NFL przed sezonem 2022 – NFC East

W Dallas Dak Prescott będzie musiał pociągnąć słabszą personalnie ofensywę. W Eagles wszystko jest gotowe, by atakować czołówkę. Wszystko poza rozgrywającym. W Waszyngtonie problemy na boisku i poza nim, a w Nowym Jorku nowy trener zaczyna orkę na ugorze.

 

Dallas Cowboys

Pozostałe dywizje:

AFC East

AFC North

AFC South

AFC West

NFC North

NFC South

NFC West

Odkąd zakończyła się druga mistrzowska dynastia Cowboys, zespół z Dallas ani razu nie zdołał wyjść poza Divisional Round. Nawet kiedy mieli imponujący sezon zasadniczy, zawodzili w playoffach. Tak było przed rokiem, gdy 12 zwycięstw i najlepsza ofensywa, tak w jardach jak w punktach, nie zapobiegły porażce w pierwszej rundzie playoffów z 49ers. Wisienką na torcie tamtego meczu była fatalnie rozegrana końcówka, która pokazała, że jednym z problemów jest sztab trenerski. A jednak Mike McCarthy dostał kolejną szansę na poprowadzenie drużyny. Jerry Jones trzymał na stanowisku Jasona Garretta dziewięć lat, mimo wątpliwych wyników, a póki co nie sposób uznać McCarthy’ego za trenera słabszego niż Garrett, niemniej z takim podejściem trudno liczyć na coś więcej niż szybkie pożegnanie z playoffami.

Nie ma poprawy za linią boczną, a na domiar złego skład wydaje się słabszy niż przed rokiem. Podstawowym problemem będzie brak prawej strony linii ofensywnej – La’el Collins i Connor Williams znaleźli nowe drużyny. Jednego z nich zastąpi wybrany z #24 w tegorocznym drafcie Tyler Smith, ale nawet jeśli Smith okaże się klasowym wzmocnieniem od pierwszej kolejki, linia powinna być słabsza niż przed rokiem.

Podobnie będzie z korpusem receiverów. Amari Cooper nie spełnił pokładanych w nim nadziei i został oddany za bezcen do Cleveland. Jednak Cooper grający poniżej oczekiwań wciąż był drugim najbardziej produktywnym wide receiverem w drużynie. Zabraknie też tego trzeciego, bo Cedrick Wilson przeniósł się do Miami. Co prawda do gry powinien wrócić Michael Gallup, który daje produkcję na podobnym poziomie, ale nie wiadomo czy będzie gotowy na start sezonu i w jakiej formie wróci, bo w trakcie ubiegłorocznych rozgrywek zerwał więzadła w kolanie. Póki co jest na liście kontuzjowanych. Dodatkowe jardy miał dać James Washington, który po dobrym starcie kariery nieco przygasł w ostatnich latach w Pittsburghu, ale w trakcie obozu przygotowawczego złamał kość w stopie i nie będzie gotowy na start sezonu. Na szczęście jest CeeDee Lamb, który wyrasta na jednego z absolutnie czołowych graczy na swojej pozycji w NFL i jeśli zdrowie pozwoli, może w tym roku pokusić się nawet o nominację do All-Pro. Pewnym punktem będzie też TE Dalton Schultz. W sumie to grupa dość solidna, ale wątpliwe, by byli w stanie być ofensywą nr 1 w NFL.

Jednym z głównych powodów oddania Coopera jest Ezekiel Elliott. Cowboys nie chcieli mieć dwóch przepłaconych gwiazd w budżecie, a Coopera łatwiej było się pozbyć (przynajmniej z księgowego punktu widzenia). Niestety Elliott już od dwóch lat rozczarowuje, stając się kolejnym argumentem przeciwko wysokim umowom dla running backów. Oczywiście, tysiąc jardów i dziesięć TD w sezonie to solidna produkcja, ale od gracza, który dostał najwyższy kontrakt na swojej pozycji pod względem sumy zarobków i praktycznych gwarancji, oczekuje się znacznie więcej. Ten rok będzie prawdopodobnie ostatnią szansą na uratowanie jego kariery w Dallas. Ale jak by się nie skończył, konto zawodnika powiększy się o 12,4 mln dolarów – tak czy inaczej stratny nie będzie.

W efekcie jeszcze więcej będzie zależało od Daka Prescotta. Rozgrywający ma łatkę zawodnika, który jest dobry, gdy wszystko wokół niego się układa, ale słabszy gdy wokół są problemy. W tym roku będzie musiał pokazać, że potrafi wznieść swoich partnerów na wyższy poziom.

W ramach ciekawostki warto zauważyć, że o miejsce w składzie walczy WR Kavontae Turpin, który przed rokiem zrobił furorę w Europie jako zawodnik Panthers Wrocław. Jako że w drugim meczu preseason w barwach Cowboys zaliczył dwie akcje powrotne na przyłożenie, to z dużym prawdopodobieństwem możemy oczekiwać, że zagra w roli returnera także w sezonie zasadniczym.

Zacząłem od ofensywy, bo to ona zapewniła Dallas sukcesy przed rokiem. Jednak obrona też robiła swoje, a głównym powodem był Micah Parsons. Fenomenalny, wszechstronny linebacker/pass rusher zrobił furorę i bez większej konkurencji zdobył nagrodę debiutanta roku w defensywie i nominację do pierwszej drużyny All-Pro. Wciąż ma w swojej grze kilka relatywnie słabszych stron, a jeśli je poprawi, może być jednym z najlepszych defensorów w całej NFL.

Poza tym w obronie Kowbojów nie będzie większych zmian personalnych. Z drużyną pożegnał się Randy Gregory, ale biorąc pod uwagę jego problemy ze zdrowiem i pozaboiskowe wybryki, może to być wręcz plus dla drużyny. W dłuższym terminie zastąpić ma go wybrany w drugiej rundzie tegorocznego draftu Sam Williams. Do front seven udało się też ściągnąć kilku użytecznych, a niedrogich weteranów, takich jak Dante Fowler, Anthony Barr i Malik Jefferson. Żaden z nich nie odmieni radykalnie oblicza tej formacji, ale razem dają głębię składu, bezcenną podczas długiego sezonu.

Cowboys wciąż powinni walczyć o playoffy, ale w stosunku do zeszłego sezonu można się spodziewać regresu.

 

Philadelphia Eagles

Po kilku latach chudych Eagles to drużyna gotowa na krok w przód. W drugim roku pracy Nicka Sirianiego zawodnicy powinni znacznie lepiej rozumieć koncepcje trenera, drużyna nie straciła żadnego kluczowego gracza, a wzmocniła się na istotnych pozycjach. Pozostaje tylko jeden znak zapytania: rozgrywający.

Jalen Hurts to fantastyczny atleta. Według wszystkich doniesień medialnych to ciężko pracujący chłopak, znakomity lider i osoba o nieposzlakowanym charakterze. Ale czy to wystarczy? To rozgrywający o specyficznym zestawie umiejętności. Orły umiejętnie to wykorzystywały przed rokiem, uruchamiając w trakcie sezonu ofensywę opartą w większym stopniu na kreatywnych biegach, co pozwoliło Hurtsowi zdobyć 784 jardy i 10 TD dołem. Niestety jeśli Hurts nie udowodni, że potrafi być równie niebezpieczny w grze górą, defensywy NFL zdławią jego wysiłki biegowe. W pewnym uproszczeniu stoi przed podobnym wyzwaniem jak Kyler Muray przed rokiem. Murray podołał, ale on wcześniej pokazał się w grze podaniowej z lepszej strony niż Hurts.

Na pewno wokół rozgrywającego Eagles jest odpowiednia infrastruktura. Przed rokiem tyko WR DaVonta Smitha i TE Dallasa Goederta można było określić jako klasowych receiverów. Jednak w tym roku doszedł nowy: A.J. Brown, którego udało się ściągnąć z Tennessee. Brown daje Hurtsowi bez wątpienia najlepszy cel jaki miał w trakcie swojej kariery w NFL. Można się nawet zastanawiać, czy nie jest to najlepszy receiver Eagles w historii (Terrelle Owens był już cieniem samego siebie w trakcie dwóch lat w Philly, a DeSean Jackson był graczem bardzo jednowymiarowym). Pozyskany z Indianapolis Zach Pascal powinien być w tym gronie cennym rezerwowym.

Hurts powinien mieć całkiem sporo czasu na podawanie, bo ma przed sobą jedną z najlepszych linii w NFL. Na jeszcze jeden rok udało się namówić C Jasona Kelce, co czyni z tej grupy formację bardzo groźną w blokowaniu dla biegaczy i bardzo skuteczną w ochronie rozgrywającego.

W defensywie drużyna tradycyjnie będzie polegała na silnej linii defensywnej. Na kolejny rok został Fletcher Cox, zwolniony, a dwa dni później ponownie zatrudniony na pięcioletni kontrakt, który wygasa po roku (jak oszukać salary cap, zajęcia praktyczne). Front dodatkowo wzmocni Haason Reddick, który dał się poznać jako solidny pass rusher w barwach Cardinals i Panthers.

Ostatnią linię obrony wzmocnią S Jaquiski Tartt i CB James Bradberry. Dołączą do Dariusa Slaya, który do tej pory był nieco osamotniony na tyłach defensywy. Nie są to może gwiazdy pierwszej wielkości (poza Slayem), ale powinni dać linii defensywnej te dodatkowe ułamki sekund potrzebne, by dopaść rozgrywającego rywali.

Jeśli Eagles stworzą system ofensywny umiejętnie wykorzystujący mocne strony Hurtsa, a rozgrywający zrobi postępy w grze podaniowej, mogą stać się czarnym koniem NFC.

 

Washington Commanders

Drużyna ze stolicy USA miała w offseason masę problemów poza boiskiem, a w trakcie rozgrywek będzie miała ich masę na boisku. Co gorsza problemy pozaboiskowe nie kończą się w miarę zbliżania się sezonu. Najpierw klub nałożył 100 tys. dolarów kary na koordynatora ofensywy Jacka Del Rio za jego wypowiedzi związane z zamieszkami na Kapitolu po przegranych przez Donalda Trumpa wyborach prezydenckich. A na początku sierpnia trener Ron Rivera zwolnił trenera linii defensywnej, z którym współpracował od ponad 10 lat, jeszcze w Panthers.

Co gorsza nic nie wskazuje, by humory w klubie miał polepszyć powrót na boisko. Przed rokiem ich siłą miała być linia defensywna, ale kompletnie zawiodła. Chase Young, po fenomenalnym sezonie debiutanckim zrobił krok w tył i nie dograł rozgrywek do końca z powodu urazu. Nowy zawodnik w tym gronie, Efe Obada, może być przydatnym graczem rotacyjnym, ale na pewno nie odmieni obrazu całości.

Sytuacja w Waszyngtonie wygląda, jakby wszyscy oczekiwali, że defensywa magicznie wróci do dyspozycji z końca 2020 r. Nie poczyniono tam wielkich wzmocnień, mimo że secondary wprost błaga o wstrzyknięcie nowego talentu. W efekcie trudno oczekiwać, by rywale mieli przesadne kłopoty ze zdobywaniem punktów, chyba że linia faktycznie cofnie się w czasie o półtora roku.

Najważniejszą zmianą w ataku jest pozyskanie nowego rozgrywającego. Jednak Carson Wentz nie jest graczem, który budziłby lęk w sercach rywali. Choć w ubiegłym sezonie w barwach Colts miał całkiem solidne statystyki, to jednak jego gra była znacznie słabsza, a w kluczowych momentach wręcz się rozsypywał. Jeśli miałbym postawić na Wentza jako na moją pierwszą opcję, wolałbym dać kolejną szansę Taylorowi Heinicke. Prawdopodobnie nie byłby lepszym graczem, ale nie kosztowałby ponad 28 mln w gotówce i salary cap oraz dwóch wyborów w drugim dniu draftu.

Problemem może być też linia ofensywna, z której odszedł Brandon Scherff. Na jego miejsce pozyskani zostali Andrew Norwell i Trai Turner – dwaj doświadczeni weterani, ale mimo to formacja może zrobić krok w tył.

Czy jest jakiś powód do optymizmu? Jeśli szukać na siłę, może to być korpus receiverów. Terry McLaurin to prawdziwa gwiazda i zagra kolejny sezon w D.C., choć robił co w jego mocy, by klub oddał go gdzieś indziej w wymianie. Po kontuzji powinien też wrócić solidny TE Logan Thomas, a do tego grona dołączy wybrany z #16 w tegorocznym drafcie Jahan Dotson. Pytanie tylko czy ktoś będzie im w stanie dograć w miarę precyzyjne piłki.

Bałagan na każdym poziomie organizacyjnym nie wróży dobrze Dowódcom. Nie tylko w tym sezonie, ale i w kolejnych.

 

New York Giants

Odkąd Giants sięgnęli po mistrzowski tytuł w sezonie 2011, są w permanentnym kryzysie. W tym czasie ani razu nie wygrali dywizji i tylko raz awansowali do playoffów, gdzie odpadli w pierwszej rundzie. Po sezonie 2015 pożegnali się z Tomem Coughlinem i od tego czasu są w permanentnej przebudowie. Żaden szkoleniowiec nie wytrzymał tam dłużej niż dwa lata, żaden nie wygrał więcej niż sześciu meczów w sezonie. Czy Brian Daboll przełamie ten trend?

Daboll to bardzo ceniony szkoleniowiec, powszechnie uważany za twórcę odnoszącej sukcesy ofensywy Bills z ostatnich lat, a przede wszystkim za człowieka, który zmienił Josha Allena z chodzącej katastrofy w czołowego młodego rozgrywającego NFL. Jednak z pustego i Salomon nie naleje, a po latach fatalnych decyzji i kiepskiej pracy poprzednich trenerów pula uzdolnionych graczy w niebieskiej części Nowego Jorku nie napawa optymizmem.

Tylko niepoprawni optymiści mogą liczyć, że Daniel Jones przejdzie podobną drogę jak Josh Allen. Jones ma za sobą trzy sezony w lidze i czas na przełom już minął. W debiutanckim sezonie pokazał przebłyski dobrej gry i gdyby wtedy otoczyć go dobrą drużyną i trenerami, mógłby zostać solidnym starterem. Niestety już na to za późno – Jones pozostanie niezbyt produktywnym rozgrywającym, tracącym nieproporcjonalnie dużo piłek. Na tę chwilę nie widać długoterminowej opcji na tej pozycji. Na krótką metę lepszym rozwiązaniem może być Tyrod Taylor, którego Daboll zna z czasów w Buffalo. Taylor nie da zbyt wiele wartości dodanej, ale powinien tracić mniej piłek. Pytanie tylko, czy Giants powinno zależeć, by przegrywać mniej.

Nieco lepiej powinna wyglądać linia ofensywna. Na wolnym rynku klub pozyskał kilku weteranów grających na pozycjach centra i guarda. Żaden z nich nie budzi zachwytu, ale solidna gra byłaby i tak sporym postępem po wyczynach niektórych liniowych startujących w ostatnich latach w barwach Gigantów. Wzmocnieniem powinien być też wybrany z #7 w tegorocznym drafcie OT Evan Neal.

Spore wątpliwości dotyczą za to receiverów. Kenny Golladay podpisał solidny kontrakt przed rokiem, ale trudno uznać 521 jardów w 14 meczach za wkład na miarę zarobków. Sterling Shepard wraca po zerwaniu ścięgna Achillesa i na razie jest na liście kontuzjowanych. Kadarius Toney miał kilka obiecujących momentów w debiutanckim sezonie, ale stracił sporo meczów z powodu różnych problemów ze zdrowiem.

W defensywie w zasadzie na każdej pozycji mamy spore znaki zapytania. CB James Bradbury został zwolniony ze względu na wysokie zarobki i znalazł nowy dom w Filadelfii. W efekcie poza Adoreem Jacksonem w secondary próżno szukać sprawdzonych starterów. Wśród linebackerów do gry powinien wrócić Blake Martinez, który stracił większość zeszłego sezonu po zerwaniu więzadeł w kolanie. Martinezowi daleko do gwiazdy, ale i tak jest najlepszym czym na tej pozycji dysponuje drużyna.

Atutem może być linia defensywna. Leonard Williams i Dexter Lawrence mają świetne momenty, a Azeez Ojulari zanotował osiem sacków w debiutanckim sezonie. Do tego grona dołączy wybrany z #5 w drafcie Kayvon Thibodeaux. Wiele osób uważało go za najlepszego gracza draftu, choć niektórzy skauci mieli wątpliwości co do jego zaangażowania, stąd spadek na piątą pozycję.

Czy Giants mają jakieś podstawy do optymizmu? Jak najbardziej. Przede wszystkim wyczyścili nieco salary cap, pozbywając się przepłaconych weteranów. Na tę chwilę spotrac.com prognozuje, że będą mieli ponad 50 mln dolarów wolnego miejsca w przyszłym roku. Po drugie, wstrzyknęli w drużynę sporo młodego talentu. Wspomniałem już o dwóch wyborach w pierwszej dziesiątce tegorocznego draftu które, bardzo mądrze, zostały spożytkowane na obie linie. W sumie w drafcie Giants pozyskali 11 graczy,  z czego siedmiu w czterech pierwszych rundach.

Zastrzyk młodego talentu, ceniony, choć niesprawdzony w  nowej roli trener, sporo miejsca w przyszłorocznej salary cap. To może być początek sukcesów. Ale w ostatnich latach Giants nie raz wybierali w czołówce draftu. W 2019 r. mieli trzy wybory w pierwszej rundzie. A jednak wciąż błąkają się w ogonie ligi, stąd optymistom zalecam daleko idący umiar.

 

Mój typ: Dywizja dla Eagles, dzika karta dla Cowboys, trzecie miejsce dla Giants, a Comanders w ogonie nie tylko dywizji, ale całej ligi.

 

Zostań mecenasem bloga:




Zobacz też

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *