W San Francisco mają mocnych starterów, ale krótką ławkę. W Seattle liczą, że wzmocniona secondary pociągnie obronę. W Los Angeles mają nadzieję, że w tym roku nie będzie tylu kontuzji. A w Arizonie są w trybie „on to 2024”.
W tym roku NFC West gra przeciwko AFC North i NFC East. Nie jest to najłatwiejszy zestaw rywali.
San Francisco 49ers
Zobacz inne dywizje: |
Przez dużą część ubiegłego sezonu 49ers byli jedną z najlepszych drużyn NFL. Ich szeroki skład pozwolił im wytrzymać nieuniknione urazy w trakcie sezonu, ale gdy przyszło do użycia czwartego rozgrywającego miarka się przebrała. W tym roku również powinni być mocni, ale jeszcze słabiej przygotowani na urazy, bo stracili wielu graczy zapewniających głębię składu.
Omówienie drużyny nie sposób zacząć od czegokolwiek innego niż największej wpadki front office w dziejach klubu. Trudno inaczej określić historię Treya Lance’a. Pozyskany z #3 draftu 2021 miał być przyszłością klubu na rozegraniu, jednak zagrał tylko w ośmiu spotkaniach. Na ile to urazy nie pozwoliły mu pokazać pełni możliwości? Trudno powiedzieć, ale jeśli facet wzięty z tak wysokim wyborem nie potrafi pokazać się na przedsezonowym obozie lepiej niż ostatni zawodnik draftu 2022 i Sam Darnold (!!!), to trudno o większą klapę sportową.
Co gorsza klub nie zużył na niego własnego wyboru. Za prawo do pozyskania trzeciego QB wybranego w tamtym naborze oddali trzy wybory w pierwszych rundach draftów i jeden w trzeciej. Żeby porównać co stracili – tylko ich oryginalny wybór w pierwszej rundzie draftu 2021 zamienił się w Micah Parsonsa. Co gorsza rok temu oddali za Christiana McCaffrya po jednym wyborze w rundach 2-5. W efekcie normalny napływ taniej siły roboczej z draftu został mocno zachwiany i stąd problemy z głębią składu nad Zatoką.
Możemy oczywiście dyskutować czy proces decyzyjny w 2021 r. był prawidłowy, ale to wątek na dłuższą analizę będącą poza tematem tego wpisu. Przejdźmy zatem do perspektyw na nadchodzący sezon.
Pierwszym rozgrywającym został wspomniany już ostatni wybór draftu 2022 – Brock Purdy. Okazał się jedną z największych sensacji ubiegłego sezonu i gdyby zagrał pełny sezon, prawdopodobnie w cuglach zgarnąłby wszystkie możliwe nagrody dla debiutanta roku. Bez cienia ironii – grał bardzo solidny futbol, porównywalny z Jimmim Garoppolo, przy czym jest od ex-QB Niners znacznie młodszy i tańszy. Pytanie jak będzie wyglądał w drugim sezonie, a tu może nie być tak różowo. Po pierwsze wraca po zerwaniu więzadła w łokciu rzucającej ręki. To niezmiernie poważna kontuzja dla rozgrywającego i nie sposób stwierdzić czy i jaki wpływ będzie miała na siłę i precyzję rzutów, nim nie zobaczymy kilku meczów na pełnych obrotach. Po drugie nikt go już nie zlekceważy. I wreszcie po trzecie, zobaczymy czy zdoła utrzymać równą formę przez cały rok oraz zagrać pełne 17 meczów bez kolejnych kontuzji. Trzymam kciuki za młodego chłopaka znikąd, bo to najlepsza historia na tej pozycji od czasu Kurta Warnera, ale przestrzegam przed hurraoptymizmem.
Na szczęście będzie miał do dyspozycji solidną linię ofensywną, wzmocnioną Jonem Feliciano. Niestety po prawej stronie zabraknie wieloletniego RT Mike’a McGlincheya, więc można spodziewać się lekkich problemów z tej strony.
Do dyspozycji jest też bardzo dobry zestaw graczy ze skill positions. George Kittle mógłby rywalizować z Travisem Kelce o miano najlepszego TE w NFL, gdyby miał podobnie żelazne zdrowie. Wszechstronni Deebo Samuel i Christian McCaffrey odgrywają role zmieniające się z akcji na akcję, choć jeden jest nominalnie WR, a drugi RB. I wreszcie Brandon Aiyuk, który po nierównym starcie kariery zaliczył sezon na ponad tysiąc jardów przed rokiem. Niestety potem jest długo-długo nic i choć Kyle Shanahan umie fabrykować ofensywę z niepozornych graczy, to jednak są pewne granice, o czym się wielokrotnie podczas jego kadencji przekonaliśmy (przed poprzednim sezonem jego bilans w 49ers był ujemny i wynosił 39-42).
W defensywie również ubyło wielu ważnych graczy, zwłąszcza w secondary. Co prawda poradzili sobie przed rokiem, gdy Emmanuel Mosley i Jimmie Ward odnieśli kontuzję, ale teraz, gdy tych graczy nie będzie, może zabraknąć kogoś, kto wskoczy w miejsce kontuzjowanych starterów. Na szczęście Talanoa Hufanga coraz bardziej przypomina Troya Polamalu i to nie tylko wyglądem, ale i grą. Przed nimi duet linebackerów stanowią świetni Fred Warner i Dre Grenlaw, ale trudno oczekiwać podobnej produkcji od ich zmienników.
W linii defensywnej zobaczymy najważniejszy nabytek drużyny w tym offseason, czyli Javona Hargrave, który przez ostatnie dwa lata siał spustoszenie w Philadelphii. Dużym znakiem zapytania jest za to dostępność Nicka Bosy. Panujący Defensywny Gracz Roku nie pojawił się na obozie przygotowawczym, bo czeka na nową umowę. W momencie pisania tego tekstu nic nie wskazuje, by strony miały dojść do szybkiego porozumienia, a to oznacza, że Bosa może opuścić kilka spotkań. Warto pamiętać, że Bosa ma ważną opcję piątego roku, czyli podlega wysokim karom przewidzianym w CBA, a za każdy tydzień nieobecności w sezonie zasadniczym straci ponad milion dolarów pensji.
Kolejną niewiadomą w defensywie jest nowy koordynator. DeMeco Ryans został zatrudniony jako główny szkoleniowiec Houston Texans, a w jego miejsce sprowadzono Steve’a Wilksa, najlepiej znanego z katastrofalnej rocznej kadencji jako HC Arizony, choć uczciwie trzeba przyznać, ze w roli DC spisywał się znacznie lepiej.
Niners mają jedną z najmocniejszych drużyn w NFC. Jednak ich podwyższona wrażliwość na kontuzje może sprawić, że skończą jak ubiegłoroczni Rams.
Seattle Seahawks
Chyba nikt nie spodziewał się, że oddanie Russella Wislona wyjdzie Seattle na zdrowie. A jednak. Klub niespodziewanie odkrył zapomniany diament w osobie QB Geno Smitha, a dziewięć wygranych wystarczyło do awansu do playoffów. Co więcej dzięki wymianie z Broncos mieli do dyspozycji cztery wybory wśród pierwszych 52 w tegorocznym drafcie.
Co więcej ich ubiegłoroczne sukcesy nie były dziełem przypadku, czy szczęśliwego zbiegu okoliczności. To była solidna, nieco lepsza od ligowej średniej drużyna. Pytanie czy Smith zdoła utrzymać zeszłoroczną formę, która w drugiej połowie sezonu zaczęła nieco zniżkować (w pierwszej połowie sezonu był 8. w lidze w EPA na akcję, w drugiej spadł na 17. miejsce) oraz czy reszta ekipy zrobi krok do przodu.
Bez wątpienia zeszłoroczne sukcesy nie byłyby możliwe bez Charlesa Crossa i Abrahama Lucasa. Dwaj debiutanci zajęli pozycje OT i grali tam jak wieloletni weterani. Jeśli nie zaliczą regresu, a najlepiej zrobią postępy, to linia może być jednym z większych atutów drużyny. Dodatkowo z Lions pozyskany został Evan Brown, który powinien wzmocnić środek linii.
Jeśli chodzi o skrzydłowych to do fantastycznego duetu DK Metcalf – Tyler Lockett dołączył wybrany w pierwszej rundzie tegorocznego draftu Jaxon Smith-Njigba.
O atak można być w miarę spokojnym, ale to poprawa w defensywie jest niezbędna, by zespół osiągną coś ponad walkę o dziką kartę. Najwięcej wątpliwości może budzić brak znaczących wzmocnień dla pass rushu. O ile Seahawks notowali przed rokiem relatywnie dużo sacków, to jednak byli w drugiej połowie ligi jeśli chodzi o generowanie presji. A ponieważ obie wartości są z reguły ze sobą sprzężone, bez podniesienia odsetka presji należy się liczyć ze spadkiem liczby sacków.
Znacznie lepiej sytuacja wygląda w secondary, która już przed rokiem spisywała się całkiem nieźle. W sezonie 2023 do zdrowia powinien wrócić safety Jamal Adams (choć wiemy już, że nie zagra na otwarcie rozgrywek), a jeśli wybrany z #5 Devon Witherspoon spełni pokładane w nim nadzieje, to Seahawks mogą mieć jedną z najlepszych secondary w lidze.
Wśród linebackerów do klubu wraca miejscowa legenda Bobby Wagner. Niegdyś najlepszy linebacker w NFL, jeszcze przed rokiem załapał się do drugiej drużyny All-Pro, więc nawet w wieku 33 lat powinien być sporym wzmocnieniem. Jest to o tyle kluczowe, że przed rokiem Seahawks mieli 7. najgorszą defensywę biegową w lidze pod względem EPA i oddawanych jardów na akcję.
Seahawks na pewno są dalej niż się większość osób spodziewała rok temu. Poruszają się we właściwym kierunku. Ale bez pass rushu Geno Smith musiałby wejść do grona 5-7 najlepszych QB ligi, by poprawić zeszłoroczny wynik.
Los Angeles Rams
Rams nie byli kandydatami do obrony tytułu mistrzowskiego, ale skala ich zapaści była zdumiewająca. Oczywiście nie wszystko było ich winą. Głównym sprawcą były kontuzje. Od lat świadomie budują swoją drużynę w oparciu o kilka największych gwiazd, co czyni ich bardziej podatnymi na problemy zdrowotne (krótsza ławka), ale to co stało się przed rokiem przekraczało najczarniejsze sny. Co prawda Broncos byli „bardziej” kontuzjowani (wg wskaźnika adjusted games lost), ale Rams stracili wszystkich najważniejszych zawodników (Matthew Stafford, Cooper Kupp, Aaron Donald) na krótszy lub dłuższy czas. Co gorsza urazy skumulowały się w linii ofensywnej, wśród receiverów i w secondary. Aż 13 różnych graczy zagrało 50 snapów lub więcej w linii ofensywnej, z czego prawie połowa nie załapała się do składu drużyny na start sezonu.
Rams powinni być silniejsi, bo będą zdrowsi. Co więcej przed rokiem mieli lepsze wskaźniki statystyczne niż wskazywałoby na to ich pięć wygranych meczów. Wiele zaawansowanych wskaźników każe spodziewać się progresu. Ale czy to będzie progres na miarę siedmiu wygranych czy na miarę playoffów? Obstawiam to drugie, o ile ofensywa będzie w miarę zdrowa.
Linia ofensywna nie wygląda rewelacyjnie, ale samo wystawienie starterów większości meczów sezonu powinno drastycznie podnieść jakość ich gry. QB Matt Stafford i WR Cooper Kupp to wysoce produktywni gracze, choć Kupp wchodzi w sezon z naciągniętym mięśniem uda. Van Jefferson to solidny receiver #2, a Tyler Higbee ponadprzeciętny startowy tight end. Problem Rams polega na tym, że po latach zastawiania przeszłości w kolejnych wymianach i kosztownych zakupach na rynku przychodzi czas na spłatę długu. Innymi słowy o ile nie pojawi się jakiś talent znikąd (jak niegdyś Kupp), to na ławce nie ma zbyt wiele potencjału.
O ile zdrowy atak powinien wyglądać dobrze, o tyle trudno powiedzieć jak będzie wyglądała obrona. W mistrzowskim sezonie 2021 czternastu graczy zagrało 35% snapów lub więcej. Dziś w składzie jest… trzech z nich. Oczywiście Aaron Donald robi przynajmniej za dwóch, a czasem za trzech, ale mimo wszystko nie da rady robić za jedenastu. Tymczasem w secondary jedynym graczem, który nie jest na debiutanckiej umowie jest Ahkello Witherspoon. Jednak podpisanie rocznej umowy na pensji minimalnej trudno uznać za wspaniałą rekomendację. Osobą do obserwowania jest CB Cobie Durant, który już przed rokiem spisywał się bardzo dobrze, a po odejściu Jalena Ramseya będzie prawdopodobnie CB1 w tej obronie.
Dla wielu młodych zawodników będzie to okazja, by zaprezentować się szerszej publiczności i bez wątpienia niektórzy tę szansę wykorzystają. Jednak na dłuższą metę będzie to jazda bez trzymanki.
Arizona Cardinals
Trudno znaleźć inną drużynę w NFL, która w tak jasny sposób dawałaby do zrozumienia, że szykuje się już na sezon 2024. Na czele klubu stoją nowy generalny menedżer Monti Ossenfort oraz nowy szkoleniowiec Jonathan Gannon. Ruchy wykonywane przez klub wyraźnie wskazują, że celem sezonu 2023 jest #1 w drafcie.
Pytanie tylko co z nim zrobią. Teoretycznie w drużynie jest podstawowy rozgrywający w osobie Kylera Murraya. Tyle że Murray zrobił na tyle dużo, by przekonać, że ma potencjał, ale nie na tyle dużo, by upewnić nowy, niezwiązany z nim reżim, że faktycznie jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. W grudniu zerwał więzadła w kolanie i nie jest gotowy na start sezonu. Zacznie go na liście kontuzjowanych, to znaczy że najwcześniej wróci na 5. tydzień. Ale czy na pewno? Pomijając kwestie zdrowotne, dużo zależy od nastawienia szefostwa do zawodnika. Murray ma w umowie niemal 70 mln gwarancji od kontuzji na lata 2024-26. Jeśli doznałby kolejnego urazu, te pieniądze mogą stać się w pełni gwarantowane. Zdrowy Murray ma pewną wartość w wymianie, choć raczej za bardzo niski wybór w drafcie, raczej jako zrzucenie z siebie niezwykle wysokiej gwarantowanej pensji na 2024. Jeśli klub nie wiąże z nim długoterminowej przyszłości, może przesiedzieć „w szpitalu” cały sezon.
Poza tym Cardinals czyszczą salary cap. Zwolnili DeAndre Hopkinsa, w wymianach oddali Isiaha Simmonsa i Josha Jonesa. W sumie mają dodatkowe wybory w pierwszej, piątej i dwa w trzeciej rundzie draftu 2024. Kolejnymi kandydatami do oddania mogą być Budda Baker, Marquise Brown czy Zach Ertz.
Tak naprawdę w tym sezonie liczy się tylko rozwój młodych zawodników, którzy będą stanowili o sile zespołu w kolejnych sezonach, na czele z Parisem Johnsonem, #6 tegorocznego draftu. O skali czyszczenia salary cap w Arizonie najlepiej świadczy, że Johnson ma siódmy najwyższy cap hit w tym sezonie.
Mój typ: Dywizja dla 49ers. Dzika karta nieoczekiwanie dla Rams. Trzecie miejsce dla Seahawks, a Cardinals z upragnionym #1 w drafcie.
Jeden komentarz
Po tegorocznym drafcie większość obserwatorów
chwaliło Seahawks za świetne wybory. Podobno mieli
dostać najlepszych dostępnych WB i CB. Do tego
wybierali dwa razy w II rundzie (RB i Edge).
Tyle, czy aby na pewno na tych pozycjach mieli braki?
Czy warto było poświęcać wybór w pierwszej rundzie na
slot, mając w składzie jeszcze dwóch szerokokątnych na
długich, wysokooktanowych kontraktach ? Czy koniecznie
musieli dokładać gracza do secondary po ubiegłorocznym
super fuksie w V rundzie (świetny T. Woolen), mając do
tego najbardziej załadowaną grupę na wykresie safety;
albo kolejny wysoki wybór w RB, i to bezpośrednio po
ubiegłorocznej II-ce (ORoY K.Walker III).
Ich doświadczony HC to były trener drugorzędnych,
ma swoją filozofię dobierania składu . Tymczasem istotnym
problemem Seattle w ubiegłym sezonie była obrona biegu.
Najgroźniejszy rywal z dywizji – SF w trzech spotkaniach
przebiegł po nich na ponad 500 ys. Niewiele poprawili w tej
kwestii, pozbywając się 4 wew. DL. W to miejsce pozyskali
D.Jonesa – to jednak spec od gry przeciwko podaniom.
Czy def, ex kapitan Bob Wagner może tu pomóc ?
W 2023 roku był jednak dostępny gracz, który od razu
zrobiłby różnicę – DT Jalen Carter, powszechnie uważany
za numer 1 draftu open. I Seahawki pominęli go, ku wielkiej
radości innego z faworytów NFC- Eagles. GM Orłów od
lat nie ukrywa, że przede wszystkim inwestuje w okopy.
Dzięki tej konsekwencji zgromadził w obecnej chwili chyba
najsilniejszy skład w całej NFL. Mecze przedsezonowe
pokazały już, że Carter będzie w stanie zastąpić Javona
Hargrave’a – i to 1 do 1-ego.
A Seahawks cóż, będą mocni, ale w perspektywie 3-4 lat.
W mieście Frasiera Crane’a nie ma chyba ciśnienia na szybkie
sukcesy.