby’ego w drużynie bardzo brakuje klasowych graczy i praktycznie na każdej pozycji potrzebują wzmocnień. W najlepszym wypadku są o kilka lat od podjęcia walki o najwyższe cele. W tym roku najważniejsze będzie „przełknięcie” niemal 53 mln martwych dolarów, by zrobić miejsce w limicie płac na kolejne lata.

Na szczęście udało im się pozbyć Deshauna Watsona i jeszcze solidnie się przy tym wszystkim obłowić. Co prawda w otaczającym go skandalu klub również nie wygląda najlepiej, ale trzy wybory w pierwszych rundach to niebagatelna rekompensata, zwłaszcza dla drużyny, która wcześniej notorycznie swoje wybory rozdawała. W efekcie w tegorocznym draftem wybierali aż cztery razy w górnej 50-tce, w tym z #3 z którym pozyskali CB Dereka Stingleya.

W składzie nie ma zbyt wielu jasnych punktów. Ciekawe jak będzie przebiegał rozwój Millsa, chociaż nie wygląda, by miał przed sobą długoterminową przyszłość jako startowy rozgrywający na tym poziomie. W ofensywie są jeszcze OT Laremy Tunsil i WR Brandin Cooks, ale to by było na tyle, jeśli chodzi o graczy, którzy mogliby zostać starterami w innych drużynach.

Plan maksimum na ten rok to ogrywanie młodych zawodników i budowa nowego systemu przez nowego szkoleniowca. Jednak obawiam się, że problemy organizacyjne Texans jeszcze się w tym roku pokażą.

 

Jacksonville Jaguars

Jeden z największych talentów na rozegraniu w ostatnich kilku draftach i utytułowany szkoleniowiec akademicki, znany z innowacji w ofensywie. Co może pójść źle? Jeśli jesteś fanem Jaguars, to wszystko. Trevor Lawrence nie okazał się Quarterbackiem, Który Był Obiecany. Zanotował koszmarny sezon, choć pokazał też przebłyski dobrej, a nawet wybitnej gry. Nie mam cienia wątpliwości, że większość winy za jego fatalny debiutancki sezon ponosi otoczenie, w którym trudno odnieść sukces, na czele ze szkoleniowcem, który dopuszcza się wybryków częściej niż jego zawodnicy.

Najważniejszym zadaniem w Jacksonville jest uratowanie kariery Lawrence’a. W tym celu został tam ściągnięty Doug Pederson, facet który prawie zrobił MVP z Carsona Wentza i doprowadził Nicka Folesa do MVP Super Bowl. Trudno o lepszą rekomendację. Naturalnie Pederson nie bez powodu (choć może zbyt pochopnie) został zwolniony z Eagles, więc jego sukces na Florydzie absolutnie nie jest przesądzony, ale w stosunku do Urbana Meyera to i tak dwie klasy wyżej.

Klub nie szczędzi też środków, by obudować młodego rozgrywającego lepszym składem. Wydali bardzo duże pieniądze na Christiana Kirka i Zaya Jonesa, dwóch solidnych starterów, którzy jednak nigdy nie grali na poziomie uzasadniającym wysokie umowy. Jest to o tyle ciekawe, że klub nie był skłonny zatrzymać D.J. Charka, gracza porównywalnej, o ile nie wyższej klasy, który nie był w stanie znaleźć nic lepszego niż roczna umowa z Lions na 10 mln. Do grona tight endów dołączy Evan Engram, gracz zdolny, ale nader często kontuzjowany.

Niestety zbyt mało zrobiono dla wzmocnienia linii ofensywnej. OG Brandon Scherff jest bardzo potrzebnym wzmocnieniem, ale sam nie podoła wyzwaniu, zwłaszcza że opuścił ok. 1/3 meczów przez ostatnie cztery sezony z powodu różnych kontuzji. Wybranie jednego liniowego w trzeciej rundzie draftu też trudno uznać za spektakularną inwestycję w tę grupę.

W sytuacji, gdy najważniejszym zadaniem jest chronienie Lawrence’a, można się zastanawiać, czy Jaguars nie powinni wybierać w drafcie więcej graczy ofensywy, zwłaszcza że drugi rok z rzędu dysponowali #1. Tym razem sięgnęli po pass rushera, Travona Walkera. Jeśli spełni pokładane w nim oczekiwania to razem z Joshem Allenem mogą stworzyć jeden z najgroźniejszych duetów w NFL. Z kolei pod koniec pierwszej rundy wybrali LB Devina Lloyda, który ma być następcą Mylesa Jacka.

Z tyłu obrony nową twarzą będzie pozyskany z Rams Darious Williams, który ma stworzyć tandem cornerbacków z Shaquillem Griffinem.

Trzeba przyznać, że w drużynie jest sporo ciekawych elementów. Jeśli Pederson zdoła to pookładać i wycisnąć chociaż część potencjału, którym dysponuje Lawrence, to będzie fascynująca drużyna do oglądania. Ale jeszcze nie na playoffy.

 

Mój typ: Dywizja dla Colts, drugie miejsce dla Titans, ale bez playoffów. Trzecie Jaguars, Texans w Top 3 draftu 2023

 




Zobacz też

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *